Wkurzyła mnie łzawa historia na temat tego jakie to 500 plus niedobre, bo do rodziny zastępczej trafiły zaniedbane dzieci.
Mam 3 siostry, co dla tej histori ważne. W latach 90-tych byłam podlotkiem. Rodzice starali się wtedy jak mogli, ciężko pracowali fizycznie, ale w domu się nie przelewało. Za bogaci byliśmy by wyjechac na kolonie z MOPS-u, za biedni by wyjechać komercyjnie, tym bardziej, że jak pisałam wczesniej była nas czwórka. Którą córkę na kolonie wysłać, a którą córkę zostawic karnie w domu?
Rodzice robili więc tak: odkładali kase na benzynę i najtańsze noclegi, do autka pakowali nas, śpiwory, upieczone przez mame kurczaki, jajka na twardo, ciasta, pomidory itd.- pełen pakiet żywieniowy, tak by jak najmniej wydać na posiłki, bo ich ceny pomnożone za każdym razem przez 6 były dla nas drogie.
I jechaliśmy. Osobiście kochałam polskie Tatry i Zakopane.
Podczas jednej z takich wypraw uprosiłyśmy rodziców, że chcemy zobaczyć Wieliczkę. Tata się zgodził, było po drodze, zajechaliśmy.
Kolejka jak zawsze była długa, ale nie to okazało sie problemem. Nie stać nas było. Rodzice kalkulowali, że może tylko niektórzy wejdą, bo np. ja byłam tam już kiedyś z wycieczką, siostra też. Ostatecznie po prostu nikt Wieliczki nie zwiedził, bo kolejka, bo długo trzeba byłoby czekać na tych co wejdą, no i tak głupio część rodziny zostawić.
Dla mnie to był taki ekonomiczny cios. Dziś zarabiam całkiem nieźle. Siostry też. Ja dzieci nie mam, ale siostry tak. Nie muszą sie martwić czy będa miały na bilet do muzeum.
Dane stowarzyszeń, które udzielają rodzinom pomocy pokazują, że w większości 500 plus jest dobrze wydatkowane.
Patologia zas była, jest i będzie. Na tej podstawie wysuwanie wniosków, jak to źle wydatkowane sa pieniądze jest dla mnie słabe. To jest w sumie potwarz dla większość Polaków, którzy wiedzą co tymi pieniędzmi robić.
500 plus
A moze po prostu nie mnozyc sie jak kroliki skoro Cie nie stac na dziecko?
Odpowiedz@madic91: Co to znaczy, że "nie stać Cię na dziecko"? Ile dzieci to "mnożyć się jak króliki"? Pytam tylko.
Odpowiedz@kartezjusz2009: to znaczy, że nie zostawiasz dziecka w domu *za karę* bo nie stać cię na kolonie i nie karmisz go na wycieczce jajkami na twardo i pomidorami, albo nie żałujesz na zwiedzenie atrakcji.
Odpowiedz@starajedza: hmmm... czyli większość mojej rodziny nie było stać na swoje dzieci. Ciekawe. :) Jakoś nie pamiętam, żeby bliższe albo dalsze kuzynostwo chodziło smutne. Wręcz przeciwnie: wszyscy wydawaliśmy się być szczęśliwi z tego, co mamy. To może żyliśmy (i nadal żyjemy) w fałszywym przeświadczeniu, że jest nam dobrze?
Odpowiedz@kartezjusz2009: Nie moje sformułowania, ale spróbuje rozwinąć. "Nie stać na dziecko" oznacza sytuację, w której posiadanie kolejnego dziecka oznacza zejście z pożądanego przez rodziców poziomu ekonomicznego. W innym wypadku nie powinien pojawić się wyrzut, że czegokolwiek na dłuższą metę brakuje. Konsekwentne dalsze płodzenie dzieci, pomimo już obecnych niedostatków i wyrzutów jest właśnie "mnożeniem jak króliki". Oczywiście nagła, nieoczekiwana strata pracy przez któregokolwiek z rodziców lub zdrowia przez dowolnego członka rodziny nie powinna podchodzić pod powyższe sformułowania, bo jednak nie na wszystko ma się wpływ i nie na wszystko można się zabezpieczyć. Znam dobry przykład w praktyce, gdzie w pewnej rodzinie urodziło się niepełnosprawne dziecko. Matka rzuciła pracę by się nim zajmować, co jest chwalebne. Mniej chwalebne było spłodzenie kolejnej (na szczęście już zdrowej) siódemki potomstwa, przez co stanęli na zupełnym skraju głębokiego ubóstwa, bez możności samodzielnego zapewnienia minimalnych warunków życiowych dla takiej gromadki. Zaznaczę tu, że rodzina nie jest żadną patologią w powszechnym tego słowa znaczeniu. Wydaje mi się, że sformułowania @madic91 całkiem nieźle tu pasują, jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało. Osobiście sądzę, że same programy pomocy rodzicom nie są złe, gdyż realia się zmieniają a dzietność spada. Z danych wynika jednak, że 500+ do wzrostu dzietności się przyczynił w stopniu co najwyżej marginalnym, więc pod tym kątem jest programem nietrafionym. Z pewnością można było skuteczniej i rozsądniej rozdysponować te środki (lub ich brak w wersji dla wolnościowców). Z kolei podnoszenie poziomu życia polskich rodzin nie powinno odbywać się przez ordynarne wkładanie pieniędzy do rąk.
Odpowiedz@kartezjusz2009: Aaa, mój drogi. To wszystko zależy od tego, jaki los zamierzasz zgotować swojemu dziecku. Bo - generalnie - można przyjąć, że KAŻDEGO stać na dziecko, a nawet na kilkoro. Jeśli się okaże, że - niestety - jesteś ekonomicznie niewydolny, to na dziecko da ci państwo. Na przykład, OPS. Jeśli się okaże, że jesteś niewydolny wychowawczo, lub lokalowo, to lokal przyzna ci gmina (komunalny), albo dziecko wychowa ci dom dziecka, lub rodzina zastępcza. Jeśli się ujmiesz honorem - twoje dziecko będzie chodziło głodne i niedomyte, a rówieśnicy będą je tępić i upokarzać - bo nie ma modnych gadżetów, drugiego śniadania i pieniędzy na wycieczki, lub imprezy. Pozostaje dorabianie zbieractwem surowców wtórnych, lub wyciąganie ręki pod marketem. Byle cię nikt ze znajomych nie zauważył, bo wtedy dzieciak będzie miał już przegwizdane po całości, a jeśli ktoś to zgłosi gdzie trzeba - zainteresuje się tym władza. I swój honor będziesz mógł sobie wsadzić. A "mnożyć się jak króliki", moim zdaniem, zaczyna się już powyżej trzeciego dziecka. Chyba, że rodzina jest zamożna jak Kulczyk, a pani matka uwielbia - zamiast pracować - chodzić wiecznie z brzuchem.
Odpowiedz@Mistraali: Bardzo mi się podoba ta argumentacja: poziom życia zależny od rodziców i ich wymagań. Czy stać na dziecko parę zarabiających najniższą krajową? Oczywiście, tyle że standard życia będzie niższy niż przy średniej. Oczywiście warunek jest jeden: zarówno rodzice jak i dziecko nie mogą odczuć negatywnych konsekwencji. Mogą je widzieć, ale nie przeszkadza to w byciu szczęśliwym* i kochanym. Pozostaje jednak tylko jedno zdanie do dodania: przy takiej definicji powiedzenie, że "nie stać ich na dziecko" jest możliwe tylko przy przeanalizowaniu uczuć, słów (opinii) i kłótni (wyrzutów) członków rodziny. Nie można odgórnie powiedzieć, że "Ciebie nie stać, bo zarabiasz za mało." ani "Ciebie przecież stać - przecież co pół roku lecisz do ciepłych krajów na urlop.". (Oczywiście tutaj zastosowałem pewne uproszczenia!) * dla jasności: być radosnym to nie to samo co być szczęśliwym. Jedno trwa tylko chwilę, jest uczuciem, drugie jest bardziej stanem rzeczy, jest trwałe.
Odpowiedz@starajedza: w historii jest mowa o trochę innych czasach, wtedy jedzenie własnego prowiantu na wycieczkach to była norma, na pewno lepsze wyjście niż w ogóle brak wyjazdu albo wydawanie połowy wypłaty na porządny rodzinny obiad w restauracji albo karmienie dgieci syfem z przydrożnego baru.
Odpowiedz@Armagedon: Wyjaśnij mi proszę jedną rzecz: Od kiedy to mydło i woda są artykułami luksusowymi? Dlaczego dziecko osób mniej majętnych ma być NIEDOMYTE?
Odpowiedz@singri: No to jest, akurat, proste jak konstrukcja cepa. Na wsi, jak ciągniesz wodę ze studni, to ona nic nie kosztuje. Ale już podgrzanie jej - i owszem. A prąd tani nie jest. W mieście woda z kranu, zwłaszcza gorąca, to JEST towar luksusowy, gdyż jest droga jak urwysyn. W Warszawie, na przykład, 1m3 gorącej wody kosztuje 23,69 zł. Więc się ją oszczędza. NA PEWNO czwórka dzieci nie będzie zażywać kąpieli codziennie. A co do reszty. Środki czystościowe/higieniczne - to nie tylko mydło. Dorzuć szampon, pastę do zębów (szczoteczki), może jakiś dezodorant... Poza tym, JAK długo jedną kostką mydła będzie się szorować wieloosobowa rodzina? I pomijam już fakt, że mycie rąk i tyłka przez wszystkich tym samym mydłem - nie jest dobrym pomysłem.
Odpowiedz@madic91 Zwróciłabym jeszcze uwagę na to, że na przełomie lat 80 i 90 nastąpiła hiperinflacja, gdy ludzie przekonali się, że stać ich na o wiele mniej niż im przez lata wmawiano. Może więc rodzina Autorki „mnożyła się jak króliki”, bo nie wiedzieli, że zaraz zabraknie im na wszystko pieniędzy. Inna sprawa, że polityka naszego rzadu coraz bardziej przypomina scenariusz, który do tego wzrostu cen doprowadził.
Odpowiedz@Armagedon: Wiesz, o czym w ogóle mówisz? Owszem, metr sześcienny wody kosztuje tyle, ile napisałaś. Wiesz, ile to litrów? Tysiąc. Pięcioosobowa rodzina, do mycia się, sprzątania, gotowania itp. zużywa wody za ok. 100 zł, wiem, bo przeważnie to ja przelewam pieniądze za rachunki. Przez pół roku. Środki czystości to są w ogóle śmieszne pieniądze. Tubka pasty kosztuje do 10 zł (są tańsze, ale nie mówimy przecież o jakimś dziadostwie), starcza, przy codziennym używaniu na długo. Nie wiem na jak długo, bo gdy kończy mi się tubka, zazwyczaj już nie pamiętam kiedy ją kupowałam. Żel pod prysznic - tutaj kieruję się bardziej zapachem niż ceną, ale zazwyczaj jak kupię za 20-30 zł, to mam na dwa-trzy miesiące. Mydło w płynie (do rąk) - 30 zł za pięciolitrowy baniak "Białego Jelenia". Dezodorant kosztuje 10 zł. Starcza na dłużej niż miesiąc. Szampon też. Jakby nie liczyć, wychodzi mi że za 100 zł będzie czym się umyć, popsikać i jeszcze starczy na płyn do naczyń i do podłogi. A i nie kupujemy tego co miesiąc. Szczoteczkę się co miesiąc wymienia. Zawrotne 12 zł. Za dwie sztuki. Olaboga, żeby wyposażyć całą rodzinę w szczoteczki trzeba wydać aż 36 zł! Sporo osób więcej wydaje choćby na piwo. Fakt faktem, mogę mieć trochę wypaczony obraz, bo "moich" żeli używam tylko ja z córką, Partner kupuje sobie inne, o innych zapachach, podobnie jak pastę do zębów. A "teściowie" mają już całkiem osobną łazienkę. Niedomyte dzieci to nie jest efekt biedy. To efekt zaniedbania. Podejrzewam, że też niewiele wiesz na temat życia w skromnych warunkach, bo wody ze studni nie grzeje się prądem. Osoby żyjące w takich warunkach często mają piece i na nich grzeją wodę. Nie ma też przymusu używania mydła w kostce. Nie wiem, skąd przekonanie, że czystość jest luksusem? Czyżbyś sama kąpała się wyłącznie na niedzielę, bo mydło drogie, a wodę trzeba oszczędzać?
Odpowiedz@Hatsumimi: Ej, przecież Balcerowicz nie wrócił.
Odpowiedz@madic91: Niech autorka tak nie narzeka, jacy to oni niby byli biedni. Mieli samochód, jeździli całą rodziną na wycieczki - musiał to być większy samochód niż maluch. Wtedy z reguły zabierało się prowiant ze sobą. Wtedy jeszcze nie w każdej wsi był sklep,więc było to koniecznością. My akurat biedni nie byliśmy, ale znowuż nad morze czy Mazury zabierałam dzieci (dwójkę swoich plus siostrzeńca) pod namiot, bo tak było taniej i zabawniej.
OdpowiedzChyba nikt nie neguje tego, że często 500+ jest dla rodziny ułatwieniem. Problem w tym, że na takie 500+ zrzucają się też ci, którzy dzieci nie mają, a zarabiają grosze. I jak nie stać ich było na Wieliczkę w dzieciństwie, tak nie stać ich teraz, a mają przy tym świadomość, że niektórych stać właśnie dlatego, że oni pracują. Trudno więc, żeby ich to cieszyło czy żeby rozważali to w kategoriach odpowiedniego wydawania tych pieniędzy. Bo co, ma siąść jeden z drugim i pomyśleć, że w tym roku znowu jedynie weekend pod namiotem, ale to super, bo np. Twoja siostra nie musi się martwić o pieniądze na bilet do muzeum? Ma się cieszyć, że inne dzieci pojadą za to na wakacje, kiedy on np. nie może sobie na to pozwolić?
Odpowiedz@Etincelle: Żyjemy w takim systemie jakim żyjemy - podobnym w większości krajów europejskich. Każdy dorzuca do wspólnego budżetu w różnym stopniu i każdy wyciąga z niego w różnym stopniu. W Polsce wbrew pozorom, nie ma jakiegoś wielkiego państwa socjalnego. Nikt by nie płacił mniejszego podatku, gdyby 500+ nie było. Choćby system zdrowotny. Niektórzy płacą ogromne sumy, a nie korzystają. Inni płacą grosze, a problemy zdrowotne sprawiają, że korzystają najwięcej. Co zrobić - potrzebna jest zmiana systemowa, a tylko likwidacja jednego programu.
Odpowiedz@digi51: akurat z tym rozdawnictwem to czytałam świetny artykuł, już dawno temu z innymi wyliczeniami. Wynika z nich, że jeśli weźmiemy pod uwagę wysokość świadczeń (typu 500+) w stosunku do wysokości średniego wynagrodzenia to jesteśmy w ścisłej Europejskiej czołówce.
Odpowiedz@digi51: Oczywiście, że płacilibyśmy mniejsze podatki. Za jedzenie.
Odpowiedz@digi51: jasne. Ja po prostu odniosłam wrażenie, że sens tej historii jest taki: ludziom 500+ pomaga, więc nie powinno się go krytykować. I do tego się odniosłam - przeciętnie bądź słabo zarabiającego bezdzietnego często to, na co wskazywano w historii, raczej zirytuje - bo jego nie stać, ale jednak musi się dorzucać, żeby dawać innym. No i nie ma co ukrywać, 500+ wpłynęło na podniesienie cen, co znowu bezdzietnej osoby nie uszczęśliwi w żaden sposób. A mowa nie tylko o żywności - choćby w szkole narciarskiej, w której uczyłam, podniesiono cenę za lekcję natychmiast. Oczywiście mi to na rękę, ale uczącym się bezdzietnym? Nie. A nie sądzę, żebyśmy byli jedyni. Dlatego nie ma co mówić, że to nic dla bezdzietnych nie zmienia, bo i tak poszłoby na coś innego - bo oczywiście, poszłoby, ale po pierwsze może na coś, z czego skorzystają, a po drugie cokolwiek, co nie oznaczałoby konkretnie rozdawania pieniędzy ludziom, nie miałoby takiego wpływu na ceny usług i towarów.
OdpowiedzOczywiście, że program 500+ jest w większości zapewne dobrze wydatkowany, bo większość Polaków to nie patologia. Nie oznacza to jednak, że ten program jest dobry - bo nie jest (są inne, leosze możliwości pomocy rodzinom z dziećmi). Nie oznacza to również, że na ten program nas stać. Historia do której się odnosisz, ta o patologii, miała pokazać kogo ten program przekonuje do płodzenia dzieci. Bo przecież ten program właśnie zwiększenie dzietność miał na celu. Normalni ludzie nie starają się o dziecko bo "piństet" wpadnie. Ale patologia już takie rzeczy rozważy. I o to chodziło: założenia w postaci zwiększenia dzietność trafiają do patusów, a nie do zwykłych ludzi. Zaś co do sytuacji z Twojego dzieciństwa to sądzę, że spora część żyła na podobnym poziomie. Był to okres przemian, bezrobocia, inflacji, nie wiem tylko skąd w Tobie tyle rozgoryczenia i roszczeniowości, bo nikt Wam nie pomagał?
Odpowiedz@justangela: Mam wielu znajomych, których stać było (materialnie) na dziecko przed tym programem. Ale bali się, że jeśli któreś z nich straci pracę albo coś innego się stanie i nie będzie ich stać na nic (nawet na mieszkanie). Oczywiście to nie prawda, daliby sobie radę, tyle, że standard życia by znacząco spadł. Przez to, że pojawiło się 500+, mają komfort psychiczny, że jakoś to będzie i nikt nie będzie głodować. Dla takich ludzi to był argument przechylający szalę. Takich ludzi też nazwiesz patologią?
Odpowiedz@kartezjusz2009: jeśli stać ich było na dziecko i bez programu, to żadna z nich patologia. Natomiast program, w większości, jest argumentem dla patologii. Normalni ludzie mają inne argumenty. Mają pracę i warunki na to aby dziecko utrzymać, a 500+ to co najwyżej argument dodatkowy. Powiem wiecej: Twoich znajomych sądzę, że przekonałyby inne argumenty typu dodatkowa zniżka podatkowa, faktycznie darmowe żłobki, przedszkola, poprawa usług medycznych w ciąży /dla dzieci i inne tego typu. A dla patusów tylko gotóweczka do ręki się liczy.
Odpowiedz@justangela: Z tym się zgadzam. Nie zgadzam się jednak z kategorycznymi stwierdzeniami, że "tylko patusów przekonuje pińset plus". I zgadzam się, że nie jest dobrym oddawanie gotówki przez Państwo komukolwiek. Istnieją dużo lepsze rozwiązania. I tak jak powiedziałaś, można zainwestować w infrastrukturę albo po prostu nie pobierać podatków. No i na koniec dodałbym program dużej rodziny, dzięki któremu wiele wejściówek (biletów) jest dużo tańsza. Można byłoby rozwinąć ten program - on zapewnia dodatni przyrost naturalny.
Odpowiedz@kartezjusz2009: może źle się wyraziłam. W większości to patologię przekona argument 500+, a nie normalnych, przeciętnych obywateli.
Odpowiedz@kartezjusz2009: szczerze to tak. Każdego, kto bierze 500+ za pewniak "do końca świata i jeden dzień dłużej" i bazując na tym decyduje się na dziecko nazwę patologią. Normalny człowiek zdaje sobie sprawę że "pieniążki" mogą się w każdej chwili skończyć, a rząd reklamacji w żywym towarze nie przyjmie.
Odpowiedz@Pequenita: Najwyraźniej nie zrozumiałaś (zrozumiałeś?) mojego przykładu. Nigdzie nie napisałem, że znajomi biorą za pewniak 500+, a jedynie był to jeden z argumentów za. A to, co opisałaś jest ich totalnym przeciwieństwem. Doskonale zdają sobie sprawę z tego skąd są te pieniądze i że mogą się skończyć. Ale teraz są. To korzystają. Niech dziecko ma wyższy standard życia.
Odpowiedz@Pequenita: Niestety, nie skończy się. Jakikolwiek polityk, który zająknąłby się o likwidacji tej patologii, stałby się niewybieralny. Jedyna szansa w tym, że beneficjenci nie zauważą braku waloryzacji jałmużny i stopniowo zje ją inflacja.
Odpowiedzhttps://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_1592915580C1cAA4hbZBfTLxO8Gr19gp.jpg
OdpowiedzDroga autorko. Jestem przeciw 500+... w tej formie prawnej. Nie w ogóle. A to spora różnica. Bo żeby wyeliminować patologię wystarczyłoby dopisać do ustawy, że matka, bo to ona rodzi, dostaje 500+ pod warunkiem, że był płacony podatek z tytułu jakieś umowy lub renty za rok poprzedzający złożenie wniosku. Nic prostszego. Leniwa patologia, dostając zapomogi jest zwolniona z płacenia podatku od zapomóg, więc nie są w stanie wykazać odprowadzania podatków. Reszta ma pracę. A jaj jej nie ma to pozostaje pytanie jak można być tak nieodpowiedzialnym, żeby uprawiać seks bez przekalkulowanie konsekwencji w dalszym czasie... Oczywiście mowa tu o odprowadzaniu podatku przez co najmniej jedną osobę w gospodarstwie domowym, w sensie mąż-żona. Tu wchodzą niestety przepisy, który PIS kategorycznie nie chce wprowadzić, czyli LGBT. Bo o ile nie cierpię tak nachalnej agitacji swoich preferencji to zgadzam się, że potrzebne jest im to z prawnego punktu widzenia, choćby do tak sformułowanego prawnie 500+ Zauważ pozytywne aspekty tak sformułowanej ustawy. Kasę dostają Ci, którzy łożą na to państwo. Nie ma pole do oszustw, bo to, co na deklaracji, US musi dostać inaczej będzie ścigał. A skoro zapłacił podatek zapłacony to dodatkowa kasa jak najbardziej. I nikt z tych, którzy płacą, a nie mają dzieci, nie protestowałby że ktoś żyje na jego koszt. Niestety masa polityków-prawnikóe wydumała przepisy, które są polem do nadużyć i broni swoich racji argumentem, że inni chcą likwidacji a najbardziej krzyczą komuniści. Skoro piszesz o wieku nastoletnim w latach 90 to znaczy, ze urodziłaś się pod koniec komunizmu. A to znaczy, że powinnaś dostrzec, że system ten zapewniał, w teorii pracę każdemu kto chciał, dodatki dla pracujących i równe traktowanie. To że ludzie są jak zwierzęta w "Folwarku zwierzęcym" to już inna sprawa. Nie pracował ten kto na prawdę nie chciał, ale też nie mógł liczyć na pomoc. A teraz? Prawo pisane na kolanie, które jest dziurawe jak ser szwajcarski, ale zapewnia większy elektorat. Jeśli nie widzisz różnicy w moim podejściu, tylko to, że jestem przeciw, oznacza, że nie dorosłaś mentalnie do podejmowania decyzji mających wpływ na władzę w tym kraju. Niestety i tu prawo jest dziurawe bo pozwala głosować każdemu, kto skończył 18 lat, ma prawa obywatelski i Polskie obywatelstwo. Gdzie tak na prawdę prawo do głosu powinny mieć osoby, które, jak przy psychotestach, uzyskają wynik świadczący o tym, że myślą samodzielnie. Niestety żadna partia nie potrzebuje myślących samodzielnie, bo on ich po prostu nie wybiorą. Na pewno prawa głosu nie powinni mieć Polacy, którzy do polski wracają tylko na weekend i mają wpływ na wybory w kraju, do którego wracać na stałe nie zamierzają...
Odpowiedz@Doombringerpl: A co jeśli matka umarła, albo jest patologią i to ojciec wychowuje dzieci?
Odpowiedz@Doombringerpl: Znawco ekonomii, uciekł ci jeden niewygodny szczegół. Że ta patologia jednak łoży na państwo poprzez podatek akcyzowy. I daruj sobie może te bajania o pracy dla każdego za PRLu.
OdpowiedzWiesz, o ile Twoja siostra nie jest patologią(pracują na czarno i żyją z zasiłków, to więcej by im dało, gdyby obniżyć at na produkty dziecięce i mniej im zabierać z wypłaty. Jak jedno z nich nie pracuje chociaż na pół etatu, to nie uznaję Twojego argumentu sięgania po cudze. Wywodzę się z podobnej rodziny jak Ty, ale w głowię mi się nie mieści wyciąganie kasy po cudzę, tylko dlatego, ze miałam ochotę na czwórkę dzieci zamiast trójkę. Z podobnego powodu jak ty wtedy Wieliczki nie widziałam za dziecka morza. I wiesz co? Teraz też nie mogę sobie na to pozwolić(mogłabym, ale nie uśmiecha mi się 11h w pociagu by spędzić dwa dni nad morzem), bo Twoja siostra ma dzieci. Odpowiedz mi na pytanie, w czym dziecko Twojej siostry jest lepsze ode mnie? Tylko tym, ze jest Twojej siostry.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2020 o 10:46
Posiadanie czwórki dzieci na które kogoś nie stać to jest piekielność. I nie jest to powód, by cudze dzieci wchodziły do Wieliczki za kasę m.in. z moich ciągle rosnących podatków.
OdpowiedzJak sobie liczę to na daniny państwowe i koszty działania w Polsce (np firma księgowa której bym nie potrzebował w Niemczech czy Irlandii) idzie około 50% tego co mi wpływa miesięcznie na konto. W najgorszych miesiącach 60%. Z żoną wyjazd do Wieliczki odkładaliśmy prawie dwa lata, bo jakoś albo nie było czasu z powodów zarobkowych, albo czas był ale kasy nie za bardzo. W muzeach nie bywam tyle ile bym chciał, bo czas. I mam się cieszyć że ktoś obcy ma czas i pieniądze na Wieliczkę i muzea? Ma mnie to nie wku***wiać? Mam tym programem nie gardzić? Mają mnie nie drażnić ludzie, którzy fajnie spędzają czas, tak jak ja nie mogę, bo ICH potrzeby zżerają MÓJ czas i kasę? Nope. To nie zadziała. 500+ w postaci podniesienia kwoty wolnej od podatku dla osób mających dzieci tak, by kwota wolna dawała akurat 500zł miesięczne niższy podatek na członka rodziny, bym zrozumiał. Problemu bym z tym nie miał. Ale z obecnym systemem i jego beneficjentami problem mam.
Odpowiedz@bloodcarver: Ty patrz, a kumpel co ma działalność jednoosobową w Niemczech twierdzi, że korzystanie z firmy księgowej to absolutna podstawa. Ale może on jest inny, bo woli komuś dać zarobić za robienie tego na czym się zna i go odciąży od żmudnych i uciążliwych utarczek z niemiecką biurokracją.
Odpowiedz@Zunrin: On nie ma porównania ;) Ja mam, i wiem że w Niemczech jeszcze bym ogarnął, w Polsce nie mam szans. Tam też być może WOLAŁBYM korzystać z biura rachunkowego. A tutaj MUSZĘ. I to jest ta różnica.
Odpowiedz@bloodcarver: Z koniecznością korzystania z usług biura rachunkowego przesadzasz. Samodzielne prowadzenie książki wcale nie jest trudne. Marketing księgowy jest taki, żeby przekonać ludzi, że sobie sami z tym nie poradzą, ale skoro korzystacie z internetu, to i sobie z taką podstawową księgowością poradzilibyście.
OdpowiedzUważam autorko, że 500+ jest złe i niedobre, ale ze względu na formę, w jakiej jest przyznawane. Zamiast dawać te pieniądze do ręki, państwo powinno dzieciakom zapewniać darmowe wejście do każdego muzeum, na basen, czy do teatru. Darmową komunikację publiczną. Dzieciaki powinny mieć darmowe obiady w szkołach, oraz darmowe dodatkowe zajęcia sportowe, artystyczne, informatyczne czy naukowe dla chętnych. Dostęp do porządnych pracowni komputerowych, dostęp do przyborów szkolnych i książek. A w ramach wycieczek szkolnych powinny się znaleźć też darmowe letnie wyjazdy w czasie wolnym od nauki. Gdyby na to były przeznaczone moje podatki, nie protestowałabym. A teraz protestuję, bo bardzo często 500+ wydawane jest nie na dziecko, ale na życie. Na wodę, prąd, nowy ciuch, jedzenie czy rozrywkę. Jest przejadane. Ubaw polega na tym, że mnie, "bezdzietnej lambadziarze":-) czasem na to wszystko nie starcza z tej reszty pensji, jaka mi zostaje po odliczeniu zusu i podatków. A dziecko jest może lepiej ubrane, może bardziej najedzone ale czy faktycznie korzysta z tych pieniędzy? Starczy na lekcje angielskiego czy jakieś zajęcia sportowe? Tak ledwo, ledwo.. Przy okazji, czy zauważyłaś, jak podskoczyły ceny prywatnych przedszkoli czy kursów językowych dla dzieci? Co da 500+ jeśli dobre, bezpieczne przedszkole kosztuje 1200? A w państwowym nie ma miejsca? Co jest rozsądniejsze, dać ludziom 500 złotych i nie przejmować się, jak za to przeżyją, czy zapewnić darmowe usługi publiczne wysokiej jakości, dzięki którym nie będą wydawać własnych pieniędzy?
Odpowiedz@Chrupki: podpisuje sie obiema rekami. Biore 500+ bo niech chociaz czesc do mnie wroci kasy. Jednak tak jak piszesz, zlobek 1200 bo panstwowego tu nie ma a gmina nie za chetnie chce dokladac do zlobka bo 500+, przedszkole na szczescie panstwowe ale kazde zajecia dodatkowe to spory koszt. Wolalabym jakby byl tanszy zlobek albo/i zmniejszyc podatek na produktach dzieciecych. Jakby wszedzie wejscia do kin, basenow, muzeow itd byly darmowe to juz w ogole bajka nad bajkami dla mnie Tak jak jest teraz, to masz racje 500+ wchodzi do ogolnego budżetu.
OdpowiedzWiesz, problem jest w tym, że program jest głupi, bo mija się z celem. Nie chce mi się za bardzo wierzyć w to, że poważni i odpowiedzialni ludzie decydują się na dziecko lub kolejne dziecko, bo jest 500+. Ja takich nie znam, nie negują, że tacy są, po prostu nie znam. Nie powiem też nigdy, że ktoś, kto zdecydował się na dziecko dopiero ze świadomością, że dostanie 500+ jest patologią (o ile nie zachodzą faktycznie jakieś patologie, jak alkoholizm czy zaniedbywanie dzieci), ale jest nieodpowiedzialny, bo ten dodatek mogą w każdej chwili zabrać, a im starsze dziecko tym więcej będzie kosztować. Sama jestem beneficjentką niemieckiego odpowiednika 500+ i biorąc pod uwagę, że z ojcem dziecka sporo już dołożyliśmy do wspólnego podatkowego kociołka, a nie wyciągamy nic oprócz dodatku na dziecko, uważam, że nie mam się czego wstydzić i nie widzę tego jako wyciąganie rąk po cudze. Myślę, że w podobnej sytuacji jest większość rodzin w Polsce. I myślę, że tych normalnych ludzi też boli to, że podczas, gdy oni pracują, a 500+ wydają na to, aby dzieci miały lepszy standard życia, są też nieroby, którzy wydadzą to na wódkę i fajki, a dzieci nadal chodzą brudne i zaniedbane. Myślę, że większość logicznie myślących ludzi zgodzi się co do tego, że jakaś korzyść materialna czy ulga podatkowa dla rodziców nie jest niczym złym, ale wtedy kiedy jest to faktycznie DODATEK, a nie finansowanie całego życia - czyli w przypadku osób, które są w stanie zapewnić dzieciom normalne warunki dorastania, nawet bez luksusów. Ja uważam, że dobrze jest, gdy ludzie chcą mieć dzieci i dzieci wychowywane w normalnych rodzinach, są przyszłością kraju. Szkoda mi jest dzieci wychowywanych przez patologię - najczęściej niestety wpadają w schemat życia rodziców. Wódka, socjal, kolejne zaniedbane dzieci. Program wspierający rodziny powinien przynosić korzyści społeczne, system emerytalny mamy, jaki mamy i nie ma się co łudzić - bez przyszłych podatników system j...bnie i ludzie, którzy teraz płacą na swoją emeryturę zwyczajnie jej nie dostaną. Osobiście denerwują mnie dwie skrajne postawy - wyzywanie wszystkich rodzin z dziećmi, bo coś dostają, a bezdzietni nie, jak i postawa typu "Napłodziliśmy dzieci, więc niech inni nas utrzymują". Sama pochodzę z rodziny wielodzietnej, u nas było tak sobie z kasą, wakacje mieliśmy, nigdy nie opuszczaliśmy wycieczek szkolnych, jedzenia, ubrania były, bez żadnej pomocy socjalnej. Takim rodzinom, jak ta, z której ja pochodzę, gdzie rodzice pracują i domagają się dodatków, bo se dzieci narobili nie żałuję 500+. Niech mają, na zdrowie. Żałuję ludziom, którzy całą swoją egzystencję opierają na pomocy socjalnej. Bo nie tylko sami są nierobami, ale jeszcze przekazują takie wartości kolejnemu pokoleniu. Natomiast na pewno masz rację co do jednego - niezależnie od 500+, patologia była, jest i będzie. Czasem aż nie dowierzam, jak słyszę głosy ludzi, którzy już swoje lata na karku mają, a twierdzą, że problem rodziców-pijaków i zaniedbania dzieci pojawił wraz z 500+.
Odpowiedz@digi51: Zapomniałaś o jednym. Popraw mnie, jeśli się mylę. Niemcy są najpotężniejszą gospodarką w Europie i ich na te świadczenia socjalne po prostu stać. O ile mi wiadomo, to ten kraj całkiem dobrze zniósł kryzys 2008-10, bo nie przenosili produkcji do Chin czy innych krajów. Przynajmniej nie na taką skalę, jak w USA i wielu innych państwach. Innymi słowy, ich przemysł cały czas się trzyma i na tym opiera się siła niemieckiej gospodarki. Polska to przy Niemczech taki ubogi krewny, a obecnie chyba nawet krewny żyjący ponad stan. W czasie pozytywnej koniunktury gospodarczej PiS chwalił się, że budżet wyszedł na zero. Genialne. To jest czas, żeby oszczędzać i mieć nadwyżki na czarną gżodzinę albo zainwestować w coś, co w przyszłości będzie przynosić dochody. Wydanie wszystkiego na świadczenia socjalne to samobójstwo. Nawet Irlandia, kraj pozbawiony jakichś znaczących złóż i polegający głównie na niskim podatku korporacyjnym i inwestycjach z USA, w tym czasie odłożyła kasę, którą teraz przeznacza na podtrzymanie gospodarki w czasie epidemii koronawirusa. Socjale w Irlandii też są spore, wyższe niż w Polsce, ale ich na to stać. Nawet mieli nadwyżkę w budżecie. PiS prawdopodobnie wydaje więcej niż jest w budżecie, a o ile więcej, to się dowiemy, jak w końcu przegrają wybory.
Odpowiedz@pasjonatpl: stać ich tak samo, jak i Polskę - na kredyt i z kieszeni, tych, którym jeszcze chce się pracować. A jest ich coraz mniej. Proponuję zapoznać się z tym tematem zasiłku Hartz IV w Niemczech. Polski 500+ może mu buty lizać w kategorii durnie wydawanych pieniędzy z budżetu.
Odpowiedz@digi51: szczerze to wątpię, niestety. Bo zarówno gospodarka niemiecka lepsza, jak i wysokość świadczeń (w przeliczeniu na realia) w Polsce wcale mała nie jest.
Odpowiedz@justangela: oczywiście, że mają lepszą gospodarkę, ba, mają nwet mądrzejszych ludzi w rządie. Ale schemat rozdawnictwa i zadłużania się jest ten sam.
Odpowiedz@digi51: no to teraz pomysł, że u nas gospodarka nie taka, ale ambicje, by dawać socjal za nic są. Niestety nie wróży to niczego dobrego dla Polski.
Odpowiedz@digi51 Niemieckie świadczenie na dziecko to około 6% PKB per capita. Polskie to 10%. Wydajemy WIĘCEJ niż Niemcy na ten cel! Oczywiście patrząc w proporcji do ogólnego dobrobytu.
Odpowiedz@bloodcarver: ale wyborcom PiS nie przetłumaczysz. Dla nich 500 zł to raptem 100 "ojro", a tam w Niemczech to dostają taaaaaakie pieniądze na dzieci. Żaden z tych debili liczyć nie potrafi, bo ani nie przeliczy sobie naszych dodatków nasze warunki, a już przeliczenie w stosunku do średnich zarobków czy PKB to w ogóle wyższa matematyka.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2020 o 14:18
A czyja to wina, że Twoi rodzice narobili żołądków, a nie zadbali żeby je zabezpieczyć finansowo?
OdpowiedzJeśli Twoim argumentem za 500+ w takiej postaci, w jakiej jest, są wakacje, to nawet nie ma o czym z Tobą rozmawiać.
Odpowiedz500+ w takiej postaci jest ZŁY. Wypunktuje: 1) Niesprawiedliwy społecznie - Państwo zabiera pracującym, a daje niepracującym. Juz myślałam, ze rząd wymyślając wakacyjny bon dla pracujących, w końcu zrobi cos sprawiedliwego, ale nie - skończyło się na bonie dla bOMbelka. I znowu - pracujesz, ale na wakacje nie dostaniesz. Nie pracujesz, ale masz dzieci - dostaniesz bon na wakacje. Ważne ze glosy nierobów kupione. Oczywiście, małe społeczeństwo, my jako naród, powinniśmy wspierać dlatego pkt 2: 2) 500+ powinno stymulować rozmnażanie społeczeństwa, ale nie kosztem rozrastania ukrytego bezrobocia! 500+ powinno być albo odliczeniem od podatku albo dofinansowaniem żłobków aby matki mogły kontynuować prace. 3) Inflacja - produkowanie kasy, która nie ma pokrycia we wzroście gospodarczym, spowodowało to co spowodowało. Gigantyczna inflacja. 4) Wzorce typu "dej" - głównym celem wzrostu populacji, jest osiągniecie bilansu za parędziesiąt lat, pomiędzy pracującymi a emerytami/dziećmi. Ale kto będzie pracował, skoro wzorzec jaki obecne dzieci widza - to "dej bo mi się należy"? Ja tez pochodzę z 5-osobowej rodziny, tez nie bylo na wakacje ani na luksusy. Ale własnie to nauczyło mnie szacunku do pieniądza, pracy i tego, ze aby cos miec, trzeba na to zapracować.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2020 o 13:44
@biszkopcik83: Uczepię się jedynie punktu 3. Inflacja. https://www.bankier.pl/wiadomosc/Inflacja-spadla-pierwszy-raz-od-stycznia-7747740.html Nie widzę tu gigantycznego wzrostu inflacji. A wykres obejmuje 3 lata programu 500+. Owszem, istnieje ryzyko zmiany wartości pieniądza, ale najwyraźniej nie było ono aż tak wysokie.
Odpowiedz@kartezjusz2009: artykul datowany na 1.1.2019. Dosc stary. Poza tym - na inflacje trzeba patrzeć dwojako - inflacja calej gospodarki oraz inflacja koszyka dobr gospodarstwa domowego. W tym drugim przypadku - inflacja jest spora. Nie trzeba obserwować statystyk - wystarczy sie przejść do sklepu... Zreszta, juz pojawily sie glosy, ze 500+ to obecnie cos ok 400+ w ujeciu realnym.
Odpowiedz@biszkopcik83: Tak jak napisałem - obejmuje 3 pełne lata istnienia programu 500+. To wystarczający czas na obserwowanie zmian. Ostatni rok nie mówi tylko o 500+, ale też o innych czynnikach wpływających na inflację. Co do sklepu - może żyję w jakiejś bańce - ale nie zauważyłem znaczących zmian w cenach żywności czy innych produktów. Niektóre rzeczy nawet są tańsze. Na przykład sok. Wprawdzie podrożał, ale i promocje zdarzają się częściej. Efektywnie płacę mniej. Czekolada - to samo. Za prąd płacę więcej. Kredyt hipoteczny - mniej. Efektywnie w przypadku mojego gospodarstwa domowego płacę mniej niż 3 lata temu za ten sam standard życia. Może (tak jak napisałem) żyję w jakiejś dziwnej bańce, ale po prostu nie obserwuję szalejącej inflacji. Oczywiście nie wątpię, że inni mają inaczej. Przekazuję tylko swoje obserwacje ;) .
Odpowiedz@kartezjusz2009: Prowadzę od jakiegoś czasu "księgowość" domową - wszystkie wydatki wprowadzam do aplikacji na telefonie, kategoriami: jedzenie, paliwo, samochód 1, samochód 2, dzieci, chemia, rozrywka, itd. Standardowy koszyk zakupów na dwa tygodnie, składający się z produktów spożywczych, chemii i środków czystości, 7 lat temu kosztował mnie średnio ok. 150zł. Trzy lata temu - 220zł. Teraz - 350zł. Te same produkty, te same sklepy. Więc proszę, nie opowiadaj, że nie ma inflacji, bo sok kupiłeś w promocji, a Twoja ulubiona czekolada staniała...
Odpowiedz@kartezjusz2009: Ja natomiast widzę pędzącą inflację. Mnie 3 lata temu czynsz wynosił niecałe 1000 zł (zaliczka na wodę, prąd, śmieci + garaż), obecnie płacę 1500 zł, a teraz już dostałam następną podwyżkę od października (tylko 50 zł). Masło też od jakiś 3 lat drożeje, chociaż faktycznie obecnie jest dużo promocji (ostatnio w Kaufie nakupiłam 9 kostek po 3.3, ale normalnie jest po ponad 5zł) i tak z wieloma produktami. Można codziennie przeglądać gazetki i polować na proszek do prania za 30zł, ale to nie zmienia faktu, że normalnie kosztuje 50zł. Nawet ta czekolada (dobra też kupiłam dziś w Kaufie w promo Milkę za 2,7, ale 2 dni wcześniej kosztowała prawie 4 zl). Nie wiem, może faktycznie jestem niezorganizowana, ale nie mam gdzie tych rzeczy przechowywać, więc jeśli potrzebuję i jest promocja to biorę, a jak nie, to i tak kupuję po normalnych cenach, a więc drożej niż 3 lata wstecz. @Meliana co to za apka? Chętnie też sobie sprawię z czystej ciekawości ile wydajemy na dane produkty :D
Odpowiedz@KittyBio: Nazywa się, jakże oryginalnie, "Menedżer Wydatków" ^^ Jest tego od groma, ale osobiście najbardziej pasuje mi ta. Wcześniej prowadziłam to w Excellu.
Odpowiedz@Meliana: nigdzie nie napisałem, że nie ma inflacji. Napisałem, że nie jest szalejąca według danych statystycznych. I że ja osobiście jej nie obserwuję, bo moje koszty (mój "koszyk") nawet potaniał. I napisałem również, że nie neguję, że ktoś obserwuje co innego. Co więcej, nie napisałem że czekolada potaniała, ale że podrożała. Jedynie zdarzają się częściej promocje na których korzystam i robię zapasy. Tylko dzięki temu wychodzę na "+". @KittyBio: odstępne dla właściciela w niewielkim stopniu podlega inflacji. W dużo większym trendom rynku mieszkaniowego. Ostatnie lata są bardzo niekorzystne dla najemców i wynika to z wielu czynników. Inflacja ma tu naprawdę niewiele do powiedzenia.
Odpowiedz@kartezjusz2009: Ale ja nie wynajmuję mieszkania :D Mam własnościowe - czynsz płaci się też do spółdzielni czy na poczet wspólnoty. Nie obchodzi mnie czy to wina UE, Boga czy Dudy, że zimna woda podrożała mi o 2 zł za mkw (niby nic, ale przy 100mkw to już 200zł). W prądzie poszly do góry opłaty przesyłowe. Śmieci w lutym podrożały z 18zł do 26zł, a teraz o 50 zł drożej mi ogrzewanie. Poza tym wzrosły opłaty na rzecz sprzątaczy, dozorców, a ponadto wzrosły opłaty za nieruchomości. Myślę że i wynajmującym podskakują opłaty, jeśli we wspólnocie/spółdzielni też rosną. Nie wiem, ile kupujesz owoców, ale tam to już ceny z kosomosu dają (nie pamiętam, by w tym okresie fasola szparagowa kosztowała 20zł, tak jak i czereśnie, a truskawki po 10zł/kg. Koniec czerwca to był okres, gdzie kupowałam truskawki po 4zł i to ładne. Nawet bułki i chleb nigdy nie był tak "drogi", a to jest produkt dla mnie pierwszej potrzeby. Być może są miejsca, gdzie inflacja jest wolniejsza, być może masz czas biegać po promocjach, ale fakt faktem wszystko drozeje. W sumie nie jestem wskazań żadnej rzeczy jaka staniała przez ten okres.
Odpowiedz@KittyBio: 1000 zł czynszu to całkiem dużo. Albo żyjesz w jednym z tych droższych miast w Polsce, albo trafiłeś na słabą spółdzielnię (stawiam na to pierwsze). I tak, te wymienione ceny mają wpływ na inflację jako wskaźnik. Co do owoców - zgodzę się, że są drogie. Ale nie zgodzę się, że tylko inflacja ma wpływ na cenę tych owoców. Zauważ, że do maja mieliśmy suszę, teraz mamy za dużo wody. Ceny owoców są sezonowe i tak, są teraz na wysokim poziomie. Ja natomiast pamiętam lata w których wiele owoców było drogich. Przymrozki na początku maja ścinały zalążki kwiatów co odbijało się na cenach po kilku miesiącach. Co do truskawek - pamiętam lata w których ceny nie spadały poniżej 10 zł / kg. I pamiętam też lata, kiedy za 3 zł/kg można było dostać tego owocu. W tym roku nie kupiłem, bo drogo. Za rok kupię. Dzieci nie narzekały, mają owoce prosto z krzaczka (na balkonie albo u dziadków). EDIT: Żeby znowu nie było: nie neguję, że masz inne obserwacje. Wymieniam się po prostu swoimi spostrzeżeniami z mojej okolicy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 czerwca 2020 o 16:50
@Meliana: też korzystam z podobnego rozwiązania do prowadzenia budżetu domowego i absolutnie potwierdzam spostrzeżenia: w sklepach podrożało.
OdpowiedzW latach 90. też miałam trudną sytuację w domu, ojciec od nas odszedł, alimenty płacił jak mu się chciało; ratowała nas pomoc dziadków i to, że mieliśmy swoje mało gospodarstwo. Nauczycielka w szkole kiedyś do mnie podeszła i zapytała czy chciałabym korzystać z darmowych obiadów, które są dla dzieci z trudną sytuacją życiową. Rozpłakałam się i powiedziałam, że jeszcze stać moją rodzinę na jedzenie. Pomijając fakt, że nauczycielka powinna rozmawiać z rodzicem na taki temat a nie z 9-latką, to ciekawe kto w dzisiejszych czasach by tak zareagował ;)
OdpowiedzWiesz co mnie bardziej przeraża? Gadanie ze 500+ jest dobre bo dla dzieci... Gowno prawda, jest dla wygodniejszwgo zycia rodziców. Przeraża mnie, ze za 30 lat moje dziecko bedzie musialo placic jeszcze wieksze podatki niz ja, zeby rzad mogl splacac albo rolowac długi zaciagniete teraz, a jeszcze utrzymywać większą liczbe emerytów niz obecnie. No super sprawa, wez 100tys kredytu, zeby łatwiej ci bylo wychować dziecko, a potem każ splacac ten kredyt dziecku i wmawiaj ze to dla jego dobra... Rodzice roku kur..
OdpowiedzPo pierwsze, jak już parę osób napisało, jeśli kogoś nie stać, by zapewnić godny byt trójce dzieci to nie powinien ich mieć. Twoi rodzice byli piekielni, ponieważ przy swoich zarobkach nie zatrzymali się na jednym dziecku, któremu mogliby zapewnić lepsze życie i rozrywki typu ta wycieczka do Wieliczki, tylko zmajstrowali sobie jeszcze dwójkę, nie mając na to kasy. Po drugie jakby nie 500+ i inne socjale to mogłyby być niższe podatki. I uczciwi, zarabiający na siebie ludzie mieliby np. o te 500 zł wyższe pensje, w poza tym produkty byłyby tańsze. Każdy kto pracuje tak naprawdę nic nie zyskuje na tym programie, nawet jak ma dzieci i pobiera 500+ - bo bardzo możliwe, że w podatkach tracą o wiele więcej. Zyskują na tym tylko ci, którzy nie pracują i w ten sposób zwyczajnie okradają pracujących. Dopóki nie pouczysz się trochę o ekonomii to nie wypowiadaj się już na takie tematy, proszę.
OdpowiedzTrójkę* źle przeczytałam wcześniej. Ale to tym gorzej o Twoich rodzicach świadczy.
OdpowiedzTak pomijając wątek 500+, to również miałam przyjemność dorastać w latach 90tych. Nie wiem gdzie pracowali Twoi rodzice, ale bardzo dużo moich kolegów i koleżanek jeździło na tzw. kolonie zakładowe. Druga sprawa - akcja Lato w mieście. Uczestniczyłam w tej imprezie nie raz i bardzo sobie chwaliłam, zwiedzaliśmy różne obiekty, były organizowane różne konkursy. Poza tym mama zabierała mnie na różne festyny i akcje organizowane również przez muzea (nie zawsze trzeba płacić za wejście, trzeba tylko śledzić ogłoszenia miejskie). Zabieranie własnej wałówki na wakacje? Normalka, nawet teraz. Na Mazurach mieszkaliśmy w kamperze wujka, mama gotowała na butli gazowej, a wujek ryby na kolację łowił. Nie rozumiem co w tym dziwnego. A jako największą atrakcję dzieciństwa do tej pory uważam wakacje z dziadkiem. Dziadek, stary piechur, członek PTTK, potrafił takie trasy wymyślać, że było tanio, edukacyjnie i wesoło. Nie było kupowania dupereli, czy stołowania się w schroniskach (no chyba, że na wypicie żyntycy i zjedzenie pajdki chleba ze smalcem :D) miało się kanapkę z szynką i herbatę w termosie. Najlepsze wakacje świata! Także szczerze powiedziawszy opisujesz rzeczywistość wielu osób, wielu rodzin, które nie podchodzą do tego w sposób tak patetyczny.
Odpowiedz@Bryanka: Lata 90-te to okres upadku wielu zakładów przemysłowych. A że często taka fabryka była głównym i w zasadzie jedynym pracodawcą w mniejszych miejscowościach, to po jej zamknięciu nie było kolonii zakładowych, nie miał kto finansować lokalnego domu kultury, klubu sportowego czy zabaw/festynów dla dzieci. Nie wszędzie było tak kolorowo jak u ciebie.
Odpowiedz@Zunrin: Ale ja nie piszę, że było kolorowo, ale piszę o tym, że jak człowiek był obrotny i umiał planować, to potrafił sobie zorganizować czas i atrakcje.
OdpowiedzRząd nie ma własnych pieniędzy. Rząd niczego nie może nikomu dać. To są nasze pieniądze. 500+ jest patologią dlatego że są rozdawane pieniądze które powinny być inaczej i lepiej wydatkowane. Jeśli rząd chce ułatwić ludziom życie to powinien obniżyć podatki, a właściwie je zlikwidować, zostawiając 10% dochodowego. Nie należy ludziom przeszkadzać, a ludzie sami sobie dobrobyt wypracują.
Odpowiedz@tatapsychopata: nie, dochodowy zaorać, bo to pozostawia PITy, CITy i kontakt e skarbówką. Zamiast dochodowego - zostawić VAT. W zasadzie bezobsługowy dla obywatela, a i Kapitan Państwo nie ma potrzeby śledzić dochodów swoich niewol... tfu, obywateli.
Odpowiedz@toomex: Nie jestem specjalistą od prawa podatkowego, tyle co jako zwykły człowiek wiem. Może masz rację, może ja ją mam. Generalnie chodzi mi o to że system podatkowy jest kuriozalny w Polsce. Ilość podatków, ich wysokość jest niepojęta dla zwykłego człowieka. A co szczególnie niezrozumiałe sporo społeczeństwa uważa że nie płaci żadnych podatków. No to już zakrawa na stado baranów. Ale chyba rządzącym o to chodzi, niewol... eee... obywatele nie buntują się...
Odpowiedz@tatapsychopata: Zgadzam się z Tobą, np. podatki w paliwie to około 55% ceny każdego litra. Przez trzy lata wydałem około 37tys na paliwo :O. z czego państwo zarobiło na mnie około 20tys. Na samym paliwie a gdzie inne podatki (VAT na pozostałych zakupach, podatki w wynagrodzeniu)? Obniżenie tylko podatków paliwowych o połowę dałoby mi około 280zł miesięcznie więcej. I już mam prawie połowę 500+. Nie muszą mi nic dawać, niech mi tylko tyle nie zabierają. I powtórzę za Tobą: "Nie należy ludziom przeszkadzać, a ludzie sami sobie dobrobyt wypracują."
OdpowiedzProblem w tym że właśnie zmarnowaliśmy ponad 100 mld które zostały przejedzone właśnie na takie atrakcje. Całą to kasę będziesz musiała w przyszłości oddać z nawiązką w postaci większych podatków i opłat oraz inflacji która pożera zarobki. W tym czasie system energetyczny nadal w 90% opiera się na węglu, opieka zdrowotna dosłownie dogorywa, średnia wieku pielęgniarek to ponad 50 lat. Za 10 nie będzie nas kto miał leczyć. Te pieniądze wyszłyby społeczeństwu lepiej inwestując je w infrastrukturę. co do muzeów finansowanych z budżetu są darmowe wejścia, każde publiczne muzeum ma dzień w którym wstęp jest za darmo. Dodatkowo planowanie wakacji polega także na tym by sprawdzić co i ile kosztuje. Brak planowania na przyszłość powoduje biedę, np twoi rodzice zamiast planować mnożyli się i nie starczało na atrakcje dla wszystkich.
Odpowiedzi jeszcze jedno - program 500+ hoduje nam kaleki społeczne. Dwa aspekty - 500+ kończy się wraz z wejściem dziecka w dorosłość. Co zrobi potem taka matka, ktora przez 500+ postanowiła sobie zrobić wieczne wakacje? Pojdzie do pracy po prawie 20-stu latach byczenia się? Zacznie żyć na garnuszku dzieci (jeśli oczywiście nie pójdą jej droga)? I drugi aspekt - 500+ skończy się, szybciej niż się wszystkim wydaje. Mamy już kryzys, przyjdzie kolejny i nie będzie zwyczajnie z czego dawać. I co wtedy zrobią niepracujące rodziny? Wtedy zacznie się prawdziwe ubóstwo w społeczeństwie.
Odpowiedz@biszkopcik83 Tak szczerze to jaki jest procent tych, którzy rzucili pracę bo są w stanie utrzymać się z 500+? I czy myślisz, że osoby te są generalnie ekonomicznie przydatne dla społeczeństwa? Bo dla mnie to byłby cud nawet przy 5 dzieci utrzymać wszystkich za mniej niż 500zl miesięcznie. Używasz skrajnego przykładu.
OdpowiedzTo, że 500 plus faktycznie pomaga wielu rodzinom wcale nie zmienia faktu, że to kiepski pomysł. Już nawet pomijając to, że powinno się myśleć przed zrobieniem dziecka czy będzie się w stanie je utrzymać to 500 plus ma dwa poważne problemy. Po pierwsze - nijak nie bierze pod uwagę dochodów i zdolności do pracy. Potrzebująca rodzina dostaje? Fajnie. Tymczasem znam ludzi co prowadzą własne firmy i bez problemu na własne pieniądze conajmniej 2 razy w roku wyjeżdżają na wakacje oraz żyją dostatnie i wiesz co? Też dostają 500 plus, bo mają dzieci. Tak po prostu. Do tego znam również ludzi co rzucili pracę, bo wystarczy mieć dzieci i można spokojnie wyżyć. Czy tak powinno to działać twoim zdaniem? Drugi problem jest taki, że są to pieniądze. Owszem, większość Polaków wykorzystuje je faktycznie dla dzieci, ale znajdą się też tacy co sfinansują za nie swoje zachcianki. Ponownie - czy to tak powinno twoim zdaniem funkcjonować? Jest jeszcze inna kwestia - pieniądze na to znikąd się nie wzięły. Jak myślisz, dlaczego ceny rosną? Ano właśnie dlatego, że podatki rosną by móc te świadczenia wypłacać. Czy nie byłoby lepiej, gdyby 500 plus było wypłacane faktycznie potrzebującym, a nie każdemu kto ma dziecko? Czy nie byłoby lepiej, gdyby zamiast pieniędzy do ręki, dawano bony pozwalające otrzymać dobra faktycznie dzieciom potrzebne? A co z obywatelami nie mającymi dziećmi? Dlaczego mają być gorsi i musieć sobie odmawiać?
Odpowiedz@BlackDragon321: A dlaczego ktokolwiek ma dostawać cokolwiek? Może od tego zacznijmy? Jestem przekonana, że większość ludzi obrażającą biorących 500+ i oburzająca się utrzymywaniem cudzych bachorów, najbardziej boli to, że ONI nic nie dostają. Nie, że Polski nie stać, nie że program wspiera patologię, tylko, że ONI nie dostają. Oczywiście nie mówię tu o trzeźwo myślących ludziach, którzy mimo, że są przeciwko programowi, nie obrażają wszystkich beneficjentów i wiedzą, że to nie wina biorących, tylko durnego rządu, tylko tych, którzy najgłośniej krzyczą o "bachorach" "madkach" i "nierobach".
OdpowiedzDla tej historii - przez dwa -ii. Dla Ciebie ekonomiczny cios, jakich wiele, w zasadzie nie jest to żadna krzywda. Rodzice zrobili 4 dzieci, wiec taka ilość na takim a nie innym poziomie utrzymać musieli. Żadna to krzywda, podkreślam, żyć na poziomie takim, na jaki pozwala wypłata. U nas w domu tez się nie przelewało, a skończyłam medycynę. Bez 500+. Wielu rzeczy mama musiała odmawiać albo sobie, albo nam. Do diabła! Nie stać Cię na coś- nie kupujesz, nie jedziesz, a nie oczekujesz od Państwa kasy, bo Ci się należy!!! Wcale się nie należy. To kiełbasa wyborcza. Pieniądze powinno dostawać się za prace, a nie za jedno-wielkie-nic. Tamta historia to inna para kaloszy. To powoływanie na świat istnienia, bo się chce chlać wódę za 500+. Nikt nie zasługuje, aby po to być powołanym na świat, nierzadko z zespołem FAS itd. Dla mnie jedno nawet zmarnowane życie i zdrowie )@(a jest ich o wiele więcej), to powód dla ktorego 500+ nigdy w tym debilnym kraju nie powinno zaistnieć .
OdpowiedzA po co twoi rodzice narobili tyle dzieci, skoro ledwo potrafili wyżywić rodzinę?
OdpowiedzPobieram 500+. Oboje z mężem pracujemy. Mamy dwoje dzieci. Ja wróciłam do pracy na 1/4 etatu jak młodszy syn miał 5 miesięcy. Czteroletnia córka ledwo dostała się do przedszkola i to do oddziału 5 godzinnego od 7:30 do 12:30... Bo 30% miejsc było zarezerwowanych dla dzieci matek niepracujących. Muszą mieć przecież czas na szukanie pracy. A ja? Skoro już pracuję to pewnie już opiekunkę mam. Biorę te pieniądze tylko dlatego, że to jedyny sposób odzyskania chociaż ułamka naszych podatków bo nic innego nam się nie należy za opłacanie ich miesiąc w miesiąc. A można przecież przeznaczyć te pieniądze na żłobki i przedszkola, na zmniejszenie vatu na artykuły dziecięce. Obiady w szkole dla wszystkich dzieci, lepszą edukację. Tylko wtedy głosy na PiS się nie będą zgadzały bo są ludzie, którzy takich zmian nie zauważą. I nie zrozumieją, że kiedy robię zakupy spożywcze dla 4 osobowej rodziny na niecały tydzień za 500 zł to nie dlatego, że kupuję luksusowe produkty tylko dlatego, że jest tak cholernie drogo. Tych już niewiele przekona.
OdpowiedzA twoi rodzice po drugim dziecku jeszcze nie wiedzieli, ze ich nie stac na trzecie i czwarte? To okropne, ze nie poszliscie do Wieliczki, ale tak patrzac na chlodno - dlaczego ja mam wam za te Wieliczke placic? Zreszta, skoro nie da sie uniknac tego, niech sobie bedzie to 500+. Jako odliczenie od podatku. W sensie zarabiasz, 500 zl z podatku zostaje w twojej kieszeni. Wtedy wiadomo by bylo, ze kase dostaja ci, ktorzy na nia pracuja.
Odpowiedz@Samoyed Wszyscy wiemy, że 500+ nie jest pomysłem rodziców. Wszyscy wiemy też, że nie zawsze te pieniądze dostają się dokładnie tam gdzie powinny. Ale naskakiwanie na ludzi bo lat 30 temu mieli 4 dzieci (i jednak nadal starali się swoim dzieciom zapewnić wszystko swoją ciężką pracą) nie jest w porządku. Kolonie do życia niezbędne nie są, Wieliczka też nie. I wszyscy myślący ludzie widzą przynajmniej 3 sposoby na lepsze spożytkowanie PIENIĘDZY PUBLICZNYCH. Przynajmniej 17 jak wydać je na pomoc rodzinom. Pobieram to świadczenie bo dla mnie jako osoby pracującej jest to po prostu zwrot podatku. Na żadne inne ułatwienie liczyć nie mogę. Więc założyłam dzieciom konta i tam wpłacam te pieniądze bo może w przyszłości będą chcieli zrobić prawo jazdy lub będą potrzebować tych pieniędzy na realizację innych planów. Stać mnie na to żeby spokojnie żyć bez 500+ ale pobierać je będę ponieważ na to pracuję a nie mogę liczyć nawet na miejsce w przedszkolu. Zmiany takie wymagają jednak światłych umysłów, które myślą przyszłościowo. Na to jeszcze długo liczyć nie możemy. Wymagałoby to zmiany światopoglądu u wielu Polaków a to nawet przy mądrym i sprawnym rządzie zajmie długie lata.
Odpowiedz@ZebrawKrate: A to 30 lat temu bylo jakos inaczej? Wtedy tez powinno byc tak, ze jak kogos na dzieci nie stac, to powinni sie ograniczyc z rozmnazaniem. Wyjsciowa tej lzawej opowiastki jest to, ze 500 powinno byc, bo gdyby bylo 30 lat temu, to tatula i matula zaprowadziliby dziatwe do Wieliczki, spiewajac familijnie serenade. Teraz jest dobrze i juz moga. Przeciez to brzmi jak wyborcza agitka. Stac cie na to, zeby dzieci wychowywac bez 500? Super, ale stac by cie bylo na jeszcze wiecej z ciezkiej pracy, gdybys nie musiala dokladac do zawodowych bezrobotnych i do beneficiarzy. Jak wyzej - skoro juz trzeba, to mozna to oddawac w podatku. Kto pracuje, ma 500, to proste.
Odpowiedz