Sytuacja sprzed kilku lat.
Na skrzynki mailowe wszystkich liceów w mieście wpływa informacja, że w jednym z nich została podłożona bomba. Ewakuacja rozpoczęta, ewakuowano w sumie 6 szkół. Na miejscu wszystkie służby - straż pożarna, policja, saperzy, pogotowie. Budynki ogrodzone, utworzone bezpieczne strefy na wypadek faktycznego wybuchu.
Przyjeżdża telewizja.
I Pan reporter wpada na pomysł, żeby nakręcić reportaż w środku ewakuowanego budynku. Próbuje sforsować taśmę policyjną kilka razy, ale za każdym razem zostaje zawrócony przez służby. I nie dociera, że może być niebezpieczeństwo. Zaczyna się awantura najpierw ze strażakami, później z policją. W pewnym momencie wyrwał się blokującemu go policjantowi i wbiegł do budynku prosto na policyjnego sapera, który akurat wynosił jakiś pakunek. Na szczęście to nie była bomba.
A pan reporter skończył w policyjnym areszcie.
Trzeba było wziąć od niego oświadczenie na piśmie, że zagrożenie pojmuje, do budynku wchodzi na własne ryzyko oraz odpowiedzialność, w razie czego nie będzie szukał winnego - i niech lezie. Pan reporter chciał zaistnieć, wyjść na bohatera - a tu mu nie dali! Nie pojechał do Afganistanu, ani do Iraku - bo tam za gorąco - ani do Kosowa, ani do Bośni, no to chociaż do szkoły mógł wdepnąć. I jeszcze na dołek go zabrali! Co za ludzie...
Odpowiedz