Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja rodzina mnie nie cierpi. Nigdy mnie nie bili, nie skrzywdzili mnie…

Moja rodzina mnie nie cierpi.
Nigdy mnie nie bili, nie skrzywdzili mnie fizycznie, ale wiele razy okazywali mi swoją pogardę. Nie chodzi teraz o rodziców, ale ciotki, wujków i dziadków.

Ogólnie - byłam wpadką. Matka przypadkiem zaciążyła mając 18 lat z moją siostrą, a dwa lata później ze mną. Rodzice nigdy nie ukrywali, że nie byłyśmy planowane, ale nigdy w dzieciństwie nie dali nam tego odczuć. Dalsza rodzina za to... cóż, chyba nie lubiła faktu, że się pojawiłyśmy. Najlepiej niech świadczy o tym fakt, że pierwszy raz tak naprawdę porozmawiałam z dziadkami, gdy zdawałam na prawo jazdy. Musiałam ukończyć 18 lat, by uznali mnie za ciekawą osobę, z którą można porozmawiać.
Nienawidziłam odwiedzać rodzinki, bo wiedziałam, że nikt nas tam nie chce. Przyjeżdżałyśmy, siadałyśmy przed telewizorem i tak siedziałyśmy kilka dni, aż do wyjazdu, by potem posłuchać, że w ogóle nie spędzamy czasu z rodziną.
Kiedyś spróbowałam. Mając jakieś 8 lat, usiadłam razem ze wszystkimi w głównym pokoju i przez pół godziny przysłuchiwałam się rozmów o ludziach, których nie znałam i sprawach, które małego dziecka po prostu nie interesują.
Kiedy rodzice nas strofowali, że cały czas siedzimy przed ekranem, byłam pewna, że to moja wina. Teraz nie wiem, czego od nas tak naprawdę oczekiwali, skoro nikt nie chciał ani z nami rozmawiać ani się bawić, a o polityce rozmawiać jeszcze nie umiałam. Teraz mam wrażenie, że jako dziecko nie byłam dla nich dość interesująca, by ktokolwiek się mną przejął.
Niby głupota, drobnostka, ale analizując to po latach wiem, że między innymi przez to zawsze się czuję niewystarczająca. Potrzebuję ludziom udowadniać moją wartość, bo inaczej nie czuję się wystarczająca, by ktoś poświęcał mi uwagę.

Opowiem wam dzisiaj dwie historie związane z moją Piekielną Ciotką. PC była najstarsza w rodzeństwie i chyba bardzo przeżywała, że moja matka pierwsza ułożyła sobie życie. Nie lubiła nas, co pogłębiło się jeszcze bardziej, gdy sama doczekała się swoich dzieci.

Miałam lat 14, wyjechaliśmy z dziadkami nad jezioro. Dziewczyny siedziały na pomoście, ja stanęłam obok. Nagle PC razem z drugą ciotką zaczynają się śmiać, że, mam nieogolone nogi. Zaczęły mnie dotykać i drwić, że włoski mam takie ciemne i szorstkie. Chyba nie muszę mówić, że dla dojrzewającej nastolatki to był ogromny wstyd. Do dzisiaj nie jestem w stanie założyć krótkich spodenek, jeżeli wcześniej bardzo dokładnie się nie ogolę.

Innym razem wszyscy wsiedliśmy do samochodu. PC była wtedy w drugiej ciąży. Siedzimy, a ona wtedy zaczyna ostentacyjnie coś wąchać. Zaczęła mówić, że coś jej śmierdzi i zaraz zwymiotuję. Rodzinka zgodnie stwierdziła, że to na pewno ja.
Było mi strasznie wstyd. Wyszłam z samochodu i chciało mi się płakać. Byłam w podobnym wieku co w pierwszej historii i było mi okropnie głupio. Nikt się nawet nie wysilił na odrobinę subtelności, po prostu wspólnie mnie wyśmiali, że śmierdzę. Do dzisiaj się zastanawiam, jak można tak powiedzieć dojrzewającej nastolatce.
Co wtedy zrobiła moja mama? Przyniosła mi koszulkę i kazała się przebrać, jednocześnie utwierdzając młodą Vanillę, że to całkowicie odpowiednie, zachowywać się w ten sposób.

Może to ja jestem przeczulona, ale takich historii było znacznie więcej. Na palcach jestem w stanie zliczyć, gdy dalsza rodzinka była dla mnie miła, a większość tych sytuacji i tak zdarzyła się, gdy byłam już dość "wartościowa" by z nimi rozmawiać i dość pyskata, by nie dawać się oczerniać. Mimo to, podejrzewam, że częściowo to im zawdzięczam niską samoocenę i przekonanie, że jeżeli nie będę dość wartościowa, nikogo nie będę obchodzić.

Od dawna chciałam się podzielić moim żalem, ale zawsze mnie coś powstrzymywało. Jeżeli historia się przyjmie, podrzucę więcej.

rodzina

by Vanilla
Dodaj nowy komentarz
avatar misguided
15 19

@Puszczyk: Co do nieogolonych nóg, to czemu kobieta musi je golić? Ciotka powinna to zachować dla siebie, bo to nie jej sprawa czy 14 letnia dziewczynka chce się golić czy nie. Ale co do reszty zgadzam się, sama jestem córką najmłodszych dzieci dziadków. Między moją mama, a najmłodszą ciocią jest 11 lat różnicy, między tatą a jego bratek też około 10. Dodatkowo rodzice mieli nas dosyć późno, bo ja urodziłam się gdy mama miała 32 lata (jak na lata 90. to późno), więc wszystkie kuzynki były wtedy już starsze. Zawsze na każdym spotkaniu rodzinnym albo przynosiłyśmy własne zabawki, albo kuzynki dawały nam swoje stare, bo wszyscy rozmawiali a to o sąsiadach a to polityce. To było całkowicie normalne

Odpowiedz
avatar Livka90
6 16

Fakt rodzina zachowała się nietaktowanie, delikatnie mówiąc, a nawet podle. Ale najgorszy jest fakt, że jeśli faktycznie byłaś zaniedbanym dzieckiem, jesli chodzi o higienę i mieli rację, a nie mówili tak tylko z czystej złośliwości, to to jest najbardziej piekielne, że Twoja mama nie widziała w tym winy w sobie. Miałaś 14 lat i do tego wieku sama powinna Ci wpoić pewne zasady higieny, zamiast później ośmieszać przy ludziach, tak samo z goleniem nóg, bo powinna mieć na tyle wyobraźni, że jeśli są ciemne, to może się to spotkać z szykanami, choćby w szkole. Niestety tutaj przede wszystkim mama nie wykazała się w swojej roli.

Odpowiedz
avatar PiekielnaOla
14 18

@Puszczyk Ty tak serio? O_o. Ja w wieku 14 lat nawet o chłopakach jeszcze nie myślałam. Rozumiem, że wg Ciebie dziewczynki (14 lat to jeszcze dziewczynka) ma już depilować całe swoje ciało? A poza tym... Depilacja jest sprawą osobistą. To nie jest żaden wymóg.

Odpowiedz
avatar Crannberry
20 20

@Puszczyk: o ile co do higieny osobistej się zgodzę (chociaż takie nawyki wynosi się z domu, więc jeśli dziecko ich nie ma, nawalili rodzice), to nie przesadzałabym z przymusem golenia nóg u 14-letniej dziewczynki. Dziecko w tym wieku to nie obiekt seksualny i nie ma potrzeby robić z niego lolitki. Sama byłam 14-łatką ponad ćwierć wieku temu i rozumiem, że w dzisiejszych czasach są inne standardy (wymalowane 12-latki w stringach), ale „za moich czasów” wielu moim koleżankom mamy nie pozwalały w podstawówce golić czegokolwiek

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2021 o 11:02

avatar Pantagruel
15 15

@Puszczyk A to jest jakiś przepis nakazujący golenie nóg żeby autorka miała jakieś "wytłumaczenie"?

Odpowiedz
avatar ananonda
11 11

@Puszczyk, a dlaczego czternastolatka miałaby mieć wymówkę na nieogolone nogi? Po pierwsze, żadna osoba nie powinna musieć się spowiadać, dlaczego nie goli jakiejkolwiek części ciała. Po drugie, czternastolatka, choćby nie wiem jak "dojrzale" wyglądała, to jeszcze dziecko. Nakładanie na nią obowiązku golenia nóg jest śmieszne, co jeszcze? Zrobiona fryzura, makijaż, depilacja brazylijska i manicure?

Odpowiedz
avatar Lostsoul
13 13

@Puszczyk: Wymówka na nieogolone nogi? hahaha. Wymówkę to mozna mieć jak się nie dopełniło obowiązków, a golenie nóg jest zabiegiem czysto estetycznym i można to robić albo i nie. Poza tym chyba inaczej jest komuś powiedzieć, delikatnie zasugerować a inaczej jak dorosła osoba wyśmiewa nastolatkę że śmierdzi, albo ma nieogolone nogi. Jak jej przeszkadzał smród to mogła powiedzieć że powinna się przebrać albo że ciuchy są nie "tegez" i czy mogła zmienić, ale nie trzeba kabaret odgrywać kur**. Jeśli zdarzały się takie rzeczy nagminnie, jeszcze nie miała w nikim wsparcia, to proszę, umysł nastolatki jest raczej wrażliwy, już nie mówiąc o kruchej samoocenie. Poza tym nie wiadomo po czym wsiadły do tego samochodu, może wracali po zabawach i akurat autorka biegała i się zapociła? Nie muszą to być braki w higienie.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 7

@Crannberry: oooo powiem ci, ze sama zaczelam sie golic w wieku lat 13, po dyskotece, na ktora mama ubrala mnie w sukienke na ramiaczkach, a spod pach wystawaly krzaki mialam bolerko, ale nawet z nim czulam sie niekomfortowo i balam, ze ktos zobaczy nastpnego dnia pognalam po maszynke, ktora byla sporym wydatkiem jak na kieszonkowe 2zl/tydzien, i od tego czasu jestem gladka

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2021 o 14:09

avatar weron
7 7

@Lostsoul: co więcej, z tego, co ja czytam, to nie było 'dowodów' na to, że autorka śmierdziała, po prostu jedna ciotka stwierdziła, ze to ona, a reszta gremialnie przytaknęła i to tylko po to, żeby się ponabijać z dzieciaka. Matka autorki też nie była lepsza, bo zamiast upewnić się, że dziewczyna naprawdę wydziela nieprzyjemny zapach, od razu dała jej koszulę na zmianę. Pominę, że ta koszula, to jak przykrycie kupy świeżym papierem toaletowym, gdyby autorka naprawdę śmierdziała. Miałam koleżankę, która albo źle dobierała antyperspiranty albo wcale ich nie stosowała. Wypachniona jakimiś perfumami, a przy każdym ruchu rękami wydzielała smród spod pach. Ja z kolei tak przyzwyczaiłam swoje ciało do jednego antyperspirantu, że kiedy podczas urlopu w Polsce okazało się, że mama zużyła moje zapasy (mimo że wcześniej stwierdziła, że jest okropny i nie będzie go używać, więc nie przywiozłam dezodorantu ze sobą) i musiałam kupić inny, mimo kąpieli i użycia antyperspirantu zwyczajnie śmierdziałam, bo nie komponował się z moim naturalnym zapachem. Więc nie zawsze nieświeży zapach jest skutkiem braku higieny, zwłaszcza u dojrzewającego nastolatka. Puszczyk został zjechany i już cicho siedzi, nawet nie próbuje bronić swoich racji :D @Cranberry: ja mam trzydzieści lat, a pamiętam, jak po kryjomu w szóstej klasie kupiłam w kiosku tusz do rzęs za 1.50zł i chowałam go, żeby mama przypadkiem go nie znalazła. Nie było jednak trudno się zorientować, że się pomalowałam, bo jaka cena taka jakość i po pól godzinie od pomalowania rzęs wyglądałam jak wampir anemik.

Odpowiedz
avatar Shi
4 6

@bazienka: ale nie jesteś wyznacznikiem czy się powinno cokolwiek golić czy nie... U mnie w gimnazjum praktycznie żadna dziewczynka nie goliła nóg. Co najwyżej goliło się pachy, bo w szkole nie było prysznców, ale większość dzieci nie ma potrzeby by się golić. Ogólnie WTF? Jeśli 10 letnie dziecko zacznie mieć ciemne włoski (bo tak też się zdarza, szczególnie gdy ma się ciemne włosy ogólnie) to też będziecie gadać, że powinno się golić? Mi mama nawet na początku szkoły średniej nie chciała kupić golarki, bo byłam jeszcze dzieckiem (tak, 16 lat to nadal dziecko) i to szaleństwo by ktokolwiek kładł nacisk na to by dziecko się goliło. By ktokolwiek się golil! Nie mówiąc o tym, że za czasów moich rodziców to w ogóle się nie goliło, niezależnie od wieku, a podstawą higieny było mydło i woda, a nie golarka... jak się człowiek myje to nie ważne czy ma włosy czy nie nie śmierdzi. To ostatnie ~30 lat jest chore, by komukolwiek wmawiać że posiadanie owłosienia jest brakiem higieny. Głowy i brwi też zaczniecie kazać ludziom golić, bo włosy to brak higieny? Na czole, karku, ogólnie na głowie i twarzy, też się człowiek poci i jakoś się nikomu nie wmawia, że posiadanie tam włosów jest niehigieniczne... Jeśli ktokolwiek uważa że włosy na ciele są oznaką braku higieny to niech nie będzie hipokrytą i włosy na głowie, brwi, rzęsy czy brodę też zgoli. W końcu głowa i twarz to też ciało :)

Odpowiedz
avatar Mmm19
0 2

@PiekielnaOla ja jako 14latka o chłopakach też nie myślałam, ale liczyłam się z tym, że jak będę miała nieogolone nogi albo pachy, to ktoś to skomentuje i nie będzie mi miło. Golenie się nie jest przymusem, ale jeżeli tego nie robisz to licz się z komentarzami. Proste. ;) Co do higieny to już nie jest raczej kwestia wyboru i upodobań, a faktycznie braku edukacji w tym temacie. Nastolatkowie silnie się pocą i powinni wiedzieć jakie konsekwencje niesie brak higieny. Dobrze, że ciocie zwróciły na to uwagę skoro mama niedopilnowała. U mnie w rodzinie też dzieci siedziały oddzielnie, nie mogły siedzieć z dorosłymi. Nie uważam, żeby to było krzywdzące dla mnie. Jako, że byłam najmłodsza przez pewien czas siedziałam sama na spotkaniach rodzinnych i bawiłam się samolotami po moich kuzynach. Przytoczony przez autorkę model wychowania może wnieść w życie dziecka dużo dobrego jeżeli jest poparty dobrym prowadzeniem w domu rodzinnym. Zrozumiałam to dopiero kiedy się wyprowadziłam i dorosłam, więc droga autorki sama jeszcze może przyznasz, że wyszło ci to na dobre. ;) Wszystkiego dobrego .

Odpowiedz
avatar Balbina
1 15

Była już tutaj "pisarka" która opisywała swoje traumy z dzieciństwa jak np mocne szarpanie włosów przy ich myciu,obcinanie paznokci i nie dawanie kredek do malowania a tym samym ignorowaniu jej pasji.Co sprawiło że miała traumę na całe zycie. Dziewczyno,dziecko nie jest partnerem do rozmów w swiecie dorosłych. Nie przeżywaj że z toba nie rozmawiali bo ty też jak bedziesz miała dzieci i przyjda dorosli goście to nikt z nimi nie będzie rozmawiał.Zadadzą pytanie co w szkole i tyle. Jak byłam w tym wieku to musiałam się przywitać i iśc do swojego pokoju.I nie jest to powód do przeżywania. Ciotki nie musiały cię kochać tak jak twoja matka ich dzieci i nie dlatego że byłaś wpadką tylko dlatego że każdy kocha swoje. Ja moich bratanków tolerowałam,byłam miła bo tak wypada ale ich nie kochałam ani nie kocham.Dynadają mi.Kocham własne dzieci. Też nie raz usłyszałam coś nieprzyjemnego będąc dzieckiem (i pamiętam to do dziś) ale żeby to rzutowało na całe moje życie to wybacz. Coś z toba nie tak.Przepracuj to sobie sama albo z teraupeutą bo się zagmatwasz w swoich żalach do rodziny. Siosta też ma takie przemyslenia czy tylko ty?

Odpowiedz
avatar bazienka
-4 10

wybacz, ale zeby zaliczyc 2 wpadki trzeba nie byc zbyt madrym i przewidujacyn

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 11

co do niebycia partnerem do rozmowy no wybacz,a le dla mnie dzieci moich koelzanek tez nimi nie sa o cyzm ja moge porozmawiac z 8latkiem? nie interesuja mnie jego problemy, nie jestem jego matka i wlasciwie glownie jest tak, ze dzieci interesuja tylko matki, ojcow i mniej lub bardziej rodzie,, ini ludzie maja obce dzieci gleboko do kolezanki przychodze porozmawiac z nia a nie zabawiac jej 8latka co do drugiej czesci- mi takie rzeczy robil moj ojciec np. potrafil biec za samochodem, ktorym jechalam z ziadkami do nich, bo mialam okres i zapomnialam podpaski z lazienki- a on z ta podpaska w rece wybiegl krzyczac "chyba czegos zapomnialas" zamiast normalnie wywalic do kosza ( byla zwinieta w papier i folijke) albo dostalam na swieta od mamy komplet bielizny, stary z tekstem- przymierz i pokaz sie, do 13-15latki oczywiscie nie zrobilam tego, ale zazenowanie pamietam do dzis plus upokarzanie publiczne to smutne, nie miec sprzymierzenca we wlasnym rodzicu, ktory ci dowala zamiast bronic...

Odpowiedz
avatar weron
9 9

@bazienka i Balbina: autorka nie tyle ubolewa, ze nikt nie chciał rozmawiać z gówniakiem o tematach istotnych dla dziecka, a nad tym: "... aż do wyjazdu, by potem posłuchać, że w ogóle nie spędzamy czasu z rodziną. Kiedyś spróbowałam..." czyli rodzina miała dzieci gdzieś, sadzała je przed tv, a potem były pretensje, że dziecko czynnie nie włącza się w rozmowę na tematy, o których nie ma zielonego pojęcia. To tak jakby zaprosić gości, zostawić ich samym sobie, niech oglądają tv albo bawią sie telefonami, a na pożegnanie kwękać, że nie pogadaliście. Skoro dorośli nie chcieli dzieciaka w swoim towarzystwie, to niech mu potem nie wypominają.

Odpowiedz
avatar Malibu
6 6

@bazienka: Jednak dziecko Twojego dziecka to chyba coś innego niż dziecko Twojej koleżanki. Moze 8 latek nie jest partnerem do rozmów, ale sadzanie dzieci na kilka dni przed telewizorem jest grubo nie tak. Powinno się na ten czas zapewnić dziecku jakieś inne rozrywki. Część czasu może z nimi spedzić jedno z rodziców/ dziadków/ wujostwa np. zabierajac na spacer. Albo zorganizowac się tak, zeby dzieci nie jechały z nami. Jakbym pojechała na weekend do rodziców, którzy nie cheili by spedzac z moimi dziecmi czasu a jednoczesnie chcieliby zebym ja spedzała z nimi a dzieci najlepiej siedziały w innym pokoju to byłby nasz ostatni przyjazd.

Odpowiedz
avatar weron
3 3

@Malibu: a potem jeszcze rodzice by kwękali, że wnuki z nimi czasu nie spędzają tylko siedzą przed tv, to już w ogóle byłoby kombo. u mnie jest podobnie w kwestii spotkań rodzinnych. Jak jadę do Polski na święta bądź wakacje, przez pierwsze dwa- trzy dni jest fajnie, mama się cieszy, że widzi mnie i młodego, ale zaraz wraca do swojego zwyczajowego usposobienia i zaczynają się pretensje, że masło stało poza lodówką o sekundę za długo, że pomidory w lodówce, a ona nie lubi (przy czym zamiast wyjąć np dwa, wyjmuje wszystkie, a ja z młodym lubimy zimne), że tylko ona zmywa (przy czym obrywam tylko ja, siostry nie, w dodatku nie widzę sensu w zmywaniu pojedynczych sztuk, tylko marnuje się wodę), gada godzinami z koleżankami/rodzicami uczniów/ciocią/babcią, ale jak tylko ja wyjdę na dwór pogadać przez telefon, to słucham, że przyjechałam spędzać czas z rodziną a nie wymykać się na dwór na rozmowy, czepia się, że młody ogląda bajki na tablecie, po czym daje mu swojego laptopa "na jedną bajkę", przy czym zupełnie tego nie kontroluje. Atmosfera kiśnie momentalnie i utrzymuje się nawet parę dni po moim wyjeździe, zwłaszcza, że po powrocie słucham, że fajnie by było, gdyby nie te spory, no i gdybym była bardziej elastyczna to by tego nie było itd. Czasami rodzice/dziadkowie jednego oczekują, a tak naprawdę chcą czegoś innego, sami nie wiedzą czego dokładnie, ale winnymi będą wszyscy poza nimi.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 5

@weron: Ale tak jest w prawie kazdej rodzinie. Zakładamy swoja(odnogę:-) i widujemy się coraz rzadziej. My chcemy żeby dziadkowie sie z wnukami bawili a oni maja coraz mniej cierpliwości. Dziadkowie oczekuja od wnuków posłuszeństwa i kindersztuby bo za ich czasów dzieci i ryby głosów nie miały. My mamy żal no bo jak nawiąże się więż międzypokoleniowa. I tak w kółko macieju. Jak jechałam do dziadka na wieś to podczas dwóch tygodni odezwał sie może do mnie ze trzy razy.Po prostu był milczacym człowiekiem. Miał taki charakter i co mam mieć o to do niego pretensje? Biegałam z kolezankami ze wsi i miałam to w doooopie.

Odpowiedz
avatar weron
5 5

@Balbina: ale ja nie oczekuję, żeby moja mama się z młodym bawiła, jej wybór, ja wiem, że to moje dziecko i ja mam się nim zajmować. Co do oczekiwania posłuszeństwa, to niestety, moja mama poszła w drugą stronę i rozpieszcza młodego i kwestionuje moje zasady. Nie wymagam cierpliwości, bo do własnych dzieci cierpliwości nie miała, to co dopiero do wnuka? No ale niech nie trąbi po rodzinie, że tak się cieszy, że przyjeżdżamy, tylko po to, żeby narobić mi czy siostrom przykrości i potem opowiadać, jak to nam wszystkim wspaniale w domku było i szkoda, że już wyjeżdżamy :) a raz czy dwa już tak było, że po wyjątkowo skisłym urlopie dzwoniła i słodkim głosikiem pytała (ale takim tonem jakby odpowiedź była oczywista) czy wypoczęłam w domku i czy fajnie było. Gdybym wytknęła jej, jak wyglądał mój pobyt, odwróciłaby kota ogonem i pożaliła się moim siostrm i babci na moją 'niesubordynację', brak szacunku i niewdzięczność. Mi bardziej chodzi o to, że co innego rodzice/dziadkowie deklarują z początku, co innego robią potem, a na koniec i tak uważają, że oni są pokrzywdzeni, bo z wnukami nie pogadali. A że sami im to uniemożliwili to już ojtam ojtam. Wnuki winne, bo powinny siedzieć i słuchać o tym, że Kaczka taki wspaniały albo że ciocia Hermenegilda ma hemoroidy i usiedzieć na dupie nie może. Skoro chcą mieć kontakt z wnukami, to niech się do nich dostosuję chociaż na parę chwil i tyle, potem wrócą do obgadywania bliższej i dalszej rodziny. Moja babcia ma o wiele zdrowsze podejście do młodego niż moja mama i przynajmniej nie kwestionuje moich zasad i zakazów. Moje siostry są do babci uprzedzone, bo babcia już ma swoje lata i swoje odpały, ale ja do babci podchodzę jak do człowieka, który jednak parę lat życia mi poświęcił (mieszkaliśmy u babci i dziadka i babcia zajmowała się mną i jedną z sióstr jak rodzice pracowali) i babcia widząc moje podejście, rozmawia ze mną normalnie, a jak czuje to, jak odbierają ją moje siostry, to z nimi za wiele nie gada.

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@Balbina: widzę teraz, że nie napisałam wszystkiego w komentarzu, do którego się odnosisz, ponieważ przypadkiem go anulowałam i pisałam od nowa. Młody ma akurat z moją mamą bajlando, za to ja się czuję jak zbędny dodatek do wnuczka, czasem mam wrażenie, że mogłabym młodego zostawić i wyjechać, a ona by się zbytnio nie przejęła. ogółem i tak chodziło mi o taką swego rodzaju hipokryzję, że niby jest taka wielka tęsknota i chęć spotkań z rodziną, ale na spotkaniach nikt na nikogo nie zwraca uwagi, ma swoje wyimaginowane oczekiwania, których nie przedstawi, a potem ma pretensje, ze się nikt nie dostosował.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 1

@weron: To jest tak zwana pamięć wybiórcza. Pamiętają to co chcą pamiętać, mówia to co chcą mówić i przekazuja dalej dokładnie to co chcą przekazać. I albo wizyta dwa-trzy dni i jedziesz dalej na"wczasy" i mamunia będzie stęskniona albo dłużej pobędziesz i będa niesnaski. Ja nie wytrzymałabym z moją nawet dwóch dni,bo wszystko musiałoby byc tak jak ona chce.

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@Balbina: Będąc w Polsce, nie bardzo mam możliwość na jakiekolwiek wczasy, bo jedna z moich sióstr pracuje na SORze i bywa tak, że przez dwutygodniowy pobyt widzę ją w dniu przyjazdu, w dniu wyjazdu i przez półtorej doby poza tym. Wyjazdy krótsze niż chociażby ten tydzień są zupełnie nieopłacalne, wylot z UK mam około 8 rano, więc pobudka jest bardzo wczesna, cały dzień jest potem przez to rozwalony. Wylot z Polski jest o jakiejś 6 rano, więc ten dzień się nawet nie liczy, a cały poprzedni spędzam na zbieraniu pojedynczych skarpet i innych rzeczy, pakowaniu, pożegnaniach z babcią i ojcem itd. Wyjazd na dwa-trzy dni czy nawet na tydzień, oznaczałby, że z tego czasu spędziłabym spokojnie łącznie ze 3-4 dni, a bilety swoje kosztują, żadna radość wydać trzy stówy na 4dniowy urlop. poza tym, moja mama była w stanie schrzanić mi nawet tygodniowy przylot na wesele kuzyna. Od dawna było uzgodnione, że przylatuję, zostaję u siostry dobę po przylocie, jedziemy do domu na jeden dzień (lub dwa, nie pamiętam dokładnie), potem jedziemy wszyscy do Wawy na ślub i wesele, po czym babcia z mamą i jedną z sióstr wracają do domu, a ja zostaję w Wawie u drugiej siostry, bo wesele było 20go, a wylot do UK 23go z samego rana. Nagle mojej mamie uwidziało się, że po weselu pojadę jeszcze do domu, nie przyjmowała argumentów o bezsensowności tego przedsięwzięcia, stracie czasu, kasy na paliwo i ogólnego bałaganu spowodowanego czymś takim. W końcu powiedziałam mamie, że gdyby nie wesele kuzyna, to nawet nie przyleciałabym w tym terminie, bo nie dość, że wydałam na bilety blisko 3 stówy, to czeka mnie jeszcze mandat za to, że młody opuścił tydzień szkoły. Obraziła się strasznie, poszła się pożalić do moich sióstr, a kiedy one jej powiedziały to samo, stwierdziła, że w sumie mają rację :D ja z moją też ledwo wytrzymuję, siostry, które zawsze jej broniły w sporach ja vs mama też już mają jej dość, ale one mają o tyle przesrane, że nadal przebywają na terenie Polski. Ja na urlopie staram się jej nie wchodzić w drogę, przy pierdołach, które mnie denerwują, ale są zbyt drobne, żeby się o to kłócić, wzdycham sobie po prostu wewnętrznie, ale jak już mnie dogłębnie czymś zdenerwuje, to nie ma przebacz, mówię, żeby dała na wstrzymanie albo się uspokoiła czy przestała, no i wtedy następuje armagedon i gorzkie żale do każdego, kto jest skłonny jej wysłuchać. Wcześniej siostry mi zarzucały, że się nie staram, że mama już taka jest i się nie zmieni, że powinnam być miła, bo jestem tu tylko kilka razy do roku itd, ale kiedy kilka razy udało mi się opowiedzieć im prawdziwą wersję wydarzeń, już nie są takie skłonne czepiać się mnie, że zaogniam i tworzę konfliktowe sytuacje, bo widzą, że to mama sieje zamęt a potem zgrywa ofiarę.

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@Balbina: moje siostry mają względny spokój, bo najmłodsza to córeczka mamusi, ma 26 lat, a mama ją nadal traktuje jak dziesięciolatka, który bez mamusi zapomni o oddychaniu i poparzy się czajnikiem bez nadzoru. Średnia albo w miarę zgrabnie unika dłuższych rozmów albo umie dyplomatycznie rozmawiać z mamą. Ale i ją ostatnio mama zdenerowała. Jakieś dwa lata temu siostrać kupiła mieszkanie w Wawie. Sporą część inwestycji sfinansowała mama ze sprzedaży ziemi (o której to sprzedaży prosiła, żeby nie mówić babci, a ona jej powie we właściwym czasie, a jak spytałam niedawno, czy już babci powiedziała, to się upierała, że babcia wie o wszystkim od początku, to tak a propos pamięci wybiórczej), część z pożyczki od koleżanki mamy, a część z oszczędności siostry. Po wybuchu epidemii moja siostra zaproponowała swojej koleżance, która również pracowała na SORze i miała mamę chorą na raka w trakcie leczenia chemią, a więc ryzyko zarażenia ogromne, żeby ta zamieszkała u niej na jakiś czas. Czynsz oczywiście płaciła, rachunki rozliczały, więc to nie tak, że koleżanka sobie pasożytowała na mojej siostrze. Mama się szalenie oburzyła, że koleżanka mieszka u mojej siostry, pokłóciły się dość ostro i siostra wróciła do Wawy wcześniej niż planowała. Ja się dowiedziałam przypadkiem, bo również z mamą nie gadałam i najmłodsza siostra miała już dość słuchania jakie jesteśmy obie niedobre, spytałam średnią siostrę, o co poszło, ona mi powiedziała i doszłyśmy do wniosku, ze mama się tak oburzyła, bo siostra nie spytała jej o zgodę na współlokatorkę. Prawie trzydziestoletnia dziewczyna ma pytać mamusię, czy koleżanka, która stanowi zagrożenie dla zdrowia swojej matki, może przez jakiś czas przycupnąć w mieszkaniu siostry, tylko dlatego że mamusia się dorzuciła do mieszkania. Zapomniała chyba, że siostra w trakcie studiów przez jakiś czas waletowała u tej koleżanki jak rodzona siostra mojej mamy nagle stwierdziła, że moja siostra nie może już u nich mieszkać. Mną też próbuje rządzić, ale na taką odległość ciężko mieć jakąkolwiek siłę przebicia. Parę lat temu dostałam ochrzan, że o 21 mnie jeszcze w domu nie ma, a ja jej nie powiedziałam, że wychodzę. Miałam wtedy jakieś 25 lat i od pięciu nie mieszkałam już w Polsce.

Odpowiedz
avatar Balbina
0 0

@weron: Wspólczuję.Bardziej myslałam żeby przylecieć,pobyć 2-3 dni i pojechac sobie na drugie 2-3 dni albo w góry lub nad jeziora. I na powrót nocleg jednodniowy u mamusi i sru do siebie. Ona się nie zdąży znudzić a i wy odpoczniecie sobie. I myslę że takie spędzanie czasu bedzie lepsze dla dzieci bo nie będą słyszec przepychanek a i wyjazd będzie przez to atrakcyjniejszy. I dla was i dla dzieci. Bo matki nigdy nie zadowolisz.

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@Balbina: niestety, nie ma najmniejszego sensu. Przez ostatnie parę lat wyjeżdżaliśmy podczas mojego pobytu na wycieczki, raz na Mazury, jeszcze z ojcem, w kolejnym roku, po rozstaniu rodziców, oddzielnie z mamą nad morze na tydzień, potem z tatą do Białowieży (mama liczyła, że jak poużala się nad sobą, bo ona będzie teraz sama przez te trzy dni, to olejemy tatę i zostaniemy w domu z nią, nie mogła przeżyć, że pojedziemy z nim gdziekolwiek), ostatnie dwa lata nad morze. Nawet nad morzem, na urlopie, potrafiła siać zamęt i prowokować kłótnie o byle co i próbować wszystkich ustawiać, mimo ze wycieczki finansowała w duzej mierze siostra (ja też się w miare mozliwości dorzucałam) Poza tym, poza mamą, w Polsce jest też pozostała część mojej rodziny: babcia, ojciec i dwie siostry. Nie chce tracić czasu, który mogę spędzić z nimi na wyjazdy, nie wspominając już o tym, że zrobienie czegoś takiego skutkowałoby tym, że a)dni spędzone w domu rodzinnym stałyby się kompletnie nie do zniesienia, bo wysłuchiwałabym wyłącznie wypominania, że tak traktuję rodzinę b)negatywnym wpływem na zdrowie psychiczne moich sióstr, które musiałyby słuchać jaka jestem ble i fuj c)brakiem czasu na spotkania z innymi członkami rodziny. Poza tym, uważam, że moja mama nienawidzi, jak jest spokojnie i znajdzie sobie jakikolwiek powód, żeby się pokłócić, no i każda okazja jest dobra, żeby zrobić z siebie męczennika, bo wtedy ma się więcej uwagi i kolejny temat do wielogodzinnego zamęczania gorzkimi żalami przez telefon :) najprościej uderzać w czuły punkt, podenerwować, a jak człowiek nie wytrzyma to uronić fałszywą łezkę nad niewdzięcznością pierworodnej. Wie, że rzygam gadkami o ojcu, to choćbyśmy rozmawiały o architekturze, znajdzie pretekst, żeby przypomnieć, że dwadzieścia lat temu ojciec żarówki nie wymienił. Jak powiem, że rzygam tym tematem, momentalnie staję się niewdzięczną smarkulą. Jak przyjeżdżam, to przychodzi o 5 rano do pokoju w którym śpię, otwiera drzwi, po czym idzie na dół i gada na głośniku z babcią (zwykle o ojcu) albo się przygotowuje do pracy i śpiewa non stop ten sam wers jakiejś losowo wybranej piosenki. Ok, musi się przygotować do pracy, ale nie dość, że budzi mnie otwieraniem drzwi, to już mogłaby je zamknąć przy wychodzeniu, ale nie, bo wtedy bym może zasnęła i nie mogłabym mieć pretensji o hałas i już jeden powód do kłótni odpada, a tak nie może być. Ale jak kiedyś najmłodsza siostra spała, to już był nakaz chodzenia na paluszkach i najlepiej to w ogóle nie oddychać, bo moja siostra się obudzi, aż czekałam na propozycję przeniesienia się do piwnicy do czasu aż siostra się obudzi. Pominę milczeniem fakt, że mnie budzi każdy najmniejszy hałas odkąd mam dziecko, a siostry pewnie alarm przeciwpożarowy by nie obudził. A i dziecko jest na szczęście tylko jedno, chociaż z utęsknieniem czekam, aż któraś z moich sióstr będzie miała swoje, co by mama trochę swojej babcinej miłości mogła skierować na innego wnuka, bo póki młody jest sam, to jest tak jak jest, rozpieszczanie do bólu i zdziwienie, że młody jej potem nie słucha.

Odpowiedz
avatar weron
0 2

@Balbina: zresztą w Polsce nie da się odpocząc, moja mama jest osobą, która na siłę szuka sobie zajęcia, więc na urlopie nawet nie mogę sobie poleżeć i nadrobić zaległości serialowych, bo jestem oskarżana o lenistwo. Kiedyś, jeden z pierwszych urlopów po urodzeniu młodego, mama się zarzekała, jak to ona mi pomoże, odpocznę sobie, bo z dzieckiem to tak ciężko itd. W pierwszy dzień w domu rodzinnym obudziła mnie o 6 rano, bo kto to widział tyle spać. Jak młody miał ze 3 czy 4 lata, to lubił spać z moją siostrą, bo ona na kompie, on na tablecie, nikt mu nie wyznacza limitów, i tak sobie potrafili siedzieć do północy nawet. Ja nie mogłam zasnąć jak młody nie spał, a mama stwierdziła, że przecież ma wakacje, to niech sobie posiedzi dłużej, nic się nie stanie. A rano: 'no ja nie wiem, czemu ten Julek tyle śpi, jest już dziesiąta, jak on ma potem do szkoły wstawać o 7?', po takim tekście miałam dość i tej samej nocy o 22 poszłam do pokoju siostry, wyłączyłam tableta i zabrałam młodego do swojego pokoju, młody oczywiście się darł, no bo jak tak można, on ogląda bajkę, a tu każą iść spać, mama oskarżyła mnie o przemoc względem dziecka. Nie docierało, że to nie ona potem będzie musiała dziecko na siłę budzić do szkoły jak się przestawi na chodzenie spać o późnej godzinie.

Odpowiedz
avatar spiralshape
2 2

@weron: Jejku, jak ja Cię doskonale rozumiem. Jakbym czytała o mojej mamie ;) Masz dziewczyno lekkie pióro, dodawaj własne historie. Będę czekać!

Odpowiedz
avatar Balbina
1 1

@weron: no to jazda...............

Odpowiedz
avatar weron
0 0

@Balbina: wiem. Choć brzmi to strasznie, to pandemia dała mi trochę spokoju, bo nawet mama nie naciska, żebym próbowała przyjechać, a po ostatnich świętach nawet nie tęsknię jakoś szczególnie.

Odpowiedz
avatar ynka
-1 5

Jestem przerażona komentarzami pod tym wpisem :( Przede wszystkim, jeśli Cię na to stać, zainwestuj teraz w terapię, żeby się z tego wyrwać i od nowa poznać swoją wartość, a także nie przekazywać takich zachowań dalej, do swoich dzieci.

Odpowiedz
avatar Balbina
0 4

@ynka: 70% jest o goleniu nóg więc czym tak naprawdę jesteś przerażona?

Odpowiedz
avatar marcelka
3 3

co do tv - ogólnie chyba rzadko kiedy dorosły człowiek ma jakieś wspólne tematy do rozmowy z praktycznie obcym 8-letnim dzieckiem (no tak, rodzina, ale jak się widywali raz na jakiś czas, to w zasadzie nie wiem, o co można by zapytać: co tam w szkole? dobrze - i po rozmowie). i btw. ja jako dziecko oddałabym sporo za możliwość takiego posiedzenia przed tv; często - co drugą/trzecią niedzielę - jeździliśmy z rodzicami do wujka. Ja byłam dzieckiem, właśnie w wieku 8-10 lat, wszyscy pozostali dorośli, akurat wujek był starszy, i miał już dorosłe dzieci - moich kuzynów/kuzynki. I nienawidziłam tego, że musiałam siedzieć przy stole z dorosłymi, którzy rozmawiali wiadomo - o swoich znajomych, sąsiadach, polityce, a jak dla mnie, równie dobrze mogli mówić po chińsku, a w dodatku co jakiś czas próbowali wmuszać we mnie jedzenie... sałatki, barszczyk, wędlinkę, ciasta przekładane śmietanową masą - rzeczy, których nie znosiłam jako dziecko i do dziś nie znoszę. W dodatku "nieuprzejmie było odmawiać". Ileż ja bym dała wtedy, żeby mi po prostu włączyli tv w drugim pokoju i pozwolili oglądać, niechby nawet kilka godzin... co do golenia nóg - no głupie zachowanie, i wtedy pewnie można było poczuć skrępowanie, ale żeby rozpamiętywać to x lat później... co do zapachu/higieny/zmiany koszulki - ciężko powiedzieć, może coś było na rzeczy, ale tu zawaliła matka, bo powinna wcześniej zwrócić na to uwagę - jeśli faktycznie ubranie było nieświeże

Odpowiedz
avatar Angel_Sue
3 3

@marcelka: To prawda, że większość dorosłych ludzi nie ma wspólnych tematów z dziećmi. Tylko, oni w większości się nawet o to nie starają. Moja siostra ma córkę, która ma 8 lat. I rozmawiamy z nią prawie jak z dorosłą, gramy razem w różne gry rozwijające wyobraźnie, które są ciekawe i dla dorosłych i dla dzieci, np. jakieś planszówki. I tak wydaje mi się, że właśnie powinno być. Stary model wychowania jest taki, że dorosli rozmawiają o polityce, a dzieci mają siedzieć cicho i nie odzywać się niepytane, albo zająć się sobą. Co nie jest dobre, bo i tych dzieci w żaden sposób nie rozwija. Dzięki temu wyrastają na osoby, które boją się odezwać, mieć inne zdanie od reszty, czy być asertywnym, bo je nauczono, że mają być grzeczne i siedzieć cicho, bo dorośli rozmawiają na tematy, o których one nie mają pojęcia. I później np. w pierwszej pracy taka osoba będzie się czuła jak własnie takie dziecko, które nie powinno się odzywać, tylko być posłuszne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 stycznia 2021 o 10:11

avatar weron
1 1

@Angel_Sue: w dodatku dzieci tracą więź z dorosłymi, którzy powinni być dla nich autorytetem, bo skoro się nie rozmawia, to zanika powoli kontakt i ludzie się od siebie oddalają i stają się sobie obcy, a potem wielkie zdziwienie poprzedniego pokolenia, że ich dzieci/wnukowie mają swoje sprawy i nie są szalenie chętni nagle być partnerami w jakiejkolwiek rozmowie, ale swojej winy w tym nie widzą. mój syn jest jedyny z nowego pokolenia póki co, ale każdy znajdzie chociaż chwilę, żeby z nim pogadać, choćby właśnie o szkole, piłce nożnej, kolegach, kim chciałby być. Nikt go nie zamęcza gadkami o jakichś wujkach, których widział raz w życiu albo wcale. A kiedy tematy się skończą, każdy wraca do swoich spraw, ale przynajmniej nikt nie czuje się odsunięty czy nieważny. myślę, że próby włączania dzieci w rozmowy o polityce czy innych typowo dorosłych tematach wcale dzieci jakoś szczególnie nie rozwiną, bo skąd taki dzieciak ma wiedzieć, o co w tym chodzi. Dorośli też kiedyś byli dziećmi i mogliby pamiętać, o czym z tymi dziećmi rozmawiać. Dzieci jeszcze dorosłe nie były, mają czas dorosnąć i wtedy włączać się do dorosłych rozmów, a póki jest czas na bycie dzieckiem, to powinno być to uszanowane przez rodziców, przynajmniej wg mnie.

Odpowiedz
avatar Italiana666
0 0

@weron: dobrze powiedziane. Ja jako dorosla osoba nie znam wielu osob z mojej roziny, poniewaz nigdy z nimi nie rozmawialam. W tym momencie nie mam ochoty na budowanie wiezi. Skoro ktos sie nigdy mna nie iterersowal, a nagle po 30 latach zaczyna to robic, to wydaje mi sie to dziwne.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
3 5

Komentarze pod tą historią mnie przerażają. Ludzie, co z Wami? Jesteście gorsi niż ta ciotka...

Odpowiedz
Udostępnij