Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakoś z rok temu uświadomiłam sobie, że to jednak nie do końca…

Jakoś z rok temu uświadomiłam sobie, że to jednak nie do końca normalne jest żeby tak ciągle płakać i się od ludzi odcinać. Uświadomiłam sobie, że przydałaby mi się fachowa pomoc, ale... co innego przyznać się przed sobą, a co innego zrobić ten pierwszy krok i szukać pomocy.

Po paru miesiąc internista w końcu mnie przyłapał i wysłał do psychologa, dodając, że pewnie najpierw zaliczę wizytę u psychiatry, ale ogólnie terapia powinna mi pomóc.
W przychodni, w której jego skierowanie było ważne (bo nie w każdej) zapisano mnie na wizytę do psychologa z terminem za dwa miesiące. Na wcześniejszą konsultację psychiatryczną mnie nie zapisali, bo nie mieli terminów. A że mojego internistę lubiłam to się w końcu przemogłam i zadzwoniłam do innej przychodni i zapisałam się do psychiatry na wizytę tydzień później. Bo do psychiatry można bez skierowania, do psychologa nie.

Pani psychiatra wysłuchała mnie, zdała kilka pytań, stwierdziła "no to damy coś żeby było weselej" i odesłała mnie z receptą na antydepresanty. Trzy dni później pandemia zaczęła się na dobre i wszystko odwołali, w tym tą terapię co to ją miałam zacząć za dwa miesiące. A czułam, że terapii potrzebuję, bo kompletnie nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Kiedy zadzwoniłam w sprawie kolejnej wizyty nawet nie rozmawiałam z lekarką, pani z recepcji zapytała czy nie miałam efektów ubocznych po pigułach, kiedy zaprzeczyłam poleciła mi zgłosić się OSOBIŚCIE po kolejną receptę. Bo wizyty odbyć nie możesz, ale przydreptać po receptę, podczas gdy przecież wszędzie indziej są elektroniczne, no problem!

Latem pandemia przycichła, a mi się zaczęły kończyć leki, więc postanowiłam zrobić drugie podejście u innego lekarza. Tym razem pan psychiatra posłuchał, popytał trochę więcej, wydał lekko inną diagnozę i zasugerował inne lekki, ale musiałam je najpierw skonsultować z neurologiem. Na koniec wizyty stwierdził, że faktycznie bardzo przydałaby mi się terapia i jak chcę to mogę się dopisać do około rocznej listy oczekujących. Albo iść do niego prywatnie - cytując "jeśli panią stać". Po wizycie u neurologa zadzwoniłam, pan doktor stwierdził, że w sumie to spoko, będzie ok jak nadal będę brać te leki co biorę. Po czym się rozłączył. Ręce opadły, nie oddzwoniłam z upomnieniem, że skoro tak to może by mi je przepisał z łaski swej.

Nie wiem czy mieliście do czynienia z depresją, ale to tak wszechogarniająca niemoc, że wstanie z łóżka wydaje się wyzwaniem, a co dopiero kiedy trzeba jeszcze walczyć o pomoc u osób, które z założenia powinny w tej kwestii pomagać.

Swoją drogą do pierwszego lekarza przestałam chodzić ot tak. I nikt się nie zainteresował, że pacjent z tego typu problemem nagle znika, nie zgłasza się po leki. Czy lekarz prowadzący pacjenta z depresją nie powinien w takiej sytuacji wyrazić zainteresowania czy może w związku z nagłym odstawieniem leków nie zrobił sobie krzywdy?
W sumie to nawet nie jestem zła, tak wiele absurdu po drodze, że cała sprawa wygląda niemal komicznie.

słuzba_zdrowia

by ~Gladys4
Dodaj nowy komentarz
avatar lenka
2 4

Bardzo współczuję. Nie dotknął mnie osobiście ten problem, ale mój mąż zmaga się z depresją. Najgorsze, że czasem mam ochotę powiedzieć mu, żeby wziął się w garść, ale wiem że to może jeszcze pogorszyć sytuację. Dlatego przykre, że specjaliści którzy powinni tym bardziej angażować się w takich sytuacjach, tak po prostu mają wszystko gdzieś.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-3 9

współczuję. W domu psychicznie nie dawałam rady, wyprowadziłam się i poszłam do psychiatry, wysłuchał i przepisał chyba na 3 miesiące tabletki. Miesiąc później brałam ślub, w kolejnym miesiącu okazało się iż w ciąży jestem więc odstawiłam, po paru tygodniach poroniłam, l4, urlop, potem w szpitalu chyba ze dwa tygodnie byłam bo torbiel czy coś, kolejne l4. Po tym czasie, mając sporo czasu na myślenie przyznam szczerze że się bardzo podniosłam. Zaczęłam mieć gdzieś co ludzie i przede wszystkim kochana rodzinka mówi i zaczęłam być bardzo pozytywna. Pogodziłam się że tak powiem z Bogiem. Zaczęłam inaczej myśleć- pozytywnie, ze zrozumieniem, o wielu rzeczach. Tabletki mi pomagały ale najwięcej dało przestawienie myślenia, nie umiem wyjaśnić jak to się stało, w przeciągu paru miesięcy .. Mam nadzieję że i Tobie się uda. Ja sobie mówiłam dużo miłych słów, niekoniecznie w nie wierząc na początku :)

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 5

Polska psychiatria leżała i kwiczala już przed pandemią. Kilka lat temu depresja przyplątała się mojej mamie (częściowo na tle klimakteryjnym, częściowo przez nagromadzenie mocno stresujących sytuacji) i okazało się, że jedyna możliwość konsultacji psychiatrycznej oraz terapii jest wyłącznie prywatnie i to tez z kilkutygodniowym (w zależności od lekarza od 4 do nawet 12 tygodni) okresem oczekiwania. Dostać się na fundusz nie było szans absolutnie żadnych

Odpowiedz
avatar tycjana12
9 13

"Nie wiem czy mieliście do czynienia z depresją, ale to tak wszechogarniająca niemoc, że wstanie z łóżka wydaje się wyzwaniem".Nie do końca.Jest też depresja przewlekła wysokofunkcjonująca,której pozornie nie widać-wstajesz co rano,ogarniasz dom,dzieci,męża,pracę,ale zawsze masz poczucie,że coś z tobą nie tak,nie zasługujesz na miłość,nie masz przyjaciół i nie umiesz ich znaleźć,wszystko odczuwasz podwójnie,zwłaszcza niepowodzenia życiowe a błache kłótnie w związku równoznaczne są z myśleniem"nikt mnie nie kocha/nie pokocha/nie kochał"potknięcie w pracy"do niczego się nie nadaję,zwolnią mnie"i dużo,dużo więcej.A na zewnątrz-uśmiech i do przodu.Tacy mogą być dorośli z dysfunkcyjnych rodzin,córki niekochane przez matki.A najgorzej że rzadko kiedy coś z tym robią-przecież życie jakoś się toczy,a próby pomocy bagatelizują"bo to nic takiego,a ja nie wariat,żeby iść do psychologa/psychiatry".

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 9

@tycjana12: O, to ja. Dziękuję za napisanie tego, bo ludziom się wydaje, że depresja ma tylko jedną twarz i jak nie leżysz cały czas i nie płaczesz, to depresji nie masz.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 0

@tycjana12: jakbys o mnie pisał/a Nie umiałam nazwać tego co ze mna bylo i wraca czasem. Od paru miesięcy rozmawiam z psychologiem,nastawiona jestem na poprawę siebie bo właśnie zawsze mam poczucie że to ja robię wciąż coś źle i muszę się zmienić i poprawić. Hm taka hustawka u mnie. Raz normalnie a raz płaczę nad swym losem. Z tym że po drugim porodzie wciąż narzekałam na męża i w ogóle całkiem dosc mialam. Dopiero po powrocie okresu zrozumialam ze go kocham i zachowywalam sie irracjonalnie. Jak tak mysle teraz to juz sama nie wiem co jest ze mna..

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@tycjana12: bardziej bym powiedziala, ze dystymia- obnizenie nastroju i anhedonia, bez obnizenia napedu wstaje sie z lozka i idzie do pracy, ale wszystko ejst szare i fukcjonuje sie jak w tej piosence "brazylijski serial juz nie cieszy jak kiedys..."

Odpowiedz
avatar tycjana12
1 1

@bazienka: Tak,to też,ale często może być początkiem depresji,jeśli się tego nie zdusi na początku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@AnitaBlake: A tarczycę badałas? Zawsze! Zawsze w stanach depresyjnych trzeba po pierwsze skontrolować tarczycę, psycholodzy i psychiatrzy czesto to zaniedbują.

Odpowiedz
avatar Cylindryk
1 1

@tycjana12: Coś jak ja. Do pracy chodzę, bo chodzę, rachunki trzeba zapłacić. Znajomych brak. W pracy też ksywa "odludek". Ale wykonuje swoją pracę, to po co zaczepiać - jeszcze ugryzie. Tylko poza ogarnianiem czegokolwiek z pojęciem "związek" - mój się zakończył po 15 latach, bo okazało się,że od co najmniej 4 i tak byłem "tym trzecim"... a prawdopodobnie cały czas był... fałszywy, nieistniejący. Pamiętam, jak po pierwszej próbie udało mi się nawet dostać (chyba zadziałało stwierdzenie, że już samobójca). "Uśmiechnij się, nie ta to inna, co się przejmujesz." Ta, bo 15 lat życia w kłamstwie to przecież takie nic. Ech. Nie warto. Po prostu nie warto.

Odpowiedz
avatar bazienka
-4 6

kurcze pokaz mi przychodnie, gdzie za 2 miesiace znajdzie sie wolny terapeuta- i to na NFZ, ja 2 lata czekalam i terapie mozna z powodzeniem prowadzic przez telefon leki tez po zebraniu wywiadu i ustaleniu dawki- erecepta jesli u ciebie nie jest to tak rozwiazane, to moze warto sie gdzies poskarzyc? aha lekarz ma takich pacjentow jak ty 10 dziennie, wypisuje leki i nara, nie kontroluje czy pacjent je bierze, bo i nie ma jak jesli nie poprosilas euro o recepte ani nie oddzwonilas po nia, to sama jestes sobie winna i uwierz mi, wiem, co to jest depresja

Odpowiedz
avatar dayana
1 1

@bazienka: Można wypisać e-receptę, ale nie można przepisać takich leków kompletnie bez konsultacji z pacjentem. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby psychiatra udzielił teleporady, bo przecież i tak jak się idzie do gabinetu to się z nim tylko rozmawia. Na NFZ spokojnie można sobie wybrać teleporadę, jak się idzie prywatnie to też można skorzystać z wideokonferencji. Warto znaleźć porządną placówkę, a nie iść w pierwsze lepsze miejsce. I najlepiej, żeby to nie była przychodnia, gdzie też jest interna, bo teraz się nie da tam w ogóle dodzwonić...

Odpowiedz
avatar Nikusia1
1 1

@bazienka: Moja psychiatra potrafi mnie trzymać w gabinecie godzinę. Rozmawiamy, zbiera dokładne dane, zawsze poratuje dobrym słowem i powie, co dalej. Psychiatrów, którzy wypisują pierwsze lepsze tabletki i heja omijam z daleka.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

@dayana: @Nikusia1: tak, ale jesli masz w historii leczenie jakis lek to nie ma takiego problemu gadka jest w nowej przychodni czy z nowym lekarzem (co pochwalam, zawsze sie przyda swieze spojrzenie), ale w wyjatkwych sytuacjach jak pandemia mozna poradzic sobie inaczej- wypisujac leki z karty no i u mnie sami dzwonia umowic sie na teleporade czy ja przelozyc- i po tym jest reepta terapie telefoniczna mam od marca tydzien w tydzien mozna to zalatwic to przykre, ale serio lekarz ma takich pacjentow zapisywanych na godzine czy pol, srednio 8-16 dziennie razy srednio 22 dni w miesiacu- czyli pare setek i nie pamieta, kto powinien zadzwonic po leki, pacjenci nawet psychiatryczni sa traktowani jak dorosli ludzie i nikt za nimi nie biega i sie o nich nie martwi, ne pamieta za nich, by wypisac lek, o ktory nie poprosza zazwyczaj, od tego sa zaklady zamkniete, nie przychodnie- tu trzeba dbac o wlasny interes i pilnowac swoich spraw, lekarz to nie troskliwa mamusia no niestety tak to wyglada, przychodzisz z depresja i syndromem presuicydalnym i do psychologga czekasz 2 lata. a jak wczesniej umrzesz? no coz, pani wpisze olowkiem...

Odpowiedz
avatar Lypa
2 2

Trzymaj się tam i, jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, próbuj walczyć dalej. Będzie mi bardzo miło przeczytać kiedyś np. tutaj, że z tego wyszłaś.

Odpowiedz
avatar minus25
2 2

Zmagam się z tym problemem od bardzo dawna. Nie poddawaj się, bo gra jest warta świeczki. Polecam jednak spróbować prywatnie, jeśli nie będzie się dało inaczej.

Odpowiedz
Udostępnij