Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o stereotypach i o tym jak potrafią być krzywdzące. Dla mojej…

Będzie o stereotypach i o tym jak potrafią być krzywdzące.
Dla mojej rodziny niestety, to co określa wartość ludzi to przede wszystkim: wygląd, pieniądze i wykształcenie.
Jeśli te trzy czynniki są na przyzwoitym poziomie już są kupieni.
I tak, mój były, nazwijmy go Bartek, który je spełniał, bardzo wpasowywał się w ich gusta. Niestety miał za to wiele wad, o których mogłabym wiele pisać m.in. lubił rozglądać się za innymi dziewczynami, o czym, co tym bardziej piekielne, niektórzy z mojej rodziny i znajomych wiedzieli.

W końcu poznałam mojego obecnego partnera i zakochaliśmy się w sobie z wzajemnością, a z byłym się rozstałam.
Niestety droga dla nas nie była od początku usłana różami i nasz związek spotkał się z dużym niezrozumienie, ze strony mojej rodziny, ale i niestety części znajomych.
Oto część komentarzy, których było o wiele więcej i od niektórych słyszę je do teraz:

Tata - Nie rozumiem dlaczego wybrałaś 13 lat starszego, tamten był młodszy i przystojniejszy, a dla ciebie to powinno być ważne.
Sąsiadka - Angel_Sue, ty to zasługujesz na takiego z filmu, a nie tego co sobie wybrałaś.
Ciocia - Ten Bartek to był na swój sposób przystojny, no i po studiach, zastanów się, może do siebie jeszcze wrócicie?
Koleżanka - Czy ja wiem... Jakoś do siebie nie pasujecie, a Bartek się do ciebie może odzywał?
Kuzyn - To jak to możliwe, że on jest na kierowniczym stanowisku bez studiów?
I wisienka na torcie babcia - Najważniejsze żeby ci się ładne dzieci urodziły, potem możesz robić sobie co chcesz.
I długo bym tak jeszcze mogła wymieniać podobne komentarze.

Zaznaczę, że mój facet, nie jest jakimś tam brzydalem i podoba mi się, ale, że nie wygląda jak model i jest niewiele wyższy ode mnie, choć sama mam niewiele ponad 160,to już dla wielu był skreślony na starcie.
Na szczęście wiele osób zmieniło o nim zdanie, kiedy go lepiej poznało, bo jest to bardzo inteligentny człowiek i przy tym sympatyczny, ale np. mój tata nadal twierdzi, że "to żaden rarytas dla mnie".

rodzina

by Angel_Sue
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
14 20

Z moim pierwszym mężem (Irlandczykiem), kiedy małżeństwo już nam się posypało, on wpadł w alkoholizm, ale jeszcze nie podjęliśmy decyzji o rozstaniu (chociaż chyba jedyne, co mnie powstrzymywało, to obawa, jak się później okazało słuszna, przed reakcją najbliższych), w ramach chyba utrzymywania pozorów byliśmy w Polsce na weselu mojej koleżanki ze studiów. Dziewczynie rodzice całe życie powtarzali, że po studiach ma wyjechać za granicę wyjść za mąż za jakiegoś notabla "wysoko postawionego w strukturach Unii Europejskiej". Ku ich wielkiemu rozczarowaniu, koleżanka została w Polsce i znalazła sobie fantastycznego męża - mądrego, dobrego, opiekuńczego i bardzo zaradnego zyciowo. Jej rodzice nie byli jednak w stanie zakceptować jego największej wady - nie był zagraniczny. Przez całe wesele demonstracyjnie obnosili się ze swoim niezadowoleniem. Około 23 mój były schlał się tak, że leżał nieprzytomny na krzesłach. Mniej więcej wtedy przysiadła się do mnie mama pani młodej i zaczęła wylewać żale na temat, jak córka marnuje sobie życie. Bo ona to jej mnie zawsze stawiała za wzór, a ta nie chiała słuchać, tylko robiła po swojemu i nie dość, że ugrzęzła w Polsce (gdzie zrobiła całkiem niezłą karierę), to jeszcze męża znalazła sobie Polaka. Taki wstyd. Bo oni tak chcieli, żeby córka wyszła za kogoś zagranicznego jak ja. A one nie, tylko sobie zycie będzie z jakimś byle-Polakiem będzie marnować. I w tym stylu. Peany na cześć mojego schlanego do nieprzytomności byłego, o którym nie wiedziała nic, poza tym, że jest "zagraniczny" i wieszanie psów na swoim zięciu. W końcu jej przerwałam, mówiąc, że na mężów akurat bym się z ich córką chętnie zamieniła, a jeśli jej samej tak bardzo imponuje mój "zagraniczny", to niech sobie go sama weźmie, jeśli tylko da radę go docucić. Ale podobnie (do pewnego czasu, bo wydaje się, że parę lat temu już im przeszło) zachowywali się moi rodzice. W każdym moim konflikcie z partnerem, nawet kiedy wina leżała ewidentnie po jego stronie, przyznawali rację jemu, bo jest "zagraniczny", więc wymaga lepszego traktowania. Jakby długość geograficzna, pod którą ktoś się urodził, przesądzała o jego wartości, a związek z nim czyniła bardziej nobilitujący. Myślenie w stylu Hiacynty Bukiet.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Crannberry: Świetnie to podsumowałaś, będę używać

Odpowiedz
avatar Ginsei
0 0

@Crannberry: Mam trochę podobnie, a trochę niepodobnie. Na pierwszego mojego chłopaka nikt w rodzinie złego słowa nie powiedział, a nie mieli o nim dobrej opinii - wyszło to, jak się rozstaliśmy. Ale w sumie nie mam im za złe, bo i tak byłam zakochana i wszelkie "otwórz oczy, zobacz jaki on beznadziejny!" mogłoby na mnie nie podziałać. Za to z drugim partnerem stała się magia: najpierw był be, bo nie katolik, potem poszedł do pracy (oboje studiowaliśmy, gdy się poznaliśmy) i puff! Super, wręcz idealny człowiek, chociaż nadal nie katolik! A co się zmieniło? Po prostu bardzo dobrze zarabiał jako programista. I teraz nawet nie mam się co na niego skarżyć, bo mama i tak winę będzie znajdować we mnie, a nie w nim. Tyle dobrze, że trafiłam lepiej niż za pierwszym razem i rozwiązujemy konflikty między sobą, więc i mama mi nie skrzeczy nad głową, że to taki dobry chłop jest, tylko ja jakaś nie teges ;)

Odpowiedz
avatar Moloch
4 6

Bardzo dobrze zrobiłaś, że dałaś mu szansę. Przykro mi się robi jak czytam tego typu historię, bo naprawdę na świecie jest dużo atrakcyjnych mężczyzn, z którymi można fajnie ułożyć życie. Niestety często są skreślani właśnie z powodu wyglądu, czy braku odpowiedniego wykształcenia.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 5

@Moloch: mój partner jest właśnie takim dobrym, mądrym człowiekiem. Jego "wadą" (cudzysłów celowy), która się rzuca w oczy jest wzrost - mamy oboje po 172, więc jeśli założę buty na obcasie, trochę nad nim "góruję". Żadnemu z nas to nie przeszkadza, natomiast często padają komentarze na temat "kurdupli", "wybrakowanego towaru" itp. wyłącznie z ust innych mężczyzn. Masz jakiś pomysł, dlaczego?

Odpowiedz
avatar Moloch
3 3

@Crannberry: Osobiście nie wiem, bo nie spotkałem mężczyzny, który by naśmiewał się z innego z powodu wzrostu. Osobiście bardziej widziałem to po stronie pań, które uważały, że będą śmiesznie wyglądać mając partnera o niższym wzroście. Jeśli rzeczywiście jakiś mężczyzna zwrócił na to uwagę to może po prostu był zazdrosny o to, że sam nie ma partnerki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2021 o 18:27

avatar justangela
3 3

@Crannberry: jako, że ja też z tych wyższych jestem i niższy wzrost faceta nigdy mi nie przeszkadzał, powiem Ci jaką ja mam teorię: kompleksy. Faceci, którzy rzucają takimi hasłami pod adresem innego faceta są zwyczajnie zakompleksieni. I tyle. Podobnie jak niscy (lub średniego wzrostu) faceci, którym przeszkadza fakt noszenia szpilek przez wysokie laski - powód ten sam, kompleksy. Prawdziwemu facetowi nie przeszkadza wzrost innych facetów / kobiet.

Odpowiedz
avatar Neomica
9 9

@Crannberry: Jeśli uważają cię za wyjątkowo atrakcyjną to może ich irytować, że zdobył cię facet posiadający oczywiste dla nich "wady". To im zawiesza system, zbija z tropu, prowokuje myśli: "ale jak to?" W linii od najfajniejszego, ustawili by niskiego faceta daleko za sobą i wkurza ich twój wybór. Do tego jeśli twój facet wyróżnia się pozytywnie w innych dziedzinach to zazdrośnicy skupią się na tym gdzie mu brakuje, nawet jeśli to totalna głupota.

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@Crannberry: Ten sam powód, dla którego niektóre kobiety widząc "ciacho" z jego kobietą powiedzą, że jest gruba, ma małe cycki albo ubiera się wieśniacko. Zazdrość, nawet nie o tego konkretnego faceta czy kobietę, ale o to, że ktoś, kto jest nieidealny ma fajnego partera, a oni nie. Bo takich komentarzy nie sadzą ludzie, którzy są w szczęśliwych związkach. Albo są singlami, bynajmniej nie z wyboru, albo tkwią w związku, z którego są niezadowoleni i odbyt ich piecze, że ktoś, w ich mniemaniu, mniej atrakcyjny, głupszy, mniej zarabiający, świetnie sobie radzi na tym polu.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 2

@Moloch: A ja spotkałem dwóch. A że z różnych powodów mnie irytowali, to nabijanie się z ich wzrostu było najprostszym sposobem, żeby im dopiec. Zawsze działało. Spotkałem też jednego bardzo niskiego faceta, z którym się zaprzyjaźniliśmy i sam często żartował ze swojego wzrostu. Zresztą obaj się z siebie nabijaliśmy. Poza tym wszyscy Polacy znają przynajmniej z telewizji jednego niskiego i bardzo zakompleksionego człowieka. Jest prezesem partii rządzącej.

Odpowiedz
avatar janhalb
2 2

@Crannberry: Tak mi się przypomniało, jak przeczytałem, co napisałaś… W mojej rodzinie (w pokoleniu moich dziadków) było takie małżeństwo: ona była (podobno, znam to z opowieści) wyjątkowo piękną kobietą: nieprzeciętna uroda, naturalna platynowa blondynka, błękitne oczy, super figura i takie tam. On był fizycznie mało atrakcyjny, miał nieciekawą twarz, był tęgawy a w dodatku niższy od niej o pół głowy (kiedy NIE nosiła obcasów ;-) Im to zupełnie nie przeszkadzało, byli szczęśliwi, kochali się, przeżyli razem całe życie jako wyjątkowo zgodne i szczęśliwe małżeństwo. Ale ludzie… Jego urodę jeszcze jakoś byli w stanie strawić (zgodnie z założeniem, że "mężczyzna nie musi być piękny"), ale wzrost… Podobno to był stały punkt programu na wszelkich większych spotkaniach, weselach etc., że jak już panowie sobie trochę wypili, to zawsze któryś do tego wujka przychodził i zaczynał go pytać, "jak on to zrobił" - że ta jego żona, taka piękna kobieta, I W DODATKU WYŻSZA OD CIEBIE?! W ten gość miał już gotową odpowiedź, która ucinała wszelkie dyskusje i sprawiała, że czepialscy się odczepiali. Patrzył takiemu w oczy i mówił spokojnym, chłodnym głosem: "Ja się z kobietami NA STOJĄCO nie mierzę". Tekst trochę czerstwy, ale w takich sytuacjach działał perfekcyjnie :-)

Odpowiedz
avatar Bubu2016
-2 6

Babcia ma rację ;)

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 5

Miałam podobną sytuację. Mój były narzeczony - psychopata, alkoholik i damski bokser, był wychwalany pod niebiosa przez moją rodzinę, bo miał dobrą pracę, doktorat i był przystojny. Gdy zaczęły się problemy i chciałam odejść, to rodzina i znajomi stwierdzili, że to moja wina, bo mam parszywy charakter i nigdzie nie znajdę "takiej partii". Mój obecny mąż, starszy ode mnie, też był traktowany przez moją rodzinę jak ktoś gorszy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Doskonale rozumiem, moi rodzice są normalni i wiedzą co w życiu ważne ale już babcia jej rodzina i rodzina ze strony dziadka niekoniecznie. Dla nich licza sie najpierw pieniadze, potem wykształcenie a charakter juz nieistony, wyglad też (ale w mojej rodzinie jest sporo niskich mezczyzn wiec nie moglo na to narzekać) Babcia uwazala, że jej kuzynka zlapala najlepsza partie bo facet przyjezdzal po nia motorem na wies i wiozl na kolacje do odleglego miasta i ciagle przynosil drogie prezenty. Nie ważne, że wiekszosc zycua przeplakala bo facet lubil kobiety i ja zdradzal. Nad moim tata zalamywali rece bo skonczyl zawodowke, pochodzil z biednej rodziny i nie bylo sie czym chwalic, a okazalo sie, ze tata jest uczuciwy, robotny i inteligentny i teraz po latach jest najlepszym zieciem ;)

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
4 4

Moja mama była w podobnej sytuacji. Jej mąż a mój ojciec był, jak sie okazało, dokładną kopią babki (matki mojej mamy). Jak ona go kochała, jak mu szczebiotała. Nic to że był tyranem, najważniejsze, że przystojny i bogaty, a i jeszcze żonkę krótko trzyma, no babka była zachwycona. A jak po roku był rozwód to mało koszuli nie rozdarła jak Rejtan w proteście, PRZECIEŻ ŁADNY I KASIASTY. Do dziś mają ze sobą kontakt, ojciec i ona.

Odpowiedz
avatar Pinexka
0 0

Dobrze, że nie reagują jak 80 letnia babcia na wieść o tym że niezbyt urodziwa "koleżanka" kuzyna jest z nim w ciąży, która wypaliła : wnusiu nie martw się że jest taka brzydka może umrze przy porodzie... ps. Kuzyn ani sie nie martwił ani nie wyglądał na takiego co by sobie mógł 5 lub szóstkę ( jak to ładnie Cran podsumowała ) ogarnąć... Także tak...

Odpowiedz
Udostępnij