Nigdy nie sądziłam, że spotka mnie coś tak piekielnego, żeby opisać na tej stronie, ale myślę, że ta historia się tu nada.
Mieszkam od kilku lat na Wyspach, mamy z narzeczonym 2-letnią córkę urodzoną tutaj. Mam kilka znajomych, głównie Brytyjek, również mam, w większości kobiety 30+, wykształcone, inteligentne, taka powiedzmy przeciętna klasa średnia. Spotykamy się czasem na spacery albo playdate.
Ostatnio podczas spotkania w parku biegając między dzieciakami gadałyśmy sobie o planach na przyszłość, w tym ewentualnym dalszym powiększaniu rodziny. Powiedziałam zgodznie z prawdą, że chcemy kolejne dziecko, ale jeszcze nie teraz, bo mała dopiero wychodzi z pieluch, zaczyna spokojnie przesypiać noce i dopiero od niedawna ze spokojem zostawiam ją czasem pod opieką nianii, bo wcześniej ciągle płakała, nie mogła spać i wracaliśmy w pośpiechu do domu z wieczornych wyjść. Konkluzja była tak, że obecnie chcemy się nacieszyć odrobiną luzu, wyspać się, a dopiero za jakiś czas pakować się z kolejnego niemowlaczka, który potrzebuje uwagi 24h. Dodałam, że zaczęło mi już brakować lampki wina wieczorem albo piwka w weekend, bo wiadomo najpierw ciąża, potem karmienie piersią i dopiero teraz wymieniamy się z tatą małej, tym, kto na imprezce rezygnuje z alko, żeby jedno z nas zawsze było trzeźwe po powrocie do domu. Na to jedna z koleżanek stwierdziła:
- Bez przesady, nie przejmuj się tak, jedno piwko czy winko od czasu do czasu w ciąży nikomu nie zaszkodzi. Przy karmieniu tak samo, jak wypijesz po karmieniu to za godzinę czy dwie spokojnie możesz znowu karmić.
Kolejna dodała:
- No właśnie, ja czasem piłam wino w ciąży, bo strasznie zestresowana byłam i lekarz mi zalecił.
Na chwilę zaniemówiłam, przekonana, że sobie ze mnie żartują, więc zaśmiałam się niepewnie. Trzecia dorzuciła:
- A bo kobietom to się wmawia takie głupoty, że w ciąży to nic nie wolno! A ja myślę, że wszystko wolno, tylko z umiarem
- Nie no, dziewczyny wkręcacie mnie, tak? - zapytałam już z lekką konsternacją:
- Co? Dlaczego tak mówisz?
- No przecież nie wolno pić w ciąży!
- Ach, zawsze się znajdą tacy, co będą przesadzać, ale naprawdę jak się czasem napijesz, to nic się nie stanie! Ja czasem piłam do kolacji i popatrz jakie mam zdrowe dziecko!
Wieczorem podzieliłam się z narzeczonym tymi rewelacjami, nie mógł uwierzyć, że koleżanki mówiły to na poważnie. Zapytałam nawet mojej znajomej, która pracowała przez kilkanaście lat w szpitalu, czy to możliwe, że grupa niegłupich, dorosłych kobiet, żadnej patologii czy młodych siks, naprawdę uważa, że nie ma nic złego w piciu alkoholu w ciąży. Potwierdziła, że niestety Brytyjki mają dość luźne podejście do używek w ciąży i podczas karmienia piersią, często później nie widząc związku między piciem i paleniem w ciąży, a schorzeniami swoich dzieci.
zagranica
Konkubent - postawmy sprawę jasno. Narzeczony czasem zar*cha ale mieszka z mamusią.
Odpowiedz@Dominik: no, z mamusią. Swojego dziecka
Odpowiedz@Dominik: słowo narzeczony samo w sobie oznacza chęć pobrania się, co wyklucza konbukinat, który oznacza życie razem bez takiej chęci. To takie trochę przeciwieństwa, więc, aż głupio, ale jak nie znasz znaczenia jakichś słów to nie używaj. A całkiem swoją drogą, do niedawna powszechnie, a teraz podejrzewam że gdzieniehdzie wciąż, konkubent to słowo o nacechowaniu pejoratywnym. Nie wiem, dlaczego próbujesz dopiec autorce, małpo? (technicznie, człowiek należy do małp człekokształtnych, więc ja przynajmniej wiem, o czym mówię, nie to co Dominik:))
Odpowiedz@Poecilotheria: w definicji konkubinatu nie ma nic o braku chęci pobrania się... Narzeczeni mieszkający razem również żyją w konkubinacie. Trochę głupio nie znać znaczenia słów i się mądrzyć ;)
Odpowiedz@Dominik: kohabitant jak juz ;p konkubinat zaklada bycie ze soba pomimo przeszkod formalnych do zawarcia malzenstwa- ludzie zazwyczaj chcieliby, ale nie moga (np. jedno jest w zwiazku malzenskim z kims innym); imeszkanie razem nie jest konieczne kohabitacja to wybor niezawierania malzenstwa pomimo braku przewwskazan- to po prostu mieszkanie razem pary, zycie "na kocia lape"
OdpowiedzTak, to jest sprawa kulturowa w Anglii. Kiedys, gdy jeszcze nie mieszkalam w Anglii to czytalam artykul o FAS i podejsciu angielskim do picia w ciazy. Tak samo z jazda samochodem po alkoholu, w Anglii jest wysoki limit i niestety moj facet nie potrafi zrozumiec dlaczego nie powinien pic gdy prowadzi. On liczy unity i twierdzi, że nie przekracza ustawowego limitu i żadne argumenty nie pomagaja
Odpowiedzto chyba jest kwestia kulturowa... znajoma mi opowiadała, że podejście do alkoholu, zwłaszcza właśnie wśród kobiet i to z takiej "middle class", jest bardzo luźne. i że kobiety ogólnie dużo piją, u nas to by już podpadało pod problem z alkoholem, tam to jest norma. i traktują alkohol nie jak "alkohol", tylko jak napój, w sensie dla nich kieliszek wina do obiadu to jak u nas szklanka kompotu do obiadu, coś normalnego. a odnosząc się do historii - tak, co do zasady uważam, że w ciąży nie powinno się pić alkoholu, to wręcz oczywiste. ale myślę też, że jakby ktoś wypił jedną lampkę wina np. na urodzinach przyjaciółki raz w czasie ciąży, to by się nic nie stało. problem zaczyna się wtedy, gdy ta lampka wina zaczyna wchodzić co tydzień, co kilka dni lub codziennie...
Odpowiedz@marcelka: odnośnie tego komentarza nasuwa mi się w sumie jedna myśl. Nie będę oceniać czy od jednej lampki alkoholu może się coś stać, czy nie, bo nie mam do tego kompetencji, ale przyjmijmy pozytywną wersję, że od jednej, dosłownie jednej lampki nic się nie stanie. Jeżeli kobieta rezygnuje z regularnego picia na okres 9 miesięcy to po co jej ta jedna lampka? Jedna lampka daje może, wspomniane w historii, rozluźnienie na krótki czas. Wydaje mi się, że w ciąży można się wyluzować w inny sposób. No i też nie sądzę, aby okazja typu urodziny przyjaciółki była tu jakąś okolicznością łagodzącą w stosunku do każdego innego spotkania z przyjaciółmi. Chyba przyjaciółka się nie obrazi, że kobieta w ciąży nie wypije alkoholu za jej zdrowie. Nie bardzo wierzę, że ciężarna, która sięga po kieliszek na urodzinach przyjaciółki nie sięgnie też przy innej okazji. Bo jedna lampka nie zaszkodzi. Dwie pewnie też nie. Trzy, cztery, pięć też nie...
Odpowiedz@digi51: nie no, miałam na myśli sytuację, gdy ta lampka naprawdę jest jedna, symbolicznie, i nie przeradza się w dwie, trzy czy więcej i częściej. poza tym jeśli ktoś pije alkohol z powodu powiedzmy przyzwyczajeń kulturowo-towarzyskich (bo grill to wiadomo - piwo, bo wyjście z koleżankami to wino itd.), to łatwo to zastąpić piwem czy winem bezalkoholowym, teraz jest bardzo duży wybór. natomiast jak ktoś pije bo lubi alkohol, no to to jest już problem.
Odpowiedz@marcelka: wiem, o co Ci chodzi, tylko po prostu myślę, że raczej nie ma sytuacji, gdzie ciężarna przez całą ciąże napije się raz wina. Tzn może są, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne, bo widzę wśród dzieciatych koleżanek podejście raczej zerojedynkowe - czyli alkoholu po prostu niet, bo nigdy nie wiadomo jaka ilość zaszkldzi.Znam jedną babkę, która mówiła, że w ciąży piła czasem szampana. Tzn najpierw mówiła, że raz z jakiejś tam okazji. Potem stwierdziła, że może to jednak było dwa, a potem to już przyznała, że było to tak średnio co kilka tygodni przez okres całej ciąży. I też używała argumentu, że ma zdrowe dziecko.
OdpowiedzA nie przyszło wam do głowy, że ktoś może po prostu lubić wino i jego smak (tak samo jak piwo) i że nie chodzi tu o alkohol? Jedną lampką czy jednym piwem to nie sposób się nawet w minimalnym stopniu wstawić, z ile to nie jest jakieś wyjątkowo mocne piwo, to po jednym takim klasycznym sikaczu dmuchałem na policyjnym alkomacie na komisariacie i wydmuchałem 0,0. Tutaj kłania się też nasza mentalność, bo u większości ludzi 'jedna lampka' to faktycznie minimalna ilość. U nas to często-gęsto cała butelka.
Odpowiedz@Lobo86: Przyszło, bo sama całkiem często piłam w ciąży piwo 0,0%. Lampką wina się nie wstawisz, ale jednak we krwi alkohol masz. Nie będę się mądrzyć, ale mi lekarz zalecił nawet uważać na ciasta nasączone alkoholem, w których ilość alkoholu jest jeszcze "minimalniejsza" niż w lampce wina.
Odpowiedz@Lobo86: jak ktoś lubi wino/piwo - w sensie smak, a nie chodzi o alkohol, to można wybrać bezalkoholowe, obecnie na rynku jest już spory wybór, sama ostatnio testuję, bo po przeprowadzce dojeżdżam na spotkania ze znajomymi autem, i ani w sklepie, ani w restauracjach nie ma problemu z bezalkoholowymi winem czy piwem, jeśli akurat na to się ma ochotę. ale też trafna uwaga, że u nas ludzie często piją "albo grubo, albo wcale".
Odpowiedz@digi51: Ja w Sylwestra (siódmy miesiąc ciąży) umoczyłam usta w szampanie. No bo Sylwester... Nie napiłam się, dosłownie tak jak napisałam, lekko tylko usta umoczyłam, a potem martwiłam się, czy na pewno nie zaszkodzłam dziecku. I tak się później zastanawiałam, po co ja przyjęłam tę lampkę szampana, bo owszem, zostałam poczęstowana, ale na siłę nikt mi nie wciskał. Tak że wiesz, może po prostu ktoś na tyle rzadko chodzi na imprezy, że przez całą ciążę akurat jedną się trafi i lepiej mieć jakąś pewność w kwestii czy jedną lampka wina zaszkodzi dziecku, czy nie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2020 o 11:52
@Xynthia: No i myślę, że właśnie w Twojej wypowiedzi znajduje się sens całej dyskusji - ja jestem zdania, że lepiej zrezygnować w 100%, bo nikt, nawet lekarz, nie przewidzi w 100% jaka ilość dziecku zaszkodzi, a jaka nie. Logika podpowiada, że od minimalnej ilość nic nie ma prawa się stać, ale jak takiej mamie co raz czy dwa nie odmówiła w towarzystwie urodzi się chore dziecko to bedzie sobie wypominać do końca życia. Tak sobie myślę, że chwila relaksu chyba nie jest tego warta.
Odpowiedz@Lobo86: jak już napisały poprzedniczki: dla smaku można wybrać piwo / wino 0%. Ale najwyraźniej niektórzy muszą pić alkohol.
OdpowiedzMożna wybrać i bezalkoholowe, ale ja tam różnicę w smaku czuję. Niektóre są zwyczajnie paskudne, inne smakują jak oranżada. Chyba tylko jedno czy dwa były ok. Generalnie miałem o tym sporo na studiach i u nas jest jedna możliwa wykładnia: nie spożywać wcale. Jakiekolwiek inne dopuszczenie powoduje, że ludzie kombinują. Bo jak powiesz 'jedno małe piwo na wieczór', to zaraz będą kombinacje pod hasłem 'ok, mogę jedno małe....to jak przez miesiąc nie będę pił, to potem na grillu mogę walnąć zgrzewkę'. Jak sobie zerkniecie na skład wielu leków, to tam jest alkohol i nie jest to twarde przeciwwskazanie dla kobiet w ciąży, a jedynie 'nie zaleca się'. Ale po konsultacji z lekarzem już można. Dla przykładu taki syropek, którzy wszyscy znamy - pomimo 50% alkoholu, to w zalecanych dawkach nie udało się udowodnić negatywnego wpływu na dziecko u kobiet w ciąży i karmiących. Także wiecie....to nie jest tak, ze jedna lampka to już FAS. Tylko przeszkodą jest mentalność. Bo jak to marcelka napisała - albo grubo, albo wcale. https://www.medonet.pl/zdrowie,nervosol---sklad--wskazania--dawkowanie--dostepnosc,artykul,1731176.html
Odpowiedz@Lobo86: no, jeśli przeszkodą jest mentalność to na pewno nie tylko nasza, bo w Niemczech prowadzona jest w ostatnich latach prowadzona kampania mająca przekonać Niemki do całkowitego odstawienia alkoholu w ciąży. Hasło: "Żadna ilość alkoholu w ciąży nie jest bezpieczna dla twojego dziecka".
Odpowiedz@Lobo86: tak samo też jest różnica w smaku między różnymi markami piw i win. Niektóre ochydne, niektóre smaczne, a alkohol mają. Więc to żaden argument. Co do leków w ciąży to najlepiej by było nie brać większości z nich, bo mogą zaszkodzić. Lekarz musi zdecydować, czy wyższe ryzyko po lekach czy w przypadku nie leczenia choroby. No i podstawowa różnica: nikt nie bierze leków "bo ma na nie smaka", powodem jest jakaś choroba. A alkoholu pić nie trzeba, sorry.
Odpowiedz@justangela: ja mówię o odpowiednikach gatunkowych, a nie ogólnie. Co jest lekiem, a co suplementem to jest kwestia prawna, a nie składu. Znam takie suple, co mają skład 1:1 z lekami na receptę. Co zaś się tyczy reszty....alkohol etylowy jest jedną z miliona substancji, z jakimi mamy do czynienia. Jest o wiele więcej groźnych substancji, a które są całkowicie dostępne i legalne. W tym dla kobiet w ciąży. Więc też nie demonizujmy alkoholu, który jest dla mądrych ludzi. Tak - pić się nie powinno. Ale też nie przeginajmy w drugą stronę, że naparstek nerwosolu czy szklanka lageru od razu spowoduje FAS czy inne perturbacje.
Odpowiedz@Lobo86: taaa i pewnie każda baba co w ciąży piwka pije to taki smakosz, że bez swojego jednego ulubionego, alkoholowego przeżyć nie może... Temat leków i suplementów uważam za zamknięty, swoje już wyżej napisałam (=decyzja lekarza). Obie substancje bierzemy wyliczając ryzyko potencjalnych skutków ubocznych w stosunku do korzyści wynikających ze stosowania. Co do reszty to wybacz, ale to Twoja prywatna opinia, różna od opinii specjalistów.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2020 o 16:11
@digi51: Ja mam kompetencje(zawodowe) i wiem, że nawet jeden kieliszek może mieć kolosalny wpływ na rozwój dziecka. Mądrze piszesz.
Odpowiedz@justangela: i to jest właśnie to - ta nasza mentalność, że albo grubo, albo wcale. I oczywiście trzeba być kiperem, żeby rozróżniać smaki. Gównem w papierku od czekolady też się będziesz zajadać? Weź sobie dane z GUSu i porównaj co występuje częściej: FAS czy anemia//cukrzyca i jakie mają skutki dla życia płodowego i późniejszego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2020 o 11:55
@marcelka: No a ja właśnie w ubiegłym tygodniu w wywiadzie Mazurka z Szumowskim usłyszałem (od Mazurka), ze są badania mówiące, że 80% kobiet w Polsce przyznaje się do picia w ciązy!
Odpowiedz@Lobo86: właśnie, że kompletnie nie piszę o skrajnościach. Piszę, że tłumaczenie się "smakiem" na konkretny, alkoholowy napój to fanaberia. Większość ludzi to zadni smakosze i takim w zupełności wystarczy szeroka oferta na rynku piw i win bezalkoholowych. A ty pier*olisz trzy po trzy o gównach w papierku, więc domyślam się, że wiedzy w temacie nie ma żadnej. Koljeny argument, jak zwykle, z tyłka wyjęty, bo na FAS akurat mamy wpływ w 100%. Pijesz = ryzyko FAS. Nie pijesz = nie ma FAS. Co tu porównywać do cukrzycy?
Odpowiedz@marcelka: Nie raz spotkałam się z informacją że kobiety, a nawet i lekarze, w USA twierdzą że np jedna lampka wina na tydzień podczas ciąży jest OK. W stanach często kobiety z wyższej klasy średniej popijają w ciąży. U nas, w Kanadzie, za to wsiędzie trąbią że alkoholu w ciąży NIET! I na ogół kobiety ciężarne tu nie piją. Za to niestety często się słyszy o kobietach które nie są w stanie odmówić sobie papierosów podczas ciąży :(
Odpowiedz@marcelka: progresowanie, poczytaj sobie o tym nie ma badan definiujacych nieszkodliwa ilosc alkoholu dla plodu, bo bylyby nieludzkie przyjmujemy, ze KAZDY alkohol w ciazy szkodzi i tak, ta jedna lampka wina rowniez toast mozna wzniesc woda czy sokiem
OdpowiedzRzeczywiście, wbrew pozorom Anglicy mają nieco inne podejście do picia niż Polacy. I muszę przyznać, że Brytyjki piją na potęgę.
OdpowiedzBiorąc pod uwagę jak duży jest wybór piw i win bezalkoholowych dziwię się, że niektóre panie muszą pić (=wybierać) napoje z alkoholem.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2020 o 9:19
@justangela: wybór jest pozornie duży, ale wina bezalkoholowego jeszcze nie widziałem w sklepie stacjonarnym. Tak samo jak wina bez przysłowiowej 'siary'.
Odpowiedz@Lobo86: w Rossmannie są.
Odpowiedz@Lobo86: Nawet w najdroższych francuskich winach aktywność drożdży stopuje się siarką. Sztuka w tym, by dać jej odpowiednio mało, trafić w punkt.
Odpowiedz@bloodcarver: no więc....nie. Siarka może być dodawana jako stabilizator do produkcji, ale moze być dodawana jako konserwant. I można kupić wino bez 'siary', tylko ciężko je dostać, bo jest droższe/trudniejsze w produkcji.
Odpowiedz@Lobo86 Łatwo dostać. Cena niska. Jedyna kwestia to smak. Bez siarczynów jest bardziej jak kompot. Druga kwestia: żaden lekarz nie powie ci, że lampka alkoholu spowoduje FAS, lub zwiększy ryzyko wystąpienia FAS. Mówi to uczestnik konferencji na temat FAS, który leczył ludzi we Francji. Dobranoc.
OdpowiedzPicie w ciazy a lampka wina raz na miesiac to sa dwie rozne rzeczy. Nie popieram picia kiedy jest sie w ciazy ale jesli siedze przy obiedzie bozonarodzniowym lub kiedy jestem w restauracji swietujac swoje urodziny to jedna lampka wina mnie ani dziecka nie zabije.
Odpowiedz@mojamalpa: To w końcu nie popierasz czy jak? Bo niby nie, ale lampkę wina wypijesz czyli sama się zaprzeczasz. Poza tym owszem, zabić nie zabija. Ale serio uważasz, że warto dla paru łyków ryzykować jakiekolwiek zaburzenie, chorobę, cokolwiek?
OdpowiedzZnam kobietę, która piła w ciąży. Dużo piła. Jej dziecko zmarło kilka dni po porodzie z powodu licznych uszkodzeń narządów. Także nie tylko FAS może być tutaj skutkiem picia w ciąży.
Odpowiedz@Givemethegun123 A ja znam historie pacjentek, które w czasie ciąży waliły wódę, regularnie. I mają zdrowe potomstwo. Znam też historie dziewczyn, które wypiły lampkę a ich dzieci mają FAS. Ba, znam historie kobiet, które w ogóle nie piły alko, a rodziły chore i zniekształcone dzieci. I co ty na to powiesz?
OdpowiedzU nas jest bardzo restrykcyjne podejście do spożywania alkoholu, ale nie wszędzie tak jest i lampkę wina czy piwko lekarze pozwalają bez większych przeszkód spożyć. Tylko w innych krajach jedno piwko, to jedno piwko, a u nas to od razu sześciopak. Bo w końcu wiadomo, że 'nic' w Polsce to jest 0,5l na dwóch.
OdpowiedzNa studiach wyjeżdżałam jako opiekunka do dzieci podczas wakacji (Francja, Hiszpania, Belgia) i często spotykałam się z tym, że kobiety w ciąży piły wino do posiłku, dla mnie to rzeczywiście był mocny szok, natomiast tam to był dośc normalne (nawet ojcem jednej z przyszłych mam był lekarz). Dzieciom się nic nie działo, myślę, że tajemnica kryła się w umiarze
Odpowiedz@helgenn: pytanie co to znaczy "dzieciom nic się nie działo". Dziecko odżywia się tym, co spożywa matka. W przypadku alkoholu trawi go i pozbywa się z organizmu o wiele dłużej niż matka. Dla mnie równie dobrze można dać dziecku już narodzonemu jakieś minimalne ilości alkoholu, np. Kilka kropel do mleka i udowadniać, że przecież nic się dzieje.
Odpowiedz@digi51: pracowałam zwykle u rodzin wielodzietnych, wszystkie dzieci były zdrowe jak byk, w historii jest nawiązanie do potencjalnych schorzeń. Nigdzie nie reklamuję picia w ciąży czy podczas karmienia. Za pierwszym razem zdziwiłam się podobnie do autorki, później się nauczyłam, że we Francji wina do obiadu nikt za bardzo nie traktuje w kategoriach alkoholu (pije się je również na tzw. lunchach biznesowych)
Odpowiedz@helgenn: ale wiesz, że alkohol w łonie matki wpływa głównie na rozwój mózgu? To, że dziecko nie ma FAS nie znaczy, że alkohol nie wpłynął na niego negatywnie. Są ludzie, u których diagnozuje się FAS dopiero w dorosłych życiu. Nie mówię, że reklamujesz picie w ciąży, ale też sugerujesz, że jest to spoko, no taka kultura. A kto określa granicę między "chlaniem" a umiarkowanym piciem? To, że coś gdzieś jest uznawane za normalne, nie znaczy, że jest ok. Moim zdaniem sięganie po alkohol nie potrafiąc określić jaka ilość jest ok (a większość lekarzy twierdzi, że żadna ilość nie jest ok) to egoizm i brak odpowiedzialności. No bo nie wiem, picie raz w miesiącu jest ok? A może raz w tygodniu? A może co dwa dni? Kiedyś lekarze zalecali palaczkom jedynie ograniczenie palenia w ciąży ze względu na szok odstawienny. Dziś wiadomo, że to bzdur, a nadal kobiety w ciąży popalają powołując się na ten argument.
Odpowiedz@digi51: "ale wiesz, że alkohol w łonie matki wpływa głównie na rozwój mózgu?" Ale nie w takiej ilości. W tej właśnie lampce wina korzystny wpływ alkoholu przewyższa ewentualne skutki uboczne. Nie demonizujmy. Jak ktoś nie zna umiaru, to faktycznie nie powinien w ogóle spożywać. Zwłaszcza w takiej Polsce. Alkoholu używa się w lekach ze względu na jego właściwości - jest dobrym rozpuszczalnikiem organicznym, rozszerza naczynia krwionośne czym poprawia trofikę tkanek itp. Ale to nie znaczy, że ma się chlać bez umiaru po butelce każdego dnia. I to jest tak różnica. Bo u nas ma być zawsze albo grubo, albo wcale i to dotyczy wszystkiego - ten problem jest nawet przy głupiej witaminie C, gdzie wystarczy 500-2000mg, a ludzie tego biorą pi kilkadziesiąt gramów dziennie. "Bo lepiej".
Odpowiedz@Lobo86: w takim razie w jakiej ilości i jak często wpływa, doktorze Lobo?
Odpowiedz@digi51: a nie wiesz, że Lobo to ekspert od wszystkiego? ;) ginekologię też kończył, specjalizuje się w badaniach prenatalnych ;)
Odpowiedz@digi51 to samo papierosy, leki, metale ciężkie. A teraz pomyśl, ile ciąży zaczyna się na zakrapianej imprezie. I w najbardziej niebezpiecznym okresie, dzieciak zalewany jest nie winem, tylko wódką doprawioną nikotyną, a nierzadko jeszcze narkotykami. Po tygodniu mamuśki robią test i zazwyczaj się ogarniają.
OdpowiedzAle wiecie, że nie tylko FAS może być skutkiem picia w ciąży? Znam kobietę, która piła, dużo piła. Jej córka urodziła się normalnie, w terminie ale była chora, miała uszkodzony prawie wszystkie organy i zmarła po jakimś czasie. Także FAS to tylko kropla w morzu skutków picia w ciąży.
OdpowiedzZ innej beczki. Mnie nurtuje kwestia zakazu jedzenia surowego mięsa i ryb (np tatara, carpaccio czy sushi). Czy jest jakaś konkretna, udowodniona naukowo biologiczna przyczyna, czy też jest to takie samo pitolenie jak z zakazem malowania paznokci, farbowania włosów czy depilacji woskiem?
Odpowiedz@Crannberry: chodzi o możliwość zarażenia się salmonellą
Odpowiedz@Crannberry: surowe mięso =potencjalna salmonella. Zaś co do reszty typu farby do włosów to chyba chodzi o potencjalnie szkodliwe substancje w tych farbach, aczkolwiek nie wiem ile w tym prawdy. Wiem natomiast, że niektóre kosmetyki nie są zalecane w tym czasie (olejki eteryczne i chyba retinol, ale głowy nie dam).
Odpowiedz@digi51: a czy mięso serwowane w restauracjach (takich szanujących się, nie podrzędnych spelunach ;) ) nie jest badane na tę okoliczność?
Odpowiedz@Crannberry: no pewnie jest, choć tak w 100% tego nie potwierdzę. A ludzie i tak się w jednostkowych przypadkach zarażają. Ludzie zresztą kupują mięso, czasem z nie do końca godnych zaufania źródeł. Ryzyko jest (jak sądzę) niskie, ale salmonella jest na tyle niebezpieczna dla ciężarnej, że zaleca się kompletnie z tego typu produktów zrezygnować (również z surowych jajek). @justangela w farbach do włosów chodzi konkretnie o amoniak, ale obecnie jest taki wybór farb bez amoniaku, że może całkiem bezpiecznie pofarbować się na każdy kolor ;)
Odpowiedz@justangela: @digi51: Dzięki za wyjaśnienie. Często trudno jest odróżnić, co jest faktycznie medycznym zaleceniem, a co durnym zabobonem. Ostatnio usłyszałam od kosmetyczki, która przed zabiegiem depilacji woskiem upewniala się, czy na pewno nie jestem w ciąży, że kobietom w ciąży nie wykonuje żadnych zabiegów wiążących się z choćby najmniejszym dyskomfortem, bo każdy, nawet najmniejszy ból, odczuwany przez matkę, powoduje problemy emocjonalne u dziecka w przyszłości. Jprdl...
Odpowiedz@Crannberry: wiesz, czasem też trochę lepiej dmuchać na zimne, a niestety jednym z przeciwwskazań do niektórych zabiegów / rzeczy jest ciąża. Niektóre masaże, zabiegi u kosmetyczki, kosmetyki, ćwiczenia i pewnie miliony innych, są niewskazane. Najlepiej chyba reagować na bieżąco = jesteś w ciąży to sprawdzasz czy można coś robić czy nie. PS co do depilacji woskiem, mhhhh. Powiem tak, nie miałam, nie wiem na ile jest to bolesne. Ale jeśli to boli, że cała się napinasz mocno, wstrzymujesz oddech, spinasz brzuch itp to raczej w ciąży takich atrakcji się nie poleca.
Odpowiedz@digi51: poza salmonellą surowe mięso to potencjne ryzyko innych cudów typu pasozyty/bakterie.
Odpowiedz@justangela: depilacja woskiem nie boli. Tzn jak zaczynasz to jest dyskomfort, zwłaszcza jeśli robisz całe bikini, ale po jakimś czasie skóra się przyzwyczaja, a włosy odrastają coraz słabsze. Zdecydowanie mniej przyjemne jest dla mnie pobranie krwi, a badań krwi nikt ciężarnym nie zabrania
Odpowiedz@Crannberry: rozumiem. Akurat tego jeszcze nie próbowałam, dlatego uważałam to za potencjalnie możliwe. Inna też kwestia, że ból jest pojęciem bardzo subiektywnym ;) a jeszcze inna kwestia to określenie czynności niezbędnych i niepotrzebnych. Długi temat na dyskusję zapewne.
Odpowiedz@Crannberry: Jest przyczyna. Zatrucie bakterią listeria z niegotowanego mięsa może spowodować poronienie.
Odpowiedz@Crannberry: Nie wiem, dlaczego do powszechnej świadomości przebił sie fakt o zagrożeniu salmonellą z surowego mięsa a o toksoplazmozie cisza? Tak, wiem- "tylko od kotów się zarażamy" głosi wielu lekarzy starszej daty, bo młodsi już wiedzą, że więcej zakażeń Toxoplasma gondii jest po spożyciu surowego mięsa(https://www.cenyrolnicze.pl/wiadomosci/produkcja-zwierzeca/mieso/19375-toxoplasma-w-polskim-miesie-grozny-pasozyt-wciaz-lekcewazony). "Ryzykowne jest zatem spożywanie lub próbowanie surowego mięsa, np. podczas przygotowywania potraw z mięsa mielonego oraz jarzyn, które jemy na surowo bez obierania ze skórki, np. sałaty. Po pracach ogrodowych i kontakcie z surowym mięsem trzeba szczególnie dobrze umyć ręce. Jak się szacuje mięso, przede wszystkim wieprzowina, jagnięcina i dziczyzna jest przyczyną 70% zarażeń. "( https://www.mp.pl/pacjent/choroby-zakazne/ekspert/show.html?id=65360). Jednak "warto zaznaczyć, że kot choć w okresie zarażenia wydala miliony oocyst choruje tylko raz i to przez okres 14 dni"(kolejny argument za niewychodzeniem kota ;) https://www.vet4pet.pl/6/o-toksoplazmozie-slow-kilka )
OdpowiedzA to nie jest tak, że w przypadku kobiet w ciąży, alkohol może mieć wpływ na organy, które akurat się tworzą lub rozwijają? Dlatego jak ktoś pije rzadko i mało, to po prostu prawdopodobieństwo spada, ale ryzyko dalej jest. Jeżeli chodzi o karmienie piersią, to faktycznie ilość promili w mleku jest ściśle powiązana z ilością promili we krwi. Stąd faktycznie po karmieniu, jeśli następne karmienie za parę godzin, to łyczek lub 2 wina jest bezpieczne.
Odpowiedz