Czasy przed pandemią. Postanowiłam zorganizować spotkanie po latach dla osób z klasy z liceum. Wiedziałam, że sporo osób przeprowadziła się do tego samego miasta co ja, a część nie będzie miała problemu, żeby dojechać.
Wysłałam informacje do większości znajomych z klasy na messengera z prośbą, aby dodali do czatu osoby, które pominęłam. Drogą głosowania wybraliśmy datę, ktoś inny zaproponował miejsce. Na dany termin było chętnych około 7 osób.
Przyszedł termin spotkania, ustalona godzina wybiła i czekam na kumpli z liceum. Sprawdzam klub, nikogo znajomego nie ma, więc wysyłam pytanie, czy ktoś już może jest. Czekam grzecznie przed klubem. Cisza. Mija pół godziny, nikt nie pisze, że się spóźni, nikt nie przychodzi.
Wysyłam informację na czacie, że skoro nikt nie przyszedł to się zbieram do domu. Na czacie dalej cisza, żadnego przepraszam, bo zapomniałem o spotkaniu/spóźnię się/coś mi wypadło. Po godzinie od docelowej godziny spotkania, napisał do mnie kolega jak spotkanie (przypominam - informacja, że się zbieram do domu, bo nikt nie przyszedł była wysłana pół godziny wcześniej), i że on postanowił sobie podarować spotkanie, bo jest zmęczony po pracy.
Poinformowałam, że nikt nie przybył oraz udałam zrozumienie, że jest zmęczony. Na koniec życzyliśmy sobie, że kiedyś w innym terminie się spotkamy.
Może uznacie, że ta sytuacja jest mało piekielna, bo po prostu zostałam olana. Jednak dla mnie to była bardzo przykra sytuacja, Moi znajomi mogli po prostu wymyślić jakieś wymówki, że termin nie pasuje, czy coś im nagle wypadło.
To by było o wiele lepsze od udawania zainteresowania spotkania ze mną po latach i nie przyjście.
ile to jest około 7 osób?
Odpowiedz@xpert17: To znaczy "Teraz dokładnie nie pamiętam, ale chętnych było mniej więcej siedem osób". Mam nadzieję, że pomogłam :P
Odpowiedz@xpert17: np 8.
OdpowiedzHistoria 2/10. Zero akcji, zero zwrotów, czysta paplanina. Takie rzeczy to opowiadaj koleżankom bo na necie to raczej nikogo nie obchodzi xD
Odpowiedz@Apotheos: Wiesz, postanowiłam napisać jak było naprawdę. Nie zależy mi, aby historia trafiła na główną, więc nie będę wymyślać jakiś ciekawych zwrotów akcji, aby historia nabrała piekielności.
OdpowiedzSzanuję za nick z Bleacha :) Miałem coś podobnego. Spotkanie po latach ludzi z gimnazjum. Dziewuchy, które to organizowały i najgłośniej deklarowały przyjście, ostatecznie się nie zjawiły. Przyszły 4 osoby, które albo w ogóle nie brały udziały w dyskusji na FB albo wyrażały opinię typu "zobaczymy czy dam radę, ale raczej nie".
OdpowiedzA może nie wzięłaś pod uwagę, że ludzie nie odczuwali potrzeby lub zwyczajnie nie chcieli brać udziału w tym spotkaniu, ale skoro już zadałaś sobie trud znalezienia ich na FB, utworzeniu wydarzenia, rezerwacji miejsca w pubie itd. to wstyd było im napisać "wiesz co, sory, ale nie chce mi się spotykać". Dla mnie większość ludzi ze szkoły podstawowej czy średniej to dziś kompletnie obcy ludzie i naprawdę wcale nie ciekawi mnie, co u nich słychać. Z kim dobrowolnie chcę to utrzymuję kontakt choćby na FB lub, jeśli mamy blisko do siebie to "w realu". Ale jak z kimś nie utrzymuje kontaktu to raczej jednoznacznym jest, że po prostu nie chcę. Parę lat temu dziewczyna z mojej podstawówki też próbowała zorganizować podobne spotkanie i była bardzo obrażona, że ludzie w większości przeczytali jej wiadomości i albo odpisali zdawkowo, że nie są zainteresowani albo nie odpisali wcale. Co takie spotkania mają w zasadzie na celu? Albo klasa była zgrana i nawet po latach jej członkowie utrzymują znajomość, albo nie była zgrana i nikogo nie interesuje, co słychać u pozostałych, więc bez sensu siedzieć przy stoliku w knajpie, marnować prywatny czas i udawać zainteresowanego.
Odpowiedz@elfia_luczniczka wstyd im było napisać że nie mają czasu/ochoty na spotkanie ale nie przyjść w umówionym terminie i potem dolewać to już się nie wstydzili?
Odpowiedz@elfia_luczniczka: A nie chrzań. Jak nie chcieli, to nie musieli się deklarować, nikt ich do tego nie zmuszał. Umawianie się i nie przychodzenie jest piekielne, i tyle.
Odpowiedz@elfia_luczniczka: Zagadałam w jakieś sprawie do kolegi, który sam zaproponował spotkanie. Ja podsunęłam pomysł, że może byśmy się spotkali także z innymi osobami z klasy. Termin był wybrany nie przeze mnie, tylko większością głosów, tak samo nie wybierałam miejsca. Rozumiem, że ktoś nie chce się spotkać, ale to mógłby te wiadomości zignorować (co część osób właśnie tak zrobiło), napisać jakąś wymówkę (np. jestem za granicą na wakacjach) lub chociaż w dniu spotkania napisać, że coś mu wypadło i się nie zjawi
Odpowiedz@elfia_luczniczka: zgadzam się co do takich spotkań - jak się z kimś ma kontakt, to się z taką osobą/osobami można spotykać, z a innymi - po co? Ale... ale jeśli ktoś proponuje coś, na co nie ma się ochoty, to dorosły człowiek odpowiada, że nie, ewentualnie "nie, bo już mam inne plany w tym terminie". Albo, jak to są propozycje na fb, wychodzi się z grupy/grupowego czatu. A potwierdzenie przyjścia i nie przyjście jest piekielne. No chyba, że to było na zasadzie "musimy się spotkać - ha ha, tak kopę lat - tak, tak", ludzie w ankiecie wzięli udział, a nikt spotkania nie wziął na poważnie.
Odpowiedz@marcelka: @Ohboy: @mikus91: Zależy jeszcze jak ta organizacja spotkania wyglądała, bo znam i takich ludzi, co odmów po prostu nie przyjmują do wiadomości. Jeśli Autorka namawiała do spotkania, wypisywała po ludziach i odrzucała sprzeciwy na zasadzie "noo nie daj się prosić, tak dawno się nie widzieliśmy, MUSIMY się spotkać, musisz być, bo he he jak nie to się obrażę, to tylko jeden wieczór, co Ci szkodzi blablabla" to dziwnym nie jest, że ktoś na odczepne potwierdził, choć nie miał zamiaru się zjawić. Piekielne jest tylko to, że ludzie jednak w tej np. ankiecie dot. terminu głosowali, choć wiedzieli, że się nie pojawią, owszem. Ale o ile ja czy Wy nie mamy problemu ze stanowczym "nie, dziękuję" to jednak ludzie są różni i ci, którym brakuje asertywności mogli właśnie zgodzić się dla świętego spokoju, żeby Autorka przestała im truć.
Odpowiedz@elfia_luczniczka: nie trułam nikomu, żeby przyszedł. Było rzucane hasło, czy ktoś chce się spotkać, kilka osób bardzo się napaliło na ten pomysł, następnie wybranie daty, godziny i miejsca. I tyle, nic więcej. Bez żadnego "musimy się spotkać" albo głupiego namawiania. Dla osób, które nie mogły przybyć w tym terminie, a chciały się spotkać, mieliśmy za pół roku ustalić kolejny termin, więc nie było nacisku, że na te spotkanie trzeba koniecznie przyjść. A czy tamto późniejsze spotkanie się odbyło to nie wiem, bo opuściłam czat po tym nieudanym spotkaniu.
Odpowiedz@elfia_luczniczka: Jak się z kimś na coś umawia to się przychodzi. Można się zwyczajnie nie umawiać i w ten sposób nie zmarnuje się nikomu czasu.
Odpowiedz@elfia_luczniczka: kultura osobista leży i kwiczy... niech zgadnę, u Ciebie goście również muszą ściągać buty w przedpokoju?
OdpowiedzCzyli z tego wynika, że nie byliście zgrana paczką.
Odpowiedz@KatiCafe: Bardziej bym powiedziała, że już każdy ma swoje życie i nie chce pielęgnować starych licealnych znajomości (albo tylko znajomości ze mną :)). To nieudane spotkanie miało mieć miejsce prawie 10 lat po skończonym liceum, wcześniejsze spotkania (3, 5 lat po zakończeniu) się odbywały.
OdpowiedzTutaj autorka wyznania, nie wiem dlaczego nie widać moich komentarzy z konta KuchikiRukia... a więc tak: nikogo na siłę nie zachęcałam do spotkania, tak na prawdę w ogóle nie zachęcałam. Tylko rzuciłam hasło kto chciałby się spotkać, następnie większością głosów została wybrana data, godzina i miejsce. Ustaliliśmy, że zorganizuje się dodatkowo spotkanie za pół roku dla tych, którym nie pasował wybrany termin. Część osób się pomysłem spotkania zachwyciła, część napisała, że nie może się spotkać, a część zignorowała wiadomości i nic nie odpowiadała (wiem, że niektórzy ignorowali wiadomości bo wyświetla się kto przeczytał daną wiadomość na czacie). Jak ktoś nie chciał się spotkać, a napisał, że przyjdzie, to mógł choćby w dniu spotkania napisać, że mu coś nagle wypadło. Jeśli ktoś tą całą akcję potraktował jako żart, to mógłby mnie przeprosić i napisać, że nie wiedział, że to całe spotkanie to na poważnie po moim poinformowaniu, że czekam na ludzi przed klubem. Zresztą mało prawdopodobne by ktoś tak pomyślał, że to żart, bo kilka lat wcześniej spotkania klasowe się odbywały.
OdpowiedzCóż. Tak to bywa. Nigdy w takich spotkaniach nie uczestniczyłem. Wiem tylko o jednym, które miało się odbyć. Nigdy też nie miałem zbyt dobrych wspomnień z tamtego okresu. Pamiętam za to taką sytuację ze studiów, gdzie naprawdę się zintegrowałem z paroma osobami i dość zgrana była z nas paczka. Jak już studia zbliżamy się ku końcowi i tak sobie rozmawialiśmy, co dalej, jakie mamy plany, to jedna dziewczyna cały czas podkreślała, że musimy mieć ze sobą kontakt, spotykać od czasu do czasu. I tak się złożyło, że za jakiś czas jechałem do miasta, gdzie mieszkała. Także dałem jej znać, że będę w jej mieście. Wysłałem kilka wiadomości, ale bez odpowiedzi. I tak kontakt się urwał. Często tak bywa, że ci, co najgłośniej się do czegoś deklarują, potem to olewają.
OdpowiedzTo chyba choroba współczesnych czasów. Ostatnio częściej mi się takie sytuacje zdarzają niż nie zdarzają. Albo ludzie nie przychodzą wcale i nie dają znać albo notorycznie w ostatniej chwili dają znać, że nie mogą (choć później dowiaduję się, że mogli spokojnie dać znać choć dzień wcześniej) albo najpierw się sami umawiają i sami chcą spotkać, a później zaczyna się jęczenie, że w sumie to nie wiedzą, że się okaże, że jeszcze dadzą znać i potrafią w sobotę o ósmej wieczór napisać, że w sumie jeszcze nie wiedzą, czy przyjdą w niedzielę... masakra
Odpowiedz