Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia covidowa. W pewien poniedziałek zachorowałam. Nie było mi nic poważnego -…

Historia covidowa.

W pewien poniedziałek zachorowałam. Nie było mi nic poważnego - lekki katar, lekki kaszel i ogólne uczucie bycia chorym. Stwierdziłam, że nie będę siedzieć pół dnia na telefonie, aby umówić się do lekarza, bo w weekend miałam przeprowadzkę i mogło mnie przewiać.

Niestety w piątek, przy cotygodniowych testach w pracy wyszło, że mam covid. Plusem było to, że pracowałam tylko 2 dni, nikogo nie zaraziłam i nigdzie prawie nie wychodziłam. Panie pobierające wymaz dały znać, że sanepid będzie do mnie dzwonił pewnie po weekendzie, wraz z pozytywnym wynikiem mam nałożoną kwarantannę, sanepid wystawi L4 dla pracodawcy.

Weekend spędziłam w domu, lecząc się witaminami i pijąc dużo wody. Gdy już zaczęłam czuć się lepiej, zauważyłam, ze nawet nie mam dostępu do aplikacji kwarantanny (próbowałam się zalogować - pojawiła się informacja, że nie ma moich danych w systemie). Sprawdziła także i informację na moim panelu pacjenta - nie miałam nic świadczącego o tym, że mam pozytywny wynik na covid i siedzę na kwarantannie. Trochę się zdziwiłam. Znalazłam jednak formularz kontaktowy sanepidu, aby mógł się on skontaktować z osobami po pozytywnym teście. Mieli się ze mną skontaktować po 24 godzinach od zgłoszenia - oczywiście nie muszę tutaj mówić, że żadnego kontaktu nie było.

Zaczęłam się trochę tym stresować, słyszałam historie, jak kwarantanna została nakładana ostatniego dnia na kolejne 10 dni, albo w ogóle. Najbardziej obchodziło mnie zwolnienie lekarskie, które musiało dotrzeć do mojego pracodawcy, a w momencie gdy nie zostałam objęta kwarantanną takiego zwolnienia nie było.

Postanowiłam, że zadzwonię na infolinię sanepidu. Po określeniu sytuacji, że nigdzie nie mam informacji, że jestem na kwarantannie, miła pani przekierowała mnie do sanepidu w Warszawie (gdzie podobno moje badanie miało dotrzeć). Jednak nie udało mi się tam dodzwonić - niestety sanepid był czynny do godziny 16, a ja dzwoniłam chwilę po. Cóż.

Zadzwoniłam następnego dnia na tą samą infolinię. Tym razem niemiły pan powiedział, że mam czekać. Co z tego, że pracodawca czekać nie mógł. Pan stwierdził, że jest dużo przypadków i trzeba czekać na swoją kolej, po czym się rozłączył.

Posłuchałam pana. Czekałam. Jednak następnego dnia już przestałam być taka cierpliwa. Zadzwoniłam ponownie. Znowu trafiłam na miłą panią, ale inną. Stwierdziła, że skoro badanie było robione przez zewnętrzną firmę to prawdopodobnie Sanepid w Warszawie jeszcze nie przyjął wyniku. Dodatkowo poleciła mi napisać maila do sanepidu z załączonym wynikiem testu. Oprócz tego stwierdziła, że najlepiej będzie, jak umówię się na teleporadę ze swoim lekarzem rodzinnym, aby to on nałożył mi kwarantannę i wystawił zwolnienie.

I właśnie ta porada okazała się najlepsza. Moja lekarka po wysłuchaniu sytuacji stwierdziła, że słyszała, że w sanepidzie Warszawskim mają problemy i bez wysyłania potwierdzenia testu nałożyła na mnie kwarantannę i wypisała zwolnienie lekarskie.

Co jest piekielnego w tej historii? Rządzący mimo, że wiedzieli, ze na jesień będzie kolejna fala, nie usprawnili systemu opieki zdrowotnej w sprawie koronawirusa.
Sanepidy nie wyrabiają z ilością chorych.
Laboratorium, które robiło mi test nie wysłało do sanepidu moich wyników, ewentualnie sanepid nie radzi sobie na tyle, że nie przyjmuje testów robionych poza NFZtem. Dwie osoby z trzech na infolinii nie powiedziały mi, że lekarz rodzinny może nałożyć na mnie kwarantannę. Jedyną informacją jaką znalazłam na stronie ministerstwa jest to, że na kwarantannę może skierować tylko sanepid. Dzisiaj jestem na ostatnim dniu kwarantanny, nie miałam żadnego kontaktu ze strony sanepidu, mimo, że prosiłam o to kilka razy. Nie odwiedzała mnie policja, dalej nie mam dostępu do aplikacji.

Trzeba być zdrowym, aby chorować w tym kraju.

słuzba_zdrowia

by misguided
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Puszczyk
-4 8

"Niestety w piątek, przy co tygodniowych testach w pracy wyszło, że mam covid. Plusem było to, że pracowałam tylko 2 dni, nikogo nie zaraziłam i nigdzie prawie nie wychodziłam. Panie pobierające wymaz dały znać, że sanepid będzie do mnie dzwonił pewnie po weekendzie, wraz z pozytywnym wynikiem mam nałożoną kwarantannę, sanepid wystawi L4 dla pracodawcy. " W tej historii jest tak wiele znaków zapytania, że nie wiem od czego zacząć.... Po pierwsze jak panie pobierające od ciebie wymaz od razu mogły cię poinformować o wyniku testu? Przecież na wynik testu RT CPR czeka się minimum kilkanaście godzin, a przy obecnych warunkach nawet kilka dni. Druga sprawa to na jakiej podstawie uważasz, że komercyjna firma robiąca testy pracownikom twojej firmy na podstawie jakiejś tam umowy o czymkolwiek informuje NFZ i sanepid? Diagnostyka i badania robione komercyjnie nie są (a przynajmniej nie były jakiś czas temu) wliczane do ogólnej ilości chorych i odbywało się to niejako poza samym sanepidem. To samo dotycz żołnierzy i służb podległych pod Ministerstwo Obrony Narodowej. Wiem też, że przez większość czasu służby i pracownicy Policji i innych służb podległych pod MSWiA też nie byli ujmowani w tym systemie i odbywało się to niejako poza sanepidem dla zwykłych cywili. Skoro twoja firma ma podpisaną jakąś tam umowę z jedną z firm komercyjnych to oni robiąc ci badania konsultują wynik pozytywny z ichnim lekarzem i to on wystawia L4 i ewentualnie wystawia zlecenia na kolejne badania (kolejny RT PCR lub na przeciwciała).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2020 o 13:29

avatar misguided
0 8

@Puszczyk: Odpowiem na twoje znaki zapytania. W pracy mamy robione testy N1-STOP-LAMP, czyli testy, które pokazują wynik po 15-20 minutach od pobrania próbki. W pierwszej kolejności mamy robiony taki test, jeżeli on wyjdzie pozytywnie, zostaje pobierana próbka do testu RT CPR. Wynik drugiego testu dostałam po 24 godzinach, jednak już po pierwszym teście pani zaleciła mi kwarantannę. Po drugie, prywatna firma ma obowiązek od końcówki października informować sanepid o pozytywnym teście na koronawirusa. Słyszałam o tym i od pań pobierających wymaz i czytałam na stronie ministerstwa i dowiedziałam się o tym na infolinii. I niestety, moja firma ma umowę na wykonanie testów a nie ich konsultacje. Według tego, co dowiedziałam się, tylko sanepid i lekarz z przychodni rodzinnej może wystawić L4 w związku z kwarantanną i skierować daną osobę na nią. Po tym, jak skończę kwarantannę to pracodawca, chcąc się upewnić czy już jestem zdrowa wysyła mnie ponownie do tego samego laboratorium na kolejne badanie. Jednak tak działa to u mnie w pracy. Osoba, która przejdzie kwarantanne nie ma obowiązku przechodzić ponownie testu.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
-5 9

@misguided: ok, no to faktycznie trochę rozjaśnia. Dupy w takim razie dała firma, która wam testy wykonuje, a nie sanepid. Bo skoro oni nie mają lekarza, to twoim zadaniem było zgłosić się z wynikiem do rodzinnego, który powinien dać skierowanie/zlecenie na test RT CPR, wystawić zwolnienie i dokonać zgłoszenia do sanepidu. Czemu w takim razie wściekasz się na sanepid skoro wiedziałaś, że firma nie ma lekarza? Skąd przypuszczenie, że ktokolwiek się z tobą skontaktuje skoro to tylko umowa z laboratorium? Próbuję to zrozumieć, ale sorry - zwyczajnie nie potrafię. Poza tym przecież na stronie pacjent.gov.pl jest wszystko krok po kroku opisane. Od kilku miesięcy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2020 o 14:02

avatar misguided
-1 5

@Puszczyk: Tak jak pisałam wyżej, sanepid ma obowiązek nałożyć na daną osobę kwarantannę, zmieniło się to ostatnio, żeby nie obciążać lekarza rodzinnego. Wszystko to się dzieje po tym jak sanepid otrzymuje wynik pozytywny testu, nie ważne czy z nfz czy z firmy prywatnej. Firmy prywatne mają obowiązek wysyłania od razu wyników pozytywnych do sanepidu. Więc albo firma nie wysłała mojego testu, albo sanepid w Warszawie przez natłok chorych nie ma czasu aby zająć się wynikami prywatnymi. Po drugie, nie miałam informacji żadnej na panelu pacjenta o tym, ze robiłam jakikolwiek test na koronawirusa, nie miałam informacji o kwarantannie. Nie zmienia to jednak faktu, ze próbowałam kontaktować się z sanepidem, aby nałozył na mnie kwarantannę- bezskutecznie.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
3 7

@misguided: Sanepid ma obowiązek nałożyć izolację domową (jesteś pozytywna, kwarantanna ciebie nie dotyczy tylko izolacja, więc przestań uporczywie mieszać te dwa pojęcia, bo to jest podejrzewam też wina tego zamieszania, ze nie rozróżniasz jednego od drugiego), ale robi to na podstawie zgłoszenia przez lekarza. A jak sama pisałaś firma, która robi wam testy lekarza nie ma. No nie miałaś żadnej informacji, bo nie byłaś u lekarza. To jak miałaś mieć? Skąd? Przecież to samo jest z jakimikolwiek innymi badaniami krwi. Laboratorium tylko wykonuje badania i przekazuje wyniki wraz z opisem wykonanym przez technika. Osobą decyzyjną jest lekarz. Laboratorium przekazuje do sanepidu jedynie wyniki zbiorcze: ile i jakich testów + ile i jakich negatywnych, pozytywnych, nieokreślonych i to wszystko. Pretensje masz słuszne, ale nie w tą stronę. To nie system a wina firmy, która was obsługuje i twoja, bo z wynikiem powinnaś udać się do lekarza.

Odpowiedz
avatar Morog
-4 6

Czyli robisz jakąś sensacje ze zwykłej sezonowej grypy, brawo ty

Odpowiedz
avatar misguided
-3 5

@Morog: grypy? Polecam zachorować, mimo że przechodziłam łagodnie to głowa bolała mnie przez cały tydzień tak, że nawet tabletki nie pomagały, czułam ból w oczach i że moje wnecznosci są gorące. Dodatkowo wystarczyło się przejść po mieszkaniu a już musiałam odpocząć. To nie jest jakaś delikatna choroba, której nawet nie poczujesz. Polecam powiedzieć to osobom w szpitalach, chociaż może też uważasz, tak samo jak jedna artystka że to sami statysci

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 3

@Morog: Jesteś niedoinformowanym trollem pomimo dostępu do internetu. Brawo ty.

Odpowiedz
avatar Morog
-3 5

@misguided: Wyłącz telewizor, włącz myślenie.......

Odpowiedz
avatar PsychopathicCountess
0 0

@Morog: Człowieku, co Ty bierzesz? Dziewczyna piszę Ci, że przechodziła tę konkretną chorobę, i nie było kolorowo, a Ty poddajesz w wątpliwość jej osąd nt. własnego samopoczucia, bo nie wierzysz w pandemię? Czy tylko w wirusa? Widzisz, ja np. też uważam, że ogólnie media, politycy, a przez nich zwykli ludzie także, mocno przesadzają w tej kwestii. Ale tak się składa, że cała moja rodzina, czyli ja, mąż i dwie córki (12 i prawie 2 lata) także mieliśmy "przyjemność" z koronawirusem. I chociaż córki prawie niezauważyły, że w ogóle są chore, bo co to dla nich lekki katar, ja czułam się jak przy zwykłym przeziębieniu, tyle, że bez smaku i węchu, i z okresowymi bólami brzucha, to już mąż przechodził to paskudnie. Na tyle paskudnie, że jeszcze w życiu się tak o niego nie martwiłam, bo głupie przejście do łazienki odbierało mu wszystkie siły, a facet z niego solidny, wytrzymały, z niezłą kondycją, i potrzeba naprawdę wiele, żeby go położyć do łóżka, a wtedy przeleżał bez sił prawie dwa tygodnie, i jeszcze trzy tygodnie po wyzdrowieniu czuł się osłabiony. Bo, jak z każdą chyba chorobą, jest tak, że każdy przechodzi ją z innym natężeniem, i jeden będzie czuł się prawie dobrze, a drugi nie będzie miał siły ruszyć ręką, i żadne wyłącznie telewizora tu nie pomoże...

Odpowiedz
avatar misguided
0 0

@PsychopathicCountess: Mimo, że nigdy nikomu nie życzę źle, to uważam, ze osoby, które nie traktują wirusa poważnie powinny na niego zachorować. Każdy przechodzi to inaczej- mam znajomych około 30 którzy mieli gorączkę i tydzień leżeli w łóżku, inni mieli tylko brak węchu i smaku, a jeszcze inni nie mogli się ruszyć przez 3 tygodnie z łóżka i wzywali karetkę bo nie mogli oddychać. Obecnie nawet widzę po sobie, że mimo, że przeszłam tą chorobę lekko, to nie mam aż takiej sprawności fizycznej- wdrapanie się na schody w metrze jest dla mnie dosyć ciężkie i czuję, że mam wtedy problemy z oddychaniem.

Odpowiedz
avatar kometax
0 0

@Morog: Moja mama i brat zachorowali na covid i oboje trwierdzili, że jest zupełnie inaczej niż przy zwykłym przeziębieniu. Brat przeszedł w miarę lekko, ale moja mama o mały włos nie trafiła do szpitala bo miała takie skoki ciśnienia że było zagrożenie wylewem. O utracie węchu i smaku (brat niecały tydzień, mama ponad 2 tygodnie) nawet nie wspomnę. Na szczęście oboje czują się już dobrze.

Odpowiedz
avatar Catholicbuster
-1 1

@Morog: Jesteś zwykłym religianckim szkodnikiem. Szmatą roznoszącą zarazki.

Odpowiedz
avatar Aviehotels
0 2

Jak dla mnie jedyna piekielność tej historii zawiera się tutaj: "W pewien poniedziałek zachorowałam. Nie było mi nic poważnego - lekki katar, lekki kaszel i ogólne uczucie bycia chorym. Stwierdziłam, że nie będę siedzieć pół dnia na telefonie, aby umówić się do lekarza, bo w weekend miałam przeprowadzkę i mogło mnie przewiać. Niestety w piątek, przy cotygodniowych testach w pracy wyszło, że mam covid. Plusem było to, że pracowałam tylko 2 dni, nikogo nie zaraziłam i nigdzie prawie nie wychodziłam." ILE RAZY trzeba wam mówić, tłumaczyć, trąbić, że jest pandemia = JESTEŚ CHORY, SIEDZISZ W DOMU? Jak można w ogóle takie rzeczy pisać, że na szczęście nikogo nie zaraziłaś i mało wychodziłaś? Każdy chory na cokolwiek z drogami oddechowymi powinien siedzieć na tyłku w domu w obecnej sytuacji, bo inaczej może to kosztować nawet życie osób, które spotka! Masz Ty w ogóle rozum jakiś? Masakra...

Odpowiedz
avatar misguided
0 2

@Aviehotels: Więc każdy kto ma lekki katar ma siedzieć w domu na tyłku, albo dzwonić do lekarza? Niestety w pracy nie mam możliwości pracy zdalnej, więc nie miałam jak siedzieć na tyłu. A po tym jakbym lekarzowi powiedziała, że mam katar i potrzebuje L4 to chyba by mnie wyśmiał

Odpowiedz
avatar Aviehotels
-2 2

@misguided tak, dokładnie, masz obowiązek siedzieć na dupie w domu jeśli masz JAKIEKOLWIEK objawy zakażenia dróg oddechowych, czego nie rozumiesz? Właśnie przez takich debili jak Ty mamy to co mamy, "na pewno jestem tylko przeziębiona, na pewno to nie covid bo przecież bym czuła, to cyk, idę do pracy, bo przecież nie będę siedzieć cały dzień na słuchawce hehe hehe hehe". Ty przejdziesz łagodnie, wszystko fajnie, ale leząc gdzieś zarazisz jedną, drugą czy trzecią osobę, ktoś z nich wyląduje pod respiratorem, ktoś inny umrze, ale "ja mam tylko lekki katarek hehehe". Zresztą tu piszesz, że lekki katar, a gdzie indziej, że ból głowy, oczu, wnętrzności - zdecyduj się, bo inna wersja zależnie od potrzeb. Tak czy inaczej - między innymi sobie podziękuj za odsetek zgonów w Twojej okolicy, bo tak naprawdę NIE wiesz czy, kogo i kiedy zaraziłaś i czy ta osoba/te osoby to przeżyją, czy nie.

Odpowiedz
avatar misguided
-1 1

@Aviehotels: Katar miałam przez pierwszy prawie tydzień, pozostałe objawy pojawiły się po teście na covid gdy siedziałam w domu. Tu jest najważniejsze pytanie, co ma zrobić osoba która ma katar i nie może od tak sobie wziąć dnia wolnego? Lekarz L4 i testu nie zleci jak ktoś ma tylko katar. Nie chodzi tu o siedzenie na słuchawce aby umówić się do lekarza (mam luxmed więc przez internet mogłabym się umówić na wizytę telefoniczną tego samego dnia), tylko o dolegliwości. Co mają powiedzieć osoby, które przechodzą bezobjawowo, a po tygodniu tylko znika im węch? Jedyny kolega, który mógł mnie zastąpić zaczął urlop wtedy. Więc miałam powiedzieć szefowi, sory, nie przyjdę bo mam katar? Jakie rozwiązanie widzisz w tej sytuacji? Wychodziłam tylko do pracy, do której jechałam swoim samochodem, siedziałam w swoim biurze. Jak tylko z niego wychodziłam nakładałam maseczkę i trzymałam odstępy od innych. Do sklepów nie wychodziłam, bo nie potrzebowałam- przed pojawieniem się kataru zrobiłam zakupy na cały tydzień. Wydaje mi się, że to nie przez takich ja mamy tyle zarażeń, tylko przez to jak wygląda choroba i jej objawy. Każdy obecnie może być zarażony, a nie zdawać sobie z tego sprawy. Powinni wszystkich nas pozamykać w takim razie, skoro bywa, ze osoba chodzi wszędzie, zaraża bo NIE MA ŻADNYCH OBJAWÓW, a po tygodniu traci węch.

Odpowiedz
avatar Bomiewezmo
1 1

@Aviehotels: Masz 100@ racji!

Odpowiedz
avatar Bomiewezmo
1 1

@misguided: Sama nie traktujesz powaznie wirusa, jesli mając takie objawy idziesz do pracy. A gadanie, że lekarz Ci nie wystawi L4 "na katar" w ogóle mnie nie przekonuje, bo lekarz (w przeciwieństwie jak widać do Ciebie) wezmie pod uwagę sytuację. A poza tym nawet nie sprawdziłas więc nie wiem skąd wiesz co zrobi lekarz. Ja we wrzesniu wrocilam z urlopu i dostałam kataru i zgadnij co? Zadzwoniłam do lekarza, bo nie wiedziałam czy to aby na pewno tylko katar! I zgadnij co jeszcze? DOSTAŁAM L4!! 3 dni L4 z zaleceniem aby się obserwowac z i trzeciego dnia ponownie skonsutować. Kolejna sprawa: niewiesz kto co nakłada, od kiedy, bzdury w tym temacie piszesz straszne, do tego mylisz L4 z Decyzja sanepidu o izolacji. Jeśli masz decyzje (lub zaświadczenie itp. - w róznych powiatach różnie bywa) sanepidu pokazujesz ją w kadrach i L4 nie potrzebujesz - wiem, bo tak to u mnie w pracy działa, a pracuję w takim sektorze gdzie wszystko musi być super legalnie robione, bo mamy częste kontrole. Jeśli jakis pracodawca robi inaczej to może on mógłby się doinformować. Co do bezobjawowych, no cóż są bezobjawowi, więc ich nie da sie wyeliminować jako roznosicieli, ale osobę z każdym, nawet najmniejszym objawem zakażenia dróg oddechowych się da! Wystarczy, że będzie ona odpowiedzialna. A tak ogólnie to bardzo słabo jestes rozeznana w temacie jak na osobę "traktująca wirusa powaznie". Zresztą wytknęli Ci to juz wyżej. Pozdrawiam.

Odpowiedz
Udostępnij