Źle postąpił Twój Kolega uciekając i pokazując bezsilność.
Jestem z pokolenia 78” i pamiętam stalinowski rygor w szkołach i metody które sprawiały, że była dyscyplina.
Po pierwsze: Zostać i uwalić go na drugi rok.
To już wystarczy aby paro rodzina miała problem a chłopak w środowisku szkolnym wyleciał by z obiegu.
Zgłosić go do Kuratorium, kiedyś można było dostać tz. "Wilczy bilet" na wszystkie podstawówki w mieście. Zostanie mu tylko szkoła specjalna i ciekawy wpis w aktach.
Takich kolegów nazywaliśmy „spadochroniarze” . Powtarzali po 3-4 razy 6-7 klasę.
Nie wiem co naucza kolega, ale przecież można zrobić dużo lepszy użytek z broni psychologicznej metodą „Dziel i rządź”.
Jeśli chłopak jest chamski i to imponuje klasie która go popiera to należy sprawić aby klasa przestała go szanować.
Tak jest w wojsku.” Przez Kowalskiego wszyscy teraz robicie po 70 pompek. „
Albo „Przez Kowalskiego macie co drugi dzień kartkówkę”
Przecież reszta klasy mu wpie….doli po zajęciach.
Tak było w latach 80”.
Brutalne, ale prawdziwe. Tylko co jeśli takiemu delikwentowi nie zależy na przejściu z klasy do klasy? Sama miałam takich trzech w swojej klasie - kiblowali do 18stki, z dniem uzyskania pełnoletności zabierali ze szkoły papiery i tyle ich widzieli.
OdpowiedzEee, ale o co chodzi??
Odpowiedz@yanka: Podejrzewam, że miał to być komentaż do https://piekielni.pl/87216 a wyszedł z tego wpis :)
OdpowiedzRocznik 78 i stalinowski rygor... czegoś ty się naćpał? Ty w ogóle chodziłeś do szkoły podstawowej? W jakich latach? Mnie wychodzi że 1985 - 1993. Stalinowski rygor? Puknij się w pusty sagan... Chyba że chodzi ci o rok zakończenia podstawówki. Czyli lata 1970 - 1978. Lepiej, ale do stalinowskiego rygoru wciąż lata świetlne. Możesz puknąć się nieco słabiej.
Odpowiedz@tatapsychopata: ale metody skuteczne, i pamiętam to
Odpowiedz@tatapsychopata: dzięki! Miałam to samo napisać, ale mnie uprzedziłeś! Dorastałam w latach 80 i z tego, co pamietam, rządził taki pan w mundurze i ciemnych okularach, a nie z bujnym wąsem ;)
Odpowiedz@tatapsychopata: Toż to samo pomyślałam. Stalinowski rygor to był w latach 50-tych. Mojej kolezanki mama chodziła wtedy do liceum i na wiadomośc o smierci Stalina powiedziała "jednego gnoja mniej" to wyleciała ze szkoły z wilczym biletem.Nigdzie jej nie przyjęli i na studia miała przez to wstęp wzbroniony.Gdzie to porównywać do lat 70-80. Wtedy był szacunek dla nauczycieli a w liceum do nich się mówiło panie profesorze mino braku podstaw do takiego tytułowania
Odpowiedz@Balbina: wiele lat później "profesorowanie" było nadal popularne, podobnie jak i część metod. Sama jestem z okolic rocznika autora i też myślę, że na takich cwaniaczków nauczyciele szybko znajdowali metody.
Odpowiedz@justangela: "profesorowania" zaprzestano jakoś w ostatnich powiedzmy 15 latach. W 2003 podczas studiów miałam praktyki nauczycielskie w liceum i młodzież jeszcze wtedy tak do mnie mówiła. Ciekawie było jak w tym czasie uczniów z maturalnej klasy, od których byłam raptem 3 lata starsza, spotkałam przypadkiem w sobotę wieczorem w klubie i powitali mnie gromkim "dobry wieczór pani profesor". Wstyd jak nie wiem...
Odpowiedz@justangela: @Crannberry: tru, sama do wszystkich w szkole mowilam "pani/e profesor/ze" nawet do wuefistki i do pewnego momentu myslalam, ze po prostu sie po studiach taki tytul ma ( 2000-2004, bez internetu, wybaczcie )
OdpowiedzDo dziś istnieją szkoły, w których nauczyciele uważają za dobry ton, aby uczniowie zwracali się do nich tytułem profesorskim, którego owi nauczyciele nie mają. Zazwyczaj ma to miejsce w placówkach, które aspirują do bycia tymi najlepszymi w mieście/powiecie.
Odpowiedz@justangela:Pamiętam panią profesor ekonomii politycznej w liceum. Wystarczyło że sie popatrzyła a człowiekowi nogi miękkły w kolanach ze strachu.Nigdy nie krzyczała,nie znęcała się nad uczniem a taki autorytet miała o jakim mogą teraz pomarzyć nauczyciele. Pamięć miała genialną,jak się jej człek podpadł np w pierwszej klasie na przerwie to w ostatniej jak zaczynała uczyć to pamiętała imię i nazwisko delikwenta.
Odpowiedz@Crannberry Skończyłam technikum w 2009r. Zwracalismy się do nauczycieli per profesor. Moi młodsi znajomi tez. Co lepsze,nawet dziś moj 16letni siostrzeniec profesoruje w zawodowce. Wydaje mi się,że to głównie od szkoly zależy
Odpowiedz@Crannberry: Nieprawda. Nadal jest to tytuł (honorowy, fakt) stosowany w codziennej licealnej praktyce.
Odpowiedz@Bubu2016: czyli chyba zależy od szkoły. Od mamy oraz znajomych, którzy pracują w liceach słyszałam, że u nich się tego już od lat nie praktykuje
OdpowiedzZastanawiam się co się dzieje z moimi komentarzami, bo już któryś dodaję, a tu nic... Mam takie same spostrzeżenia - 5 lat podstawówki u schyłku systemu, na który wszyscy mieli wywalone jajca, a typ pisze o stalinizmie. To jest poziom żenady odpowiedni do sejmu.
Odpowiedz@Crannberry: kończyłam liceum w 2016, do części nauczycieli (głównie do tych, do których mieliśmy najwięcej szacunku i najwięcej nas potrafili nauczyć) mówiliśmy per profesor. Nie bardzo nam przeszkadzało, że tego tytułu nie mają. Do tej pory, jak gdzieś spotkam moją biolożkę, to wręcz nie umiem powiedzieć inaczej. ;)
Odpowiedz@Balbina: mam pytanie - w jakiej szkole i w jakich latach miałaś ekonomię polityczną w liceum? Pytam serio - ani ja w LO w latach 80-tych, ani mój brat w technikum w tym samym czasie tego nie mieliśmy. Dopiero na studiach było - ja na ekonomii na uniwersytecie miałam ekon. polit. socjalizmu i kapitalizmu, mój brat na politechnice jakąś ogólną ekonomię polit. (ale raczej taki zarys).
OdpowiedzAmen!
OdpowiedzWilczy bilet to była zarypista sprawa, zwłaszcza jak ktoś podpadł na poziomie ideologiczno-politycznym :P Ale dążenie do społecznego ostracyzmu dzieciaków chcących zabłysnąć debilizmem szanuję.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2020 o 18:23
Metodę "dziel i rządź" zastosowano jeszcze wobec mnie w latach 90. Powód - prywatne anse nauczycielki...
Odpowiedzco jak co, ale to doprowadzanie do ustawiania przez klase to zloty srodek jest nie popieram przemocy, ale po historii zrodlowej widac, ze do takiego patusa normalne metody nie dotra
OdpowiedzSłuszna uwaga, tak było, ale teraz szkoły częściej bronią uczniów a nie nauczycieli. Rodzic ma rację, a dyrektorzy boją się jak ognia kontroli z kuratorium, bo rodzice zamiast szukać rozwiązania z Dyrekcją wali skargi i donosy do kuratorium. Takie są niestety realia. Rodzice płaczą, że za dużo się wymaga od ich dzieci, więc naciskają na obniżanie skali ocen, a co z tego, że na świadectwie wyniki są piękne skoro później przychodzi gorzkie rozczarowanie na egzaminach czy maturach.
Odpowiedz@krzychum4 To jest kwestia zmian w prawie oświatowym, a nie wyboru nauczyciela czy dyrektora, że tego czy tamtego nie zrobi... Uczeń ma sporo przywilejów, a nauczyciel nieraz nie ma możliwości wpływu na niego i jego zachowanie czy postawę. Może upomnieć i się wypowiedzieć na ten temat i to zasadniczo tyle. Telefonu nie zabierze, ucznia z klasy nie wywali, itd. A z jedynek to nauczyciel się tłumaczy i tworzy program naprawczy. Faktycznie, jedyną opcją wpływu na niektórych jest odpowiedzialność zbiorowa.
OdpowiedzUwali ucznia=>Uwziął się na biednego dzieciaka co on winien. Sprawi, że klasa go przestanie szanować=>uwziął się na klasę to tyran. W obu przypadkach rodzice zrobią swoje i nauczyciel ma przegwizdane plus pewnie TV będzie.
Odpowiedz@szembor: Jasne, a smerfy w tej bajce latają? ;)
OdpowiedzLeżę i kwiczę. Wspomnienia ze stalinowskiej szkoły, bo zaliczyłeś całe 5 lat podstawówki z końca poprzedniego ustroju. To jest tak żałosne, że nadaje się do naszej polityki :D
OdpowiedzTa, spadochroniarze. Mieliśmy w podstawówce takich 2, braci bliźniaków. W podstawówce do 18-tki, potem out bo się obowiązek szkolny skończył. Tylko problem był taki, że pod tą 18-tkę to cała szkoła się ich bała.
OdpowiedzNie wiem do czego się historia odnosi bo i z braku czasu nie czytam wszystkich, ale zabawnie brzmi chwalenie dawnej edukacji przez kogoś, kto nawet jednego zdania nie napisał poprawnie.
Odpowiedz