Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z byłej pracy. Nie podaję branży, bo jest dosyć specyficzna i…

Historia z byłej pracy. Nie podaję branży, bo jest dosyć specyficzna i szczegóły mogą wprowadzić niepotrzebne komplikacje do tekstu i niezrozumeinie sytuacji.

Zaraz po studiach dostałam propozycję pracy od kolegi z firmy, w której robiłam praktyki na studiach. Start-up, on (Kamil), jego kolega (Artur) z wieloletnim doświadczeniem w branży i dziewczyna tego Artura (Monika). Zgodziłam się, choć uprzedzono mnie, że na początek kokosów nie będzie, ale fajnie, bo robimy coś razem, budujemy razem fajną firmę.

Na początku praca sprawiała mi dużo radości, choć pensja była marna. Szefem był Artur, ja i Monika pracowałyśmy teoretycznie na tym samym stanowisku. Firma się rozrastała, finansowo niestety nic z tego nie widziałam, mimo, że pracy było mnóstwo. Artur i Kamil tłumaczyli, że trzeba do pensji podejść ostrożnie, poczekać na stabilizację dochodów itd. Ok, rozumiem. Robiłam bezpłatne nadgodziny, czasem wykonywałam obowiązku Artura i Kamila, co mi bardzo schlebiało, cieszyły mnie pochwały. Zgrzyty pojawiły się, gdy zauważyłam, że Monika zupełnie inaczej podchodzi do swojej pracy. Praca od do, nadgodzin nie robiła, a jeśli już to rozliczając się z nich co do minuty. Zaczęłam się domagać tego samego. Nadgodziny niby mi zapisywano, ale za nie nie płacono proponując w zamian wolne. Przemilczałam, ale zaczęłam dość jawnie podchodzić do swojej pracy zerojedynkowo i robić tylko to, za co mi płacono.

Doszło do awantury. Dlaczego? Powiedzmy, że w zakres moich obowiązków wchodziły czynności A i B. Do czynności C Artur zatrudniał firmę zewnętrzną. Niestety, ponieważ usługi firmy były drogie, często próbowano czynność C zrzucić na mnie. Broniłam się przed tym, bo nie do końca miałam do tego kwalifikacje, poza tym uważałam to za wykorzystywanie. Wyglądało to tak, że firma zewnętrzna miała wykonać czynność C i bazując na tym ja i Monika robiłyśmy A i B. Monika to olewała, jeśli C było niewykonane, to ona nie robiła też A i B lub robiła bez uwzględnienia C, co prowadziło do błędów. Zaczęłam robić tak samo, no bo bez jaj... ile można się upominać o to, aby C było zrobione... O ile to, że Monika miała takie podejście nie było problemem, tak ja zostałam za to opierniczona z góry na dół. Mając na uwadze, że atmosfera miała być niemal rodzinna porozmawiałam z Arturem szczerze, powiedziałam, że umawialiśmy się na coś innego i nie będę brała na siebie C. W odpowiedzi zostałam zwolniona.

Od tego czasu nie miałam z nikim stamtąd kontaktu przez kilka lat. Rok temu Kamil odnowił ze mną kontakt, powiedział, że tamten start-up nie wypalił, przeprosił za Artura, powiedział, że sam żałuje, że cokolwiek z nim zaczynał.

Obecnie pracuję sobie, mam już doświadczenie, dobrą pensję, pracę od do i dobre warunki.
Tymczasem Kamil znów zaproponował mi współpracę. Napisał, że sam otwiera swój biznes i chętnie wziąłby mnie na pokład, oczywiście już za dobrą kasę i na przejrzystych warunkach. Zgodziłam się z nim spotkać, choć raczej z nastawieniem, że mu odmówię. Ale teraz najlepsze. Przychodzę na spotkanie, a tam Artur. Pytam, co on tu robi?
Kamil: A no bo ja ci nie mówiłem, bo Artur będzie moim wspólnikiem.

Wyszłam. Kamil mi napisał, że jestem niepoważna, chowam urazę i zachowuję się jak dziecko.
Bez puenty, bo chyba piekielność dla wszystkich zrozumiała.

praca

by ~maureen
Dodaj nowy komentarz
avatar KatiCafe
13 19

Jak dla mnie to bardzo dobrze zrobiłaś, ponieważ ja nie uznaję żadnych spółek. Jeszcze nie spotkałam nikogo komu spółka lub praca ze znajomym/kolegą/przyjacielem/ rodziną wyszła na dobra. No chyba, że uznajemy zasadę - kochajmy się jak bracia a liczmy się jak Żydzi. Bez urazy dla Żydów oczywiście.

Odpowiedz
avatar didja
-5 5

@KatiCafe: Po tym komentarzu mam wrażenie, że ta historia już była.

Odpowiedz
avatar Michail
5 7

@KatiCafe: Ilość biznesów rodzinnych przeczy twoim spostrzeżeniom - oczywiście nie każdy wypala.

Odpowiedz
avatar Armagedon
17 17

Jedyne, co powinnaś zrobić - zrobiłaś. Wyszłaś, nie siląc się na uprzejmości. Znaczy - asertywność nie jest ci obca. A niepoważny to był raczej ten twój kolega, nie uprzedzając cię z góry o swoich planach. Może sądził, że znów dasz się wmanewrować w niekorzystny układzik? Swoją drogą - jemu też się trochę dziwię. Brać za wspólnika faceta, który swoją poprzednią firmę utopił?

Odpowiedz
avatar Kikai
10 10

@Armagedon: W sumie nie wiadomo, czy utopił, bo Autorka usłyszała to od Kamila. Który ogólnie nie był z nią szczery. Więc równie dobrze firma mogła mieć się świetnie i może to do niej znów usiłowali wciągnąć Autorkę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

@Armagedon: To ze firma padła to nie znaczy, że wspólnicy nie zarobili. To dwie różne sprawy

Odpowiedz
avatar SirCastic
10 14

Odpisz, że masz dysonans poznawczy - z jednej strony doceniają twoje kompetencje i pracowitość, proponując ci ponownie współpracę (dziękujesz bardzo); z drugiej zaś, ubliżają twojej inteligencji, mając cię za naiwną idiotkę, która drugi raz da się wciągnąć w to samo bagno układów-układzików. Niech się może zdecydują. Albo za takie 2w1 to zaproponuj pensja jeszcze +50%, jakie maksymalne nadgodziny i za ile, warunki premii (od przychodu, nie dochodu) i minimalnej okresowej podwyżki (inflacja GUS + ileś procent rocznie / albo odniesienie do najniższej/średniej krajowej w %)a przy startupie może jeszcze jakiś procent za każdy rok pracy przy ewentualnej sprzedaży firmy, choćby mikroskopijny (jak wypali i za 5 lat opchną Googlowi to i marne 0,5% coś będzie warte). A i wyszczególniony precyzyjnie zakres obowiązków i uprawnień do podpisania przez wszystkie strony - żadnych niedomówień. Stwórz taki kontrakt i im odeślij, skoro im tak bardzo zależy. Najwyżej nie podpiszesz jakby łyknęli. I dalej będziesz "niepoważna"...

Odpowiedz
avatar babubabu89
0 4

Mam wrażenie, że kiedyś już to czytałem

Odpowiedz
Udostępnij