Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W dni takie jak ten, zastanawiam się, albo raczej rozpamiętuję wydarzenia z…

W dni takie jak ten, zastanawiam się, albo raczej rozpamiętuję wydarzenia z przeszłości.

Czy byłbym innym człowiekiem gdybym nie był od małego wychowywany w otoczce nadopiekuńczości? Czy to z tego wynikała moja zaniżona samoocena i ujemne poczucie własnej wartości?

Wiem, że mam te gorsze dni. Nie wiem na ile moje przemyślenia są wynikiem logicznego toku rozumowania, a na ile wizjami spaczonymi przez mój stan. Nad tym, że byłem tym drugim, gorszym dzieckiem, nawet się nie zastanawiam - różnice w traktowaniu zauważają osoby postronne. Pewnie lepiej bym sobie radził w życiu, gdyby nie wpajanie mi od małego, że to zawsze ja mam każdemu ustępować. Że moje odczucia nie mają znaczenia, bo zawsze ważniejsze jest to, że mamie będzie przykro, że siostra jest młodsza i nie rozumie.

Odnoszę wrażenie, jakby to było celowe działanie - wychować mnie na uległego, posłusznego, nie mającego swojego zdania, niemal ubezwłasnowolnionego. Jakby mama od początku wiedziała, że na siostrze nie będzie mogła polegać na stare lata, więc szykowała mnie do roli "opiekuna".

Drugą opcją, jaka przychodzi mi do głowy, to zemsta. Tak bardzo przypominałem jej ojca. Jemu nie mogła się postawić, więc odgrywała się podświadomie (a może świadomie) na dzieciach - tutaj miała władzę, więc mogła sobie rekompensować, mogła sprawić by to zawsze kobieta (moja siostra) była tą uprzywilejowaną, a facet, ja, tym dyskryminowanym.

Dzisiaj to już nie jest istotne skąd się to wzięło, ważne że jej nadopiekuńczość i faworyzowanie siostry, bezsprzecznie wpłynęło na to jaki jestem i na to kim kiedyś byłem.

A propos nadopiekuńczości - już parę lat temu, kiedy nad tym myślałem, zacząłem uważać, że wszystkie te zabiegi, całe to "poświęcanie się", nie było dla mnie, ani nawet dla siostry. Było dla mamy. Żeby pokazać przed ludźmi jak dobra jest, jak cierpi i męczy się dla swoich dzieci, wyręczając je we wszystkim w czym tylko można było. Nawet wtedy, kiedy to nie miało najmniejszego sensu.

To, obok wspomnianego ustawiania mnie na samym dole rodzinnej hierarchii, doprowadziło do wykształcenia się u mnie przekonania, że do niczego się nie nadaje, że inni zawsze zasługują na więcej i są ważniejsi, a ja jestem zwyczajnie gorszy, wręcz w jakiś sposób upośledzony.

Przebyte we wczesnym dzieciństwie choroby, które mocno wpłynęły na mój rozwój fizyczny (zawsze byłem najniższym i najsłabszym chłopakiem w klasie), dokładały swoje. Byłem idealną ofiarą. Do 13 roku życia, praktycznie nie miałem żadnych kolegów. Kompleksy nie pomagały też w kontaktach z płcią przeciwną - dopiero w wieku 23 lat, udało mi się nawiązać jakąkolwiek relacje z kobietą. Swoją drogą, niezbyt fortunną, prawdopodobnie dlatego że wciąż byłem ofiarą. Długo musiałem walczyć by się z tego wyzwolić, a i tak wiem że to nigdy nie będzie całkowite zwycięstwo. Że zawsze, już do końca życia, będę miał nawroty tego poczucia.

Zdecydowałem się pójść do psychiatry, zażywam leki które mi pomagają. Udało mi się wyjść na ludzi: poznałem kobietę, ożeniłem się, dorobiłem mieszkania, w tym roku urodził mi się syn. Na co dzień wiodę całkiem udane życie, mam dobrą pracę w której ludzie mnie lubią i szanują. I przez większość czasu, cieszę się swoim obecnym życiem. Ale czasem przychodzą dni, takie jak ten...

dom

by ~anonimowy123456
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
10 10

Tak, kobiety specjalnie wyręczają dzieci by te nie byly w stanie zyc samodzielnie. Wiele tak robi. To przemoc

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

@maat_: odnoszę wrażenie, że niewiele osób w ogóle wie jak wielka jest to skala. Pracując w sklepie sportowo-turystycznym miałem takich klientów przynajmniej 2-3 w tygodniu: 30-40letni koleś, za którego decydowała mama i mówiła mu, w których butach mu wygodnie (!!!), jakiego rozmiaru bieliznę ma wziąć i tym podobne.

Odpowiedz
avatar Balbina
8 8

@Lobo86: No co ty.Myślisz że tylko niedojdy i mamisynkowie nie znają swojego rozmiaru? Raz w lidlu chciałam kupić spodnie dla syna.Przy koszach mnóstwo kręcacych się facetów przewalajacych towar. Wyciągnęłam centymetr do zmierzenia w pasie bo wiem ile ma i nagle zostałam otoczona przez ten tłum.Każdy prosił o zmierzenie w pasie i spodni które trzymał w ręce. Jazda była,koszule do góry i mnie też,mnie też. Smiałam się ze nie przypuszczałam że jeszcze w tym wieku(przeżroczystym dla facetów) przede mną będą się tak obnażać. Jeden skomentował że mam powód do radości bo zobaczyłam kawałek kaloryfera.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2020 o 16:36

avatar konto usunięte
1 3

@Balbina: To, że firmy nie trzymają rozmiarówek to taka norma i czasem to strzelanie. Sam mam ciuchy w rozmiarach od S do L (chyba nawet do XL), bo to co krój i firma, to potrafi być inaczej. Ale co innego mieć tego świadomość, a co innego kiedy masz 40+ lat i nie znasz swojego rozmiaru i mama za ciebie decyduje w jakim rozmiarze skarpetki masz brać, albo w jakim kroju gaci masz chodzić. No sorry - jak można nie wiedzieć jaki się ma rozmiar buta (długość stopy) czy ile ma się cm w pasie. Bo jeszcze zrozumiem rozmiar kołnierzyka czy rękawiczek, bo to nie są z reguły najczęstsze zakupy, które zwłaszcza w lepszych sklepach mają inne oznaczenia niż typowe 'S,M,L,XL'. Ale serio - nie wiedzieć ile ma się w pasie? Zresztą zróbcie taki eksperyment i zacznijcie ludziom patrzeć na buty. Przypatrzcie się ile osób wypycha palcami przody (szczególnie kobiety), bo mają za małe buty, jak dezelują boki, bo źle dobrany krój do budowy stopy, albo jak kłapią butami, bo są o ~2 rozmiary za duże (szczególnie u facetów). Ze zmarszczonymi jak harmonijka nogawkami od spodni do garniaka to samo. Albo z płaszczami zbyt szerokimi w barkach. O biustonoszach nawet nie wspomnę, bo rzadko która babka potrafi sobie dobrać cyckonosz w taki sposób, aby spełniał swoją rzeczywistą funkcję, a nie był jedynie okryciem dla piersi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@Lobo86: Odniosę się tylko do jednej kwestii Twojego komentarza - nie uważam, żeby nieznajomość swoich wymiarów była czymś dziwnym czy wartym pogardy/zdziwienia. Znajomość swoich wymiarów pomaga przy zakupach przez internet, a w domu przecież można się bez problemu zmierzyć. W sklepie łatwiej jest przyłożyć podeszwę przymierzanego buta do podeszwy buta, który ma się na nodze. Spodnie też łatwiej przymierzyć do pasa niż zmierzyć ich obwód. Znajomość swoich wymiarów może i, moim zdaniem, miałaby sens, gdyby na metkach/pudełkach butów były podawane wymiary produktu w centymetrach. Jeśli nie ma, to po co zawracać sobie głowę rzeczami potrzebnymi (w moim przypadku, rzecz jasna) nie więcej niż trzy razy do roku?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@CzaryMary: przyłożenie podeszw butów nie ma najmniejszego sensu. Długość podeszwy ma się bowiem nijak do długości wkładki. A gdzie tam jeszcze szerokość i wysokość w podbiciu, czy różnice w kroju w odniesieniu do kształtu stopy (a tych jest przynajmniej kilka). No i co, że spodnie łatwiej przymierzyć do pasa? Bez założenia ich na tyłek i tak niewiele to mówi. I ponownie - tu nie chodzi o to, ze ty sobie przyłożysz do pasa i coś wstępnie sprawdzisz - co jest normalne. Tu chodzi o sytuacje, gdzie dla dorosłego faceta robi to za niego jego mama. "Znajomość swoich wymiarów może i, moim zdaniem, miałaby sens, gdyby na metkach/pudełkach butów były podawane wymiary produktu w centymetrach" Z reguły są. A jak nie, to gdzieś jest tabela rozmiarów. Tylko tu nie chodzi o to, że producenci często przekłamują i to normalne, że trzeba sprawdzić. Tu chodzi o sytuacje, kiedy np facet 1,6 metra w kapeluszu łapie się za rozmiar XL będąc święcie przekonanym, że to jego prawidłowy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Lobo86: Całkowicie się zgadzam, że jeśli dorosły facet ma problem ze znalezieniem butów/ciuchów w swoim rozmiarze, to jest to upośledzenie w kwestii samodzielności. Niemniej jednak swój komentarz napisałeś tak, jakby znajomość swoich wymiarów była dla wszystkich ogarniętych ludzi oczywista i tylko do tego się odniosłam. Ze swoich wymiarów znam tylko swój wzrost i obwód pod biustem (chociaż w tym przypadku są jeszcze 3 cm błędu), a jakoś nie noszę za dużych/za małych butów, ciuchów i bielizny. Wszystko i tak trzeba przymierzyć, żeby wiedzieć czy dobrze leży i czy w tym nam wygodnie, więc orientacyjna znajomość swojego rozmiaru jest wystarczająca.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@CzaryMary: "Niemniej jednak swój komentarz napisałeś tak, jakby znajomość swoich wymiarów była dla wszystkich ogarniętych ludzi oczywista" Bo powinna być, co sama piszesz w swoim ostatnim zdaniu. A są ludzie, którzy nawet tego nie ogarniają, bo całe życie byli wyręczani przez rodziców.

Odpowiedz
avatar singri
0 2

@Lobo86: Mierząc buty zawsze w pierwszej kolejności przykładam je do swojego, ale nie od spodu, tylko po prostu stawiam obok nogi. Dzięki temu mam szansę poprosić o większy, zanim zacznę wpychać do niego stopę. Co do spodni - zawsze mierzę wstępnie tak: szew na biodrze przykładam do szwu spodni, które mam na sobie, drugi do drugiego, puszczam jeden róg i szew krokowy przymierzam do własnego. Jeśli wszystko pasuje - zabieram do przymierzalni. Jeśli nie - po co mam się fatygować? I nie, nie znam swojego rozmiaru. Mój partner też nie zna moich wymiarów, a gdy znienacka trafiłam na dwa tygodnie do szpitala, umiał mi kupić nie tylko piżamę i koszulę nocną, ale nawet, za przeproszeniem, majtki. Więc nie, nie trzeba znać dokładnie swojego rozmiaru. Ale trzeba umieć iść do sklepu samemu i samemu wybrać, co się chce.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Lobo86: Pozwól, że Cię zacytuję: "No sorry - jak można nie wiedzieć jaki się ma rozmiar buta (długość stopy) czy ile ma się cm w pasie". W moim komentarzu chciałam Ci zawrócić uwagę, że wcale nie trzeba tych (i innych) wymiarów znać, żeby kupić buty/ubrania, które będą na nas dobrze leżeć i w których będzie nam wygodnie. Ja pisałam o orientacyjnym rozmiarze, tzn. w 3/4 przypadków pasuje na mnie rozmiar 38, to to jest pierwszy rozmiar buta, jaki biorę do ręki. Dopiero jeśli taki nie pasuje, to szukam (zazwyczaj) większego. I przyznałam Ci przecież rację w kwestii kompletnej nieznajomości rozmiaru. Tylko rozmiar (o którym piszę ja), to nie jest to samo, co wymiar (o którym piszesz Ty).

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Lobo86: gorzej jak w takim sinsayu okazuje sie, ze koszulka S jest wieksze niz L ;) ogolnie wymiary i rozmiary znam, ale i mnie zdarzylo sie miec w tym samym czasie np. glany rozm 37 i trampki rozm 42 i obie pary pasowaly

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@bazienka: ale to jest normalne. A ja piję do czegoś kompletnie odwrotnego, kiedy np koleś mający 160cm wzrostu łapie się za zimowy płaszcz na wzrost ok 190cm. Ciągnie się to po ziemi, dłonie bujają się w okolicy łokcia w rękawie, a typ stoi przed lustrem pomrukując 'leży jak ulał'. Albo biorą garnitur tak szeroki w barkach, że mu z ramion to spada. I dopiero musi przyjść mamusia i powiedzieć 'za duże synku, masz spróbuj ten', bo sami nawet takich banałów nie ogarniają. A to jest tak naprawdę szczyt góry lodowej. Ilu brzuchatych januszów nie jest w stanie schylić się, żeby zawiązać buta, to jest po prostu koszmarne.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
2 2

Wiecie co, wasza pyskówka nad rozmiarówką odzieżową ukazuje bardzo ciekawa rzecz. Jak bardzo można być skupionym na sobie i czubku własnego nosa. Kochani Piekielni... Często zastanawiam się czy niektórzy z was czytają historie czy od razu rzucacie się w sekcję komentarzy, żeby po naparzać się na kije, kamienie i łajnobomby? Autor historii może mieć wtedy jedynie poczucie głębokiego mania w...

Odpowiedz
avatar glan
9 9

Poczytaj książkę "Toksyczni Rodzice" Susan Forward. Opisuje takie sytuacje jak Twoja. Nie wiem czy pomoże ale nie będziesz czuł się sam w swojej sytuacji

Odpowiedz
avatar singri
3 3

@glan: Znam, uwielbiam, często wracam...

Odpowiedz
avatar feline1
1 1

@glan: Dokładnie...tam jest powiedziane (jakoś tak) : Nie możesz zmienić swoich rodziców. Ale możesz zmienić siebie. Więc zmieniaj siebie żeby Tobie żyło się dobrze. Można to sparafrazować, że nie zmienisz przeszłości. Więc nie warto się nią zajmować. Możesz zmienić swoją przyszłość, nad tym warto pracować.

Odpowiedz
avatar KasiaPelasia
1 1

Piszesz, że chodzisz do psychiatry, ale czy do psychologa też? To jest kluczowe, żeby wyjść ze swoich wgranych w dzieciństwie schematów myślenia. Inaczej zawsze będziesz się czuł tą ofiarą, a jest bardzo ważne, żebyś dzieciom pokazywał jak być pewnym siebie człowiekiem.

Odpowiedz
avatar Zain
0 0

Zazdroszczę. Ja mam 32 lata, a nadal się nie pozbierałam.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
0 0

Zawsze mnie zastanawiało skąd u niektórych rodziców bierze się tak różne podejście do własnych dzieci. Mam znajomego, którego matka we wszystkim deprecjonowała i w ogóle się nie przejmowała, że obcy ludzie wszystko słyszą. Dla przykładu zdał prawko, ale w ogóle nie dawała mu jeździć samochodem. Nawet do osiedlowego z nią na fotelu pasażera. Za to jego młodszy brat mógł wszystko...

Odpowiedz
Udostępnij