Madka, tateł i bombel w akcji.
Mieszkam sobie w małym miasteczku w Danii. Mam dwuletniego szkraba, z którym w cieplejsze dni spędzam dużo czasu na pobliskim placu zabaw. Większość rodzin zna się chociażby z widzenia. Zwyczaje są takie, że przyniesionych zabawek jakoś specjalnie się nie pilnuje, dzieciaki się bawią czym popadnie, a rodzice pilnują, aby odnosiły je tam skąd wzięły, aby właściel bez problemu je znalazł.
Młody przykolegował się dzisiaj do jakiejś starszej dziewczynki, z zaciekawieniem podziwiał je babki z piasku i próbował się przyłaczyć biorąc jej foremki. Dziewczynka zareagowała bardzo nerwowo, zaczęła piszczeć i wyrywać mu z ręki. No nic, biorę młodego, staram się wytłumaczyć, że nie wolno, bo to nie nasze, pokazuje nasze zabawki, ale dziecko jak to dziecko, może mieć całe pudło zabawek, ale i tak będzie chciał patyk, którym aktualnie bawi się kolega. Co by uniknąć histerii zabieram go na drugi koniec placyku. Po jakimś czasie dziewuszka poszła na huśtawkę, co ciekawe, nie taką zwykłą, a przeznaczoną dla małych dzieci - wiecie, taką gdzie dzieciaka się wsadza w siodełko i nie musi się trzymać, aby bezpiecznie się huśtać. Dziwne, bo dziewczyna na oko sześcioletnia, ledwo się w tej huśtawce mieściła. Po dobrych dwudziestu minutach ojciec ją wyjął i ruszyli w kierunku zjeżdżalni. Ja z młodych zajęliśmy huśtawkę, ale ale... Dziewczynka podbiega w te pędy i drze się:
- Idź stąd! To moja huśtawka!
Ja, jeszcze spokojnie, tłumaczę, że nie, to nie twoja huśtawka, już się pohuśtałaś, daj też innym. Dziewuszka zaczyna piszczeć, tupać nogami. Co ciekawe, ojciec na to nic. Staram się ignorować... W końcu ojciec podchodzi, zabiera córkę i uspokaja słowami:
- Daj spokój, widzisz, że ci pani nie odda huśtawki!
A żebyś wiedział, że nie oddam...
Jedziemy dalej... Jest sobie drewniany domek. Młody zagląda, a tam siedzi jego "koleżanka" i od razu zaczyna się drzeć:
- Idź stąd! To mój domek! Wynocha!
Ojciec nic... Trochę już wyprowadzona z równowagi mówię:
- Słuchaj, koleżanko, ten plac zabaw jest dla wszystkich dzieci, nie rozporządzaj się tu jak u siebie w domu!
Odkrywam, że ojciec jednak nie śpi i mówi do mnie:
- Co pani chce? Ktoś pani pozwolił z moją córką rozmawiać?
Bez komentarza...
Mało tego, gówniara za chwilę wróciła do piaskownicy i bez ceregieli porozrzucała zabawki młodego. Ciśnienie skoczyło mi jak po potrójnym espresso. Idę, każę jej zostawić zabawki. Pisk, rzucanie piachem. Ojciec znowu:
- No i co się pani znowu czepia?
- Pana córka złośliwie rozrzuca nasze zabawki.
- No i co, ona się bawi.
- Nawet jeśli, to nic mnie to nie obchodzi, nie zapytała, swoimi się nie dzieli, rządzi się jak po swoich włościach, nie życzę sobie, żeby bawiła się naszymi zabawkami.
- Eliza! (chyba tak miała na imię) Zostaw to!
- Ale ja chcę się bawić.
- Ale pani ci nie chce dać!
- Ale ja chcę!
- Ale pani jest głupia i ci nie pozwala.
Brak słów, czas się ewakuować chyba z tego towarzystwa.
Wtem wpada pani madka. Dziewucha rzuca się do niej z płaczem, że ona chce się bawić, ale ja jej nie pozwalam. Madka:
- O co chodzi? Czemu pani jej nie da zabawek?
- Bo nie muszę
- To pani chyba nie wie, jakie tu są zwyczaje!
- A pani chyba nie wie, że pani córka to nie księżniczka w swoim zamku, tylko dzieciak jak każdy inny, jakieś normy zachowania obowiązują nawet dzieci.
Wiecie co? Pani pogroziła mi pięścią i rzuciła we mnie piaskiem
Bez komentarza...
plac zabaw
rzucilabym w nia tez ;) w gowniare rowniez do niektorych inaczej nie dociera
OdpowiedzNo patrzcie państwo! Niby Dania, a jakoś tak burakiem zaleciało. I trochę cebulą.
Odpowiedz@Armagedon: Widzisz, nie mamy monopolu na warzywa ;-)
Odpowiedz@Armagedon: Co w tym dziwnego, w każdym kraju jest mentalne wieśniactwo.
Odpowiedz@digi51: W tej historii akurat wystąpili Polacy na emigracji. Duńczyk raczej nie nadałby córce imienia "Eliza".
Odpowiedz@Catholicbuster: Ależ jak bajbardziej: Elise er et pigenavn, der er afledt af Elisabeth. Navnet forekommer også i formerne Elisa, Eliza og Elissa. I alt bærer lidt over 2.700 danskere et af disse navne ifølge Danmarks Statistik.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 kwietnia 2021 o 15:12
I kiedy dostałaś piaskiem, należało powoli wyciągnąć komórkę, zadzwonić na policję i zgłosić napaść i naruszenie nietykalności cielesnej.
OdpowiedzCzyli nic dziwnego, że takie dziecko, jacy rodzice. Ciekawe, które to już pokolenie...
Odpowiedz