Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Teściowa chciała kupić laptoka (pisownia oryginalna z wymowy onej). Ja - nauczony…

Teściowa chciała kupić laptoka (pisownia oryginalna z wymowy onej).
Ja - nauczony doświadczeniem, że jak zacznę jej w tym pomagać to końca nie będzie widać - nie oponuję bezpośrednio. Zadaję tylko niewinne pytanka:
- Po co?
- Bo chcę, bo sąsiadka ma i zadowolona.
- A w czym tkwi różnica pomiędzy nowym laptokiem, a sprawnym komputerem, który mamunia posiada?
- A bo będzie mogła używać wszędzie, a nie tylko przy biurku.
- A po co wszędzie skoro i tak używa go tylko od wielkiego dzwonu?
- A bo tak!
Logika poległa, odparłem, że się na tym nie znam, zarobiony jestem - niech pyta wnuka, mojego 17 letniego syna.

Synek również przerabiał takie sytuacje z kochaną babcią i wykpił się przygotowaniem do egzaminów.

Na to przyjechał szwagier. Kochane chłopisko, które bardzo dobrze zna się na sprzęcie komputerowym. Nie zdążyłem go uprzedzić i nieostrożnie zgodził się jechać do marketu z teściową w charakterze doradcy.

Wrócili po godzinie. Teściowa rozpromieniona, a szwagier taki trochę zniesmaczony. Zapytałem go o przebieg akcji. Otóż po wejściu do sklepu błyskawicznie nawinął się doradca handlowy i wbrew zdecydowanej opinii szwagra wcisnął teściowej drogie byle co. Tak wyglądała jego fachowa pomoc - zbagatelizowany na całego.
Co nie zmienia faktu, że w mniemaniu teściowej skoro "kupiliśmy" to teraz drogi zięciu podłącz mi tu wszystko i pokaż jak to obsługiwać.
Ciężko było. Oj, bardzo opornie szło to tłumaczenie. Ze dwie godziny z hakiem.

W końcu szwagier się zawinął do domu. Wieczorem teściowa odpala laptoka i coś jej nie gra. Przychodzi do mnie po pomoc. Ja z milutkim uśmiechem przypominam swoje słowa z dzisiejszego poranka: mówiłem przecież mamusi, że na laptokach to ja się w ogóle nie wyznaję. A na systemie Win 10 to już w szczególności. To taka nowość jest i taka droga, że mnie na to nie stać. Sorry, nie znam się, zarobiony jestem...

by kerownik
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
22 22

Często mam wrażenie, że "doradcy" w tych sklepach chyba są dobierani na podstawie tego, czy potrafią wyczuć, kto jest naiwny i da sobie wcisnąć drogi sprzęt nawet, jeśli jest gówniany.

Odpowiedz
avatar Wolontariusz
9 9

@Ohboy: W sumie nawet nie ich wina, kierownictwo wymusza na nich wciskanie tego co aktualnie jest w targecie firmy. No i w sumie jak mają dobierać skoro ten sam człowiek ma sprzedawać telewizory, komputery, sprzęt audio i lodówki XD

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 6

@Wolontariusz: Świadomie decydują się na taką pracę, więc to jednak jest również ich wina. Poza tym, zawsze mogą sprzedać coś drogiego i dobrego, a nie drogie gówno. No i nie wiem, jak w innych sklepach tego typu, ale np. u nas w media expert działy mają swoich pracowników, więc nie jest tak, że jedna osoba zajmuje się laptopami i kuchenkami ;)

Odpowiedz
avatar Wolontariusz
4 4

@Ohboy: Rynek pracy to nie jest raj, masa ludzi przyjmuje taką pracę z pocałowaniem ręki.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 2

@Ohboy Świadomie decydują się na taką pracę, gdy mają tyyyyle alternatyw, heh. Przecież aktualnie nawet McDonald's nie rekrutuje, przynajmniej w mojej okolicy.

Odpowiedz
avatar weron
0 0

@bloodcarver: tam też każą namawiać na frytki :D

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
5 29

Doradca faktycznie piekielny, ale z Ciebie też się tu lekka bucera wylewa :P

Odpowiedz
avatar Grav
5 21

@Hatsumimi: To nie bucera, tylko doświadczenie. Ja go w pełni rozumiem.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
9 17

@Hatsumimi A niby dlaczego? Zna teściową i wie, że nie posłucha fachowej opinii tylko da sobie wcisnąć coś, co jej zaproponuje ktoś z dobrą gadką. Miałem kogoś takiego w rodzinie. Jak jakiś przedstawiciel handlowy nie dał rady mu nic sprzedać, to powinien zmienić robotę, bo do tej się nie nadaje. Naprawdę drugiego takiego jelenia i naiwniaka ze świecą szukać. Ale jak ktoś próbował rzeczowo i z dobrego serca mu wytłumaczyć, co i jak, to jak grochem o ścianę. Także każdy się poddał, bo po co na próżno strzępić sobie język.

Odpowiedz
avatar weron
14 14

@pasjonatpl: jakbym czytała o swojej mamie prawie... Zachciało jej się laptopa, powiedziałam, że rozejrzę się w UK, bo nawet z kosztami superubezpieczonej wysyłki wyjdzie taniej niż w Polsce. Trzy dni przekopywałam sklepy, porównywałam, konsultowałam się z mamą. W końcu, bez powiadomienia mnie, poszła do, bodaj MediaExpert i kupiła laptopa, a do tego windowsa, bo facet powiedział, że komputer go nie ma. Może się nie znam, ale komputery w sieciówkach to zwykle są już gotowe 'do jazdy', tylko podłączyć do prądu, odpalić, wpisać hasło do wi-fi i gotowe. Podejrzewam, że zobaczył, że mama niezbyt się zna i wcisnął jej niepotrzebnego windowsa za pięć stówek. A tak jeszcze go mama potem wychwalała, że ten pan tak się super zna. Co w tym najbardziej śmieszno-smutne to fakt, że jest to syn jej koleżanki z pracy, którego moja mama zna od gówniaka, bo to jakaś nasza baaaaardzo daleka rodzina.

Odpowiedz
avatar Etincelle
11 11

@weron: nie wiem, jak teraz, ale parę lat temu na pewno w sieciówkach były również laptopy bez systemu. Inna rzecz, że równie prawdopodobne jest to, co napisałeś. Kolega pracował bodajże w Media Expert. Mieli wręcz nakaz proponowania np. "przygotowania sprzętu do działania", co polegało na tym, że szli na zaplecze ze sprzętem, rozpakowywali go, pakowali z powrotem i tyle. ;)

Odpowiedz
avatar weron
1 3

@Etincelle: przeszukałam wiadomości, laptop mamy był kupiony w lutym 2017, więc nie wiem, czy łapie się na te parę lat, o których wspomniałaś. Jednakże wątpię, żeby DOBRY doradca widząc kogoś, kto na kompie umie odpalić chrome i przenieść coś z kompa na pendrive, sprzedawałby sprzęt, przy którym trzeba usiąść i go instalować od zera. Nawet ja bym się chyba bała sama sobie windowsa instalować, a na kompach się dość dobrze znam od strony użytkownika. btw, jestem dziewczyną :)

Odpowiedz
avatar Etincelle
3 3

@weron: Ups, przepraszam! :D Pewnie masz rację. A może sprzedawca się starał, ale mama słuchała go tak, jak Ciebie? To chociaż system polecił... :P

Odpowiedz
avatar weron
3 3

@Etincelle: nie, raczej poleciał na łatwy hajs, jak wspominałam, jest synem jej koleżanki z pracy (całkiem możliwe, że był nawet za dzieciaka jej uczniem), więc mamy zdolności komputerowe znał zapewne, więc mógł zachować się jak człowiek i odpuścić te parę zeta prowizji, które mógł zresztą nadrobić wciśnięciem myszki (moja mama nie lubi touchpadów) czy jakiejś torby na laptopa i wyszłoby na to samo, a mama by przynajmniej z tego skorzystała, a tak to jeszcze komuś pewnie płaciła za zainstalowanie windowsa. Zresztą parę lat temu mama strasznie zachwalała swojego informatyka, bo on jej komputer tak cudownie przeczyścił i namawiała, żebym oddała mu też swój. Okazało się, że jego przeczyszczenie kompa ograniczyło się do zainstalowania CCleanera, który np u mnie się zupełnie nie sprawdził i musiałam go odinstalować, bo nie czyścił nic, a zamulał mi komputer.

Odpowiedz
avatar violak
2 2

@Grav: Mam podobne doświadczenia z moim Ojcem: córa! pojedziesz ze mną bo chcę sobie ładne spodnie kupić. Ok. Lampka świeci.. materiał poliester, w kancik, rozmiar namioty 12 osobowego, ale najlepiej za złotówkę. No to pojechałam na taki jego ulubiony bazarek/ galerię.. Nie było opcji by wejść do innego sklepu niż ten co sobie ojciec upatrzył. Nie uczestniczyłam w wybieraniu, bo okazało się że i sprzedawca i mój tata wiedzą lepiej... Akcja: przymierzanie: te za ciasne (????), te też .... o te idealne -stwierdza tata, odsłania zasłonę robi trzy kroki i...leży jak długi, zaplątany w portki do których oprócz niego, weszłabym jeszcze ja ( ale! one były wg mojego taty idealne rozmiarowo!). Oprócz spodni na podłodze w okolicach kostek pałętają się takie jakieś "mocno przewiewne majtasy, z racji rozmiaru i ...dziur w newralgicznych miejscach OK. Do płacenia: córa, to zapłać, a ja się w swoje stare ubiorę. Szybka rozmowa szeptem ze sprzedawcą: pakunek zapakowany. Ale nie te "potykacze" a spodnie minimum 3 rozmiary mniejsze, czyli te, którymi rzucał po sklepiku. Kilka dni później: córa, dzięki, że ze mną pojechałaś, jeszcze nie miałem tak idealnie dobranych spodni :) ;)

Odpowiedz
avatar Trepcio
15 15

Pewnie bym nie dał plusa, bo jaka to piekielność. Ale taką sytuację już z 10 razy przerobiłem. Ktoś mnie pyta - bo ja w miarę techniczny - co ma kupić. Ja przebijam się przez setki specyfikacji - i znajduję "o, to". Potem idą do sklepu i wychodzą z całkiem czym innym. A na sprzedawcę się nie wkurzajcie - taka jego rola, żeby sprzedać to, na czym sklep najlepiej zarobi. Inaczej go wywalą.

Odpowiedz
avatar weron
5 7

@Trepcio: a jeszcze lepsi są tacy, co zmarnują Ci czas na konsultację, po nocy będą dzwonić z pytaniem, czy może jednak cośtam nie jest lepsze, wybiorą po swojemu i jak coś się dupnie, to pretensje będą do Ciebie, bo g*wno takie im doradziłeś/jak potrzebowali pomocy to nie pomogłeś i sami musieli wybrać. mam w pracy do czynienia z ludkami, którzy żeby tylko zaoszczędzić dychę za moją pomoc, próbują robić coś na własną rękę, najczęściej efekt jest taki jak przy gaszeniu pożaru benzyną. Zwykle końcowo ja mam trzy razy tyle roboty, kasuję podwójnie, a klient/ka musi czekać na zwrot pieniędzy (o ile się doczeka) albo płacić ponownie, a za poprzednią sprawę czekać na zwrot. Jeden mój klient usilnie chciał sam wymienić prawko (UK), niech się cieszy, że zadzwonił do mnie i pożalił się, że 32 funty musiał zapłacić. Mówię mu, że zmiana adresu jest darmowa, sprawdzam, czy coś się nie zmieniło, no i nie, nadal się nie płaci. Proszę, żeby podesłał mi email potwierdzający, szukam firmy, a tam jak byk na ich stronie 'nie jesteśmy częścią DVLA' ('we have no affiliation with DVLA' z angielskiego, DVLA zajmuje się prawami jazdy, kartami tacho, dowodami rejestracyjnymi, podatkiem drogowym itd), mówię mu, że źle przeczytał, więc przyjechał osobiście, wchodzę na prawilną stronę DVLA, on patrzy i mówi, że strona DVLA była, cytuję, 'za trudna', to wszedł na tą drugą. Udało się sprawę odkręcić od razu, no ale nie dość, że się chłopina stresował (jest straszliwym sknerusem, te 32 funty musiały go mocno boleć), to i tej dychy jednak nie zaoszczędził, a wtopiłby 32 funty, no i istniało ryzyko, że nowego prawka wcale nie dostanie, za to ktoś sobie skorzysta z jego danych do niecnych celów.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 14

obsługa laptopa nie różni się aż tak bardzo od obsługi komputera, zwłaszcza, jak ktoś korzysta okazjonalnie, żeby sobie neta poprzeglądać (a tak wygląda z opisu użytkowanie teściowej) - więc co tu było tłumaczyć dwie godziny? że teściowa najpierw prosi o pomoc, a potem ignoruje - no, piekielne, ale z drugiej strony - jej kasa, jej "laptok", jej decyzja; rady można udzielić, ale nie można wymagać, że dana osoba posłucha a sytuacja z wieczora... w sumie co szkodziło zerknąć? może to jakaś głupota była, jedno ruszenie myszki i naprawione...? a jak coś więcej, to wtedy można powiedzieć "sorry, nie znam się"

Odpowiedz
avatar weron
5 13

@marcelka: zwykle właśnie tacy generują najwięcej problemów, bo na kompie się w ogóle nie znają i uważają, że wcale nie muszą, bo skoro to tylko do internetu, to po co dowiedzieć się czegokolwiek więcej. Spędzanie czasu na tłumaczeniu im czegokolwiek, to czas zmarnowany, bo jednym uchem wejdzie a drugim wyjdzie i nic nie zapamiętają na przyszłość. Wystarczy, że przy wycieraniu klawiatury wyklika jakąś kombinację przycisków, która sprawi, że kursor będzie znikał, ukryje ikony pulpitu, czy nawet wyciszy przypadkowo dźwięki. Wątpię, że zapamięta na przyszłość, gdzie jest choćby 'mute button', tylko będzie dzwoniła do autora bez względu na to, czy jest w pracy, śpi, czy siedzi na 'tronie'. Już lepiej się z góry zabezpieczyć niż odbierać telefony z żądaniem przyjazdu,'bo coś mi wyskoczyło tutaj' (choćby aktualizacja skype) moja mama aktualnie jest na zdalnym, przy poprzednim lockdownie dostała płytkę, na której pisze i wszystko pojawia się na ekranie. Zapomniała, jak z niej korzystać, wszystko co napisała, było lustrzanym odbiciem i pojawiało się od prawej do lewej. Mówię, żeby obróciła płytkę, to nie, bo kabel USB za krótki, ona ma niby tylko jedno wejście USB (wątpię), już byłam skłonna wyjaśniać jak działa Bluetooth i liczyć, że da radę na połączenie bezprzewodowe. Po dwóch godzinach prób stwierdziła, ze boli ją głowa, spyta koleżankę jutro rano. Ja to już byłam gotowa pisać do supportu, no bo co ja mogę na odległość. Kolejnego dnia rano dzwoni mama, cała ucieszona, mówi, że naprawiła płytkę. Pytam, jak jej się to udało. Zgadnij. obróciła ją. jak powiedziałam, że dzień wcześniej sugerowałam to samo minimum dziesięć razy, to zaskoczonym głosem stwierdziła 'o, serio? Nie pamiętam, nie słyszałam.'. I nie to, że nie chciałam jej pomóc, ale dla mnie to dwie zmarnowane godziny, bo wystarczyło posłuchać za pierwszym razem. btw, teściowa przypomina mi ludzi z tej historii: https://piekielni.pl/11035

Odpowiedz
avatar mariaaawaria
3 3

@marcelka: co można tłumaczyć 2 godziny? Cokolwiek. Moja teściowa np. domagała się szczegółowych informacji, co to za ikonka. Bluetooth. A co to robi? Ale jak to robi? A jak się to włącza? Tłumaczenie, pt. ale nie będzie to mamuni potrzebne, nie skutkowało, tylko powodowało pytanie, a po co w takim razie jest? A czy my używamy? A może ona też by jednak chciała...

Odpowiedz
avatar niepodam
11 11

Parę lat temu koleżanka poprosiła mnie o pomoc w wyborze lapka - przedstawiła budżet i wymagania. Poszukałem co jest na rynku, dałem kilka propozycji, napisałem epopeję, na co uważać a którymi bajerami przy jej użyciu się nie przejmować. Trochę później dowiedziałem się, że kupiła laptopa "made for Biedronka". Bo był w promocji.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
6 14

Jesteś podlec. Żeby tak teściową umiłowaną potraktować, no wstyd i hańba. ;-) Jak ja cię dobrze rozumiem...

Odpowiedz
avatar kerownik
-1 11

@tatapsychopata: Dzięki, brachu! Dopisałem prequel ;-)

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
4 6

@kerownik: Czytałem. Podtrzymuję moje zdanie, jesteś podlec kwadratowy. ;-) Ale w sumie to teściowa z definicji jest dopustem bogów, pomijając nieliczne przypadki. Czekam na rozwój akcji z pasjansem. A na poważnie. Zainstaluj teściowej jakiś program typu Teamviewer czy Anydesk. W ekstremalnych przypadkach nie będziesz musiał do niej jechać tylko ogarniesz problem od siebie.

Odpowiedz
avatar weron
3 3

@tatapsychopata: lepiej nie, teściowa jeszcze pomyśli, że komputer został zauroczony i myszka porusza się sama, gotowa go pokropić wodą święconą :)

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
3 3

@weron: To prawda. Egzorcyzmy możliwe. Ale można TeamViewera tak ustawić że jej ekran będzie czarny. Wytłumaczenie? Proste, kerownik patrzy to ona nie może.

Odpowiedz
avatar weron
2 2

@tatapsychopata: aż tak się nie znam na tego typu technologiach. Można by też wgrać jakiś program, który o konkretnej godzinie odpala szatański śmiech. Teściowa pozbędzie się komputera jako narzędzia szatana i kerownik będzie miał spokój :D

Odpowiedz
avatar kerownik
0 0

@tatapsychopata: "nie będziesz musiał do niej jechać tylko ogarniesz problem od siebie." Aha - i telefon w środku nocy, albo seansu filmowego bo "nie wiem co kliknąć, a tobie przecież to zajmie tylko chwilkę". Dziękuję, rozważałem to. Raczej nie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

Współczuję szwagrowi. Gdy tylko coś przestanie śmigać w laptopie, to będzie to jego wina, bo przecież był w sklepie w roli eksperta i doradził takiego grata...

Odpowiedz
avatar kerownik
3 3

@Pattwor: Tak było!

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
3 5

"jak zacznę jej w tym pomagać to końca nie będzie widać" - jak ja tego nie znoszę. Już tyle razy dałam się kręcić w takie cyrki (zwłaszcza jako osoba dopiero wchodząca w dorosłość co nie bardzo może sobie pozwolić jeszcze na kłótnie). Zaczyna się niewinnie, jakaś niewielka przysługa a później domagają się załatwiania coraz cięższych spraw. A kiedy się w końcu odmówi? Foch! I skarga do rodziców. A jak coś czego dotknęłam się zepsuło po roku? Na pewno ja spartoliłam i mam w te pędy przyjść naprawić! Najgorzej, że mój własny ojciec też mnie tak potrafił załatwić. Odkąd jestem niezależna to odmawiam i nawet nie podaję powodu. Po prostu nie i już. Parcia na drogi, pełen wypasu (lub tylko ładnie wyglądający) sprzęt też nie rozumiem. Znam osoby, które muszą koniecznie mieć najnowszy, najbardziej wypasiony sprzęt mimo, że nie wykorzystują nawet 5% potencjału tego co już mają, albo nawet nie umieją tego obsługiwać. Mój wujek całkiem serio chciał laptopa mimo, że on swojego kilkuletniego smartfona ledwie ogarnia. No ale chce to może coś znajdziemy... No i uparł się na najnowszego wtedy MacBook'a - "bo dobrze wygląda". Nawet jego specyfikacji nie przeczytał. Aha. Po zakupie sprzęt leżał nieodpakowany przez 2 lata...

Odpowiedz
avatar sanuspg
2 6

Jedna sprawa - jeśli ma pieniądze i ją stać, to nie musi usprawiedliwiać żadnego zakupu. Ma ochotę oprócz stacjonarnego mieć jeszcze laptopa? To kupuje. Jej pieniądze i jej zachcianki. Piszę to, bo trochę mi się nie spodobał ten dialog, brzmi jakby dziecko miało przekonać rodzica, żeby kupił mu sprzęt.

Odpowiedz
avatar kerownik
2 2

@sanuspg: Masz prawo do swojej opinii, ona do swojej - szanuję to. Niech sobie kupi 7 laptopów i 12 monitorów - nic mi do tego. Tylko nie bierze pod uwagę konsekwencji swoich decyzji (że nie poradzi sobie sama na dłuższą metę z ogarnianiem swoich nabytków), a obarcza nimi otoczenie, a to już budzi mój sprzeciw. I to jest sednem historii.

Odpowiedz
avatar sanuspg
0 0

@kerownik: A to jak najbardziej.

Odpowiedz
avatar TheDoctor
0 0

Pomoc techniczna w rodzinie to ZAWSZE niekończąca się historia, niestety... Zwłaszcza osobie już starszej, jak mój ojciec. Historii opisywać osobno nie będę, bo to i standard (ojciec późne 60te), i ojca nie ma co z błotem mieszać bo przecież nikt nie jest winny, że ma już swoje lata - ot, życie. Tylko... jak kolejny raz, jak bumerang, wraca temat który WYDAWAŁO MI SIĘ, że zamknąłem w zeszłym miesiącu, to ja się poważnie zastanawiam, czy już oszalałem i po prostu tego nie zauważyłem, skoro nadal, z uporem maniaka próbuję... Tyle pocieszenia, że on też jednak próbuje (choć jakby wk**w z miesiąca na miesiąc coraz większy). Chwała mu za to, i oby jak najdłużej. Tyle pocieszenia...

Odpowiedz
Udostępnij