Mam w pracy takiego jednego rodzynka. Pałęta się między boksami, zagaduje, snuje opowieści dziwnej treści. Wszędzie go pełno. Ciężko się od niego uwolnić, gdy już zacznie monolog, a żeby jeszcze miał coś ciekawego do powiedzenia. Wszelkie próby zakończenia tej, ekm, konwersacji spełzają na niczym. Ale ostatnio przeszedł samego siebie.
Dorwał nową ofiarę w pokoju socjalnym, ponieważ poczuł pilną potrzebę opowiedzenia jak to ostatnio patrzył w lustro i zobaczył dziwne plamki na powiekach. A może na tęczówkach? Albo tu i tu, on zaraz dokładnie wyjaśni. Temat był na tyle fascynujący, że ofiara tocząc błędnym wzrokiem próbowała zwiać. Do boksu - polazł za, nie przerywając ględzenia. No to z powrotem do socjalnego - a gdzie tam, obrót na pięcie i w trop z ofiarą. Osaczony w rozpaczy użył ostatecznego argumentu:
- Słuchaj, muszę na stronę, pogadamy jak wrócę.
- Ależ nie ma problemu, i tak idę w tym samym kierunku.
Gadał idąc korytarzem. Gadał wchodząc do toalety. Gdy ofiara zamknęła mu przed nosem drzwi do kabiny, umilkł tylko na chwilę. Oparł się o drzwi i nawijał dalej...
Naprawdę nikt z pracujących tam, dorosłych ludzi nie umie "rodzynka" przystopować?
Odpowiedz@Kaskarzyna: Nie. On się nie zraża nawet prostym "odp... się, nie mam dla ciebie czasu!" Obraża się na góra 1-2 dni i wraca.
Odpowiedz@Azja: Moja matka. Jak pragnę zdrowia, moja matka...
Odpowiedz@singri: Powiedz mi, czy twoja matka ma chociaż jedną-jedyną, taką malutką zaletkę?
Odpowiedz@Armagedon: Jest pomocna i troskliwa. I bardzo dobrze umie wybaczać.
Odpowiedz@Azja: A jakiś jego (Twój, innych ofiar) szef, czy przełożony? Nie potrafią usadzić gaduły? Przecież w pracy, jak sama nazwa wskazuje, powinno pracować, a nie prowadzić życie towarzyskie.
Odpowiedz@Azja: zatkało mnie. Współczuję
OdpowiedzTrzy sprawy. 1. Co masz na myśli pisząc "boks", bo jakoś mi się to źle kojarzy? 2. Za co bierze pensję ów gaduła, bo wygląda na to, że płacą mu głównie za pętanie się po firmie bez celu, mielenie jęzorem i przeszkadzanie innym w robocie. 3. Wyślijcie faceta do psychiatry. Takie kompulsywne gadanie jest jednostką chorobową.
Odpowiedz@Armagedon: Taki niby open space, ale bardziej zabudowany - przypomina pokoiki bez drzwi, ścianki do sufitu. Niestety gadułą ma taką robotę, że po zapuszczeniu pewnego procesu ma pół- lub godzinną przerwę. I zamiast iść w pole szukać rezerw paszowych, to łazi i ględzi. Psychiatra? Jak najbardziej. Zwłaszcza że z opowieści wynika, że jeszcze ma kompulsywne zbieractwo. Tylko jak?
Odpowiedz@Armagedon: są akurat takie roboty, że się łazi. Sam byłem kiedyś taką łazęgą. Jak ja łaziłem, firma działała. Jak przestawałem-firma też. Po prostu mojej roboty nie było widać. Blok miał masę automatyki, której stan sprawdzałem. Likwidowałem usterki, a więc musiałem przejść w każde miejsce, gdzie mogą wystąpić i wychwycić miejsca potencjalnie awaryjne. Czasem przełączyć jakieś funkcje na sterowanie ręczne i dopilnować tego, by w odpowiednim czasie nacisnąć guzik (a panele kontrolne porozrzucane po bardzo dużej powierzchni budynku). Więc taki łazęga, nikt nie wie co robi, ale jak przestanie to wszystko się sypie.
OdpowiedzAż mi się przypomniał Colin Robinson z serialu "Co robimy w ukryciu"
Odpowiedz@Minnie: specjalnie się zalogowałam, żeby napisać to samo!! Collin istnieje naprawdę! :)
Odpowiedz@Minnie: Wampir energetyczny :)
Odpowiedz