Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jeszcze do niedawna byłam szczęśliwą mieszkanką osiedla domków jednorodzinnych. Osiedle to ma…

Jeszcze do niedawna byłam szczęśliwą mieszkanką osiedla domków jednorodzinnych. Osiedle to ma już prawie dekadę, ale dopiero na jesieni ubiegłego roku zabudowana została przedostatnia działka, na moje nieszczęście ta trzy domy od mojej. Na początku budowy byłam zadowolona, że ktoś wreszcie pozbył się perzu, który chyba magicznie wylewał się na okoliczne ogródki, takie tego były ilości. Wśród mieszkańców osiedla byłam jedną z pionierek, więc kurz i hałas z budowy nie robiły na mnie wrażenia. Do domu wprowadziło się małżeństwo z maluchem w wózku. Z nowymi sąsiadami widywałam się rzadko, kłanialiśmy się sobie, raz czy dwa dłużej rozmawialiśmy. Ogólnie całkiem poprawne sąsiedzkie stosunki. I wtedy nastał covid, a ja zaczęłam pracować z domu. A kiedy zrobiło się cieplej - z ogrodu.

I tak pewnego pięknego dnia odkryłam, że za połamane rośliny w moim ogrodzie wcale nie odpowiada żaden gruby kocur, tylko dziecko sąsiadki. Gwoli ścisłości, mam ogrodzenie i zamykam bramę, tylko ogrodzenie jest nietypowe - nie jakieś nowatorskie, po prostu w prostokątne przęsło wpisane są różnego rozmiaru prostokąty, z których część na siebie zachodzi. Przestraszyłam się, bo mam różne trujące rośliny i studnię głębinową, która czasami jest zakryta, a czasami nie. Wzięłam dziecko na ręce i poszłam odnieść rodzicom. Sąsiadkę spotkałam dopiero w jej ogródku. Wcale nie była zdziwiona, że jej dziecko było u mnie. Stwierdziła, że lubi tam chodzić. Powiedziałam, że nie życzę sobie takich wizyt, a ona na to, że dopóki Marcinek będzie mógł przejść przez ogrodzenie, to przechodził będzie. Połamanych roślin słowem nie skomentowała. Nie dotarło do niej, że dziecko może się u mnie czymś zatruć lub wpaść do studni. Kazała mi ją zamykać. Ona mi. Koniec stosunków dobrosąsiedzkich.

Okolice domu

by ~Rozezlona
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar z_lasu
24 24

Powiedz pani, że następnym razem, gdy znajdziesz dzieciaka w swoim ogródku nie będziesz szukać opiekunów, tylko zadzwonisz na policję :)

Odpowiedz
avatar Tolek
16 18

@z_lasu: Nic nie mówić tylko dzwonić po policję.

Odpowiedz
avatar TheDoctor
1 1

@z_lasu: dokładnie tak. "Nieznane dziecko się kręci u mnie po posesji, opiekunów nie widzę. Proszę przyjechać." i tyle. Informacja o niebezpieczeństwie przekazana, wolnoć Tomku w swoim domku - a już zwłaszcza, kiedy teren jasno wytyczony i ogrodzony. Przypominam, że ogrodzenie spełnia też funkcję informacyjną - to nie jest tak, że skoro da się przejść, to przejść wolno.

Odpowiedz
avatar Bubu2016
9 13

Ale studnię jednak lepiej zakryć...

Odpowiedz
avatar Tolek
6 22

@Bubu2016: A po co? Złapać w studnie, zamarynować, upiec i zjeść Lubię zapach pieczonych dzieci o poranku.

Odpowiedz
avatar mesing
0 8

@Tolek: Ktoś chyba nie załapał czarnego humoru :)

Odpowiedz
avatar Sosenka
5 9

Skoro dzieciak jest trochę,,Twoj" zarzadaj części 500+, a tak serio powies siatkę na tych dużych,,dziurach" , szkoda żebyś musiała wyciągać zwłoki dziecka ze studni i wspominać ten dzień przez kilka lat, albo zamieszaj policję/ opiekę społeczną w sprawę, ja wolę osobiście pokojowe rozwiązania.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
10 10

Ugh, jak "wózkowe" dziecko znalazło się w ogródku 3 domy dalej? Raczej samo tam nie polazło, więc co? Mamusia zaprowadziła i sobie poszła? Tak czy inaczej zostawienie młodego samego bez opieki należało zgłosić na policję. Może jak Opieka Społeczna zacznie ją wizytować to dałoby jej to do myślenia?

Odpowiedz
avatar Balbina
5 7

@KwarcPL: Moja córka raczkowała w takim tempie że wystraczyło odwrócic wzrok na 5 min i juz była parę metrów dalej. Widocznie nie tylko płot autorki jest dziurawy" więc maluch przemieszcza się swobodnie po ogródkach. A matka spokojna że zawsze je gdzieś znajdzie.

Odpowiedz
avatar digi51
4 6

@KwarcPL: dziecko wózkowe... Nie wiadomo czy jeszcze w gondoli czy w spacerówce. W spacerówce to dzieci już chodzące czasem nadal jeżdżą. A i 2-3 miesiące koronki robią różnicę.

Odpowiedz
avatar Madlenka
1 1

@Balbina No nie wiem czy ja byłabym spokojna gdyby moje 2-3 letnie dziecko wędrowało sobie po osiedlu i obcych ogródkach... przecież ludzie trzymają psy, jak nie mają dzieci to podwórko nie jest dostosowane, on musiał sam iść ulicą... droga autorko dla dobra dziecka tą opiekę wezwij...

Odpowiedz
avatar TheDoctor
1 1

@Madlenka: sumarycznie podpada to pod "brak wyobraźni". Psy psami, ale niech wędrujący pedofil 'zawinie' dzieciaka... i szukaj wiatru w polu. Galopująca głupota i całkowity brak wyobraźni.

Odpowiedz
avatar szafa
0 2

Postaraj się o pokrzywy wzdłuż ogrodzenia. Tak na jakiś czas ;)

Odpowiedz
avatar dayana
0 2

To też do niej idź nieproszona z leżakiem i z piwem, skoro podwórko jest wspólne :)

Odpowiedz
Udostępnij