Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam za granicą. Kto przeczytał moją pierwszą zarchizowaną historię, ten wie, że…

Mieszkam za granicą. Kto przeczytał moją pierwszą zarchizowaną historię, ten wie, że uwielbiam januszować :)

Nie rozmawiam na ulicy po polsku, ale jak akurat mama zadzwoni... Zdarzyło się kilka razy, że podchodzą do mnie ludzie i zaczynają po polsku wścibską nawijkę o tym, że miło spotkać rodaka za granicą. To fakt, miło, ale nie można po prostu powiedzieć zwykłego "dzień dobry" i pójść w swoją stronę? Nie, trzeba mnie zagadywać o to, co tu robię, nie zwracając uwagi na fakt, że cały czas rozmawiam przez telefon.
Moja mama ma do mnie sprawę pilną, rozmawiamy, a w między czasie stoją nade mną "rodacy" i pytają jak długo jestem już w tym mieście.

Musiałam być niestety niemiła, bo chciałam się kulturalnie odsunąć, a grupka zaczęła za mną iść. Skąd wiem, że za mną? Bo patrzyli na mnie i ewidentnie czekali, aż skończę rozmawiać.
Nie każdy ma ochotę na pogaduszki z obcymi ludźmi, naprawdę.

Druga historia zdarzyła się, kiedy jadłam z kolegą Polakiem posiłek w knajpie. Podszedł do nas Polak, bez pardonu przysiada się do nas i radośnie stwierdza, że cieszy się że spotyka Polaków. Kochani Rodacy, nawet największa tęsknota (która i mnie dopada, przyznaję) nie uprawnia Was do chamstwa i braku kultury.

Kraj, w którym mieszkam uchodzi za drogi i bogaty. W związku z tym ja również uchodzę za bogatą. Kiedy podczas rozmowy mówię, że na coś mnie nie stać, to rozmówcy zwykle doznają szoku i słyszę: ale jak to? przecież pracujesz w Drogim i Bogatym Kraju!

Drodzy rodacy, jeśli mówię, że na coś mnie nie stać, to znaczy że mnie nie stać. Wiem, ile mam na koncie. Rozmowa dotyczyła oczywiście większej sumy niż 1000zł czy wypadu na pizzę.

I przechodząc płynnie właśnie do wydatków codziennych, to fakt stać mnie. Im wyżej frank tym lepiej (swoją drogą już raz mi zarzucono, żem nieczuła bo frankowiczom mogłoby być przykro).

Ostatnio jak byłam w Polsce, to koleżanka zaproponowała mi kosmetyk, który podobno jest dobry a ona sprzedaje tę markę. Zgodziłam się, zapytałam o cenę, uznałam że jest ok, zapłaciłam, dostałam kosmetyk i uznałam sprawę za zakończoną. Niestety dowiedziałam się potem od wspólnych znajomych, że koleżance jest bardzo przykro, jak ją potraktowałam.
Koleżanka bowiem była przekonana, że dam jej więcej niż chciała. Aż zbaraniałam, jak to usłyszałam- "No bo przecież masz". Nie znam się na cenach tej marki, dla ciekawskich chodziło o krem do twarzy za 250 zł, który starcza na około trzy miesiące. Fakt, że dobry ten krem, ale poszukałam już innego dostawcy.

Sytuacje ze znajomymi są dość niezręczne kiedy idziemy razem z moimi rodzicami gdzieś. Za rodziców płacę ZAWSZE I ZA WSZYSTKO. Jest to umowa między nami, porozmawialiśmy sobie o tym już dawno, aby żadna ze stron nie czuła się źle. Tak samo z bratem.

Jeśli natomiast dołącza do nas w restauracji jeszcze ktoś (tak, moi rodzice i ja mamy wspólnych znajomych), to zauważyłam, że wybiera sobie z menu dużo więcej niż jedna osoba mogłaby zjeść. A potem zdziwko, że musi sam opłacić rachunek. "No bo przecież skoro i tak płacę za wszystkich innych, to mogłabym już opłacić całość".

Naszej rodzinie zostali tylko Ci przyjaciele, którzy albo pytają na początku czy nie byłoby problemu, gdybym zapłaciła (bo np knajpa jedna z droższych), albo po prostu płacą za siebie, mimo iż zarabiają mniej.

Dodatkowo te komentarze... Że się popisuję, bo wzięłam taksówkę (nie nie Ubera, taksówkę) mamie, żeby nie wracała autobusem. Serio? Mam przepraszać, bo zadbałam o moją własną mamę? "Inni nie mogą sobie na to pozwolić!", usłyszałam...

Wracając do mojego miejsca zamieszkania, przyznaję, że posługuję się językiem angielskim, który urzędowym tam nie jest. Tzn jest, ale w pracy tylko.

Na co dzień posługuję się podstawową znajomością języka, jeśli ktoś nie mówi po angielsku to w ostateczności zawsze mam przy sobie mini słowniczek i rozmówki. Sąsiedzi, listonosz, policja, kasjerzy - WSZYSCY są przemili. Oprócz Polaków. Już nieraz słyszałam, że nie mam prawa tu przebywać, bo powinnam znać język lokalny w mowie i piśmie na poziomie C! G.. prawda, w tej chwili wystarczy A2. "Bo on się nauczył i ciężko harował żeby tu własną firmę mieć, a przyjedzie taki jeden i myśli że mu się wszystko tu należy!" Nigdy tak nie uważałam, zaproponowano mi warunki, zgodziłam się i pracuję. Nie Twój, rodaku interes.

Ostatnio jak mieszkałam w Polsce w hotelu, to cierpliwie tłumaczyłam Pani sprzątającej (Ukrainka lub Białorusinka), że chodzi mi o ręcznik. Próbowałam na migi. Nie kazałam jej "spadać do siebie". Fakt, trochę się zdziwiłam, że nie rozumie słowa "ręcznik", ale uznałam że to nie moja sprawa, może jest w Polsce dopiero od kilku dni, może się denerwuje? EDIT: użyłam translatora, bo Pani akurat nie miała przy sobie ręczników, które mogłabym wskazać. Rodacy, skąd w Was tyle jadu? Migracja jest i będzie. Ludzie poszukują lepszego życia i nie ma w tym nic złego.

Przepraszam za chaos w historii. Na wszystkie pytania uzupełniające w komentarzach chętnie odpowiem. Za hejt jak zwykle dziękuję :)

zagranica

by szaramucha
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
0 16

Rzadko jeżdżę za granicę. Ale odwiedziłam brata w Londynie... WSZYSCY są tam przemili, uśmiechnięci, uczynni. Dopóki nie trafisz na Polaka...

Odpowiedz
avatar digi51
3 17

@metaxa: Chyba dopóki nie spędzisz z nimi dłużej niż 3 min albo nie zrozumiesz o czym mówią

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 15

@digi51: Tez tak pomyślałam. Dodam jeszcze, że mam wrażenie, że Autorka musi pochodzić z bardzo ubogiego środowiska, skoro pieniadze sa tam aż takim szokiem

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 9

@digi51: w innym kraju rzeczywiście mogłabym mieć z tym problem. ale jestem tłumaczką angielskiego, więc w Londynie akurat daję radę :D

Odpowiedz
avatar Bryanka
16 16

Mieszkam 10 lat za granicą, nie miałam takich sytuacji. Nie mówię, że się nie zdarzają, ale generalizowanie nie jest ok. Nie miałam też takich sytuacji z przyjaciółmi i znajomymi w PL. Może dlatego, że wszyscy wiedzą, że mamy z mężem dobre posady, ale również wiedzą, że większość tego co zarobimy, inwestujemy w naszą pasję i rozkręcanie biznesu. Jedynie na samym początku emigracji dostawałam wiadomości w stylu "załatw mi taką pracę ja ty masz, bo wygląda sielsko anielsko" i to od osób, których w sumie nie kojarzyłam, znajomi znajomych.

Odpowiedz
avatar digi51
10 12

@Bryanka: Mi się przez 8 lat raz zdarzyło, że facet w metrze po tym jak rozmawiałam przez telefon zagadał mnie po polsku. Był trochę namolny, ale miły i stosunkowo szybko się odczepił, ale ja mam generalnie nastawienie, że zamienienie z kimś paru słów mnie nie zbawi, a komuś może poprawić humor.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 3

@digi51 @Bryanka Mnie przez 15 lat to się nigdy nie zdarzyło. Opisane sytuacje "finansowe" też nie (kraj, w którym mieszkam nie uchodzi za tak drogi, jak ten, gdzie mieszka autorka, choć w rzeczywistości niewiele mu brakuje, za to uchodzi za bogatszy, niż w rzeczywistości jest).

Odpowiedz
avatar digi51
14 24

Serio bóldupisz, że ludzie nie podzielili Twojego zdania na temat rzekomej piekielności przewoźnika z poprzedniej historii i nazywasz to hejtem? Niech zgadnę, tym razem postanowiłaś rzeczywistość lekko podkoloryzować, że nie wyszło, że to z Tobą jest coś nie tak?

Odpowiedz
avatar szaramucha
-5 9

@digi51 Chętnie opowiem, jak to było i jest z transportem rzeczy do i z Polski, jeśli tylko masz ochotę mnie wysłuchać. Nie nazwałam reakcji na tę historię hejtem. Zostałam nazwana januszowniczką z tego co pamiętam i zupełnie nie wiem dlaczego. Podejrzewam, że nie dodałam istotnych elementów do historii, bo nie widziałam takiej potrzeby. Może się mylę, jeśli tak, to proszę popraw mnie. Nie rozumiem co jest złego w zamówieniu przeze mnie firmy transportowej, naprawdę...

Odpowiedz
avatar Etincelle
9 11

Też myślę, że podkoloryzowane. Trzy razy ktoś podchodził i się dosiadał? Niezły wynik. Tak samo z tym pościgiem grupy osób za kimś, kto rozmawia przez telefon. Jasne, zdarzają się namolne osoby, ale żeby od razu stada? To samo a propos znajomych. Rozumiem, że trafi się jeden czy dwóch wybitnie piekielnych, rozumiem, że wielu może wykazywać się drobnymi piekielnościami, ale tu znowu pojawiają się - mam wrażenie - niemal tabuny wybitnie piekielnych osób. No i jeśli to prawda, to cóż, nie znam żadnej fajnej, normalnej osoby, która wśród znajomych (i to na tyle bliskich, żeby utrzymywać z nimi kontakt) miałaby aż tylu bezczelnych, zawistnych czy inaczej-piekielnych ludzi.

Odpowiedz
avatar digi51
1 5

@szaramucha: w zamawianiu firmy transportowej nie ma nic złego, ale akurat z opisu wiem o jakie firmy chodzi. Transport ludzi i paczek, zbieranina po CH, A, DE, NL itd wysyłka, szczególnie czegoś dużego typu paczka z mydłem i powidłem jest tańsza i szybsza niż poczta albo usługa typowo kurierska. Ale coś za coś. A ty narzekałaś jakbyś zamówiła limuzynę z kierowcą

Odpowiedz
avatar szaramucha
-2 2

@digi51 Nie rozumiem, że "coś za coś". Oczekuję profesjonalizmu, niezależnie od sposobu wysyłki. Przyjeżdża koleś zupełnie mi nieznany, dostał mój numer telefonu bez mojej wiedzy i zgody i nawet nie był pracownikiem firmy tylko kolegą. I to nie kolegą Pana, z którym byłam umówiona, tylko jego wspólnika, którego nazwisko było mi nieznane. Pan, z którym byłam umówiona powiedział, że będzie osobiście. Inna sprawa jest taka, że poczta czy firma kurierska nie przewozi żywności, ani leków. Tak przynajmniej przeczytałam. Firma transportowa, z którą współpracuję zawsze, w tym wypadku odpadła, bo właściciel utknął z covidem na kwarantannie. Ale jak był umówiony na dowóz na konkretny dzień, to po prostu dzwonił do mamy i uprzedzał, że będzie najwcześniej o 23, bo coś tam. Śniegi, deszcz, wszystko jedno. I nie przyjmuję faktu, że nie mógł zadzwonić, bo prowadził. Kierowców zawsze jest dwóch.

Odpowiedz
avatar cutehulhu
20 22

Apele do "rodaków" niesamowicie irytujące.

Odpowiedz
avatar shpack
11 15

Wydaje mi się, że autorka jest nastolatka, bardzo krótko na emigracji. Albo tak się przedstawia. Zalosne są te problemy

Odpowiedz
avatar Minnie
14 16

Powiem tak.... Za granicą nie mieszkam. Natomiast często podróżuję. Za każdym razem, spotkani Polacy dołączali się do rozmowy tylko i wyłącznie wtedy kiedy usłyszeli że potrzebuję pomocy (np. kiedy ze znajomymi zastanawialiśmy się w którą stronę pójść żeby dojść do danego miejsca). I zawsze byli pomocni i uprzejmi (i pomagali z własnej woli). Także nie należy generalizować.

Odpowiedz
avatar Balbina
11 17

Sorki ale z Ciebie taka łaskawa pani że Ukraince cierpliwie tłumaczyłaś słowo ręcznik? Pochyliłas sie na jej niezrozumieniem polskiego jezyka? Pewnie masz już trochę nowszy telefon(z racji tak dużych zarobków) niż nokia 3310 więc spokojnie mogłaś skorzystać z translatora. Ale po co,lepiej sie pochwalić podejściem do innego człowieka. Tak masz rację chaotycznie napisana opowiastka o dobrej Polce i złych Polakach

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lutego 2021 o 12:46

avatar szaramucha
-4 6

@Balbina Dokładnie tak zrobiłam, użyłam translatora. Prośba o mniej jadu i odrobinę empatii to jest "chwalenie się podejściem do innego człowieka"? Opisałam akurat te złe przypadki, dobrych też się nazbiera :)

Odpowiedz
avatar Balbina
7 9

@szaramucha: Kobieto,w twoim "wypracowaniu" nie ma ani słowa o translatorze ale o pokazywanie na migi. Więc proszę przeczytaj to co napisałaś a dopiero zwracaj mi uwagę. Chwalisz sie swoim podejściem do obcych osób a jeżdzisz po innych. Takie jest przesłanie twojej historii.

Odpowiedz
avatar Blekotek
9 11

Czemu piszesz "Ukrainka lub Białorusinka", ale "polak"?

Odpowiedz
avatar szaramucha
0 2

@Blekotek: @Budu2016: Wyniknęło to z czystego zaniedbania i szybkiego pisania, już poprawiłam, sprawdźcie proszę, czy wszędzie. Dzięki za zwrócenie uwagi, sama nie wiem dlaczego :( mea kulpa... Tak samo Niemcy i Niemki w rozmowach prywatnych coraz rzadziej piszą rzeczowniki wielką literą... Rozpędziłam się po prostu, głupio mi :/

Odpowiedz
avatar Bubu2016
8 8

Słowo "Polacy" wypadałoby jednak pisać wielką literą...

Odpowiedz
avatar Blankawooo
12 12

Też mieszkam w tym kraju, też czasem spotykają mnie podobne sytuacje, zwłaszcza jeśli chodzi o wyobrażenia na temat mojego "bogactwa" . Większość liczy wypłatę, nie biorąc pod uwagę kosztów życia. Ale pomimo 13 lat pobytu tutaj nie zdarzyło mi się jednak spotkać tak "upierdliwych" rodaków. Zazwyczaj dzielą się na dwie grupy : Ci unikający kontaktu, i Ci, którzy na język polski reagują z unormowanym entuzjazmem, wymienią kilka zdań, pozdrowią i pójdą dalej.

Odpowiedz
avatar Gelata
14 14

Bez urazy, ale wydajesz się być niezwykle gorzką i nieprzyjemną w kontakcie osobą

Odpowiedz
avatar szaramucha
-1 3

@Gelata: Żadna nie wzięta ;) Po jednej historii na piekielnych można powiedzieć bardzo dużo o człowieku, wiadomo!

Odpowiedz
avatar Samoyed
9 9

Jak w innych przypadkach powyzej, za granica mieszkam i pracuje od 20 lat (w roznych krajach) i nigdy mnie nikt nie zaczepial na ulicy, bo mowilam po polsku. Ani razu. Moi znajomi rowniez nie czepiaja sie moich arobkow, zadnych wymagan finansowych. Ale moze mam innych znajomych i z innego srodowiska pochodze. Generalnie dziwna jakas ta opowiesc... Taka fantazyjna opowiesc o stereotypach, o ktorych wszyscy slyszeli, ale po prawdzie to nikt nie widzial. I zeby nie bylo, o rodakach za granica mam zdanie raczej kiepskie, ale w innych kategoriach.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 marca 2021 o 10:58

Udostępnij