Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

No żesz w mordę i nożem, jak to się mówi. Klatka schodowa…

No żesz w mordę i nożem, jak to się mówi. Klatka schodowa bloku w którym mieszkam, już od jakiegoś czasu błagała o malowanie. Niby nie było jakiejś wielkiej tragedii, ale na ścianach co i rusz można było przeczytać coraz to nowe wyznania Seby do Dżesiki, czy innej Andżeli, przysięgi lojalności kibiców wobec ulubionego klubu, jakaś Justyna w 2016r. poczuła silną potrzebę poinformowania wszystkich, że "opalała tu szkło i było zajebiście", ot, taki klatkowy folklor, chyba każdy coś takiego kiedyś widział. Do tego, pomimo rowerowni z osobnym wejściem, część właścicieli jednośladów jakoś nie wierzy w bezpieczeństwo swojego sprzętu w tym pomieszczeniu, i regularnie taszczą rowery na swoje piętra i nazad, zostawiając malownicze ślady na ścianach, po otarciach oponami.

Złożyło się tak, że coś tam rzeźbili z kablami i oświetleniem na klatce, i administracja uznała, że skoro i tak będą pruli ściany, to od razu machną malowanie całej klatki, a nie tylko tych ścian w których dłubali. Alleluja! Mniejsza z tym, że na paskudny kolor, mniejsza, z tym, że moja dwunastoletnia córka pomalowałaby lepiej te ściany, i przy okazji nie wysmarowałaby tą samą farbą jakichś debilnych hasełek na drzwiczkach od bezpieczników, i metalowych drzwiach wejściowych do bramy... Nie wiem kogo oni do tego zatrudnili, ale kilku wyglądało jakby tam odrabiali przymusowe prace społeczne, a nie byli w normalnej pracy... Nieważne, ważne, że w końcu było w miarę normalnie i w miarę czysto.

Mieli jeszcze tylko kogoś przysłać, żeby wyczyścił inwencję panów malarzy - jak dotąd (trzy tygodnie po malowaniu) nikt się nie pojawił, i może to i lepiej, bo po wczorajszym wieczorze/nocy będzie więcej sprzątania...

Jakiś inteligentny inaczej osobnik upieprzył ściany na całym parterze, i fragmencie klatki schodowej do pierwszego piętra. Wygląda to tak, jakby żarł jakieś paluszki, czy inne chrupki, popijał czerwonym, śmierdzącym, tanim winiakiem, po czym natryskowo malował ściany, przy pomocy rozbryzgu z paszczy. Na wysokości głowy dorosłego człowieka co kilka/kilkanaście kroków mamy nieregularne, zbryzgane okręgi, z których zacieki w niektórych miejscach sięgają pasa, a w innych samej podłogi, której też się trochę oberwało, i się lepi. "Artysta" łaskawie omijał drzwi mieszkań, ale i tak mam ochotę go mocno skrzywdzić. Ciekawa też jestem jak to wszystko będzie wyglądało (i "pachniało") za parę dni... Kilkanaście osób już zgłosiło to do administracji, ale wnioskując po dotychczasowej szybkości reakcji, będziemy chyba musieli się na jakiś czas przyzwyczaić do tej "sztuki nowoczesnej"...

A przez chwilę było prawie ładnie...

by PsychopathicCountess
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar misiafaraona
3 5

Okazuje się, że wcześniejsze bida graffiti nie było takie złe

Odpowiedz
avatar Puszczyk
5 5

Czemu nie założycie monitoringu, skoro taki chlew jest? Parę obciążeń kosztami sprzątania i odechciałoby się inwencji twórczej.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 5

Co do rowerowni, to jak długo w regulaminach spółdzielni są zapisy typu "spółdzielnia nie odpowiada za uszkodzenia i kradzieże pojazdów z pomieszczenia rowerowego", tak długo ludzie nie będą wierzyć w bezpieczeństwo swoich rowerów w tym pomieszczeniu. Jeśli naprawdę jest bezpiecznie to niech to udowodnią najprościej, biorąc na siebie koszty strat. Wszak co za problem, jeśli tych strat nie będzie bo jest bezpiecznie?

Odpowiedz
avatar PsychopathicCountess
0 0

@bloodcarver: Nie w tej dzielnicy :) Nikt z zewnątrz się tam raczej nie dostanie, a sąsiedzi korzystający dbają o bezpieczeństwo i porządek. Ale klucz mają wszyscy lokatorzy, czyli jakieś 65 mieszkań, jeśli dobrze liczę (podwójna klatka, po 13 mieszkań na piętrze), większość stanowią starsi ludzie, jest kilka rodzin podobnych do mojej, a reszta to straszna patola, przynajmniej z zewnątrz, bo trochę zyskują po bliższym poznaniu, to w końcu też ludzie. Ja się o swoje rowery nie boję, bo mieszkam tu dostatecznie długo, żeby znać kogo trzeba, a mój mąż kilka lat pracował z jednym z dzielnicowych wodzirejów, i go chłopak polubił, ale nowym lokatorom się w sumie nie dziwię. Co prawda w ciągu blisko 10 lat które tu spędziłam z rowerowni nie zniknęła nawet nakrętka z wentylka, ale oni o tym nie wiedzą. Tylko mogliby cholera uważać, schody są wystarczająco szerokie, żeby nie trzeba było zahaczać ścian. @Puszczyk: Monitoring to fajna sprawa, ale kosztuje pieniądze, i nie ma znaczenia ile, bo z naszą administracją czeka się miesiącami, albo latami na najtańsze nawet prace, poza tym, jak pisałam wyżej - większość lokatorów to staruszkowie, a oni uważają, że nie potrzebujemy takich bajerów, i gdyby się dowiedzieli, że administracja planuje takie ruchy, to by pewnie zorganizowali pikietę :) Poza tym ogólnie nie jest aż tak źle na co dzień, taka akcja jak opisana zdarzyła się pierwszy raz od kiedy tu mieszkam, i dlatego tym bardziej mnie wkurzyła, bo takie rzeczy się tu nie zdarzają na co dzień.

Odpowiedz
avatar bialamurzynka
-2 4

A nie możecie tak w czynie społecznym zakasać rękawów i sami posprzątać?? Lepiej się kisić w smrodzie?

Odpowiedz
avatar krzycz
4 4

gdzie Ty mieszkasz?! :O

Odpowiedz
Udostępnij