Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Obecnego już męża znam od dziecka, ale zeszliśmy się dopiero w wieku…

Obecnego już męża znam od dziecka, ale zeszliśmy się dopiero w wieku 20+. On wtedy pracował zagranicą, ja studiowałam w mieście wojewódzkim, spotykaliśmy się czasami w rodzinnej miejscowości i jakoś tak wyszło, że się w sobie zakochaliśmy.

Po jakimś czasie związku na odległość doszliśmy do wniosku, że czas zrobić jakiś krok w jedną albo drugą stronę i zapadła decyzja, że po obronie licencjatu wyjadę do niego do Szwecji.

Tak też się stało, ale szkopuł był jeden - mąż mieszkał wtedy w dwupokojowym mieszkaniu z wujkiem i tatą i w czwórkę było nam zwyczajnie ciasno, a i cieszenie się sobą było raczej krępujące z dwoma starszymi panami w pokoju obok.

Szukaliśmy własnego mieszkania, ale łatwo nie było. W ówczesnej pracy poznałam koleżankę, Martynę, Polkę zamężną ze Szwedem. Mieszkała z mężem w mieszkaniu należącym do jego rodziców, 4 pokoje, ładna okolica, płacili teściom Martyny symboliczny czynsz, co było dla niej powodem do ciągłego pomstowania na teściów. Wiedziałam też, że Martyna i jej mąż mają permanentne problemy finansowe. Mężuś był niezbyt robotny, a jak już coś zarobił to kupował buty za równowartość kilku tysięcy złotych.

Ale z Martyną lubiłyśmy się, można wręcz powiedzieć, że się przyjaźniłyśmy. Po jakimś czasie Martyna zwierzyła się, że chcą podnająć dwa pokoje w mieszkaniu, bo powoli są pod ścianą, a na co dzień korzystają tylko z salonu i sypialni.

Pogłówkowałyśmy, że może niegłupim rozwiązaniem byłoby odnajęcie połowy mieszkania mi i mojemu ówczesnemu chłopakowi.

Usiedliśmy w czwórkę, ustaliśmy zasady. Mieliśmy płacić więcej niż za pokój, ale mniej niż za dwa. Tak powiedzmy jak za kawalerkę. Za to mamy jednak swoją sypialnię i swobodny dostęp do salonu, kuchni i czwartego pokoju służącego za coś w rodzaju schowka. Mieliśmy też podobne podejście do mieszkania razem, szanujemy swoją prywatność, ale fajnie będzie wypić razem piwko w weekend, imprez nie urządzamy, chyba, że z wyjątkowej okazji i po uprzednim uzgodnieniu, czynsz płacimy pierwszego, mogą do nas czasem przyjeżdżać goście, bo do Martyny też przyjeżdżają czasem rodzice z Polski albo koleżanki z innych krajów.

No i gitara! Jak się okazało pięknie było tylko w teorii, inaczej byście teraz tego nie czytali.

Po pierwsze okazało się, że dostęp do kuchni był w praktyce mocno ograniczony, a czasem wręcz niemożliwy. Otóż mąż Martyny, jak wspomniałam, pracował tylko okazjonalnie. Praktycznie całe dnie spędzał z piwem w kuchni, spełniając się jako hobbystyczny kucharz.

Nie tylko ciężko było przygotować chociażby kanapkę ze względu na panujący w kuchni ciągły burdel, ale też przez agresywną postawę męża Martyny, który cholernie się irytował, gdy "przeszkadzało" mu się np. robiąc herbatę. Potrafił głośno westchnąć jak tylko weszłam do kuchni, rzucić czymś i wyjść trzaskając drzwiami. To, żebyśmy my mogli sobie coś ugotować było możliwe chyba tylko w nocy.

Dostęp do salonu- podobna historia. Martyna spędzała tam całe popołudnia i wieczory przed telewizorem. Na początku chyba raz czy dwa próbowaliśmy się niej dosiąść. Była tym wyraźnie zirytowana i nerwowo skakała z kanału na kanał tak, że po 10 minutach po prostu wychodziliśmy.


Schowek - nawet żal mi to komentować, bo przez ponad rok mieszkania tam nie doprosiliśmy się, aby zrobili nam tam trochę miejsca na nasze rzeczy.


Sprzątanie i podział obowiązków... można powiedzieć, że i my byliśmy odrobinę piekielni. Bo wiecie, teoretycznie miało być pół na pół. Tylko po pewnym czasie stwierdziłam, że nie, nie mam zamiaru myć garów co drugi dzień, skoro my brudzimy dziennie dwa kubki, dwie szklanki i cztery talerze, a oni kilka garnków, patelni, kilkanaście szklanek i kubków, misek, talerzy i prawie wszystkie dostępne sztućce. Raz jechaliśmy do PL na tydzień. To Martyna stwierdziła, że skoro w tym tygodniu wypadniemy z kolejki, to powinniśmy sprzątać cały tydzień przed wyjazdem. Tak, już biegniemy.

Okazało się też, że Martyna i jej mąż są bardzo wybuchowym małżeństwem, wrzaski, płacze, trzaskanie drzwiami były na porządku dziennym. Co gorsza, Martyna zawsze po jakiejś sprzeczce z mężem leciała do mnie z płaczem. Jest 22? Wpada nam bez pukania do sypialni. Rozmawiam właśnie przez telefon? Martyna zaczyna mi nadawać do drugiego ucha. Wychodzę właśnie do pracy? Nie szkodzi, ona mi tylko musi opowiedzieć, co takiego strasznego powiedział jej mąż...

Raz pokłócili się późno wieczorem, może o 23. My leżeliśmy już w łóżku, można powiedzieć, że spaliśmy. Martyna za chwilę włazi nam do pokoju i zaczyna:

- Chodź do kuchni, Jeeezu, jak mnie wkurzył
- Martyna, ja już śpię, idź sobie
- No weź, chodź

Mój mąż:

- Martyna, koorwa, jest 23, włazisz tu bez pukania jak do obory, poyebało cię?

- Pff...

Martyna się obraziła i postanowiła się zemścić. Otóż tydzień później miała przyjechać do mnie siostra z Polski. Dawno zapowiedziane i dogadane, miała spać w salonie. I wiecie co? No przypadkiem okazało się, że w tym samym terminie chce do Martyny przyjechać koleżanka. No co za pech, nie mówiła? Zapomniała? No trudno, ale w końcu to ona jest gospodynią, a my tylko odnajmujemy pokój więc ona ma pierwszeństwo do kanapy w salonie.

Mówię:

- A wiesz co? Trudno! Mamy materac dmuchany, to my z siostrą pośpimy na łóżku, a Mateusz (mój mąż) na materacu.

Jak się domyślacie żadna koleżanka się nie pojawiła, kto by pomyślał...

Po roku w końcu znaleźliśmy własne mieszkanie na wynajem i wyprowadziliśmy się w chłodnej atmosferze. Bardzo szkoda, że Martyna i jej mąż na koniec musieli jeszcze przyburaczyć przywłaszczając sobie nasze żelazko i kilka naczyń. Oficjalnie prostu te rzeczy zniknęły, nieoficjalnie chyba jasne, że skoro my ich nie mamy, to mają je oni.

Nigdy więcej mieszkania z "przyjaciółmi" nie było. Już bym chyba wolała wprowadzić się do obcych ludzi.

zagranica

by ~majkakajka
Dodaj nowy komentarz
avatar Tolek
11 17

Szkoda, ze tych zasad mieszkania w czwórkę nie spisaliście i nie wyegzekwowaliście. Po pierwszej akcji trzeba było bardzo szybko szukać czegoś samodzielnego. Wiem, ze były trudności, ale męczyć i mordować się pod jednym dachem z dwojgiem popaprańców i oszołomów, to zakrawa na daleko posunięty i całkiem głęboko utrwalony masochizm.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 grudnia 2020 o 12:11

avatar Neomica
22 22

I tak serio żyliście przez rok nie mogąc nawet normalnie skorzystać z kuchni i salonu i do tego w tak kwaśniej atmosferze? To ja już wolałabym wrócić do ojca i wujka.

Odpowiedz
avatar Crannberry
16 16

Oczywiście łatwo się ocenia z pozycji czytelnika, a inaczej wygląda syatuacja, jeśli samemu jest się w nią uwikłanym, ale czerwona lampka powinna się była zapalić, kiedy koleżanka miała ból istnienia o konieczność płacenia właścicielom mieszkania SYMBOLICZNEGO czynszu. To bardzo ewidentnie wskazuje na roszczeniowe "bomisie", od których należy się trzymać z daleka

Odpowiedz
avatar didja
14 14

Ciekawi mnie jedna rzecz: płaciliście WIĘCEJ niż standardowo za pokój, bo mieliście mieć dostęp do schowka oraz swobodę korzystania z kuchni i salonu. Żadnej z tych rzeczy nie mieliście, czyli rok płaciliście za pokój więcej niż wynosi opłata za wynajęcie pokoju?

Odpowiedz
avatar Puszczyk
6 10

"Pogłówkowałyśmy, że może niegłupim rozwiązaniem byłoby odnajęcie połowy mieszkania mi i mojemu ówczesnemu chłopakowi." No tak...w końcu co może pójść nie tak, jak się podnajmuje mieszkanie od leniwca i wiecznie oburzonej Karyny, bo teściowie kazali płacić za mieszkanie ?

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
3 3

Niewiele jest gorszych rzeczy niż mieszkanie z obcymi ludźmi.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 3

@HelikopterAugusto: Ooo, zdecydowanie! Tym bardziej, gdy ci obcy - to przyjaciele.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
9 9

@HelikopterAugusto: To w sumie nie tacy obcy, tylko koleżeństwo, czy nawet przyjaciele. Poniekąd nawet jest lepiej mieszkać z obcymi niż ze znajomymi, czy przyjaciółmi. Łatwiej jest egzekwować umowę nie zastanawiając się, czy nie straci się przyjaciół przy wysuwaniu swoich uwag.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
4 6

@rodzynek2: słuszna uwaga. Mówiąc obcy miałem na myśli innych niż rodzina i osoba, z którą jest się w związku. Mieszkałem za granicą z kolegą i potem przez 2 lata ze sobą nie gadaliśmy.

Odpowiedz
Udostępnij