Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przez koronkę straciłam pracę. Nie ja jedna, nie ma co biadolić, trzeba…

Przez koronkę straciłam pracę. Nie ja jedna, nie ma co biadolić, trzeba zaktualizować cv i szukać czegoś nowego. Z racji tego, że osób w takiej sytuacji jest wiele, poszukiwania trwały już dłuższy czas. Oszczędności zaczęły się kurczyć, a tu jak na złość wyskoczyły niespodziewane wydatki. Kiedy więc znalazłam ogłoszenie o pracy w osiedlowym sklepiku, nie namyślając się zbyt długo zadzwoniłam. Po rozmowie i kilku dniach próbnych pracę dostałam. Pierwsze wrażenie: super, szef do rany przyłóż, bardzo przyjazna współpracownica, klienci przemili, jasne obowiązki. Piekielności, które wyszły później pozwolę sobie wypunktować:

1. Płaca 14/h. Racja, informacja o tym była podana w ogłoszeniu, jednak byłam przekonana, że chodzi tu o płacę "na rękę", a dla mnie, jako osoby przed 26 rokiem życia, wciąż się uczącej, a więc zwolnionej z części podatków, wynagrodzenie będzie równe minimalnej krajowej. Ale nie. Mimo to pracę przyjęłam, żeby mieć co do garnka włożyć, bo nie dostałam żadnej innej odpowiedzi.

2. Jak to możliwe, że płaca była poniżej minimalnej? Oficjalnie umowę podpisywało się na 1/8 etatu, żeby była jakaś podstawa. Za pozostałe godziny wypłata szła pod stołem.

3. Przy rozmowie zaznaczyłam, że jestem dyspozycyjna maksymalnie w wymiarze etatu, bo jednocześnie studiuję. Jak to wyglądało w rzeczywistości? Przez prawie dwa tygodnie pracowałam codziennie po 8,5 godziny, w niedziele po 11. Potem dostałam trzy dni wolnego, po którym znowu miałam w grafiku co najmniej dwa tygodnie codziennej pracy. Szef tłumaczył to w ten sposób, że chodzi o etat w wymiarze miesiąca. Jako że nie zaczęłam pracy wraz z początkiem miesiąca, muszę nadrobić godziny.

4. Wspomniałam o wolnym. Dzień przed, wieczorem, dzwoni do mnie szef z pytaniem, czy nie mogłabym jednak przyjść do pracy. Gdy usłyszał, że mam już kupione bilety na autobus, razem z partnerem mamy zaplanowane te dni (bilety w inne miejsca, urlopy u niego i u teściowej, którą jechaliśmy odwiedzić) i nie dam rady tego odkręcić, zaczął mi wmawiać kłamstwo (na rozmowie dostałam pytanie, czy w związku z wprowadzeniem nauki zdalnej nie wyjadę. Przekonana, że pytanie dotyczy wyjazdu na stałe, włącznie z porzuceniem pracy, odpowiedziałam, że nie ma takiej opcji. Nie spodziewałam się, że chodzi też o krótki wyjazd w trakcie uwzględnionego w grafiku wolnego).

5. Telefony z pytaniem o to, czy mogę przyjść do pracy wcześniej są normalne, ale nie gdy zdarzają się trzy razy w tygodniu, a ja już wcześniej mówiłam, że mam rano zajęcia.

6. Powyższe problemy nie miałyby miejsca, gdyby szef wykazał się odrobiną zmysłu organizacyjnego. Od dawna wiadome było, że jeden z pracowników odchodzi. Zamiast zawczasu dać ogłoszenie, znaleźć i przeszkolić odpowiednią osobę, cały ten proces rozpoczął się dopiero po jego odejściu.

7. W związku z powyższym wszystkie zmiany obstawiały dwie osoby. Gdyby ktoś zachorował, miał wypadek, czy z jakiegokolwiek innego powodu nie mógł stawić się w pracy, wszystko spada na barki jednej osoby. Szef może łaskawie zwolnić pracownika dwie godziny wcześniej, żeby zdążył wziąć prysznic i się przespać przed kolejną 14 godzinną zmianą.

8. Gdy zapytałam, jak idą poszukiwania nowego pracownika, bo zbierają mi się zaległości na studiach i nie dam rady dalej wyrabiać tyłu godzin w tygodniu, zostałam oskarżona o wywieranie presji. Dostałam informację o tym, że przychodzą sami idioci i nie ma kogo zatrudnić.

9. Wywoływanie wyrzutów sumienia i obwinianie pracownika o każdą pomyłkę. Zapomniałeś oddać jedną gazetę, bo nie było jej na liście? Musisz za nią zapłacić. Ok, to rozumiem. Nie rozumiem pięciominutowego wykładu o tym, jak to narażam pracodawcę na straty, że to są koszty i szefa na to nie stać. Kto z was w ciągu pierwszych kilku dni na nowym stanowisku nie popełnił żadnego błędu?

10. Każ coś zrobić, ale nie wytłumacz, jak. Potem miej pretensje do pracownika, że coś robi źle.

11. Płacimy ci za pracę do godziny x. Ale wyjdziesz z pracy najwcześniej o x:05, bo jeszcze musisz zrobić kilka rzeczy. Najlepiej wychodź o x:30, bo inaczej za szybko myjesz podłogę i wychodzisz w biegu, żeby zdążyć na autobus.

12. Godziny dla seniorów? U nas nie obowiązują, bo jest wtedy za mało klientów. Kasjerka może dostać mandat? Trudno.

13. Limit osób w sklepie? Na wiadomość, że zdarzyło mi się poprosić klientów o poczekanie na zewnątrz, pierwszą reakcją było pytanie, czy rzeczywiście czekają. Jakie dostałabym instrukcje, gdyby szli wtedy do innego sklepu?

14. Dostałam propozycję od firmy, do której aplikowałam przed rozpoczęciem pracy. W związku z wyżej wymienionymi powodami postanowiłam ją przyjąć. Skleciłam więc wypowiedzenie i grzecznie zaniosłam do szefa. Usłyszałam tylko, że "tak się nie robi" i dostałam kolejny wykład o tym, że narażam go na koszty.

15. Prosiłam o skrócenie okresu wypowiedzenia z dwóch tygodni do tygodnia, ale szef uparł się, że w umowie mam tyle, więc tyle mam wyrobić. Szkoda, że nie spojrzał, że w umowie miałam 1/8 etatu i godziny z dwóch tygodni wyrobiłam w trzy dni.

16. W trakcie mojego wypowiedzenia szef dostał maila od klienta z pytaniem, o co chodzi, że cały czas w sklepie obsługują tylko dwie osoby. Uznał, że to moja sprawka i chcę go gdzieś zgłosić, więc z dnia na dzień zakazał mi przychodzić do pracy. Tyle dobrego, że dostałam prawie całą wypłatę, a to, czego zabrakło było na tyle małe, że nie chciało mi się o to kłócić. Zwłaszcza, że, naiwna, nieopatrznie za wcześnie podpisałam brak roszczeń finansowych.

Dodam jeszcze, że gdy zgłaszałam zastrzeżenia co do grafiku, usłyszałam tylko, że sami go układamy i mogłam powiedzieć, że coś mi nie pasuje. Racja, mogłam powiedzieć, że chcę dwa dni w tygodniu wolne. Tylko wtedy te dwa dni musiałaby obstawić druga pracownica, bo szef za kasę na całą zmianę nie stanie, a innego pracownika nie ma. Nie mogłam tego zrobić z czystym sumieniem, wiedząc, że koleżanka z pracy się nie postawi.

A co do maila, to na prawdę nie ja go napisałam. Miałam bardzo miłych klientów, z którymi udało mi się nawiązać przyjazne relacje. Często zdarzało nam się pośmiać, poplotkować, wymienić poglądami, raz jeden Pan prawie mi się popłakał wspominając zmarłą żonę. Często też dostawałam pytania, czy tylko ja tam pracuję, czy biorę kiedyś wolne i kiedy w końcu odpocznę.

Za wszelkie błędy przepraszam, starałam się jak mogłam, ale wiem, że mam tendencję do stawiania zbyt dużej ilości przecinków, a też mogłam po prostu coś przeoczyć.

by ~Zabciawkoronie
Dodaj nowy komentarz
avatar janhalb
-4 8

Zaraz: mały, osiedlowy sklepik i pracowałaś w niedziele po 11 godzin? Od jakiegoś czasu w niedzielę sklepy są zamknięte - chyba, że za ladą stoi sam właściciel…

Odpowiedz
avatar Xynthia
7 9

@janhalb: Po nicku autorki wnioskuję, że opisuje pracę w Żabce, wtedy wszystko się zgadza.

Odpowiedz
avatar Ohboy
10 16

@Puszczyk: Ile by chciała? Tyle, ile jest prawnie nakazane. Nie bądź Januszem. I w każdej pracy obowiązuje przeszkolenie, jakie by ono nie było. Założę się, że nawet w sklepie znają się rzeczy, których Ty nie będziesz wiedzieć.

Odpowiedz
avatar mesing
8 8

@Puszczyk: Ad 1 - minimalne miesięczne uposażenie to na dzień dzisiejszy 2600zł co przy standardzie 162 godziny miesięcznie daje stawkę minimalną 16,05 zł/h brutto. Mniej pracodawca nie ma prawa zapłacić. Autorka popełniła jeden mały błąd jeśli chodzi o pieniądze. Jeśli w umowie nie miała małego dopisku że tą 1/8 etatu może uzupełnić do pełnego etatu to każda godzina powyżej dziennego limitu powinna być traktowana jak godzina nadliczbowa z odpowiednią stawką (+50% i +100% zgodnie z KP).

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@mesing: walczylabym o to w sadzie i zglosila dziada, gdzie trzeba

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@Puszczyk: Cóż, na pewno dałbyś jej kasę na życie, gdyby się nie zgodziła na taką pracę?

Odpowiedz
avatar Allice
2 8

Skoro są ludzie którzy bez żadnego ale tak przychodzą pracować to pracodawcy korzystają. Pewnie w kilku momentach balansując na granicy prawa ale skoro nikt się im nie stawia to po co zmieniać to...

Odpowiedz
avatar Wilczyca
12 12

Przykro czytać te komentarze obwiniające autorkę, że to jej wina, że godziła się na takie warunki. Przecież napisała, że przyjęła tą ofertę, bo była pod ścianą, ze względu na obecną sytuację trudno było jej znaleźć szybko sensowniejszą pracę. Ode mnie szacunek, że podjęła się takiego zajęcia zamiast iść na zasiłek albo żyć u kogoś na garnuszku. Jak tylko pojawiła się okazja zmieniła pracę na coś lepszego. Mam nadzieję, że nowy pracodawca okazał się mniej piekielny.

Odpowiedz
avatar Nikusia1
3 5

Czytam te komentarze wszystkich mądrych i nie wierzę. Fajnie tak z ciepłego fotela, jak ma się co jeść i gdzie pracować. NIektórzy niestety żyją na własny rachunek i jak nie zapłacą nie będą mieli, gdzie mieszkać.Jak nie kupią, nie będą mieli, co zjeść. W takiej sytuacji bierze się cokolwiek, szczególnie, że teraz o pracę naprawdę jest trudno, bo odpadło większość branż. Galerie zamknięte, gastronomia zamknięta, usługi zamknięte. To, że pracodawcy tak traktują drugiego człowieka korzystając z jego biedy i kryzysu to jest piekielne.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

no i wlasnie bylo sie klocic o te brakujace kilka groszy bylo tez zglosis do PIP i US, co sie tam odjaniepawla, oni bardzo lubia sie zajmowac wyplatami pod stolem i lamaniem praw pracownika nie odpuscilabym kiedys mialam podobnie, na studiach pracowalam na kuchni, mialo byc ze 3 dni w tygodniu, bywalo i po 5 i wielkie pretensje, ze ale jak to musze jechac na egzaminy do miasta 200 km dalej?

Odpowiedz
Udostępnij