Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czysty przypadek sprawił, że dzisiaj zetknęłam się z jedną z kadrowych w…

Czysty przypadek sprawił, że dzisiaj zetknęłam się z jedną z kadrowych w pracy i ta zapytała mnie, kiedy przyjdę podpisać korektę wniosku urlopowego. W ten sposób dowiedziałam się, że zgodziłam się zamienić na mój majówkowy urlop z jedną ze Świątecznych Matek.

Świąteczne Matki to taka firmowa grupka nowoczesnych mamusiek, które łączą macierzyństwo z karierą zawodową, bezczelnie i bezlitośnie wykorzystując każdą okazję, żeby łapać wolne w długie weekendy, okresy między świąteczne i podobne, bo one mają dzieci, więc reszta ma dostosować swoje plany do nich. Podstawowym narzędziem jest zazwyczaj jedno- lub dwudniowe L4 na dziecko "całkiem znienacka", którego przecież w piątek po Bożym Ciele ZUS i tak nie sprawdzi. W ten sposób od ładnych paru lat ludzie byli ściągani z urlopów albo musieli brać ostre nadgodziny, bo BHP, prawo i w końcu życie wymaga, żeby w firmie ktoś fizycznie był i nadzorował robotę.

Odkąd przez takie maniakalne łapanie wolnego przy każdej możliwej okazji, jedna ze Śniętych Madek została zdegradowana, pozostałe trochę się uspokoiły, ale w czasie pandemii hydrom zaczęły odrastać łby i próbowały przepychać np. cztery tygodnie badań laboratoryjnych w ramach pracy zdalnej (czyli ktoś inny będzie zbierał próbki, obsługiwał aparaturę i produkował raporty, a one sobie z domku zobaczą wyniczki w systemiku, które zresztą wklepie do niego ktoś inny, i napiszą, że się ciężko napracowały). I dzisiaj przebrała się miarka.

Kadrowa delikatnie mnie obśmiała, że zawsze narzekałam na to, że wpadają mi nadgodziny i ściąganie z urlopów, bo Śnięte robią wały, a jednak zlitowałam się i odstąpiłam urlop w majówkę mimo zarzekań, że jak będą mnie chcieli ściągnąć do pracy, to będą mnie musieli szukać przez Jackowskiego. Teraz w majówkę wolne będzie mieć Jaśnie Pani Matka, mimo że dostała zakaz wpisywania jakichkolwiek długich weekendów w kalendarzach urlopowych. A wolna majówka to już w ogóle w naszym dziale coś w rodzaju Świętego Graala, kolejka dłuższa niż karetek przed Czerniakowskim. Dlatego kadrowa się śmiała...

Moja rozdziawiona gęba i czysty szok w oczach błyskawicznie uświadomiły jej, że jeżeli ktokolwiek się zgodził na zamianę, to na pewno nie byłam to ja. I ruszyła maszyna po torach...

Po kilkugodzinnym śledztwie okazało się, że jedyną osobą, która wiedziała coś pewnego o mojej zgodzie na zmianę urlopu była główna beneficjentka. A wiedziała, bo ją wymyśliła, kiedy dotarło do niej, że tym razem szefostwo nie da się wziąć na płacz "ja już obiecałam mężowi, dzieciom, rodzicom, psu i sąsiadom, że pojedziemy". Powiedziała w kadrach, że dałam się ubłagać, wzruszyły mnie wirtualne łzy dziecka zawiedzionego, że nie pojedzie z mamusią do cioć i babć i serce mi zmiękło.

Wybrała mnie z bardzo małej grupki tych, którzy mieli wtedy klepnięte wolne, bo akurat mnie w tamtym tygodniu nie było w pracy, więc nie mogłam jej od razu wsypać, a ponieważ zazwyczaj brałam awaryjne zmiany, nocki itd., to jakiś tam walor prawdopodobieństwa ta intryga miała. Miałam "przy okazji" podpisać korektę kalendarza urlopowego, bo do podrobienia mojej parafki Jaśnie Pani Matka się nie posunęła, słusznie podejrzewając, że za coś takiego przeciągnęłabym ją za wszerz przez wszystkie kible przed sprzątaniem.

Nie wiem, jak chciała to rozegrać, żeby wyszło na jej, ale chyba nie miała żadnego pomysłu, co robić dalej. Jej tłumaczenie całej sytuacji: "Ty nie rozumiesz, ja PRZYZWYCZAIŁAM RODZINĘ, że wtedy spędzam z nimi czas! Jakbyś sama miała rodzinę, to byś wiedziała, jak to jest!".

Szefostwo ma rodzinę, ale też nie rozumie, jak to jest, bo zdaje się, że za taką akcję Świąteczna Matka zobaczy wreszcie wypowiedzenie. Przynajmniej będzie mieć dużo czasu dla rodziny.

by Ursueal
Dodaj nowy komentarz
avatar Painkiler
23 29

Klasyczny przypadek "mam bombelka i mie sie należy"

Odpowiedz
avatar Adii
8 8

Tutaj już Pani madka poleciała po całości. Niestety (może nie tak hardcorowych) takich przypadków jest coraz więcej.

Odpowiedz
avatar marcelka
27 31

a później się ludzie dziwią, że pracodawcy nie chcą zatrudniać kobiet/matek... no niestety, właśnie przez takie sytuacje. a cierpi na tym odsetek tych normalnych kobiet, które potrafią godzić pracę z domem i nie odbombelkowało im mózgu. a długie weekendy kręcą każdego, więc zagrywanie dzieckiem, żeby wbić się w plan urlopowy... ugh, gdybym tak była zusem... :D

Odpowiedz
avatar Bryanka
26 26

Raz w życiu zdarzyła mi się namiastka takiej sytuacji. Pracowała u nas dziewczyna typu "mam bombelka, więc mi się należy". I raz stwierdziła, że "ona już zrobiła grafik pod siebie, bo ona ma dziecko, a ja nie, więc mnie będzie wszystko jedno". Rozpętałam piekło, gdyż po 1. od robienia grafików byłam ja - jej przełożona, 2. wuj jej do tego jak spędzam czas i kiedy z mężem. Lasencja się zemściła biorąc urlop na żądanie, bo "dziecku krew z nosa leci". Na szczęście nie popracowała długo.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
15 15

Matko... A ja jak mam dzieci chore to zawsze piszę że wieczorem mogę pracować jakby dużo było. Zawsze mi glupio ze musze l4 wziąć Potem przez takie matki jeszcze bardziej sie boje opieke brac

Odpowiedz
avatar Balbina
14 18

Kiedy poszłam do pracy w biurze jako młode dziewczę zszokowało mnie że nie mam zadnych praw.Prawa mają matki i starsze stażem panie.Jak chodzi o urlop to mogłam pomarzyć o lipcu,sierpniu. Dla mnie był luty,listopad(byle nie przed świętami) No i tak się jakoś złożyło że po roku nasza kierowniczka z działu poszła na macierzyński i ktos ja musiał zastąpić. A że panie się nie garnęły to trafiło na mnie. No i przy rozdzielaniu urlopu zaczął się sajgon. Ona matka więc jej się cały lipiec należy. Wiekowa pani wrzask ze ona od 20 lat bierze cały sierpień i tego nie zamierza zmieniać. A dookoła młode siksy(tak jak ja) którym zostałyby inne miesiące.Się wkurzyłam i powiedziałam że mają sobie wybrać po dwa tygodnie z miesiąca bo każda z nas ma prawo do wakacji w letnich miesiącach.Obrażone były ale musiały się zgodzić. A nawiasem ta od sierpnia pojechała na wczasy w czerwcu i powiedziała że to były jedne z jej najlepszych wypoczynków.

Odpowiedz
avatar digi51
22 24

@Balbina: Tak jest chyba (prawie) wszędzie i wcale wiele się nie zmieniło. Starsi stażem pracownicy zawsze mają jakieś tam przywileje, u mnie w pracy jedna z koleżanek rok w rok dostawała 3 tygodnie urlopu na Boże Narodzenie, bo ona nie z Niemiec i musi mamę w rodzinnym kraju odwiedzić. Wyjeżdżała 24 rano i wracała 26 wieczorem, ale to taki szczegół, 3 tygodnie musiały być ;) Szok i niedowierzanie, gdy pracę zaczął kolega, który ma dwójkę dzieci (cała reszta bezdzietna lub dorosłe dzieci) i okazało się, że według niemieckiego prawa on jako rodzic małoletnich dzieci ma pierwszeństwo urlopu w terminach, gdy dzieci mają ferie. To się dopiero rozpętało piekło...

Odpowiedz
avatar Grav
7 7

@Balbina: W zespołach, w których jest duża rotacja (np na słuchawce) dość naturalne jest to, że pracownik z rocznym, czy dwuletnim stażem, dostaje lepsze urlopy, bo na początku pracy dostawał te najgorsze, a teraz trafiają się najświeższym członkom zespołu. Za rok dostaną lepsze i tyle.

Odpowiedz
avatar iks
-1 5

@digi51: Opisz te piekło :)

Odpowiedz
avatar Balbina
4 4

@Grav: Ok.Ale u mnie to było biuro ze stałą obsadą. A najśmieszniejsze to było to że każda z nas była nowa bo dział był dopiero co utworzony.Ale te które były"starsze stażem" w byłej pracy uważały że bez problemu mogą swoję historię urlopową kontynuować w następnym miejscu.Jak i matczyny przywilej. Wiem że frycowe sie płaci ale nie po trupach.

Odpowiedz
avatar digi51
9 9

@iks: Co tu opisywać, darcie ryja, groźby, że ona się zwolni, nóż w serce po tylu latach lojalności etc. Końcem końców wyszło całej ekipie na plus, bo kolega nie nalegał wcale na urlop w całym okresie bożonarodzeniowym, więc doszliśmy z szefem do porozumienia, że każdemu coś się w tym okresie należy i tyle. Koleżanka musiała pogodzić się z losem, chyba dlatego, że podobno chciała wprowadzić swój plan w życie i w grudniu szukała nowej pracy, a chciała ją zacząć od urlopu... no i chyba wszędzie odprawiono ją z kwitkiem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 12

Czysta piekielnosc, niestety wszedzie jest spolecznie akceptowane, że dzieciaci maja specjalne przywileje. U mnie w pracy tez wiele razy byla taka sytuacja, że zapomnij o urlopie w dowolnym terminie bo co chwile dzieci maja ferie pomiedzy half term wiec sporo terminow obstawionych. Zapomnij, ze oni zostana dluzej po pracy bo maja dzieci i reszta ich nie interesuje a ty siedz i czekaj na spoznialskich ,ktorzy maja przejac zmiane. Dzieciatym oczywiscie nalezy sie specjalny grafik, moga wybierac zmiany(taka ustawa) ale pozniej okazuje sie, ze tak naprawde moglyby pracowac codziennie bo dorabiaja na boku. A ja jak mialam sytuacje życiowa gdy potrzebowalam konkretnych zmian w pracy bo w przeciwnym wypadku musialabym zrezygnowac to z łaska dawali i tylko dlatego, że z managerka mialam dobte uklady. W przeciwnym wypadku nic by sie nie należalo bo nie mam dzieci.

Odpowiedz
avatar weron
3 5

@nursetka: a to dziwne, bo moj znajomy pracowal z zona na zmiany tak, zeby wymieniac sie opieka nad corka (ktora z tego co pamietam byla autystykiem). Komus po paru latach pracy chyba nadepnal na odcisk czy cos sie wydarzylo, teraz juz nie pamietam, ale zamiast pozostac na systemie trzyzmianowym, przerzucili go na dwuzmianowy (czyli zamiast osmiogodzinnego dnia pracy mial dziesiecio- lub dwunastogodzinny), proponowal przeniesienie sie do innej fabryki, brak zgody, prosil o to, zeby sprawdzic, czy ktorys z pracownikow nie wolalby przejsc na dluzsze zmiany a on by zajal jego miejsce (chyba nawet znalazl kogos takiego), tez mu odmowili. W desperacji napisal podanie o flexible working (elastyczne zmiany w pracy), wyjasnil, ze dziecko nie lubi zmian i zle to na nie wplywa, jak grochem o sciane, zaprononowali jedynie, ze moze z pracy odejsc i chyba tak finalnie zrobil. ja kiedys tez znalazlam oferte pracy w szkole, w ogloszeniu bylo 15 godzin, wiec bylo mi to nieco nie na rękę, bo dofinansowanie do przedszkola było od 16 godzin a i zasilek dla osob pracujacych (working tax credit) tez od minimum 16 godzin. Ale ze praca byla naprawde fajna, pojechalam do szkoly zostawic swoje cv i wypytac, czy godziny sa stale, czy sa jakies nadgodziny, okazalo sie, ze moze sie zdarzyc, ze bedzie trzeba zostac dluzej. Niestety, w przedszkolu managerka powiedziala, ze nie maja mozliwosci przedluzenia pobytu dziecka, gdyby zdarzyla sie nagla potrzeba zostania dluzej w pracy, wiec musialam zrezygnowac. Oczywiscie w zadnym stopniu nie usprawiedliwiam mamuski z historii i zastanawiam sie, na co liczyla, przeciez autorka historii predzej czy pozniej by sie dowiedziala, ze nagle zmieniono jej plany urlopowe. Ale z drugiej strony sama zastanawiam sie, co ja bym miala zrobic z dzieckiem podczas tak dlugiego wolnego od szkoly, osmiolatek nie zostanie sam w domu, a nikt nie bedzie mi dawal tygodniowego/dwutygodniowego urlopu co chwilę. Nie wiem, kto wymyslil obecny system ferii w angielskich szkolach, ale przybilabym mu piatke w twarz krzeslem.

Odpowiedz
avatar barbm
7 7

@nursetka: Ja miałam argument: a jak mam się dorobić dzieci jak ciąglę siedzę w robocie i nie mam czasu na randki? A jak już kogoś poznam, to nawet na długi weekend z nim nie pojadę, bo znowu w pracy dyżur. Tu już nigdy nie trafiłam na logcziny kontrargument.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 18

@babel: Pomoc rodzicom, jasne, ale nie kosztem innych ludzi. To nie jest zawiść, tylko bycie ofiarą dyskryminacji ze względu na brak potomstwa. A nie wszyscy to potomstwo chcą mieć.

Odpowiedz
avatar fursik
3 5

@Ohboy: Ale... pomoc jest zawsze czyimś kosztem (choćby swoim własnym)... No chyba że pomoc to też wklejanie zdjęć na fejsbuczku. Tak się tylko słówek czepiam:)

Odpowiedz
avatar hulakula
5 11

@babel: ale nikt nie ruguje z rynku pracy matek z dziećmi. mało mnie obchodzi czy i ile ktoś ma dzieci, ale w pracy obowiązują nieco inne zasady gry.

Odpowiedz
avatar digi51
8 10

@Ohboy: Ciężko w społeczeństwie komuś pomóc w taki sposób, aby nikt odczuł skutków tej pomocy. W tym wypadku chociażby - jeśli chce się pomóc rodzicom w dogodnym braniu urlopów to ktoś musi w tym czasie pracować. Albo pracodawca bierze dodatkowego pracownika na sezon urlopowy albo zapitalają ci, którzy takich przywilejów nie mają. Niestety, nawet jeśli pracodawca ma szczerą chęć tego pracownika sezonowego znaleźć, to nie zawsze jest to takie hop siup. Uważam, że rozsądne wyjście jest takie, że pracownika przed podjęciem pracy się informuje, że polityka jest firmy jest taka, że rodzice mają pierwszeństwo do zaklepywania urlopów. I wtedy ten bezdzietny nie powinien narzekać. W innym wypadku do pracodawca decyduje komu i kiedy przyklepie urlop, czy zgadza się na wymianki etc.

Odpowiedz
avatar babel
6 8

@hulakula: W pracy obowiązuje kodeks pracy, a to ustala panstwo. Dlatego sa np urlopy maciezyńskie i kobiety z dziećmi sa inaczej traktowane, to chyba logiczne.

Odpowiedz
avatar marcelka
7 11

@babel: praca to praca, i poza pewnymi przywilejami typu urlop macierzyński powinny być równe reguły. ktoś ma dziecko, a ktoś ma trójkę dzieci, a ktoś ma psa, inny dwa koty, a ktoś jeszcze inny starszych, schorowanych rodziców, którymi musi się zająć. i wg mnie każdy musi sobie tak poukładać swoje sprawy i pracę, żeby dało się to pogodzić. i nie wiem, o jakim kraju piszesz, ale jeśli X za 6 godzin pracy dostaje takie samo wynagrodzenie jak Y za 8 godzin takiej samej pracy, no to to koło sprawiedliwości nawet nie leżało. poza tym takie regulacje to strzał w kolano - pracodawca, jak będzie miał do wyboru zatrudnić osobę Y, która będzie pracowała 8 h za dajmy na to 5,000 albo zatrudnić X, też z wynagrodzeniem 5,000 ale na 6 godzin i szukać kogoś na dodatkowe 2 godziny, oczywiście za dodatkowe wynagrodzenie? No na bank... a potem płacz, bo nikt nie chce kobiet zatrudniać...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 10

@babel: Nie widzę powodu by moje życie cierpiało z powodu cudzych nieudanych wyborów.

Odpowiedz
avatar hulakula
3 5

@babel: mnie nie rusza urlop macierzyński. ale nie wiedziałam, że taka madka ma zagwarantowane przez prawo, że z powodu bąbelka ma mieć wszystkie święta wolne czy długie weekendy. po prostu NIE. mogę mieć życzenie w wolnym czasie gapić się w ścianę, nawet gdyby to miała być wigilia itp. https://www.gofin.pl/prawo-pracy/17,1,412,230645,pierwszenstwo-pracownikow-rodzicow-dzieci-w-wieku-szkolnym.html

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 marca 2021 o 23:31

avatar Cylindryk
2 4

@babel: W jaki sposób dorobić się partnera/dzieci, siedząc we wszystkich sensownych terminach (długie weekendy, wakacje) w pracy? Wiesz, bezdzietni też by chcieli jakieś wspomnienia wakacyjne mieć. W ogóle w pracy widzę, że jest coraz większa dyskryminacja. Osób bezdzietnych i mężczyzn...

Odpowiedz
avatar piffling
20 24

Boże nienawidzę tego. Nie mam dzieci, w dodatku jestem singielką, więc wszystkie madki w poprzedniej pracy miały do mnie stosunek taki, że to ja mam się dostosować do nich bo one MAJĄ DZIECI, nie wolno mi brać wolnego w okolicach zakończenia i rozpoczęcia roku BO ONE MAJĄ DZIECI itp. itp. Poza tym jedna kiedyś stwierdziła że to ja powinnam brać nadgodziny bo przecież nie mam rodziny to co mi zależy, przecież i tak nie mam nic do roboty ;) A to że ja też mogę mieć jakieś plany, hobby to już nikogo nie interesowało bo przecież nie mam dzieci więc się nie liczy. Na szczęście w obecnej pracy mam same normalne matki i nigdy nie zdarzyła się taka sytuacja :)

Odpowiedz
avatar Pantagruel
16 18

Miałam taką jedną w poprzedniej pracy. Miałyśmy identyczne stanowisko, ten sam staż pracy i zakres obowiązków jedynie klientów innych. Zasada urlopów była zawsze taka, że jedna z nas musiała pracować gdy druga była na urlopie/zwolnieniu. Jak zaczęła się pandemia szef próbował wysłać mnie na przymusowy urlop bo podpisał nową umowę z właścicielem biurowca - jedno z 3 wynajmowanych przez nas pomieszczeń miało być nieużywane i dzięki temu niższy czynsz. Ja i Mamuśka pracowałyśmy własnie w tym pomieszczeniu. Obie mogłyśmy bez problemu pracować zdalnie (zdalny dostęp do bazy danych + firmowe laptopy). Mamuśkę dał na pracę zdalną, mnie na urlop. Gdy się zbuntowałam próbował coś kręcić ale w końcu przyznał się, że Mamuśce za kilka miesięcy urlop bardziej się przyda niż mi bo ma 3 dzieci, więc bez sensu żeby teraz "marnowała" dni urlopowe. Nie ogarniałam kompletnie, bo i tak koleś musiał mi płacić (czy pracuję czy jestem na urlopie). Jak zaczęłam drążyć to wypalił z tekstem, że ja jestem roszczeniowa bo bym pewnie chciała mieć urlop na lato a przecież rodziny nie mam to po co mi? Po wypiciu meliski poszłam do niego znowu z przygotowanym wypowiedzeniem i postawiłam sprawę jasno - albo mnie przeprosi za takie teksty i ukróci swawole Mamuśki albo składam wypowiedzenie. Wzruszył ramionami, ja rzuciłam mu wypowiedzenie na biurko i tyle. Był bardzo zaskoczony, Mamuśka tym bardziej.

Odpowiedz
avatar Michail
13 13

Nie ogarniam tego jako męska wersja madki. Robienie sobie urlopu w szczycie sezonu z dziećmi to jest masochizm - nie dość, że drożej to jeszcze zapchane wszystko, a dzieci cierpliwości nie mają.

Odpowiedz
avatar digi51
6 10

@Michail: problem w tym, że szczyt sezonu urlopowego jest wtedy kiedy dzieci mają ferie albo wakacje i prawdopodobnie właśnie dlatego jest to szczyt. Nie bardzo możesz sobie zabrać dziecko ze szkoły we wrześniu, bo wtedy bardziej Ci pasuje jechać na urlop.

Odpowiedz
avatar Michail
8 8

@digi51: Na razie mam dzieci w przedszkolu i staram się z tego korzystać. Jak pójdą do szkoły to pewnie będzie inaczej ale: 1. Nie będą już na tyle małe aby dorosły musiał z nimi być przez cały dzień. 2. Jak się urwie końcówkę roku szkolnego to nie będzie tragedii - ostatnie 2 tygodnie z tego co pamiętam i tak wiele się nie działo. 3. Będą mogły już same wyjechać na jakieś kolonio-obozy. 4. Teraz jak są chore to jest koszmar na home office, jak będą miały 7 lat to mam nadzieję, że sytuacja będzie łatwiejsza jeśli chodzi o możliwość koncentracji.

Odpowiedz
avatar digi51
2 6

@Michail: w punkcie 1 nie bardzo wiem, o co Ci chodzi. Przecież nie mówimy o braniu urlopu na całe dwa miesiące, żeby dzieci pilnować w domu tylko na wspólny wyjazd. A ostatnie dwa tygodnie z roku szkolnego - to jest i tak sezon wysoki. I nie każda szkoła spojrzy na to przychylnym okiem. W Niemczech w ogóle nie ma czegoś takiego jak usprawiedliwienie od rodziców do szkoły, potrzeba zwolnienia lekarskiego lub innego zaświadczenia z urzędu, że dziecko w danym dniu nie mogło być w szkole. Dziecka nie ma raz, drugi, trzeci bez powodu w szkole - masz niezłe szanse na to, że Ci je urząd odbierze. A biorąc pod uwagę, że kwestiach socjalno-rodzinnych Polska upodabnia się coraz bardziej do Zachodniej Europy, u nas też może tak za chwilę być. Ogólnie dla mnie urlop w lipcu/sierpniu jest dobry chyba tylko dla młodych ludzi, którzy są zaszaleć. Jak komuś nie zależy na tłumach ludzi i milionach atrakcji do okoła to nie wiem po co się pchać wtedy do najpopularniejszych kurortów.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
3 3

@digi51: Szczyt sezonu kończy się w połowie sierpnia. Dlatego ja jeżdżę na wakacje w ostatni tydzień sierpnia. Póki dzieci były w przedszkolu wchodził jeszcze czas w połowie czerwca, ale wtedy morze jest bardzo zimne. I tak, można ominąć największe tłumy i cieszyć się wakacjami. A nawet ceny wtedy "wracają" do normy i można nocleg znaleźć nawet za pół ceny tej z lipca.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-3 9

@Michail: Czy ty calkiem na pelen etat masz te dzieci? Jak pojda do szkoly beda mialy 6 lat, gora 7 - dalej z nimi musi byc dorosly caly dzien. Moga sie same soba zajac, ale nie moga zostac na 8 godzin same zostac. Jestem za usamodzielnianiem dzici maksymalnym, ale nawet ja wiem, ze 6 lat to sa dzieci jeszcze male. Poza tym rozumiem, ze odkryles dwa tygodnie na koniec roku i wszystkich przechytrzysz, spedzajac czas samotnie na plazy PRZED sezonem. Otoz nie, rok akademicki konczy sie jeszcze wczesniej i sporo ludzi uwaza, ze dwa ostatnie tygodnie szkoly mozna odpuscic. Siedmiolatek na home office jest tylko nieznacznie lepszy niz czterolatek, zwlaszcza chory. Sorry za rozwalenie twojej banki samozadowolenia, ale przygotuj sie lepiej do tych "doroslych" siedmiolatkow.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 1

@Samoyed: ja spokojnie daje rade pracowac w domu z 4latka. Z 2latka juz nie ale jak starsza chora to nawet opieki nie biore. Zreszta jak mlodsza odwozilam do zlobka to starsza te pol godziny do godziny sama w domu zostawala (na dole jest mama jakby co ale naeet do niej nie wychodzila a mloda nie schodzila). Majac 7 latki w domu byla by bajka pracowac zdalnie (porownujac do teraz) gorzej jak sa zdalne, podobno wielu rodzicow jest przy lekcjach swoich dzieci bo "dodatkowo tlumacza, sluchaja, pomagaja, bo sprzet niewyrazny itd"

Odpowiedz
avatar Michail
0 2

@Samoyed: Wnioski na temat zachowania dzieci wyciągam na podstawie znajomych, głownie z pracy, którzy mają starsze dzieci. Co do tygodnie przed końcem szkoły to patent znajomego z którym prawie co roku wybieramy się na spływ kajakowy i tak robił z własnymi dziećmi - sprawdziło się. Dzieci nie mam na pełen etat, ale moja lepsza połowa też pracuje, a dziadkowie nie żyją. Zostawianie dzieci w domu na 8h to by było nieludzkie, ale jest masa atrakcji, na które je można zapisać, nawet moja firma dopłaca do takich pół-kolonii.

Odpowiedz
avatar Jorn
6 6

@Samoyed: Jako siedmiolatek zostawałem sam w domu na kilka godzin, podobnie jak większość dzieciaków z mojej klasy, i świat się nie zawalił.

Odpowiedz
avatar Michail
0 0

@digi51: Mam kuzynkę, która w Reichu jest nauczycielką więc mniej więcej wiem jak to wygląda. Myślę, że u nas taki 'ordnung' szybko jednak nie nastanie. Co do unikania kurortów to przez ostatnie 3 lata udało się spędzić wakacje w takim domku na kompletnym 'zapupiu' i to w cenie 400 PLN za 2 tygodnie, ale chciałbym też dzieciom conieco pokazać jak się robią bardziej mobile. Nie mam na myśli prażenia się w kurorcie nad morzem, ale w sezonie nawet mniej znane góry są oblegane (już nie wspomnę o Tatrach). Zwiedzenie jakiegoś miasta w 1 lub 2 dni to też katorga.

Odpowiedz
avatar Balbina
5 7

@Jorn: Ja wracałam sama ze szkoły a na szyi dyndał mi klucz do domu. I musiałam ogarnąć chałupę przed przyjściem mamy z pracy. Od 6 roku jeżdziłam na kolonie. Potrafili mnie z jednych odebrać,wyszorować i rano jechałam na nastepne. Niestety dziś mało kogo stać by było finansowo na takie jezdżenie

Odpowiedz
avatar Samoyed
0 2

@Michail: A ja mam wnioski z wlasnego doswiadczenia i jezeli nie masz babci na podoredziu, to jezeli liczysz na zewnetrze, ze ci pomoze, to... sie zdziwisz. Aczkolwiek wszystko da sie zorganizowac, to nie jest to proste i tyle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@Samoyed: ja tez nie zostawalam sama w domu bo zawsze byla mama lub babcia w domu, ale przebywanie samemu po kilka godzin w wieku 7 lat nie bylo czyms wyjatkowym na blokowiskach. Pamietam kolezanke, ktora zaprosilam gdy bylam w pierwszej klasie. Przyszla do mnie i pierwsze co zrobila to, zaczela nam obierac ziemniaki bo trzeba przygotowac obiad zanim rodzice wroca z pracy, bylam w niezlym szoku bo ja nie znalam takiego życia. Inna kolezanka opowiadala, że mama idzie do pracy a ona sama sobie robi sniadanie i wychodzi do szkoly. Piekne czasy, teraz nawet 10latek nie moze zostac sam bo tragedia gotowa (np. w szpitali czesto mamy 10-12 latkow w normie intelektualnej z roznymi przedmiotami wlozonymi do nosa lub uszu). Ja zawsze myslalam, że takie zachowania to max u 5latkow wystepuja.

Odpowiedz
avatar Arcy
5 5

@Samoyed ja od początku pierwszej klasy (7 lat) wracałam po szkole sama do domu i zostawałam sama do godzin wieczornych bo mój tata wychowywał mnie sam, a po zwykłej pracy musiał dorabiać żeby wyciągnąć nas z długów, które zostawiła po sobie moja matka, kiedy nas zostawiała. Co do roku akademickiego (a to termin odnoszący się do uczelni wyższych) to również się z Tobą nie zgodzę - przez 5 lat moich studiów kończyłam sesje w pierwszym, a czasem drugim tygodniu lipca, a żaden z moich znajomych z innych uczelni nie kończył wcześniej niż koniec czerwca. Zajęcia w szkole kończą się +/- tydzień od końca czerwca, więc nie jest to ten sam termin tylko nawet i o dwa tygodnie szybszy niż koniec roku akademickiego. Ponadto to, że sporo osób uważa, że dwa ostatnie tygodnie roku szkolnego można odpuścić nie znaczy, że wszyscy tak uważają (i logicznie patrząc to tylko dzieci z wczesnych lat podstawówki), podejrzewam, że nawet nie połowa. Odliczając studentów, którzy mają jeszcze w tym czasie zajęcia, zaliczenia, projekty, sesję, licealistów (poza maturzystami), którzy też raczej nie mogą sobie pozwolić na takie wagary, to można stwierdzić, że w połowie czerwca realnie jest ZDECYDOWANIE mniej osób niż w lipcu-sierpniu, a nie chodzi o to żeby być SAMEMU na plaży, tylko żeby było mniej osób.

Odpowiedz
avatar digi51
4 4

@nursetka: Wiesz, w czasach, kiedy dorastali moi rodzice, starsze rodzeństwo, a nawet w sumie ja zostawianie dziecka w domu na kilka godzin było w miarę normalne. Ale trzeba brać pod uwagę też inne czynniki, takie, że np. że sąsiedzi zwracali bardziej na siebie nawzajem uwagę, o wiele łatwiej było wyłapać kogoś obcego, podejrzanego snującego się po okolicy, ale nie oszukujmy się, myślę, że było stosunkowo więcej nieszczęśliwych wypadków, zaginięć etc, ale też brutalnie mówiąc nieco inne podejście do posiadania dzieci, więcej rodzin wielodzietnych, gdzie dzieci nie były wychuchane i musiały szybko zacząć zajmować się same sobą.

Odpowiedz
avatar Balbina
7 9

@Arcy: Mnie brat starszy o dwa lata odbierał z przedszkola. I prowadził do domu gdzie czekalismy sami aż mama przyjdzie z pracy. On klucze na szyi i pięciolatka pałętajaca sie koło nogi. Dorosły siedmiolatek. Byliśmy nauczeni że nikogo nie wolno wpuszczać do domu. Raz babcia sie popłakała bo jej tez nie wpuścił. Nie wolno, to nie wolno.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
4 4

@Samoyed: Jak masz na karku 50 lat, to obawiam sie, ze jak mialas 6,7 lat, to specjalnie duzo tych aut nie jezdzilo. Druga sprawa, ze nie widze nic dziwnego w tym, co Jorn napisal, bo i ja w wieku 6,7 lat zostawalem w domu sam i yo jeszcze majac pod "opieka" brata mlodszego o 2 lata. Fakt, ze nie bylo to wielkie miasto, wiec nieco bezpieczniej, ale tak mieli wszyscy moi rowiesnicy. Razem sie wlóczyliśmy i bawilismy kiedy rodzice pracowali.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
6 6

@Balbina: teraz 15 latek nie może odebrać z przedszkola Śmiech na sali

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@AnitaBlake: Dokładnie.Moja córka odbierała syna z przedszkola tylko dlatego że chodziła tam na wolnotariat gimnazjalny. Panie ja znały ale tak było to niezgodne z prawem.

Odpowiedz
avatar jan_usz
-2 2

@Michail: Jak to mówią "you made my day" z tymi punktami 1-4. Jak będziesz miał własne dziecko w tym wieku 24/7 to zobaczysz jak to jest. Ad 1, Chyba dopiero w wieku 15 lat, ale wtedy byś wolał żeby siedziały w domu. Ad 2, Ciekawe kiedy jest ta mistyczna końcówka roku, bo minister ostatnio też miał taki racjonalizatorski pomysł żeby skrócić rok. Efektem tego jest że wszystkie "akcje" na koniec roku zaczynają się grubo przed końcem roku. Ad 3, 2 tygodnie wolnego od dzieci nie rozwiązuje problemów bo wtedy będziesz nadrabiać zaległości. Nawet jak masz budżet na dłuższe wyjazdy to równie dobrze można od razu oddać dziecko do szkoły z internatem skoro wolisz hodować dziecko zamiast wychowywać. Ad 4, Możesz nadal się łudzić że 7dmio latek zajmie się sam sobą w czasie 8h Twojej pracy, sukcesem może być 15 minut ciszy i spokoju żeby popracować. Mniejsze dziecko mniejsze problemy, większe dziecko większe problemy. No chyba że postawisz na edukację pod opieką smartfona.

Odpowiedz
avatar Michail
1 1

@Samoyed: Wiem, że z dziadkami jest o niebo lepiej, ale jakoś powoli dajemy radę - na pewno nie jest idealnie. Nie liczę na niewiadomo jaką pomoc z zewnątrz na zasadzie dobrego serca, ale ilość zajęć dostępna teraz w porównaniu z moim dzieciństwem to jest przepaść.

Odpowiedz
avatar Michail
1 1

@jan_usz: Przeczytaj pozostałe wypowiedzi moje w tym wątku i dopiero wtedy się odnoś.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@digi51: Na pewno było więcej wypadków. Dla mnie problemem było to, że słowo sąsiada było święte. I parę razy zdarzyło mi się dostać ochrzan za coś, czego nie zrobiłem, bo sąsiad był innego zdania. Także nikt tego nie weryfikował. Skoro sąsiad tak powiedział, to na pewno tak było. Dzieci były wtedy dużo bardziej samodzielne, ale z drugiej strony rodzice często nie poświęcali wiele czasu na ich wychowanie. Ot, żeby głowy nie zawracały. A jak zaczęły zawracać, to albo się na nie krzyczało, żeby zajęły się czymś innym albo dostawały wpier...l, bo taka metoda wychowawcza była w tamtych czasach normą. Pamiętam, że jako dzieciaki w szkole rozmawialiśmy ze sobą, kogo, czym i za co rodzice biją i niewielu było takich, którzy nie dostawali. Każdy im zazdrościł. Dzisiaj z kolei często się przesadza w drugą stronę i dzieci są strasznie niesamodzielne. Choć jedno w wielu przypadkach się nie zmieniło, chodzi mi o spędzanie czasu z dziećmi. Kiedyś rodzice nie chcieli, żeby dziecko zawracało im głowę, to dawali coś do roboty albo wyganiali na dwór/pole, żeby bawiły się z rówieśnikami. Teraz w tym samym celu daje się dziecku telefon, komputer, tablet czy pozwala całymi dniami oglądać bajki w telewizji.

Odpowiedz
avatar bazienka
-4 4

@Samoyed: ta, bylo nas jedenascioro i mieszkalismy w jeziorze i nikt nie narzekal :)

Odpowiedz
avatar bazienka
0 4

@nursetka: mieszkalismy z babcia, ale czasem babcia wychodzila na zakupy, wiec sie szlo do domu, odrabialo lekcje i hyc na podworko nikt nas na tym podworku nie pilnowal, co jakis czas byla kontrola balkonowa czy wolanie na obiad czy do domu jako 10 latka zostwalam z 8letnim bratem na weekend, produkty do kanapek wylozone, obiad w garnku do podgrzania i hulaj dusza przez 2 dni

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 0

@Jorn: @Balbina: @Jorn: @Balbina: Też tak miałam, ale teraz czasy się chyba zmieniły. W Anglii nie można zostawiać dziecka poniżej 12 roku życia samego w domu. A pomyśleć, że w dzieciństwie śmialiśmy się z koleżanki, którą w wieku 8 lat tata przyprowadzał i odprowadzał :P Nie wiem czy teraz jest więcej niebezpieczeństw niż kiedyś, czy po prostu więcej się o tym mówi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Bryanka: wiecej jest niebezpieczenstw jesli chodzi o ruch drogowy i cyberprzestepstwa, bo jesli chodzi o pedofilie, uzywki, potencjalne zagrozenia w domu to nic sie nie zmienilo tylko wiecej sie o tym slyszy

Odpowiedz
avatar gmiacik
0 0

jezu, ludzie, miałem 6 lat gdy sam chodziłem do szkoły i wracałem (+/- 2km), sam zostawałem w domu i przeżyłem, gdzie wyście się wychowywali? powiem wam więcej, nawet z rocznym (nawet nie całkiem) rocznym bratem zostawałem sam, co prawda tylko gdy spał i na chwilę, a jednak, a miałem wtedy 12 lat, jak rok skończył sam z nim na spacery chodziłem, a później to już lawinowo poleciało, rodzice szli na zabawę, a ja się bratem zajmowałem, i wszystko szło zrobić, umyć, nakarmić, przewinąć, uspać. synka tak samo nauczę odpowiedzialność i samodzielności

Odpowiedz
avatar frickle
5 5

No i dobrze. Nie ważne czy to było małe czy duże, ale jednak oszustwo. niech wyleci z roboty może się czegoś nauczy.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

Wiem, że tacy ludzie istnieją, ale trudno uwierzyć, że ktoś może być aż tak głupi. Przecież to prosta droga do dyscyplinarki, jakby ktoś szukał powodu, żeby się jej pozbyć.

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 7

pracujecie w weekendy? bo w tym roku 1 maja jest w sobote, 3 w poniedzialek, wiec zaden to dlugi weekend...

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
1 1

@bazienka:Czyli za swieto w sobote nalezy sie dzien wolny. Odebrac w piatek, badz we wtorwk i juz weekend ma 4 dni

Odpowiedz
avatar kijek
2 2

Mam taką pracownicę, każde święta to wniosek urlopowy, aby wydrzeć jak najwięcej wolnego między świętami, głupia byłam i zgodziłam się raz, a potem usłyszałam jak mówi dorabiającej studentce, żeby zapomniała o weekendzie majowym bo on ma dzieci i ona będzie mieć wolne i ona już sobie ze mną załatwiła. To było 3 lata temu i ze 3 razy do roku odmawiam jej urlopu między świętami :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Swoja pierwsza prace w Anglii zaczelam w listopadzie razem z druga Polka i oczywiscie stanelysmy przed faktem, że trzeba bedzie pracować w swieta. Koleżanka ze łzami w oczach prosila o wolna Wigilie bo w UK to dzien roboczy i nieistotny dla Brytyjczykow a ona ma chlopaka taka tradycja itd. No ja tez chcialabym spedzic Wigilie z rodzina (przez skypa) a nie w pracy, ale ostatecznie zgodzilam sie wziac ta zmiane a ona sie kiedys zamieni na moja korzysc. I co sie okazalo, dziewczyna zrezygnowala z pracy po tygodniu a ja zostalam z praca 12 godzin w Wigilie. Juz nigdy wiecej nie poszlam nikomu na reke.

Odpowiedz
avatar kKKKK
0 0

Ja tą historię rozumiem tak, że Wasz pracodawca nie potrafił wprowadzić jednoznacznych zasad ustalania grafiku urlopowego i zapewnić ciągłości działania firmy tak, żeby każdy mógł sobie połączyć pracę z życiem rodzinnym (to jest naprawdę jakaś wielka fanaberia że kto ma dzieci ten chce mieć urlop wtedy

Odpowiedz
avatar kKKKK
1 5

Ja tą historię rozumiem tak, że Wasz pracodawca nie potrafił wprowadzić jednoznacznych zasad ustalania grafiku urlopowego i zapewnić ciągłości działania firmy tak, żeby każdy mógł sobie połączyć pracę z życiem rodzinnym (to jest naprawdę jakaś wielka fanaberia że kto ma dzieci ten chce mieć urlop wtedy, kiedy reszta rodziny?). Albo zatrudnia za mało osób, że mu działalność rozwala jedno krótkie l4, albo ma taki tryb działania, że preferuje osoby bez rodzin, przyjaciół i hobby, bo najważniejsza jest dyspozycyjność, o tym warto uprzedzać już na wstępie zatrudnienia bo to nie jest normalna sytuacja. Do tego Wasz pracodawca tak Wami sprytnie rozgrywa, że zamiast na nim wymusić np. Zatrudnienie dodatkowej osoby, żeby zmniejszyć problem żrecie się między sobą. Obstawiam, że jesteście tak fajnym i zgranym zespołem, że mógłby Wam dać do podpisu papier ze zmianą warunków umowy z obniżeniem wynagrodzenia o tysiąc miesięcznie mówiąc, że tym co mają dzieci obniży tylko o 900 zł - a Wy byście podpisały od razu a kłóciły się tylko o to, żeby MADKOM też zabrał do tysiąca bo ich wina że obniżono pensje. Wściekać się na kogoś że chce urlop kiedy mu pasuje albo kiedy bierze zwolnienie - genialna polska szkoła. Potem chodzą po firmach ludzie, co się boją brać zwolnienia i zarażają innych. I zamiast trzech dni zwolnienia jednej osoby robi się choroba kilkunastu i ich rodzin. No, ale ta co wszystkich pozarażała może z dumą opowiadać że dzięki jej poświęceniu można zatrudniać mniej osób, niż by trzeba było gdyby ludzie nie bali się chodzić na zwolnienia.

Odpowiedz
avatar Gbursson
0 4

@kKKKK: a co kogo interesuje że inna osoba ma bachora? To nie choroba, o dziecku się decyduje samemu czy miec czy nie, to wybór. I nie powinien uprawniań do jakichkolwiek przywilejów. Na rozmowie kwalifikacyjnej nie można pytać o plany rozrodowe, ale te plany rozrodowe już mają uprawniać do ustępst ze strony kolegów/pracodawcy?

Odpowiedz
avatar kKKKK
4 4

@Gbursson Właśnie o to mi chodzi: to nie ma znaczenia kto ma bachora a kto nie. Szef nie potrafi poustawiać ludziom urlopów żeby byli zadowoleni a one pretensje zamiast do szefa mają do siebie nawzajem. I tak je fajnie podzielił, że się żrą między sobą zamiast razem przyjść do niego i powiedzieć, że jest problem. Z punktu widzenia szefa pewnie zaproponowanie np. Premii 300 zł za pracę w długi weekend rozwiązałoby problem. Ale wiadomo, można poszczuć dzieciatych na bezdzietnych i oatrzeć jak skę żrą między sobą, kasa w kieszeni a co się pośmieje z kłócących się bab to jego.

Odpowiedz
avatar Seba1000
2 2

Czysty przypadek sprawił żę w tym roku majówka występuje w wersji sobota i poniedziałek. Więc ta zamiana musiałby być za niedzielę

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 4

Ile wy tych dni urlopowych macie? W Polsce przysługuje 21/26 dni urlopowych na cały rok (niezależnie od tego ile się ma dzieci). Nawet jak człowiek chce to nie obstawi tym wszystkich wakacji i świąt w takim zakresie o jakim tu mowa. 1. Matki sobie same tych urlopów nie akceptują. To rola przełożonych żeby na początku roku zgłosić plan urlopów i tak go rozplanować żeby każdy miał okazję pojechać na wakacje. Więc pretensje chyba nie w tę stronę kierujecie? 2. Ciekawe, że tylko matki biorą te urlopy w firmach żeby jeździć na wakacje "całą rodziną". Ojcowie najwyraźniej nie biorą urlopów w tym czasie (nikt na nich nie narzeka w każdym razie). Sami bezrobotni ojcowie, wychodzi na to :) U nas w pracy pracują i kobiety i mężczyźni . Jedni mają dzieci, inni nie. Jako szefowa mojego działu akceptuje urlopy 12 os zespołu. Najpierw 2 tygodnie wakacji, jak już każdy ma zapewniony jakiś podstawowy urlop to mozna zapełniać resztę. Przyznam że to się sensownie rozkładało, bo ktoś chce w sierpniu (bo dzieci), inny w listopadzie (bo Tajlandia). Trochę z niedowierzaniem czytam te historie o matkach co to pół roku na urlopach siedzą, Wasi przełożeni chyba w ogóle nie ogarniają sytuacji xD

Odpowiedz
Udostępnij