Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ukradłam komuś kota, a teraz opowiem jak to się stało. Podczas jednej…

Ukradłam komuś kota, a teraz opowiem jak to się stało.

Podczas jednej z wrześniowych nocy, zauważyłam kota, siedzącego na wspólnotowym kontenerze budowlanym i wyjadającego niego resztki jedzenia, które trafiały tam obok cementu etc. Zrobiło mi się go szkoda, więc od razu wzięłam puszkę jedzenia mojego kocura i wyszłam, aby mu to jedzenie dać. Kot oczywiście po zobaczeniu mnie uciekł.
Potem zauważyłam, że oprócz niego przychodzą jeszcze dwa inne koty, więc za cel postawiłam sobie zweryfikowanie ich płci, aby zaraz na osiedlu nie powstała kociarnia. I tak oto śmietnikowy kot okazał się kotką, co sprawiło, że podjęłam próby jej oswojenia.

Od listopada regularnie ją karmiłam, zdobywałam zaufanie. W końcu nauczyła się przychodzić jeść do mojego ogródka, a w końcu dała brać się na ręce i robić wokół siebie inne zabiegi pielęgnacyjne- wyrywanie kleszczy, oprysk na pchełki. Roboczo nazwałam ją Kicia.

W końcu udało mi się umówić weterynarza, aby przeprowadził zabieg sterylizacji. Także zgarnęłam Kicię do domu na kilka dni przed planowaną wizytą, aby się oswoiła z mieszkaniem. Nie zachowywała się jak posiadający właściciela kot, a wręcz przeciwnie- na domowe sprzęty reagowała z nieufnością. Ale ku mojemu zdziwieniu na grupie na FB znalazłam ogłoszenie, że ten kot, którego od listopada codziennie dokarmiałam o różnych porach, jest poszukiwany i zaczipowany oraz wysterylizowany (nie miała naciętego ucha, ani żadnej oznaki o sterylce). No i nie ma na imię Kicia, a właścicielka jest w rozpaczy, bo zawsze wychodziła i wracała.

Osobiście uważam, że każde zwierzę właścicielskie powinno być cały czas pod opieką człowieka, a argument o tym, że kot powinien być wychodzący, bo w domu jest nieszczęśliwy, do mnie nie trafia. Skoro ludzie posiadający psa nie mogą go wypuścić luzem, to dlaczego koty traktuje się inaczej? Przecież pies na smyczy to też jest wbrew naturze- widział ktoś kiedyś wilka na sznurku?
Ja mojego pierwszego kota od momentu gdy go dostałam (czyli jakieś 17 lat temu) uczyłam wychodzenia na smyczy i co więcej, w końcu też nauczył chodzić się przy nodze. I był szczęśliwy z każdym spacerem, a co więcej, bezpieczny.
To jest twoje zwierzę, więc ponoś za nie odpowiedzialność i nie wypuszczaj samopas, bo kot, tak jak i pies, może komuś wyrządzić szkodę, nie mówiąc już o zagrożeniach dla jego życia.

Miałam wewnętrzny dylemat, czy mając na uwadze całokształt sytuacji, oddać tego kota. W końcu jednak postanowiłam napisać do właścicielki Kici z pouczeniem, że kotka wyjadała ze śmietnika, miała pchły i kleszcze, a przede wszystkim, że nie powinna być wypuszczana samopas, bo w naszej okolicy chodzą lisy i nie należy ona dla bezpiecznych dla kota. Dostałam wiadomość zwrotną, że to nie ona wypuszcza, tylko inni mieszkańcy jej domu, bo kotka miauczy o wyjście na dwór. Kicia została przekazana do właścicielki i cóż, czuję, że za około tydzień znowu znajdę ją w swoim ogródku, bo ktoś stwierdzi, że wypuszczenie jej to dobry pomysł.

Szkoda tylko, że jest takie społeczne przyzwolenie na wypuszczanie kotów, nie zważając na to, że mogą być one dla kogoś obcego problemem (było tu już parę historyjek o tym, że koty sąsiadów zrobiły z piaskownicy kuwetę), nie mówiąc już o tym, że w tym przypadku Kicia trafiła na mnie- osobę, która nie chciała zrobić jej żadnej krzywdy, a wręcz przeciwnie. Co by było, gdyby jednak trafiła na świra, który potrenowałby na niej strzelanie albo inną osobę, która kotów nie lubi i chce je wytępić?

Brak wyobraźni mnie w tej sprawie zadziwia. Ale cóż, kot wychodzący zawsze jest szczęśliwszy, niż ten wychodzący na smyczy, albo obserwujący świat z bezpiecznego domu. Szkoda, że statystycznie też jest szybciej martwy.

by Habiel
Dodaj nowy komentarz
avatar Pantagruel
1 23

Ludziom nie przegadasz. Zaraz znajdą się znawcy, których kot "całe życie wychodził na dwór i dożył 16 lat" albo gadający o tym, że naturą kota jest życie na dworze a trzymanie kitków w mieszkaniu to tortury. Kot domowy powinien siedzieć w domu, na zewnątrz nie tylko on jest zagrożony ale stanowi zagrożenie dla m. in. ptactwa. Ale ludzie wiedzą lepiej. Tak samo jak ci, co twierdzą, że kotka musi chociaż raz urodzić albo sterylizacja kotek to zło bo "zabija się w niej macierzyństwo".

Odpowiedz
avatar janhalb
2 24

Są dwa rodzaje kotów. Są koty, które po prostu od urodzenia mieszkają w domu. Są i takie, które nie mieszkają. My mamy kotkę (sterylizowana), która przybłąkała się do nas, kiedy miała niecały rok. Dostała jeść raz i drugi, oswoiła się, została. Ale to "została" jest dość względne: stołuje się u nas, śpi w domu (no, zwykle) - ale poza tym chodzi własnymi drogami. Nie nauczysz kota, który pierwszy rok życia spędził jako de facto dzikie zwierzę, że teraz ma tu mieszkać i nie wolno mu wychodzić. Takie koty nigdy nie są do końca udomowione - i nie ma na to rady. Odpowiedzialność człowieka polega na tym, żeby kota wysterylizować, dbać o jego zdrowie (odrobaczanie, szczepienia etc.) - ale nie jesteś w stanie zmusić go do niewychodzenia z domu albo do chodzenia na smyczy. Porównywanie kota i psa jest bez sensu - to dwa różne zwierzęta. Przede wszystkim dlatego, że pies jest z natury zwierzęciem stadnym, a kot nie. Nie wspominając już o tym, że psa nie puszcza się wolno, bo (choćby czysto teoretycznie) może kogoś pogryźć czy zrobi krzywdę, podczas gdy z kotem takich problemów raczej nie ma.

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
0 20

@janhalb: to pawda. ja też nie rozumiem tego porównania psów do kotów. Kot nikogo na ulicy nie atakuje. Nie leci też z oślinionym pyskiem na przechodniów, żeby się "pobawić". Kot nie siusia na latarnie ani nie załatwia swoich potrzeb fizjologicznych na chodniku, tylko to zakopuje. Jedyne, co na pewno przeszkadza, to zanieczyszczanie piaskownic - ale place zabaw powinny i tak być ogrodzone. Wokół placu zabaw niedaleko mnie jest płotek stalowy może na 80 cm wysoki, ale wystarcza. Mniejsze piaskownice przy domach i tak lepiej czymś przykryć - ptaki też zanieczyszczają piasek, liście z drzew opadają itd. No i wolno chodzące koty powinny być wystreylizowane, to konieczność. Inaczej znaczą teren i drą mordy każdej wiosny.

Odpowiedz
avatar Balbina
7 19

@janhalb: Miałam kota,mam dom z ogrodem,mam drzwi na werandę które od wiosny do jesieni sa otwarte. Jak miałam tego kota utrzymać w domu kiedy jego kumpelka,psica sobie wychodzi.W domu trzymać na smyczy? Nie załatwiał się do kuwety bo nie.I co mu zrobisz? No trzeba wypuścić bo miałczy(sraćććććć mi się chce) Moja córka,tak jak piszesz ma domowego i on jest domowym do "szpiku kości" nawet z szelkami rozpłaszcza się na trawie i się drze ze krzywda mu się dzieje.

Odpowiedz
avatar Habiel
-3 21

@janhalb: Mam w domu trzy koty- wszystkie wzięte z ulicy. I jakoś każdy z nich albo wychodzi na smyczy albo nie wychodzi wcale (niewychodząca kotka jest ślepa na jedno oko). A porównanie do psów nie jest bez sensu. Są psy które realnie nie zrobią tobie żadnej krzywdy,bo są to ciepłe kluchy, albo maluch sięgające kostek. Nie powiesz przecież że taki np maltańczyk jest groźny i cię zagryzie. Dlaczego więc nie wypuszczać ich wolno? Przecież 20 lat temu to działało i nikt nie miał pretensji, czyż nie? Pieski się wybiegały, krzywdy nie zrobiły, wróciły do domu. Kot na ulicy może spowodować wypadek, gdy wbiegnie na drogę. Może zaatakować psa idącego na smyczy. Może wskakiwać do wózków, znaczyć teren, nie mówiąc już właśnie o zakopywaniu odchodów n. na rabatkach, piaskownicach. Płotek 80 cm nie jest przeszkodą dla kota, chyba że kot jest niepełnosprawny. Mój na spokojnie wskuje na szafę na wysokość 1,8m. Nie mówiąc już o tym, że może doprowadzać swoimi wizytami i znaczeniem terenu do problemów psychicznych i lękowych innych kotów. Ogrody można osiatkować. Koszt jest znikomy i kot nie przejdzie. Jeśli człowiek jest leniwy, to zawsze się znajdzie jakieś "ale", aby nie dbać w należyty sposób o zwierzaka.

Odpowiedz
avatar Balbina
6 18

@Habiel: Pojechałaś juz tym osiatkowaniem ogrodu i wskakiwaniem do wózków. Posesja moja 700 m i niewielki koszt Ha ha. Syn sie urodził i spał w wózku,hamaku na dworze i kot nigdy mu nie wskoczył ani do jednego ani drugiego. Kot nie atakuje psów,raczej prycha i ucieka. No to się musiałaś naoglądałać filmów grozy. Pewnie tym dzieciom wygryza tętnicę?

Odpowiedz
avatar Habiel
-1 15

@Balbina: To inne rozwiązanie- woliera, jak dla ptaków- są super projekty, które dodatkowo mogą mieć elementy wspinaczkowe. Dla chcącego nic trudnego. Nie pisałam o duszeniu niemowląt, które jest bzdurą. Sam fakt, że ktoś ma brudno, bo czyiś kot stwierdził, że wózek albo pranie są wyjątkowym legowiskiem. Zdziwiła byś się ile kotów atakuje psy- sąsiadka miała wizytę u weta bo kot siedzący w krzakach zaatakował jej psa. Nie każdy ucieka. Wszystkim wypuszczającym koty radzę poczytać trochę literatury naukowej na ten temat. Od konsekwencji zdrowotnych dla kota, wynikających z niewłaściwej obserwacji kału oraz oddawania moczu czy zatrucia, po skutki dla fauny rodzimej.

Odpowiedz
avatar Kitty24
3 9

@Balbina:bzdura, bzdura bzdura..mam psa, sunię, od 13 lat, od roku kotkę i wierz mi, koty rzucają się na psy. U nas to kot prowokuje bójki, to kot zaczepia psa, to kot jest prowodyrem. Sunia w doopie ma inne koty, które mijamy gdziekolwiek jesteśmy, w doopie ma również naszą kotkę. Lecz gdy ta zaczepi, sunia początkowo zlewa ale każdemu kiedyś kończy się cierpliwość.

Odpowiedz
avatar Balbina
-5 13

@Kitty24: Żyjemy w innym wymiarze.Moja pierwsza psica pierwsza sie rzucała na kota.I co tez mam napisać bzdura,bzdura,bzdura?

Odpowiedz
avatar Kitty24
4 10

@Balbina: napisałaś to w sposób sugerujący, że żaden kot nie atakuje psów. Udowadniam ci, że tak nie jest. A to, że żyjesz w innym wymiarze to inna sprawa, która mało mnie interesuje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 10

@janhalb: koty też mogą zrobić komuś wyrządzić szkodę. U nas na osiedlu pewna pani wypuszcza kota "bo on musi wychodzić". W efekcie wiele osób jest z nią skłóconych, bo jej kot niszczy meble, czy bije inne koty, które grzecznie siedzą sobie w swoim własnym ogródku. Jestem zdania, że jak kot tak bardzo kocha wychodzić na dwór, to da się go nauczyć chodzenia na smyczy. Tylko nie od razu Rzym zbudowano - takie nauczenie kota chodzenia na smyczy wymaga czasu i może być okupione na początku wieloma nieudanymi próbami. Wypuszczenie kota w mieście bez nadzoru jest nieodpowiedzialne i po prostu pójściem na łatwiznę.

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
5 15

@Habiel Ja w ogóle nie posługuję się argumentami typu "kot zrobi komuś krzywdę, kot nasra do piaskownicy". Dla mnie jest jeden kluczowy argument - jeżeli puszczasz swojego pupila samopas, nie wiesz gdzie, nie wiesz do kogo - to świadczy tylko o tobie. Może gówniarze złapią i zakopią żywcem, może idiota strzeli z wiatrówki, może kot zje trutkę, może sfora psów zagryzie, może zginie pod samochodem, a może nawet nie wyjdzie z mieszkania tylko rozbije się o chodnik spadając z dziewiątego piętra, bo osiadkowanie balkonu to była za duża fatyga. Ludzie którzy tak postępujecie - na *uj Wam te koty? Skoro nie ma dla Was znaczenia co im sie stanie?

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 4

@Kitty24: Ręce opadają.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-3 9

@clockworkbeast: Kot może i ludzi nie atakuje, ale za to atakuje zwierzęta. Kot jest zwierzęciem dla Polski obcym i inwazyjnym. Właściciele kotów wychodzących myślą tylko o swoich pupilach, a w dupie mają np. ptaki, które są gatunkami rodzimymi. Trzeba być ograniczonym, aby tego nie rozumieć.

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
2 8

@janhalb Aha, czyli moje 3 koty dzikusy, które przygarnęłam z ulicy i z działek wcale nie nauczyły się siedzieć w domu, tylko tak udawały. Wiesz, ludzie różne wymówki sobie wymyślają, byle tylko nie musieć czegoś robić. "To tylko dziecko, jemu nie wytłumaczysz", "całe życie paliłem, nie będę na starość rzucał", "kot to kot, musi wychodzić". Nie musi. Musi to on mieć zaspokojone potrzeby polowania, co z powodzeniem można zrobić w domu. Coraz więcej osób ma świadomość, że rehabilitacja psa ze schroniska może zająć miesiąc jak nie więcej, wymaga cierpliwości, konsekwencji i uczenia nowych zachowań, a jednocześnie ci sami ludzie wypuszczają kota na drugi dzień, bo "pod drzwiami miauczy".

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
6 6

@janhalb: Jeśli kot dostaje pier***ca w domu, to najczęściej znaczy, że albo nie zapewnia się mu odpowiednio dużo uwagi (koty może nie są zwierzętami stadnymi, ale nie robi to z nich samotników!), albo zwyczajnie się nudzi, bo na przykład nie ma się po czym wspinać, albo nie posiada zabawek, na których mógłby rozładować energię.

Odpowiedz
avatar janhalb
1 5

@Habiel: "Ogrody można osiatkować. Koszt jest znikomy i kot nie przejdzie." Osiatkować? Znaczy zrobić płot z siatki dookoła i od góry (dach z siatki)? Znaczy mieszkać w wolierze dla ptaków? Bo jeśli wydaje Ci się, że postawienie ogrodzenia z siatki zatrzyma kota na "osiatkowanym" terenie, to zaczynam się zastanawiać, czy kiedyś w życiu widziałaś kota na żywo… @cyraneczka Nie wiem, co Twoje koty. Wiem, że są różne poziomy udomowienia. Pies jest zwierzęciem udomowionym. Kot - nie zawsze. Są koty "domowe" - moi znajomi mają rasowego maine coona, który mieszka w domu a na spacery chodzi w szeleczkach. I super. Ale są też takie koty, które nie są do końca udomowione. BTW - moja babcia, lekarz weterynarii, zawsze miała w domu mnóstwo psów i kotów. Część tych kotów mieszkała w domu - część była "dochodząca", tak, jak nasza kotka. Śmieszą mnie "ludowe mądrości" oparte na argumentach na poziomie "bo ja tak uważam".

Odpowiedz
avatar Morog
-1 23

Wypuszczane koty mordują dla zabawy dużą liczbę mały gadów ssaków i ptaków. Za wypuszczenie kota powinien być surowy mandat

Odpowiedz
avatar Michail
-2 10

@Morog: Dzikie koty też. Psy tez potrafią zapolować na szczura.

Odpowiedz
avatar Grav
5 11

@Michail: Dzikie koty to siłą rzeczy nie koty domowe. Polują, bo muszą coś jeść. Tak samo jak na małe gryzonie polują sowy, a sroki wyjadają pisklaki z gniazd ptaków śpiewających. Krąg życia, normalne. Ale nie ma nic normalnego w tym, że ktoś ma w domu zwierzę, karmi je, a potem wypuszcza, żeby sobie pozabijało dla zabawy.

Odpowiedz
avatar ElleS
0 2

@Morog Pytanie czemu mają mnie obchodzić np. gryzonie? Bo tyle się trąbi o tym, że koty polują, ale nikt mi jeszcze nie napisał czemu mam nie mieć na to wywalone?

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
5 19

Trzeba być debilem żeby mieszkając w mieście wypuszczać kota. Tak jak autorka napisała, kitku w mieście może spotkać krzywda. Dobrze zrobiłaś, że zadbałaś o kitku. Szanuję. U mnie na osiedlu była podobna sytuacja, jakiś ch*j wyrzucił kotkę w ciąży. Okociła się w piwnicy, a kilkoro sąsiadów kociarzy (w tym ja) zadbaliśmy o nią, ktoś zaangażował swoją znajomą z fundacji, która zorganizowała sterylizację, a potem znalazła domy dla wszystkich małych i dla kotki. Z sąsiadami wsparliśmy fundację finansowo. Szanuję takich ludzi.

Odpowiedz
avatar Grav
0 16

@HelikopterAugusto: Wypuszczanie kotów domowych w ogóle jest chore. Kilka takich kotów w okolicy może wytrzebić całą populację ptaków śpiewających dla zabawy. Zostawiają truchła, bo po co mają jeść surowe, jak dostają pyszną karmę.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
7 11

@Grav: bez przesady, od XIV w nie wytrzebiły, to teraz tym bardziej nie wytrzebią. ptaki żyjące i ewoluujące w towarzystwie drapieżników przystosowują się do ich obecności uczą wić się gniazda w miejscach niedostępnych, jak i lepiej pilnują młodych oraz wykształcają większa ostrożność. Problemem większym są na prawdę nowe inwazyjne gatunki, takie jak wiewiórka amerykańska. Ta cholera to faktycznie jest w stanie wyżreć wszystko.

Odpowiedz
avatar janhalb
4 10

@Grav: Tak, a jak już zjedzą te ptaki to zaczną polować na konie. Co to za brednie? Kotów domowych "wypuszczanych" jest znacznie mniej, niż kotów dzikich - gdyby takie koty miały "wytrzebić całą populację ptaków śpiewających", to tych ptaków dawno by nie było. Przyroda tak nie działa, przestańcie powtarzać mitologię.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 3

@janhalb: Aż prychnęłam śmiechem.Wyobraziłam sobie kota wczepionego w szyję konia,który galopuje z rżeniem w sina dal.:-)

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 2

@Balbina: pumy już to potrafią a są tylko 3x większe, czy mniejszy karakal, ocelot, ryś by sobie z koniem poradził? - moze z młodym/bardzo starym, z kozą już na pewno; Pumę u nas pod odpowiednimi warunkami, wolno trzymać, ale jeśli by uciekła to natychmiast trzeba zawiadamiać policje/myśliwych/powiatowego inspektora weterynarii https://www.youtube.com/watch?v=SHS2VXxqGnw a to nie u nas: https://www.youtube.com/watch?v=mzQb4CV7hLY a jednak ze spotkania w terenie, to ujść z pełnymi gaciami to sukces https://www.youtube.com/watch?v=VOwzOMmDAE4

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2021 o 13:06

avatar Michail
-3 19

Będę się musiał kota pozbyć bo się ludziom w internecie nie podoba.

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
7 13

@Michail Możesz też, o zgrozo, wziąć za niego odpowiedzialność. Ale to już by wymagało straszliwego wysiłku nieprawdaż.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
2 12

mamy wyroki sądów administracyjnych, które przyznają prawa do bytowania kotów wolno żyjących, w obrębie osiedli ludzkich. Nie wolno ich łapać ,zabijać krzywdzić ani stawiać pułapek czy niebezpiecznych konstrukcji. Populację jednak można kontrolować poprzez stylizacje, ale chyba nie powinno to doprowadzać do jej wymarcia (tu nie ma jednoznaczności) Natura kota jest bliżej takich zwierząt jak ptaki, nie da się ich zamykać jak psy. Jak i zamykane nie spełniają swojej roli w tępieniu gryzoni. i nie widzę przyczyn dlaczego podobne prawa, maja być pozbawione koty które mają właścicieli. Rozumiem - jest to pewne ograniczenie czyjegoś prawa własności, że mu są i państwo pozwala łazić kotom czy lądować gołębiom na ogródku, ale taka jest natura tych zwierząt i tyle.

Odpowiedz
avatar janhalb
0 6

@PiekielnyDiablik: Nie przetłumaczysz. Nie wspominając o tym, że w przypadku kotów często "bycie właścicielem" jest pojęciem względnym. Jestem właścicielem mojego psa - to jest jasne. Natomiast co do naszej kotki… Nie wiem. Jak mam w domu rasowego kota, zarejestrowanego etc., to jestem jego właścicielem. Jak dokarmiam dzikie koty (w mieście), stawiając im żarcie - to tylko je dokarmiam, ale na pewno nie jestem ich właścicielem, to jasne. Problem polega na tym, że możliwa jest "forma pośrednia". Dokarmiam, pozwalam nocować / mieszkać w domu (jeśli chce), jak trzeba - zabiorę do weta, ale NIE JESTEM właścicielem kota, który żyje swobodnie, a jedynie korzysta z mojej "gościnności" (…i michy). A tu zlatują się fanatycy, którzy uważają, że albo powinienem zamknąć zwierzaka w czterech ścianach i zarobić mu wychodzić - albo w ogóle nie powinienem mu drzwi otwierać.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 2

@janhalb: nie mamy prawa precedensowego, ale też były sprawy, gdzie sąd musiał zająć się właśnie problemem, że pozywający mieszkańcy chcieli ustalić narzucić własność,a z tym odpowiedzialność za wolno bytujące koty, tzw. karmicielkom. bo albo koty są niczyje , albo należą do tych babć i one ponoszą za nie odpowiedzialność. a najlepiej zabrać. No i o ile pamiętam, to wyjście u nas sąd znalazł salomonowe wyjście, co się rzadko zdarza, że nie narzucił własności babciom karmicielkom, ALE uznał ze sam akt dokarmiania, narzuca obowiązek właściwej opieki nawet nad tymi dzikimi kotami. Czyli albo nie dokarmiamy, albo dokarmiamy i właśnie may zadbać o ich zdrowie, kontrole populacji, zadbać o schronienie, sprzątać po, a nawet obowiązek aby nie robiły szkód i w pewnym stopniu też za to odpowiadamy. btw. dopóki się kota na zachipuje, nie zaobrączkuje jak gołębia, to jest spora analogia ze właścicielem jest ten do kogo on wraca, tak jak gołąb do gołębnika.

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@janhalb: Któregoś razu budzę się a na moim fotelu w sypialni leży rudy kot (Mam otwarte drzwi na werandę w lecie). Śpiąca byłam więc go tylko zarejestrowałam mysląc że to kot sasiadki. I śpię dalej.Rano już go nie ma. I mówię do sąsiadki że jej wystawię rachunek za nocleg kota u mnie a ona zdziwiona o co mi chodzi bo jej cały czas był w domu. Więc wychodzi na to że obcy zwierzak wlazł i się rozgościł bo tak mu pasowało.

Odpowiedz
avatar janhalb
-1 1

@PiekielnyDiablik: "albo dokarmiamy i właśnie may zadbać o ich zdrowie, kontrole populacji, zadbać o schronienie, sprzątać po, a nawet obowiązek aby nie robiły szkód i w pewnym stopniu też za to odpowiadamy." Zgadzam się w 100%. I tak dokładnie robię. Dbam o zdrowie (odrobaczanie, potrzebne szczepienia, jak coś źle, to do weterynarza). O kontrolę populacji też dbam (kotka jest wysterylizowana). Dbam o schronienie (księżniczka najczęściej nocuje w domu). Sprzątam po niej kuwetę. A jakby narobiła szkód (choinie bardzo wiem, jakich), to oczywiście bym te szkody pokrył. Ale to nei znaczy, że mam ją zamknąć w domu i nie wypuszczać, bo tak.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 4

@PiekielnyDiablik: oczywiście tekst wcięło... jak zminiaturyzowano trackery GPS, to postanowiono tez śledzić koty. Wyszło że nawet kanapowe mruczki nie straciły swojego instynktu wypraw łowieckich, i potrzebują sporego terenu na te swoje wyprawy. Kotów nie da się po prostu zamknąć Jasne są takie jedno-mieszkaniowe, ale jak jest wychodzący i spotykający z innymi kotami, to się już nigdy nie da ograniczyć. https://www.boredpanda.com/gps-tracker-cat-movement-map-lithgow-central-tablelands-local-land-services/ https://dabrownstein.com/2014/10/24/mapping-feline-itineraries/

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@PiekielnyDiablik: Co za bzdura. Moja mama zimą przygarnęła takiego kota, który przyplątał się do niej latem na działce. Kot około 8 lat, ewidentnie od dawna żyjący na wolności. Umie się załatwiać do kuwety, ale z jakiegoś powodu w pierwszych tygodniach 2 razy postanowił nasikać do kapci. Na dwa domowe, bardzo przyjazne koty reagował agresją, jak próbowało się go głaskać od razu zaczynał warczeć i fukać. Teraz po kilku miesiącach pozostałe koty toleruje, głaskać daje się przez kilka minut zanim kończy mu się cierpliwość. Jak zaczęło się robić cieplej dwa pozostałe koty zaczęły wychodzić na balkon. Tymczasem on balkonem w ogóle nie jest zainteresowany, oczywiście nie wiemy jak będzie latem, ale póki co wygląda na to, że zdecydowanie przedkłada ciepłe mieszkanie ponad świeże powietrze. Także nie mów, że koty, które żyły wolno zawsze będzie ciągnęło do wolności, bo to zwyczajnie nieprawda.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
-2 2

@jass: zawsze się znajdzie, wyjątek, ale mówię o normalnych kotach 90% przez 90% ich życia. Też mieliśmy u babci na wsi starego kota, a'la Bonifacego, co tylko piec, micha i do płotu, skakać już nie mógł/nie chciał - najprawdopodobniej reumatologiczne zapalenie stawów.

Odpowiedz
avatar janhalb
-2 4

@jass: No tak, "co za bzdura", bo "moja mama…". A COVID jest w ogóle niegroźny, bo szwagierka krzyki mojej ciotki zachorowała i żyje i nic jej nie jest. To się nazywa "dowód anegdotyczny" (https://pl.wikipedia.org/wiki/Dowód_anegdotyczny)

Odpowiedz
avatar cebulaklubelak
-1 7

Nie do końca się z tym zgadzam. Mieszkałam na wsi , z moim Kotem nic się nie działo , wracała po 2-3 dniach, raz nawet zdarzył się tydzień nieobecności w domu. Teraz mieszkam wraz z nią w bloku mieszkalnym. Nie planowałam wypuszczania jej na dwór, wiadomo, wszędzie samochody itp. jednak moja Pierdoła okazała się wyjątkowo uparta , drze się dopóki ktoś jej nie wypuści , a że cierpliwości do tej Łachudry mi brak to wypuszczam przed klatkę . Do tej pory nic jej się nie stało , leży w krzakach nieopodal wejścia do klatki i po prostu obserwuję sobie wszystko.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@cebulaklubelak: pamętaj, że sąsiedzi oczekują, że w razie czego TY będziesz skrobać truchło z chodnika/parkingu/pobliskiej drogi, ewentualnie pozbierasz cząstki z trawnika (lisy są częstymi gośćmi w miastach, a i niektóre psy lubią chodzić bez nadzoru, o sebkach w dresach nie wspomne)

Odpowiedz
avatar Babcia_Jagi
1 9

Autorko- puknij sie w głowę. Zwyczajnie. Weź rozpęd i przywal w ścianę. Kot to nie chomik, powinien żyć tak, jak mu natura podpowiada, a porównaniem psa i kota pokazałaś ze nigdy nie powinnaś zajmować się niczym ponad wiazanie własnych butów. Chociaz patrząc na wyzierający z tekstu iloraz twojej wątłej inteligencji- masz żepy

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
0 4

@Babcia_Jagi Wątła inteligencja powiadasz... Chomik pokonuje dziennie ok 7 kilometrów, ale nikt go nie puszcza samego tylko wstawia mu do klatki kołowrotek. Konie pokonywały kilometry galopując, obecnie robią to tylko pod zadem człowieka, nikt nie puszcza konia samego z myślą "wróci to wróci, nie to trudno". Ryby siedzą w akwariach, króliki w klatkach, psy w domach, tylko o te koty nadal trzeba sie wykłócać. Podaj mi, jaśnie oświecona pani ze sznurówkami, przykład jakiegokolwiek innego zwierzęcia domowego/hodowlanego, które wypuszcza się by polazło gdziekolwiek, mając gdzieś jego bezpieczeństwo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@Babcia_Jagi: po stosunku do wykopywania zwierząt z domu, widać kto ma prawdziwe,, dumne, polsko-chłopskie korzenie, szkoda tylko, że się do miast pchacie

Odpowiedz
avatar Babcia_Jagi
-1 1

@Pixi widzisz durna palo, na wsiach niektorzy mieszkali w dworach, a niektorzy jak ty w lepiance z klepiskiem

Odpowiedz
avatar Babcia_Jagi
-1 1

@Cyraneczka jak nie widzisz tu prostej roznicy to nawet po tlumaczeniu lopatologicznym nie zrozumiesz

Odpowiedz
avatar janhalb
-1 5

Podsumowując, jeśli pozwolicie :-) Wczoraj rano zobaczyłem, że nasza kota ma kleszcza. Kleszcz wielki, tłusty i paskudny. Sam nie bardzo byłem w stanie go fachowo usunąć, więc szybka wyprawa do naszej pani wet (w niedzielę też przyjmuje). Kleszcz usunięty, kot zaopatrzony, a że klientów / pacjentów w niedzielę niewielu, to chwilę sobie z panią doktor pogadaliśmy. Od słowa do słowa pokazałem jej tę historię i tę dyskusję. Westchnęła ciężko, popukała się znacząco w głowę i zdziwiła, że chce mi się dyskutować z… (OK, nie zacytuję dosłownie). Kurtyna.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

po ilości minusów (i wynikach wyborów), widać, że kołtun w narodzie ciągle żywy. Jakby rzucili pięćset na kota to by się okazało, że jednak może siedzieć w domu?

Odpowiedz
avatar janhalb
-1 1

@Pixi: Rozumiem, że Twoja definicja "kołtuna" brzmi "ten, kto ma inne zdanie niż Ty i co gorsza ośmiela się mieć na nie jakieś argumenty"? :-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@janhalb: nie rozśmieszaj mnie teorią o "argumentach" przy wyrzucaniu zwierzęcia domowego na dwór - chyba że chdzi niezaradność życiowa i niedostosowanie do realiów - to rozumiem, tak już jest że część społeczeństwa jest ciężarem dla reszty

Odpowiedz
avatar janhalb
-2 2

@Pixi: "Wyrzucaniu" na dwór. Wiesz co, może zainwestuj w Słownik Języka Polskiego, bo najwyraźniej nie znasz znaczenia słów, których używasz. Po pierwsze - próbuję Ci wytłumaczyć dość podstawową sprawę: kot, którym się opiekujemy NIE JEST zwierzęciem domowym. Jest zwierzęciem pół-dzikim, które przychodzi i nocuje u nas WTEDY, KIEDY MA NA TO OCHOTĘ. Po drugie - łopatologicznie: Mój znajomy mieszka na skraju lasu będącego częścią jednego z parków narodowych. Trzy lata temu przyplątał się do nich koziołek - samiec sarny. Trochę kuleje - prawdopodobnie ma od urodzenia lekko zdeformowaną tylną nogę. Od tego czasu przychodzi regularnie, w zimie jest dokarmiany (z takim kalectwem zapewne nie przeżyłby zimy bez pomocy), zdarza się, że - zwłaszcza w czasie dużych mrozów - nocuje w szopie (którą specjalnie dla niego zostawia się wtedy otwartą). A potem idzie z powrotem w las. Zgodnie z Twoją logiką mój znajomy powinien go zamknąć i nie wypuszczać więcej do lasu - bo to już "zwierzę domowe / gospodarskie", zgadza się? Może jednak zamiast się mądrzyć posłuchaj ludzi, którzy się na tym znają? Weterynarzy na przykład…?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 kwietnia 2021 o 18:33

avatar konto usunięte
0 2

@janhalb: a załóżmy ze ja jestem takim samym kołtunem i mam psa, który dla zabawy morduje takie koty i male dzieci, oczywiście tylko WTEDY, KIEDY MA NA TO OCHOTĘ. Dokładnie tak samo, jak ten "Twój" zdziczały kot domowy morduje pisklaki dzikich, również zagrożonych ptaków. Ten kot to w ogóle widział w życiu weterynarza? napisałam o wyrzucaniu zwierząt domowych, więc ochłoń, przeczytaj jeszcze raz komentarz i nie wyjeżdżaj mi z jelonkami, koziołkami, dzikami i innymi

Odpowiedz
avatar ElleS
0 4

Świat nie jest czarno-biały i nie zgadzam się z głupim gadaniem, że kota nigdy nie można wypuszczać, tak samo jak z tym, że trzeba go wypuszczać, a koty siedzące w domu są nieszczęśliwe. Wszystko zależy od wielu czynników, przede wszystkim od okolic mieszkania oraz od samego kota. Bycie dobrym właścicielem polega na myśleniu, ocenieniu sytuacji i dostosowaniu warunków pod kota. Ja mam koty dwa. Starszy został w domu rodzinnym. Jest wychodzący. Dom rodzinny jest na zadupiu, nie ma większych szans, by coś mu tam się stało. Większość sąsiadów ma koty, wszystkie wychodzą. Z resztą psy tak samo w domu nie siedzą, no ale zgodzimy się, pies siatki nie przeskoczy, koty są bardziej zwinne. Zmuszanie mojego kota, mieszkającego już prawie 8 lat w takich warunkach do życia w zamknięciu byłoby dla niego męczarnią. Z resztą przerabiałam to, kiedyś jak był chory i nie mógł wychodzić przez 2 tygodnie to wpadł w kocią depresję. Prawie nie jadł, cały czas tylko spał albo płakał pod drzwiami. Inna sprawa, że na działce zamykanie kota byłoby niemal niemożliwe, bo np. w lecie drzwi są przez cały dzień otwarte, żeby człowiek się nie przegrzał. Od roku mam też drugiego kota, który mieszka ze mną w wynajmowanym mieszkaniu w bloku. Jego bym nigdy samego nie puściła. Mógłby wpaść pod samochód. Poza tym bardzo boi się psów, więc na widok jakiegoś mógłby pobiec na oślep i nie wiedzieć jak wrócić. Albo ktoś mógłby go zwyczajnie porwać, bo do ludzi jest raczej ufny. Albo zrobić mu inną krzywdę. To są zupełnie inne warunki! Ale dla niektórych jestem potworem, bo jednego kota wypuszczam... Miłego życia w czarno-białym świecie.

Odpowiedz
avatar ElleS
0 4

Miałam to jeszcze dopisać do tamtego komentarza, ale zapomniałam. Weterynarz oczywiście wie, że mój pierwszy kot jest wychodzący i nigdy złego słowa na ten temat nie powiedział. Ciekawe kto ma większą wiedzę na temat kotów, weterynarze czy randomowi krzykacze z internetów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

takie koty powinno się odławiać, a pseudowłaścicelom zwracać po wpłaceniu kaucji 2tys. Skończyło by się piep**enie głupot

Odpowiedz
Udostępnij