W nawiązaniu do historii #88006.
Córka wzięła kota z fundacji, takiego młodego zwykłego dachowca. Starała się go wychowywać wyłącznie w domu, miał zabawki, drapaki i inne cuda.
Dorósł do dwóch lat w zamknięciu. I nie dało się dalej. Niszczył, obsikiwał, był nie do zniesienia.
Zdarzyło się że córka musiała wyjechać na dwa tygodnie więc kot trafił do nas na wieś. Dom z działką, ogrodzony, trawka, krzaczki, drzewka. Nastąpił okresie adaptacji, do bólu śmieszny bo kot nie znając nic oprócz dywanu i twardej podłogi śmiesznie reagował na trawę, muchy, ptaszki, na wszystko. Czołgał się zamiast chodzić, wszystko mu się ruszało, przesadnie reagował.
Po jakimś miesiącu poznał otoczenie, kolegów, bo mamy trzy starsze kastrowane koty i psa. I co? Zupełnie się zmienił. Stał się statecznym kocurem patrolującym otoczenie, z kolegami czasem się bawi, czasem wyjaśniają sobie jakieś nieporozumienia, niczego w domu nie zniszczył, nie nasikał gdzie nie powinien, normalnie wzór. Jak chce wyjść to drze mordę, jak chce wrócić skacze na klamkę.
Wnioskiem moim jest to że kot musi mieć bodźce. Różne, urozmaicone, musi mieć dokąd pójść, czasem mysz czy nornicę złapać. A że upoluje? Gdyby nie miał polować to czym by się żywił w stanie dzikim?
Owszem, bezplanowe rozmnażanie kotów jest złe, nasze są wszystkie kastrowane, ale koty być muszą. W Niemczech swego czasu przesadzili i mieli plagę szczurów.
Dla mnie to kolejny durny temat, piekielny sam w sobie.
To nie jest durny temat, a Ty dalej nie rozumiesz problemu. Ponadto, Twoja córka nie potrafiła zapewnić kotu prawidłowej opieki. Wszyscy moi znajomi mają koty, żaden nie jest wychodzący (bez szelek) i żaden nic nie niszczy, a już tym bardziej nie sika po kątach. Sama informacja o sikaniu pokazuje, jak nieporadnym właścicielem była Twoja córka. A tak swoją drogą, to węże też można wypuszczać, żeby sobie popełzały na wolności? I też będziesz wyrozumiały, jak Ci mały boa udusi kotka?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2021 o 14:10
@Ohboy: I niech mi nikt nie mówi, że wąż to coś innego, bo jest mnóstwo węży, które są niegroźne dla ludzi. Poza tym jest też mnóstwo zwierząt egzotycznych, które dla ludzi są całkowicie niegroźne, ale za to skutecznie mordują gatunki rodzime - wśród nich znaleźć można chociażby żaby. To co, wypuszczamy wszystkie?
Odpowiedz@Ohboy: dla mnie kluczową informacją byłby wiek kota, gdy został adoptowany, oraz jego przeszłość. 8 miesięcy to też młody kot, ale ma już nawyki. To nie musi być jej wina, że kot sika po dywanach. To może być wina poprzednich właścicieli.
Odpowiedz@clockworkbeast: Oczywiście, ale rzecz w tym, że nawet, jeśli przygarnie się kota, który robi coś takiego, to należy z nim po prosty pracować. Przy prawidłowych działaniach nawyki da się zmienić, ale ludzie często biorą zwierzę i liczą, że od razu będzie super. A jak nie jest, to wyrzucają (tutaj) kota na wieś i nie ma problemu, bo teraz mieszka głównie na dworze! Zwierzę wcale nie musi się nudzić, gdy jest w domu, a w internecie można znaleźć mnóstwo informacji o tym, jak zapewnić pupilowi rozrywkę i dostarczyć odpowiednie bodźce. Tylko trzeba chcieć.
Odpowiedz@Ohboy: po aferze z lagunem krakowskim strach wypuscic cokolwiek...
Odpowiedz@annabel: Lagun idealnie pokazał, że jednak wypuszczanie "zwierząt" wcale nie jest takie spoko ;)
Odpowiedz@Ohboy: zgadzam sie, moj 16 letni kanapowiec rok temu wypadl z balkona i byl zgubiony 5 godzin (w lazience sasiadki, ktora go znalazla zaraz po wyladowaniu) i strach, ktory przezywalam myslac, ze moze mu sie cos wydarzyc ju nigdy nie chce przezyc. Mysle, ze dla mojego kota bardziej interesujace od szwedania sie jest czas, ktory z nim spedzam, bawie sie z nim, poluje na zabawki, obserwuje swiat z okna. Bezpiecznie dla niego i dla wszystkich ptaszkow w okolicy.
Odpowiedz@Ohboy No właśnie. Nie zapewnie kotu żadnej rozrywki, bo to przecież leniwe zwierzę, a potem problem bo sika i niszczy meble. I w ogóle reakcja córki pokazuje, że na właściciela się ewidentnie nie nadaje, bo gdy kot ze schroniska sika poza kuwetą, może oznaczać to że nawet w tak młodym wieku ma zjechane nerki. Nic mnie tak nie wkurza jak wypuszczane luzem koty. Jak widać choćby po piekloenych- maltańczyk bez smyczy jest ble i historia na głównej, ale piekielnie nie jest wypuszczanie kota bez kontroli właściciela.
Odpowiedz@annabel: No ja się właśnie dziwię, że są ludzie, którzy nie boją się, że ich kotu coś się stanie. Ja bym umierała ze strachu, że coś go potrąci, zaatakuje, sam gdzieś spadnie lub ktoś go sobie po prostu przygarnie, bo ładny. @Habiel O nerkach też pomyślałam. Ciekawe, czy w ogóle tego kota zbadali nim zabrali go na wieś. Kot jednej znajomej faktycznie jest leniwcem i nie ruszają go zabawki, ale to oznacza, że jak jest na podwórku (pod nadzorem), to też nie szaleje, tylko przenosi się od jednej plamy słońca do drugiej i czasem skubnie trawkę. Widać, że kot z wyznania by się bawił, gdyby miał dostęp do odpowiednich zabawek, a właścicielka dbała o odpowiednie interakcje z nim, gdy była w domu. Jakie by to zwierzę nie było, nie widzę miłości do niego w puszczaniu go samopas.
Odpowiedz@Habiel: dałbym ci nawet dwa plusy, bo myślę podobnie.
Odpowiedz@Ohboy: Zgadzam się całkowicie. Poparcie dla wypuszczania kotów samopas dziwi tym bardziej, że od jakiegoś czasu mamy na piekielnych prawdziwy wysyp historii o piekielnych właścicielach psów, którzy puszczają je ze smyczy. Czym to się różni, bo nie rozumiem? Jedno i drugie tak samo piekielne i szkodliwe, zarówno dla otoczenia, jak i samego zwierzaka. W bloku z w którym mieszkam, też miałam problem z kociarzami zapewniającymi "wolność i szczęście" swojemu koteczkowi. Wolność oczywiście polegała na szlajaniu się po klatce schodowej, po garażu itp. Gdzie w tym troska o zwierza?
OdpowiedzMoja klientka ma dwa koty domowe.Tak jak ona dba o nie,to nawet niektóre matki o dzieci tak nie dbają. Wizyty kontrolne u weta nawet jak im nic nie dolega,zlecanie badań bez względu na koszty.Zabawki z górnej półki pełen karton. Rozrabiają dowoli,wszystko im wolno. Jest w nich zakochana. Przychodzi wiosna i jeżdzi z nimi do domku na wieś. I z domowych kotów robią się kotami wałęsającymi dowoli. Do kuwety już się nie załatwią(w mieście tak) miałczą żeby wypuścić,znikają na parę godzin obchodząc liczne stodoły i gospodarstwa.Z sąsiednimi kotami regularnie walczą i są szczęśiwe. Po powrocie do miasta stają się domowymi kotkami.
OdpowiedzUwielbiam Twoje wpisy - pewność siebie ni niedopouszczanie, że ten kawałeczek świata, który widzisz odbiega od całości.
OdpowiedzKoty mają różne charaktery. Np. Przygarnęłam dwa koty. 2 miesięczne, chowane w mieszkaniu z balkonem na parterze. Pierwszy: przylepa, wariat, miauczący, podróżnik Drugi: typ „ mam cię w du... i nie podchodź”, leń, kanapowiec, taki wielki buc. Pierwszy jak tylko odkrył balkon to wyciął długą w pole i nie było opcji żeby go powstrzymać. Darł się, niszczył wszystko co wpadło mu pod pazury, nawet odpalona kuchenka gazowa nie była mu straszna. Po dwóch latach wyciął i nie wrócił. Miał się dobrze, często go widywałam, ale wrócić nie chciał. Drugi miał wszystko gdzieś. Balkon był fajny, pochodził po poręczy, poleżał na słońcu i to mu wystarczyło. Czasem poszedł na spacer, ale szybko wracał. Kiedy musiałam się wyprowadzić, drugi (bo pierwszego już dawno nie było) przeprowadził się na wieś do moich rodziców. I jest przeszczęśliwy. Nawet polubił głaskanie. Chodzi na spacery, poluje, ale żaden z niego wariat. Zawsze wraca do ciepłego domu. Koty chowane dokładnie tak samo. Balkon zaczęły odkrywać jak miały niecały rok, czyli przez długi czas nie były w ogóle wypuszczane. Oba wykastrowane od razu jak pozwolił weterynarz. Więc jak widać kot kotu nie równy i wiele zależy od charakteru. Nie da się go zmienić wychowaniem.
Odpowiedz@marudak: Poluje... no i to jest problem
Odpowiedz@Bubu2016: Koty to drapieżniki. Instynkt łowcy mają w genach. Polują, bo taką mają naturę. Polujący kot - o tak, to jest wielki problem. W ogóle wszystkie polujące zwierzęta to jest problem, bo przecież zabijają inne zwierzęta, które na pewno wyginą z tego powodu. Największym zagrożeniem dla flory i fauny na tym łez padole jest sam człowiek. We wszystko się wpieprza, wszystko "udoskonala", niewoli dzikie stworzenia i uważa się za mądrzejszego od samej matki natury. I z całą pewnością wie co jest potrzebne do szczęścia zwierzęciu - lepiej od samego zwierzęcia. Zaś co do ptaszków... Akurat na moim osiedlu populację ptaków zdziesiątkowały nie koty, bynajmniej, tylko inne ptaki. Wielkie, bezczelne, inteligentne i bardzo drapieżne wrony siwe. Potrafią zaatakować nawet człowieka. Przetrzebiły też znacznie populację jeży. Właściwie nie zobaczysz u nas gołębi, wróbli, jaskółek, jeżyków, szpaków... Zostało trochę srok i nieco kawek, które są też drapieżne, w dodatku krzykliwe i odważne, więc czasem zdołają swe gniazda obronić. No i popatrz. Jakoś nikt z tego powodu szat nie rozdziera i nie postuluje wyłapania wszystkich wron i powsadzania ich do klatek. A jako ciekawostkę dodam, że już niejedna wrona siwa "zaatakowała" mojego psa, bezczelnie wyrywając mu pęk kłaków z ogona. Pewnie do moszczenia gniazda. I - uwierz mi - że takiej wronie nie podskoczy żaden piwniczny sierściuch. Nawet nie próbuje.
Odpowiedz@Armagedon: Ale do nie chodzi o to, że kot jest całym złem świata, bo śmie polować. Problem w tym, że człowiek zapewnia mu bezsensowną przewagę. Nakarmiony i wypieszczony kot, jest w doskonałej kondycji fizycznej. W normalnych warunkach potencjalne kocie ofiary mają większą szansę przeżycia, bo kot jest głodny, trochę osłabiony itd., mają wtedy szansę uciec. Wypuszczany dobrze odżywiony domowy kot nie będzie polował na osobniki najsłabsze, chorowite itd., czyli te które wyeliminowała by selekcja naturalna, tylko na to co mu się napatoczy, bo jeśli mu się nie uda to trudno, w domu i tak czeka micha. Trochę podobnie jak z myśliwymi i kłusownikami, idą do lasu ze znaczną przewagą w postaci strzelby i zamiast jednej sarny, którą się najedzą, to mordują pół lasu (porównanie było hiperbolą i przepraszam wszyskich myśliwych, którzy mogliby poczuć się urażeni, bo wcale nie wynoszą połowy lasu)
OdpowiedzA co z ptakami? U mnie w okolicy jest pełno kotów, nie da się nic z tym zrobić, bo to dorosłe koty wychowane na podwórku. I niestety widzę ile ptaków mordują, zdarza im się nawet przynosić zaskrońce i jaszczurki.
Odpowiedz@maranocna: Już ustaliliśmy, że fani wypuszczania kotów mają w nosie wszystkie inne zwierzęta ;) Tak samo funkcje, jakie te zwierzęta pełnią (a których koty nie przejmują, np. pozbywanie się różnego robactwa).
Odpowiedz@Ohboy: i powiem ci, że tego nie rozumiem kompletnie. Kot wolno żyjący? Chroniony PRAWNIE. I nie ważne, że wedle badań przeprowadzanych co jakiś czas od kilkunastu lat wynika, że takie zdziczałe dachowce i koty wypuszczane co by se pohasały doprowadzają lokalną przyrodę do ruiny. "Bo poluje na myszy i szczury" więc jest dobry. Co oczywiście nie odnajduje potwierdzenia w faktach, ale kociarzy to już nic nie obchodzi.
Odpowiedz@Puszczyk: Skrajna samolubność, ot co. A fakty? Kogo obchodzą fakty... Kociarze (i psiarze chyba też) to w wielu przypadkach takie zwierzęce madki.
OdpowiedzJa mieszkam w blizniaku. Kot ma klapke w drzwiach i wychodzi kiedy ma na to ochote. Nigdy nie oddala sie dalej jak na dlugosc chodnika czyli jakies 20 m od odmu po linii prostej. Zawsze czaka na domownikow. Jedyne co znajduje pod drzwiami w ramach prezentu to myszy i szczury. Mieszkam w miescie nadmorskim i mamy problem z seagalami (takie przerosniete mewy). Grzebia w smieciach i niszcza ogrodki. Jesli moj kot zliwkiduje jedna czy druga taka to wcale mi nie zal.
Odpowiedz@iskier89ka: najpierw kotek trzyma w pysku truchło z pasożytami a potem liże Ci przedmioty w domu. Gratulacje.
Odpowiedz@iskier89ka Seagal to może być Steven, seagull to po prostu mewa po angielsku (ogólnie, nie konkretny gatunek).
Odpowiedz@iskier89ka Seagal to może być Steven, seagull to po angielsku mewa (ogólnie, nie konkretny gatunek).
Odpowiedz@iskier89ka Seagal to może być Steven, seagull to po angielsku mewa (ogólnie, nie konkretny gatunek).
Odpowiedz@Cyraneczka Pardon, dałam komentarz dwa razy myśląc, że sie nie dodał (przegladarka Free Adblocker Browser czasami tak robi)
Odpowiedz@Cyraneczka: załapaliśmy za pierwszym razem...
Odpowiedz@babubabu89: moja wina, nie sprawdzilam na szybko jak sie pisze. Musze dodac, ze nie wygladaja jak male normalne nadmorskie mewy. Sa bardzo duze - niektore wielkosci indyka, i dosc agresywne.
OdpowiedzNo jasne, a te zabite przez niego dla zabawy zwierzęta nikogo nie obchodzą......... Zgadzam się, ktoś tu jest durny
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2021 o 16:29
zakuty łeb nie wie że jest zakutym łbem. Mam nadzieje że sie wezmą za was kiedyś
OdpowiedzCzyli kolejny, dla którego fakt, że zwierzęta hodowane przez ludzi wybijają gatunki pod ochroną, to durny temat, który nikogo nie powinien interesować.
Odpowiedz@Grav: A może jakiś konkret? Bo mnie, na przykład, bardzo interesuje, gdzie domowe koty unicestwiły jakiś konkretny, chroniony gatunek zwierzęcia? I kto to udowodnił?
Odpowiedz@Armagedon Nowa Zelandia i Australia, gdzie zanotowano spadek endemicznych gatunków i zarejestrowano jego wybijanie przez koty? https://www.google.com/amp/s/wiadomosci.wp.pl/nowa-zelandia-absolutny-zakaz-posiadania-kotow-w-domu-to-urodzeni-zabojcy-taka-ich-natura-6289917636528257a%3famp=1
Odpowiedz@Armagedon: A czy ja napisałem, że koty unicestwiły (czas przeszły) jakiś gatunek, że mnie z tego wypytujesz? Praktycznie wszystkie ptaki, które mają swój sezon lęgowy w Polsce, są pod ochroną (włączając w to nawet sroki), więc jeśli czyiś prywatny kotek zabije takiego ptaka, to wybija gatunek pod ochroną (czas teraźniejszy).
OdpowiedzA ja poprę autorkę historii, bo to jakby napisała ją moja koleżanka z pracy. Identyczna historia. Kotka wzięta ze schroniska, zadbana, głaskana, wykarmiona, sikała bez przerwy na łóżka i kanapy. Weterynarz kazał zbadać mocz i stwierdził, że zwierzak zdrowy. Sposoby z Internetu (odstraszacze, feromony) nie pomogły, na behawiorystę nie było koleżanki w tym ciężkim okresie stać. Codzienne pranie kołder i kanapy lub nakrywanie wszystkiego folią, pralka zepsuta od ciągłego prania tego wszystkiego... W końcu w koleżance coś pękło i zawiozła kotkę na wieś do swoich rodziców. Mówi, że trzeba było widzieć reakcję kici na trawę i wolność. Natychmiast skończyło się sikanie, po krótkim czasie kot jak nie ten: szczęśliwy, lśniąca sierść, zakochany w nowych właścicielach. W skrócie: jeżeli kot od małego nie był przyzwyczajony do życia w mieszkaniu, to zrobienie z niego kanapowca może nie być możliwe. Gdyby został w mieszkaniu, dalej by się męczył.
Odpowiedz@magnetia: Miej dostęp do internetu. Zamiast szukać darmowych porad behawiorystów choćby na YT, nabieraj się na marketingowe bzdury typu feromony.
Odpowiedz@magnetia: No,ale nie przekonasz tym miłosników kotów jakich tu mnóstwo.
Odpowiedz@Hatsumimi: internet ma to do siebie, że żeby znaleźć cokolwiek wartościowego, trzeba się przekopać przez masę syfu, który na dodatek nie ma na sobie etykietki "syf". Żeby to było takie proste: poszukaj w internecie, znajdziesz bez problemu fachową wiedzę na temat, w którym nie siedzisz i nie wiesz, gdzie szukać. Powodzenia w szukaniu, kiedy masz na głowie pracę, dom, problemowe dziecko i rozwód z mężem alkoholikiem. Zaraz zlecą się ci, co powiedzą: to było nie brać kota, tyle że pewnych rzeczy nie przewidzisz z wyprzedzeniem na 10 lat naprzód.
Odpowiedz@magnetia: jest to strasznie debilne tłumaczenie, bo biorąc zwierzaka ze schroniska podpisujesz umowę, a często też przechodzić wywiad środowiskowy, instruktarz itp, a schroniska dostarczają same z siebie tony informacji poza tym. Wystarczy zapytać u źródła. Nie wszystko przewidzisz na 10 lat do przodu, ale po to właśnie szkolisz zwierzaka. Bo takie tłumaczenie "po co mam przyzwyczajać do jazdy komunikacją miejską, skoro mam samochód". A potem samochodów w serwisie i zwierzak ma pełną panikę po wizycie w autobusie. I nie ważne czy to pies czy kot w koszyku.
Odpowiedz@magnetia: Lepiej marnować czas na „codzienne pranie kołder i kanapy lub nakrywanie wszystkiego folią” niż spędzić max godzinę z Google? (tym bardziej, że wie, czego konkretnie szuka) Chociaż przypadek z góry wygląda na przegrany, bo na pracę nad kotem też by nie miała w takim wypadku czasu.
Odpowiedz@Hatsumimi: Ech, może jestem już stara, ale to naprawdę nie jest tak, że z internetu można nauczyć się wszystkiego. Po co nam w takim razie lekarze, prawnicy, weterynarze, skoro jest internet? Weźcie pod uwagę poziom trudności. Za pomocą Google to można wyleczyć przeziębienie, stłuczenie kolana, ale jak masz raka, to idziesz do lekarza. Sama oglądałam filmiki behawiorystów, tylko tych od psów, i tam owszem, można się nauczyć, jak wytresować psa, żeby szedł przy nodze, siadał, jak się z nim bawić, coś o żywieniu. Ale żaden behawiorysta z YT nie zdiagnozuje ci zwierzaka i nie poda w 20-minutowym filmilu, jak pomóc zwierzęciu, które naprawdę ma problem. Ciekawa jestem, jakie to są cudowne sposoby na kota, który stresuje się zamkniętą przestrzenią i sika, bo jest nieszczęśliwy w zamknięciu.
Odpowiedz@magnetia: Ale skąd wiesz, że ten stres jest wywołany akurat zamknięciem? W innych komentarzach podałam już kilka (baaardzo częstych i baaardzo typowych) przyczyn niepożądanego zachowania i pracę nad kotem należałoby zacząć właśnie od ich zlikwidowania. Koleżanka nawet nie próbowała, a już z góry zakładasz, że to nie ma sensu, bo „nowotworu nie da się wyleczyć radami z internetu”? Z takim podejściem to nie miałoby sensu szukanie jakichkolwiek porad w sieci.
Odpowiedz"nie znając nic oprócz dywanu i twardej podłogi" - no i mamy potencjalnego winowajcę. Koty widzą świat w pionie i jeśli nie zapewni im się odpowiednich miejsc do wspinaczki i obserwowania przestrzeni życiowej z góry, większości będzie odwalać. Posiadanie zabawek też o niczym nie świadczy. Jeśli kot nie ma się z kim bawić, to najdroższe zabawki i drapaki nie pomogą. Obsikiwanie to z kolei znaczenie terenu. Mógł się nie czuć pewnie w mieszkaniu (m. in. zdarza się to na wskutek osamotnienia) i starał się podbudować swoją pozycję. Przy zdrowej relacji kota z właścicielem takie rzeczy się praktycznie nie zdarzają, chyba że inne czynniki zewnętrzne stresują kociaka. Ale ignorant i tak powie, że nie da się oswoić kota do mieszkania, bo g... wie o kocich potrzebach.
Odpowiedz@Hatsumimi: Albo "na skutek", albo "wskutek".
Odpowiedz@Armagedon: Dzięki.
OdpowiedzKocham koty, mam trzy. Oczywiście niewychodzące. Kot w przyrodzie to nie jest naturalny element, to szkodnik. Polecam lekturę artykułów na temat milionów (tak!) ptaków zabijanych co roku w Polsce przez puszczone samopas koty.
Odpowiedz@Bubu2016: w tak małym kraju jak Polska to są nawet setki milionów. Szokujące, ale prawdziwe. https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C32614%2Cnaukowcy-co-roku-koty-zabijaja-w-polsce-miliony-ssakow-i-ptakow.html
OdpowiedzJa miałam kota w pokoju 16m^2 i nic nie niszczyla oraz sikala tylko do kuwety, mimo że pierwszy miesiąc-dwa życia spędziła w stodole/na dworze. Po prostu się kotem interesowałam, bawiłam z nią nawet jeśli nie miałam ochoty, a warto dodać do tego, że kot był mi podarowany mimo mojego sprzeciwu (dostałam ją przed maturami, a na studia wyjeżdżałam, stąd sprzeciw). Kicia została z darczyncami (do akademika przecież kota wziąć nie można) i cóż... Już pierwszego dnia gdy wyjechałam została wywalona na dwór, bo "rozrabiała" (po prostu chciała się bawić). Usłyszałam od właścicieli, że jej się nie da w domu utrzymać, że świruje i miauczy. Jakoś jak zostałam z nią sama na tydzień to nic takiego się nie działo, ba przez ten tydzień nawet nie chciała wychodzić na podwórko! Po prostu miała w domu zajęcie, bo tak, kot potrzebuje bodźców, ale spokojnie można je zapewnić w domu. Nawet na 16m^2, ale trzeba się wysilić i trzeba chcieć. Warto dodać, że kicia z kota niebojącego się ludzi i bardzo towarzystkiego (chociaż pieszczochą nie była) stała się trochę dzika i nawet założenie jej obroży przeciwpchelnej graniczy z cudem, bo boi się ludzi, którzy się do niej schylają. Nic dziwnego skoro właściciel ją wyrzucal w zaspy z śniegu "bo kot musi się na dworze wyszalec". Mam po prostu uczelnie na takich ludzi, bo nigdy nie chodzi o faktyczne dobro zwierzaka, zawsze o wygodę właściciela. Nikt, komu zależy na dobru kota nie puszcza go samopas, tak samo jak nikt, komu zależy na dobru dziecka nie wypuści 3-4latka samopas na dwór.
Odpowiedz@Shi: chyba mi w takim razie nie zależy na moich dzieciach skoro puszczam samopas obie córki (5 i 3 lata) na ogrodzonym podwórku, z dala od ulic i sąsiadów).
Odpowiedz@majkaf: jeśli ich nie obserwujesz cały czas z okna to tak. Nawet prawo reguluje, że dzieciak do lat 8 nie może przebywać bez opieki, nie bez powodu. Poza tym, kota nie upilnujesz by nie przeskoczył przez płot, a dziecku trochę trudniej...
OdpowiedzGeneralnie słabe ze względu na zakończenie, bowiem koty nie polują na szczury. Polują na małe gryzonie i ptaki. Stanowią zagrożenie dla przyrody przyczyniając się do wymierania gatunków. To są wnioski z badania przeprowadzonego kilka lat temu w Polsce.
Odpowiedz@Puszczyk: Największym zagrożeniem dla przyrody jest sam człowiek. Przez niego wymarło już, lub wymiera, bardzo wiele gatunków różnych stworzeń. A koty, owszem, poluj na szczury. Na "moich oczach" piwniczny kot zagryzł piwnicznego szczura w okolicy piwnicznego okienka, późnym wieczorem, a właściwie w nocy, gdy wyszłam zajarać na ganek przed klatką.
OdpowiedzEDIT: Taki zagrożony gatunek, który mi przyszedł do głowy, to pszczoły. Bez których, podobno, świat, a zatem i człowiek, nie mógłby istnieć. Coś mi się zdaje, że koty nie polują na pszczoły?
Odpowiedz@Puszczyk: Są gatunki endemicznych ptaków całkowicie wytępione przez jednego kota
Odpowiedz@Armagedon: koty polują na pszczoły, ale najwyżej raz, góra dwa razy w swoim kocim życiu , potem jakoś tak dziwnie szybko uczą się że to co ma żółtoczarne paski, to na to się nie poluje ;-ppP zatem 1-2 pszczoły, na średnio 10 lat żyjącego kota, to nie jest problem dla pszczelego gatunku. A sprawa pszczół i ich potencjalnego wyginięcia , to kwestia bardziej skomplikowana i lobbowań. Ma tez swoje prawdy i półprawdy i nieprawdy. mianowicie pszczoła miodna to gatunek synantropijny, dodatkowo mocno wyselekcjonowany, podatny na choroby degeneracje, zatem i wyginięcie. to akurat prawda. jednak nie będzie to katastrofa, bo sa setki gatunków pszczół i os i podobnych które mogą zastąpić zwykłe pszczoły. potrzeba będzie jednak kilkuset lat aby je "udomowić". To kiedy inne gatunki osiągną wydajność i w jakim stopniu, to problem, zatem ekonomia i rolnictwo oberwą. to też prawda. To że media straszą, a naukowcy wyciągają łapę po granty badawcze żeby "ratować pszczoły", to też fakt.A ile przy tym wrzeszczą i kłamią, to już można tylko zgadywać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 listopada 2022 o 16:06
Mam dwa koty, oba z jednego miotu. Wcześniej hasały sobie po wsi, nim zostały złapane. Zdarzyło im się może trzy razy siknąć gdzie nie trzeba. Głównie jednemu. Powód znalazłam szybko, sikał na mokre ubrania/ręczniki, przynajmniej nauczył mnie by nie zostawiać ręczników XD. Żaden z kotów nie myśli nawet o wychodzeniu z domu. Koty polują na mniejsze zwierzęta i zabijają je. Trzeba sobie uświadomić jedną rzecz - KOTY TO NIE SĄ RODZIME ZWIERZĘTA W POLSCE (EUROPIE). Jest to gatunek inwazyjny. Kto ma to w dupie niech obczai sobie króliki czy świnie Pani córka powinna skontaktować się z behawiorystą, a nie oddawać kota.
OdpowiedzKoty polują na wszystko co się rusza. Jednak z moich obserwacji wynika że ptaki to ułamek udanych polowań. Głównie myszy, nornice, rzadziej krety. I to dobrze, bo to są szkodniki. Natomiast szczury są na moim terenie rzadkością, ale trafiły się parę razy, a wiem to stąd że któryś z kotów przytargał takiego pod drzwi. Kilka razy się zdarzyło. Zagryziony i dalej nie ruszony. Chociaż może to pies? A ptaki? Dawno nie było. One mają też swój rozum przecież i jak widzą kota to na ziemię nie siądą.
OdpowiedzJeszcze jedno. Mieszkam na skraju "zagłębia sadowniczego". Pełno tu mniejszych lub większych sadów owocowych. A sadownicy nie lubią ptaków, wiadomo te z lubością obżerają się owocami, czereśnie to ich ulubione danie. Dlatego powszechne jest stosowanie armatek hukowych, odstraszaczy wyjących przeraźliwie i innych równie mało skutecznych metod. To obrońcom ptaszków nie przeszkadza? Przecież płoszone ptaki nie mogą się pożywić, założyć gniazd itd. A czereśni każdy by pojadł, nie?
Odpowiedz@tatapsychopata tylko odstraszanie to nie zabijanie. Nie rozumiesz tej różnicy? Jak sadownik odstrasza zwierzę przed założeniem gniazda(!) to niby jaką szkodę według Ciebie poczynia? Ptak odleci i założy gniazdo w innym miejscu, możliwe, że w pobliżu sadu ( w końcu tam jest sporo pożywienia). A kot? Zaatakuje i pozbawi życia. Dodam też, że strzelanie do ptaków (z chęcią pozbawienia ich życia, a nie odstraszenia) spotyka się takim samym sprzeciwem jak wypuszczanie kotów samopas. I jeszcze jedno. Wypuszczanie kota to nie tylko powodowanie śmierci innych zwierząt ale także możliwość wyrządzenia szkody samemu kotu. Kot może zarazić się różnymi chorobami, złapać pasożyty, mieć wypadek z autem, zostać zaatakowanym przez inne zwierzę itp. Więc jeśli komuś zależy na swoim pupilu to nie naraża go na niebezpieczeństwo. P.S a z moich obserwacji wynika, że koty przede wszystkim atakują ptaki. Z racji warunków ptaki często robią gniazda na naszym podwórku. Nie widziała kota co atakował kreta czy jeża za to musiałam dosłownie chronić gniazda bo wszystkie koty z okolicy próbowały je złapać (na szczęście utrudniliśmy dostęp do gniazd). Więc przepraszam ale argument "z moich obserwacji" jest nic nie warty wobec prowadzonych statystyk. Ja widziałam koty polujące na ptaki, a Ty nie. I nie zarzucam Ci kłamstwa tylko uświadamiam, że widzimy jedynie mały fragment rzeczywistości wokół siebie.
Odpowiedz@metalurgia: A ty widziałeś i słyszałeś taką armatkę hukową? Nie z bliska, bo bębenki w uszach to cenna rzecz, ale przynajmniej z daleka? Wiesz jakie to ma pier... jakie to głośne? Ptaki będące w pobliżu padają. Wszystkie.
Odpowiedz@metalurgia: armata nie strzela cały sezon, tylko jest włączana w okresie od dojrzewania owoców do ich zbioru. Ptaki nie szkodzą kwiatom ani pustym gałęziom. Zatem nakładając się na okresy wicia gniazd, taka armata też wypłasza ptaki z już zbudowanych gniazd i doprowadza do ich porzucenia, bądź płoszy ptaki na tyle że nie są w stanie efektywnie wykarmić potomstwa. Równie szkodliwa działalność. A koty owszem polują, ale przez 99% czasu tylko odstraszają, swoja obecnością. Z reszta podobnie działają na myszy i szczury, nie tyle je zabijają, co nie pozwalają się przemieszczać i swobodnie żerować, przez co myszy nie mają dość pokarmu, mnożą się mniej, migrują na inny teren. A jak pozbawi się koty swobody, to udostępni się tę swobodę gryzoniom. A co do szkodliwości kotów, to ptaki muszą mieć zagrożenie, a kot i tak nie jest największym z nich, zawleczone szopy czy rodzime kuny są bardziej skuteczne. ptaki muszą też mieć presje drapieżników, bo inaczej się degenerują i zakładają gniazda w coraz bardziej niebezpiecznych miejscach. Na wyspach gdzie nie ma drapieżników są gatunki ptaków co zakładają gniazda po prostu na ziemi, do tego stopnia się zdegenerowały. Zatem nie ma co wyrzucać akurat kotom, jakiegoś demonicznego wpływu na ekosystem. a tak już lekko przeginając w drugą stronę, to ludzkie siedziby to nie jest zielony raj i eko przystań dla ptaszków. Nie powinno być ich wcale za dużo bo po prostu zajmą każdy parapet, każdy daszek każdą rynnę i zasrają wszystko, plus przyniosą pasożyty. Plus najbardziej paradoksalnie będzie to, że wszelkie mniejsze ptaki zostaną wyparte przez te duże i silnie, czyli głównie gołębie.
OdpowiedzJa dodam coś od siebie. Mój starszy już kocur w latach swojej młodości też miał fazę na sikanie po mieszkaniu. Był już wykastrowany. Problemem okazała się kuweta, która była za rzadko czyszczona. Co ciekawe kot głównie sikał na łóżko mojej mamy, która to właśnie wymieniała mu kuwetę. No i tak wytresował sobie ulubioną właścicielkę, że teraz czyści mu kuwetę prawie codziennie - problem rozwiązał się jak ręką odjął. :)
Odpowiedz@pixdrzwi: a to kuwety nie czyści się i tak codziennie? co za problem raz na dzień przegrzebać łopatką?
OdpowiedzJako osoba, która pomaga w fundacji, prowadzi dom tymczasowy, przyjmuje bezpańskie, porzucone kocięta - ja się cieszę, że ten durny temat jest tak mocno zminusowany!!! Twoja córka musi mieć jakieś poważne problemy, skoro nie potrafi ogarnąć jednego kota. Ja mam obecnie w domu 15 (słownie: piętnaście) i każdy z nich, mimo, że spora część była przedtem kotami wychodzącymi, sika tam gdzie trzeba i nic nie niszczy. BEHAWIORYSTA, moja droga - tak się nazywa specjalista, który wam pomoże. Ale jeśli wolisz ignorować problem - jesteś nikim więcej jak kolejnym wieśniakiem, który znęca się nad zwierzętami. I niekoniecznie mam na myśli jedynie kota.
Odpowiedz