Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jako, że nie dam rady pojawić się w tym roku w moim…

Jako, że nie dam rady pojawić się w tym roku w moim rodzinnym mieście na święta, postanowiłem wykorzystać czas, że jestem teraz w miarę dostępny i odwiedzić rodzinkę. I tak bardzo rzadko u nich bywam.

Drugiego dnia pobytu poszedłem w odwiedziny do mojej babci, u której kilka miesięcy temu zamieszkała moja ciocia ze swoją córką. Kuzynkę widziałem ostatni raz gdy miała jakieś trzy latka, gdyż ciotka wcześniej mieszkała na drugim końcu Polski. Aktualnie ma ona 16 lat.

Usiedliśmy więc do kawy, ciasta i wesoło sobie gawędziliśmy. W pewnym momencie kuzynka zapytała mnie co sądzę o strajku kobiet. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że inicjatywa ok, powód zrozumiały i ogólnie jestem za, ale niektóre trochę się zapędziły i wręcz zieje od nich fanatyzmem.

Ja i ten mój niewyparzony język. Na swoją obronę przypominam, że kuzynki nie widziałem od lat i nie wiedziałem, że z niej taka wojująca feministka. Tutaj nastąpił wywód, że się mylę, że rząd ogranicza kobietom wolność i każdy sposób jest akceptowalny aby walczyć z pisowskim reżimem. Kilka argumentów obaliłem, jednak kuzynka nie przyjęła tego do wiadomości, więc po kilku minutach, zmęczony tą jednostronną dyskusją, grzecznie uciąłem temat. Rozmowa wróciła na spokojniejsze tematy, przynajmniej na chwilę...

Po kilku minutach kuzynka znowu mnie zagadnęła. Tym razem zapytała czym się zajmuję, na co zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że jestem programistą. Po czym wywiązał się następujący dialog:

[Kuzynka]: Ha wiedziałam jesteś szowinistą i męską świnią! (przypominam szesnastolatka mówi do dorosłego faceta, którego ostatnio widziała jak miała trzy lata).
[Ja]: Dlaczego tak sądzisz?
[K]: Bo wszyscy programiści to szowiniści...
[J]: A są szowinistami bo?
[K]: Bo nie pozwalają kobietom być programistami, a jak już jakaś zostanie to robią tak aby zarabiała mniej i ją wyśmiewają!
[J]: Skąd wytrzasnęłaś takie rewelacje?
[K]: Każdy o tym wie...
[J]: No to muszę wszystkich zmartwić. W mojej ekipie 40% pracowników stanowią kobiety. Natomiast najlepiej zarabiającym programistą w zespole jest właśnie kobieta. Jeśli chodzi o zarobki to każdy zarabia tyle ile wynegocjował na rozmowie okresowej.
[K]: A z kim negocjują?
[J]: Z głównym kierownikiem projektu i kierownikiem zespołu.
[K]: I to dyskryminuje kobiety!
[J]: ?
[K]: No bo jest dwóch facetów na jedną kobietę!
[J]: A jak facet negocjuje to jest dwóch facetów na jednego faceta. Co za różnica?
[K]: Bo faceci sobie pomagają, a kobietom nie...
[J]: Jakoś kobieta, która zarabia najwięcej dała radę sama wynegocjować od dwóch facetów najwyższą pensję w zespole...
[K]: Ale...

I tutaj kuzynka się rozpłakała i wybiegła do swojego pokoju. Babcia skwitowała to krótkim "Boże cóż za nieznośna dziewucha...". Natomiast ciotka fuknęła na mnie, powiedziała, że jestem bez serca i pobiegła za swoją córeczką do jej pokoju.

No i uj bombki strzelił rodzinną atmosferę...

by Satsu
Dodaj nowy komentarz
avatar Rammsteinowa
13 31

Tak, dokładnie tak było.

Odpowiedz
avatar Satsu
10 26

@Moloch: Ogólnie nic do kobiet, feministek, itp. nie mam póki nie robią pani lekkich obyczajów z logiki, jak w tym przypadku. Każdy ma w życiu to co udało mu się wywalczyć, więc również i do przywilejów kobiet nic nie mam. Nie moja wina, że faceci nie chcą/nie mogą/nie potrafią (wybierz pasujące) się zorganizować tak jak kobiety i walczyć o swoje. Jakieś grupki są, ale nie mają takiego przebicia jak feministki. Nie mam zamiaru z tego powodu płakać, bo mam w życiu to na co sam zapracowałem i jeśli czegoś nie mam to głównie moja wina. Nie cierpię jednak dyskutować z fanatykami. Nic do nich nie dociera, formułują argumenty, które nic merytorycznie nie wnoszą do dyskusji (miało to swoją ładną łacińską nazwę, ale na szybko jej nie kojarzę), zaprzeczają sami sobie i tego nie widzą. Jakbyś gadał ze ścianą. Tutaj jako przeciwnika miałem szesnastolatkę, ale kilka razy miałem okazję rozmawiać z fanatykiem z krwi i kości. Jak z głupim... Sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem. A i żeby nie było. Ja tutaj nie mówię tylko o feministkach, ale o fanatykach dowolnej dziedziny.

Odpowiedz
avatar Lostsoul
2 34

@Moloch: No tak kobieta (16 latka!) nie ma odpowiadających tobie poglądów więc najchętniej odebrałbyś jej prawo do decydowania :D. Co do tych "Przywilejów" mnie to zaskakuje jak wy nie widzicie że feministki z tym walczą? No bo skąd się biorą te "przywileje"? Ze STEREOTYPÓW. a feministki walczą ze stereotypami. Kobieta jest od zajmowania się domem i dziećmi a facet zarabia > Kobiety dostają opiekę nad dzieckiem bo facet przecież jest beznadziejnym rodzicem. Jeśli nie było by tych stereotypów w głowach sędziów to by traktowano wszystkich równo. Kobieta jest słabsza od faceta, delikatna i w ogóle, a facet jest silny męski sam buduje dom sadzi dęby i co tam jeszcze > facet nie jest brany poważnie na policji bo przecież kobieta nie może nic mu zrobić. Jakby nie było tego stereotypu i patrzono na obie płcie równo to by normalnie przyjmowali sprawy bo to po prostu człowiek coś zrobił człowiekowi. I tak dalej i tak dalej.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
3 25

@Lostsoul: żądanie przynajmniej parytetów w zarządach wszelkiej maści to walka ze stereotypami? Bo nie widziałem nigdy takich haseł odnośnie zrównania BHP czy pracy w kopalni lub zrównania wymogów na testach sprawnościowych do służb mundurowych.

Odpowiedz
avatar Moloch
2 26

@Puszczyk: Dokładnie. Bardzo trafna uwaga. W Szwecji rząd miał pomysł by wprowadzić parytety wśród członków zarządów w dużych firmach (źródło: politico.eu). Całe szczęście wniosek został odrzucony, ale niestety część firm wprowadza coś takiego na własną rękę. Spowodowało to powstanie nowego zawodu: profesjonalnej członkini zarządu. Widać dobrze, że nie chodzi tutaj o równość, ale przywileje.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
10 20

@Satsu: To niestety prawda, że mężczyźni nie bardzo chcą w tych sprawach walczyć. I mam wrażenie, że właśnie przez podejście mężczyzn. Jeszcze, na ostatnim roku, moich studiów, zebrała się grupka starszych chłopaków z różnych wydziałów i trochę w tej kwestii działali. Z tego co pamiętam to głównymi ich celami była walka o prawo opieki nad dzieckiem i szerzenie informacji o raku jąder. Cele zacne, organizację mieli niezłą. Szkoda, że byli traktowani jak jakieś UFO przez swoich kolegów, a jak wychodzili gdzieś na ulicę to ludzie (w większości mężczyźni) potrafili ich najzwyczajniej w świecie wyśmiać. Ciężko coś w tej kwestii osiągnąć jak ich koledzy ściągają ich w dół... Z resztą sama miałam okazję przy wolontariacie działać w tych kwestiach to wiem jak mężczyźni potrafią reagować i to jest strasznie smutne. No i jest jeszcze druga strona medalu - bo o ile znajdzie się jakaś grupka fajnych facetów, którzy chcą wyrównać te kwestie to też się znajdą grupki co "Prawa mężczyzn" mają chyba tylko na sloganach. W rzeczywistości to tylko pretekst do bycia szowinistą. Przykre.

Odpowiedz
avatar glan
2 18

@Satsu: Jest sposób na rozróznienie, czy dyskutujesz z człowiekiem czy fanatykiem. Zapytaj "jakie dowody przekonałyby Cię do zmiany zdania". Jeśli odpowiedzią jest "żadne" to mamy fanatyka/tyczkę. Nie ma sensu dyskutować. Ponadto spróbuj potraktować to po programistycznemu. Jeśli ktoś się pyta "co sądzisz", odpowiadasz i spotykasz się z atakiem bo źle sądzisz to tak jakby pobrać z bazy rekord po czym nakrzyczeć na bazę, że nie podoba nam się jej zawartość. Innymi słowy pytanie "co sądzisz o" może być albo próbą poznania człowieka albo próbą narzucania swoich poglądów. Jeśli to pierwsze rozmówca nie ma prawa się oburzać, że jesteśmy jacy jesteśmy. Jeśli to drugie i rozmówca nie zamierza byc otwartym na alternatywy to taka dyskusja ma niewielki sens. Można co najwyżej pobawić się w "czy chcesz narzucić mi swoje poglądy?", "czy uważasz, że narzucanie swoich poglądów innej osobie jest OK?", "czy zatem ja mogę narzucić Ci jakiś swój pogląd?", "jak więc mamy rozróżnić które poglądy można narzucać a których nie?" itd...

Odpowiedz
avatar justangela
5 27

@glan: więc proszę odpowiedź mi na kilka pytań. Jakie argumenty przekonałyby Cię do zalegalizowania niewolnictwa? Jakie argumenty przekonałyby Cię do palenia na stosie czarownic? Jakie argumenty przekonałyby Cię do otwarcia obozów zagłady? Wiesz, bo mnie żadne. Ale ja tam lubię być w pewnych kwestiach "fanatykiem"...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 13

@Puszczyk: Kwestia parytetów jest dość skomplikowana. Oczywiście obsadzanie jakichś stanowisk osobami niekompetentnymi ze względu na przynależność ich rasę, płeć czy cokolwiek innego to kompletny idiotyzm, ale obecność kompetentnych kobiet w zarządach może mieć ciekawe konsekwencje. Okazało się, że w Islandii w czasie kryzysu finansowego w 2008-09 firmy, gdzie w zarządach zasiadały kobiety, poradziły sobie dużo lepiej. Powód był taki, że były ostrożniejsze przy podejmowaniu decyzji o inwestycjach, mniej ryzykowały niż mężczyźni. Z kolei mężczyźni często byli nastawieni na bardziej ryzykowne inwestycje i szybki zysk. Także warto to wziąć pod uwagę i przeanalizować fakty.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@Lostsoul: walka z przywilejami to pewnie żądanie parytetów

Odpowiedz
avatar glan
5 19

@justangela: Proszę bardzo: "Jakie argumenty przekonałyby Cię do zalegalizowania niewolnictwa?" Dowód, że pewna spora część populacji posiada zachowania autodestrukcyjne bądź destrukcyjne dla reszty społeczeństwa. Wtedy należałoby zalegalizować zniewalanie takich ludzi (choćby czasowe) dla ogólnego dobra. "Jakie argumenty przekonałyby Cię do palenia na stosie czarownic?" Dowód, że czary istnieją (pewnie w formie oddziaływań fizycznych, o których póki co nie wiemy) i, że są używane przez niektóre osoby dla szerzenia zła a jedynie przez spalenie możliwa jest ich neutralizacja. "Jakie argumenty przekonałyby Cię do otwarcia obozów zagłady?" Ta sama kategoria jak powyższe. Podajesz bardzo ekstremalne przykłady ale jeśli pojawiłyby się przekonujące dowody, że albo to albo coś owiele gorszego (np. ludzkość wyginie) to wybrałbym przeżycie ludzkości pomimo okupienia sporym kosztem

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
0 8

@Neomica: Jeśli jesteś w stanie udowodnić, że pedofilia jest czymś dobrym, czymś co nie krzywdzi niewinnych, to proszę bardzo. Oczywiście w moim przypadku jest to skrajnie nieprawdopodobne, bo musiałabyś zaprzeczyć moim podstawowym wartościom, światopoglądowi i wszystkiemu w co wierzę. Kiedyś ktoś zacytował ten fragment większej wypowiedzi: https://www.youtube.com/watch?v=RmUxnAkO054 wskazując, że istnieją ludzie, którzy myślą, że pedofilia to nic złego. I robią to oficjalnie.

Odpowiedz
avatar justangela
2 8

@glan: neomica już odpowiedziała, czekam na argumenty, które by cię przekonały do pedofili z udziałem małych dzieci. I też się zastanawiam czy jesteś debilem, czy zgrywasz. Posiadanie własnych przekonań, co do których jest się mocno pewnym, to niekoniecznie fanatyzm. Fanatyzmem natomiast jest tworzenie prawa pod własne widzimisię, ograniczając jednocześnie prawo wyboru innym. Kartezjusz, wybacz, ty wcale nie lepszy,pamietam woje wcześniejsze wypowiedzi i wiem, że światopogląd masz ślicznie katolicki, aż do bólu, podpierając się bełkotem z Gościa Niedzielnego itp. Zastanawiam się czy tak odpowiadasz w tym temacie, konkretnie tutaj, dla rozrywki, czy tak pleciesz co ślina na język przyniesie? Bo jesteś tak zatwardziały w swoich przekonaniach, że wchodzenie w polemikę o teoretycznych powodach zmiany zdania trąci schizofrenią.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 6

@Neomica: zdefiniuj "pedofilia z udziałem małych dzieci"; a są duże dzieci? masz na myśli gabaryty tych dzieci czy co?

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
2 4

@justangela: wycieczki personalne nie są elementem dyskusji i nie powinny mieć miejsca (o ile chcesz dyskutować). Odnoszę wrażenie, że zakładasz, że zmiana poglądów drugiej osoby jest niemożliwa. A to nie prawda. Wiele razy w moim życiu zmieniałem swoje poglądy, także na łamach tego portalu. Skoro znasz moje wypowiedzi tak dobrze, powinnaś i to zauważyć.

Odpowiedz
avatar Neomica
-1 7

@marcelka: Tak, funkcjonuje coś takiego jak określenie "małe dziecko" w odniesieniu do grupy wiekowej. Podkreśliłam "małe dzieci" na wypadek gdyby glan zaczął kombinować z wiekiem i definicją jak przy paleniu na stosie prawdziwych czarownic.

Odpowiedz
avatar Neomica
1 9

@kartezjusz2009: Chyba nie zrozumiałeś o co chodzi. Zgadzam się z justangielą, że są tematy nie podlegające dyskusji i argumentoodporne i nie świadczy to o fanatyzmie co sugeruje glan. Justangela próbowała mu to pokazać podając swoje przykłady ale glan chyba trochę odpłynął. Więc podałam przykład skrajny, nie dający "innego punktu widzenia" u człowieka normalnego.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
3 3

@Neomica: Dziękuję za wyjaśnienie. Najwyraźniej nie zauważyłem tego specyficznego sarkazmu.

Odpowiedz
avatar Botuta
7 9

@Neomica: Tak z ciekawości. W czym glan odpłynął. Logicznie wykazał, że gdyby przedstawiono dowody na dany temat to mógłby zmienić zdanie. a że jest to albo praktycznie, albo rzeczywiście niewykonalne to już problem w tym przypadku byłby Justangeli. To Justangela musiała by np. w przypadku palenia czarownic niezbicie dowieść, że: istnieją czary, po drugie, że czary te są "skrajnie szkodliwe/niebezpieczne", a po trzecie, że nie można inaczej uniknąć czarów (np. przez zakaz ich stosowania) niż spalenie czarownic. A to jest niewykonalne więc glan pokazał jednocześnie, ze jest otwarty i jest w stanie zmienić poglądy oraz że druga osoba nie jest w stanie temu sprostać. Ale w tym momencie jego adwersarz nie może przypiąć mu łatki fanatyzmu, gdyż nie posiada odpowiednich argumentów merytorycznych. Co do możliwości dyskusji na dany temat (nawet pedofilii) to mamy w końcu niby wolność słowa i demokrację więc każdy temat może być dyskutowany (byle merytorycznie). Tylko pewne dyskusje takie jak np. czy pedofilia jest dobra czy zła mają już udowodnioną naukowo jednoznaczną odpowiedź więc nie ma sensu jej powtarzać (ale to nie znaczy od razu że temat jest/był nie podlegający dyskusji, bo gdyby tak było to nikt by nie zajmował się wpływem jaki wywołuje przemoc seksualna w stosunku do cieci na ich psychikę tylko przyjęto by to jako dogmat i na pytanie, dlaczego pedofilia jest zła odpowiadano by:a bo tak i tyle).

Odpowiedz
avatar justangela
-2 8

@Botuta: w czym Glan odpłynął? W stwierdzeniu, że posiadanie poglądów, których nie zmienią żadne argumenty to fanatyzm.

Odpowiedz
avatar Neomica
-2 2

@Botuta: Przeczytaj jeszcze raz całą dyskusję.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
3 3

@justangela: Fanatyzm – postawa przejawiająca się (...) braku gotowości do dyskusji i dialogu (...). https://pl.wikipedia.org/wiki/Fanatyzm Posiadanie poglądów nie podlegających dyskusji jest nierozłączną częścią fanatyzmu.

Odpowiedz
avatar justangela
0 10

@kartezjusz2009: o czyli też byś podyskutował o paleniu czarownic, pedofili czy obozach zagłady? Interesujące. Niech więc będzie, że jestem fanatykiem, bo pewne kwestie dla mnie nie podlegają dyskusji.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
1 5

@justangela: Dyskutować mogę. Czy zmienię zdanie? Jest ku temu bardzo małe prawdopodobieństwo. Dobrze pamiętam wiele dyskusji na tematy kontrowersyjne w gronie kolegów ze studiów. Nie zawsze się zgadzaliśmy ze sobą, czasem nie dochodziliśmy do porozumienia w jakiejś kwestii, ale zawsze rozstawaliśmy się w zgodzie i nigdy nikt na nikogo nie krzyczał.

Odpowiedz
avatar justangela
-3 9

@kartezjusz2009: co innego dyskutować, a co innego być otwartym na dialog i kompromis. I szczerze, ja nie widzę miejsca na kompromis czy dialog w wyżej wymienionych kwestiach. Powiem wiecej, nie upadłam na głowę, aby negocjować (dyskutować czy cokolwiek) z pedofilami na przykład. Mam prawo być konsekwentna w swoim światopoglądzie, mam prawo stwierdzić, że żadne argumenty mnie nie przekonają.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 4

@pasjonatpl: bzdura jakich mało. Islandia się pozbierała, bo do władzy doszli socjaliści, którzy chcieli ratować budżet Islandii pożyczkami z Rosji na co ani UE ani NATO pozwolić nie mogło, więc po paru bajkach o wejściu Islandii do UE i przyjęciu Euro jako waluty (do czego ostatecznie doszło) odroczyli im płatności i umorzyli odsetki z kredytów jakie zaciągnęli m.in w Wielkiej Brytanii.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
4 4

@justangela: Ja także nie widzę porozumienia w wielu kwestiach, także nie zamierzam z nikim negocjować. Tyle, że o ile rozumiem dyskusję powyżej, nie tego dotyczy. Dotyczyła jedynie czy jesteśmy w stanie zmienić poglądy na jakiś temat, podjąć dyskusję na tematy kontrowersyjne i co by to musiało (czysto hipotetycznie) być żeby zmienić do nich podejście. I każdy ma prawo być konsekwentnym w swoim światopoglądzie. Co więcej - jest to bardzo dobry objaw bycia dojrzałym społecznie człowiekiem. Ale nie oznacza to, że tego światopoglądu nigdy nie zmienisz (oczywiście masz prawo twierdzić inaczej, ale jest to już zupełnie inna kwestia).

Odpowiedz
avatar Neomica
2 8

@kartezjusz2009: " Dyskutować mogę. Czy zmienię zdanie? Jest ku temu bardzo małe prawdopodobieństwo." Czy nie na tym właśnie polega fanatyzm? Fanatycy też uwielbiają "dyskutować" ze świadomością, że nie zmienia zdania. W praktyca jest to po prostu agitowanie swoich poglądów. Prawdziwa dyskusja zakłada otwartość. Dopuszczasz do siebie możliwość, że oponent cię przekona swoimi argumentami.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
4 4

@Neomica: Jest zasadnicza różnica między "bardzo małe prawdopodobieństwo" a "nigdy". Podobnie jak "argumenty, które mnie przekonają są bardzo trudne do uzyskania" a "nic mnie nie przekona". Próbowałem kiedyś dyskutować z osobami o fanatycznych poglądach na jakąś kwestię i za każdym razem pojawił się schemat: dochodzisz do tematu fanatycznego - ucinam dyskusję poprzez krzyki / oburzenie / atak bezpośredni. Zauważyłem też, że ludzie mają bardzo duże problemy ze zdefiniowaniem znaczeń słów i zdań które wypowiadają. A fanatycy wręcz oburzają się, że jak to można definiować cokolwiek? Nie wiem niestety czy to cecha fanatyzmu czy to tylko moja obserwacja.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
2 4

@Neomica: dyskusja to wymiana poglądów i opinii celem wzajemnego zrozumienia, a nie próba przekonania do swojego zdania. Każdy może mieć swoje zdanie i przy nim pozostać.

Odpowiedz
avatar Botuta
4 4

@justangela: Tylko czym innym są poglądy i światopogląd poparty argumentami, a czym innym jest twierdzenie tak bo tak, nie bo nie. Przykład pedofili. To nie dlatego pedofilia jest złem najgorszym, bo tak (bo ktoś tak uznał gdyż miał oświecenie - wtedy to byłby fanatyzm), tylko dlatego, ze są na to niezbite naukowe dowody, które pokazują negatywny wpływ aktu pedofilskiego na dzieci (i właśnie dlatego mówi się ze za chiny nie zmieni się poglądu co do pedofili, bo ma się dowody na to, natomiast nie znajdzie się dowodów na to że pedofilia może być dobra, a nie od tak sobie). po prostu nie istnieją i nie będą istnieć dla niektórych sformułowań wystarczające argumenty. Jednak jeżeli byś przedstawiła niezbite dowody na to, że istnieją czary, a tym samym czarownice oraz że te czary są mordercze i nie idzie w inny sposób przeciwdziałać temu niż spalenie czarownicy (gdyż np. czarwonica nie miałaby swojej woli aby okiełznać swą moc, albo nie szło w inny sposób zdezaktywować czarów) to byłbym fanatykiemn twierdząc, że palenie czarownic to zło. Ale dopóki nie zajdą WSZYSTKIE z wymienionych warunków mogę śmiało twierdzić, że palenie czarownic to zło i idiotyzm (bo po prostu nie ma czarów, a tym samym czarownic itd.). A ty nawet nie mogłabyś twierdzić, że mam spaczoną psychę i marzą mi się stosy, bo tym samym byś przyznała, że abo masz dowody na istnienie czarów ich moc i zło, co powoduje, że moja zmiana poglądów nie będzie szaleństwem i czymś złym, albo, że jesteś niespełna rozumu. Bo należy pamiętać, ze to osoba, która chce abyśmy zmienili pogląd musi podać właściwe argumenty. I wszystko zależy od kwestii czego to dotyczy, bo dla jednych twierdzeń (jak np. zło pedofili, zło stosów dla czarownic) nie znajdzie się/nie istnieją dowody, które by mogły zmienić zdanie normalnego człowieka o tym, że pedofilia, czy palenie czarownic to samo zło, a dla innych argumentów (owalność Ziemi, czy krążenie Ziemi wokół Słońca) mamy argumenty aby płaskoziemca przekonać o swojej racji, że Ziemia jest owalna i krąży wokół Słońca, a jego upór można nazwać fanatyzmem. I nie zawsze fanatyk czyni zło i sieje nienawiść (bo przecież płaskoziemcy nikomu nic złego nie czynią, a są fanatykami).

Odpowiedz
avatar Botuta
3 3

@justangela: No ale właśnie przedstawiłaś czystą definicję fanatyzmu.

Odpowiedz
avatar justangela
-4 8

@Botuta: chyba nie do końca się rozumiemy. Od początku. Glan twierdzi, że fanatykiem jest osoba, która mówi "żadne argumenty mnie nie przekonają do zmiany zdania". Więc podałam przykłady (pedofili, czarownice, obozy zagłady) jako skrajne, ale jednak niepodważalne przykłady sytuacji, gdzie mam zdanie wyrobione i nikt mnie nie przekona. Po prostu. Wymyślanie teorii, że mogą się pojawić argumenty potwierdzające, że czarownice należy palić jest kompletną bzdurą i nikt przy zdrowych zmysłach nie traktuje takich bajek na poważnie. Zaś co do reszty: wiesz co, nie wszystko da się załatwić argumentami, szczególnie w śliskich kwestiach typu religia. Idąc dalej tym tropem podam Ci mój przykład: popieram dostęp do legalnej aborcji na życzenie do końca 1 trymestru. Po rozważeniu wszelkich za i przeciw takie jest moje zdanie. Nie widzę żadnych powodów, które mogłyby moje zdanie zmienić. Jednocześnie moje poglądy dają wolność wyboru kobiecie, więc tym samym nie ograniczają drogi wyboru i zezwalają na każdą opcje = każdy robi co chce. To jest fanatyzm? Według niektórych tak, bo nie chcę słychać (po raz kolejny) tych samych, jalowych argumentów anty-choice, którzy próbują przeforsować swoje poglądy siłą.

Odpowiedz
avatar Botuta
7 7

@justangela: Po pierwsze nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy w czarownice, więc sam przykład palenia czarownic jest kompletną bzdurą więc na takiej kanwie został później dobrany argument. Glan dobrał tylko odpowiednie argumenty do twoich przykładów. No chyba, że twoje twierdzenie, że coś jest złe czy nie nie opiera się na racjonalności i wiedzy, tylko ta twierdzeniu, tak bo tak. Zauważ, ze twoje choć skrajne przykłady, ze niby nie podlegają dyskusji są trochę nie trafione. Czarownic nie ma więc trudno je palić (chociażby ktokolwiek by chciał, lub miał powód). Co do pozostałych dwóch przykładów, to "dyskusja" pewnego rodzaju już się odbyła i my korzystamy z jej wyników. Przecież to że pedofilia jest zła nie wzięło się z nawiedzenia, tylko z badań/obserwacji naukowych co zaowocowało wiedzą na ten temat, ale gdybyś żyła w czasach wcześniejszych i wiedziała na temat pedofilii tylko tyle, w jakiś plemionach gdzieś tam daleko uważa się to za normalne i nie wiedziała jaki to ma negatywny wpływ na rozwój człowieka. Przecież obozy zagłady istniały już dawno (można powiedzieć, ze od wieków) i co najmniej do późnych lat 30-tych XX wieku były uważane za coś "normalnego". Dopiero Obozy hitlerowskie zmieniły opinię ludzi na tą sprawę, ale zauważ też, że kategoryczne oburzająca opinia dotyczy tylko obozów hitlerowskich i (ale już w sporo mniejszym stopniu stalinowskich (to dziwne, gdyż stalin zamordował więcej ludzi niż hitler)), ale już o katorgach carskich bądź rezerwatach Indian w USA już tak negatywnie i emocjonująco się nie mówi. tak, ze dyskusje o tych sprawach się odbyły, wszystkie argumenty już padły, więc nie ma co wyważać otwartych drzwi. I z punktu widzenia definicji fanatyzmu to glan ma rację, po prostu przedstawił logiczne rozumowanie, kiedy mogłoby dojść do zmiany zdania w danej kwestii, a że są one nie do wykonania, to z punktu widzenia samej określenia czym jest fanatyzm nie ma znaczenia. Oczywiście mogą one być dla ciebie nie wystarczające, ale zapewne możesz to uargumentować czymś więcej niż tylko "nie bo nie, tak bo tak". Oczywiście to było takie teoretyzowanie, gdyż w dzisiejszych czasach nikt JUŻ się nie zagłębia w tematy o tym czy mogą istnieć jakieś plusy obozów tudzież pedofilii, bo to zostało już przedyskutowane i udowodnione, że takich nie ma. Chociaż, tak czasem mnie nachodzi myśl, aby do ciężkich obozów z tzw. średniowiecznymi atrakcjami pokutnymi nazwijmy to wysyłałbym właśnie pedofilii i gwałcicieli (oczywiście jeżeli ich wina była by niespornie udowodniona), choć trudno by taki obóz nazywać obozem zagłady. Co do twojej sytuacji, to widzisz, ty przeanalizowałaś za i przeciw, a nie twierdzisz, tak bo tak. Ja akurat jestem przeciwnikiem aborcji na życzenie, gdyż dla mnie rozwiązanie w którym aborcja dopuszcxzalna jest w przypadku ciąży z gwałtu, zagrażającej życiu lub mająca istotny wpływ na zdrowie czy to dziecka czy tez matki (wady, letalne płodu, ciężkie wady wrodzone (a nie typu że ma 4 palce u stopy a nie 5) daje pełną swobodę na planowanie przez parę rodzicielstwa w dogodnym dla siebie terminie, ale to już należy poddać pod osąd sumienia pary decydującej się na aborcję.

Odpowiedz
avatar justangela
-4 10

@Botuta: tyle, że Glan stwierdził, że fanatykiem jest osobą której żadnej argumenty nie są w stanie przekonać do zmiany zdania. Więc we wspomnianej kwestii aborcji, gdzie ja mam zdanie wyrobione i go nie zmienię, wygląda na to, że jestem fanatykiem.

Odpowiedz
avatar glan
2 4

@justangela: Fajnie się dyskusja rozwinęła. Wywołany do tablicy proszę o sprecyzowanie czy: "Jakie argumenty przekonałby cię do legalizacji pedofilii" czy też: "przekonały do pedofili". Pierwsze to usunięcie przepisu, drugie to popieranie zjawiska, które jest krzywdzące. Wyobrażam sobie kilka scenariuszy, w których zniesienie przepisu miałoby sens: 1. Świat się rozwinął na tyle, że wszyscy są zdrowi psychicznie i ten przepis stał się martwy tak samo jak obecnie przepis o zakazie bicia żon po godz 22 (chyba w UK) czy konieczności oddawania płyt gramofonowych państwu jako surowca do produkcji uzborojenia (był taki przepis w czasach II wojny). Z kolei mnogość przepisów powodowałaby problemy, np. jakaś sztuczna inteligencja co rusz by się zawieszała na próbie ich interpretacji i konieczne byłoby ich uproszczenie. Wtedy taki przepis możnaby spokojnie usunąć. 2. W wyniku jakiejś poważnej mutacji całej ludzkości drastycznie przesunąłby się wiek reprodukcyjny i np. w ciążę można byłoby zajść jedynie przez bardzo krótki okres młodości. Wtedy miałoby sens rozważenie czy jednak poświęcić osobiste szczęście części dzieci na rzecz przetrwania ludzkości. Natomiast: "I też się zastanawiam czy jesteś debilem, czy zgrywasz." Argumenty ad personam są przeważnie wysuwane gdy nie da się odnieść do merytorycznej strony dyskusji.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 4

@Lostsoul: Moloch to incel, poczytaj sobie jego komenty pod #87503

Odpowiedz
avatar glan
5 5

@justangela: To jest właśnie fanatyzm. Na początku dyskusji fanatyk udaje, że chce przeprowadzić rozmowę ale gdy zabraknie argumentów ucieka się do emocji i próbuje obrażać rozmówcę.

Odpowiedz
avatar yfa
2 2

@justangela: "Jakie argumenty przekonałyby Cię do zalegalizowania niewolnictwa?" - wystarczy gwarancja, że to nie ja będę niewolnikiem. Oraz jakieś gwarancje równego dostępu do niewolników (nie wiem, regulowana cena?), żeby np. moja konkurencyjna firma nie zaniżała kosztów w sposób niedostępny dla mnie. Ale pewnie nie wiesz, że chłop pańszczyźniany był w zasadzie niewolnikiem i płacił dziesięcinę. Robotnik budujący piramidy był kwalifikowanym pracownikiem, który wynagrodzenie otrzymywał w naturze i miał opiekę medyczną. Dzisiejszy "wolny" pracownik oddaje w podatkach (pośrednich i bezpośrednich) 3/4 wypracowanego zysku, a jak dostanie się na kwarantannę (wpis sąsiedni) to "żre tynk". Różnica pomiędzy "niewolnictwem" a "pracą w kapitaliźmie" sprowadza się paradoksalnie do ...wolnego czasu. Gdyby niewolnik mógł samodzielnie gospodarować wolnym czasem, to jego los nie byłby taki zły, jak się nam to wydaje. "Jakie argumenty przekonałyby Cię do palenia na stosie czarownic?" - udowodnienie, że czarownice istnieją i czynią ludziom szkody. "Jakie argumenty przekonałyby Cię do otwarcia obozów zagłady?" - udowodnienie, że istnieją ludzkie cechy zasługujące na eliminację ze społeczeństwa. "Wiesz, bo mnie żadne." Nigdy nie mów nigdy (i w ogóle przesadzanie z dużymi kwantyfikatorami źle świadczy o otwartości umysłu).

Odpowiedz
avatar yfa
2 2

@kartezjusz2009, @glan, @Botuta: - nie przekonacie @justangeli, bo ona nie rozumie zdania: "przekonałby mnie argument takiego typu - wskaż proszę sama dowód, jeżeli chcesz mnie przekonać". Jeśli ktoś nie rozumie zdań wielokrotnie złożonych, to nie pojmie ani zasad logicznego wnioskowania, ani tym bardziej nie jest partnerem do konkursu erystycznego. Wprost mówiąc (@justangela, żebyś zrozumiała): głupcy zwykle są fanatykami. A fanatycy zawsze są głupcami. Bo ani ich umysły nie są w stanie objąć pojęć abstrakcyjnych, ani wyobraźnia nie sięga do sytuacji potencjalnych (choćby wydawało nam się, że dzisiaj niemożliwych). Nawet w dziedzinach naukowych, gdzie przeprowadza się dowody twierdzeń, zawsze wymagane są dodatkowe założenia i warunki brzegowe. Ot, takie proste twierdzenie ze szkoły podstawowej: "suma kątów w trójkącie to 180 stopni" wymaga doprecyzowania: "w geometrii Euklidesowej". Na inne pytanie: - co by cię przekonało, że sinus może osiągnąć wartość powyżej 1? odpowiem: - przykład liczby, której sinus wynosi powyżej 1. I niezależnie od tego, czy taka liczba w ogóle istnieje, pokazuje to bardzo konkretne warunki zmiany zdania. A teraz, żeby zaprezentować efekty w praktyce... ...chwila przerwy, będzie spoiler... ...tak, domyślacie się, sinus może przyjmować wartości powyżej 1... ...wystarczy przejść do dziedziny zespolonej... ...sin(\pi/2 + ln(2+sqrt(3))i)=2.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 grudnia 2020 o 8:45

avatar Puszczyk
1 31

Już lata temu powiedziałem, że przestanę sobie z feministek robić podśmiechujki jak zobaczę szyldy z hasłami "żądamy parytetów w kopalniach" albo coś innego w tym stylu. Jeśli kluczem wyboru na stanowiska nie są kompetencje, a płeć, no to coś tu nie gra. I nie ma znaczenia w którą stronę to jest grane.

Odpowiedz
avatar Neomica
6 28

@Puszczyk: Argument o kopalniach równie błyskotliwy inaczej jak ten z lodówką i 4 piętrem.

Odpowiedz
avatar iks
-5 21

@Neomica: Ale do dzisiaj nie rozwiązany :D Nawet ten sławny artykuł co kobiety same niby wnosiły lodówkę fejkiem wyszedł :D

Odpowiedz
avatar Moloch
-5 27

@Neomica: Jest to bardzo dobry argument, bo bardzo szybko pokazuje hipokryzję większości feministek. I nie trzeba tu mówić koniecznie o kopalniach. Są przykładowo jeszcze magazyny, warsztaty i fabryki. Wystarczy policzyć ile pracuje tam mężczyzn, a ile kobiet.

Odpowiedz
avatar Neomica
6 28

@iks: Nierozwiązany przez tych, którzy nie ogarniają różnic między płciami wynikającymi z biologi. Kobiety nie bardzo nadają się ciężkiej fizycznej pracy bo mają inne warunki fizyczne, tak samo jak mężczyźni nie nadają się do karmienia piersią z tych samych powodów. Twierdzić, że kobiety nie powinny żądać równouprawnienia bo nie pracują w kopalniach na równi z mężczyznami to jakby twierdzić, że mężczyznom nie należy się równouprawnienie bo nie mogą rodzić i karmić. A wracając do kopalni, przecież nie każdy facet też się do takiej pracy nadaje i nikt mu nie umniejsza z tego powodu. A wąsate Janusze zrobiły sobie z tego argument przeciwko feministkom.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
3 19

@iks: No przepraszam, ja wnosiłam lodówkę wielokrotnie. Na czwarte piętro! Pełną, pustą... do wyboru.

Odpowiedz
avatar Neomica
8 22

@Moloch: "Są przykładowo jeszcze magazyny, warsztaty i fabryki. Wystarczy policzyć ile pracuje tam mężczyzn, a ile kobiet" Są też przykładowo zawody takie jak nauczyciel, opiekunka, pielęgniarka, wystarczy policzyć ile pracuje tam mężczyzn a ile kobiet. No i co z tego wynika?

Odpowiedz
avatar Moloch
0 22

@Neomica: Że w tamtych miejscach jakoś nie słyszymy o partytetach ze strony feministek. Może dlatego, że musiałyby wykonywać ciężką fizyczną pracę. Dziwię się, że muszę coś takiego tłumaczyć...

Odpowiedz
avatar Brzeginka
12 22

@Moloch: Ale wiesz, że w równouprawnieniu chodziło o to żeby każdy miał możliwość WYBORU? Parytety miały ułatwić dostanie się kobietom na stanowiska, na które wcześniej nie miały szans się dostać właśnie przez płeć. Tyle w teorii, a jak wyszło w praktyce, to wiadomo. Przy okazji w kopalniach na początku większość siły roboczej stanowiły dzieci i kobiety ze względu na drobniejszą budowę i fakt że potrzebowały mniejszych tuneli. Jeśli w magazynach, fabrykach i tak dalej kobiety by CHCIAŁY pracować, a przez płeć (tylko i wyłącznie!) byłyby odrzucane, to powinno się tam wprowadzić parytety. Ale taka sytuacja chyba nie występuje (tak samo powinno się wprowadzić parytety w zawodach zdominowanych przez kobiety, gdzie mężczyźni byłoby odrzucani, bo są mężczyznami)

Odpowiedz
avatar Brzeginka
9 17

@iks: Argument z lodówką nie jest argumentem. To głupi wymysł pana K. mający tyle wspólnego z równouprawnieniem, co świnia z lataniem. Nie chodzi o to by wszyscy mieli tak samo. Chodzi o to żeby wszyscy mieli takie same prawa do wyboru. Jeżeli nie mogę się dostać do określonej pracy TYLKO dlatego, że jestem kobietą, to trzeba z tym walczyć, tak samo jeśli JEDYNIE przez swoją płeć zarabiam mniej. To że nie wniosę lodówki nijak ma się do moich innych kompetencji wymaganych na określonym stanowisku. Poza tym nie sądzę by mężczyźni ot tak sami wnosili sobie w pojedynkę lodówki.

Odpowiedz
avatar Neomica
7 17

@Moloch: W zawodzie pielęgniarki/pielęgniarza też mężczyźni nie żądają partytetów a jest to zawód ciężki i odpowiedzialny i wykonywany gównie przez kobiety. Daj w końcu jakiś sensowny argument.

Odpowiedz
avatar Meliana
11 15

@Moloch: Ale nie pokazuje rzeczywistości, niestety. Osobiście pracowałam w magazynach i fabrykach. Na kopalniach również pracują kobiety - jasne jest ich mniej, z dokładnie takiego samego powodu, z którego mniej jest mężczyzn-położników czy pielęgniarzy, opiekunów w żłobkach i przedszkolach, czy domach opieki. Bardzo rzadko widuję mężczyzn na kasach w biedronkach czy innych spożywczakach. Jeszcze nie zdarzyło mi się trafić na mężczyznę - florystę. O mężczyznach - pediatrach tylko słyszałam. Nie słyszałam za to, żeby mężczyźni w jakikolwiek sposób walczyli o te stanowiska, czy uskarżali się na dyskryminację - ale to już nie jest hipokryzja, prawda? Parytety wyłącznie ze względu na płeć są głupie, ale walka o równouprawnienie generalnie, co do zasady, jest słuszna - bo nie ważne, czy to kobieta na kopalni, czy mężczyzna w żłobku - prawa i zarobki na danym stanowisku powinny być równe. A nie są. Osobiście zarabiałam mniej, niż mój kolega przerzucający te same amortyzatory, przy tym samym stole, w tej samej fabryce. Normę na zmianę wyrabialiśmy wspólnie, bo była liczona na stanowisko (dwuosobowe), a nie na pracownika. Staż miał krótszy niż ja. Wyjaśnisz mi to jakoś spójnie i logicznie, uzasadniając swoje "podśmiechujki" z feministek, czy przyznasz wprost, że zarabiałam mniej, bo jestem babą i moje kompetencje się nie liczą? Tylko, czy to aby na pewno nadal jest zabawne?

Odpowiedz
avatar Moloch
0 14

@Meliana: Ja miałem analogiczną sytuację gdy pracowałem za czasów studenckich w McDonaldzie. Oprócz gotowania, musiałem pakować śmieci i jeździć z nimi do kompaktora, myć w nocy po zamknięciu restauracji większość elementów wyposażenia kuchni i dźwigałem ciężkie kartony z jedzeniem. Zarabiałem tyle co koleżanka, która nie robiła żadnych z tych rzeczy oraz wychodziła sobie co godzinę na papierosa. Z mojego doświadczenia zauważyłem, że kobiety w zakładach pracy są przeważnie traktowane bardziej ulgowo. A twoje mniejsze zarobki mogły wynikać nie z płci. Skoro miał mniejszy staż pracy to możliwe, że przyszedł jak proponowali już większe stawki. Miałem podobną sytuacje u siebie w firmie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2020 o 18:44

avatar irulax
-3 11

@Brzeginka: "...Poza tym nie sądzę by mężczyźni ot tak sami wnosili sobie w pojedynkę lodówki." Ale co to za argument? Jeżeli do wniesienia ciężkich mebli potrzeba zespołu złożonego dwóch facetów lub czterech kobiet, a Ty jesteś pracodawcą, to co robisz? Liczysz podwójnie za usługę czy dzielisz wartość usługi przez liczbę pracowników? W pierwszym przypadku wypadasz z rynku, w drugim dyskryminujesz kobiety.

Odpowiedz
avatar Meliana
5 7

@Moloch: Ulgowo? No chyba w Macu. W żadnej z fabryk, a przez kilka się przewinęłam, nie miałam taryfy ulgowej. I nie miało znaczenia, że jest mi ciężej, bo stanowiska zaprojektowano pod facetów ze średnią wzrostu 1,8m a ja mam niespełna 1,6...

Odpowiedz
avatar Brzeginka
3 5

@irulax: Nie zrozumiałeś. To nie jest argument, tylko taki żart z pseudoargumentu o lodówce. Mówiłam wcześniej, że chodzi o odrzucenie kandydatury TYLKO I WYŁĄCZNIE ze względu na płeć. Jeżeli zamiast kobiety kulturystki pracodawca woli trzech mężczyzn cherlaków, tylko dlatego że mają penisy TO JEST dyskryminacja, jeżeli zamiast kobiety podnoszącej dwadzieścia kilogramów, wybierają mężczyznę podnoszącego sześćdziesiąt kilogramów, to to jest racjonalna decyzja biznesowa. O ile tylko praca polega na dźwiganiu ciężarów, a nie siedzeniu i klepaniu kodu. W tym drugim przypadku jednak trzeba by się było zastanowić czy to już dyskryminacja.

Odpowiedz
avatar aegerita
3 5

@iks: "Sławny" artykuł wyszedł nie fejkiem, tylko pięknym samozaoraniem. Bo jasne i proste, że jakbym miała za wniesienie lodówki zapłacić 40zł dwóm facetom (20 na łebka) albo 80zł czterem kobietom (też po 20, no bo "równa płaca"), to biorę facetów. Tylko że ten kretyński eksperyment przeprowadziły zwyczajne idiotki. Bo w rzeczywistości nie ma powodu, żeby dwie kobiety (o ile nie są niepełnosprawne) nie wniosły po schodach lodówki. I wnoszą, tylko niekoniecznie robią o tym happeningi i piszą artykuły ;-) Fakt, nie każdy jest na tyle silny fizycznie, żeby targać wielkie ciężary. Nie każda kobieta I nie każdy mężczyzna. Ale też umówmy się, większość prac NIE wymaga podnoszenia wielkich ciężarów. I żeby była jasność, jak najbardziej się zgadzam, że ta sama płaca powinna być za TĘ SAMĄ pracę. Czyli facet dostaje tyle i tyle, bo nosi 20kg, a kobieta dostaje tyle samo, bo nosi tyle samo, a nie musi mieć normę zmniejszoną najlepiej do 5kg, bo ona delikatna, zwiewna i słabowita, ale kasę chce taką samą, bo równouprawnienie. No litości.

Odpowiedz
avatar aegerita
3 7

@Neomica: Możesz sprecyzować, co rozumiesz przez "ciężką fizyczną pracę", że kobiety się do tego nie nadają? Bo np. pielęgniarki mają bardzo ciężką fizycznie pracę i tam jakoś kobiety się podobno nadają... Oczywiście, że istnieją fizyczne różnice między płciami. Tak samo różnice fizyczne występują między różnymi grupami wiekowymi albo w ramach tej samej płci czy grupy wiekowej, tylko między różnymi osobnikami. Dlaczego jedne różnice mają być respektowane, a inne ignorowane? Rozumiałabym argument "siłowy", gdyby chodziło o rwanie 100kg sztangi, bo rzeczywiście aby osiągnąć krzepę do tego potrzebną kobieta potrzebuje o wiele więcej pracy i czasu niż mężczyzna. Ale - teraz pytanie zupełnie serio, bez ironii - czy podniesienie 20-30kg serio przerasta większość kobiet, że muszą mieć normę raptem 12kg? Pielęgniarki podnoszą i obracają pacjentów (niekoniecznie filigranowych), matki podnoszą dzieci, kurierki noszą paczki, więc czy nie jest tak, że "jestem kobietą = jestem słaba = zrób to za mnie" to częściej wymówka niż uwarunkowanie fizyczne nie do przeskoczenia?

Odpowiedz
avatar Meliana
3 3

@aegerita: W tych normach, o ile mnie pamięć nie myli, chodzi chyba o pracę ciągłą, a w tym przypadku najprostszym wytłumaczeniem jest różnica gabarytów między mężczyzną, a kobietą. Bo 30kg podnieść podniosę, tyle tylko, że jest to ciężar przekraczający 50% mojej własnej wagi. Dla mojego męża ten sam ciężar to już będzie tylko 30%. To tak, jakby nosić półtoraroczne dziecko, albo pięciolatka. I tutaj wchodzi argument, który sama podałaś - "aby osiągnąć krzepę do tego potrzebną kobieta potrzebuje o wiele więcej pracy i czasu niż mężczyzna." Co więcej, różnicę tę widać nawet u wytrenowanych sportowców, przy tym rwaniu sztangi chociażby - patrząc tylko na moją kategorię wagową, rekord świata kobiet w rwaniu, w kategorii 55kg, to 105kg. Rekordu mężczyzn w tej samej wadze nie ma, ale tzw. światowy standard to 139kg. W kategorii wagowej "statystycznego" mężczyzny, czyli 96kg, rekord to 186kg, u kobiet (swoją drogą, ile kobiet w populacji przy wadze niespełna 100kg jest w stanie pracować fizycznie?) to "tylko" 147kg. Nie wiem, co Ty o tym myślisz, ale to chyba jednak bardziej uwarunkowanie, niż wymówka. I o ile zgadzam się, że w pewnych zawodach (chociażby w wojsku) nie powinno być standardów "dla kobiet" i "dla mężczyzn", bo specyfika pracy jest taka, że albo jesteś w stanie wykonywać swoje obowiązki, albo nie i wtedy jesteś tylko figurantką, na zasadzie "żeby nie było, że dyskryminujemy", o tyle w pozostałych branżach... nie wiem, nie mam pomysłu jak systemowo "załatać" tę różnicę sprawiedliwiej.

Odpowiedz
avatar Neomica
4 4

@aegerita: Różnice fizyczne między płciami są stałe i znaczne i determinowane przez gospodarkę hormonalną. Kobiety mają o ok. 11% mniejszą masę mięśniową i delikatniejszą konstrukcję szkieletową mają też inny poziom testosteronu co w przypadku nagłego zagrożenia życia jak zawał w kopalni ma znaczenie. Praca pielęgniarki jest ciężka fizycznie ale nie ma jej co porównywać do pracy i warunków w kopalni, tak jak nie ma co porównywać pracy górnika do pracy pielęgniarki pod innymi względami. Kobiety są słabsze fizycznie (nie mówimy tu o rzadkich wyjątkach) od mężczyzn i to czysta biologia, tu nie ma z czym dyskutować. Dlatego mamy w sporcie podział na kategorie męskie i kobiece. Kobiety mają za to więcej cierpliwości i empatii dlatego sprawdzaja się na takich stanowiskach jak pielęgniarki i opiekunki i to też wynika z uwarunkowań biologicznych. Dlatego argument, że równouprawnienie powinno dotyczyć kopalni jest bez sensu bo to argument siły. To tak jakby kobieta twierdziła, że mężczyźni nie powinni mieć równych praw bo nie garną się do zawodów typu pielęgniarka czy opiekunka w DPSie

Odpowiedz
avatar Puszczyk
-2 6

@Meliana: jest ustawowy zakaz pracy kobiet w warunkach szczególnie uciążliwych i niebezpiecznych dla zdrowia.

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 4

@Meliana: Jasne, różnica w gabarytach ma znaczenie. Na szybko sprawdziłam i Polki są średnio o 15% lżejsze od Polaków. Czyli przy normie 30kg dla mężczyzn wychodzi jakieś 25,5kg dla kobiet. Niby nadal nie rozumiem, dlaczego brać pod uwagę jedne różnice (płeć), a innych już nie (choćby wiek), ale przy tak małej różnicy między płciami ma to już większy sens. Dzięki za wyjaśnienie. Wygląda na to, że jednak wymówka. Bo skoro z różnicy gabarytów wychodzi 15% "ulgi", a przyjęło się 60%, to ktoś tu potężnie zaniżył faktyczne możliwości kobiet. W KAŻDEJ pracy specyfika jest taka, że albo jesteś w stanie wykonywać swoje obowiązki, albo nie.

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 2

@Neomica: Ale te "znaczne" różnice to nie 60%... Sama piszesz o 11% (czyli 26,7kg zamiast 30kg). Ja nie twierdzę, że praca pielęgniarki jest tak samo ciężka jak praca w kopalni, ale ciężka fizycznie jest - co sama przyznajesz. Więc kobiety jak najbardziej mogą wykonywać ciężką fizycznie pracę (oczywiście nie wszystkie, podobnie jak nie wszyscy mężczyźni). Nie mówię też przecież, że kobiety należy zmuszać do pracy w kopalni. Po prostu nie rozumiem, po co traktować kobietę z automatu jako bardzo słabą, niewydolną fizycznie i w ogóle niezdolną do wysiłku.

Odpowiedz
avatar Meliana
4 4

@Puszczyk: To ustawy, gdzie stoi to wprost, poproszę. Nie znalazłam żadnego ustawowego zakazu pracy kobiet jako spawacze, chemicy, ratownicy górscy, piloci, kontrolerzy ruchu powietrznego, maszyniści, operatorzy suwnic portowych, itd. Tu masz wykaz prac o szczególnym charakterze, w skład których wchodzą również zawody szkodliwe: https://www.prawo.pl/kadry/jakie-zawody-obejmuje-wykaz-prac-o-szczegolnym-charakterze,190106.html Ustawowy zakaz pracy w warunkach szkodliwych obejmuje kobiety W CIĄŻY. Tylko i wyłącznie.

Odpowiedz
avatar Meliana
2 2

@aegerita: A to jaką wymówkę mają w takim razie sportsmenki, które mimo identycznej wagi i masy mięśniowej tylko o 10% czy 11% mniejszej, podnoszą o 20-25% mniej, niż koledzy? Trenerzy zaniżają ich możliwości, czy same dają sobie taryfę ulgową, "bo kobietom się należy"? Swoją drogą, 15% średniej różnicy wagi między kobietami a mężczyznami, to na moje oko trochę mało - w moim przypadku różnica ta wynosi prawie 50%, a u większości znanych mi par (w wieku 25-40 lat, u starszych wygląda to już inaczej) oscyluje w okolicach 20-40%. Mogłabyś mi podesłać linka do tych statystyk? Z tym wykonywaniem obowiązków poleciałam trochę skrótem myślowym - chodziło mi o to, że nie każde stanowisko da się dostosować do osób słabszych fizycznie. I o ile jestem w stanie pracować np. na sortowni, na tej zasadzie, że ja będę dźwigać mniejsze paczki, a kolega te większe, o tyle już nie zostanę choćby strażakiem, czy żołnierzem jednostki operacyjnej, bo po założeniu całego oporządzenia taktycznego nie wstanę z podłogi, nie mówiąc o jakimkolwiek działaniu w terenie. I nijak nie zmienią tego "ulgowe", czy nawet nie-ulgowe testy sprawnościowe, które po mniejszym lub większym przygotowaniu byłabym w stanie zaliczyć. Może faktycznie normy te powinien ustalać lekarz medycyny pracy indywidualnie dla każdego na konkretne stanowisko - ciekawe dlaczego zostało to rozwiązane tak, a nie inaczej.

Odpowiedz
avatar whateva
0 0

@eulaliapstryk: ... samochodową.

Odpowiedz
avatar yfa
0 2

Różnica w budowie fizycznej? Ale przecież bywają kobiety większe i silniejsze od mężczyzn. Zatem przepisy należałoby wprost od tego uzależnić, np. dozwolone dźwiganie ciężarów do 30% masy ciała. Ale ja dam argument intelektualny - ten informatyczny. Dlaczego programistami są głównie mężczyźni? To zanim ktoś napisze coś głupiego: https://en.wikipedia.org/wiki/Diversity_in_open-source_software#Gender_diversity zależnie od badania zaledwie 1.1%-10.4% osób mających jakikolwiek wkład do oprogramowania Open Source to kobiety. Zanim na prawdę napiszecie coś głupiego - Open Source, każda z was dziewczyny może dzisiaj napisać kawałek kodu i go opublikować. Tam nie ma żadnego szefa szowinisty. Do dzieła, zróbcie coś dla ludzkości. Red Hat ufundował nawet nagrodę za zachęcanie kobiet do programowania i co, gdzie jesteście? Jakie uzasadnienie widzicie dla faktu, że kobiety nie programują, mimo że mogą to robić bez żadnych ograniczeń?

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-5 15

Wkurzają mnie takie baby. Każdy ma ile potrafi.

Odpowiedz
avatar ElleS
7 15

Prawdziwa piekielność tej historii objawia się w zdaniu "Jeśli chodzi o zarobki to każdy zarabia tyle ile wynegocjował na rozmowie okresowej". No nie, jeśli każdy wykonuje taką samą pracę to powinien dostawać taką samą kasę, jeśli wykonują inną - powinny być jakoś przez firmę ustalone zarobki. Ktoś może świetnie wykonywać swoją robotę, ale być osobą raczej cichą, mniej śmiałą i przez to nie chcieć rzucić zbyt dużej kwoty. To nie jest sprawiedliwe. Zarobki w każdej pracy na każdym stanowisku powinny być jawne zarówno dla osób już tam pracujących, jak i dla kandydatów. Ja np. teraz szukam pracy i często dostaję to głupie pytanie o oczekiwania finansowe. I nie chcę rzucić za dużo, bo jeszcze pracodawca uzna "ta to sobie za dużo życzy, weźmiemy kogoś, kto przyjdzie pracować za mniej". Z kolei jak rzucę za małą kwotę to pewnie taką dostanę, nie zdając sobie sprawy, że inni na podobnym stanowisku, z podobnymi umiejętnościami i doświadczeniem zarabiają więcej. Słabe to.

Odpowiedz
avatar Meliana
2 6

@ElleS: Z jednej strony masz rację, z drugiej... Satsu nie pracuje na szeregowym stanowisku, a w przypadku managerów średniego i wyższego szczebla dużo większe znaczenie mają doświadczenie, prowadzone projekty i umiejętności "miękkie". Jak chcesz to ująć w widełkach?

Odpowiedz
avatar Ichigo1221
-4 10

@ElleS: A gdzie tu niesprawiedliwość? Każdy pracodawca chce zarabiać na swojej firmie i nikt nie będzie sam proponować wyższych zarobków, by móc oddawać pracownikom więcej pieniędzy, które miałby dla siebie. Jak ktoś nie umie się upomnieć, to jego strata. Nie jest też żadną filozofią poszukać w necie informacji o zarobkach na danym stanowisku, żeby wiedzieć, ile zaproponować podczas rekrutacji.

Odpowiedz
avatar Satsu
2 4

@ElleS: A bardzo przepraszam, w którym momencie napisałem, że pensja pracownika nie jest ustalona na starcie? Wspomniałem tylko o rozmowach okresowych. W firmie, w której pracuje wygląda to następująco. Widełki zarobków na każde stanowisko są jawne od początku rekrutacji. To ile dostaniesz zależy od tego jak się zaprezentujesz. Następnie przechodzisz trzymiesięczny okres próbny, który decyduje o twojej przyszłości. Po nim jest rozmowa okresowa, na której możesz być zwolniony. Jeśli jesteś partaczem wypadasz, jeśli ci dobrze poszło, dostajesz umowę na stałe i ofertę podwyżki, którą możesz negocjować lub nie. Od ciebie zależy. Potem co pół roku, na kolejnych rozmowach okresowych, masz szansę na kolejne podwyżki. Jako kierownik projektu obserwuje wszystkich pracowników, po godzinach sprawdzam ich kod. Jeśli ktoś jest milczkiem i tak dostanie podwyżkę. Nie taką jakby o nią walczył, ale zawsze podwyżkę. Niestety w dorosłym życiu trzeba walczyć o swoje. Co prawda branża programistyczna to inny wymiar dla osób pracujących w innych branżach (nie wszystkich oczywiście). W większym spożywczaku na przykład pracujesz za troje, dwoisz się i troisz, odwalasz czikibriki z saltem w tył i w końcu zostajesz głównym dowodzącym na dziale mięsnym. Zajmuje ci to trzy lata po pani Halina w końcu poszła na emeryturę i kierownik docenił twoje zaangażowanie. W mojej branży jest inaczej. Jeśli jesteś programistą to starają się o ciebie, a nie mają pięciu na twoje miejsce. A jeśli jest się ogarniętym to co pół roku da się wynegocjować dobrą stawkę.

Odpowiedz
avatar helgenn
-1 1

@ElleS: Satsu odnosił się do korporacji, gdzie rzeczywiście są określone widełki i różnice w zarobkach na tym samym stanowisku to może ze 20%, płeć nie ma tu nic do rzeczy, ale właśnie umiejętności negocjacji i sprzedania się. Na swoim pierwszym stanowisku dostałam 2k więcej niż chciałam, bo takie były widełki, kilkoro moich znajomych miało podobne przypadki. Na swoim ostatnim stanowisku dostałam z kolei 2k mniej niż chciałam, specjalnie powiedziałam więcej, bo firma była pod ścianą a wymagania, które spełniałam, miała z kosmosu (i tak wyszłam na plus). Niestety takie praktyki można spotkań chyba tylko w zachodnich firmach, na początku swojej zawrotnej kariery również pracowałam u Janusza, który płacił kilkadzesiąt procent więcej za fakt posiadania męskich narządów rodnych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 4

@ElleS: A to niby dlaczego? Skad takie komusze myslenie? To po co przetargi?

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@ElleS: dokladnie, zwlaszcza jesli to pierwsza praca, czy awans na jakies stanowisko, przenoszenie do innej firmy itp. ktos moze byc niesmialy, ale moze tez byc niepewny siebie, miec slabe zdolnosci negocjacyjne lub np. zachowawczo podac nizsza stawke, by zwiekszyc swoja szanse na przyjecie w porownaniu z kandydatami jesli ma te same obowiazki, co koledzy i tak samo dobrze je wykonuje, powinien byc wynagradzany tak samo korpo maja widly, ale jakies inne miejsca to wiadomo, ze jak twoje minimum wynosi np. 3k,a ktos ma na to stanowisko przewidziane 5, to da ci te 3, ktore chcesz i zaoszczedzi na pracowniku... to krzywdzace to samo z rozmowami o prace- zarobki powinny byc jawne juz na etapie ogloszenia o prace, bo potem poswiecisz swoj czas na x etapow rekrutacji tylko po to, by na ostatnim sie dowiedziec, ze stwka nie jest dla ciebie zadowalajaca no sorry, ale jakbym od razu wiedziala, ze daja np. najnizsza krajowa czy 6 zl/h, to bym sie nawet do maila nie zalogowala, by wyslac tam cv, bo nie tego oczekuje @Meliana: normalnie wlasnie, podac chociaz widelk

Odpowiedz
avatar Ichigo1221
2 12

"Mężczyźni rządzą światem". Szkoda tylko że ci mężczyźni to wąska grupa bardzo bogatych i wpływowych ludzi, a 99.9% mężczyzn nie ma z tego żadnych korzyści. Sama zaś "elita"(prezesi firm, politycy wysokiego szczebla) składa się z mężczyzn, bo ci chętniej rywalizują, częściej poświęcają wszystkie siły jednemu celowi i żyją sami, oraz wiele innych czynników.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 14

...a potem obudziłeś się w mokrej poscieli

Odpowiedz
avatar Satsu
5 13

Czytając komentarze stwierdzam, że trafiłem w samo jądro społecznego sporu. Ani wte ani wewte... Ludzie mi tutaj nie chodziło o to czy feminizm jest zły czy nie, a pokazanie, że fanatyzm w każdą ze stron nie jest dobry.

Odpowiedz
avatar Lostsoul
0 6

@Satsu: No ale podałeś jako przykład 16 latkę która na razie uczy się życia i popełnia pierwsze błędy więc nie ma co jej o fanatyzm oskarżać...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 9

@Lostsoul: wlasnie, ze jak najbardziej mozna ją o fanatyzm oskarżać. Juz świetnie odnajduje die w roli ofiary i oskarżyciela inkwizytora. Nie na nic gorszego niż taka młoda osoba to właśnie takimi młodymi ludźmi Hitler, Mao, Lenin i Stalin mordowali wrogów swych rewolucji bo takim nie da się niczego wytłumaczyć sa zaslepieni

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

W dodatku jej matka zamiast ją zganić to zwaliła wszystko na autora i poszła ją pocieszać.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
0 8

@Satsu widzę, że włożyłeś niechcący kij w mrowisko. Podobnie jak Ty nie zgadzam się na brak logiki wśród dyskutantów / przedstawicieli jakichkolwiek poglądów. Wśród komentarzy powyżej dominują głosy, że istnieje dyskryminacja kobiet, bo w pewnych zawodach dominują mężczyźni (i są to zwykle dobrze płatne zawody). Innym przejawem dyskryminacji jest rozróżnienie płac ze względu na pracownika (oczywiście podawane, że kobieta zarabia mniej). Dziwi mnie to, że bardzo często nie zauważa się, że wśród zawodów zdominowanych przez jedną płeć dominują umiejętności charakterystyczne dla statystycznego (biologicznie) przedstawiciela tejże płci. Przykłady: tężyzna fizyczna dla pracowników kopalni czy huty, empatia dla pielęgniarki czy przedszkolanki albo kompetytywność dla menadżerów wyższego szczebla. Uwalniając więc całkowicie ludzi z uprzedzeń, na powyższych stanowiskach powstaną dysproporcje płciowe. Będą one wynikać tylko i wyłącznie z umiejętności i predyspozycji poszczególnych jednostek. Wprowadzanie parytetów w żadnym z miejsc nie pomoże w wyrównywaniu sytuacji, bo równość w tym przypadku nie oznacza sprawiedliwości społecznej czy optymalizacji sytuacji. Co do wyrównywania płac - podobnie jak to ktoś wspomniał, wielkość zarobków wynika z umowy dwustronnej: między pracodawcą a pracownikiem. Oczywiście to jest wyidealizowany wizerunek, bo Państwo ze swoim prawem jest też stroną (płaca minimalna, urlopy, wymiar etatu, itd.), ale jednak żyjemy w świecie gdzie to pracodawca może ustalić personalnie wysokość wynagrodzenia. Zmiana tego stanu rzeczy jest wysoce ryzykowna. Chwila zastanowienia się powinna wystarczyć na znalezienie negatywnych skutków takiej zmiany: np. zrównywanie płac w dół, gospodarka centralnie planowana, zwolnienia tych lepiej zarabiających. Jak więc uważam, że powinno walczyć się z dyskryminacją? Najważniejszy i póki co jedyny sposób - edukacja. Tylko osoba będąca świadoma takiego zjawiska może skutecznie przeciwdziałać dyskryminowaniu kogokolwiek ze względu na jakąkolwiek cechę. Tyle, że edukacja poprzez krzyk na ulicy nie jest żadnym rozwiązaniem. Powoduje to tylko zwiększanie się roli stereotypów. Negatywne emocje łatwo utrwalić w tej formie. Lepiej w tym momencie działać systemowo: uczyć czym jest stereotyp, jak go rozpoznać, podawać przykłady obecne w społeczeństwie, wskazywać jaki był proces powstawania takiego stereotypu. I nie uważam, że kiedykolwiek uda się wyzbyć stereotypów ze społeczeństwa, bo są one integralną częścią "działania w stadzie" (heurezy o tym czy ktoś jest zgodny z naszymi poglądami, warto zacząć znajomość, czy godny zaufania). Ale dzięki tej edukacji będzie można je zauważyć i wyeliminować w procesach wymagających rzetelności i uwagi (na przykład w obsadzaniu stanowisk w firmie).

Odpowiedz
avatar aegerita
6 6

@kartezjusz2009: Edukacja super sprawa i serio popieram, ale skąd bierzesz opinię, że "edukacja poprzez krzyk na ulicy nie jest żadnym rozwiązaniem"? Zgoda, jest to krok dość drastyczny w porównaniu z luźnymi pogadankami, ale czasem mocniejsze środki są po prostu potrzebne. Kobiety "dostały" prawo do głosowania, do posiadania własnego konta bankowego czy do wyjścia z domu bez właści... (wróć) męża nie tylko dlatego, że o tym gadały, tylko również - jeśli nie przede wszystkim - dlatego, że wyszły na ulice. I krzyczały.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-1 9

@aegerita: Ponieważ - tak jak napisałem - negatywne emocje utrwalają się w negatywny sposób. A złe emocje niszczą zamiast budować. Przykład? Proszę bardzo. Krzyczące kobiety w ostatnich strajkach zbudowały stereotyp "rozwrzeszczanej, niepoważnej nastolatki, takiej, której nikt nie chce słuchać, bo nie ma nic poważnego do powiedzenia". Dużo wcześniej krzyczące feministki zbudowały inny stereotyp, który określa je jako "grube, brzydkie baby, których nawet ich koty nie lubią". I oczywiście te stereotypy są krzywdzące, ale krążą po społeczeństwie, umniejszając tylko to, co chcą przeforsować te manifestacje. I nie zgodzę się z tym, że wykrzykiwanie haseł było głównym powodem dla którego kobiety 100 lat temu dostały prawa (dzisiaj nazywane jako) obywatelskie. Było to wynikiem wielu lat zmian kulturowych, które skumulowały się w pierwszej połowie XX wieku.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
0 6

@kartezjusz2009: przede wszystkim nadanie praw kobietom było spowodowane brakiem mężczyzn na rynku pracy z powodu obydwu wojen światowych. Ale jest tak jak mówisz: albo zdejmujemy wszystkie limity i ograniczenia, albo żadnych. Bo to inaczej nie ma sensu. Nadawanie kolejnych praw i przywilejów nie ma żadnego związku z wyrównywaniem szans.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
4 6

@Puszczyk: "przede wszystkim nadanie praw kobietom było spowodowane brakiem mężczyzn na rynku pracy z powodu obydwu wojen światowych." Z ciekawości zacząłem szukać jaki był tego powód. Nie spodziewałem się znaleźć rzeczowej odpowiedzi, ale jednak znalazłem. Pierwszy link z Google doprowadził mnie do artykułu w gazecie naukowej: http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Przeglad_Naukowo_Metodyczny_Edukacja_dla_Bezpieczenstwa/Przeglad_Naukowo_Metodyczny_Edukacja_dla_Bezpieczenstwa-r2010-t-n1/Przeglad_Naukowo_Metodyczny_Edukacja_dla_Bezpieczenstwa-r2010-t-n1-s65-81/Przeglad_Naukowo_Metodyczny_Edukacja_dla_Bezpieczenstwa-r2010-t-n1-s65-81.pdf Zacytuję więc kawałek odnoszący się bezpośrednio do tematu: "Głównym argumentem Polek domagających się pełnoprawnego statusu obywatela było ich czynne zaangażowanie w działalność konspiracyjną i wyzwoleńczą narodu, której nie można było w żaden sposób negować. Wynikiem owego dialogu staje się dekret z dnia 28 listopada 1918 roku, wydany przez Józefa Piłsudskiego zapewniający prawo wyborcze wszystkim obywatelom, niezależnie od płci. W pierwszych wyborach przypadających na 1919 rok wzięło czynny udział blisko 70% z upoważnionych do głosowania kobiet."

Odpowiedz
avatar Puszczyk
-1 7

@kartezjusz2009: no....bo w wyniku zaborów, mordów, zesłań na Sybir, czystek wszelkiej maści i zwyczajnych strat personalnych w czasie I wojny światowej siłą rzeczy zostały zaangażowane kobiety. Podobnie było w innych krajach. Najpóźniej kobiety zyskały prawa w krajach, które najmniej ucierpiały w czasie wojny. Taki ciekawy przykład - czynne prawo wyborcze w jednym z kantonów Szwajcarii kobiety uzyskały dopiero w 1990 roku.

Odpowiedz
avatar irulax
-3 13

Takie tam gadki-szmatki. Na stanowiska biurowe za minimalną krajową 80% to kobiety. Na stanowiska ciężkie, niewdzięczne i mało prestiżowe kobiet nie ma. Jakoś nie widziałem aby domagały się parytetów jako budowlaniec, monter linii energetycznych czy drwal. Dostać stanowisko w zarządzie to i ja bym chciał. Ta niby "równość" to słowo klucz typu "poprawność" polityczna czy "mowa nienawiści". Jakoś to zwykle facet pracuje dłużej, jest wplątany w alimenty, czy dostaje "niebieską kartę". Jakoś pracowałem u szefowej i nie miałem problemu, że zarabiała dużo. od koleżanek na podobnym stanowisku nauczyłem się dużo. Też nie miałem problemu, że zarabiały więcej. Jakoś tak dziwnie do przywilejów zawsze jest kolejka, tylko do obowiązków - NIE. Ale oczywiście komuś się należy z definicji bo TAK.

Odpowiedz
avatar aegerita
6 14

@irulax: Przykład stanowiska ciężkiego, niewdzięcznego i mało prestiżowego: pielęgniarz/pielęgniarka. Nie ma w tym zawodzie kobiet, powiadasz? :-) Pracuję w budowlance. Nie ogólnej, specjalizuję się w bardzo konkretnej dziedzinie. I wiesz co, chciałabym, żeby kiedyś była równość. Bo nieraz mam pod górkę tylko dlatego, że nie posiadam penisa (no bo jak to, baba będzie samcowi alfa mówiła, jak legary wymieniać albo jak cykliniarką pracować? to się nie godzi!). Całkowicie się zgadzam z hasłem, że jak prawa, to i obowiązki. I feministki faktycznie o to walczą. A że oszołomy są w każdej grupie i zazwyczaj najbardziej te kwiatki widać, to nie znaczy, że każda grupa składa się wyłącznie z oszołomów. "Wplątanie w alimenty" w ogóle szkoda komentować. No jasne, baba sobie (sama) robi dziecko, po czym odkłada je na półkę, nic z nim nie robi i nic na nie nie wydaje, a biedy wrobiony facet musi płacić...

Odpowiedz
avatar Moloch
1 7

@aegerita: Przepraszam bardzo, ja w czasie swojego pierwszego kierunku studiów wykonywałem obowiązki pielęgniarza. Pracowałem w szpitalu, gdzie musiałem m.in. wozić pacjentów na badania sale operacyjne, czy układać ich na łóżku, by im zmienić pampersa, albo wykonywać inne zabiegi. Przychodziły nawet osoby z poza oddziału chcąc "pożyczyć chłopaka", by wykonał dla nich jakąś fizyczną pracę przy pacjencie. Oczywiście również musiałem uzupełniać karty i ponosiłem odpowiedzialność za swoje działania. To, że byłem studentem nie miało żadnego znaczenia. Oczywiście przyznaję, że było trochę pracy fizycznej, ale nawet nie w połowie (może nawet 1/4) tak ciężkiej jak kiedy pracowałem w hipermarkecie budowlanym, czy nawet w restauracji z żółtym "M". W samym hipermarkecie musiałem nosić ciężkie deski, sklejki, kafelki, armaturę łazienkową i ładować je do ciężarówek, czy innych pojazdów. Musiałem układać, a następnie wozić na paleciakach (bez żadnego wspomagania) ułożony towar, którego masa wynosiła nawet 300 kg. Jedno pudło z głupim sedesem ważyło nawet 40kg, a ja mimo choroby przewlekłej podnosiłem je i układałem jedno na drugim. Naprawdę pielęgniarki niech się cieszą, że nie muszą tak jak np. ratownicy, we dwoje znosić 100 kg pacjentów na noszach z piątego piętra w budynku bez windy. Wtedy moglibyśmy porozmawiać o pracy fizycznej.

Odpowiedz
avatar aegerita
3 7

@Moloch: Ależ ja nie twierdzę, że w tym ciężkim i niewdzięcznym zawodzie nie ma mężczyzn. Są. Za to Ty twierdzisz, że w ciężkich i niewdzięcznych zawodach nie ma kobiet. To co, jednak jakieś spotkałeś? Są kobiety w ratownictwie. W budowlance, magazynach i fabrykach też. Jasne, część kobiet wykorzystuje stereotyp bycia słabymi (= "weź zrób za mnie wszystko"), ale ten sam stereotyp powielają też mężczyźni, traktując kobiety jak niepełnosprawne i "nie nadające się" do wielu zawodów.

Odpowiedz
avatar irulax
-5 7

@aegerita: Porównujesz pielęgniarkę do górnika? Nooo, OK. Było już hasło "kobiety na traktory", w nowych czasach będzie "kobiety na szambiarki" - sukces murowany. "...pracuję w budowlance" - znaczy co? Dźwigasz te legary czy tylko mówisz gdzie postawić/wymienić? Zmontuj sobie ekipę złożoną z feministek, problem przejdzie jak ręką odjął. Nawet jakąś dotację dostaniesz. Jak np. chłop w domu coś Tobie mówi, to niby komentarzy nie ma, zgadzasz się bez szemrania? Panowie, zastanówcie się jak jest u Was. Kiedy są już raz wywalczone przywileje, to nigdy nie widziałem masowych protestów żeby je wyrównać np. wiek emerytalny. Nigdy nie widziałem protestów feministek aby baczniej się przyglądano np. przyznawaniu dzieci przy rozwodach albo "niebieskiej karty" podczas przemocy rodzinnej. Albo sprawdzenia, czy facet płaci alimenty na własne dziecko. Bo jak na razie widzę zasadę: równość równością ale za obiad to płaci facet.

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
-2 10

Uuu, 16 latka z radykalnymi poglądami, jakie to piekielne i niespotykane! Naprawdę będziemy teraz pisać historie o tym, co głupiego odwaliło jakieś dziecko? O tym, że nastolatka się buntuje i nie wie jak wygląda świat? Można też wrzucić historię o tym, jak 3 letnie dziecko nie chce jeść warzyw, pasuje idealnie.

Odpowiedz
avatar helgenn
-2 8

Czy kuzynka ma na imię Julka? Ten wiek chyba ma to do siebie, że lubuje się w radykalnych i idealistycznych poglądach, które zazwyczaj z wiekiem łagodnieją :)

Odpowiedz
avatar LuzMaria
-1 3

ale co tu piekielnego? Że nastolatka ma swoje poglądy, bardziej radykalne niż Ty, i odważa się je wyrażać, zamiast tylko słuchać Ciebie i Ci potakiwać? Jak pójdziesz z kolegą do kina i po seansie Ty powiesz, że film beznadziejny a on - że fajny, to też "obalisz jego argumenty", pokłócisz się z nim i dodasz wpis na piekielnych że rozwydrzony kolega nie zrozumiał, że tylko Ty masz rację mimo że mu wyraźnie wytłumaczyłeś jaki powinien mieć pogląd na omawianą sprawę?

Odpowiedz
avatar Shakkaho
-3 7

Jakbym ja mówiła o systemowym problemie - programowanie i zawody 'komputerowe' były głównie dla kobiet, póki nie stały się lukratywne, wtedy mężczyźni wyparli je tak ekstremalnie, że incel w piwnicy mamusi to stereotyp programisty [zjawisko 'łatwego' zawodu który zmienia się w lukratywny i bardzo szybko mężczyźni wypierają wtedy kobiety z pozycji jest modelowe, niezależnie od wyjątków] - a ty byś dosrywał, że 'w mojej firmie jest dobrze' to jako NASTOLATKA też bym straciła cierpliwośc.

Odpowiedz
avatar whateva
2 2

@Shakkaho: Jakie czasy masz na myśli?

Odpowiedz
avatar yfa
3 3

@Shakkaho: ROTFL Mężczyźni wyparli kobiety z "lukratywnego" programowania? To przed momentem wyżej już napisałem: github, Open Source, różne badania - zaledwie 1-10% kobiet. Żeby i to było jasne - większość programistów Open Source (licząc osoby, nie linijki kodu) nie dostaje ani grosza za swój wkład.

Odpowiedz
avatar Johanna
0 0

@yfa bo zły PaTriArchaT nie dopuszcza(ł) kobiet do STEM, nie dostałeś okólnika?

Odpowiedz
avatar Eruwe
0 2

Swego czasu przy tego typu historiach pisało się, że nawet kierowca autobusu wstał i klaskał...

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
-1 5

Wojujące feministki trzeba sprowadzać na ziemię, gdy im wolność do głowy za bardzo uderzy. Nie jestem szowinistą, ale mam oczy i widzę, że się kurcze jednak różnimy, fizjologicznie, jak i przeznaczeniem i możliwościami. I nie mówię, że "kobiety do garów" ale szczerze, nie widziałem kobiet pracujących przy śmieciarkach, przy kopaniu rowów i tym podobnych pracach. Bo taka prawda feministki wojują o równość, ale tylko w czystych zawodach.

Odpowiedz
avatar Connie
-1 1

Było względnie wiarygodne do momentu, w którym się rozpłakała i wybiegła. Spadaj z tym bajkopisarstwem.

Odpowiedz
Udostępnij