Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pewna osoba nie pracuje, ponieważ opiekuje się dziećmi w wieku przedszkolnym. Dzieci…

Pewna osoba nie pracuje, ponieważ opiekuje się dziećmi w wieku przedszkolnym. Dzieci do przedszkola nie pośle, brak miejsc. W pierwszej kolejności są przyjmowane pociechy osób pracujących. Pracy nie ma i nie szuka, bo kto się zajmie latoroślami? Błędne koło, którego żadna instytucja nie potrafi przerwać.

by Trepan
Dodaj nowy komentarz
avatar toomex
7 19

Pierwszym i podstawowym błędem jest to, że instytucje państwowe w ogóle się tym zajmują.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

Cos sie zmienilo? Kiedys wlasnie dodatkowe punkty dostawaly dzieci samotnych,bezrobotnych rodzicow a pracujacy mieli powazny problem co zrobic z dziecmi.

Odpowiedz
avatar Trepan
2 6

@nursetka: albo cwany nierób dobrze kombinuje, żeby dłużej pociągnąć zasiłek. Tak czy siak, wypadałoby ukrócić tę sytuację...

Odpowiedz
avatar Crannberry
8 12

@nursetka: w połowie lat 80, kiedy odmówiono mi miejsca w kolejnym przedszkolu, gdyż nie byliśmy ani rodziną wielodzietną, ani patologiczną, w dodatku obydwoje rodzice pracowali i to o zgrozo naukowo (czyt. „Wróg klasowy”), na argumenty pani dyrektor moja mama w akcie desperacji spytała „czy jeśli mąż rzuci pracę i przez tydzień będzie się upijał, i narąbany leżał w rowie pod pani przedszkolem, to wtedy córka dostanie miejsce?”. Odpowiedz pani dyrektor: „Tak, wtedy jest większa szansa”

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 września 2020 o 14:46

avatar krzychum4
6 6

@Crannberry: świeża sprawa, rodzina z niepełnosprawną córką i zdrowym chłopcem, matka nie pracuje bo musi opiekować się dzieckiem niepełnosprawnym, ojciec pracuje. Starają się o mieszkanie socjalne, no ale jak stwierdzają urzędnicy, to, że grzyb w ich obecnym mieszkaniu to nic, oboje nie piją, ojciec pracuje, dorywczo łapie jakieś jeszcze fuchy, znaczy radzą sobie, więc lądują na końcu kolejki, bo alkoholicy i rozbite rodziny mają pierwszeństwo.

Odpowiedz
avatar mofayar
2 6

@Crannberry: a nie było wtedy prywatnych przedszkoli? Pewnie nie, bo to jeszcze była komuna. Za to ja już po 1989 roku szedłem do przedszkola i wtedy już były prywatne i to do wyboru, do koloru. Takie sytuacje najlepiej pokazują jakim gównem jest ustrój komunistyczny.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@mofayar: moje dzieciństwo to czasy kartek i kolejek, a w szkole tarcz i fartuszków ;)

Odpowiedz
avatar Balbina
6 6

@mofayar: Chyba długo po,bo w tym czasie jeszcze były tylko państwowe żłobki i przedszkola.O prywatnych nikt nie słyszał. To był dopiero czas przemian.W tym czasie stałam w kolejce z dzieckiem na ręku po kawałek mięsa parę godzin a Ty piszesz o prywatnych przedszkolach do wyboru i koloru.

Odpowiedz
avatar Mavra
0 0

@mofayar: Mój brat też z w tym czasie miał iść do przedszkola. Gdyby nie znajomości to nici z tego by były mimo, że mama była samotną pracującą matką.

Odpowiedz
avatar marcelka
10 10

ok, ja wiem, że nie ma lekko, ale czy nie dałoby się tego jakoś ogarnąć? szukać pracy, a jak znajdzie, to na jakiś czas zatrudnić nianię, poprosić o pomoc dziadków, rodzeństwo swoje lub męża/ojca dzieci, sąsiadkę, kuzynkę, no kogokolwiek i w tym czasie postarać się o przyjęcie dzieci do przedszkola, już jako osoba pracująca, skoro takie mają pierwszeństwo? poza tym co z ojcem dzieci? jeśli on pracuje, to chyba powinno się liczyć jako "rodzic pracujący"? a jeśli nie pracuje też, no to może się zająć dziećmi... poza tym wiem, że różnie się w życiu układa, ale dzieci w wieku przedszkolnym nie spadają nagle z nieba... więc pytanie, za co matka żyła wcześniej, gdzie pracowała, jakie ma doświadczenie, wykształcenie, plan na życie...?

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
7 9

@marcelka: Dokładnie. To nie jest popularne, co powiem, ale to przede wszystkim od nas zależy jak wygląda nasze życie. Jeśli matka chce pracować, to znajdzie sposób na to. Jeśli rezygnuje w przedbiegach, to nic dziwnego, że uważa, że to świat się przeciwko niej obraca. Życie nie jest łatwe i jest wiele problemów, ale każdy z nich da się rozwiązać.

Odpowiedz
avatar Trepan
2 4

@marcelka: co jest z ojcem dzieci? Każde ma innego, połowa siedzi. Muszę rozwijać?

Odpowiedz
avatar mofayar
2 8

@Trepan: czyli bohaterka tej historii to typowa karyna spod znaku "łobuz kocha najmocniej", która bezmyślnie i bez zabezpieczenia daje dupy komu popadnie, a potem nie potrafi sobie poradzić z konsekwencjami? Abstrahując od piekielności systemu, ani trochę mi jej nie szkoda.

Odpowiedz
avatar Armagedon
8 8

@Trepan: Czy mógłbyś, łaskawie, określić dokładnie "o co ciebie się rozchodzi"? Bo nie kumam. Czy ten komentarz powyżej miał być ironiczny, czy też sama historia jest sarkastyczna? Myślałam, że ubolewasz nad losem biednej matki, której system odmówił przedszkola, ale, z komentarzy sądząc, chciałbyś, żeby system dał babie przedszkole, a ją zmusił do roboty, by cwaniara dłużej nie ciągnęła zasiłków. Mam rację? Jeśli tak - to trzeba było historię pisać bardziej konkretnie, gdyż podejrzewam, że większość czytelników oburzyła się na system, zamiast na babę-patolkę. Zaś, co do zasiłków... 500+ i alimenty (od ojców, bądź z funduszu) ta pani będzie pobierała i tak, bez względu na to, czy pójdzie go pracy, czy nie. I - prawdę mówiąc - żadna siła nie zmusi jej do podjęcia pracy, gdyż wszyscy zdają sobie doskonale sprawę z tego, że, paradoksalnie, kobieta tylko na tym straci. Bo jej zakichana pensja, prawdopodobnie, pójdzie w całości na opłaty przedszkolne, a OPS cofnie jej wszelką pomoc, jako osobie pracującej, przekraczającej, tak zwane, kryterium dochodowe.

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
4 4

Dopóki miejsc w przedszkolach jest mniej niż dzieci w wieku przedszkolnym, takie problemy będą.

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 5

@JanMariaWyborow: tu gdzie mieszkam, jest taka dysproporcja między liczbą dzieci a wolnych miejsc w przedszkolach, że jednym z kryteriów jest, że obydwoje rodzice muszą pracować na pełny etat, co najmniej 40 godzin tygodniowo (czyli 8-17 lub 9-18 plus dojazd). Jeśli jedno pracuje w mniejszym wymiarze godzin, nie ma szans na miejsce w przedszkolu. Problem tylko w tym, że przedszkola czynne są w godzinach 8-15 lub 8-16, czasem zdarzy się jakieś czynne do 16:30. Niektóre życzą sobie, żeby dziecko odbierać również na czas przerwy obiadowej (12-14). Czyli i tak, musisz zaangażować dziadków (jeśli masz) lub zatrudnić opiekunkę. To w takim razie na uj płacić jeszcze za przedszkole?

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Crannberry: W ogóle problem z przedszkolami i żłobkami to jest chyba tylko w samym Monachium, bo już w Dachau dziecko znajomej, która nie pracuje i ma pracującego męża praktycznie bez kolejki dostało się do państwowego przedszkola. Chyba czas się przeprowadzić O_o

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@digi51: W samym Monachium jest tragedia, ale dużo lepiej jest nawet nie Dachau, a już w Vaterstetten - dzieciate koleżanki mówią, że w porównaniu z Monachium to niebo a ziemia. Ja ogólnie sobie bardzo chwalę mieszkanie na przedmieściach bo i powietrze lepsze, a że podpadam pod Landkreis Ebersberg, nie dotyczą mnie monachijskie kolejki. W urzędach załatwiam każda sprawę od ręki, bez czekania, Wręcz się cieszą, że widza człowieka, a zwrot podarku przychodzi nawet po 3 tygodniach :) Minus jest taki, że między 2 w nocy a 5 rano nie ma komunikacji publicznej, więc balety na mieście trzeba wcześnie kończyć.

Odpowiedz
avatar toomex
1 1

@Crannberry: Albo późno ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Odpowiedz
avatar Fahren
4 4

Na upartego - zgaduję, że ta osoba ma znajomych. Jest pewne prawdopodobieństwo, że również dzieciatych znajomych. Można więc zorganizować opiekę wymienną - Pewna Osoba pracuje na I zmianę, Znajoma zajmuje się w tym czasie całą gromadką swoją i Pewnej Osoby, a gdy Znajoma pójdzie do pracy na II zmianę, to Pewna Osoba zajmuje się tą samą gromadką. Męczące? Owszem. Ale nikt nie powiedział, że praca + dzieci to wakacje Nie wspominając o zawodach wspierających tzw home office

Odpowiedz
avatar Malibu
1 1

@Fahren: Do zawodów wspierających home office trzeba mieć jakieś kwalifikacje.... Póki co chyba tylko w Japonii udało się wprowadzić home office w spożywczaku, a dzięki wsparciu technologii VR A jak sadze rzecz dzieje się tutaj. Jest mnóstwo innych systemów pracy niż ten 2/3 zmianowy i zgranie się z koleżanką może okazać się niemożliwe. No ale przedszkole nie jest jedyną opcją. Co do znajomych to też nie jest takie pewne. Tu gdzie mieszkam nie mam zbyt wielu znajomych. Ostatnio z mężem rozmyślaliśmy kto mógłby się zajmowac naszym dzieckiem (którego jeszcze nie mamy) jak będziemy chodzili raz w tygodniu do sauny i znaleźliśmy dostojne grono 0 osób. Ale my oboje pracujemy i rozliczamy podatki w miejscu w którym mieszkamy więc z przedszkolem nie powinno być problemu.

Odpowiedz
avatar Fahren
0 0

@Malibu: Czy ja wiem? Do takiego call center nie trzeba mieć choćby matury, a domowy komputer + słuchawki z mikrofonem pozwalają na pracę z domu.

Odpowiedz
avatar Malibu
1 1

@Fahren: No ok, o call center nie pomyślałam. Ostatnio jak brałam pod uwagę typu praca raczej wszyscy siedzieli ściśnięci przy biureczkach w jednym miejscu. Ale wyjaśnij jak wyobrażasz sobie jednoczesne zajmowanie się dzieckiem i pracę :D? 10 latka może jakoś u sadzisz przed kompem na 8 godzin ale tee z zasady chodzą do szkoły. 2-3 letnie dziecko - nie ma szans żeby zajęło się samo soba chociażby przez 2 godziny bez przerwy. Nawet jak usadzis je przed tv to nie wysiedzi bez siku, jedzenia itp.

Odpowiedz
avatar digi51
5 5

Pytanie brzmi z czego ta OSOBA żyje i czy jak pójdzie do pracy, odejmie koszta opieki dziennej dla dzieci to chociaż wyjdzie na swoje. Bo jeśli odpowiedź brzmi "nie" to już wiesz jak bardzo jej zależy na znalezieniu pracy. Ogólnie wszędzie jest ciężko o przedszkole, o żłobek chyba jeszcze ciężej, nawet dla pracujących. Rozwiązania są różne, niektóre genialne w swej prostocie (np. starsza sąsiadka, która za grosze popilnuje dzieci do czasu znalezienia przedszkola), inne wymagają główkowania i chińskich kombinacji, ale wiesz... A tak swoją drogą, jakiś czas temu samotni rodzice mieli prawie, że absolutne pierwszeństwo, w sensie przyznaną z marszu jakąś dziką ilość punktów rekrutacyjnych. Jak teraz jest nie wiem, ale nie sądzę, aby była tak całkiem na szarym końcu kolejki.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 2

@digi51: Teraz dziką ilość punktów dostają samotni *pracujący* rodzice, z tego co wiem. I słusznie, bo oni już naprawdę mają o wiele mniejsze pole manewru, żadnego brania zmian w pracy na zmianę z partnerem, dziadkowie tylko z jednej strony...

Odpowiedz
avatar Papaik
0 2

Jestem aktualnie w temacie;) do prywatnych przedszkoli trzeba zapisać, jak dziecko się urodzi. Jeżeli chodzi o państwowe to są przyznawane punkty i akurat czy rodzice są zatrudnieni nie daje ich zbyt wielu.... Więc to tylko powód z .... dlaczego nie pracuje, dlaczego moje dziecko nie jest w przedszkolu. Jakby chciała to by ogarnęła.

Odpowiedz
avatar Kitty24
0 0

@Papaik: gdzie ty mieszkasz? Do prywatnego przedszkola jak tylko dziecko się urodzi? Nie pomyliło ci się ze żłobkiem państwowym???

Odpowiedz
avatar Papaik
1 1

@Kitty24 Gdańsk, przedszkola prywatne w tej dzielnicy co mieszkam, trzeba zapisać jak dziecko się urodzi. Może w innych dzielnicach jest lepiej. Pisałam o swoim przypadku. Moje dziecko dostało się do państwowego przedszkola,do prywatnych 2 nie, bo za późno napisałam zgłoszenie (jak miała młoda roczek).

Odpowiedz
avatar Papaik
0 0

@Kitty24 a zakładałam, że nie dostanie się z rekrutacji. a co do żłobka to nie wiem, bo nie korzystaliśmy z żadnego żłobka.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 1

Oczywiście, że dziecko osoby która już pracuje powinno mieć pierwszeństwo przed dzieckiem osoby, która nie pracuje, ale mówi że chce, ale kto wie czy się nie rozmyśli. Rozwiązanie jest stosunkowo proste, znaleźć pracę rozpoczynającą się mniej więcej w czasie naborów, by w ankiecie uczciwie zaznaczyć, że się pracuje. Zazwyczaj są też babcie i dziadkowie, inni niepracujący w kręgu znajomych, itp. Cokolwiek żeby przetrwać te pół roku, rok i starać się o miejsce już jako osoba pracująca.

Odpowiedz
avatar Malibu
0 2

@bloodcarver: taaa, babcie mojego hipotetycznego dziecka 500 km dalej, obie niestety jeszcze długo przed emerytura. Rodzeństwo, że kuzynostwo, że pracujący i odpowiednio, 300, 400, 500 i 1200km. Nie pracujący znajomi:0.

Odpowiedz
avatar Fahren
-1 3

@Malibu: No to jesteś jednostkowym takim przypadkiem.

Odpowiedz
avatar Malibu
1 3

@Fahren: No raczej nie. Mnóstwo moich znajomych jest podobnej sytuacji.Może odległości nie są aż tak duże ale rodzice wciąż aktywni zawodowo, rodzeństwo w innym mieście a w naszych kręgach norma jest, że kto chce jeść ten musi pracować. Zresztą psiapsola od zakupów nikoniecznie jest odpowiednia osoba by zostawić z nią dziecko.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 1

@Fahren: nie, nie jest. Świat jest obecnie nieco inny niż X lat temu, ludzie o wiele częściej zakładają rodziny z dala od rodzinnych stron, w związlu z czym jakiejkolwiek rodziny na miejscu brak. Niepracujący znajomi? Ilu masz niepracujących znajomych w ogóle? A ilu z nim powierzyłbyś małe dziecko? A ilu zy tych, którym byś je powierzył zajmą się nim za symboliczne pieniądze, a na 3/4 Twojej wypłaty? Obecnie nikt nie wyświadczy Ci takiej przysługi (bo przecież chodzi o codzienną opiekę przez kilka miesięcy, a nie jednorazową opiekę) za równowartość tego, co rodzic płaci w państwowym przedszkolu. Nawet jeśli dziadkowie są na miejscu to nie zawsze są zachwyceni byciem pełnoetatową nianią

Odpowiedz
avatar Fahren
0 0

@Malibu: Widzisz, z kolei mnóstwo moich znajomych zostało w rodzinnych stronach i ma dziadków na miejscu - w tym Fahrenowa. @digi51 Znalazłbym takich znajomych, choć nie wykluczałem też pracujących - jeno na inną zmianę z jednoczesną zmianą opieki - Znajoma opiekuje się całą gromadką, kiedy Pewna Osoba jest w pracy, a Pewna Osoba zajmuje się tą samą gromadką, kiedy Znajoma pracuje. Koszty opieki zredukowane do minimum

Odpowiedz
avatar Malibu
0 0

@Fahren: No i super, że tak CI się złożyło. Jednak nie jest to żadna normą. Wszystko zależy np. skąd pochodzisz. Tam gdzie ja się urodziłam jest ogromna tendencja do emigracji. Ludzie po liceum wyjeżdżają na studia i już nigdy nie wracają, tendencja trwa od wielu lat. Raczej zostają tam gdzie studiowali. U mnie w rodzinie całe moje pokolenie poszło naa uczelnie rozlokowane w różnych miastach. Siła rzeczy mamy się daleko. Wl Być może z racji tego w jakich kręgach się obracam to nie mam wśród znajomych ossob nie pracujących bądź pracujących na zmiany. Sama zresztą nie chcialabym pracować w systemie zmianowym. Wiadomo, jakby mi dzieci z głodu płakały to bym wzięła taka robotę.

Odpowiedz
Udostępnij