Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie wiem, czy ten wpis się tu nadaje, ale zaryzykuję. W związku…

Nie wiem, czy ten wpis się tu nadaje, ale zaryzykuję.

W związku z rzekomą pandemię straciłam pracę w gastronomii na jesień 2020. Pracowałam jako kelnerka w dość popularnej restauracji w centrum dużego miasta. Może powiem trzy słowa o sobie, bo może to mieć znaczenie w kontekście puenty tego wpisu.

Mam 25 lata, zrobioną maturę, skończone zaocznie studia z zarządania, do tego parę kursów z różnych branż, bo długo nie mogłam się zdecydować, co chcę w życiu robić. Po maturze od razu poszłam na swoje, zarabiałam na siebie. Wynajmuję malutkie mieszkanie, mam trochę oszczędności, nigdy nie bałam się dorywczych prac, aby zarobić kilka groszy. Pracy mi szkoda, bo bardzo ją lubiłam, właściciel lokalu to dusza człowiek, który w restaurację zainwestował spore pieniądze i był załamany koniecznością zamknięcia.
Ekipa też była fajna, w tym małżeństwo pracujące w kuchnii z dwójką dzieci na utrzymaniu, kolega kelner, który po śmierci ojca stał się głównym żywicielem rodziny, czyli matki i nastoletniej siostry, koleżanka kelnerka, mająca męża po wypadku na rencie inwalidzkiej i też cała masa po prostu młodych ludzi, studentów, którzy z trudem walczyli o utrzymanie się w dużym mieście, bo pochodzili z niezamożnych rodzin. Z tego co wiem, każda z tych osób, natychmiast rozpoczęła szukanie nowej pracy, nikt nie bał się zatrudnić się przy sprzątaniu, brać jakieś kilkudniowe fuchy, na szczęście wiem, że kilku osobom udało znaleźć się stałe zatrudnienie, tym mnie (w duchu dziękuję sobie za miliony "bzdurnych" kursów, które jednak okazały się przydatne)

Do brzegu. Jedna z koleżanek, Marlenka. 28 lat, wynajęte mieszkanie, za które płacili rodzice, bo okłamywała ich co do swoich zarobków (a jako kelnerzy naprawdę nie mieliśmy źle, szczególnie z napiwkami w sezonie turystycznym) i brała na litość. Marlenka, zawsze zrobiona od stóp do głów, paznokcie, rzęsy, zagęszczone włosy, wcale nie tanie ciuchy, kilka razy w roku zagraniczne wyjazdy (typu Tajlandia, Bali, Seszele...), jedzenie głównie na mieście. Nie piszę tego po to, aby odreagować ból tyłka.
Otóż rozmawiałam ostatnio z Marlenką. Powodem było to, że moja znajoma szukała osób do pracy jako hostessa, najpierw pojedyncze zlecenia, potem stała współpraca. Sama wyraziłam zainteresowania i koleżanka poprosiła o rozpytanie znajomych, czy ktoś byłby zainteresowany. Z twarzoksiążki i wpisów Marlenki wiedziałam, że nie ma pracy, więc zagadałam ją na ten temat. Marlenka najpierw wyraziła umiarkowane zainteresowanie, potem stwierdziła, że jednak nie, bo musiałaby rano wstawać, a nie potrafi, wiadomo, gastronomia do głównie praca wieczorem.
Pogadałyśmy trochę o tym, jak kto sobie radzi i dowiedziałam się, że:

- Marlenka zasadniczo od czasu zamknięcia naszej restauracji nigdzie nie szukała pracy, bo gastronomia jest zamknięta, więc nie ma gdzie
- Marlence kończą się pieniądze, już nawet paznokcie jej koleżanka musiała zrobić na krechę
- Trochę lipa, bo nie zapłaciła ostatniego czynszu, bo pieniądze od rodziców wydała na jedzenie
- Rodzicom ściemnia, że ma inną pracę, ale chyba będzie musiała się przyznać, bo może wróci do nich do rodzinnego miasteczka
- Ogólnie lipa, bo w tym roku raczej nie pojedzie na wakacje. Bynajmniej nie dlatego, że nie ma kasy, tylko dlatego, że na granicach i lotniskach są cyrki z testami i kwarantanną.
To wszystko było dla mnie trochę zabawne, gdyby nie podsumanie rozmowy:

- I ogólnie to widzę, że z nas wszystkich to tylko ja na tym wszystkim tak kiepsko wyszłam, wam wszystkim się tak udało spaść na 4 łapy po tym zamknięciu, tylko ja mam takiego pecha. A mnie zaraz z mieszkania wywalą, już nawet ostatnio mi na dostawę z maca zabrakło, taki wstyd!


Ciężko mi jej współczuć

gastronomia

by ~chojraczka
Dodaj nowy komentarz
avatar Dominik
18 38

Rzekomą pandemię twierdzisz? Tysiące ludzi duszących się i walczących o każdy oddech, który może być ostatnim to co niby jest? Swołocz i tyle.

Odpowiedz
avatar metalurgia
4 8

@tycjana12 a u mnie z kolei zmarły trzy osoby w rodzinie i to takie, które żyły w różnych województwach. Moja siostra miała covida, mój tata. Mój szef w pracy mimo, że młody miał powikłanie po covidzie, tak ciężko go przeszedł. Miło, że u Ciebie nikt nie zachorował ale nie zmienia to faktu, że wiele osób straciło swoich bliskich, a mając to w dupie okazujesz brak szacunku zarówno do rodzin jak i do zmarłych.

Odpowiedz
avatar panna_ola
7 11

@tycjana12: A ja nigdy nie poznałam żadnego Chińczyka. Mam rodzinę rozrzuconą po kraju i znajomych za granicą. I NIKT, dosłownie NIKT z nich nie zna żadnego Chińczyka! Ani brat, ani prawie-kuzyn, ani troje małych ciotecznych dzieci i dobra koleżanka nie-Polka. Nie byliśmy w Chinach i nie znamy nikogo, kto był. Niesamowity przypadek czy po prostu ściema z tym co próbują nam wmówić, że istnieje takie państwo jak Chiny??

Odpowiedz
avatar Jorn
0 2

@Morog: Dlaczego sam nie spróbujesz?

Odpowiedz
avatar TomX
20 38

Chętnie bym z Tobą porozmawiał o "rzekomej pandemi" ale jestem trochę zajęty opłakiwaniem bliskiej osoby która "rzekomo" zmarła...

Odpowiedz
avatar Babcia_Jagi
13 31

Matka teścoa zmarla na covida. Dzięki autorko

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 33

"Rzekomą pandemię", powiadasz? Idiotko.

Odpowiedz
avatar LechU
11 21

Ponieważ musiałbym odpowiadać na każdy z komentarzy @Morog tutaj odpowiedź/komentarz zbiorczy: Przez pewien czas (ok. 10 dni) leżałem sobie w szpitalu na oddziale pulmonologicznym - na szczęście (?) "tylko" POCHP/bezdechsenny - i tam mogłem sobie pooglądać skutki COVID-a. Pacjenci w sile wieku (25-40 lat) którzy po wstaniu z łóżka i zrobieniu kilku kroków musieli się opierać o krzesło/stół bo po prostu się dusili - płuca zżarte przez wirusa. Przez czas mojego pobytu na tym oddziale kilku pacjentów przez "rzekomą pandemię" opuściło oddział przez prosektorium. Gratuluję więc @Morog-owi "samodzielnego" myślenia...

Odpowiedz
avatar Allice
12 18

@LechU: jestem młoda. Już powoli wracam do normy, ale miałam lekką zadyszkę po wejściu na 1 pietro. A przed tym cholerstwem może maratonów nie biegałam ale ćwiczyłam regularnie.nie polecam

Odpowiedz
avatar Samoyed
10 18

@LechU: A nie szkoda Ci czasu na to? Foliarze wiedza lepiej i posiedli wiedze tajemna, nam smiertelnikom niedostepna... Chocbys nie wiem co napisal, ktokolwiek by napisal nie ma w tym betonie szpareczki na zastanowienie i refleksje.

Odpowiedz
avatar LechU
5 9

@Morog: Do wiadomości - Kodeks Karny (to w związku z pomówieniem o kłamstwo): Art. 212. § 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku. § 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 3. W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego. § 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego. I więcej dyskusji z @Morog nie będzie...

Odpowiedz
avatar Samoyed
9 21

A nie boisz sie kompa/telefonu i ze cie 5G dopadnie? Przeciez wiadomo, ze Bill Gates czeka tylko na twoje wlasnosci (hmmm, ok, bede mila) intelektualne i przepis na grochowke od mamci. Moze ci nawet buchnac dyplom z tego jakze cennego i unikalnego zarzadzania...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2021 o 12:39

avatar pasjonatpl
12 16

"Rzekoma" czyli coś, co nie istnieje. Tymczasem koronawirus istnieje. Czy obecną sytuację można nazwać pandemią? Wg istnijącej definicji tak, bo to choroba zakaźna, występująca obecnie na całym świecie, i wiele osób na nią zachorowało. Właściwe pytanie brzmi, czy jest na tyle groźna, żeby wprowadzać obecne obostrzenia. Chodzi mi o świat w ogóle, a nie Polskę, gdzie rząd nakazał pozamykać biznesy, ale z pomocą dla przedsiębiorców czy pracowników to za bardzo się nie kwapi. Ogólnie jako polityk miałbym poważny dylemat. Bo z jednej strony tak duże obostrzenia nie wydają się konieczne, ale z drugiej jest taki dość istotny czynnik jak ludzka głupota. Słyszałem historie o ludziach ze zdiagnozowanym covidem, którzy nie mieli objaw. Czy martwili się tym, że mogą kogoś zarazić? A gdzie tam. Normalnie wychodzili sobie do ludzi. Ani rękawiczek ani maseczki. Ani zachowania jakiegoś rozsądnego odstępu. Wiadomo, że te 2 metry to taka umowna granica, ale to chyba oczywiste, że jak ktoś stoi tak blisko mnie, że czuję na plecach jego oddech, to istnieje większa szansa, że mnie czymś zarazi. Właśnie problem w tym, że wirusy stosują odpowiedzialność zbiorową. Trafi się jeden, który nie zastosuje się do kilku zdroworozsądkowych zasad i może zarazić innych. Np. Japończycy już od dawna noszą maseczki, jak ktoś jest przeziebiony, nawet jak ma zwykły katar. Bo wiadomo, że te wirusy i bakterie przemieszczają się drogą kropelkową, także maseczka skraca ten dystans i zatrzymuje część wydzielin. I jako polityk mam do wyboru wprowadzić lockdown i zminimalizować ryzyko albo znieść ograniczenia i zdać się na zdrowy rozsądek obywateli, a wystarczy, że jedna osoba go nie wykaże i cała strategia legnie w gruzach.

Odpowiedz
avatar Samoyed
6 10

@pasjonatpl: To jest zupelnie co innego nie wierzyc w chorobe, a uwazac, ze sposoby reagowania na nia sa przesadzone. Przyklad Szwecji pokazuje, ze nie trzeba zamykac bylo gospodarki - a konkretnie mowiac nic to nie zmienilo. Sytuacja w Szwecji podobna jest jak wszedzie, mimo ze nie rozwalili swojej ekonomii. Nawet jest lepsza. Niemniej co innego nie zgadzac sie z posunieciami rzadow, a co innego byc ciezkim kretynem, ktory nie wierzy w chorych i chorobe. To juz trzeba byc debilem. A ci, ktorzy maja gdzies fakt, ze sa zarazeni i ze moga zarazic innych to juz dziadostwo ludzi jako takich. Powiedz im, ze chronia tym siebie to sie w te maski owina, ale ze zaraza innych? To nie ich problem. Osobiscie widzialam goscia, ktory bez maski wrzeszczal na innego na stacji benzynowej, ze tamten maski nie ma. Na zwrocenie uwagi przez obsluge, ze sam lamie wymagania powiedzial, ze on nie jest chory, bo nic mu nie jest, a przez takiego debila jak tamten moze byc.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 7

@Samoyed: Mieszkam w Irlandii i tu właśnie Polacy wykazują takie nastawienie. Z tego, co wiem, inne nacje nie mają problemu z noszeniem maseczek. Ale Polakowi przecież żaden rząd nie będzie niczego nakazywał. Szwedzi mają większe poczucie wspólnej odpowiedzialności, która w takich sytuacjach jest kluczowa.

Odpowiedz
avatar digi51
9 9

@Samoyed: Ja myślę, że problem polega w definicji pandemii. Niektórzy to słowo kojarzą z historyczną epidemią dżumy, hiszpanki etc. Generalnie choróbsk, które dziesiątkowały Europę. Oczywiście, obecnie mamy lepiej rozwiniętą medycynę i możemy temu lepiej przeciwdziałać, więc ludzie zastanawiają się, o co właściwie chodzi? Czy do tej pory co roku mieliśmy pandemię grypy i przeziębienia. Rok temu były tylko skrajne opinie na ten temat. Albo koronaparanoja albo foliarstwo. Obecnie większośc ludzi, których znam jest po środku. Nie neguje istnienia wirusa i tego, że nie jest zwykłą grypką, ale mierząc się z trudnościami finansowymi, złym stanem psychicznym z powodu lockdownu, szkody w edukacji swoich dzieci etc, zaczynają dostrzegać absurdy i brak struktury w zwalczaniu zarazy.

Odpowiedz
avatar Samoyed
5 5

@digi51: Zgadzam sie. To nie dzuma, nie hiszpanka. To kolejny wirus, na ktorego trzeba uwazac, jak na grype np., ktora nawiasem mowiac jest grozniejsza niz nam sie wydaje. Na grype umarl moj dziadek - 50 lat temu, umarl w wyniku powiklan dwa tygodnie po faktycznym zachorowaniu, tylko nikt go oficjalnie do ofiar grypy nie zaliczyl. Musimy sie nauczyc z tym cholerstwem zyc i tyle. Trzymanie dystansu i maski pomoga nam na pare innych rzeczy, wiec jezeli i to zostanie z nami, niech bedzie. Jezeli na nic innego nie pomoze, to przynajmniej troche na brak higieny ludzkiej i ich niecheci do szczoteczek do zebow :) Niemniej matolek powyzej twierdzi, ze generalnie choroby nie ma, a ktos, kto twierdzi, ze chorowal, ze widzial chorych zwyczajnie klamie. No to juz trzeba byc ultra trepem.

Odpowiedz
avatar panna_ola
3 9

@Samoyed: Co do sytuacji w Szwecji, to się nie zgadzam. Szwedzi zaryzykowali brak ścisłego lockdownu, bo 1) gęstość zaludnienia to tylko 23 osoby na km2 (oczywiście inna jest w Sztokholmie, a inna na dalekiej Północy), dla porównania w Polsce – 123 2) Szwedzi przodują w rankingach dotyczących zaufania do władz i do siebie nawzajem, więc grzeczna prośba, żeby się pilnować, osiągnęła tam lepszy skutek, niż u nas nakazy. Poza tym są dumni, że jako przykładni obywatele nie potrzebują żadnych nakazów i sami dbają o wspólnotę. Wg google mobility trends o 1/3 zmniejszył się ruch na stacjach przesiadkowych, o prawie 1/4 w sklepach. 3) Szwedzki model zakładał, że ludzie w wyniku stopniowego chorowania szybko nabędą odporność zbiorową. Więc można było wnioskować, że w odpowiedzialnym, mało "zagęszczonym" kraju taka strategia zda egzamin. A jednak tak się nie stało, covid zebrał w Szwecji duże żniwo. Zdobycie odporności zbiorowej wskutek przechorowania okazało się niemożliwe, poza tym pojawiają się nowe mutacje. Chorowali przede wszystkim seniorzy z domów opieki, ludzie z dużych miast oraz imigranci, a w sumie z powodu covid zmarło 11 razy (!) więcej osób na milion, niż w sąsiedniej Norwegii, która mimo podobnych warunków wprowadziła obostrzenia. Według danych szwedzkiego urzędu statystycznego w pierwszym półroczu 2020 zmarło najwięcej osób od 150 lat. Żeby nie było, nie bronię bezsensownych obostrzeń wprowadzanych u nas. Ale mówić, że w Szwecji sytuacja jest nawet lepsza niż u reszty Europy, ponieważ nie zwolnili gospodarki, to gruba przesada.

Odpowiedz
avatar ja_2
-2 2

To nie jest piekielna historia. Raczej pozytywna, typu "karma w końcu dopadła".

Odpowiedz
Udostępnij