Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czuję się wywołana do odpowiedzi historią użytkowniczki @joannastrzelec o roszczeniowej matce z…

Czuję się wywołana do odpowiedzi historią użytkowniczki @joannastrzelec o roszczeniowej matce z Facebooka.

Moje dzieciństwo do pewnego momentu przebiegało zupełnie normalnie, kochający rodzice, zabawy z młodszym bratem. Norma. Gdy miałam 8 lat coś się zmieniło. Mój ojciec stracił pracę. Były to lata 90. Ojciec miał fach w ręku (ślusarz), ale utrata pracy bardzo go dotknęła.

Od tego czasu zmagaliśmy się z problemami finansowymi. Ojciec niby szukał pracy, ale opornie mu to szło. Mama pracowała na pół etatu w sklepie, potem zaczęła dorabiać na sprzątaniu wieczorami, żebyśmy jakoś związali koniec z końcem. Dla ojca był to kolejny cios i urażone ego maskował awanturami, że mama zaniedbuje swoje obowiązki domowe, że na stole nie ma jak dawniej o stałej porze ciepłego obiadu albo, że w mieszkaniu jest brudno.

Poszukiwania pracy kompletnie porzucił, czas spędzał z kolegami na piwie lub u mojej babci (jego mamy). Babcia dodatko nastawiała go przeciwko mamie, nawet przy nas wyzywała ją od szmat i dziwek, sugerowała, że ma faceta na boku. W domu było okropnie. Jak ojciec nie pił, to i tak się awanturował. Jak pił to albo był spokojny albo, po latach nie boję się tego tak nazwać, znęcał się nad nami psychicznie. Straszył, że mama nas zostawi, bo ma kochanka, nie dawał nam spać każąc do późnej nocy zdawać sprawozdania z tego, co było w szkole, kiedy mama przyszła, kiedy wyszła, jak była ubrana. Zdarzało się, że przy stole zabierał nam talerze z jedzeniem drąc się, że jak matka taka bogata to niech nam kupi nowe jedzenie (coś w tym stylu).

Pewnego dnia sytuacja stała się dramatyczna, ojciec do północy nas przepytywał, wydzierał się na mamę, wyzywał od dziwek, po czym zaczął rzucać w nią czym popadnie. Mama zadzwoniła na policję, przyjechali, zrobili notatkę i pojechali. Ojciec poszedł spać. Mama próbowała nas też położyć spać, ale byliśmy przerażeni, w związku z czym mama zabrała nas do babci (swojej teściowej). Ta od progu zwyzywała ją i powiedziała, że nie wbije synowi noża w plecy i mamy się wynosić. Do rodziców mamy mieliśmy 600km. Noc spędziliśmy w samochodzie.

Następnego dnia mama wyprosiła jakąś koleżankę, aby udostępniła jej mieszkanie po swoich rodzicach, które stało pusto czekając na remont. Była to okropna zagrzybiała nora, w której stało tylko kilka zbutwiałych mebli. Chyba z Caritasu dostaliśmy jakieś materace i pościel, pamiętam też, że część sąsiadów z mieszkania rodziców poprzynosiło nam jedzenie i jakieś stare naczynia.

Potem nastąpiła batalia sądowa z ojcem o rozwód, wspólne mieszkanie, alimenty... Ale to już inna historia. Końcem końców mama wynajęła normalne mieszkanie, a po sprzedaży starego, kupiła mniejsze, w którym mieszka do dziś. Z ojcem praktycznie nie mam kontaktu.

Wiem, że nie lubicie apeli, więc nie będę o nic apelować. Ale doskonale pamiętam ten okropny czas, czułam się właśnie jak totalna patologia. Mama powiedziała mi po latach, że mimo, iż wstydziła się prosić o pomoc, była wdzięczna - nawet za kubki bez ucha i zagrzybiały materac.

patologia

by ~horacurka
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
2 22

Tylko w tamtej historii na patologię nie wskazywał sam fakt, że kobieta potrzebowała wszystkiego, a to, jak wcześnie miała pierwsze dziecko i ilu dzieci się dorobiła nim, być może, uciekła od przemocowca. Po prostu wszystko wskazywało na to, że dziewczyna była z patologii i w patologii została.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 5

@Ohboy: Tu się z tobą nie zgodzę. Było za mało danych, żeby z całą pewnością stwierdzić, czy to była patologia. Po prostu takich historii było już sporo na piekielnych, więc część użytkowników wyszła z założenia, że mamy do czynienia z patologią, jak w pozostałych historiach.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
1 3

@pasjonatpl: Mloda kobieta, trojka dzieci i czwarte w drodze, ktora nie ma pracy, ani partnera - normalka, zadna patologia (ironia). A jak miala chlopa i potrzebuje takiej pomocy, ze nic nie maja, to jeszcze wieksza patologia. Tu nie trzeba wielu danych, zeby to stwierdzic. Normalni lidzie zyjac w owiele lepszych warunkach, czesto nie stataja sie o dziecko, bk sa swiadomi, ze ich na nie nie stac. A nie produkuja jak maszynka. "Co rok prorok"

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-1 1

@Me_Myself_And_I: Nie napisałem, że to normalne, ale było za mało danych, żeby stwierdzić, czy to patologia.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@pasjonatpl: tylko ze Me wytlumaczyla ci, dlaczego to wlasnie BYLA patologia serio tu nie ma co dywagowac

Odpowiedz
avatar Gelata
21 21

Chcę Ci tylko powiedzieć, że jestem niesamowicie dumna z Twojej mamy, za jej postawę, że Was stamtąd wyrwała, ale też z Ciebie, bo widać, że masz do tego prawidłowe podejście.

Odpowiedz
avatar ooomatko
-1 19

Ale nie masz czwórki rodzeństwa, ani matki starszej od ciebie o 16 lat

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
5 13

@ooomatko: skąd wiesz? Nawet jeśli to mogłaby w końcu przez lata było wspaniale i zmiana była nagła.

Odpowiedz
avatar Librariana
7 15

Tu nie ma znaczenia ile lat i ile dzieci miała mama. Chodzi o odpowiedzialność. Kilkadziesiąt lat temu normą robienie wszystkiego, żeby zapewnić byt swoim dzieciom. Obecnie normą jest wymaganie, żeby inni pomogli, bo przecież "ja mam dzieci".

Odpowiedz
avatar digi51
6 10

@Librariana: Nie zgadzam się z tym argumentem. Doskonale pamiętam swoje czasy podstawówkowe, czyli jakieś 20-25 lat. Wcale nie była to szkoła w jakiejś patologicznej dzielnicy, a w klasie miałam co najmniej trójkę kolegów, których rodzice byli zawodowymi "dejami". Potrafi wyżebrać wszystko - zabawki, ubrania, jedzenie ze zbiórek, darmowe obiady, wycieczki, zwolnienie z wszelkich składek. W większości wieloletni bezrobotni. Jedyne co odróżnia obecne czasy od tamtych to zmiana w nastrojach społecznych. Wtedy rodziny wielodzietne nikogo nie dziwiły, znacznie więcej rodzin miało więcej dzieci niż mogli utrzymać, a ludzie chętnie pomagali, bo wpadki były znacznie częściej niż teraz i większość ludzi miała zrozumienie, że pojawiły się nieplanowane dzieci i rodzina jest w trudnej sytuacji. Nidgy nie słyszałam, aby ktoś mówił o nich coś złego. Ot, mają kilkoro dzieci, ciężko im znaleźć pracę, trzeba pomóc, bo dzieci szkoda... Natomiast w czasach, gdy większość ludzi przesuwa założenie rodziny na moment, gdy będą mieli pewną sytuację materialną lub całkowicie z tego rezygnuje, ciężko szukać zrozumienia dla ludzi, którzy mimo dramatycznej sytuacji materialnej nie inwestują paru złotych miesięcznie w antykoncepcją. Jasne, że nadal są zawodowi "dejowie" i tym bardziej wzbudzają gniew od kiedy jest 500+. Czy jest ich więcej? Wątpię. Po prostu bardziej wyróżniają się w współczesnym społeczeństwie. Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że ludzi dali sobie wmówić, że patologiczna bieda i nieprzemyślane mnożenie się z myślą "jakoś to będzie" jest zjawiskowym powstałym w ciągu ostatnich kilku lat.

Odpowiedz
avatar Jorn
7 11

@digi51: Tylko wtedy było prawdziwe bezrobocie, w dodatku strukturalne. W wyniku PRL-owskiej polityki stawiania dużych fabryk w małych miasteczkach, gdy taka fabryka upadła, trzy czwarte miasteczka zostawało bez pracy. Dlatego też byli wieloletni bezrobotni nie ze swojej winy. A teraz? Do początku zarazy prawdziwe bezrobocie w Polsce od lat nie istniało, nawet teraz po roku zamykania i otwierania losowych działów gospodarki sytuacja jest nieporównywalnie lepsza i nie ma żadnego usprawiedliwienia dla żebraniny.

Odpowiedz
avatar digi51
5 7

@Jorn: i tym bardziej ludzie mieli podejście typu "dej na dziecko", bo ich bezrobocie było usprawiedliwione. Ale płodzenie kolejnych dzieci z planem żebrania po sąsiadach i rodzinie było równie głupie jak i teraz. A może i głupsze, bo obecnie jest inny poziom pomocy socjalnej i inny rynek pracy, więc z ewentualnej biedy łatwiej się wyrwać.

Odpowiedz
avatar Shi
1 1

@Jorn: na mojej wsi nigdy PRLowych fabryk nie było i bezrobocie w okolicy było niskie (wiekszosc ludzi pracowala w pobliskim dużym miescie). A i tak pamiętam jak ludzie po domach chodzili i zebrali już 20 lat temu. Po tym jak ok. 15 lat temu znalazłam worek z podarowanymi ubraniami na opuszczonej budowie to przestaliśmy dawać cokolwiek (rodzice mieli miekkie serca i zawsze chcieli chociaż drobniaki dawać (skoro dawanie rzeczy groziło awanturą i kazaniem z mojej strony), ale zabroniłam. Bezczelna baba wywala dane jej rzeczy, niektóre z metkami nawet, i jeszcze ma czelność przychodzić znowu do nas do domu. Dwa razy do roku(!)). Już wolę sama swoje rzeczy wywalić lub spalić czy do kontenera caritasu wrzucić niż by były zniszczone i zostawione tego samego dnia na opuszczonej budowie. I nie, kobita tam nie mieszkała. Wiem, bo dom był na moim osiedlu, nie miał nawet drzwi i okien, więc mieszkać tam się nie dało i było to świetne miejsce by nastoletnia gówniarzeria mogła się gdzieś napić, więc często tam bywaliśmy.

Odpowiedz
avatar mekstran
2 2

Dla ojca był to kolejny cios i urażone ego maskował awanturami, że mama zaniedbuje swoje obowiązki domowe, że na stole nie ma jak dawniej o stałej porze ciepłego obiadu albo, że w mieszkaniu jest brudno- no to jeżeli nie pracuje to może posprzątać, żeby było czyściej, bo jeśli na gotowaniu się nie zna to może lepiej żeby tego nie robił.Ale zarzucanie komuś,że nie ma posiłku i to jeszcze na określoną godzinę będąc na jej utrzymaniu to już jest groteska. Takim ludziom trzeba mówić co się o tym myśli prosto w oczy bo inaczej to do nic nie dotrze.

Odpowiedz
Udostępnij