Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja sprzed kilku lat. Do tej pory robi mi się trochę przykro…

Sytuacja sprzed kilku lat. Do tej pory robi mi się trochę przykro jak o niej pomyślę.

Na studiach miałam paczkę znajomych, po studiach różnie potoczyły się nasze losy, część wyjechała za granicę (w tym ja), niektórzy dość szybko wzięli ślub i założyli rodziny, inni postawili na karierę. Byliśmy w dość regularnym kontakcie, ale spotkania były dość rzadkie i raczej w niepełnym składzie. Raz udało się, że spotkaliśmy się prawie całą paczką - było to jakieś 5 lat po obronie, ja miałam już dwójkę dzieci, dwie koleżanki po jednym dziecku, dwóch kolegów niedawno wzięło ślub, z czego jeden wraz z żoną właśnie oczekiwał dziecka. Jedna z koleżanek za to zrobiła naprawdę imponującą karierę, miała już dość wysokie stanowisko w znanej w branży w firmie. Zapracowała sobie, bo zaczynała od praktyk tam w czasie studiów i kolejne lata ciężko pracowała awansując. Koleżanka, Kasia, nigdy chyba nie miała chłopaka na stałe i nigdy nie kryła się z tym, że na związkach i rodzinie jej nie zależy.
Na spotkaniu gratulowaliśmy sobie nawzajem dzieci, kariery, ożenku. Gadaliśmy głównie o pracy, z racji tego, że wszyscy pracowaliśmy w branży, ale pokazywaliśmy sobie też zdjęcia dzieci, wspominaliśmy wesela, na które się nawzajem zapraszaliśmy (Kasia prawie wszystkie zaproszenia odrzucała), ale też czasy studenckie, imprezy, profesorów, ludzi z roku.

W pewnym momencie, gdy jedna z koleżanek opowiadała o poszukiwaniu przedszkola dla swojej pociechy, Kasia głośno westchnęła, pokręciła głową i głośno skomentowała:

- Wiecie co, dobrze, że się z wami tyle lat nie spotykałam. Myślałam, że pogadamy o czymś sensownym, ale widzę, że sensem waszego życia jest płodzenie bombelków, siedzenie w pieluchach i podniecanie się wiejskimi weselami!
- No wiesz, Kasia, trudno żebyśmy nie rozmawiali o naszych rodzinach, skoro to dla nas ważne, nie samą pracą człowiek żyje. - zaprotestowałam.
- A czemu ty chcesz mnie pouczać? Ja jakoś potrafię żyć samą pracą i w przeciwieństwie do ciebie pracuje na swoje utrzymanie, a nie wyjechałam na Wyspy kasować socjal!
- No wiesz, przecież ja też pracuję!
- A tam taka praca! Na szeregowym stanowisku! Do niczego nie doszłaś to się chociaż dowartościuj tym, że dziecko już na nocnik posadziłaś!

Kasia wyszła obrażona i od tej pory nie odzywa się do nikogo z nas. Skasowała nas również na wszystkich portalach społecznościowych. Podczas ostatniej wizyty w Polsce w zeszłym roku spotkałam ją w centrum handlowym i odruchowo się z nią przywitałam. Spojrzała na mnie ze wściekłością i poszła dalej.

by ~KurnaMac
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar livanir
2 14

Heee. Czyli co, w gronie znajomych można mówić tylko o tym co wszystkich dotyczy? Ona nie mówiła czy nie ma jakiś swoich zainteresowań poza pracą? Brzmi mi to jak pracoholizm.

Odpowiedz
avatar digi51
4 18

@livanir: normalnie ludzie tak nie reagują tylko dlatego, że w towarzystwie przez jakiś czas rozmawia się o tym, co ich nie dotyczy. Obstawiam raczej, że z jakiegoś powodu dzieci i związki to dla "Kasi" drażliwy temat.

Odpowiedz
avatar Armagedon
25 27

@digi51: A ja myślę, że nie drażliwy tylko drażniący. Czemu, w sumie, trudno się dziwić. Zapewne, opowieści o kupkach, karmieniu cyckiem, porodach, tudzież pożyciu rodzinnym były dla niej nudne jak flaki z olejem. Panna liczyła na zupełnie inną atmosferę spotkania, prawdopodobnie chciała zabłysnąć, pochwalić się sukcesem, sądziła, że będzie otoczona uznaniem i podziwem z domieszką zazdrości. A tu - dupa. Okazało się, że jej sukces nikogo specjalnie nie zajmuje i nie podnieca. Towarzystwo zmieniło priorytety, w dodatku wszyscy (oprócz niej) mieli te same tematy, została - siłą rzeczy - zepchnięta na dalszy plan. I zorientowała się, że NIE MA O CZYM rozmawiać z resztą znajomych. Poczuła się wyobcowana. Oczywiście, że nie powinna tak gwałtownie reagować, ale doskonale rozumiem jej frustrację. Poczuła się zniechęcona i zła, ponieważ zrozumiała, że straciła przyjaciół, gdyż ich drogi rozeszły się bezpowrotnie. Nie pasowali już do siebie. Tak to zwykle w życiu bywa, że własne sprawy są dla każdego ważniejsze niż cudze. "Paczka" bezdzietnych studentów to dobrana grupa ludzi mających, mniej więcej, te same obowiązki, te same cele i preferencje. Potem dorośleją i wszystko się zmienia. Zatem dogadywać się będą tylko ci, którzy - mniej więcej - wybrali tę samą drogę życiową.

Odpowiedz
avatar digi51
1 13

@Armagedon: hmm, możliwe, ale wiesz, jeśli jednak rozmawiano w dużej mierze o pracy i studiach, to chyba nie ma się, co obrażać, że pogadano też o czymś innym, co interesuje wszystkich oprócz niej. Mnie też się czasem zdarza niecierpliwie czekać, aż znajomi skończą gadać i czymś, co mnie nie obchodzi, w najgorszym wypadku dyskretnia zmienia się temat.

Odpowiedz
avatar Habiel
14 22

@digi51: Wszystko zależy od ilości, a mam takie wrażenie, że właśnie tematy o rodzinie, dzieciach itd. tutaj dominowały. W takim wypadku nie ma o czym rozmawiać i nie dziwię się jej rozgoryczeniu, bo ile można słuchać o tym jakie to dziecko koleżanki jest mądre, a drugie jeszcze lepsze, a trzecie to już jak miało 2 miesiące to recytowało płynnie Pana Tadeusza. Gdy poszłabym na spotkanie po latach, licząc na wspominki i miłe chwile, a słuchała o czyiś dzieciach, to chyba bym spotkanie opuściła.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 11

@Habiel: przecież jest napisane, że głównymi tematami były praca i studia.

Odpowiedz
avatar Ohboy
14 26

@digi51: To jest punkt widzenia autorki. Gdyby faktycznie tak było to Kasia raczej by tak nie zareagowała. Osoby dzieciate często nawet nie zdają sobie sprawy, że wszystkie rozmowy kierują ostatecznie na dzieci.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 11

@Ohboy: Wiesz co? Na tej zasadzie można podważyć wszystkie historie na tej stronie. Bo nie pasuje komuś wersja opisana przez autora, więc wymyśla sobie własną i o niej dyskutuje. Żeby nie było - uważam, że zdecydowania większość historii tu opisywanych jest albo zmyślona albo przekłamana. Ale nie widzę większego sensu w tworzeniu własnej wersji historii, pasującej do własnych doświadczeń i poglądów. Natomiast akurat z tym, co napisałaś, nie do końca się zgodzę. Dzieci, partner, praca to główne części składowe życia i większość rozmów towarzyskich kręci się wokół tych tematów. Osoba, która nie chce słuchać o dzieciach zawsze bardziej zwróci uwagę na to, że temat znowu jest na tapecie, bo ją to irytuje. Dla dzieciatych tematy krążą sobie w naturalny sposób i nawet nie zwracają uwagi, że temat znowu zszedł na dzieci. A potem znowu na pracę. A potem znowu na "stare dobre czasy". A potem znowu na irytujące zachowania męża. np. w stosunku do dzieci. Więc znowu dzieci. Nie wiesz, czy reakcja Kasi wynika z tego, że w rozmowie dominował jeden temat, czy dlatego, że po prostu nastawiła się na gadkę wyłącznie o pracy i swoim sukcesie, mając nadzieję, że będzie błyszczeć dzięki zrobionej karierze. Jak dla mnie tak nie reaguje żadna normalna osoba, nawet jeśli byłaby zepchnięta na margines rozmowy przez cały czas. Pomijając dzieci, wygląda na to, że dobrowolnie wykluczała się z towarzystwa np. nie przychodząc na wesela, a potem była zdziwiona, że reszta paczki rozmawia o tym, co wspólnie przeżyli, a z czego ona sama zrezygnowała. Skoro powiedziała, że ona "żyje samą pracą" to chyba zadowolona byłaby tylko gdyby gadano cały czas o pracy - też mi rozrywka na spotkaniu z ekipą ze studiów.

Odpowiedz
avatar Etincelle
20 20

Wiecie co? Mi się wydaje, że problem nie leży w samym doborze tematów, ale w tym, co na te tematy się mówi. Nie chodzi przecież o to, że kogoś się wyklucza, bo go dana rzecz nie dotyczy - wystarczy poczytać historie na tej stronie. O różnych aspektach swojego życia piszą przedstawiciele różnych grup zawodowych, z różnym stanem rodzinnym ;), różną przeszłością i różnym wszystkim. I te historie czytają wszyscy, a ich odbiór jest niezależny od tego, czy z autorem historii mamy coś wspólnego. Odbiór zależy od tego, czy historia jest interesująca (w teorii - piekielna, ale jednak często drobne piekielnostki biją na głowę w ocenach prawdziwe piekielności, jeśli tylko są ciekawe i dobrze napisane). I tu, mam wrażenie, często leży problem, jeśli chodzi o rozmowy o dzieciach. W każdym innym temacie ludzie niejako filtrują swoje wypowiedzi. Jak ktoś coś opowiada o pracy, to nie podaje szczegółowo grafiku na miesiąc. Jak mówi o mężu, to nie wspomina o tym, że ten rano zjadł śniadanie, a potem poszedł do toalety. Kasjer nie chce rozmawiać o tym, że skasował dzisiaj zakupy X osób, a potem poszedł do domu, fryzjer nie snuje opowieści o tym, że wykonał dzisiaj standardowe fryzury zaplanowanej liczbie klientów, a sprzątaczka nie recytuje, jakie powierzchnie płaskie wypucowała. Nikt nie opowiada w taki sposób o sprawach normalnych, codziennych, jak rodzic często mówi o dziecku. To że dziecko siedzi, stoi, korzysta z nocnika jest normalne. To, że chodzi do przedszkola - też. Jak słucham o tym, że w poniedziałki, wtorki i środy mała chodzi do przedszkola na 4 godziny, a w czwartki i piątki na 6, ale w przyszłym tygodniu będzie chodziła w... to problemem nie jest temat dziecka. Problemem jest nudny temat. Tak samo, jak nudno by było, gdyby każdy obecny na spotkaniu wyrecytował swój grafik na miesiąc. Ja oczywiście nie chcę powiedzieć, że tak było w przedstawionej historii - to tak bardziej a propos dyskusji w komentarzach. Mam fajne koleżanki - matki, które o dzieciach mówią wtedy, kiedy faktycznie wydarza się coś bardziej niezwykłego niż ząbkowanie czy ból brzucha. Ale mam też znajome, które nie rozumieją, że są rzeczy, które interesują je wyłącznie przez to, że są matkami swoich dzieci, w związku z czym dla innych ludzi rzeczy te interesujące nie będą.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 6

@Ohboy: istnieją osoby tak przewrażliwione, że właśnie tak reagują. Kiedy spotykamy się z paczką znajomych ze studiów (koleżanki z grupy plus ich mężowie/partnerzy) rozmawiamy o wielu różnych rzeczach, które nie wszystkich interesują. Mamy różne charaktery, zainteresowania oraz sytuację życiową i zawodową. Podczas ostatniego spotkania poruszane były: praca w policji, prowadzenie studia fotograficznego, problematyczny rozwód, porody (jedna koleżanka była w końcówce ciąży), problemy z przedszkolem, kłopoty zdrowotne mamy jednej z nas i kosmici poznani na Tinderze. Każdy temat iluś osób nie dotyczył, ale nikt nie strzelał focha i nie wychodził. Natomiast jeszcze podczas studiów miałyśmy w grupie dziewczynę, która raz wyszła z płaczem z imprezy sylwestrowej, bo "nikt nie rozmawiał na intelektualne tematy i nie umiała sie odnaleźć", tylko tutaj problem leżał po stronie dziewczyny i jej problemów z psychiką

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Crannberry: Też mi się wydaje, że to od wrażliwości osoby zależy, a także czy dana sprawa jest ważna dla konkretnej osoby. Kiedyś jak nie miałam swojej drugiej połówki, ciągle, na każdym spotkaniu rodzinnym byłam pytana kiedy będę miała chłopaka i że to tak nie dobrze być samemu. Takie teksty jakby sugerowały, że interesuje się mną kolejka chłopaków, którym nie daje szansy. A ja po prostu byłam nieatrakcyjna więc ciągłe pytanie o to samo było dla mnie bardzo przykre. W końcu po usłyszeniu setnego pytania podobnie wybuchnęłam na wujka jak opisywana Kasia. Możliwe, że Kasia miała kompleksy z powodu braku dzieci oraz braku stabilnego związku. Wtedy wystarczyłoby, że te tematy ze 2 razy się powtórzyły, aby doszło do wybuchu.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

@Habiel: czyiCHś ale masz racje, tez bym nie chciala sluchac w kolko o kupkach i zupkach

Odpowiedz
avatar irulax
-1 5

No i jaki z tego morał? Że są luzie i są taborety. :)

Odpowiedz
avatar KatiCafe
11 23

Oezu. Też mam dziecko. Ale jak wyjdę z domu raz na ruski miesiąc to chce się zabawić i pogadać o czyms innym niż kupy, szkoła i inne problemy wychowawcze. Chciałabym pogadać o czymś zupełnie innym co mam w domu więc doskonale rozumiem tą dziewczynę.

Odpowiedz
avatar digi51
-4 16

@KatiCafe: a ja nie. Bo jak raz na rok spotykam się z koleżanką, która też ma małe dziecko to głupio w naturalnej rozmowie udawać, że dziecko nie ma. Pogadać wyłącznie o dzieciach można nie zapraszając bezdzietnych albo tych, którzy o tym nie chcą gadać. Analogicznie można powiedzieć "Jak spędzam w pracy po 12h dziennie, to przy drinku chce pogadać o czymś innym". Można tak w nieskończoność wykluczać kolejne tematy, bo komuś nie będą pasowały.

Odpowiedz
avatar Armagedon
8 12

@digi51: Wiesz co? Ja jednak zauważyłam pewną regułę. Jak towarzystwo "firmowe" idzie na drinka po robocie, to żebyś nie wiem co gadała - i tak każda rozmowa skończy się na pracy. Sprawdzone! Oczywiście temat "praca" jest bardzo rozległy. Od zepsutego ekspresu i braku srajtaśmy począwszy, poprzez wdrażanie nowych procedur, na obrabianiu dupy prezesowi skończywszy. Bo to są tematy, na które każdy uczestnik spotkania ma coś do powiedzenia. Jeśli aranżujesz spotkanie z kilkoma "mamuśkami" - na sto procent będziesz miała gadkę o porodach (która miała jaki), wadze noworodków, kolkach, karmieniu, "bostonkach", "trzydniówkach", pediatrach z polecenia i domowych sposobach na potówki. Bezdzietna nie ma tam po co iść. W miarę bezpieczne są spotkania w dużym gronie, bo wtedy towarzycho samo dzieli się na "kółka zainteresowań", ewentualnie "zbiory i podzbiory", gdzie każdy znajdzie słuchacza, dyskutanta lub prelegenta. Jak coś nie pasi - zawsze można "kółko" zmienić. Ale jeśli w spotkaniu uczestniczy tylko kilka osób, wśród których jedna nie pasuje do reszty, wiadomo, że dla tej jednej spotkanie udane nie będzie. Czwórka brydżystów prędzej-później zasiądzie do gry, piąty (nie brydżysta) będzie donosił kanapki i napoje. Pięciu entuzjastów piłki kopanej zanudzi na śmierć zwolennika boksu. Trzech właścicieli "interesów" gastronomicznych będzie gadać wyłącznie o problemach prowadzenia garkuchni, złych pracownikach, wysokich podatkach, a kilku konowałów będzie się mądrzyć w swoim temacie. Ktoś, kto nie ma w danej sprawie nic do powiedzenia, względnie, bardzo niewiele - nie przebije się z jakimś swoim problemem, który, tak naprawdę, pozostałych zupełnie nic nie obchodzi. Może, z grzeczności, posłuchają przez chwilę, pokiwają głowami, pogratulują czegoś, bądź udzielą na szybko jakiejś "dobrej rady", po czym szybciutko wrócą do swoich własnych, o wiele ciekawszych, spraw.

Odpowiedz
avatar digi51
0 2

@Armagedon: No jasne, dlatego np. taka Kasia nie będzie się spotykać co tydzień z mamuśką, która zrezygnowała z pracy, bo ma czwórkę dzieci. Ludzie siłą rzeczy chcą spędzać wolny czas z ludźmi, z którymi mają o czym pogadać. Dzieciaci z dzieciatymi, zajęci z zajętymi, single z singlami, pracujący z pracującymi, "mamy na cały etat" z "mamami na cały etat" itd. Nie wyklucza to innych znajomości, a nawet przyjaźni, ale żeby matka trójki dzieci pracująca dorywczo na kasie w biedronce miała regularnie o czym gadać z pracoholiczką, która nigdy nawet stałego partnera nie miała, to musi je łączyć naprawdę wieloletnia zażyłość, Kasia najwyraźniej z budowania też zażyłości zrezygnowała, a potem zdziwienie, że ludzie mają inne tematy niż praca? No normalnie szok.

Odpowiedz
avatar Eander
-1 5

@Armagedon: Zgodzę się tu z @digi51 Kasia ewidentnie zaczęła zaniedbywać przyjaźń na rzecz kariery i dlatego oddaliła się od paczki. To że w życiu pozostałych pojawiły się rodziny ma tu drugorzędne znaczenie bo równie dobrze mogła by to być zmiana branży czy nowe hobby. Po prostu ich życia się zmieniły, a Kasia w tym nie uczestniczyła więc nie "rozumie" żartów i anegdot reszty paczki tylko ze to nie jest wina paczki a samej Kasi i jej zachowanie w żadnej sytuacji jej nie tłumaczy. Tak żeby nawiązać do twoich przykładów. Paczka pięciu osób nie zmieni się z dnia na dzień w czwórkę zapalonych brydżystów i "nie brydżystę". Co więcej nawet taka osoba w grupie może czasem pograć, pogadać pożartować czy "poprzeszkadzać w grze" czyli zwyczajnie uczestniczyć w życiu swoich znajomych.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@KwarcPL: nie mam dzieci, mam prace dzieci nie mam, bo mnie wkurzaja i miec ich nie chce, natomiast irytuje mnie ciagle pytlowanie o nich do dzieciatych znajomych ide pogadac o NICH, nie ich dzieciach, bo to nie one sa dla mnie partnerem w rozmowie niezaleznie od stopnia atencyjnosci twoj argument jest inwalida

Odpowiedz
avatar krzychum4
-1 7

Ja zawsze się śmieję, że osoby usuwające znajomych z portali społecznościowych w ten sposób się dowartościowują.

Odpowiedz
avatar xyRon
9 19

No bo ileż można słuchać o wypróżnieniach, nocnikach, pieluchach, kolkach. Zrozum, że twoje własne dziecko obchodzi tylko ciebie i być może najbliższą rodzinę. Nikogo więcej. No i taka rozmowa jest męcząca, bo opowiadasz o czymś, o czym nikt nie chce słuchać. Nie dość, że w domu dziecko, chce wyjść się z relaksować i od tego odpocząć i znów muszę wysłuchiwać to samo. To męczące.

Odpowiedz
avatar Malibu
-5 9

@xyRon: Dziecka jeszcze nie mam ale wydaje mi się, że osobie posiadającej dziecko na pytanie co słychać ciężko odpowiedzieć nie uwzględniając w tym dziecka. Zresztą dotyczy to i pracy i partnera i ogólnie wszystkiego. J na takie pytania odpowiadam w dwojaki sposób w zależności od tego kto pyta. Jeśli ktoś chce rzeczywiście usłyszeć co u mnie to opowiadam o aktualnych problemach/zdarzę Jach i planach. I można mi zarzucić, że ciągle w rozmowie przewija się mój mąż i że nie da się mnie słuchać. Jednak z mojej strony ciężko opowiedzieć o tym co u mnie pomijając go, że chociażby dlatego że dzielimy ze sobą kilka pasji. Dla drugiej grupy mam odpowiedź "u mnie ok, to a co u ciebie".

Odpowiedz
avatar digi51
-4 10

@xyRon: Nie no jasne, 5 osób gada na luzaku o dzieciach, jednej lasi to przeszkadza, sądząc po reakcji, po prostu narcystycznej panience, która nie może znieść, że temat, który ją interesuje nie jest mielony w koło macieju. Wniosek z tego taki, że bombelki nikogo nie interesują, nikt nie chce o tym słuchać i jest to dla wszystkich męczące XD Zawsze tak gwałcisz logikę?

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 4

@xyRon: nie wiem w jakim patologicznym środowisku się obracasz, że tematem numer jeden są wypróżnienia. W ciągu ostatnich 15 lat wielu z moich znajomych urodziły się dzieci i przy okazji spotkań, owszem opowiadają o nich, ale jest to na zasadzie: „nie dosypiam, bo mały ząbkuje”, anegdoty z przedszkola czy ostatnio narzekanie na zdalne nauczanie. Niczym się to nie różni od opowiadani o przygotowaniach do ślubu, remontach, wojażach wakacyjnych czy nowej pracy. O wiele przyjemniej się tego słucha niż pracoholika, który postanowił Ci opowiedzieć swoją ostatnią prezentację slajd po slajdzie, z dziedziny, która Cię kompletnie nie interesuje i z którą nie masz nic wspólnego, a jej tematu nawet nie jesteś w stanie powtórzyć. Także naprawdę, jeśli Twoi znajomi mają fetysz w postaci ekskrementów, które ze szczegółami analizują, zmień znajomych, bo ci nie są normalni

Odpowiedz
avatar xyRon
2 8

@Crannberry: No właśnie moi znajomi tak nie robią, ale wyobrażam sobie sytuację, że są tacy ludzie. Jak chcę chwilkę odpocząć od dzieci idąc na spotkanie ze znajomymi to nie chcę na tym spotkaniu rozmawiać o dzieciach.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 2

@xyRon: No właśnie ja sobie takiej sytuacji nie wyobrażam. Ludzie omawiający konsystencję czyjejś kupy podczas spotkania towarzyskiego są dla mnie tak samo mitycznymi postaciami jak ta para, której się ponoć koszt wesela w calosci zwrócił z kopert lub polski inżynier, specjalista w swojej dziedzinie, znający kilka języków, który w UK zmuszony jest do pracy na zmywaku. Miejska legenda i tyle

Odpowiedz
avatar Halfi
1 1

@xyRon: Ale skąd wiesz, że oni gadali o wypróżnieniach, nocnikach, pieluchach i kolkach? To nie jest uwzględnione w historii. Mogła to być przyjacielska wymiana zwykłych zdjęć, przecież to normalne. Jeśli laska poczuła się tym faktem urażona, to można to okazać w inny sposób, problemy z emocjami czy asertywnością?

Odpowiedz
avatar illis
6 10

Przecież jak byk widać, że Pani Autorka sobie reakcje "Kasi" podkolorowała. Czy wy, piszący, naprawdę nie widzicie, jak grubymi nićmi szyte są te wasze historie? Człowiek chamem się nie staje z dnia na dzień, po coście więc chama na spęd zaprosili? Przestańcie na siłę dodawać dramatyzmu tym opowieściom, to się robi ciężkie do zniesienia. Warto też zwrócić uwagę na to, że niechęć do słuchania o cudzych dzieciach niewiele ma wspólnego z zazdrością - co usilnie próbują tu sugerować niektórzy. Jeśli ktoś już "zazdrości" potomstwa, to zwykle bliżej mu do smutku niż do złości. Problem polega na tym, że "Kasia" nie przewidziała przebiegu spotkania. A mogła to zrobić. Takie spędy po latach to zwykle zdawanie relacji z własnego życia, a prawda jest taka, że 90% historii dotyczy zakładania rodzin. Nie będę się tu rozwodzić nad tym, czy to jest w ogóle jakiś temat do się-chwalenia, fakt jest taki, że jak ktoś na rzeczone spotkanie idzie, to musi się liczyć ze słuchaniem wynurzeń, a nie dziwić się potem, że momentami wieje nudą ;)

Odpowiedz
avatar Xyz_zyx
4 8

A ja trochę rozumiem Kasię.. też mam takie koleżanki które bez przerwy rozmawiałyby o dzieciach i to jeszcze w taki nieprzyjemny sposób typu odpueluszkowanie, ulewanie, kołki, wymioty- rozumiem że niektórzy potrzebują takich rozmów ale też wolałabym porozmawiać o czymś innym typu podróże, kuchnia, moda, praca - chociaż też jestem mamą. Może autorka jest aż tak skoncentrowana na dziecku, że nawet nie zauważyła, że nie potrafi już rozmawiać o niczym innym..

Odpowiedz
avatar Italiana666
1 1

Wierze w historie o Kasi. Ostatnio moja przyjaciolka, z ktora sie znamy od lat zerwala ze mna i cala paczka kontakt. Zerwanie kontaktu nastapilo po jej slubie. Mam wrazenie, ze w koncu po zmuszeniu faceta do slubu stwierdzila, ze nikogo juz wiecej nie potrzebuje. Moze sie z nami przyjaznila bo bala sie, ze nie bedzie miala do kogo'geby' otworzyc, a teraz jest polaczona prawnie z mezczyzna, ktory juz tak latwo jej nie zostawi.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 4

wbijcie sobie to wreszcie do glowy- WASZE DZIECI NIE OBCHODZA NIKOGO poza wami- rodzicami i najblizsza rodzina reszta ma je gdzies, a zazwyczaj nie marudzi z grzecznosci, choc jobla mozna dostac od sluchania o cudzym potomstwie

Odpowiedz
avatar Samoyed
0 2

@bazienka: Podlacze do tego sluby, ktore o ile nie ma na nich naprawde wyjatkowego wydarzenia nikogo nie obchodza. Ludzie patrza na te bombelki i kiecki ze slubow, czekajac az wreszcie beda mogli pokazac wlasne. Cudze ich gowno obchodza.

Odpowiedz
avatar Halfi
0 2

Laska jest przerażliwiona na tym punkcie. Wszystkim dookoła wmawia, że jej tak dobrze, bez zakłądania rodziny, ale jednak jej reakcja pokazuje, że wcale tak nie jest. Zaproszenia na wesela odrzucała pewnie też z tego powodu. Rozumiem, że mogła poczuć się, hm, odrzucona, wszyscy tak, a ona inaczej. Ale jednak można to okazać w inny sposób, powiedzieć coś w stylu "słuchajcie, może zmienimy temat? Nie mam ochoty o tym gadać". Jej przesadna reakcja pokazuje, że w zasadzie to jest smutnym człowiekiem, który nie potrafi się do tego przyznać.

Odpowiedz
avatar Samoyed
0 0

@Halfi: Fakt, ze ktos cie uwaza za idiote nie oznacza, ze ci zazdrosci. To jakas przedziwna maniera, charakterystyczna dla ludzi nijakich: wmawiac sobie, ze ludzie ci czegos zazdroszcza. Tez wychodze jak ludzie zaczynaja pokazywac zdjecia ze slubow i zaczynaja dyskusje o zlobkach w okolicy, a nie zazdroszcze, mam rodzine i dzieci, zycie uwazam za realtywnie udane. Po prostu cudze dzieci mam gdzies i mowie to otwarcie. Wolno mi. Nie obchodzi mnie, ze ktos ma problem z przedszkolem, pielucha i bekaniem. Reasumujac, twoj dzieciak obchodzi tylko ciebie i twoja rodzine. Wszyscy inni udaja zainteresowanie, bo sa zaklamani. Nikt ci niczego nie zazdrosci, a przynajmniej nie dlatego odmawia wysluchiwania godzinnych opowiesci o twoim dzieciaku.

Odpowiedz
avatar Halfi
0 0

@Samoyed: przynajmniej mówisz otwarcie. A laska robi cyrk i przedstawienie. Serio to takie trudne powiedzieć "zmieńmy temat"?

Odpowiedz
avatar MagicMagdalena
0 0

Chyba lepiej, że taka "koleżanka" sama usunęła się z Waszego życia ;-)

Odpowiedz
Udostępnij