Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielne mamuśki w natarciu. Bynajmniej nie będę pisać o maDkach, roszczeniowych Karynach…

Piekielne mamuśki w natarciu.

Bynajmniej nie będę pisać o maDkach, roszczeniowych Karynach czy patusach płodzących dzieci dla 500+. Nie.

Mam dwójkę dzieci, chłopców, 3 i 5 lat. Staramy się z mężem wychowywać ich powiedzmy rozsądnie, kierując się zasadą złotego środka, bo przesada w żadną stronę nie jest dobra. Nauczyłam się już puszczać mimo uszu uwagi stetryczałych ciotek, że jak chłopcy mają swoje fochy to trzeba przyrżnąć pasem w tyłek albo że jak dziecko dłubie w talerzu i nie pochłania wszystkiego co mu się podstawi pod nos to na pewno jest chore. Bardziej denerwuje mnie czasem postawa kobiet z mojego pokolenia, którym się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadały. Po kolei

1. Telefon, tablet, komputer

Moje dzieci wiedzą co to za sprzęty i do czego służą. Dostaną czasem do ręki, ale wiedzą, że to nie są zabawki, tylko sprzęty dla dorosłych, z których mogą korzystać pod naszym nadzorem, na ogół 15-20 min dziennie. Jak mają coś oglądać, to tylko ze mną lub z mężem, my wybieramy, my określamy jak długo. Gier nie znają, bo i my w nic nie gramy.

Od koleżanki, mamy kolegi starszego syna z przedszkola, usłyszałam, że jestem nieodpowiedzialna, bo dzieci dostają od tego raka mózgu, tracą kreatywność, zainteresowanie światem i ona jej dziecko nawet nie wie, czym jest komórka i się nie dowie co najmniej 12 roku życia.

Z forów internetowych - rodzice, którzy pokazują dzieciom te sprzęty w ogóle się nimi nie interesują, dają do ręki, żeby mieć spokój. Każda z kobiet wypowiadających się w tym tonie podkreśla, że ona oczywiście nigdy dziecku telefonu, tableta czy laptopa nie pokazuje, bo kocha swoje dziecko i woli kreatywnie spędzić z nim czas.

Jak się takiej zapytasz, jak kreatywnie spędza czas z dzieckiem to nigdy nie dostajesz odpowiedzi, poza ogólnikami typu "można inaczej spędzać czas niż z telefonem, szkoda, że sobie tego nie wyobrażasz!" Do tego jak się odezwiesz i powiesz, że przecież to, że dziecko jest z technologią zaznajomione nie oznacza, że zajmuje się tylko tym i chyba nie jest tak źle, bo większość rodziców nie pozwala dzieciom na dłuższe korzystanie z telefonu to zostaniesz zakrzyczana, że właśnie, że większość rodziców pozwala dzieciom tak spędzać całe dnie.

Oczywiście, wszystkie te panie przypadkowo należą do chlubnej mniejszości. Nie znają w sumie też nikogo, kto należy do tej okropnej większości, ale przecież tak jest!!!

2. Telewizor

Tak, moje dzieci mogą też oglądać telewizor. Oczywiście w granicach rozsądku. W tygodniu może co drugi dzień ok. 30 min, w sobotę trochę ich rozpieszczamy, ok.1-2h. W niedzielę jeździmy do dziadków z jednej lub drugiej strony więc w ogóle nie.

No i znowu, dzieciata znajoma chwali się, że jej dziecko w ogóle nie ogląda telewizji. Bo ona woli wyjść z nim na spacer. Fajnie, tylko doba ma 24 godziny i spokojnie można ogarnąć jedno i drugie, na co zwróciłam jej uwagę. Nieee, bo ona chodzi na takie długie spacery, a nie to co ja. No to pytam - długie czyli ile? Bo na placu zabaw widzę ją tak maksymalnie godzinę. Zrobiła głupią minę i stwierdziła:

- No, ale musimy jeszcze przyjść i wrócić to na pewno z 1,5h wychodzi!

Tak dla jasności - jak ja wychodzę z chłopakami na dwór to tak, żeby się wyszaleli. Wybiegali, wybawili, wybrudzili. Delikatnie to ujmując nie wierzę, aby im się to udało w godzinę ;)

3. Sterylność

Wiecie, ja wiem, że każdy się boi o swoje dziecko. Aż mi jest trochę tych dzieciaków żal, jak widzę, że na placu zabaw niczego im nie wolno, bo mają śliczne, nowe białe spodenki i się pobrudzą. Wejść na jakiś sprzęt? Nie, bo spadniesz! Huśtawka? Nie, bo spadniesz! Odejść na dalej niż metr od mamusi? Nie, bo się przewrócisz. Podnieść coś z ziemi? A fuj! I ja tu mówię o dzieciakach starszych niż moje.

Nie raz, nie dwa byłam pod ostrzałem pytań typu: "No co ty, tak go puszczasz? A jak mu się coś stanie?" No to się stanie. Ale ja w przeciwieństwie do przewrażliwionych mamusiek chodzę za chłopakami, asekuruję i pomagam, gdzie trzeba. Ale łatwiej usiąść na ławce, posadzić dzieciaka koło siebie i chwalić się, że codziennie zaliczają spacer.

Podobnie podejście do zwierząt - absolutnie żadnego kontaktu, bo się alergii nabawi. Nie mamy póki co zwierząt, bo w gryzonie się nie chcemy bawić, a dzieciaki są za małe na psa. Ale dziadkowie z obu stron mają psy, dzieci je uwielbiają, uczymy obchodzić się odpowiednio ze innymi stworzonkami. Mogą głaskać, zachęcać do zabawy (psy akurat w wieku dziadkowym, więc średnio chętne)

No i zarówno od znajomych mamusiek, jak i z forów internetowych dowiedziałam się, że raz, że moje dzieci to na 100% będą miały alergie, a dwa, że jestem chora, bo przecież każdy pies to zabójca, który rzuca się na dziecko i przegryza mu gardło, więc trzeba trzymać z dala najlepiej do osiemnastki.

4. Kontakty z innymi dziećmi

Ja swoim dzieciom pozwalam na luzie zaczepiać inne dzieci na placu zabaw. Oczywiście chodzi mi o zaczepianie w formie zagadywania, dzielenia się zabawkami i wspólnej zabawy, a nie szarpania, bicia czy wyzywania. Nie widzę powodu, aby za każdym razem, gdy synowie "zakumplują się" z dzieckiem w piaskownicy lecieć do rodzica i pytać czy mogą się razem pobawić.

Ot, patrzeć, kontrolować, sprawdzać, czy wszyscy w tej zabawie czują się ok i nie dochodzi do jakichś nieprzyjemności. Raz już zebrałam za to opieprz. W piaskownicy bawił się jakiś chłopiec, chłopcy podeszli do niego, starszy, bardziej rozgadany zapytał czy chce się razem z nimi pobawić i zobaczyć nasze zabawki. Chłopiec nie odpowiedział, więc mały zapytał jeszcze raz. Na to do piaskownicy wpadła pani matka, zaczęła drzeć dziób na moje dziecko, więc wkroczyłam do akcji. No to wydarła dziób na mnie, że chyba widać, że jej syn się bawi, dlaczego ja wpuszczam swoje dzieci do piaskownicy, jej syn ma autyzm i nie chce się z nikim bawić, więc moje "gnojki" mają go zostawić w spokoju.

Opisałam tę sytuację na jednej z twarzoksiążkowych grup i okazało się, że pani miała rację, bo dzieciom trzeba ostrożnie dobierać kolegów, poza tym wiele dzieci ma zaburzenia rozwojowe i nie mogą się bawić z innymi, a poza tym dać dzieciom się tak po prostu ze sobą bawić jest nieodpowiedzialne, bo mogą się nie polubić i dojdzie do nieszczęścia (może pogryzą się jak psy bez smyczy? No nie wiem).

Żeby było jasne, sytuacja sprzed czasów, gdy "korona" stała się słowem roku 2020.

5. Jedzenie

Moje dzieci jedzą wszystko. Na co dzień jemy raczej zdrowo, gotuję codziennie ze świeżych warzyw, dobrej jakości mięsa lub ryb, nie za tłusto.

Ale chłopcy znają też słodycze, chipsy (no możesz raczej głupki), owoce, różne zbożowe przekąski. Obiady, które gotuję doprawiam lekko, my z mężem dosalamy sobie na talerzu. Oczywiście, też wszystko robię źle. Dzieciom trzeba gotować osobno. Jak zapytałam takiej jednej mamusi na forum, dlaczego i czy jest jakaś lista produktów zakazanych dla dzieci w tym wieku to odpisała, że trzeba osobno i aż strach, że osoba, która tego nie wie, ma dzieci.

Oczywiście, wszystko co dziecko spożywa musi być organiczne, bezglutenowe, bez laktozy, bez soli, bez cukru, bez konserwantów. Parówką to można dziecko co najwyżej zabić. A zamiast ciastka to już mu lepiej od razu wsadzić arszenik do buzi, zaoszczędzisz cierpienia, otyłości, cukrzycy i raka żołądka.

Nie wiem, może faktycznie jestem złą matką i podświadomie nienawidzę swoich dzieci, a może to te panie po prostu mają pier...olca. Póki co zostaję przy swoim.

matki i dzieci

by ~wyrodnamatka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar misiafaraona
24 24

Wyjście ze wszystkich, dosłownie wszystkich grup dla mam było zbawieniem dla mojej psychiki.

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
23 25

@tomcio024: "Bynajmniej" stanowi podkreślenie formy przeczącej, a nie jej substytut. Czepiasz się bez sensu :P

Odpowiedz
avatar Crannberry
24 26

@tomcio024: autorka prawidłowo użyła „bynajmniej” jako podkreślenie przeczenia

Odpowiedz
avatar jass
15 15

Dosyć to zabawne, że Autorka użyła słowa poprawnie, a gość który chciał błysnąć w obu przytoczonych przez siebie przykładach użył go błędnie :D

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

@tomcio024: Samozaoranie level expert :D

Odpowiedz
avatar ObserwatorObywatel
12 16

Nie będą wiedziały co to telefon co najmniej do 12 roku życia. Aha, już to widzę. W 3 czy 4 klasie jak jej powie że do szkoły nie idzie bez telefonu i to nowoczesnego, bo wszyscy mają i z niej się śmieją, to co zrobi? Dziś córy mają swoje telefony, nie tani szajs i też nie super nowe sprzęty, po prostu na tanie nas nie stać, drogie nie są potrzebne. Owszem, na początku był problem kontroli, ale apka Family Link rozwiązała problem definitywnie i z samego początku. Dodatkowo life360 i masz całą trasę i dokładną lokalizację telefonu. Wiedzą, że mają czas do 20:30 bo dokładnie o tej godzinie zablokuje się ekran. Wiedzą że jednym ruchem zdalnie zablokuje ekran, zmieniając hasło. Wiedzą, ze pograć mogą w daną grę (używać danej apki) określoną ilość czasu. Rozwaliła telefon, nowego nie dostała. Odkładała z kieszonkowych, póki nie uzbierała 350 zł, stówe babcia dołożyła i se kupiła. Kompa też mają i lapka i drukarkę. Wiedzą do czego toto służy, potrafią użyć. Wiedzą, że tata wie co oni tam robią w tych internetach i ile czasu tam siedzą. Rozumieją jakie działania mogą doprowadzić do blokady kompa czy telefonu. Koleżanek/kolegów ma rodzić dobierać-dobre hehe. Wiek cór: 7, 9, 11 i 12 lat.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2020 o 10:20

avatar Morog
-3 21

Współczuje dzieciakom, będą w szkole pośmiewiskiem

Odpowiedz
avatar KwarcPL
-1 1

@Morog: Czego? Tego, że w przeciwieństwie do rówieśników wiedzą co to tablet? No... powód do wstydu. Ja miałem komputer jako jeden z pierwszych w klasie i musiałem się z tym ukrywać :P

Odpowiedz
avatar Michail
-4 8

Jeśli nie masz wątpliwości co do swojego podejścia to po co brać udział w takich dyskusjach? Co prawda moje nie skończyły jeszcze 4 lat, ale tak ok 80% takich sytuacji nie znam z życia.

Odpowiedz
avatar digi51
9 11

@Michail: myślę, że nie ma rodzica, który jest zawsze w 100% przekonany co do słuszności każdej jednej metody wychowawczej. W dyskutowaniu i poznawania zdania i doświadczeń innych rodziców nie ma nic złego, a wydaje mi się, że autorka jest raczej zszokowana histeryczną przesadą i tendencją arogancji wobec rodziców, którzy wychowują inaczej niż ci wszechwiedzący rodzice. Moje dziecko nie ma nawet roku i wśród znajomych nie mam takich histeryków, ale czasem, najczęściej pod jakimiś reklamami na fc widzę takie debilne komentarze, że wszystko inne niż organiczne warzywa to zamach na własne dziecko albo porównywanie typu: "a po co dziecku to czy tamto, ja się wychowałem bez i ok". No jak 30-letni człowiek argumentuje, że on w wieku 10 lat nie miał smartfona to równie dobrze możemy zrezygnować z pampersów, bo nasze matki radziły sobie bez. Albo szok i niedowierzanie niektórych, choć przyznam bardzo niewielu mam, że mój szkrab,siedzi w piachu umazany nim od stóp do głów, bo to przecież brud, bakterie i w ogóle fuj. To ja nie wiem, po co w ogóle brać dziecko na plac zabaw, żeby sobie popatrzyło?

Odpowiedz
avatar marcelka
11 11

a mi się wydaje, że to kwestia wpadania ze skrajności w skrajność. ze skrajności pt. kiedyś to dziecko się rodziło, kładło na miedzę i szło w polu robić do skrajności jestem matką 48 godzin na dobę i zanim synek przejdzie z pokoju do kuchni sprawdzę, czy powietrze jest odpowiednio przejrzyste... i wydaje mi się, że wiele osób chce się w ten sposób dowartościować, stąd hasła o hiperzdrowym żywieniu, kreatywnym spędzani czasu itd., co nijak się czasem nie ma do rzeczywistości. uważam, że dziecku powinno się pokazywać różne rzeczy, oczywiście stopniowo, z wiekiem, ale nich wiedzą, że istnieje i smartfon, i tv, i ciastka, ale niech też nabierają świadomości korzystania; wszystko kwestia balansu.

Odpowiedz
avatar digi51
8 12

@Allice: tylko ona, z tego co rozumiem, nie krytykuje nikogo za metody wychowawcze, tylko podważanie jej metod poprzez stawianie siebie za przykład.

Odpowiedz
avatar Allice
-2 12

@digi51:nie krytykuje? Dzieci się nie wybiegają w 1,5h (zależy od dziecka, ja tam po godzinie spałam jak zabita). Swoją drogą to co się dzieje w internecie to już jest chore. NIC nie można skrytykować bo zaraz się pryzpierdzielają. Tylko słodzenie każdemu wchodzi w grę. Autorka jest identyczna jak te matki na które się skarży. Każda ma swój punkt widzenia ale piekielne jeśli już to są obie strony

Odpowiedz
avatar digi51
4 8

@Allice: przecież ona napisała o swoich dzieciach, a nie cudzych, że godzina im nie starczy. Ja akurat trochę rozumiem irytację autorki wobec opisanych zachowań. Źdźbło w oku bliźniego itd. Myślę, że ona bardziej chciała pokazać, że ludzie, którzy najbardziej pouczają innych sami nie są idealni. Wiesz, w internecie nie ma zasadniczo kultury dyskusji. I nie ma sensownej, kulturalnej krytyki. Jest ocenianie, pouczanie i obrażanie. Nie wiem, kiedy ostatnio widziałam jakieś sensowną dyskusję bez wyciągania argumentów ad personam i przekonania osoby "krytykującej", że ona ma monopol na prawdę. Ja jakichkolwiek stron i grup dla rodziców unikam bo na ogół to rakowisko, gdzie ciężko spokojnie powymieniać się poglądami, aby nie zostać nazwanym wyrodnym rodzicem. Także myślę, że wiem, o co autorce chodzi - po prostu odbiła piłeczkę w stronę tych pseudoidealnych matul.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

Smartfon, telewizja i internet to też narzędzia służące do rozwoju. Kiedyś spora część bajek miała charakter edukacyjny, jak np cała seria 'było sobie życie' i inne tego typu.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
1 3

@Lobo86: Nadal powstają, ale podobnie jak wtedy - trzeba filtrować. A najlepiej oglądać z dzieckiem, żeby mieć pewność, że dany tytuł coś za sobą niesie. Ale to oczywiście moje podejście ;) .

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@kartezjusz2009: raczej chodziło mi o to, że nie każda bajka to bezmózgi wytapiacz czasu. Także nie samo urządzenie 'jest złe', ale sposób jego używania. Dlatego tak surowe i restrykcyjne ograniczanie dostępu to też nie jest zdrowe.

Odpowiedz
avatar GoogleMnieGryzie
10 10

Z tymi psami to chyba jest dokładnie odwrotnie? Chyba nabierają odporności. Chyba, że coś się w nauce ostatnio zmieniło.

Odpowiedz
avatar katem
0 0

@GoogleMnieGryzie: No właśnie - dzieci chowane razem z psem czy kotem w domu mają mniejszą skłonność do alergii.

Odpowiedz
avatar Xynthia
0 4

Eh... Moja Młoda swój pierwszy telefon dostała w wieku 6 lat - bo jechała na obóz, gdzie mieli 1 godz. na telefoniczna rozmowę z rodzicem, można było dać dziecku telefon albo dzwonić do jednego z opiekunów obozu, wolałam kupić telefon i dać jej. Teraz korzysta z telefonu bez ograniczeń, a raczej ograniczenia narzucają się same - ilość godzin treningu, ilość czasu na odrabianie lekcji i naukę, czas spędzony ze mną, z koleżankami, na korzystanie z internetu czasu naprawdę zostaje niewiele, więc nie limituję jej tego, bo po co? Ale oczywiście zawsze znajdą się "mamuśki" oburzone tym, że - "no jak to, ty pozwalasz jej korzystać z internetu bez ograniczeń???". No tak, taka zła matka ze mnie. P.S. Jedyne co sprawdzam od czasu do czasu, to to, CO ona przegląda w necie, poza tym na swoje konto w Google ma założoną kontrolę rodzicielską ;) fajna sprawa ;)

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
7 7

Ja mam tylko takie pytanie trochę spoza tematu (ale nadmienione w tekście): Czym się różni jedzenie "eko", "bio" i "organiczne" na polskim rynku? Bo wydawało mi się, że to to samo. (O tym, że w Ameryce jest różnica słyszałem.) A jeśli to jest to samo, to dlaczego uparcie stosują nową nomenklaturę, która nie wnosi nic do tematu? (Stawiam na czysty zabieg marketingowy, ale może ktoś coś więcej wie?) Jak pierwszy raz zobaczyłem na opakowaniu że "organiczne" to pomyślałem, że oni chyba uważają, że kurczaki, jajka czy inne pomidory robią w laboratorium (i się zaśmiałem w duchu).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@kartezjusz2009: różnica też jest prawna. Na określenie EKO trzeba mieć z reguły certyfikat potwierdzający ową ekologiczność. Natomiast 'organiczne' z reguły nie znaczy nic. Np 'organiczny' kurczak to może być po prostu wolny wybieg, który dalej jest dokarmiany modyfikowaną karmą. Kurczak ekologiczny, to natomiast taki, którego hodowla trwa ~2 razy dłużej niż klatkowego brojlera, który nigdy samodzielnie nie chodził. Albo 'organiczna' bawełna. W sumie nie wiadomo co to jest, bo jej uprawa dalej może być przemysłowa i 'chemiczna', ale np jej dalsza obróbka i barwienie może być mniej szkodliwe i bardziej naturalne. Marketing to też cudowna rzecz. Weźmy np jajka Farmio: "od kur karmionych paszą bez GMO i soją". Piękne, nie? Sztuczka polega na tym, że jedynym elementem paszy, który jest modyfikowany genetycznie to właśnie soja.

Odpowiedz
avatar janhalb
-1 3

W kwestii alergii: jest dokładnie odwrotnie. Wszystkie badania dowodzą, że dzieci mające w domu zwierzaki rzadziej są alergikami.

Odpowiedz
avatar jakjaw
1 3

Jestem przed 30 ale jednak będę teraz trochę tym zgryźliwym starym dziadem. Dzieciaki z ery bez internetu (98-) wyjęte z reklamy frugo, ciągle na dworze, bez nadmiernej opieki czy interesownaia się czy się ubrudzi, przerwróci czy cokolwiek - raz się człowiek (np. Ja) na czymś przejechał to wiedział, że tak nie wolno a w międzyczasie "mama rzuć picie". Teraz? Najchętniej to rodzice wsadzili by dziecko w taką kulkę z powietrzem dającą 2m przestrzeni wolnej dookoła, a dołączając do tego elektronikę i internet... teorzą się same niepraktyczne robociki bez własnego zdania i rozszerzonej kreatywności. A czy zagrożeń jest wiecej niż było wtedy? Raczej było więcej wtedy. Smutne to mega i boję się, że to właśnie od nich zależeć będzie (i w zasadzie zależy) moja emerytura.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
1 1

@jakjaw: Mam dokładnie takie same przemyślenia. W moich czasach jak kto miał nadopiekuńczych rodziców to cała klasa się z niego śmiała, ale widzę, że w ciągu jednego pokolenia sytuacja odwróciła się o 180 stopni i jak pozwalasz dzieciakowi bawić się bez stania nad nim to patrzą się na Ciebie jak na cielaka z dwiema głowami. Osobiście miałbym dwa pytania do tych internetowych ekspertów od parentingu. Po pierwsze, jak wyglądało ich dzieciństwo? Trzymanie pod kloszem wynieśli z domu czy może to wszystko to ich autorskie szajby? Jeśli to drugie to jaki jest sens upierania się, że trzeba karmić bezglutenowym biohumusem z osobnego gara skoro jesteś żywym dowodem na to, że jest inaczej? Po drugie, na kogo chcą wychować swoje dzieci? Jeśli na frustratów bojących się życia to są na dobrej drodze. Jeśli na kogokolwiek innego to robią to źle. Nie wiem na co oni liczą? Że dzieciak, który musi pytać mamy o wszystko, nawet o to czy może z kolegą babki z piasku lepić, wyrośnie na pewnego siebie dorosłego? No chyba nie...

Odpowiedz
avatar Gabrielittlelegs
1 1

Ja tu sie dopisze jako mama dwóch chlopcow. Absolutnie się zgadzam z autorka postu. U nas jest ciut więcej telefonów i playstation. Ale czas jest wyważony pomiędzy na dworze , graniem na playstation i czas z mama. Można tylko trzeba rozsądnie. Co do jedzenia to prawda porąbało ludzi dosłownie. W czasach jak my byliśmy dziećmi nie było gotowania osobno czy szukania glutenu w całym. Nie było otyłych dzieci. Nie było problemów. Ja tak jak i autorka gotuje pieke i tez daje słodycze i chipsy ( domowej roboty popkorn). Wychowuje dzieci bezstresowo ale nie oznacza to ze mi na głowę wchodzą , w domu są zasady każdy ma ich przestrzegać ( po prostu nie bijemy dzieci ) . Zamiast kar są normalne rozmowy na poziomie (dziecka) by zrozumiało ze takie postępowanie jest złe. I raczej się nie powtarzają błędy. Ludzie naprawdę przestańcie dramatyzować.

Odpowiedz
avatar Leme
3 3

Dzieci, które wgl nie znają słodyczy i fast foodów kiedyś je odkryją i będą się rzucać na wszystko co tylko dorwą. Nie mam dzieci ale już chyba lepiej żeby dostawały trochę raz na jakiś czas niż żeby kiedyś traktowały to jako cud świata i się opychały. Zdrowy stosunek do jedzenia to odpowiednie proporcje a nie wycinanie z diety wszystkiego co nie jest idealnie zdrowe.

Odpowiedz
avatar dayana
1 1

Takie powielanie głupot. Jak ktoś nie ma alergii to może sobie jeść gluten, laktozę itp. Zresztą powszechna jest np. alergia na orzechy, migdały, jajka itp. więc tak naprawdę to te dzieci niewiele mogłyby jeść. Każdy potrzebuje czasu dla siebie, więc nie ma w tym kompletnie nic złego, że się dziecku włączy telewizję, grę, czy cokolwiek innego. Zresztą gry bywają edukacyjne. Na youtube jest sporo filmików, z których można się uczyć języków i już jakieś 6-letnie dzieci czasem mają całkiem pokaźny zasób słownictwa. Byle nie było tak, że elektronika zastępuje dziecku rodzica. Jak się będzie ukrywało słodycze przed dzieckiem to w końcu kiedyś je odkryje i nie będzie znało umiaru. Lepiej byłoby uczyć jeść z umiarem. Co do innego gotowania to w ogóle nie rozumiem. To ważne, żeby dzieciak jadł normalnie, a nie jakieś specjalnie przygotowane jedzenie. Potem jak się gdzieś jedzie to co, nagotować mu jedzenia w pojemniki? I jak, skoro jak jest bez konserwantów to za długo nie wytrzyma?

Odpowiedz
avatar efc
0 2

Miałam nic nie pisać, bo zaraz się ktoś obrazi i zacznie się kłucić. Ale strasznie denerwuje mnie podejście "moje dziecko na tablecie tylko 20 minut dziennie, telewizor tylko pół godzinki a w weekendy troszke dłużej". Dlaczego robicie z tych rzeczy takie negatywy? Ja nie mówię żeby dzieciaka rano posadzić przed telewizorem z tabletem w ręku i mieć wszystko w d przez cały dzień, ale czy na prawdę pozwalacie dziecku oglądać tv tylko 20 minut dziennie? Na prawdę? Nie wierze w to. Dlaczego pisać takie głupoty? Mój syn ma 2 lata, i korzysta z tabletu. Ogląda telewizor. Czasem nawet dostanie mój telefon do ręki żeby poukładać jakieś puzzle albo "ubrać świnkę Peppę". I nie siedzę z zegarkiem w ręku, "Ok młody, minęło 20 minut!! Koniec! Oddawaj sprzęty, gasimy telewizor!!" Rzeczywiscie, ograniczenia są potrzebne, ale nie piszmy takich głupot.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@efc: ale Ty wiesz, że jak tablet, smartfon czy telewizor nie jest obecny w życiu rodzinnym w dużych ilościach to na serio można wydzielać go dziecku w małych ilościach? Typu jeden odcinek kreskówki? Nie trzeba zaraz być świrem, który wylicza czas co do sekundy?

Odpowiedz
avatar Azheal
0 0

Jako ojciec 13 latka myślę że mogę się wypowiedzieć o swoich doświadczeniach:] bez odnoszenia się do konkretnych punktów - sam wychowałem się na wsi także młody od zawsze mógł chodzić praktycznie wszędzie tj po drzewach itp oczywiście zawsze pod moim czujnych okiem , zwierząt było zawsze dość także kontakt z nimi też był , co do cyfrowych wymagań to nie miałem nigdy problemu bo sam jestem graczem ale nauczyłem syna że to nie wszystko i ja np idziemy na rower tj ok 2 h jazdy to żaden z nas nie ma telefonu i młody potrafi się cieszyć z ciszy , wyjście w góry z znajomymi - 1-2 osoby mają tel(dla zdjęć i bezpieczeństwa) A do dziś pamiętam sytuację jak poszedłem na plac zabaw i kazałem dziecku ściągnąć buty żeby piasku nie nawalił do nich (koniec kwietnia był) , sam byłem w krótkim rękawie i nagle przyszła mamuśka z 2 dzieci w pełnych zimowych kombinezonach xd

Odpowiedz
Udostępnij