Dla mnie bardziej zabawne niż piekielne, ale wrzucę, co mi tam, może też się ktoś uśmiechnie.
Jakieś 3 lata temu wynajęliśmy z żoną miejsce parkingowe w garażu podziemnym, zlokalizowane w nowym bloku obok naszego. Właścicielką miejsca jest pani mieszkającą wówczas za granicą, z nami umowę podpisał jej syn mający na ten cel stosowne pełnomocnictwo. Umowa z miesięcznym okresem wypowiedzenia. Do tego zapłaciliśmy kaucję zwrotną za pilota do bramy wjazdowej - wszystko zawarte w umowie.
Przez 3 lata bezproblemowo używaliśmy miejsca, płaciliśmy regularnie, kontakt z panem ograniczał się do prośby o udostępnienie miejsca 2 razy w roku w celu wymiany kół na letnie / zimowe.
Pod koniec listopada żona odebrała telefon z nieznanego numeru - okazuje się, że pani właścicielka wróciła do kraju i chce miejsce odzyskać - najlepiej już, teraz, zaraz. No ale chwila, raz że miesiąc wypowiedzenia, dwa że my byśmy chcieli odzyskać kaucję za pilota. Pani odpowiedziała, że ona się w takim razie musi dowiedzieć. Po paru dniach pani odezwała się znów, że faktycznie, skoro mamy umowę to do końca grudnia poczeka.
Zaczęliśmy szukać innego miejsca na wynajem. Znaleźliśmy kilka ofert. Ale postanowiliśmy się też dowiedzieć, czy developer nie ma przypadkiem miejsc na sprzedaż. Okazuje się, że ma i to dosyć sporo - nastąpił ewenement na skalę krajową, developer przeszacował liczbę miejsc w garażu podziemnym i 1/3 wciąż stoi pusta - w związku z czym cena zrobiła się całkiem okazyjna. Ponadto jest do sprzedania miejsce praktycznie "pod" naszym dotychczasowym - poziom niżej. Stwierdziliśmy, że co własne to własne, stać nas, nie trzeba się będzie przejmować, że kolejny wynajmujący się rozmyśli z dnia na dzień. W ciągu niecałych trzech tygodni staliśmy się właścicielami miejsca i zwolniliśmy wynajmowane odzyskując kaucję.
Gdy wczoraj (26 stycznia) wychodziłem z garażu rzuciła mi się w oczy kartka na tablicy ogłoszeń - ktoś ma miejsce postojowe do wynajęcia. Wzrok mój przykuł dość charakterystyczny numer telefonu. Zrobiłem fotkę. W domu porównałem z historią połączeń żony.
Tak, to ten sam numer.
Nie rozumiem, co tu piekielne czy zabawne; wg mnie wszystko wręcz idealnie. Każdy może przecież zmienić plany, serio, nie dostrzegam w tym nic wartego opisania, ale może coś mi umyka? Poważnie pytam, to nie złośliwość. :)
Odpowiedz@Etincelle: jakby tak się wysilić w szukaniu piekielności, to może fakt, że czynsz był stały i baba nie mogła go podwyższyć? w związku z czym zerwała umowę, żeby zawrzeć potem nową, w której już nie zapomni o regularnych podwyżkach. A że była za granicą i nie wiedziała, że miejsc jest w nadmiarze, więc się trochę przejechała na tym. Ale w sumie to tylko domysły i raczej niezbyt piekielne.
Odpowiedz@Etincelle mnie bawi zestawienie tego, że pani najpierw swoje miejsce chciała teraz, już, zaraz i na miesięczny okres wypowiedzenia kręciła nosem, a teraz, 2 miesiące później szuka kolejnego chętnego. Nie wiem, może to anegdotka która bawi tylko jeśli się było jej uczestnikiem.
Odpowiedz@Etincelle: > Dla mnie bardziej zabawne niż piekielne, ale wrzucę, co mi tam, może też się ktoś uśmiechne. Ma być zabawne. Patrząc po komentarzach wiele osób nie rozumie dlaczego ma być zabawne i/lub piekielne. Jak sądzę chodzi o to, że "chytry dwa razy traci": właścicielka garażu chciała mieć więcej wynajmując komuś innemu za wyższą stawkę, ale jak się okazało zamiast zarobić więcej - nie zarabia nic.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2021 o 13:17
@kartezjusz2009: ja to widzę tak, że wróciła z zagranicy na święta i potrzebowała miejsca "na już". Potem pewnie znowu wyjeżdżała i ponownie dała miejsce do wynajęcia.
OdpowiedzNo i? Gdzie pointa tej historyjki?
OdpowiedzAni to piekielne, ani zabawne.
Odpowiedz@Jorn: No, zabawne z całą pewnością - nie! A czy piekielne? Kwestia interpretacji.
OdpowiedzA nie pomyślałeś o jednym? Może ona chciała mieć na SWOIM miejscu parkingowym jakiś bardziej REPREZENTACYJNY samochód?
Odpowiedz@Trepcio: no na to nie wpadłem. Ja wiem, że Nissan to mało ekskluzywna marka, ale że aż tak?
OdpowiedzZaiste ewenement na skalę krajową. U mnie na osiedlu panuje drogowe prawo dżungli. Ludzie parkują gdzie się da i jak chcę wjechać do parkingu podziemnego to muszę robić slalom gigant...
Odpowiedz