Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytam od dłuższego czasu Piekielnych i szczerze nie przypuszczałam, że i mnie…

Czytam od dłuższego czasu Piekielnych i szczerze nie przypuszczałam, że i mnie najdzie ochota, żeby dzielić się tutaj piekielną historią. A jednak...

Jestem w ósmym miesiącu ciąży. O dziecko staraliśmy się długo, więc dwie kreski na teście bardzo nas ucieszyły. Czerpaliśmy ogrom radości przy kompletowaniu wyprawki, urządzaniu pokoju dziecięcego i dokształcaniu się w tematyce noworodkowej (szkoła rodzenia, literatura dla przyszłych rodziców, różne webinary). Czas przeszły jest tu użyty nie bez przyczyny, ponieważ uznaliśmy, że skoro pokoik i wyprawka są gotowe, a wiedza teoretyczna (w zakresie, który uznaliśmy za wystarczający) zdobyta to ostatnie półtora miesiąca przed porodem chcielibyśmy (ja i mąż) poświęcić tylko dla siebie (na zrealizowanie drobnych pasji, wspólne wyjścia na tyle, ile w pandemicznym czasie to możliwe, dokończenie rozpoczętych książek, naukę języka, itp.).

Wiadomo, po narodzinach młodego czasu na takie drobne przyjemności będzie jak na lekarstwo. Ten piękny plan udałoby nam się zrealizować, gdyby nie część naszych znajomych. Znacząca większość to rozumie. Wiadomo, że temat dziecka (czy naszego czy ich) przewinie się w rozmowie, jednak nie jest to temat dominujący. Dla nas to jest zupełnie zrozumiałe. Ciężko nam natomiast jest rozmawiać z częścią znajomych, dla których temat dziecka jest tematem numer 1 (99.9% to rozmowa o pieluchach, rozszerzaniu diety, ząbkowaniu, kolkach, itd. 0.01% to przywitanie). Ja rozumiem, że życie młodych rodziców jest skupione wokół potomka, ale czy serio inne tematy już nie istnieją? Próby zmiany tematu kończą się fiaskiem. Ostatnio dzwoniąc do koleżanki (oczywiście młodej mamy) z życzeniami nawet nie byłam w stanie tych życzeń dokończyć, bo przez godzinę słuchałam monologu o dziecku i tematach z nim związanych.

Oczywiście, przy okazji dostajemy 1519000 cennych rad, jesteśmy wypytywani o to, jaką butelkę kupiliśmy (i przy okazji czemu tą, a nie inną), jaki model wózka i cała masa innych pytań tego typu. Aby położyć temu kres, poinformowaliśmy "zafiksowanych" znajomych o tym, że na ten ostatni miesiąc przed porodem chcielibyśmy ograniczyć tematykę dziecięco-niemowlęcą, skupić się na sobie i że chętnie porozmawiamy na każdy inny temat- o przysłowiowym wszystkim i o niczym. Naiwnie myśleliśmy, że to zrozumieją. No niestety nie...

W oczach niektórych zostaliśmy dziwakami i okropnymi przyszłymi rodzicami, którzy najwyraźniej nie mają pojęcia o życiu z noworodkiem. Jedna znajoma uznała, że powinnam iść do psychologa, bo to poczatek depresji. Najbardziej jednak irytują mnie próby "wyłudzania" informacji czy zdjęć. Nie chcę wysłać zdjęcia ciążowego brzuszka - od razu dostaję wiadomość w stylu "ale dlaczego? Większość kobiet lubi pochwalić się brzuszkiem, jest z niego dumna, itd. ". No ok, może i jest... Ale nie ja. Grzecznie mówię, że nie lubię się fotografować w ciąży. Odpowiedź? Tak, zgadliście.. Ale dlaczego i dalsze doszukiwanie się jakiegoś spisku czy już sama nie wiem czego. Wiem, że jak mały pojawi się na świecie to będą pytania o zdjęcia, zacznie się porównywanie i powiem Wam szczerze, że jestem tym przerażona. Czy tak trudno jest zaakceptować naszą prośbę? Czy może to my jesteśmy w tym wszystkim dziwni i piekielni? Oceńcie sami.

Przyszlirodzice

by Tammaara
Dodaj nowy komentarz
avatar Poluck
20 22

Z takimi znajomymi nie utrzymuje się kontaktu. Własne zdrowie psychiczne jest ważniejsze.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 8

Nie wiem czemu znajomi nie rozumieja tego. Codziennie ze sobą rozmawiacie? Rozumiem zapomniec sie i cos tam na pomknąć ale paplanie tak dlugo.. Z drugiej strony pamietam jak to bylo przed i po. Nagle majac dzieci ciezko mi znalezc inny temat wiec wole jak ktos zacznie rozmowe. Chociaz zwykle dzieciaci z dzieciatymi rozmawiaja o dzieciaz przede wszystkim, a jak sie widze z nie dzieciatymi przyjaciolkami to najczesciej o nich rozmawiam, a o sobie mowie jak zapytaja. Niestety majac dwojke dzieci nie ogladam już codziennie filmu, nie czytam kilku ksiazek tygodniowo, ba nawet gazety miesieczne czesto leza dluzej xD Wychodze przede wszystkim rodzinnie. Najgorsze jest to ze jedna przyjaciolka (wg mnie) nie przyjezdza przez dzieci. Wiem ze jej przeszkadzaja. Widze to po niej. Byla u mnie chyba ze dwa lata temu. Chcialabym zeby chociaz raz w roku przyjechala. Pal licho ze jest chrzestna i chcialam by moja znala ciocie. Ostatnio wypalilam do niej ze cora by 'mame chrzestna' zobaczyla. To mi mowi bym nie mamowala jej bo ona ciovia :) wiec cos jest na rzeczy. Nie naciskam, licze ze za pare lat moze cos sie zmieni. Kiedys by chciala miec dziecko, wiec moze wtedy. Osoby przed i po dziecku to dwa rozne swiaty. Czasami da sie je polaczyc a czasem nie. Czasem zycie dziecience tak mocno wchodzi ze potrzeba sprowadzenia na inny temat:) Jednak co to za znajomi co przerywaja komus? Czy w ogole sa to prawdziwi znajomi? Po co utrzymywac z kims kontakt kto dokonczyc zdania nie pozwala?

Odpowiedz
avatar Tammaara
-1 1

@Morog Masz rację. Pisałam na telefonie (chociaz to marne tłumaczenie) i akapity pominęłam. Mea culpa.

Odpowiedz
avatar Tammaara
4 6

@AnitaBlake Ja wszystko rozumiem, naprawdę. Wiem, ze narodziny dziecka wywracają życie o 180 stopni. Jednak nadal uważam, że moja i męza prośba nie jest specjalnie "wygorowana". Od jednej znaiomej dostaje co chwila zaproszenie na wydarzenia zwiazane z pierwszą pomocą, masazami, itd. Uważam to za miłe, ale Informowałam ją, że narazie chcę poświęcić czas na inne sprawy. Jedyne czego oczekiwałam to zwyczajnie zrozumienie. Nawet jakby wysłała mi kolejne zaproszenie to bym przysłowiowo machnęła ręką... Jednak pojawiają się pytania czy oglądałam, czy przydatne i fajne. Głupio mi się tłumaczyć. Uważam również, że jak napisałam powód, dla którego nie robię sobie zdjęć w ciąży, to ktoś powinien to zwyczajnie uszanować i odpuścić. Przykro mi, ze Twoja przyjaciółka tak Ciebie o Twoje dziecko traktuje (tu nasuwa się pytanie czy to rzeczywiście przyjaciółka i po co zgadzała się zostać chrzestną skoro ma takie nastawienie). Również jestem matką chrzestną dwójki dzieciaczków. Jeden mieszka daleko, widuję go parę razy do roku, drugiego częściej (wiadomo, przez covid było z tym słabiej, ale i tak staram się go często odwiedzać). Jednak z rodzicami obojgu dogaduję się świetnie. Wiadomo, ze rozmawiamy o ich dzieciach. To zrozumiałe, interesuje mnie to. Jednak w naszej rozmowie pojawią się inne tematy począwszy od urzadzania mieszkania, pracę po sytuację w kraju czy na świecie,ciekawe miejsca do zobaczenia i masę innych. Nawet jak mamy zupełnie inne zainteresowania to tematów poza dzieckiem nie brakuje. Nie oczekuję od nikogo, żeby nie pytal czy nie opowiadał o swoim dziecku, jednak chciałabym jedynie, żeby uszanował moją próbę. Ot tyle i aż tyle.

Odpowiedz
avatar digi51
5 17

Skomentuję to pewną anegdotką z kręgu rodzinnego. Ciotka miała przyjaciółkę. Ciotka wyszła młodo za mąż i dorobiła się trójki dzieci. W wieku 25 lat kołowała cały dzień między dawaniem cyca, praniem osranych pieluch tetrowych, wysadzaniem starszego dziecka na nocnik i rysowaniem z najstatrszym. Kontakt z przyjaciółką jej się poluzował, bo tamta nie miała ani męża ani dzieci, ekscytowała się pracą i randkami. Gadały obok siebie. Jedna o dzieciach i gotowaniu obiadu, druga o przerzucaniu papierów w biurze i filmie, który widziała z facetem na randce w kinie. 10-15 lat później ciotka opowiada tak o przyjaciółce. "Mi się z tą Maryśką wcale nie chce gadać, ona teraz takie małe dziecko ma, chucha na nie i dmucha, o niczym już z nią nie można porozmawiać innym". Fiksacja młodego rodzica na dziecko to częste zjawisko, które najczęściej prędzej czy później przechodzi. Weź też pod uwagę, że w obenych czasach lockdownu rodzicom małych dzieci tym trudniej znaleźć jakąś odskocznie. Zgadzam się z @AnitaBlake. Stan w czasie ciąży i po to dwa różne światy. Ja chyba do dnia porodu nie mogłam sobie wyobrazić jak to będzie być we 3, a nie w 2. Teraz wydaje mi się, że już nie pamiętam jak to było być tylko w 2. Bardzo tendencyjnie napisana opowiastka. Odnoszę takie wrażenie, że nie siłę próbujesz udowodnić jaka to Ty jesteś zdroworozsądkowa i zbalansowana, podczas, gdy wszyscy znajomi są tępakami zafiksowanymi na dzieci. I tak, już w to uwierzę, że wszyscy na około fascynują się tym czy masz brzuch ogrągły, kwadratowy czy owalny albo jaką butelkę kupiłaś.

Odpowiedz
avatar Tammaara
-2 6

@digi51 Nie napisałam, ze wszyscy. Kłania się czytanie ze zrozumieniem. Napisałam, że ze zdecydowaną większością znajomych nadal mogę porozmawiać normalnie. Temat dziecka nie jest tematem dominującym. I nie, nie uważam, ze wszyscy znajomi są tępakami (swoją drogą, nikogo w twn sposób nie określiłam) - uważam jedynie, ze ta wąska grupa znajomych powinna uszanować nasze podejście do tematu. Ot tyle.

Odpowiedz
avatar digi51
1 9

@Tammaara: Ok, więc z większością dzieciatych znajomych możesz porozmawiać o wszystkim. Masz jakąś grupę znajomych zafiskowanych na dzieci i do tej pory gadanie cały czas o dzieciach Ci nie przeszkadzało (bo wiesz, skoro nadal się z nimi spotykałaś wiedząc, że czeka Cię paplanina o dzieciach to znaczy, że Ci to nie przeszkadzało. Jeśli Ci przeszkadzało, ale nadal akceptowałaś taki przebieg spotkań to dałaś sygnał, że Ci nie przeszkadza, a może wręcz Ci się podoba i interesuje), ale nagla jak sama jesteś w ciąży to Ci przeszkadza? Tzn rozumiem, że życzysz sobie jeden miesiąc spędzić bez rozmów o dzieciach, ale nie dziw się, że poniekąd jesteś traktowana jak dziwak, bo to jest sytuacja typu spotkanie z kolegami z pracy, gdzie ciągle nawala się tylko o pracy, impreza, weekend, wieczór - temat pracy. Będąc na urlopie nadal bierzesz udział w tych spotkaniach, ale życzysz sobie, aby rozmawiać z Tobą o czymś innym. Nic w tym dziwnego, że koledzy nagle mają zdziwko typu: "Jak to? To do tej pory gadaliśmy tylko o pracy, nawet w czasie wolnym, a jej nagle na urlopie to przeszkadza?" Nie zdziw się, gdy okaże się, że ci znajomi, którzy Tobie nadaja tylko o dzieciach, z kimś innym potrafią porozmawiać o setkach innych rzeczy, bo Ty jesteś tą koleżanką, której można wygadać się o dzieciach, a z kimś innym np. o polityce. No i na koniec - nie mów hop! Może Ci się po porodzie odmienić o 180 stopni i sama będziesz szukać okazji do pochwalenia się, że mały się uśmiechnął albo podniósł główkę i robić znajomym wystawkę 100 identycznych zdjęć dzidziusia ;) Jak patrzę po swoich znajomych to ludzie mają skłonność do skrajności. Zazwyczaj ci, którzy najgłośniej krzyczą o madkach z kaszojadami, odpieluszkowym zapaleniu mózgu i matczynej tępocie poporodowej, potem sami przeistaczają się w madki i tatełów z bombelkami.

Odpowiedz
avatar Tammaara
2 6

@digi51 Problem polega na tym, że większość z tej wąskiej grupy znajomych zostało rodzicami w przeciągu ostatniego roku. Przed pojawieniem się dziecka, rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Po narodzinach (a u niektórych i w trakcie ciąży) sytuacja się zmieniła. Apogeum nastapiło w momencie, gdy dowiedzieli się o mojej ciąży. Wtedy temat dziecka stał się jedynym tematem, zaczęły się dobre rady, sugerowanie, ze lepiej było kupić to zamiast tamtego, że wózek taki jest lepszy i cała masa tego typu spraw. Ja nie mówię, żeby tematu nie było, ale życie to nie tylko dziecko, pampers, blw i inne, szczególnie ze wcześniej nie brakowało tematów do rozmów. Z ludźmi z pracy rozmawiam podczas urlopu również o pracy i nie przeszkadza mi to, dopóki to nie jest temat numer 1. We wszystkim potrzebny jest umiar, a tutaj po prostu tego umiaru brakuje. Co do mówienia hop- zgadzam się z Tobą i boję się, że i mnie po porodzie coś strzeli do głowy. Zgadza się... to nie jest wykluczone. Jednak zapobiegawczo poprosiłam zarówno męża jak i przyjaciół, żeby mnie ostrzegli, gdy się zagalopuję

Odpowiedz
avatar digi51
1 5

@Tammaara: Nadal nie bardzo rozumiem, czemu się dziwisz, tym bardziej skoro mowa o grupie znajomych, która ma dzieci poniżej roku. Rok temu to się zaczął lockdown, w przypadku rodziców siedzących na urlopach rodzicielskich pracy niet, podróży niet, wyjść niet, polityka to szambo, przy którym można się tylko pokłócić, w dodatku w domu jest małe dziecko, w którym są pewnie zakochani, a jednocześnie skutecznie utrudnia doznania intelektualne z dobrą książką albo ambitnym filmem. Ty się dziwisz, że dla nich tematem numer jeden są dzieci? Potem dowiedzieli się, że Ty też jesteś w ciąży i dołączysz do klubu dyskusyjnego osranego pampersa. Wygląda na to, że przez 8 miesięcy ciąży słuchałaś tego wszystkiego mniej lub bardziej zadowolona, ale nie protestowałaś, a na sam koniec oczekujesz, że z dnia na dzień zaczną z Tobą rozmawiać o...? No właśnie, nagle może się okazać, że za dużo ze sobą wspólnego już nie macie. Jak napisałam. Fiksacja u zdecydowanej większości mija nim dziecko wyrasta z pieluch. Powrót do pracy, konieczność oddania do żłobka czy do niańki, przespane noce, lampka wina od czasu do czasu i ludzie znowu stają się normalni. Jeśli tak bardzo Ci to przeszkadza to ogranicz kontakt na jakiś czas. Ale poza tym daj im żyć po swojemu, jeśli widzisz, że rozmowy na inne tematy "nie pykają", nie zmuszaj. Daj im się nacieszyć pierwszym zębem, pierwszymi kroczkami itd Każdy przeżywa to inaczej, a tylko promile stają się nadopiekuńczymki matkami-wariatkami, które definiują się przez posiadanie dziecka. "Jednak zapobiegawczo poprosiłam zarówno męża jak i przyjaciół, żeby mnie ostrzegli, gdy się zagalopuję" - jeśli wpadniesz w taki stan, że gwarantuję, że każdy kto Ci to powie stanie się wrogiem publicznym numer jeden ;)

Odpowiedz
avatar Tammaara
0 4

@digi51 Ok, ale lockdown odczuła większość ludzi w naszym kraju i nie tylko. Sama od roku siedzę w domu ze względu na ciążę wyższego ryzyka. Dla mnie to oznaczało również pracy niet, podróży niet. Ale ok, to jest inna sytuacja, miałam czas sobie znaleźć ciekawe zajęcia, wkręcić się w coś, co mogłam robić w domu. Wiem, ze przy dziecku o czas dla siebie ciężko. Nie zmienia to nadal faktu, że czyjąś prośbę wypada uszanować. Tak jak napisałaś, kontakt ograniczyłam, dostaję wiadomości, które pomijam lub celowo zmieniam temat. Jeśli to nie przynosi rezultatu- nie odpisuję. Piszesz, żebym dała sie nacieszyć pierwszym zębem, itd. - Ok, ale niech to działa w dwie strony. Ja też się chcę nacieszyć ostatnim miesiącem bez pieluch. Szanujmy się wzajemnie. I wierz mi - nie będę traktować kogoś jako wroga numer 1 tylko dlatego, że ma dosyć słuchania o moim dziecku. Po pierwsze- takie jego prawo. Po drugie- dla niektórych temat dziecka może być bolesny (niepłodność, poronienia, itd.), a niekoniecznie musi komuś (w tym przypadku mnie) zwierzać się ze swoich problemów. Chociażby z tego względu i mając własne doświadczenie w tym temacie, zrozumiem, że ktoś nie ma ochoty wysłuchiwać o skokach rozwojowych mojego dziecka.

Odpowiedz
avatar digi51
0 4

@Tammaara: ale wiesz, że ludzie z powodu lockdownu wpadają w depresję i popełniają samobójstwa? Na poporodową fiksację na dziecko jest potencjalnie podatny każdy młody rodzic, a psychiczne obciążenie izolacją jeszcze to potęguje. Może Twoi znajomi myśleli, że właśnie wpadasz w depresję przedporodową i próbowali ratować? Owszem, prośbę wypada uszanować, ale nazywając to piekielnym robisz w koich oczach trochę z igły widły. Wierz mi, że po narodzinach, niektóre tematy, które teraz wydają się być nudne staną się całkiem fascynujące ;) i jak napisałam - JEŻELI wpadniesz w ten stan... Wcale tak nie musi się stać, ale wtedy naprawdę racjonalnie nie będziesz myśleć. Miałam znajomą z podobnym podejściem do twojego. Po porodzie oskarżyła męża o to, że dziecko nie kocha, bo nie zachwycał się kolorem kupki :) Nadal podtrzymuję moje zdanie, że jest to tendencyjnie napisana historyjka mająca być poklepaniem samego siebie po plecach - bo ty się wyróżniasz na tle znajomych takim zdrowym rozsądkiem... Szukanie piekielności na siłę dla poklasku

Odpowiedz
avatar malbor0
2 4

@digi51: bardzo rozsądna wypowiedź. Dodam, że tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono i słabo oceniać zachowanie innych jak nie doświadczyło się tego samego. Zawsze można spotykać się z kimś innym, jeżeli tematy nie pasują.

Odpowiedz
avatar KlonowyLisc
5 5

Koleżanko, to chyba zależy od znajomych i czy wcześniej (w erze nie dzieciatej) mieliście o czym rozmawiać. Stety niestety ale przyzwyczaj się że z dzieciatym znajomymi większość rozmów mniej lub bardziej będzie dotyczyć dzieci. Prawda jest taka że jak ktoś nie ma nic innego do powiedzenia (praca, hobby, zainteresowania, a tematów społecznych lepiej nie ruszać) do instynktownie dąży jedynego wspólnego tematu, żeby tylko cisza nie zapadła. A to że niektórzy przesadzają, to tak było, jest i będzie. Taki typ musi się sam wygadać, a Ty zostajesz tylko słuchaczem. Komentarzami znajomych się nie przejmuj, bo finalnie to jest dość przykre jeśli ktoś nie ma żadnej odskoczni tylko domowa codzienność, takim osobom to można raczej współczuć. I to prawda, czasu jak się rodzina powiększy będzie zdecydowanie mniej, ale w miarę możliwości też starajcie się myśleć o swoich potrzebach i rozmawiać między sobą o czymś innym niż pieluchy i inne sprawy czysto zadaniowe, bo inaczej często po latach takiego funkcjonowania okazuje się że z tym partnerem /mężem to nie ma o czym porozmawiać

Odpowiedz
avatar Tammaara
2 4

@KlonowyLisc Zgadzam się z Twoją wypowiedzią. Z tą wąską grupą, wśród której dominuje temat dzieci mogłam kiedyś porozmawiać kiedyś o pracy, o podróżach... Wszystko się zmieniło oczywiście po narodzinach (a nawet przed nimi, bo od niektórych dostałam więcej zdjęć USG niż sama mam). Ja nie neguję oczywiście, że dziecko nie wywraca świata o 180 stopni. Wierzymy jednak, że w tym "nowym Świecie" nie zabraknie czasu dla nas - dla naszych pasji, naszych potrzeb.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 7

Najgorsze jest to, że całkiem normalnym ludziom potrafi tak odwalić ;) Ja dodatkowo dzieci po prostu nie lubię, więc tym bardziej mnie męczy takie ciągłe gadanie. Oczywiście zawsze posłucham znajomych, ale w granicach rozsądku... Niestety niektórym go brakuje. Trzeba zacisnąć zęby i przeczekać.

Odpowiedz
avatar Tammaara
1 3

@Ohboy No właśnie o ten rozsądek sie rozchodzi i pewną granicę. Wiadomo, że temat dziecka dla rodziców jest czymś normalnym i się go nie pominie. Jednak jest jeszcze cała masa innych tematów, o których można porozmawiać. Naprawdę znaczna większość moich znajomych to rozumie i wyznaje podobną zasadę- że ile można o jednym nawijać. Też trzeba się postawić w sytuacji drugiej osoby- nie każdy chce i może mieć dzieci lub po prostu zwyczajnie może nie chcieć tego tematu poruszać. Uważam, że jeżeli ktoś wyraźnie sugeruje i prosi o zmianę tematu (jakikolwiek by on nie był) to powinno się wolę tej drugiej osoby uszanować.

Odpowiedz
avatar livanir
3 3

A to nie jest tak, że gdy czyjeś życie nagle wywraca sie do góry nogami, lub człowiek pozna nową pasje, to chętnie i nawet mimochodem cały czas chce nawijać o tym? Moi znajomi z treningów też znają mnie z tego, że są momenty(przed/po egzaminami, pokazami czy turniejami), gdzie nawijam tylko o tym. Pewnie jestem piekielna, ale kocham to i mnie ekscytuje. Choć fakt, że powinni zaakceptować prośbę, ale czasem w radości jest ciężko :)

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 6

@livanir: Ale u Ciebie są to tylko "zrywy", a tu chodzi o wielotygodniowe/wielomiesięczne trzymanie się jednego tematu. Jakby mi ktoś na każdym spotkaniu przez kilka miesięcy nawijał tylko o, na przykład, zapasach, to zaczęłabym go unikać :P

Odpowiedz
avatar helgenn
0 0

Ja jestem dopiero na etapie ogłaszania, nie mam jakoś specjalnie potrzeby rozwodzenia się nad tym i ich mówię, żeby się też nie czuli w obowiązku poruszać temat jeśli nie chcą. Ostatnio kolega, który chyba nawet średnio dzieci lubi, zasypał mnie gromem pytań, o których sama jeszcze nie myślałam (łącznie z tym o jakiej podstawówce myślę)

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 4

odseparuj sie od nich, to jacys postrzeleni ludzie sa postrzeganie siebe tylko przez pryzmat dziecka to galopujace zaburzenie

Odpowiedz
Udostępnij