Cześć, chciałam zwrócić tym postem uwagę na moim zdaniem piekielne zjawisko, może wymienione sytuacje nie będą dla Was bardzo piekielne, za co z góry przepraszam i proszę nie hejtować.
Po pierwsze zaznaczę, że sama nie mam dzieci, chciałabym, ale póki co kandydata na tatusia brak, a na siłę nie będę szukać. Mam normalnych znajomych, nie znam żadnych przysłowiowych "madek i tatełów" albo "Karyn i Sebiksów". Cudze dzieci, no cóż, nie przeszkadzają mi, większość z którymi miałam styczność polubiłam i ogólnie staram się wykazać zrozumieniem, że dziecko trzeba traktować inaczej niż dorosłego, rozumiem, że życie rodziców wygląda inaczej niż bezdzietnych. Nie spotkałam się też nigdy z tym, aby ktoś z moich bezdzietnych znajomych wypowiadał się o dzieciach per "bachor" "gówniak" "kaszojad" i tym podobne. I ostatnio odnoszę wrażenie, że żyję pod kamieniem i umknęło mi gdzieś, jak diametralnie zmieniło się nastawienie społeczeństwa do rodzin z dziećmi, co w perspektywie mojego teoretycznego macierzyństwa nie napawa mnie optymizmem.
Przykład 1.
Koleżanka ma dzieci, konkretnie dwoje w wieku 4 i 8 lat. Wrzuciła ostatnio na znane social media post, o tym jak została potraktowana w pewnej kawiarni. Mianowicie zamówiła dla siebie kawę, dla dzieci lody, siedzą przy stoliku, dzieci coś tam szczebioczą. Mniejszy chłopczyk jadł z wafelka, starsza dziewczynka z pucharka. No i chłopczyk w przypływie emocji zamachnął się, strącił pucharek, który niestety się rozbił. Pierwsza reakcja matki oczywiście odsunąć dzieci, żeby się nie skaleczyły, następnie zaczęła zbierać co większe kawałki. To wszystko w towarzystwie komentarzy z sąsiednich stolików typu:
"Bachory to się nigdy nie umieją zachować" "Przylezą takie i tylko syfu narobią"
Następnie podeszła do niej pracownica, nawrzeszczała na nią, że dzieci się pilnuje, co ona sobie wyobraża, kto to posprząta. Znajoma odpowiedziała spokojnie, że posprząta i zapłaci za szkodę, ale prosi o grzeczniejszy ton. Naburmuszona kelnerka posprzątała pucharek, gdy znajoma przeprosiła i poprosiła o wycenę szkody usłyszała: "Niech już sobie pani po prostu idzie".
Koleżanka nie jest żadną influencerką, blogerką czy cokolwiek, więc odbiorcami postu byli tylko jej znajomi. I pod postem komentarze typu:
- No i racja, jak twoje dzieciaki nie umieją się zachować to siedźcie w domu
- Ale czego się spodziewałaś, podziękowań?
- W ogóle kto wpadł na pomysł, żeby dzieci do kawiarni wpuszczać
- Super, brawa dla kelnerki, chamstwo trzeba tępić
Ręce i cycki mi opadły.
Przykład 2
Również social media. Znam panią, która ma 3 dzieci. Kobieta pracuje, podobnie jak jej mąż. Pani wrzuciła zdjęcie, na którym widać, że jest w ciąży, z podpisem sugerującym, że to dla niej wielkie szczęście. Ktoś napisał prowokacyjnie "Ile jeszcze będziecie się rozmnażać?". Wywiązała się ostra dyskusja, zdania na temat komentarza były podzielone, ale pani dowiedziała się m.in, że "nie ma ambicji" "wszystko ma swoje granice" "jest samolubna" "liczy na socjal".
Wiecie co jest najśmieszniejsze? Ta pani to moja była przełożona. Kobita, która zarabia kilku-krotność średniej krajowej. Tylko ze względu na wielodzietność wrzucono ją do worka z patologią. I to jej właśni znajomi, którzy chyba raczej wiedzą czym się zajmuje.
Przykład 3
Tym razem rozmowa w realu z koleżanką ze studiów. Szłyśmy sobie ulicą i mijałyśmy rodzinę z dziećmi. Matka była wyraźnie rozdrażniona i poirytowana. Koleżanka powiedziała mi wtedy:
-Ja to ci powiem, że nie rozumiem, dlaczego kobiety w dzisiejszych czasach nadal chcą mieć dzieci. Ja rozumiem tam 100 lat temu, jak nie mogły pracować i były zależne od facetów, ale serio? Dziś można pracować, podróżować, bawić się, a nadal tyle kobiet decyduje się na dobrowolnie na niewolnictwo. Pokręcone to.
Nie mam pomysłu na dobrą puentę. Może tylko taką, że nie jestem już najmłodsza i mieszkałam już w kilku krajach w Europie i nigdzie nie spotkałam się z taką niechęcią do rodziców i dzieci, jak w naszej pięknej ojczyźnie, która podobno jest ostoją tradycyjnych wartości w Europie.
Polska
Ale bzdura...dojrzała babka na kierowniczym stanowisku, zarabiająca kilkukrotność średniej krajowej czyli raczej klasa wyższa średnia, jednym słowem highlife i ma znajomych piszących jak gimnazjalna patologia teksty typu "liczysz na socjal" i "ile sie będziecie jeszcze rozmnażać"? Pierwsza historia to samo.. Komu ty te bajki chcesz wciskać?
Odpowiedz@Neomica: też w to wątpię. Choć sama mam znajomych na fb, których od 10 lat nie widziałam i nie mam pojęcia czym się zajmują, a jak coś wrzucają to aż kręcę głową z niedowierzaniem. Ale takim znajomym się raczej nie komentuje postów, właśnie ze względu na to, że znajomość jest taka raczej tylko teoretyczna.
OdpowiedzNa FB mam różnych znajomych - takich z typowej, ultraprawicowej patoli, jak i tęczowych faszystów. Dobrze mieć ogląd na pewne tematy z obu stron. Większość ludzi ma w znajomych po kilkaset osób, a ilu z nich rzeczywiście zna? A skomentować pod fotką 'publiczną' może każdy - znajomy, znajomy znajomych i tak dalej. Akurat ten fragment o niczym nie świadczy. Ale świadczy już coś innego - matka z 4ką dzieci zwyczajnie nie miałaby czasu na robienie kariery, bo urlopy i zwolnienia to kilka lat wyjętych z życiorysu.
Odpowiedz@Lobo86: moja mama urodziła piąte dziecko w wieku 43 lat, zajmowała wtedy kierownicze stanowisko za grubo ponad średnią krajową. Normalnie cuda O_o
Odpowiedz@Lobo86: jak się chce, to się wszystko da. Oczywiście nie bierzesz przy każdym dziecku 4 lat wychowawczego, ale jeśli pracujesz 40 lat, z tego na urlopach macierzyńskich spędzasz łącznie 4, to zostaje ci jeszcze 36 na robienie kariery. Da się zdążyć. Przez lata pracy spotkałam wiele kobiet, piastujących bardzo wysokie stanowiska, mimo posiadania kilkorga dzieci (z reguły miały ich trójkę)
Odpowiedz@Crannberry: pytanie za sto punktów: kto wychowuje dzieci, skoro rodzice nie biorą urlopów wychowawczych?
Odpowiedz@Lobo86: a kto wychowuje dzieci ludzi, którzy poszli na wychowawczy po tym, jak urlop wychowawczy się kończy? No chyba, że Twoim zdaniem wychowanie dziecka kończy się w wieku 3 lat.
Odpowiedz@Lobo86: Z autopsji: w wychowaniu pomagają rodzeństwo i ciocie, babci też można podrzucić. No i siedzenie na kierowniczym stanowisku zdecydowanie nie znaczy, że zna się samych wyrafinowanych ludzi, zwłaszcza na wsi, gdzie nie jest tak łatwo unikać sąsiadów jak w mieście :D
Odpowiedz@digi51: jeśli nie widzisz różnicy pomiędzy wychowaniem dzieci, a co szybszym odstawieniem ich, to fantastyczną robotę wykonali twoi rodzice. pogratulować. Pierwsze lata są kluczowe. Dalej można się bawić w żłobki, przedszkola, nianie, babcie itp. Ale ten pierwszy okres jest kluczowy dla rozwoju emocjonalnego. @Hatsumimi: no właśnie - wychowanie to wtedy babcie, ciocie i tak dalej. Czyli odstawienie dziecka po rodzinie.
Odpowiedz@Lobo86: dziecko ma również ojca...
Odpowiedz@Crannberry: no ma, ale do niedawna urlopy z tego tytułu, poza okolicznościowym, mu nie przysługiwały. A to o tym mowa.
Odpowiedz@Lobo86: czyli sugerujesz, że ludzie, którzy np.z finansowych wyględów nie mogą sobie pozwolić na bezpłatne urlopy wychowawcze nie powinni mieć dzieci. No tak, powrót do pracy po roku to szybkie odstawienie, porzucenie i w ogóle krzywda na całe życie. Ach, te wyrodne matki, kto to widział pracować mając małe dziecko!
Odpowiedz@Lobo86: a wiesz, że do całkiem niedawna urlop macierzyński (który teraz może trwać rok) to było 3 miesiące, większość kobiet wracała po nim do pracy?...Na palcach jednej ręki mogę policzyć kobiety, które znam i brały urlop wychowawczy, wszystkie normalnie pracują (niektóre nawet mają swoje firmy)
Odpowiedz@Lobo86: "matka z 4ką dzieci zwyczajnie nie miałaby czasu na robienie kariery, bo urlopy i zwolnienia to kilka lat wyjętych z życiorysu." Uprzejmie się z Tobą nie zgodzę. Dr z którą miałam zajęcia na studiach, była matką 4 dzieci. Prowadziła też własną firmę. Mówiła, że wszystko zależy od organizacji czasu, pomocy męża i również samopoczucia w ciąży. Moja mama robiła doktorat jak była w zaawansowanej ciąży. A co do tego kto wychowuje dzieci jak rodzice nie biorą wychowawczych? Moje najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa pochodzi z sal wykładowych uniwersytetu i spod stołu w laboratorium, gdzie miałam urządzony swój "kącik zabaw". Potem poszłam do przedszkola, miałam też nianię i tatę :)
Odpowiedz@digi51: nie sugeruję - ja to mówię wprost. Jak cię nie stać na dziecko i nie stać cię na jego wychowanie, to lepiej dzieci nie mieć. Traktowanie dziecka przez większość jego życia jako zapchajdziurę i przestawianie z konta w kąt odbija się negatywnie na psychice. Popatrz na mnie. Moi rodzice uważają, że wykonali kawał zajebistej roboty. Ja uważam, że dzieciństwa nie miałem w ogóle. @helgenn: mieszasz dwie rzeczy: urlop macierzyński z urlopem wychowawczym. "Większość kobiet"....tia.....dlatego trzeba było wprowadzić zakaz likwidacji stanowiska pracy i gwarancję zatrudnienia po ciąży, nie? :) @Bryanka: "Moje najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa pochodzi z sal wykładowych uniwersytetu i spod stołu w laboratorium, gdzie miałam urządzony swój "kącik zabaw"." Moja matka mnie też do roboty ciągała, bo nie miała co ze mną zrobić. Przestała, jak zamknąłem od zewnątrz całe biuro na klucz. Za zabawki i 'czytanki' robiły mi narzędzia wszelkiej maści, czasopisma branżowe i inne takie. Dziecko, ma być dzieckiem. A nie przestawnym meblem. A czas na budowanie więzi emocjonalnej pomiędzy rodzicem, a dzieckiem jest ograniczony. Nie sa się zrobić jednego i drugiego.
Odpowiedz@Lobo86: Więc podsumujmy Twoje poglądy: - Dzieci tylko dla ludzi, którzy są w stanie dobrze żyć z jednej pensji - Oddanie dziecka do żłobka w wieku roku to porzucenie, które krzywi je psychicznie - Większość ludzi robi dzieci pod przymusem lub jest w nie wrabiane, a potem żałuje posiadania dziecka Za to (z innych dyskusji) - Okazjanolne picie w ciąży spoko - Zostawienie miesięcznego dziecka, żeby wyło w pokoju obok 3h też spoko, bo dziecku nic się nie stanie, nie ma to wpływu na jego psychikę i w ogóle dobre wychowanie. Mhm.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2020 o 12:01
@Lobo86: To z czego mają żyć rodzice skoro w gruncie rzeczy powinni być z dzieckiem non stop, żeby budować relacje?
Odpowiedz@digi51: wypaczasz. Okrutnie. Aby tylko pasowało do jedynie twojej wizji. Nigdzie nie napisałem, że dzieci są jedynie dla ludzi, którzy są w stanie wyżyć z JEDNEJ pensji, a jedynie, ze posiadanie KILKORGA DZIECI nie idzie w parze z robieniem kariery jeśli faktycznie zależy ci na dzieciach. Nie napisałem, że oddanie do żłobka to porzucenie. Napisałem o tym w kontekście odstawiania dzieciaka po rodzinie i opiekunkach. Większość...cóż - tak, jak mogłaś sama przeczytać z linkowanych ci artykułów, które albo powstały na podstawie badań albo są doświadczeniem rzesz kobiet z fundacji wszelakich, to większość PAR ma dziecko przypadkiem i/lub zostało w posiadanie dziecka wrobione np poprzez pryzmat kulturowy, bo "to ten wiek, że dziecko powinno się mieć". Tak samo jak nie pisałem o 'okazjonalnym piciu', tylko o JEDNYM piwie lub JEDNEJ lampce wina. Mogę wiedzieć skąd to wytrzasnęłaś o miesięcznym dziecku?
Odpowiedz@Lobo86: Jeśli się dobrze zarabia, to stać na opiekunkę do dzieci.
Odpowiedz@Lobo86: Ty to jesteś dobry. Potrafisz wyprzeć się głupot, które dopiero co napisałeś. Nic dziwnego, że nie pamiętasz, co pisałeś kilka miesięcy wstecz.
Odpowiedz@digi51: pomijając, ze kilka lat tu urlop macierzyński wynosił 3 miesiące... I albo się wracalo do pracy, albo wylot. Nie było żadnej ochrony matek. Dzisiaj nie do pomyślenia.
Odpowiedz@digi51: zgadzam się z większością tych miłośników.
Odpowiedz@digi51: nie wiesz, że najwięcej na temat wychowywania dzieci mają do powiedzenia bezdzietni ;)? Tak jak nasz wszechwiedzący Lobo ;)
Odpowiedz@katem: Przecież opiekunki to zło! Trzeba siedzieć w domu i utrwalać więź z dzieckiem!
Odpowiedz@Neomica: niektorzy maja znajomych jeszcze z podstawowki, czy tam z jakichs pojedynczych eventow, a nie starannie wyselekcjonowane grono i taki post jest pieknym sitem @Lobo86: kto wychowuje dzieci? opiekunka/zlobek?
Odpowiedz@Neomica ja znam babeczkie która 2 miesiące temu urodziła 4 córkę i ma 38 lat. Ma własną firme. Da się? Da.
OdpowiedzJako ADHDowiec, przysporzyłem mojej matuli niejednego wiadra wstydu. Także twojej historii odnośnie kawiarni nie kumam. Zawsze tak było, jest i będzie. Jak dzieciak nie umie się zachować i niszczy, to tu nie ma taryfy ulgowej. Nigdy nie było i mam nadzieję nigdy jej nie będzie. Przez nagminne wykorzystywanie zwykłej życzliwości i uprzejmości właścicieli kawiarni i restauracji to teraz jest dość spora fala w drugą stronę: lokale tylko z zakazem wstępu z dziećmi. Przykład drugi rozumiem. To zasługa 500+ i absurdalnego pchania patologii na piedestał. Twojej byłej szefowej dostało się po prostu rykoszetem. Ten ostatni przykład też rozumiem. Znam wiele kobiet, które na dziecko zdecydowało się jedynie ze względu, że po x latach związku wypada mieć, albo chciały ratować związek/utrzymać faceta na dłużej (taka zaplanowana wpadka). Na palcach jednej ręki znam pary, które wspólnie i w pełni świadomie podjęli decyzję o rodzicielstwie. I powiem szczerze - to nie jest 'patologia' - to osoby z wyższym wykształceniem, posiadające własne firmy lub będące kadrą przynajmniej średniego szczebla. Z jednej strony szczebioczą jak to fajnie, jakie to nie są szczęśliwe i lansują się na takie w social mediach, a z drugiej - depresja i swoich dzieci zwyczajnie nie lubią.
Odpowiedz@Lobo86: Jezu, z jakimi ty się patusami zadajesz, że znasz mniej normalnych rodzin rodziców niż wyrodnych i wrabiających partnera w dzieci. BTW jako kelnerka widzę, że dorośli wyrządzają znacznie więcej szkód niż dzieci. Jeśli rodzic przeprosił, zaoferował posprzątanie i pokrycie kosztów szkody to nie widzę powodu do tak chamskiego zachowania. Ciekawe jaka byłaby reakcja obsługi, gdyby filiżanka spadła np. Elegancko ubranemu biznesmenowi. Wątpię, aby ktoś go z marszu wyprosił.
Odpowiedz@digi51: możesz wierzyć, albo nie, ale lubię rozmawiać z różnymi ludźmi, a ci bardzo często się przede mną otwierają. Poza tym, potrafię pociągnąć za słowo. Jak wspomniałem - to nie jest 'patologia'. Dla 99,99% otoczenia to przykłady sukcesu zawodowego i rodzinnego.
Odpowiedz@Lobo86: no, racja, opisane zjawiska to nie "patologia", tylko patologia. Ludziom się wydaje, że na miano patologii zasługują tylko biedni i niewykształceni. Ale wrobienie partnera w dziecko albo brak więzi i miłości do własnego dziecka to dopiero patologia. Żeby nie lubić własnego dziecka trzeba mieć jakieś problemy psychiczne, i nie chodzi mi o to, że to ludzie źli albo zepsuci, ale coś u nich w głowie poszło mocno nie tak, bo miłość rodzic-dziecko to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Więc albo to faktycznie osoby bardzo mocno niedojrzałe (te lansujące się w internecie) albo po prostu skrzywione psychicznie. Chyba, że masz na myśli jakieś drobne kryzysy, które dopadają czasem każdego na każdej płaszczyźnie, każdy czasem nienawidzi swojej pracy, nie może znieść wspołmałżonka albo nie lubi dziecka. O ile nie jest to stan pernametny to nie powód, aby mówić, że decyzja o dziecku była błędna albo, że ktoś się na rodzica nie nadaje.
Odpowiedz@digi51: Zadowalasz się powierzchownością. A ja nie. Jak zerkniesz pod kurtynę, to bardzo rzadko życie wygląda tak, jak inni je starają się kreować. To jest i tak szczyt góry lodowej. Najtragiczniejszym doświadczeniem było dla mnie pracować w korporacji taxi. Fajnych rzeczy się człowiek dowiaduje. Niekiedy o własnych sąsiadach. "Utknęłam w korku' nagle okazuje się szybką trasą z pracy do bolca na boku i na wywiadówkę. News dla ciebie - "piękni i młodzi' to nie są klienci burdelów. A widok od strony wspomnianych 'bolców na boku' pojawiał się tu nie raz i nie dwa. Myślisz, że ten kawał o polskich oświadczynach 'kochanie jestem w ciąży' to się z powietrza wziął?
Odpowiedz@Lobo86: sorry, dla mnie nadal obracasz się wśród ludzi patologiczych, dzięki czemu sądzisz, że niechęć do własnego dziecka, zdrady i wrabianie w dziecko to standard. Albo opcja druga - jesteś takim denerwującym typkiem, który zadawanie chamskich i nietaktownych pytań nazywa ciągnięciem za język i każdą odpowiedź interpretuje tak, żeby pasowała do teorii, która głosi, że większość ludzi wcale nie chce mieć dzieci, tylko robi je nieświadomie lub pod przymusem.
Odpowiedz@digi51: jak pisałem - znam jedynie kilka osób, które świadomie podjęły z partnerem decyzję o rodzicielstwie. Reszta stwarza tylko taki pozór. Czy dopytuję? Nie. Mam to w dupie. Po prostu obserwuję i słucham. Co ludzie sami pitolą. Zwłaszcza jak popiją na jakimś grillu czy przy inne okazji tego typu. https://mamadu.pl/138471,wychowuja-nie-swoje-dzieci-i-zyja-w-niewiedzy# A tu masz coś o zaplanowanych wpadkach: https://parenting.pl/zaplanowana-wpadka-kobieta-ktore-same-decyduja-sie-na-ciaze To nie są jednostkowe historie, a ten motyw przewija się również tutaj: o nieudanych związkach, wymuszonych decyzjach i tak dalej. Wyjdź ze swojej bańki.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2020 o 11:49
@Lobo86: No to powtarzam do znudzenia - obracasz się w patologii. To, że nie są to jednostkowe przypadki to nie znaczy, że jest to normalne i standardowe.
Odpowiedz@digi51: znam różnych ludzi. Po prostu w tym wypadku to jest jak z gwałtem i molestowaniem - jedynie 5-10% ofiar przemocy na tle seksualnym w ogóle się do tego przyznaje. Serio pójdź na jakieś sympozjum albo zgłoś się do jakiejś fundacji zajmującej się tą tematyką (samotne matki, przemoc domowa itp) i pogadaj z jej wolontariuszkami i psycholożkami. Szczękę będziesz zbierać przez miesiąc z podłogi. To jest realny i rzeczywisty dramat. Zwróć uwagę na liczby. 87% kobiet w Polsce doświadczyło przemocy seksualnej - czyli również były w ten lub inny sposób zmuszone przez otoczenie do posiadania dziecka. Patusy? Uwłaczasz godności ofiar. https://oko.press/najodwazniejszy-pokaz-mody/
Odpowiedz@digi51: Jest jeszcze trzecia opcja - typ, dla którego "świadoma" decyzja jest tylko wtedy, kiedy została poprzedzona szczegółowymi badaniami medycznymi, genetycznymi, psychiatrycznymi, kiedy poprzedziło ją zabezpieczenie prawne, ubezpieczenie od wszystkich możliwych przypadków losowych, zabezpieczenie majątku na 60 lat wprzód, no i oczywiście milion rozmów na temat wraz ze snuciem, planowaniem, omawianiem i uzgadnianiem planów na każdą możliwą ewentualność. Dla tego typu ludzi większość "normalnie" zakładanych rodzin, to patologia, która nie wiedziała na co się porywa. Zdarzyło mi się z takimi zetknąć - co do jednego były to osoby bezdzietne, najczęściej dobrze lub bardzo dobrze wykształcone, pracownicy korpo albo freelancerzy. Generalnie typ, któremu się wydaje że Pana Boga za nogi złapał, wszystkie rozumy pozjadał, całą mądrość posiadł, a reszta plebsu to się zwyczajnie nie zna. I tak na każdy możliwy temat. Ja takich omijam szerokim łukiem, a jeśli nie jestem w stanie, to po prostu im przytakuję. Inteligentniejsi się orientują, za co ich mam, unoszą się dumą i więcej się ze mną nie spotykają, a głupsi czują się dowartościowani, że taki mają wpływ na ciemne masy. Dyskusja nie ma sensu, bo przecież Ty się zwyczajnie nie znasz na omawianym temacie ;)
Odpowiedz@Lobo86: fajnie, że umiesz manipulować danymi, faktycznie zestawienie "87%" i "zmuszanie do posiadania dzieci" robi wrażenie. Na kimś kto nie umie czytać i myśleć.
Odpowiedz@digi51: ale gdzie masz tu manipulację? Ja napisałem wyraźnie - 87% kobiet w Polsce jest ofiarami przemocy na tle seksualnym (gdzie oprawcami są z reguły najbliżsi), a w to się wlicza też przymus i presję psychiczną do posiadania dzieci np ze strony rodziców. Tu masz coś zdradach. 70-80% facetów przyznaje się do zdrady. Wśród kobiet, do takowej przyznaje się 30-40%. Patola, nie? https://kobieta.wp.pl/to-wlasnie-wtedy-kobiety-zdradzaja-najczesciej-6188013428295297a @Meliana: to nie kwestia 'znania się', ale bycia odpornym na twarde dane, które masz przytoczone w linkowanych artykułach. 8-12% facetów wychowuje nieswoje dzieci. 30-40% kobiet przyznaje się do zdrady. 70-80% facetów przyznaje się do zdrady. wiele kobiet mniej lub bardziej otwarcie przyznaje się do zaplanowanej wpadki przynajmniej z jedną ciążą. 25-35% kobiet w Polsce poddało się aborcji. Dla digi to są 'jednostkowe przypadki' czy mniejszościowa patologia. A tymczasem....no cóż....nawet jeśli te dane są zawyżone dwukrotnie (choć mówi się, że są zaniżone), to obie w swoim otoczeniu macie przynajmniej kilka takich osób. https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/ile-aborcji-dokonuje-sie-w-polsce-ile-kosztuje-aborcja/zsjj2h8 Odnośnie badań genetycznych....cóż....w pewnym wieku zwyczajnie dobrze je zrobić, bo wiele schorzeń można leczyć już w okresie płodowym. Tak samo jak dobrze przygotować się do ciąży, choćby w celu uniknięcia problemu nietrzymania moczu, który dotyczy ok 60% kobiet czy rozstępu mięśni prostych brzucha. Albo, żeby zaplanować rehabilitację (szczególnie w przypadku cesarki). Jeśli dla ciebie to przesada....cóż...to tłumaczy opłakany stan zdrowia kobiet w Polsce.
Odpowiedz@Lobo86: Manipulujesz, bo dyskusja jest o rodzicielstwie, podejściu do własnych dzieci i decyzji o ich posiadaniu w przypadku obydwu płci, a nie przemocy wobec kobiet. Przemoc seksualna to również wulgarne zaczepki i przaśne żarciki z podtekstem seksualnym. Gdzie żarcik grubego wujka Staszka na weselu, a gdzie zmuszanie kobiety do zajścia w ciążę i rodzenia? Nie odleciałeś za bardzo? Wszelkiego rodzaju badania zawsze są nieziemsko wręcz łatwe do zmanipulowania, zależy od grupy, którą się bada, od zadanego pytania i wniosków, jakie CHCE SIĘ wyciągnąć. Wystarczy klepnąć hasło w googlach, żeby znaleźć pierdyliard artykułów na ten sam temat, a w każdym inny wynik badań. Skąd wiesz wiedzieć, który jest legitny? Oczywiście wybierzesz ten, który najbardziej pasuje do Twoich osobistych doświadczeń, obserwacji i poglądów. A tak swoją drogą nazwanie kogoś patologią nie oznacza, że się tą osobą pogardza. Kobieta, która żyje w przemocowym związku i rodzi swojemu oprawcy dzieci to też patologia, ale trzeba jej współczuć i pomóc, a nie wyśmiewać i nią gardzić. Ale proszę nie wmawiaj, że tak żyje większość rodzin, bo to po prostu bzdura.
Odpowiedz@digi51: Nie no pewnie. 87% kobiet doświadcza przemocy seksualnej głównie od najbliższych i nie ma to żadnego związku ze świadomym, szczęśliwym rodzicielstwem. ŻADNEGO. "Ale proszę nie wmawiaj, że tak żyje większość rodzin, bo to po prostu bzdura. " 70-80 facetów w związkach przyznaje się do zdrady, a ty piszesz, że to wcale nie jest problem 'większości rodzin'. Pocieszna ta twoja matematyka. "Wszelkiego rodzaju badania zawsze są nieziemsko wręcz łatwe do zmanipulowania," Nie te. Gdybyś ruszyła leniwe dupsko i przeczytała linkowane artykuły, to wiedziałabyś, że to albo statystyki policyjne, albo badania genetyczne przy rozwodach z ustaleniem/zaprzeczeniem ojcostwa albo badania genetyczne z tytułu zgodności do przeszczepów. Albo zwyczajna....uśredniona statystyka i ekstrapolacja na skalę ogólnokrajową z pewnych grup badawczych
Odpowiedz@Lobo86: typie, ruszyłam "leniwe dupsko" i przeczytałam wszystkie artykuły, które wrzuciłeś, żaden z nich nie jest dowodem na to brednie o niekochaniu własnych dzieci, przymusowym rodzicielstwie i innych prawdach objawionych, które znasz tylko Ty. W artykule o zdradach jeden kolesie, nawet nie wiadomo na podstawie czego i z uwzględniem jakich czynników, szacuje sobie liczby, które podałeś. W innych artykułach na ten temat te liczby są szacowane na ogółem max. 40%. Aborcja - nie wiem co aborcja ma do stosunku do już urodzonych dzieci. Przemoc seksualna - pomijając, że jest zatrważająca to tylko niewielki jej procent ma związek ze zmuszaniem do rodzicielstwa. Jak ktoś za zmuszanie do rodzicielstwa uznaje pytania typu "kiedy dzieci" to już jego problem, a nie żadna przemoc i zmuszanie. W artykule o świadomych wpadkach w ogóle brak jakichkolwiek danych tylko kilka rzekomych wypowiedzi kobiet, które wmanewrowały faceta w dzieci. Wychowanie nieswoich dzieci - rzekomo dotyczy ok. 8% mężcznyzn. No, powszechność w...uj. Chxesz czy nie to są zjawiska patologiczne i przeciętna rodzina z dziećmi tak nie wygląda. Dobrze wiesz, że nie masz racji, ale ciśniesz na siłę coraz większe durnoty włączając w to chamskie odzywki, bo ci żyłka skacze, że znowu nie wyszło udawanie eksperta
Odpowiedz@Lobo86 śmiem twierdzić, że nikt do końca świadomie nie podejmuje decyzji o rodzicielstwie :) niestety niektóre rzeczy trzeba po prostu przeżyć i nie jesteś w stanie przygotować się na wszystko.
Odpowiedz@Lobo86 o problemie nietrzymania moczu dowiedziałam się od koleżanki, która już urodziła i wtedy zaczęłam przeszukiwać internet. Jak zaszłam w ciąże nikt o tym nie wspominał, ani ginekolog, ani położna, na szkole rodzenia też nie. Ani mama, siostra, teściowa, żadna kobieta z poprzedniego pokolenia nie powiedziała mi dokładnie z czym się wiąże poród. Prawie wszystkiego dowiedziałam się od koleżanek, które otwarcie o tym mówiły i z internetu. Przez całą ciążę ćwiczyłam mięśnie, opracowywałam strategie porodu i czytałam o znieczuleniach, a i tak miałam cesarkę. O rozstępie mięśnia brzucha dowiedziałam się 8 m po porodzie jak poszłam do fizjo rehabilitować złamaną rękę. Dla wszystkich znanych mi matek, które chcą o tym opowiadać ciąża, poród i opieka nad noworodkiem były zupełnie różne od tego na co się przygotowywały.
Odpowiedz1. Wychodzi na to, że ja też jestem niewychowana i nie powinnam chodzić do kawiarni, bo ostatnio przypadkiem strąciłam filiżankę... Reakcja kelnerki? Machnęła ręką i stwierdziła "wliczy się w koszty, to pani nie ma tu kawy". I zabrała mi odłamki z ręki, a ja czerwona na twarzy dokończyłam gofra...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 września 2020 o 18:49
Udzielam odpowiedzi: bo ludzie są leniwi i myślą aktualnie popularnymi schematami albo memami. A aktualnie popularny schemat i memy to dzieci -> pińcetplus -> nieroby żyjące z socjalu. Najśmiejszniejsze było jak pięćstetplusami nazywali kilkulatków urodzonych na długo przed wprowadzeniem tego zasiłku :D
OdpowiedzProblemy są 2 w społeczeństwie. 1. Karyny które zrobiły z 500+ sposób na życie i chowają dzieci jak zwierzęta, zamiast wychowywać. 2. Ideologia lewicowa, feminizm - w efekcie często inteligentne, poukładane kobiety podchodzą z pogardą do kobiet z dziećmi bo szkoda im się zmęczyć przy porodzie albo fryzurę zniszczyć.
Odpowiedz@iks: Jestem lewicową kobietą, która nie chce dzieci, bo zmęczenie po porodzie i przy wychowaniu mnie nie bawi. Jednak nie gardzę innymi, w tym matkami z dziećmi. Ba, nawet mogę ich wspomóc, o ile to będzie rozsądna pomoc na np. obiady w szkole, a nie 500+. Także twój argument jest inwalidą, albo Ty, nie zdając sobie sprawy, że idioci są w każdej grupie
Odpowiedz@iks: 1. Zapomniałeś o ojcach tych dzieci którzy też powinni je wychowywać. 2. No tak przecież feministki nie mają dzieci, rodzin... :D
Odpowiedz@Lostsoul: Masz rację, na szczęście powoli polskie sądy zaczynają ogarniać temat i kierować się dobrem dziecka, a nie dogmatem "matki polki". @Livanir dziękuję, że potwierdzasz moją tezę :) Jeśli argument jest sprzeczny z twoją logiką od razu poniżasz, bo brak ci argumentów merytorycznych, jakie to specyficzne dla lewicowych ludzi co nie? ;)
Odpowiedz@iks: a od kiedy feminizm gardzi matkami? Co za bzdura...
Odpowiedz@iks: Ale wiesz że feministki walczą z "dogmatem matki polki" bo patriarchalne myślenie to właśnie podział ról płci, czyli facet nie umie się zająć dzieckiem bo to stereotypowa rola kobiety. A feministki walczą o równouprawnienie, czyli facet tak samo dobrze zajmie się dzieckiem i właśnie powinien mieć takie same prawa do dziecka, jak kobieta (bo myślenie że kobieta jest w czymś lepsza bo jest kobietą jest seksistowskie i na odwrót) . Nie wiem czy to ci wejdzie na psyche ale zgadzasz się z feministkami :D
Odpowiedz@iks oczywiście sądy chętniej przyznawałyby by opiekę ojcom, gdyby ojcowie zechcieliby o to zawnioskować. Niestety wg statystyk dzieje się tak w mniej niż 10% przypadków i dlatego tylko ok 4 % ojców dostaje dzieci :D To i tak dużo biorąc pod uwagę czas jaki ojcowie spędzają z dziećmi
OdpowiedzBo widzisz, na zachodzie już doszli to tego etapu, że to co kto robi albo czego nie robi pod kołdrą, to są sprawy prywatne i generalnie nikomu nic do tego. Nie masz dzieci - ok. Masz 6 - ok. Sypiasz z facetem - ok. Z kobietą też ok, a nawet jak raz z jednym a raz z drugim, to w dalszym ciągu wszystkim to powiewa. A u nas to nadal news dnia, ideologie na sztandarach, pochody w obronie, generalnie kwestie absolutnie najwyższej wagi, więc wielu ludzi niejako czuje się zobowiązanych do zajęcia konkretnego stanowiska. 500+ również swoje do pieca dołożyło, podgrzewając atmosferę - na zachodzie tego typu programy funkcjonują praktycznie od czasów powojennych, więc ludzie się tym już od dawna nie emocjonują. Za 30 lat też do tego dojdziemy.
Odpowiedz@Meliana: Wow, dawno nie przeczytałam komentarza, który tak dobrze oddawałabym moje przemyślenia. Dodałabym tylko, że Polacy dopiero od stosunkowo niedawna mają możliwość robienia kariery w międzynarodowych korporacjach (jeszcze 10 lat temu posada w korpo to był szczyt marzeń dla niektórych) i trochę się tym zachłysnęli.
Odpowiedz@Meliana: podpisuję się obiema rękami pod każdym słowem! Dodałabym jeszcze, że na Zachodzie sytuacja, że to mężczyzna bierze na siebie opiekę nad dzieckiem, a kobieta w tym czasie zarabia na rodzinę/robi karierę też są zupełnie normalne i nikt nie widzi w tym nic dziwnego, a u nas, gdyby mogli, to by takie pary najchętniej pokazywali w cyrku. Nie mówiąc już o komentarzach w stylu "pantoflarz", "nie ma jaj", co z niego za mężczyzna"
Odpowiedz@Crannberry: oj tak. Gdy maz bierze obieke na cory to zaraz kierowniczka rzuca komentarze "chyba musze kogos innego szukac" a gdy sie nagada to "porozmawiaj jeszcze z zona".. Psychologia jak nic.. Na szczescie lata to nam.
Odpowiedz@Meliana: Mieszkam w Kanadzie, jak tylko urodziłam dziecko, rząd zaczął mi wysyląć $300 miesięcznie. Tu to się nazywa Canada Child Benefit (CCB). Nawet nie wiedziałam że CCB istnieje bo nie słyszy sie debat na ten temat tak jak na temat 500+ w Polsce. Po prostu jak masz dziecko to dostajesz, może $240/, może $560 na miesiąc, może nic przy większych zarobkach, i nikt się na ten temat nie burzy.
Odpowiedz@StrachNaWroble: tylko jest inna skala zarobków i wydatków i inne obłożenie podatkami ogólne (oraz kosztami ukrytymi). U nas 500+ dostaje każdy bez względu na to ile zarabia. Dodatku tego nie wlicza się nigdzie, a więc również przy wyliczeniach do zasiłków socjalnych. Dają 500+ w sytuacji, kiedy większość porodówek, ginekologia i pediatria leżą i kwiczą. Neonatologię zarżnięto na amen.
Odpowiedz@Lobo86 w Niemczech Kindergeld należy się każdemu rodzicowi jak psu buda, niezależnie od wysokości dochodu i nikt z tego powodu rabanu nie robi. A służba zdrowia leżała i kwiczała zanim pojawiło się 500+.
Odpowiedz@Lobo86: Znowu nie zgłębiłeś tematu. W Kanadzie i w UK też Child Benefit jest przyznawany każdemu rodzicowi. Taka ciekawostka - pierwsze wzmianki o Child Tax Allowance w UK pochodzą z 1798 roku. A ustanowione zostało w latach 70tych.
OdpowiedzA mnie zastanawia dlaczego w przykładzie #1 po prostu nie podano dziecku lodów w kubku plastikowym. Nie było by wtedy problemu. Nikt na to nie wpadł?
Odpowiedz@StrachNaWroble: nie każda lodziarnia takimi dysponuje. Ale nawet mniejsza o to. Gdyby dorosłemu spadło cokolwiek w restauracji (a to też się zdarza), nikt by nie robił afery.
Odpowiedz@StrachNaWroble: kurde, talerz mi spadł z suszarki i się zbił. Gdybym tylko wpadła na używanie plastikowych...
Odpowiedz@justangela: kawiarnia nie ma kubków jednorazowych na wynos? Na pewno mają. Jak i tak podali dziecku lody w szkle to zgadzam się że tym bardziej nie powinni robić afery.
Odpowiedz@digi51: To zupełnie insza inszość, że tak powiem. Mi chodzi o lokale podające lody dzieciom. Wydaje mi sie to bardziej logiczne. Wiadomo że przy dzieciach jest bardziej prawdobodobne że coś spadnie.
OdpowiedzNo niestety, agresji jest dużo. Przy pierwszym dziecku jakaś obca osoba mnie na ulicy od 500+ wyzywała. Co był o tyle ciekawe, że w tamtym czasie 500+ nie przysługiwało na 1 dziecko :D A ja byłam na płatnym macierzyńskim, na którym dostawałam 9 tys na ręke. Jestem na umowie o prace w korpo i płace takie składki na ZUS że szok ;) W ciąży kończyłam egzaminy zawodowe, egzamin dyplomowy zdawałam na macierzyńskim, trwały od 9 do 18 (pisemne i ustne). Mąż podjeżdżał z dzieckiem co jakiś czas, bo jeszcze karmiłam :)
Odpowiedz