Historia sprzed paru lat, kiedy to byłam młodą dziewczyną i u spowiedzi być może i ostatni raz, zresztą za namową rodziców.
Wielkimi krokami zbliżał się ślub mojego brata ciotecznego.
Zawsze byłam raczej osobą "wierzącą, a nie praktykującą", co wynika z mojego głębokiego przekonania, że lepiej pomodlić się w sercu niż kościele, albo opowiadać jakiemuś obcemu facetowi o grzechach.
Ale też zdaje sobie sprawę z tego, że każdy wierzy w co innego, więc żeby nie było, tak tylko luźno wspomniałam o swoich przekonaniach na potrzeby historii, inne w pełni akceptuję.
Przechodząc jednak do historii, podchodzę do konfesjonału, gdzie widzę starszego księdza i zaczynam opowiadać o swoich grzechach.
Grzechy jak grzechy, raczej takie standardowe, księdza jednak wyjątkowo oburzyły niektóre z nich.
Rozumiem, że grzech to grzech i kościół nie może go pochwalać, jednak to co mi powiedział owy ksiądz zapamiętałam do dzisiaj.
Stwierdził z westchnieniem: "dziecko, ty przecież nie masz żadnego życia duchowego".
Historia z pozoru niewinna, jednak skutecznie zraziła mnie do spowiedzi, szczególnie, że zawsze byłam osobą wrażliwą, która życie duchowe sobie ceniła- choć niekoniecznie akurat to religijne. Pomyślałam sobie, dlaczego obcy ksiądz ma wyrokować o moim życiu duchowym, a co gorsza stwierdzić nieomylnie, że go nie ma? Co o mnie wie i na ile mnie zna oprócz kilku dość pospolitych moich grzechów, żeby mnie tak surowo osądzać?
W każdym razie od tego czasu nie byłam u spowiedzi ani razu i...osobiście mi tego nie brakuje :).
Czyli nie chodziłaś do kościoła, poszłaś tylko dlatego że kuzyn się żeni i wymagasz od księdza żeby Ci przyklasnął? Dodatkowo piszesz grzechy jak grzechy czyli nawet rachunku sumienia, nie zrobiłaś przed spowiedzią?
OdpowiedzBardzo prosto: według Chrześcijaństwa, życie duchowe spełnia się we wspólnocie. Bo tam jest Duch Święty. Jeśli odrzuca się wspólnotę, to z automatu odrzuca się też Ducha, czyli nie ma się życia Duchowego (według Chrześcijaństwa!). Jeśli nadal wierzysz w Boga, to polecam przeczytać jak wyglądały początki Chrześcijaństwa według Dziejów Apostolskich. Tam jest jak na dłoni, że pierwsi Chrześcijanie dbali o wspólnotę. A jeśli szli głosić Chrystusa, to robili wszystko, żeby założyć nową wspólnotę i ją rozwijali. Stąd słowa, które usłyszałaś. Może mocno wierzyłaś w Boga, ale w Ducha we wspólnocie już niekoniecznie.
Odpowiedz@kartezjusz2009: W życiu bym nie przypuszczała, że we wspólnocie księdza i młodych chłopców, z którymi kopuluje, pośredniczy duch święty.
OdpowiedzOd kiedy wolno łamać tajemnicę spowiedzi? Ksiądz pewnie miał rację...
Odpowiedz@Bubu2016: Tajemnica spowiedzi obowiązuje SPOWIEDNIKA, nie penitenta. Ksiądz, u którego się spowiadam, nie ma prawa nikomu powiedzieć, co ode mnie usłyszał. Ale jeśli JA chcę komuś powiedzieć, co nabroiłem i jak nagrzeszyłem - to jak najbardziej mogę.
Odpowiedz@janhalb: Tajemnica spowiedzi dotyczy WSZYSTKIE osoby w niej uczestniczące, nawet człowieka który przypadkiem usłyszy coś bo spowiadający się głośno mówi
Odpowiedz@Morog: Problemy z deklinacją? Dotyczy (kogo, czego - dopełniacz) wszystki-CH os-ÓB.
Odpowiedz@Morog: Nie. Tajemnice spowiedzi obowiązuje spowiednika. Osoby "przypadkowe" oczywiście także, ale to zupełnie inna historia. JA o swoich grzechach mam prawo mówić ile chcę. I proszę - zanim zaczniesz się dalej mądrzyć, zajrzyj do prawa kanonicznego (podpowiem: kanony 983 i 1388).
OdpowiedzNigdy nie zrozumiem, co co ateiści usiłują przyjmować sakramenty, tym bardziej jak wyraźnie nie pojmują czym one są.....
Odpowiedz@Morog: Bo to nie są ateiści, Morog, tylko niepraktykujący katolicy. Wierzący, a jakże, ale może niekoniecznie w księdza. Do kościołów chadzają okazjonalnie, jak muszą. A sakramenty przyjmują, bo nie mają wyboru (chrzest, komunia), bo im ktoś kazał (bierzmowanie), lub dlatego, że wypada (ślub). No i jest okazja do rodzinnych spędów.
Odpowiedz@Armagedon: Na etapie "chrzest, komunia" to jeszcze raczej nie są "niepraktykjący" (chyba, że "niepraktykująca" jest cała rodzina, ale wtedy to już pytanie do rodziców, po co pchają dziecko do sakramentów, skoro sami w nich nie uczetsniczą). Na etapie "bierzmowanie" - OK, jestem w stanie zrozumieć, że kogoś rodzice zmuszają (co jest oczywiście bez sensu). Ale ślub? Dwoje DOROSŁYCH I SAMODZIELNYCH ludzi bierze ślub - skoro są niewierzący, albo wierzący ale trzymający się z dala od Kościoła, naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, że mogą dać sie "zmusić". A Autorka szła nawet nie na swój ślub, tylko cudzy…
OdpowiedzNie rozumiem tylko, po co szłaś do spowiedzi, mając takie, a nie inne przekonania? Rodzice naciskali czy może był jakiś inny powód?
Odpowiedz@pasjonatpl: Młoda byłam i tak, rodzice może nie tyle naciskali, co namawiali. Poza tym wtedy byłam bardziej religijną osobą niż teraz. Nie krytykuję tutaj nikogo za odmienne przekonania niż moje, jak już wspominałam, jednak sama choć wierzę w Boga i staram się być w miarę dobrym człowiekiem, to do chodzenia do kościoła czy też spowiedzi nie przykładam większej wagi- ot taka moja można powiedzieć "osobista religia";). Ale nie mam zarówno nic do sumiennych katolików, jak i ateistów, wiara jest indywidualną sprawą, jednak wydaje mi się, że nie powinno się przez jej pryzmat oceniać duszy człowieka.
OdpowiedzI bardzo dobrze. Po co robić coś bez sensu?
OdpowiedzJak to jest, że sama siebie określasz jako osobę niepraktykującą a jak ksiądz powie Ci to samo to wielce obraza majestatu. I deklarujesz akceptację innych przekonań, ale jak tylko usłyszałaś inne przekonania to stwierdziłaś, że Twoja noga więcej tam nie postoi. Nie wyczuwasz tam hipokryzji ze swojej strony?
Odpowiedz