Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O historii zbieractwa w mojej rodzinie słów kilka. Kiedyś już opisywałem tutaj…

O historii zbieractwa w mojej rodzinie słów kilka.

Kiedyś już opisywałem tutaj zbieractwo cyfrowe mojego ojca, a ostatnimi czasy uprzątniecie resztek dziadkowego złomu po 2.5 roku natchnęło mnie do napisania o tej piekielności.

Wszystko zaczęło się od mojego dziadka, który przejął to albo po bracie albo po swoim ojcu. Cóż, u jego brata na Pomorzu na podwórku leżą dosłownie hałdy złomu po których można by wejść na 1-sze piętro budynku- zbierany przez dekady każdy jeden pogięty kawałek złomu, sprężyny, blachy czy nawet stare karoserie od UAZ-ów.

Dziadek miał podobną manię. Zbierał co się tylko dało, bo każda rzecz to jest skarb. Starczy powiedzieć że samego złomu ze 3-4 tony poszły przez te 2.5 roku, odkąd mogliśmy zacząć go wyrzucać ze względu na to, że dziadkowi zaczynało się zwapnienie mózgu po nieudanej operacji (Cała operacja i jak do tego doszło to temat na osobną piekielność) więc nie protestował i nie kojarzył.

Zanim ktoś zacznie twierdzić, że jesteśmy istnym ścierwem i wykorzystaliśmy chorobę dziadka żeby wywalić jego rzeczy, niech najpierw przeczyta całą historię i zrozumie że było to konieczne. Wszystkie budynki gospodarcze, garaż i podwórko były zawalone rupieciami, tak że nie dało się nic znaleźć a czasem nawet przejść. Pudło ze starymi pordzewiałymi podkowami? (dziadek nigdy konia nie miał) "Zostaw! Mi to jest potrzebne i już!"

Pewnego dnia gdy wywoziliśmy z dziadkiem stare kaloryfery po remoncie- które początkowo też chciał trzymać- wrzuciłem owe podkowy do metalowych puszek które też wieźliśmy. Przez lata aż do śmierci nigdy nawet nie zauważył że tych podków już nie ma. Co dalej? Pogryzione przez korniki deski ze starej podłogi? "Żadne na opał, zbiję sobie kiedyś korytko dla świń. Że nie mam świń ani nie zamierzam mieć? Ale se zbiję!" 150 litrów zużytego oleju? "Do czegoś użyję!" Całe wiadra pordzewiałych, starych prostowanych gwoździ? "Dobra rzecz, zostaw!"

Każdy jeden śmieć był znoszony i trzymany czasem tak długo, że przez lata zapadał się pod ziemię jak niektóre blachy czy uszczelki leżące na dworze oraz tony gruzu który leżał "Bo może się kiedyś coś podsypie". Na wyliczanie wszystkiego potrzeba by chyba referatu więc pokrótce powiem że oprócz zwykłego, nie nadającego się do niczego złomu znajdywaliśmy takie skarby jak stare szklane "grzybki" od latarń, klapki od wentylacji spod podłogi, pogięte i zardzewiałe zawiasy od wersalek, stare puszki po olejach, probówki, silniki od pierun wie czego, jakieś chemikalia, połamane ramki i lustra, niezidentyfikowane szkło, rozpadające się folie i kawałki drewna.

Przy czym, cytując Todda Wainio z "World War Z" : "Zgromadzone były całe tony zupełnie nieprzydatnego śmiecia i ani jednej rzeczy naprawdę potrzebnej", bo jak trzeba było np. znaleźć kluczyk do szlifierki czy łatę do dętki to się okazało że akurat tego nie ma i trzeba kupić, ale za to jest stara skrzynka na gołębie a w niej butelka ze zbryloną farbą. Szczytem absurdu było chyba znalezienie przez nas 30 letniej używanej deski klozetowej. Jak się okazało, gdy mój wujek mieszkający również po sąsiedzku robił remont łazienki, dziadek poszedł do niego żeby ten dał mu tą starą deskę od kibla "Bo mi się przyda kiedyś może".

No i niestety zbieractwo przejął po nim mój ojciec. W 2019 opisywałem jego zbieractwo cyfrowe. Łudziłem się, że przynajmniej budynków nie zaśmieca fizycznymi śmieciami. Oj, skala tego, jak się myliłem ujawniła się dopiero gdy zaczęliśmy na koniec sprzątać garaż i budynek do niego przylegający. Jak się okazało mój ojciec- częściowo jawnie, w większości potajemnie- również chomikował co się dało, i wynosił to do mnie bo w jego garażu skończyło się miejsce na barachło (Gwoli wyjaśnienia: Ojciec rozwalił rodzinę, po rozwodzie używa wspólnego domu jak hotelu, płaci niepełne alimenty na mojego brata i trochę dokłada się do śmieci.

Historię o tym zapewne tez kiedyś opiszę. Natomiast babcia przepisała mi swój dom po sąsiedzku, i na razie ona tam sobie dożywotnio żyję a ja w naszym wspólnym starym), więc również latami wynosił różne elektrośmieci, stary styropian, wałki, baniaki, siatki, wiadra, połamane sprzęty komputerowe czy jakieś AGD i zwyczajne śmieci pokroju papierków i kartonów. Podobnie jak u dziadka, każdy sprzęt to jest skarb. Czy to stary okamieniony bojler, czy kołpaki wiszące na ścianach czy parędziesiąt pordzewiałych rurek albo tony przeterminowanych farb i innych sprejów.

W sadzie stała stara pordzewiała i rozpadająca się wędzarka, jak rok temu zapowiedziałem że będę ją wywalał na złom, to wpadł w istne oburzenie i specjalnie pierwszy raz od 6-ciu lat coś w niej uwędził bo "Patrz, przecież to się non stop używa i wędzi a Ty chcesz to wywalać!". Miesiąc temu, a więc po roku od rozmowy, uznałem że nie będę się z tym pierdzielił i trzymał rozpadającej się, szpecącej i utrudniającej koszenie kupy złomu w której dzikie psy robią sobie budę i po prostu nic mu nie mówiąc rozebrałem ją.

Zastanawiam się tylko, kiedy będzie się dało uprzątnąć z sadu rozkręcony na części samochód który ojciec trzyma w nim już kilka lat. Ostatnio znalazł sobie również kolejne hobby- kupowanie sprzętów za grosze z bibelotów. Kupuje wszystko, głośniki, adaptery, frytkownice (No, jedyny sprzęt który się przydaje ale czemu 3 sztuki?), chlebaki, mnóstwo sprzętów niezidentyfikowanych. Kupił tez sobie np. mały telewizorek i antenę po czym zbił chałupniczą półkę i przymocował ją w kuchni "Bo mu się nie chce chodzić non stop do pokoju oglądać TV jak on jest w kuchni". No tak, bo z kuchni do pokoju jest około 2 metry. Półka tylko zawadza bo jest prawie w przejściu i zbiera brud.

Do półki dokupił też sobie elektryczny nóż do chleba, bo twierdzi że go koniecznie potrzebuje. Cóż, powiecie "No, ale u siebie w pokoju czy garażu niech sobie je trzyma". No właśnie tu problem. Już i tak powywalaliśmy dużo jego śmieci w moich budynkach gospodarczych, bo zabrać ich nie chciał a zawalały wszystko, a dodatkowo swój pokój i garaż ma tak zagracony, że musiałem babci powiedzieć aby kategorycznie zakazała mu przynosić czegokolwiek i nie wpuszczała go z niczym, bo zaczął jakieś stare mikrofalówki i inne sprzęty znosić do mnie bez mojej wiedzy i zgody.

Nawet jak pozwoliłem mu w moim garażu tymczasowo trzymać samochód, żeby go sobie naprawił, to zaczął znosić do niego kolejne rzeczy wszelakie więc trzeba było mu zapowiedzieć że albo zabiera śmieci albo wyrzucę je po prostu gdzieś na drogę albo do jego pokoju.

I tu dochodzimy do ostatniego problemu, czyli mojego młodszego brata. Pomimo że ojciec ani jego ani mnie nie utrzymywał, że zniszczył naszą rodzinę i jest kompletnym leniem, to dla brata nadal jest dużym autorytetem i ma na niego wpływ. No i pod wpływem ojca młody również zaczął jeździć na bibeloty, gromadzić wszelkie klawiatury, sprzęty pokroju starej elektronicznej maszyny do pisania na dyskietki itd. itp. Widać też że zaczyna być przeciwny wyrzucaniu czegokolwiek, i nawet starał się np. nas namawiać, żebyśmy nie wyrzucali jakiejś starej brudnej podstawy od rozwalonej szafy, bo to cenna pamiątka i może się przydać. Odciągamy go od takiej postawy jak możemy, ale obawiam się że może stać się podobnym zbieraczem jak dziadek czy ojciec.

Nie wiem w sumie, jaką dać puentę, lecz bo takiej ilości roboty i nerwów jakie miałem z tym zbieractwem i sprzątaniem po prostu sparafrazuję klasyka : "Jakby mnie na odległość ręki dopuścili do wszystkich nałogowych zbieraczy na świecie to bym wziął i zap******ił"

dom

by GrumpyMatt
Dodaj nowy komentarz
avatar Fahren
10 10

Ogień ogniem. Zrób zdjęcia tego, co i tak chcesz wywalić, ogłoś, że jak ktoś chce, to niech zabiera i podwórko sprzątnie się samo. Swoją drogą - jestem ciekaw, co to za stary samochód. Czyżby fiat 125p?

Odpowiedz
avatar GrumpyMatt
4 4

@Fahren: Cóż, złom już tak wywaliliśmy, gruz też ma ktoś zabierać. Jak wspomniałem również te złomy ojca poszły na wywiezienie bo sobie nie zabrał. Samochód to nowszy Chrysler. Ojciec kupił aż 2, które momentalnie się popsuły bo przecież trzeba jak najtaniej. O tym jego Januszowaniu aż chyba też napiszę, bo tyle razy ile on się przejechał na podejściu "Byle najtaniej" to nawet małpa by się nauczyła, a on swoje.

Odpowiedz
avatar illneverfallinlove
7 7

U mnie w okolicach jest taki jeden gościu który też tak zbierał i zbierał i zbierał robił jakieś szałasy przy garażu żeby te graty mu się mieściły nastawiał jakies auta które nie były na chodzie i do nich i w około nich walił gratów ile wlezie sąsiedzi go zgłaszali gmina sprzątnęła raz drugi trzeci ale samo sprzątanie nic nie dawało, za 4 razem sąsiedzi zgłosili go do UWAGA TVN to urzędnicy stwierdzili że co oni mogą co najwyżej sądownie nakazać mu sprzątnięcie syfu ale on na te pisma zero reakcji a do tego jeszcze agresywny, w końcu burmistrz się zawziął wysłał ekipę z ZGKiM i póki co nie widać żeby wrócił burdel chociaż na taką skalę na jaką to było wcześniej to gościowi ze 2-3 lata zejdzie jak mu wyje***i wszystko

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 9

@Anna Ostrowska: Masz rację. To syllogomania, inaczej właśnie zbieractwo, choroba uciążliwa głównie dla rodziny i najbliższego otoczenia. Raczej nieuleczalna. Do głowy mi tylko nie przyszło, że może być dziedziczna. No, ale skoro schizofrenia bywa dziedziczna - to to pewnie też. Autorze drogi. Wygoń ty swojego brata na jakąś psychoterapię już teraz, bo potem będzie za późno. Syllogomania ma - niestety - tendencję do nasilania się z wiekiem. Więc to co bierzesz za skutek "autorytetu i wpływu ojca" - jest już prawdopodobnie początkiem choroby.

Odpowiedz
avatar Nieswiadoma
4 4

@Armagedon to co autor opisał naprawdę brzmi jak choroba. Z drugiej strony mój dziadek za życia też zbierał części, stare gwoździe itd. Jak już w starej stodole zaczęło brakować miejsca jego dzieci wzięły się za porządki. Pominę wszystkie kłótnie, które przy tym się odbywały. Dziadek zbierał też elektronikę. Dopiero jego ukochany wnuczek mu musiał wytłumaczyć na czym dziś polega konsupcjonizm, że wymiana części często jest niemożliwa lub nie opłacalna ,że części nie są uniwersalne tak jak w sprzętach produkowanych 40lat wcześniej. skończyło się na tym że skarby zostały po ograniczone o 80%. Wnuczek zrobił za psychologa gdzie reszta rodziny na szybko w tym czasie wywiozła najgorsze skarby. Na koniec ciotki stwierdziły że kiedyś tak się wszytko trzymało że może się przyda, bo w sklepie nic nie można było dostać.

Odpowiedz
avatar GrumpyMatt
6 6

@Nieswiadoma: U mnie niestety tak dobrze nie było. Właściwie nic nie można było wyrzucić, bo to dobra rzecz. Dziadek najwyraźniej albo miał tą chorobę dobrze posuniętą albo zaczął zapominać niektóre rzeczy. Wychodziły takie np kwiatki: -Wywalmy te paski żelaza, po co Ci one? -Żartujesz chyba! Przecież to jest potrzebne, to jest do napraw i łatania kojca dla królików! -Kojec sprzedałeś 10 lat temu... -No i co? Lub: (M)atka: Gdzie piła jest? (D)ziadek: Piły nie ma! (J)a: Tak, a czym Ci wczoraj przycinałem drzewo, bo Ci rzekomo zasłaniało widok na deski w plocie? D: Ale po co wam ta piła? J: Będziemy ciąć te deski ze stodółki D: ZWARIOWALIŚCIE? PRZECIEŻ TO JEST POTRZEBNE! M: Do czego Ci to jest potrzebne? D: Jeszcze się głupio pytasz! M: Tak, głupio się pytam, do czego Ci to potrzebne? D: A idź Ty! W końcu zaczęliśmy ciąć, pomimo że dziadek chciał zacząć wybierać jakieś stare dechy "Bo on coś z nich pozbija". Zostawiłem w końcu dosłownie kilka sztuk które faktycznie były dość nowe i w dobrej jakości, więc do czegoś by sie przydały. No ale dziadek znowu wyskakuje. D:Ale te podkłady kolejowe mi zostaw! J:A po co Ci one? D: Jak mi wujek przywiezie wiązkę drewna na opał na ścięcie to sobie na nich położę! J: Dziadziuś, jaki opał? Rok temu ponad wywaliłeś piec i założyłeś gazowe! No i cóż, przynajmniej Twój dziadek jakoś dał się przekonać, u mnie to było niemożliwe. A co do tego przycinania, też to swego czasu opiszę. W skrócie: Dziadek na emeryturze się nudził (ale znaleźć jakiekolwiek zajecie to nie, ja nie chcę, dajcie mi spokój). No to postanowił walczyć z nudą pracą, no bo pracę uwielbiał. Sęk w tym że uwielbiał ją w tym sensie, że mógłby na nią patrzeć cały dzień, więc co chwila zlecał mi jakieś najczęściej bezsensowne roboty żeby popatrzeć jak ktoś pracuje.

Odpowiedz
avatar Nieswiadoma
0 0

@GrumpyMatt to już hardcore na maxa. Moja mama dobiła do 60 i chyba jej się zaczyna udzielić dziadkowe zbieractwo. Mama miększa w dużym domu z bratem, ma strych, piwnicę i 3 pokoje puste. Zrobiłam porządki w kuchni i wywaliłam blendery, tarki itp których nie używam, pelno słuchawek do tel i kompa których nie używamy. zawiozłam do mamy i mówię, babcia chciała blender to jej daj a resztę zanieś do MOPSu, ktory jest po sąsiedzku jej pracy. Blender dała babci. Resztę schowała na strych bo może jej się przyda. Dopiero jak brat mi powiedział musiałam zrobić jej kazanie że to dla potrzebujących a ona nie potrzebuje. Mama na szczęście ma słaby charakter w porównaniu do mnie i brata więc tak długo jak żadne z nas nie będzie mieć tej przypadłości to wygrywamy. Tutaj jest ważne kto się bardziej uprze ten wygrywa. I zakaz fochow ;)

Odpowiedz
avatar TheDoctor
1 1

@Armagedon: te "przydasie" to faktycznie mega, mega problem. Wiem, bo sam to mam. Od lat "po trochu" walczę, ustalam sobie zasady typu "Jak w ciągu 2 miesięcy tego nie rozbiorę na części - to leci" itp. a i tak syfu wciąż od cholery... Trochę też problem, bo jak mam połowę tego wynieść, jak do najbliższego złomiarza mam kilka kilometrów, nie jestem zmotoryzowany, a w komunalne nie wolno. Pod osłoną nocy trochę wstyd, plus - zamontowali nam lampę, właśnie przeciw takim miśkom co o 3 nad ranem dymali z gratami typu fotele czy stary boiler... Jedyne co dobre to to, że zasadniczo obciąłem sobie "okazje" i opcje do znoszenia syfu. Nie noszę już pieniędzy w portfelu, bo na takim bazarze nikt raczej czytnika kart nie ma, a 'luźne' płyną jak woda... Nie bywam już na demobilach, targach, u różnego rodzaju złomiarzy, a jak już jestem i coś biorę (... bo jak jestem, to oczywiście, że biorę), to muszę mieć przed sobą przynajmniej jedno praktyczne i natychmiastowe zastosowanie dla złomu (i ew. realny szacunek, że będę umiał naprawić jeśli spsuty) zanim wezmę. Po trochu, po trochu... walczę.

Odpowiedz
avatar marcelka
6 6

wziąć i zapier**** - o, gdyby to było takie proste... zbieractwo to straszna choroba, ale działa jak inne tego typu - kleptomania, bulimia itp. Taka osoba nawet jak w końcu wie, WIE, że robi źle, to przymus wewnętrzny robienia tego jest zbyt silny. sama uważałam, że z tym zbieractwem to przesada, jak czasem ktoś opowiadał... że to taki "trochę większy bałagan"... dopóki kilka lat temu przypadkiem nie trafiłam z koleżanką do domu pewnej starszej pani cierpiącej na zbieractwo. kto tego nie widział na własne oczy, temu trudno pojąć... dom był spory, a w każdym każdym (!) pokoju, kuchni, korytarzu stosy rzeczy. autentycznie, stosy pod sam sufit, i tylko takie wąskie ścieżki między nimi... niewyobrażlne.

Odpowiedz
avatar GrumpyMatt
8 8

@marcelka: Dobrym przykładem tego są Bracia Collyer. Mieli w mieszkaniu paredziesiąt ton śmieci, jakieś pułapki porozstawiane a pomiędzy pomieszczeniami były tunele w tych śmieciach. Zginęli obaj, gdy jeden został przygnieciony przez śmieci podczas czołgania się przez tunel a drugi zmarł z pragnienia i głodu, bo był sparaliżowany.

Odpowiedz
avatar glan
3 3

Niestety też tego doświadczyłem, moi rodzice i dziadkowie (ś.p.) to nałogowi zbieracze. Mi też groziło ale na szczęście będąc u paru znajomych w domach pozazdrościłem im, że mają przestrzeń gdzie można się swobodnie obrócić i sam zacząłem wywalać rzeczy z mojego życia. W domu mojej mamy już powoli robią się wąskie ścieżki, zamawia tylko kolejne szafki z Ikei na przedmioty, które się nie mieszczą ale nie wyrzuci niczego, nawet kartonu owej szafce z Ikei nie można wyrzucić bo "może się przyda" i "nie lubię wyrzucać rzeczy". Co robić? Ktoś ma pomysły?

Odpowiedz
avatar GrumpyMatt
2 2

@glan: Jednym ze sposobów jest wywalanie po kryjomu takich rzeczy samemu, tak jak ja zrobiłem z tymi podkowami dziadka. Najczęściej tacy chorzy ludzie brak tych "Bardzo przydatnych sprzętów" zauważają dopiero po kilku latach. Można też ew posprzątać na próbę pokój i pokazać jak można mieć przestrzeń. Ostatecznym ale nienajlepszym rozwiązaniem może być wynajęcie garażu na graty niczym Mackey z South Parku.

Odpowiedz
Udostępnij