Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O służbie zdrowia w dwóch aktach... Moja mama przez 10 ostatnich lat…

O służbie zdrowia w dwóch aktach...
Moja mama przez 10 ostatnich lat mieszkała w Szkocji, pracując na zobowiązania pozostałe po upadłym biznesie. Od wielu lat choruje na cukrzycę, która zaatakowała jej oczy. Nie jestem medykiem, ale generalnie chodzi o jakąś plamkę, która jak się rozleje to mama będzie niewidoma. Żeby temu zapobiec podaje się pacjentowi co 2 miesiące zastrzyki do oka. One nie leczą, ale wstrzymują rozwój choroby. Bywały okresy lepsze i gorsze, ale generalnie zastrzyki są skuteczne, dzięki temu moja mama jeszcze widzi. Bierze te zastrzyki od około 8 lat. Koszt 1 to około 1800 zł (potrzeba 2, po 1 na oko) W UK są normalnie refundowane.

Akt 1. Mama wraca do Polski, ma nadzieję, że już na stałe. Idzie do kliniki okulistycznej, aby zobaczyć czy może kontynuować leczenie. Niestety nie jest to możliwe w Polsce, te zastrzyki nie są refundowane. Czasami można się załapać na unijny program, ale to tylko 2 rocznie przysługują.

W poczekalni mama spotyka młodego chłopaka, z tym samym schorzeniem, który potrzebuje tych samych zastrzyków. Rodziny nie stać na wydanie 3600 co dwa miesiące. Składając się udaje im się kupić 1 co pół roku. W efekcie młody chłopak na 1 oko nie widzi. Na drugie jeszcze widzi, ale coraz słabiej, bo lek powinno się przyjmować co 2 miesiące.

I co w tym piekielnego? Ano ten lek, brany regularnie i przy wcześnie zdiagnozowanym schorzeniu pozwoliłby chłopakowi normalnie żyć, funkcjonować, rozwijać się, pracować i płacić podatki. Jednakże przez brak dostępu do nowych i skutecznych metod leczenia powikłań cukrzycy, państwo skazuje młodego człowieka na rentę. Tu już nawet nie chodzi o moją mamę, która ma lat 61, więc już pracować nie będzie. Ale o tego młodego człowieka, który mógłby żyć normalnie. A tak jedynie głodowa renta mu zostanie.

Akt 2. W badaniu moczu wyszło ponad 2,2k jednostek cukru. Norma to brak cukru w moczu. Pomimo moich i ojca ostrzeżeń, że do doktora [Z] się nie chodzi.. bo to cham prostak i ogólnie konował, mama właśnie do niego chodzi jako lekarza pierwszego kontaktu. Lekarz jest naprawdę bezczelny, pacjenta ma w dupie, a jak się za chwilę okaże, jest także konowałem i prawo wykonywania zawodu znalazł chyba w chipsach.

Doktor [Z] skierował mamę na dodatkowe padania. Krew i usg nerek. Badania wyszły w zasadzie porwanie, żadnych zmian. Wszystko w normie. Dr [Z] ogląda wyniki...
[Z] No proszę Pani, tu będzie transplantacja nerki.
[M] Ale jak to Panie Doktorze ? Przecież na wynikach pisze, że wszystko w normie... tylko ten cukier w moczu
[Z] Bo widzi pani.. tak to już jest... Jak pani kupuje stary samochód, to też się pani wydaje, że jest porządku, a dopiero w środku okazuje się ze stary grat. Pani musi mieć jak najszybciej przeszczepione nerki.

Mama cała zestresowana, ale stwierdziła, że pójdzie jeszcze skonsultować się z innym lekarzem. Tym razem trafiła się jakaś młoda lekarka. Która najpierw odesłała mamę do domu po wszystkie leki jakie zażywa, bo bez tego ona nie będzie w stanie poprawnie zdiagnozować. Obejrzała te leki...
[L] No tak... Pani bierze Lek X na cukrzycę. To lek "nowej generacji". On reguluje poziom cukru we krwi wydalając jego nadmiar z moczem ....

Chyba nie muszę komentować dalej...

słuzba_zdrowia lekarze

by ~TakaFrancuskaX
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar majkaf
5 5

Historia piekielna, ale mnie przeraża fakt - czy faktycznie zastrzyk jest w oko czy gdzieś w okolice?

Odpowiedz
avatar Puszczyk
3 3

Nie wiem o jakim leku mowa w histoii, ale u nas dostępny jest Lucentis. To są zastrzyki robione bezpośrednio do gałki ocznej i przeciwdziałają degradacji plamki żółtej w oku przy cukrzycy jak ktoś ma taki skutek uboczny choroby. Lek kosztuje 5,8 tyś zł za jedną dawkę (na jeden zastrzyk w jedno oko) i nie ma refundacji. I tak fajnie, że potaniał, bo jakiś czas temu ponad 6 tysi kosztował. Siostra mojej mamy (moja ciotka) to przyjmuje. Na szczęście potrzebuje tylko 2-3 razy w roku taki zastrzyk. Nic fajnego. Pół biedy, że dla nas to niewielki wydatek, ale ilu młodych ludzi zostaje na mizernej rencie przez brak refundacji, to nóż się w kieszeni otwiera. https://www.mp.pl/pacjent/leki/lek/63718,Lucentis-roztwor-do-wstrzykiwan#effect

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 kwietnia 2021 o 15:46

avatar Puszczyk
3 3

Jak teraz na szybko sprawdziłem, to faktycznie jest tak, że niektóre pracownie okulistyczne dla swoich stałych klientów oferują zastrzyki po 1200-1800zł w przypadku kontynuacji leczenia i zakupu całej serii/pakietów.

Odpowiedz
avatar nyktimene
5 5

@Puszczyk: Zastanawiałam się, z czego wynika niższa cena dla stałych klientów. Najprawdopodobniej z tego, że przy umiejętnym obchodzeniu się z pojedynczej fiolki 0,23 ml można uzyskać 3-4 dawki leku (po 0,05 ml). Otwarta fiolka nie nadaje się do przechowywania, pracownia musi mieć więc trzech pacjentów umówionych na taki zabieg jeden po drugim, aby lek się nie zmarnował. Może więc zaproponować zniżkę tylko wtedy, gdy ma do czynienia z przewidywalnym, stałym klientem, który z góry pokrył koszt umówionego zabiegu.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
2 2

@nyktimene: z cen hurtowych i prawie zerowej marży na leku. Taka lecznica zarabia wtedy na wizycie, a sam lek jest niejako w cenie.

Odpowiedz
avatar Kitkowa
0 0

Iniekcje doszklistkową ma? Mój mąż ma cukrzycę i normalnie ma refundowane zastrzyki do oka. Chciał za nie płacić, ale okulista mu powiedział, że szkoda tracić kasy skoro może mieć go za darmo.

Odpowiedz
avatar Eosytek
2 4

Te zastrzyki są refundowane, sama pracuje w szpitalu okulistycznym, który prowadzi program leczenia AMD. Mamy dostępne 3 rodzaje leków. Warto poszukać kliniki lub poradni, która realizuje to leczenie na NFZ. Szkoda tracić kasy.

Odpowiedz
avatar Natbe
3 3

Pracuje w szpitalu w Poradni Okulistycznej i pacjenci dostają iniekcje doszkliatkowe w ramach NFZ. Jednym z leków jest właśnie Lucentis, drugiej nazwy nie pamiętam. O tym czy pacjent będzie otrzymywać zastrzyki decydują konkretne badania, następnie jest konsultacja u nas i jeśli jest choćby cień szansy, to wszystko jest wysyłane do Warszawy do NFZ i czeka się na dezycje. Naprawdę rzadko się zdarza, że pacjent nie zostaje zakwalifikowany.

Odpowiedz
avatar Nieswiadoma
2 4

Rodzaj choroby jest tu chyba najmniej istotny. Mój znajomy (nie kolega) również choruje. Nie wiem czym dokładnie jest jego choroba, ale wiem że powoduje stwardnienie stawów, nieodwracalne. Kiedyś mi mówił że to coś jak stwardnienie rozsiane tak aby mi przybliżyć co mu jest. Jest na stałej kuracji lekami, od czasu do czasu jak to żartuje że musi dac sobie w żyłę. Zastrzyk przychodzi specjalną przesyłka do domu bo lek musi być trzymany caly czas w lodówce, lek na bramkach na lotnisku przechodzi bokiem bo nie może być przeskanowany. Lek tutaj, w Anglii jest w pełni refundowany. W Polsce płacił za niego 500zl. Powiecie że to mniej niż autorka? Leki które codziennie bierze są tutaj refundowane i zastrzyk bierze raz na kilka miesięcy. W Polsce miesięczna kuracja to około 2000zl. Bez lekow musisz brać zastrzyk średnio 5-6x na miesiąc. Taniej wyszła my przeprowadzka do Anglii. Historię mi opowiedział kiedyś na imprezie firmowej.... Współczuję temu młodemu chłopakowi z Twojej historii. Państwo chyba czeka aż Owsiak zbierze pieniądze i kupi roczny zapas leków które za granicą są w pełni refundowane...

Odpowiedz
avatar gawronek
2 2

Mam podobną sytuację - leczenie które za granicą trwa do skutku (czasem i po dekadę czy dwie), w Polsce trwa max 2 lata. Natomiast polecam umówić się do jakiegoś profesora lub dr hab z danej specjalizacji, najlepiej w mieście wojewódzkim (stolica najlepsza). On będzie wiedział najlepiej gdzie iść i co robić żeby złapać się na NFZ. Często mają pod sobą całe oddziały i bez problemu przenoszą ludzi z leczenia prywatnego na NFZ (ja już tak zrobiłem 2 razy, 2-3 prywatne wizyty i reszta już na NFZ). Czasem się to wiąże z koniecznością pobytu na 3 dni żeby NFZ oddał im pieniądze za hospitalizację, ale myślę że lepsze to niż kilka tysięcy w plecy co miesiąc.

Odpowiedz
avatar ja_2
0 0

Będę hajtowany, ale streśćmy tę historię do 2 zdań: - pracuj za granicą i tam płać podatki - jak choroba wróć do kraju i piekl się, że są inne zasady lub, że inni nie chcą płacić na ciebie. Żeby nie było - ten sam numer wykonało wiele osób (głównie znane są przypadki naszych artystów np. Kasia Sobczyk, poniekąd Krawczyk itp.).

Odpowiedz
avatar VAGINEER
1 1

Doktor [Z] skierował mamę na dodatkowe PADANIA. Krew i usg nerek. Badania wyszły w zasadzie PORWANIE, żadnych zmian. że co?

Odpowiedz
avatar szaramucha
0 0

Potwierdzam, takie zastrzyki jak najbardziej istnieją i działają. Mój facet jest cukrzykiem, i regularnie je przyjmuje, ale mieszkamy w Szwajcarii, więc chyba nie muszę mówić, czy fizycznie za nie płaci. Zaciekawił go jednak Akt 2. Jest ciekawy nazwy tego leku. Bo "jeśli cukier jest w moczu to znaczy, że przeszedł przez nerki, a cukier w nerkach nie jest wskazany". Nigdy nie słyszał o lekach z takim działaniem i chętnie dowiedziałby się więcej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@szaramucha: Są leki z grupy flozyn - np. empagliflozyna. One działają w taki sposób,że hamują transport zwrotny glukozy w nerkach, przez co wydala się cukier z moczem. Mogą jednak zwiększać ryzyko infekcji np grzybiczych - przez duże stężenie glukozy w moczu :) Dodam też, że empagliflozyna ma udowodnione działanie zmniejszające ryzyko zgonu z przyczyn sercowo-naczyniowych więc to bardzo duży plus tego leku :)

Odpowiedz
Udostępnij