Grzybobranie i prawo własności
Czołem koleżanki i koledzy. Dawno mnie tu nie było, bo jakoś szczęśliwie omijały mnie piekielne sytuacje.
Do dzisiaj...
Pojechałem sobie na działkę skosić tam trawę.
Działka z domkiem letniskowym, garażem, szopami, ogrodzeniem - raczej proste do wyobrażenia.
Z zewnątrz wygląda na trochę zaniedbaną, bo szczerze mówiąc - jest. Nie mamy za dużo czasu w tygodniu pojechać tam chociaż na parę godzin - działka jest oddalona od mojego i rodziców domu o około 30-40 km.
Ważne dla historii - działka leży na obrzeżu bardzo dużego lasu.
Mniejsza o to.
Skończyłem kosić. Łażę sobie jeszcze oglądając, czy aby wszystko jest pozamykane, czy czegoś nie zostawiłem i widzę gościa, łażącego po sadzie. Obok niego gówniak lat około 10.
Cel wizyty widoczny na pierwszy rzut oka - wiaderka, nożyk, czujne rozglądanie się pod nogi.
Idę w ich kierunku zapytać się grzecznie, czego i po jaką cholerę łażą po moim. Patrzę jak dzielnie dzieciak przeskakuje przez ogrodzenie.
Wtedy gościa się pytam tak:
"Panie, jakby się pan czuł, jakbym tak panu wpieprzył się do mieszkania bez pytania i łaził jak po swoim?"
"Ale o co chodzi?"
"O to chodzi że łazi pan po cudzej własności. Mojej własności. Ogrodzenie nie jest do dekoracji"
I w tym momencie jego logika mnie po prostu rozje***ła:
"Ale ja nie wiem kim pan jest. Nie wiem czy pan jest właścicielem"
Noż kra mać. Gadam z idiotą.
"Czego pan łazisz po moim?!!!Wyp***alaj mi stąd!!"
No i polazł. Ale jeszcze było słychać,że pulta się pod nosem.
Dlatego miałbym prośbę do wszystkich grzybiarzy - ja rozumiem że bardzo chce się znaleźć wszystkie możliwe do zebrania grzyby, ale szanujmy przy tym podstawowe prawa własności.
Krótko mówiąc - Jeśli jest ogrodzone to nie właźcie na cudze.
Dziękuję.
działka dacza grzyby 2020
Zgodnie z prawem można w tej sytuacji strzelać? Proszę o rozwianie wątpliwości.
Odpowiedz@toomex: Też jestem tego ciekawy. Oszczędziłoby mi to gadania z debilami.
Odpowiedz@toomex: ostrą niestety nie. Ale można sobie sprawić hukowca. Skąd natręt bedzie wiedział, że to nie prawdziwy.
Odpowiedz@Daro7777: Zmartwiłeś mnie. A mogło być tak pięknie...
Odpowiedz@toomex: Z tego co wiem, nie można. Możesz jedynie zadzwonić na policję, że masz włamanie i czekać na ich przyjazd. Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że obezwładnienie włamywacza przekracza "obronę własną".
Odpowiedz@kartezjusz2009: Jeśli włamywacz posiada w ręku broń (nożyk), to chyba obezwładnienie go jest uzasadnione "obrona konieczną"...
Odpowiedz@nyktimene: O tym nie pomyślałem :) . Jeszcze dyspozytorowi powiedzieć, że włamywacz jest agresywny mimo obezwładnienia ;) .
Odpowiedz@Daro7777: z hukowcem jest taki problem, że jak wyciągniesz, a tamten będzie miał prawdziwą broń to może cię zastrzelić, zwłaszcza jak spanikuje i poczuje, że jego życie jest zagrożone. Prawo powinno zezwalać na zastrzelenie każdego, kto wejdzie na twój teren i nie reaguje na wezwania do opuszczenia.
OdpowiedzCiesz się, że to byli grzybiarze a nie myśliwi. Myśliwi mogą łazić po "twoim". Oni dzierzawią (sic!) Twój teren od starosty i ich prawo polowania jest ważniejsze od Twojego prawa własności. Za utrudnianie im polowania grozi 1 rok więzienia.
Odpowiedz@xpert17: żeby było śmieszniej, to trzeba powiedzieć, ze to sejmik wojewódzki wytycza obwody łowieckie i nikogo nie musi pytać o zdanie. Uznaje się twoją działkę za obwód i kropka. Jak chcesz wydzielić swój teren z obwodu, to tylko na drodze sądowej. A co jeszcze śmieszniejsze, lokalne koło łowieckie, które dzierżawi grunt, na organizacji polowań może jak najbardziej zarabiać, a ty nie masz za bardzo jak się ubiegać odszkodowanie jakiekolwiek, jak ci terenówkami dojazdówkę/pole/sad (cokolwiek) rozwalą. Tu od lat trwa 'wojna' pomiędzy rolnikami, agroturystyką i myśliwymi.
Odpowiedz@xpert17: Możesz wyłączyć swój teren spod obwodu łowieckiego, tylko - w razie szkód łowieckich (jak ci sarny ogryzą drzewka, albo dziki zryją kartofle, itp.) - nie dostaniesz odszkodowania.
Odpowiedz@niemoja: jest dokładnie odwrotnie i jest to opisane na stronie zakazpolowania.pl
Odpowiedz@xpert17: Autor napisał, że ma OGRODZONY teren. Za ogrodzenie nie ma prawa bez zgody właściciela wejść nikt. Myśliwy też.
Odpowiedz@Ata11: nie jest to prawda. Myśliwy może wręcz zażądać rozebrania ogrodzenia, bo przeszkadza mu ono wykonywać gospodarkę łowiecką.
Odpowiedz@xpert17: Ogólnie podzielam Twoje stanowisko i nastawienie do aktualnego stanu rzeczy w łowiectwie, ale wprowadzasz @niemoja w błąd. Dokładny cytat ze strony, którą podałeś: "złożenie oświadczenia oznacza brak możliwości otrzymania odszkodowań za szkody wyrządzone w uprawach i płodach rolnych przez dziki, łosie, jelenie, daniele i sarny"
Odpowiedz@xpert17: Jakoś nie widzę, aby myśliwy czy Koło zmusił kogoś do rozebrania ogrodzenia działki. Podlinkuj przepis - nie jestem w temacie. Natomiast znam to od innej strony. Jeżdżąc służbowo po polach widuję coraz więcej ogrodzeń. Koła Łowieckie grodzą pola rolnikom, aby nie płacić odszkodowań za zniszczone plony (lubuskie). Podobno najwyższe odszkodowanie Koło zapłaciło za straty w uprawie ziemniaka wczesnego na sadzeniaki, uprawianego w klasie elita. Ogrodzenie, które widziałam było "pancerne": mocna siatka leśna 2 m, pastuchy elektryczne i środki zapachowe.
Odpowiedz@xpert17: Bredzisz kolego, myśliwy nie ma prawa wejść na ogrodzony teren
OdpowiedzNiestety, ale myśliwy może wyjeść za ogrodzenie, bo postawienie ogrodzenia na działce niewyłączonej z obwodu podchodzi pod utrudnianie polowania i jest karalne. Tak samo jak ma prawo zastrzelić bezpańskiego psa. Jedyne czego nie może, to strzelać w kierunku zabudowań. "Lex Ardanowski" gwarantuje w zasadzie nietykalność myśliwym, którzy w czasie polowania mogą cię wywalić z twojej posesji w zasadzie według swojego widzi mi się. Bo interpretacja co jest utrudnianiem polowania jest bardzo, ale to bardzo luźna. A w lokalnych kołach często są sędziowie, lokalni politycy, prokuratorzy, policjanci itp. Good luck w walce o swoje prawa. Wyłączenie działki z obwodu nie powoduje utraty prawa do odszkodowania za szkody wyrządzone przez zwierzęta i można się ich dalej domagać. Narracja jakoby nie można było, to tylko bajania myśliwych. Zmienia się tylko płatnik odszkodowania - w przypadku działki będącej w obwodzie, za szkody płaci koło łowieckie. W przypadku jej wyłączenia - skarb państwa.
OdpowiedzPrzez grzybiarzy, którzy weszli na poligon, w strefę strzelań musiano odwołać szkolenie. Międzynarodowe. Amerykanie to mieli 'karpika' na ryju potem do samego końca. Niemcy, Francuzi i Brytole trochę mniejszego. Ot "just Poland things".
Odpowiedz@Lobo86: a gdyby tak myśliwy zastrzelił grzybiarza, bo ten wszedł na jego teren łowiecki? ;)
Odpowiedz@Crannberry: Za wejście na teren - nie może zastrzelić. Ale czy to tak trudno grzybiarza z dzikiem pomylić? ;)
OdpowiedzTrochę wątpliwości (do rozwiania przez kogoś kto może ma działkę leśną). Podobno nie można uniemożliwiać wstępu na prywatny teren, który jest terenem leśnym. Twoja działka jest pod lasem i ma sad - czyli drzewa. Myślę, że wiadomo gdzie zmierzam - informacja od gościa, który ma kilka leśnych działek, regularnie wykorzystywanych przez quadowców.
Odpowiedz@Michail: Dlatego tłumaczę: działka jest na obrzeżu kompleksu leśnego. Las częściowo zajmuje jeden bok - w tym miejscu jest oddzielony "polną" drogą więc granica jest dobrze widzialna. A wymieniony w historii gość łaził po sadzie owocowym w zupełnie innym miejscu, oddalonego o jakieś nie wiem, 30-50m od lasu, dostępnego od głównej asfaltowej drogi. Z resztą ciężko nazwać sad z drzewkami owocowymi lasem.
Odpowiedz@AWOsms: tak gwoli ścisłości, to definicja 'lasu' w Polsce jest taka, że w ogóle drzew w nim nie musi być. Dlatego z jednej strony tną na potęgę, jak nigdy wcześniej, a z drugiej chwalą się, że 'lasów' nam przybywa. ;)
Odpowiedz@Lobo86: Szczęśliwie w moim przypadku działka ma status "rolnej". Większą paranoją jest to, iż posiadając las trzeba za niego płacić podatek - k***wa, to jak ma nam przybyć tych lasów? Przydałaby się jakaś zachęta do zalesiania terenów, a dodatkowy podatek raczej do nich nie należy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2020 o 23:24
No cóż ja miałam gorzej... Duża działka (>2 ha), porośnięta brzozami, domek na środku, nie widać zza ogrodzenia. Coś tam robimy przy domku, psy nam przeszkadzały, to zostały zamknięte . W pewnym momencie widzę, że po moim lasku łazi dwóch dorosłych facetów z koszykami. Idę do nich na skróty, syn wziął najspokojniejszego psa(z 4 czy 5-ciu) i idzie od drugiej strony. Podchodzę, mówię dzień dobry i grzecznie się pytam, co oni tu robi i dlaczego. No grzyby zbieramy - odpowiadają. No to się pytam czy nie widzieli tabliczek o terenie prywatnym i psach. Widzieli, ale grzyby też widzieli, no i siatka leśna, to myśleli że leśne... No to stwierdzam, że mieliśmy masę szczęścia, bo to ja ich zobaczyłam, a nie psy, bo one nie "podeszłyby się przywitać i pytać o powód wejścia na ICH teren". Oni na to, "że piesków się nie boją". Na co podchodzi mój syn z "lekko zirytowanym" psem na smyczy. Panowie grzecznie idą do bramy, którą im otwieram z klucza i zamykam za nimi. Chyba nawet grzyby zostawili. Naprawdę mieliśmy kupę szczęścia. Teraz mamy założonego pastucha elektrycznego na płocie. Oficjalnie na lisy (mamy drób) a nieoficjalnie na idiotów, którzy "nie boją się 4-5 psów" na ICH terenie...
Odpowiedz@Ata11: Przykre to co mówisz. Myślę, że na następny raz nie będziesz się wahać i spuścisz psy. A co do pastucha - dobry pomysł. Tylko żeby Ci nie wpadło do głowy podłączyć pastucha do 230V. Jeden rolnik co tak zrobił siedzi w pierdlu, bo jakiś "turysta" wykorkował po dotknięciu pastucha. Dość głośna sprawa z tego była - nie pamiętam tylko czy to było na Podlasiu czy Mazurach
Odpowiedz@AWOsms: taki pastuch najczęściej i tak jest zasilany z sieci, tylko masz zmianę parametrów wyjściowych na bardzo wysokie napięcie (rzędu kilku tyś V), ale z niskim natężeniem prądu (podobnie jak w paralizatorach). A przypadek, który mówisz o koleś bezpośrednio podłączył ogrodzenie do gniazdka.
OdpowiedzNo cóż, widać w jakim kraju żyjemy: kiedy znajdziesz na swojej posesji zakopane złoto, to jest państwa - gdy beczki z chemikaliami, to są Twoje. Śmiech przez łzy...
Odpowiedz@irulax: Wiesz co - to co piszesz to jedno. Ważniejsze jest, że większość ludzi mijanych na ulicy to po prostu chamy. I tak w moim przypadku to zwykłe chamstwo wleźć komuś na posesję bez pytania. Chamstwo na drogach - bez komentarza. Ile codzienne pojawia się nowych filmików z rejestratorów samochodowych na youtubie? Z racji pracy i wykształcenia rzadko spotykam się czymś takim - z głąbami zdecydowanie częściej. Cały czas jestem zaskakiwany co też nasi rodacy potrafią odstawić w imię różnych pierdół.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2020 o 23:19