Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mignęła mi wczoraj w poczekalni historia, czy raczej narzekanie jakiegoś pracownika kawiarni…

Mignęła mi wczoraj w poczekalni historia, czy raczej narzekanie jakiegoś pracownika kawiarni na temat klientów wchodzących tuż przed zamknięciem.

Pracowałem przez jakiś czas jako menadżer niewielkiej restauracji i zaryzykuję falę hejtu dzieląc się z Wami moimi obserwacjami co do podejścia zarówno klientów, jak i personelu, co do godzin otwarcia.

Otóż lokal w którym wtedy pracowałem był otwarty w tygodniu od 16 do 1 (w tym kuchnia do 23) i w weekend od 11 do 2 (w tym kuchnia do 24). Na początek może ustalmy, co oznacza, że lokal jest otwarty do 1? Tyle, że do 1 mają prawo siedzieć w nim goście. Nie oznacza to ani automatycznie godziny zakończenia pracy dla pracowników, ani godziny, do której gościom wolno zamawiać.

Do tego zaznaczę, że pracownicy zawsze to wiedzieli od początku. Mówiłem zarówno kucharzom, jak i kelnerom, że muszą liczyć się z tym, że pracę kończymy 30-60 minut po zamknięciu lokalu, a przypadku kucharzy oczywiście kuchni. Zdarzały się zarówno dni, kiedy na przykład była w mieście impreza i wtedy uzgadnialiśmy, że pracujemy dłużej, ale też dość spokojne dni, kiedy zamykaliśmy po wyjściu ostatniego gościa najwcześniej godzinę przed oficjalną godziną zamknięcia.

Do rzeczy. Podam Wam kilka przykładów na piekielne zachowanie klientów i pracowników. Oczywiście godziny pracy były skrupulatnie zapisywane i wszelkie nadgodziny były płatne.

1. Pracowała kiedyś u nas taka Agatka, młoda, sympatyczna i pracowita dziewczyna. To znaczy takie odniosłem wrażenie. Agatka jednak mimo ustaleń, zakładała, że powinna wychodzić do domu równo z godziną zamknięcia. Oczywiście, nigdy nie ośmieszała się mówieniem tej wprost, ale wiedząc, że im szybciej skończy sprzątanie stolików i rozliczenie tym szybciej wyjdzie.

Na początku nie komentowałem tego, bo faktycznie jeśli do obsłużenia był już jeden gość to nic nie stało na przeszkodzie, aby zacząć już sprzątanie. Z czasem jednak dochodziło do absurdów, że w weekend o pierwszej, gdy połowa stolików była jeszcze zajęta zakładała już krzesła na drugą połowę lokalu. Potrafiła także odmówić podania piwa o 1:30 w weekend, mówiąc, że już zamykamy.
Kilkakrotnie zwracałem jej uwagę, nie skutkowało jednak i zawsze miała wymówkę typu, że klient był już pijany lub, że goście tak już chcieli wyjść, a poza tym ona ma autobus o 2:05, a następny za godzinę. Jakby trochę pomyślała to przekalkulowałaby, że może sobie spokojnie wszystko posprzątać do 3 i jechać autobusem o 3:05. Ale cóż, bardzo jej się spieszyło i po pewnym czasie dostała wypowiedzenie.

2. Kolejnym piekielnym był kucharz, Wojtek. Wojtek był znakomitym kucharzem i to ratowało mu tyłek. Niepisana zasada była taka, że zbieramy zamówienia do 22:50 czy w weekend do 23:50. Ponieważ kelnerzy raczej dobrze sobie radzili z informowaniem gości, że kuchnia za chwilę zamyka i jest ostatnia szansa na zamówienie czegoś, chyba nigdy nie było sytuacji, aby ktoś próbował zamówić jedzenie później. Wojtek jednak strzelał fochy, gdy zamówienie przychodziło 15 min przed zamknięciem kuchni, a jak już miał to zrobienia coś bardziej pracochłonnego to rzucał w kuchni garnkami, urwami i pracował niechlujnie. Raz wpadł na salę z mordą, że co to za zamówienia, 6 kotletów 10 min przed zamknięciem kuchni?! Ludzie w szoku, zatargałem go do kuchni i ostrzegłem, że to ostatnia taka akcja albo niech pakuje swój kram i wypier... Od tamtej pory złagodniał, choć nadal tłukł się ze wściekłości, gdy dostawał zamówienia później niż pół godziny przed zamknięciem.

Ogólnie pracowników z takim podejściem mieliśmy jeszcze kilkoro, ale nie będę rozwlekał opisywaniem ich.

3. Przejdźmy do klientów. Otóż pod historią, która mnie zainspirowała widziałem komentarz, że można wejść minutę przed zamknięciem i obsługa ma cię obsłużyć. Otóż nie. To znaczy - wejść można. Ale po to, aby za chwilę wyjść. Jeśli obsługa stwierdzi, że w pozostałym do zamknięcia czasie nie zdążysz skonsumować zamówienia - nie mają obowiązku cię obsłużyć. Oczywiście, bez przesady. Piwo na pół godziny przed zamknięciem jest ok, natomiast cwaniaków, którzy wchodzili o 00:55 i domagali się karty, bo weszli w godzinach otwarcia to wyjdą jak im się będzie podobało, po prostu wypraszałem.

Zdarzyła nam się kiedyś taka para, taki Janusz i Grażyna w wersji luksusowej. Przyszli dosłownie 2-3 min przed zamknięciem na drinka. Poinformowałem, że przykro mi, ale za chwilę zamykamy. Janusz arogancko stwierdził, że jest przed 2, więc mam go obsłużyć, bo wszedł przed 2. Usadziłem ich przy stoliku, podałem karty. Nim się zdecydowali wybiła 2 i poprosiłem ich o opuszczenie lokalu. Wygrażali się wezwaniem policji (!), skargą do menadżera (Słucham państwa) i recenzją w internecie (proszę, to wolny kraj).

4. Siedzieli u nas dwaj panowie, podejrzewam studenci. Na 5 min przed zamknięciem chcieli zamówić jeszcze piwo. Biorąc pod uwagę, że poprzednie pili ponad godzinę byłem sceptyczny. Zaproponowałem panom, że dostaną szocika na koszt firmy, ale o 1 zapraszamy do wyjścia. Panowie przystali na tę propozycję. Szociki pili mini łykami i o 2 mieli jeszcze pół kieliszka. Oczywiście cwaniakujac stwierdzili, że nie wyjdą dopóki nie wypiją. Ok, dałem im kolejne 5 min. Nawet kropli nie upili. W tym momencie barman sprzątnął kieliszki i kazał im spadać, skoro nie mają już nic do picia. Rzucali się oczywiście, że zabrano im zamówienie, za które... no właśnie, nie zapłacili, więc i nie mieli się o co rzucać. Barmana trochę opieprzyłem za tę akcję, ale szczerze, miałem ochotę sam to zrobić.

5. Na koniec zostawiłem sobie najgorszy typ klienta. Otóż jeśli lokal przykładowo o 1:30 w sobotę był pełen to uzgadnialiśmy z załogą, że zostajemy na przykład o 3. Większość nie miała z tym problemu i goście do ostatniej minuty byli traktowani grzecznie i z uśmiechem. Siedziały u nas kiedyś takie dwie babki w średnim wieku. Nalane już do oporu i chwilę przed 3 były jedynymi klientkami. Kelnerka powiedziała, że gdy wspomniała, że zaraz zamykamy i poprosiła o uregulowanie rachunki zaczęły ją obrażać i na nią pluć (!). No cóż, oczywiście do akcji wkroczyłem ja, na spokojnie tłumaczę, że i tak siedzimy już godzinę po zamknięciu i musimy zamknąć. Jedna z kobiet, rycząca czterdziestka w za małej spódnicy uwiesiła mi się na szyi i wybełkotała:
- Chłopcze, ja to ci inaczej zapłacę - i ku mojemu obrzydzeniu wsadziła mi język do ucha. Odepchnąłem ją i powiedziałem, że albo regulują rachunek z odpowiednim napiwkiem dla obrażonej kelnerki albo wzywam policję zgłaszając wyłudzenie, napaść i molestowanie seksualne. Kobity w popłochu rzuciły na stół banknoty i zwiały. Co lepsze 2 dni później dostałem maila ze skargą na mnie, że próbowałem na kobietach wymusić seks w ramach zapłaty za drinki, Cóż za pech, że mail trafił do mnie, a ja to trochę inaczej pamiętałem.

Cóż, powiem tylko - pamiętajcie, aby szanować ludzi, którzy was obsługują. Nawet jeśli nadgodziny są płatne to nikt nie lubi po 10-12 godzinach pracy siedzieć kolejną godzinę, bo Wy chcecie się piwa napić. Jeśli z cwaniackim uśmiechem wchodzicie minutę przed zamknięciem do lokalu i cieszycie się, że wymusiliście na kelnerce obsłużenie Was, to jesteście piekielni.

Co do osób z gastro - łaski nie robicie, że obsłużycie klienta, który zapewnia Wam wypłatę. Rozumiem frustrację w niektórych sytuacjach, ale słuchając niektórych mam wrażenie, że chcieliby, aby w ogóle nikt nie przychodził - może czas zmienić pracę?

Szanujmy się nawzajem, a życie będzie trochę prostsze.

gastronomia

by ~Mikko
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Sosenka
11 13

Niezbyt często korzystam z lokali z pasza. Ot, mam za daleko i nie lubię przeludnienia. Zazwyczaj, jeśli korzystam z gastronomii/hoteli/barow trafiam na przesympatyczjych ludzi, czasem zamieniamy 2 czasem 10 słów. Ale ostatnio zaczynam unikać takich obiektów bardziej niż zwykle: 10.2019- pizzeria w zachodniopomorskim otwarta do 23, wchodzę o 21, biorę kartę siadam przy stoliku i... podchodzi do mnie babeczka informuje, ze niedługo zamknięte, pytam o której kończą i czy mogę wziąć coś na wynos( przecież mogę zjeść w hotelu, i tak sama, i tak) -nie. ( do dziś nie wiem czemu i przepraszam też nie usłyszałam) 03.2020- 12:00 bar mleczny, wchodzę zamawiam pierogi i kompot, siadam przy stoliku i czekam na zamówienie. Podchodzi Pani kucharka (?) I prosi o zabranie zamówienie i wyjścia bo oni stoliki mają dla rodzin A nie samotnych osób(?!) Znów obiad zjadłam przed sala konferencyjna. Na szczęście w kwietniu miałam okazję wpaść do lokalu który zamykają o 23, a była 22:45 zapytałam co mogłabym dostać na już, spokojny kelner odpowiedział, że co tylko chce, oni się wyrobia z każda pozycja. Zresztą na wynos to przecież mogą mi dac żarcie parę minut po, przecież to żadna różnica i tak sprzątają. -aha... wiadomo, duża ekipa jest fajniejsza niz ktoś kto wpada jak po ogień ale naprawdę trafiają się skrajności. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo siły. Widziałam awanturnikow lub ludzi po %, dobra po %%%%, ale sama też byłam już traktowana różnie niezaleznie od trzeźwości lub jej braku.

Odpowiedz
avatar incomperta
-1 11

Za dłuższe posiedzenia w pracy oczywiście były płacone nadgodziny?

Odpowiedz
avatar gisch
4 12

Otóż to, jeżeli nie było płacone za każdą przepracowaną godzinę to tylko głupiec by został robić za darmo.

Odpowiedz
avatar Kaleb
8 12

@incomperta W historii pisze, że tak...

Odpowiedz
avatar NeMi
0 2

@Kaleb "jest napisane"

Odpowiedz
avatar gisch
0 8

Czy tak trudno byłoby np. wywiesić czytelną informację, że lokal czynny do xx:yy, a zamówienia przyjmowane do pół godziny przed zamknięciem? Nikt nie jest jasnowidzem by przewidywać, że w jednym lokalu godzina to za mało, a w innym nie ma problemu z kwadransem przed zamknięciem.

Odpowiedz
avatar digi51
5 9

@gisch: tym to można sobie co najwyżej strzelić w kolano. Są ludzie, którzy wypiją piwo w 10min i będą zadowoleni, są tacy, którzy będą się głupio cieszyć, że zamówili o dozwolnej jeszcze godzinie i siedzieć kolejne 2. I nie wyrzucisz, bo przecież zamówił, zapłacił i to chce wypić. Najprościej by było gdyby każdy przemyślał, czy jest w stanie do godziny zamknięcia wypić, to co zamówił, mi się zdarzało wejść do baru na shota i zaraz wyjść, ale na piwo weszłabym najpóźniej godzinę przed zamknięciem, a nie pchała się na chama 15 min przed zamknięciem i siedziała do oporu, aż nie wypiję.

Odpowiedz
avatar Balam
-1 3

A tak z ciekawości, płacone mieli od 16-1 / 11-2, czy 16 i 11 do rzeczywistego zamknięcia?

Odpowiedz
avatar digi51
9 9

@Balam: przecież jest napisane, że nadgodziny były płacone, a realny czas pracy zapisywany.

Odpowiedz
avatar Balam
-1 3

@digi51: "godziny pracy były skrupulatnie zapisywane i wszelkie nadgodziny były płatne" ale z tekstu wynika też, że "Nie oznacza to ani automatycznie godziny zakończenia pracy dla pracowników, ani godziny, do której gościom wolno zamawiać. Do tego zaznaczę, że pracownicy zawsze to wiedzieli od początku." W czasie studiów pracowałam w markecie, gdzie godziny pracy też były skrupulatnie zapisywane, wraz z nadgodzinami. Oczywistym też było, że pracownik musi posprzątać swoje stanowisko, co potrafiło zająć nawet do godziny zależnie od stanowiska i wszyscy o tym wiedzieli. Ale zgadnij co? Płacone mieliśmy tylko 8-16 + nadgodziny, a za godzinę sprzątania nie. Stąd moje pytanie.

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@Balam: w takim razie zwyczajnie nieuczciwie liczono Wam nadgodziny. Dla mnie dość oczywistym jest, że nadgodziny powinny być wypłacone za realny czas pracy, a nie za tyle ile pracodawcy się uśmiecha Ci zapłacić. Jeżeli autor posze, że zamknięcie nie oznacza końca pracy, a kelnerce opłacałoby się sprzątać do 3, to raczej ten czas jest płatny, bo nie wiem, na jakiej innej zasadzie miałoby się jej opłacać zostać godzinę dłużej.

Odpowiedz
avatar starajedza
-1 11

Tylko w tamtej historii nie było, że lokal czynny do 22 a kuchnia do 21.tylko,że czynne do 22. Jeśli czynne do 22, to masz prawo dokonać zakupu. Szczególnie, że nie ma prawa zamknąć/rozliczyć kasy przed czasem (w każdym razie jeszcze jakiś czas temu był na to przepis skarbowy).

Odpowiedz
avatar digi51
2 4

@starajedza: mhm, to wejdź do knajpy minutę przed zamknięciem i kup piwo. Za to po godzinie zamknięcia niezależnie od tego czy w ogóle zdążyłaś się tego piwa napić obsługa Cię wywali, bo przebywasz w lokalu po godzinach otwarcia. Można tak sobie długo robić nawzajem na złość, najważniejsza zamiast wykazać się odrobiną rozumu i godności człowieka, że moja racja jest mojsza od twojej.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

No i wyjaśniło się, czemu ludzie się wściekali o zamówienia w ostatniej chwili. Jak zatrudniasz ludzi na zmiany dwunastogodzinne, to nie dziw się, że po 10 godzinach mają szczerze dość i chcą jak najszybciej pójść do domu. No chyba że to taka knajpa, gdzie ma się parę godzin siedzenia na tyłku i wypoczywania, bo mały ruch.

Odpowiedz
avatar Lana
1 1

Pracowałam w gastronomii i po całym dniu harówki przez 14 godzin też rzucałam bluzgami na piwka spijane przez godzinę po zamknięciu. Kiedyś wyprosiłam ludzi, nie miałam już siły. Następnego dnia znów do pracy :) Opierdziel od szefa mało mnie obchodził. Jakiś czas później zrezygnowałam i nigdy już nie wrócę do gastronomii. Poziom chamstwa ludzi, z jakim się zetknęłam mnie po prostu zgniótł. Szefostwo wyzyskiwało nas do granic. Nigdy nie otrzymałam pieniędzy za urlop, raz powiedziano nam, że "w gastro nie ma czegoś takiego jak urlop". Do tego pani nazywająca mnie kur..., bo kierowca nie dał jej sosu i szef krzyczący na mnie, że zwracam jej o to uwagę :) Ojjjj chyba czas coś napisac znów na piekielnych. Ale może lepiej nie, bo podczas pisania tego komentarza ciśnienie znów podskoczyło.

Odpowiedz
Udostępnij