Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tytułem wstępu napiszę, że jestem agentem nieruchomości. Dziś o chyba najgłupszym człowiekiem,…

Tytułem wstępu napiszę, że jestem agentem nieruchomości. Dziś o chyba najgłupszym człowiekiem, z jakim zdarzyło mi się współpracować.

Do agencji zgłosił się mężczyzna w wieku pi razy oko 60 lat. Chciał sprzedać mieszkanie po zmarłej niedawno mamie. Po wstępnej rozmowie umówiliśmy się na obejrzenie mieszkania i ustalenie strategii sprzedaży.

Mieszkanie, fakt, duże, ale nieustawne. Bardzo szeroki i długi przedpokój, za to reszta pomieszczeń bardzo mała. Nieciekawa okolica, słynąca z tego, że zamieszkiwana jest w dużej mierze przez tak zwaną i szeroką rozumianą patologię. Sam budynek w nie najgorszym stanie. Mieszkanie w stanie wołającym o pomstę do nieba, że klient pozwolił matce, starszej osobie w takim warunkach. Na oko sam remont i doprowadzenie mieszkania do stanu igła to ok. 100 tys.

Porozmawialiśmy, ja już w głowie miałem cenę od jakiej można zacząć negocjacje, ale klient powiedział, że chce ok. 50 tys więcej. Powiedziałem szczerze, że spróbować można, ale umówmy się, że jest mało realne, chyba, że ceny nieruchomości nie tylko nadal będą rosnąć, ale zwiększy się tempo przyrostu. Wtedy taka cena jest realna... za rok. Ale klient wie swoje, przecież on widzi jakie są ceny, o takie mieszkania to słoiki się zabijają i takie tam inne komentarze, od których ja, jako słoik, miałem ochotę gościem mocno potrząsnąć.

No nic, klient nasz pan, próbujemy. Przez kilka miesięcy faktycznie kilka osób mieszkanie obejrzało, ale za taką cenę nikt nie był poważnie zainteresowany. Klienta poinformowałem, że ogłoszenie wisi na kilku grupach na Facebooku i zbiera niepochlebne komentarze, więc może czas poważnie pomyśleć o obniżeniu ceny. Klient poprosił o pokazaniu mu tych komentarzy a następnie nalegał na dodanie go do tych grup, aby mógł na bieżąco monitorować zainteresowanie mieszkaniem.
Szczęśliwie po jakimś czasie znalazł się potencjalny kupiec. Widział z mieszkaniu potencjał, zaproponował cenę bardzo podobną, do tej którą ja od początku sugerowałem i , o dziwo, klient szybko na to przystał. Za kilka dni mieliśmy dopełnić formalności.

Teraz uwaga... Następnego dnia wchodząc na twarzoksiążkę oczom nie dowierzam. Klient pod prawie każdym postem z ogłoszeniem o mieszkaniu zaczął mieszać osoby krytykujące stosunek realnej wartości mieszkania do żądanej ceny, z błotem. Leciały uje, urwy, izdy, zmaty, z lżejszym debile, kretyni, pajace. Ale co najgorsze zamieścił kilka komentarzy typu "i nie pier (ekhm)nicznie głupot, właśnie sprzedałem to mieszkanie jakiemuś wieśniakowi za 590 tys, i co? łyso wam? Sprzedawca ustala cenę, a wiejskie burki kupują albo trzymają pysk na kłódkę, jak was nie stać!"
Oczywiście od razu pokasowałem wszystkie posty wraz z komentarzami. Ale wiecie co? Za późno. Potencjalny kupiec, który nawet przyznał, że ogłoszenie znalazł na Facebooku, napisał do mnie kilka godzin później, że jednak się rozmyślił, bo nie ufa właścicielowi. Zbieg okoliczności? Być może...
Agencja zerwała z klientem współpracę. Ogłoszenie widziałem jeszcze kilka razy, pisane przez właściciela mniej więcej w ten sposób:

"witam na sprzedasz piękne mieszkanie w ścisłym centrum ładny widok cicha okolica do odświeżenia w razie pytań dzwonić nie negocjuje nie masz pieniędzy nie pisz"

Tylko zawodowa ciekawość każe mi się zastanawiać, za ile poszło...

uslugi

by ~Anatoliy
Dodaj nowy komentarz
avatar KatiCafe
17 21

Historia piekielna. Ale taki mały komentarz. Nigdy nie mówcie nikomu że w jakich warunkach ktoś mieszkał. Moja babcia przez kilkadziesiąt lat nie pozwoliła na żaden remont przeprowadzkę, nawet umycie żyrandola czy upranie firanek. Dostawała palpitacji serca, robiła się blada i czerwona na przemian i wyganiała z domu ścierą przez łeb. Nigdy nie zwracajcie nikomu uwagi na to, czy ktoś pozwolił czy nie, mieszkać w takich warunkach swoim rodzicom.

Odpowiedz
avatar niepodam
12 14

@KatiCafe: znałem kiedyś jedną (obecnie około 70-letnią) panią, sąsiadkę znajomych. Pani zarabiała bardzo dobrze, zawsze elegancka i zadbana. Tymczasem do swojego mieszkania nie wpuszcza nikogo od jakichś 30 lat - bo w nim nie sprząta, nie remontuje. Postpeerelowskie drzwi, w których jakieś 20 lat temu urwała się klamka - pani przez 20 lat chodzi z klamką w kieszeni kurtki. Okna nie myte od kilkudziesięciu lat, przez które z zewnątrz coraz słabiej widać brudne firanki i urwany z jednej strony karnisz. Tyle z zewnątrz widziałem sam. Z zasłyszanych rzeczy - ponad 20 lat temu pani musiała wpuścić monterów z gazowni. Zerwała tapety w przedpokoju, monterom powiedziała, że jest w trakcie remontu. Tapety są zerwane do dziś. W podobnym czasie pani kupiła nowe okna, montaż postanowiła ogarnąć we własnym zakresie. Okna stoją w części wspólnej piwnicy do dziś. Współczuję temu, kto po jej śmierci będzie ogarniał to mieszkanie.

Odpowiedz
avatar helgenn
12 12

@Presti: Koszt remontu jest zwykle wyższy niż koszt wykończenia nowego mieszkania (przy którym liczy się pi razy oko tysiaka za metr)

Odpowiedz
avatar niepodam
12 12

@Presti: 2 lata temu w remont mojej rudery włożyłem ponad 100 tysi. Kwestia ile robisz i jakimi materiałami. Oczywiście - położenie najtańszych paneli i kafelek bez ruszania instalacji elektrycznej i wodnej wyniesie dużo taniej.

Odpowiedz
avatar Michail
2 4

@Presti: Nie dziwi.

Odpowiedz
avatar krogulec
9 9

@Presti: Kiedyś planowałem wyremontować mieszkanie i je wynajmować. Jak policzyłem koszt remontu, to wyszło, że z wynajmu by się zwróciło, najwcześniej po 10 latach. Jeżeli po drodze by znów coś wyszło, to po 15. Małe miasto, więc opłata z wynajmu, byłaby niewielka.

Odpowiedz
avatar digi51
11 11

@Presti: założę się, że nigdy nie miałeś okazji choćby rzucić okiem na kosztorys remontu starego mieszkania lub domu. Najlepiej takiego zamieszkanego przez samotną, starszą, ubogą osobę, w którym nic nie robiono od kilku dekad.

Odpowiedz
avatar Habiel
10 10

@Presti: Gdy ja szukałam mieszkania moim pierwszym wyborem był rynek wtórnym. Spodziewałam się remontu, ale w praktycznie każdym mieszkaniu trzeba było zakładać nową instalację elektryczną, wymienić okna, o podłodze czy ścianach nie wspominając. Jedno mieszkanie miało w łazience podwieszany sufit- drewniany, bez impregnacji, więc jak tylko zobaczyłam przegniłe deski, to wiedziałam że jeszcze trzeba odgrzybić. Podliczyłam koszt remontu, PCC i taniej wyszło mi mieszkanie z deweloperki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Presti: widać, że dawno remontu nie robiłeś.

Odpowiedz
avatar Nieswiadoma
6 6

@Presti jak masz gruntowny remont w którym najprawdopodobniej jest usuwanie plesni, grzybów, wymiana instalacji, to ceny są zaporowe. Często bardziej się opłaca wziąć coś nowego. Zazwyczaj takie mieszkania ogłaszane są 'pod inwestycje'. Bierze firma budowlana, wowczas remont kosztuje ich netto 50tys i odsprzedają z zyskiem.

Odpowiedz
avatar digi51
3 5

@Presti: no i pewnie zapľaciłeś za wszystko 10tys, c'nie?

Odpowiedz
avatar Presti
-2 6

@digi51 cały remont zmieściłem w kwocie 68 tysięcy. Wszystko robione solidnie bez oszczędzania. W meblach prowadnice Blum. Oczywiście nie ma problemów włożyć w remont 100 czy nawet i 500 tysięcy. Chodziło mi tylko o to, że na pewno można zrobić taniej a itak na poziomie

Odpowiedz
avatar digi51
10 10

@Presti: skoro wydałeś 68tys za remont generalny normalnego (chyba nie za dużego mieszkania), to nie wiem, czemu uważasz, że 100tys za remont mieszkania "wołającego o pomstę do nieba" to kwota przesadzona.

Odpowiedz
avatar niepodam
2 2

@Presti: czytanie ze zrozumieniem się kłania. Autor napisał, że mieszkanie było duże. Nie wiem jak dla ciebie, dla mnie "duże" zaczyna się od 65m. Elektryka - dolicz z 5000 do kosztów swojego remontu. Piszesz o malowaniu ścian, nie piszesz o gładziach - więc zakładam, że gładzi nie robiłeś. Kolejne tysiące. O podłogach też nie piszesz. Porządne panele to będzie z 50zł za metr, jak idziesz w parkiet czy panele winylowe to licz 100-150zł. Plus podkłady, kleje, wylewki, robocizna. Chcesz mieć równy sufit, a nie masz - kolejnych ładnych parę tysięcy nie twoje. Okna - ja zapłaciłem bodajże 6000 za okna w 4 pomieszczeniach. Drzwi wewnętrzne z ościeżnicą - 1000zł za gówno z marketu za sztukę. Ja płaciłem ponad 2000. Drzwi wejściowe - moje kosztowały niecałe 3000. Do tego dolicz całą masę pierdółek typu kontakty, włączniki, listwy itd - kosztuje tu parę dych, tu stówka, sumuje się w tysiące. Prowadnice Blum to nie jest wyznacznik jakości mebli, Blum też ma ileś półek cenowych, w szafkach z Ikei też są prowadnice Blum. A najtańsze zawiasy GTV według mnie działają lepiej, niż najtańsze Blumy.

Odpowiedz
avatar jan_usz
-5 5

Mieszkanko 590k to całkiem drogo. To ile tam było metrów kwadratowych, 100? A kupujący zrobił research przed podpisaniem umowy i posłuchał komentarzy co do ceny. Osobowość piekielnego sprzedającego nie jest problemem jeśli masz go widzieć jeszcze raz w życiu na podpisaniu umowy.

Odpowiedz
avatar aenigma89
3 3

@jan_usz 100 metrow za 590k? Gdzie? Bo w Krakowie to trzeba by pomnożyć ze 2 razy

Odpowiedz
Udostępnij