Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja kuzynka przez kilka lat pracowała na Bardzo Prowincjonalnej Uczelni. Lubiła tę…

Moja kuzynka przez kilka lat pracowała na Bardzo Prowincjonalnej Uczelni. Lubiła tę pracę, a że ambicji bycia Wielkim Naukowcem nie miała, to była zadowolona z tego, że pensję przelewa jej PWSZ, a nie UJ, UAM albo inny U-Boot. Do czasu.

Z 2-3 lata temu została wezwana do swojego dziekana, który poinformował ją, że rektor kazał zlikwidować 3 etaty na wydziale i tak się składa, że kierownik jej zakładu idzie na zasłużoną emeryturę, jedna koleżanka-adiunkt po obecnym urlopie macierzyńskim planuje rozpocząć wychowawczy, druga koleżanka-adiunkt chce przejść po powrocie ze swojego czwartego już macierzyńskiego do innego zakładu, a moja kuzynka - jako jedyna pozostała pracownica tej komórki i przy okazji, ostatnia asystentka na wydziale - przysłuży się uczelni, poświęcając swój etat, bo on będzie jednym z tych trzech likwidowanych, a zakład zostanie rozwiązany, skoro pracowników fizycznie niet. Jeśli byłaby zainteresowana prowadzeniem zajęć, to mogą z nią podpisać zlecenie, ale ze wszystkimi prawami pracowniczymi (przede wszystkim dostępem do biblioteki) się wtedy żegna, to chyba jest dla niej oczywiste.

Dlaczego to właśnie etat kuzynki idzie pod nóż? "Bo pani pracuje najkrócej, nie opublikowała jeszcze książki i ma pani najmniejszy dorobek naukowy, dlatego pani jest tylko asystentem, a asystentów już nie potrzebujemy".

Tutaj kuzynka odezwała się - jak ją znam, to wcale nie nieśmiało - że przez ostatnie 3 lata ciągnęła pracę swoją, dwóch wiecznie zaporodówkowanych adiunktek i niemal wiecznie chorego kierownika zakładu, więc to chyba oczywiste, że robiąc zajęcia za 3 a w porywach 4 osoby, na pisanie książki i prowadzenie jakichś rozległych badań nie miała ani sił, ani czasu, sam doktorat kończyła na oparach adrenaliny.

Przypomniała też, że w zasadzie aktywność naukowa zakładu przez te lata w lwiej części należała do niej, bo kierownik z racji wieku i kulawego zdrowia, ograniczał się do udziału tylko w konferencjach organizowanych przez tę uczelnię i uniwersytet w Nieodległym Mieście, gdzie ma drugi etat, a po innych ośrodkach z referatami jeździła kuzynka. Kuzynka też napisała 3/4 afiliowanych przy zakładzie publikacji w ostatnich latach.

"Nooo tak, jak tak pani stawia sprawę, to proszę iść do sądu pracy, he he he. Mamy czerwiec, umowę ma pani do 30 września i tak, wiemy, że miała pani obiecany awans na adiunkta od przyszłego roku, ale na szczęście dla nas nie ma pani promesy na piśmie i proszę się cieszyć, że mówimy pani o tym wszystkim przed pani urlopem, bo moglibyśmy nie mówić i zwyczajnie nie rozpisać we wrześniu konkursu, życzymy miłego wypoczynku."

Kuzynka rzeczywiście oddała sprawę do sądu (wyroku w pierwszej instancji jeszcze nie ma i w sądzie nie ukrywają, że do końca przyszłego roku raczej nie będzie) i poszła uczyć do szkoły "niewyższej", bo sąd sądem, a żyć z czegoś trzeba i brak drugiej wypłaty w jej domu boleśnie by odczuto. W ten sposób wylądowała w dużym zespole podstawówka-liceum-technikum-zawodówka.

Ponieważ mamy pandemię i sezon jesiennogrypowy, w molochu kuzynki pojawiło się tsunami zwolnień lekarskich. Szkoła pewien czas temu miała olbrzymi i długotrwały problem ze znalezieniem nauczyciela, który pociągnąłby klasy rozszerzone z jednego przedmiotu i wściekli rodzice zmusili dyrekcję do pokrycia kosztów korepetytora dla klasy, a teraz - kiedy takiej fizyki nie ma kto prowadzić, bo wszyscy fizycy chorzy już od miesiąca - dyrekcja postanowiła się ratować przed powtórką z rozrywki i odgórnie przydzielać zastępstwa tym nielicznym pracownikom, którzy jeszcze nie zachorowali.

Kuzynka zadzwoniła do mnie koło południa i pół płacząc, pół śmiejąc się zapoznała mnie z nowymi "pracowniczymi planami lekcji" w swoim zespole ogólnokrzywdzącym:
- muzyki będzie uczyć jedna matematyczka, która za dziecka skończyła szkołę muzyczną I stopnia (nauczycieli muzyki w województwie kuzynki szuka kilkanaście placówek),
- rysunek projektowy dla technikum przejmie nauczycielka plastyki z podstawówki,
- informatyką zajmie się bibliotekarz szkolny,
- biologią podzielą się chemicy (i to jest w tym wszystkim jedyne sensowne), ale nie bardzo chcą, bo są zarobieni - szkoła ma półtora-etatowy wakat dla nauczycieli chemii jeszcze sprzed wakacji,
- kuzynka dowiedziała się dzisiaj rano od pana dyrektora, że jej została przydzielona rozszerzona fizyka w technikum i jutro zaczyna "swoje nowe zajęcia". Dlaczego akurat ona? Bo nikt inny nie chciał, a ona zrobiła dopiero pierwszy stopień awansu, więc niech nie marudzi, to tylko kilka tygodni zastępstw.

Moja kuzynka jest rusycystką.

Kiedy już się wyśmiałam i zapytałam, co planuje z tym fantem zrobić, odpowiedziała, że najpewniej da uczniom jakiś rosyjski podręcznik fizyki w pdfie i będzie powtarzać "perevesti, bystreje!".

szkoła

by Ursueal
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Etincelle
17 17

Łał. Rosyjski a fizyka, hm, hm... Nie litowałabym się tylko nad matematyczką. Jeżeli w ostatnim czasie materiał z muzyki nie został szalenie zwiększony, to dziecko po roku w muzycznej umie więcej niż maturzysta po całej edukacji. Teorię zawsze może sobie przypomnieć na potrzeby lekcji, a reszta pewnie w jakimś stopniu została. Słuch jej się w końcu nie zmienił, nie wierzę też, że nie zaśpiewa z nut itp. Gorzej, gdyby po latach musiała korzystać z instrumentu, ale tego chyba nikt nie będzie od niej wymagał. Całkiem korzystnie - jeśli można tak w ogóle o tej sytuacji powiedzieć - dla niej to wyszło.

Odpowiedz
avatar fursik
15 17

Nie wieszałabym psów na dyrekcji - wydaje się, że robi, co może, łata dziury na taśmę klejącą i butapren, bo i nic innego nie ma. Nie wyczaruje nowych nauczycieli, sama też nie może zaoferować pieniędzy, które by kogoś przyciągnęły. Okręt edukacji w tym kraju już od jakiegoś czasu powoli, ale nieubłaganie nabiera wody.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 4

@fursik: Przy obecnym "sztormie" wychodzą na wierzch wszystkie niedociągnięcia przy projekcie i w dowodzeniu okrętu edukacji. Trzeba tylko wyciągnąć odpowiednie wnioski po i chyba zacząć budowę od nowa.

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@fursik: Na moje oko to już jest ten etap, kiedy Titanic stanął pionowo (idąc dalej Twoim porównaniem). Za chwilę się złamie, a potem pójdzie na dno.

Odpowiedz
avatar Bryanka
11 11

Dawno temu, w podstawówce, gdy zachorowała geografica, to wsadzili nam na półroczne zastępstwo panią z biblioteki. Dzięki niej do tej pory pamiętam, że woda w Atlantyku jest zimna, a jej babcia płynęła Titanikiem.

Odpowiedz
avatar Crannberry
14 18

@Bryanka: hehe, w czasach mojej wczesnej podstawówki moja mama pracowała w bibliotece szkolnej i kiedyś ją wysłano na zastępstwo za nauczycielkę biologii. Pamietam jak opowiadała ojcu: „wchodzę, otwieram dziennik, a tak jakieś rozmnażanie nagonasiennych. Co to w ogóle kurła jest??? I ja mam to z nimi niby przerabiać...” Zapadło mi to w pamięć, bo jako 9-latka miałam jakieś traumatyczne perwersyjno-seksualne skojarzenia. A potem w 5 klasie dowiedziałam się, że to o szyszki chodzi...”

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 listopada 2020 o 21:28

avatar Etincelle
9 9

@Crannberry: hahah. :D Ja pamiętam, że u nas nauczyciele na zastępstwach nie porywali się zazwyczaj na materiał, którego nie ogarniali. Wyjątkiem była pani pedagog, która uparła się wprowadzić nam w podstawówce bryły na matematyce i obraziła się, jak się upieraliśmy, że walec nie jest ostrosłupem (chyba, nie dam głowy, ale coś głupiego). Drugi wyjątek był w gimnazjum, to pamiętam dokładnie, bo zaowocował uwagą od matematyczki: "upiera się, że przymiotnik może być podmiotem". I po co, skoro można swój przedmiot zrobić, kazać odrabiać lekcje albo po prostu pozwolić zająć się czymkolwiek, byle w ciszy?

Odpowiedz
avatar marcelka
9 11

@Etincelle: no wiesz, ale co innego jak nauczyciel na jednorazowym zastępstwie się nie porywał na materiał, bo faktycznie - i po co, a co innego, jak to zastępstwo ma być formą nauki na bliżej nieokreślony czas, jak w komentowanej historii. rusycystka fizyki uczniów na poziomie liceum dobrze nie nauczy, czy plastyczka z podstawówki rysunku technicznego. z jednej strony - co dyrekcja ma zrobić, nauczycieli przecież nie wyczaruje, z drugiej strony niestety traci na tym młodzież.

Odpowiedz
avatar Etincelle
5 5

@marcelka: no jasne, ale odpowiadałam na komentarz Cranberry, więc nie odnosiłam się do dłuższych zastępstw. Co do historii to tak, zgadzam się z Tobą. Z jednej strony nauczyciel może nie umieć nauczyć innego przedmiotu na poziomie liceum, więc piekielne. Z drugiej - kto jest piekielny, skoro dobrych rozwiązań właściwie brak? Sytuacja jest, jaka jest, nikt złośliwie tego nie robi. I fakt, młodzieży szkoda najbardziej, bo na nich się to odbija. Ci bardziej ogarnięci sobie poradzą, ci, których stać, pójdą na korki, a ci niezdolni będą mieli jeszcze trudniej niż normalnie, niestety.

Odpowiedz
avatar m_m_m
7 13

@marcelka: Problemem jest system edukacji. Dzieciaki powinny rozwijać swoje zainteresowania ze wsparciem nauczycieli a nie mielić narodowo-patriotyczno-katolicką podstawę programową.

Odpowiedz
avatar logray
0 0

@m_m_m: "Dzieciaki powinny rozwijać swoje zainteresowania". Obawiam się, że w większości przypadków te zaintersowania to facebook, jakaś gra czy tam serial. Jakaś wspólna minimalna wiedza imho jest wymagana słusznie. Tak to by nie było matematyki, fizyki czy chemii, bo to nudne i trudne.

Odpowiedz
avatar Nikusia1
0 0

@logray: Ja tam sama wybrałam dla siebie profil w liceum z 8 godzinami matematyki, 4 biologii i 4 chemii, za to bez przedmiotów takich jak fizyka, geografia, wos czy historia. I to odpowiadało w pełni moim zainteresowaniom. Działało i chyba nadal działa (choć nie wiem, jak w 4 letnich liceach) :D

Odpowiedz
avatar marcelka
9 9

jeśli chodzi o szkolnictwo, to nic nowego, choć wcześniej nie było to pewnie na taką skalę. ale pamiętam z własnej podstawówki, kilkanaście lat temu, pana M. pan M. pierwotnie uczył geografii, ale byłam już rocznikiem po reformie, i mieliśmy przyrodę. z panem M. Pan M. uczył też historii, niemieckiego, informatyki, wf-u, matematyki (różne klasy, nie na zasadzie zastępstwa, tylko jako nauczyciel, chyba były nim po prostu braki w etatach łatane). ale gdy pewnego razu przyszedł do nas na zastępstwo z .... religii, w dodatku przygotowany lepiej niż ksiądz - z Biblią Tysiąclecia! - to zwątpiliśmy :D a co do tej informatyki - dodam, że mieliśmy z nim pół roku - to czytaliśmy podręcznik do informatyki. komputery (sztuk kilka) były nowe i nie wolno było ich włączać. chyba że to pan M. nie wiedział jak? w każdym razie lekcja wyglądała w ten sposób: "oto komputer, dzieci, a w podręczniku poczytajcie sobie o tym, jak działa" :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 listopada 2020 o 22:24

avatar Puszczyk
2 2

Nie wina dyrekcji, że kasy na zatrudnienie ludzi nie ma. Łatają dziury jak się da. A przy obecnej spychologii problemu z ministerstwa na kuratoria, a z kuratoriów na szkoły, to jest to jedynie szczyt góry lodowej.

Odpowiedz
avatar Allice
5 5

Miałam w gimnazjum przez jakiś czas wf z ok 60 letni a polonistką, reszty mieszanek nie wspomnę. A z nauczycielami będzie coraz większy problem - warunki nie zachęcają. Kasa niewielka, ot, trochę więcej wolnego ale jednak wbrew pozorom to nie są całe wakacje... Sama przez moment zastanawiałam się nad kursem pedagogicznym, cieszę się za zrezygnowałam. Z nowych do tej pracy idą tylko wyjątkowi pasjonaci albo osoby które po prostu nie mają wyjścia. Patrząc na to jaki w tym momencie jest stosunek do nauczycieli i że są wrzucani często do jednego wora - pierwsi szybko tracą pasję i szukają lepszego zajęcia albo robią tyle ile muszą, nic więcej. Nie mówię że nie ma wyjątków, ale problemy kadrowe coś pokazują, i to nie tylko kwestia l4.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

W liceum co roku mialam innego nauczyciela matematyki bo nasza glowna nauczycielka poszla dwa razy na macierzynskie wiec poziom byl rozny. W podstawowce też pamietam geografie prowadzila pani od biologii bo geografica byla w ciqzy zagrozonej. Tak juz bylo od zawsze.

Odpowiedz
avatar vezdohan
12 12

Daaawno temu Pani ucząca nas niemieckiego zachorowała. Na zastępstwo wchodzi pan od WF, klasa już zaczyna żartować i po niemiecku pyta się co będziemy przerabiali. Na co słyszą płynną niemczyzną co będzie. Ciszę i szok zaskoczenia do tej pory pamietam. :)

Odpowiedz
avatar KittyBio
3 3

Ja tu wtrące swoje 3 grosze odnośnie PWSZtów i ich mega organizacji. Co prawda nie pracowałam na nich osobiście, ale moja koleżanka tam pracuje :D. Otóż cały myk polega na kółku wzajemnej adoracji... Prowadzisz przedmiot, najlepiej na III r lub wyżej. Zadajesz studentom do napisania esej na jakiś temat 10 -15 str, a najlepiej dajesz listę tematów i wymogi redakycyjne. Może być też projekt obejmujący jakieś "badania". Tym, którzy sobie poradzą, proponujesz współautorstwo w PUNKTOWANYM czasopiśmie i 5 na koniec.W koncu to kujoni walczący o stypendium rektora, więc zgadzają sie zawsze. Potem tochę modernizujesz (często dopisując cytowania swojej koleżanki i pół ludzi ze swojego zakładu) pracę i wysyłasz do "Zeszytów Naukowych" innych PWSZetów. Ona akurat ma zajęcia na pielęgniarstwie, kosmetologii i położnictwie i ma dużo więcej publikacji niż ja (ale mi punkciki cytowań zbiera <3). Rocznie publikuje 2-6 prac dla odwalenia lipy. Jeśli chodzi o zatrudnienie, osobiście jestem tak zatrudniona na moim uniwerku macierzystm... Normalnie mam swoje konto pracownicze (usos twierdzi że jestem nieetatowym pracownikiem dydaktyczno-naukowym) i dostęp do biblioteki itd... Z tym, że jako absolwent ja go cały czas mam i korzystam :D Co do szkoły, to ja się już spotkałam z takim łataniem kilkanaście lat temu. Były to pojedyncze przypadki, ale jednak. I współczuje bardzo Twojej koleżance.

Odpowiedz
avatar KittyBio
1 1

@KittyBio: *kuzynce miało być, oczywiście <niestety wyskakuje jakis błąd przy edytowaniu>

Odpowiedz
avatar moniqa
5 5

Wspaniała historia, tylko że nieprawdziwa. W żadnej szkole matematyk nie może uczyć muzyki. Dyrektor ma w takim przypadku możliwość zrobienia korekty do arkusza i przeniesienia np. muzyki na drugie półrocze. Muzyki w szkole średniej może uczyć tylko osoba która ukończyła kierunkowe studia mgr ( w podstawówce wystarczy licencjat). Żaden dyrektor nie zaryzykuje nagany z Kuratorium Oświaty, jeśli można te problemy inaczej rozwiązać. Chyba, że chodzi o zastępstwo doraźne na 1-2 lekcje, ale wtedy historia nie była tak piekielna, prawda?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@moniqa: nie zwrocilam na to wczesniej uwagi, ale w moim liceum w ogole nie bylo muzyki ani plastyki :) edukacje artystyczna skonczylam na gimnazjum

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@moniqa: dokładnie, historia tak pokoloryzowana, że aż grubo wyjechane za linię

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@nursetka: od dwóch lat, gdy do liceum i technikum poszły roczniki po podstawówce, dyrektor ma do wyboru dla klas pierwszych 1 godzinę filozofii albo muzyki albo plastyki

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 listopada 2020 o 20:11

avatar M3FJU
0 0

Ja jestem bardzo ciekawy jak zakończyła się historia z receptą? Dostałaś te przeprosiny czy nie?

Odpowiedz
Udostępnij