Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Może nie jest to piekielność dużego kalibru, ale irytująca jak cholera. Przeglądając…

Może nie jest to piekielność dużego kalibru, ale irytująca jak cholera. Przeglądając stare historie, przypomniałam sobie jak ostatnio zadzwoniła do mnie wybitnie uparta konsultantka, ze wspaniałą, niesamowitą, jedyną w swoim rodzaju i najlepszą we wszechświecie i okolicach, ofertą ubezpieczenia mojej skromnej osoby. Akurat jakiś czas wcześniej zastanawialiśmy się z mężem nad kwestią rozszerzenia naszych dodatkowych ubezpieczeń, więc uznałam, że co mi tam, posłucham, a nuż coś ciekawego mi zaproponuje. Pani z entuzjazmem zaczęła wyliczać mi wszystkie korzyści, niestety dość szybko w toku rozmowy wyszło, że to co mi proponuje, to już mam, nawet odrobinę lepsze. W tym momencie moje zainteresowanie opadło drastycznie, w związku z czym usiłowałam zakończyć rozmowę.

Usiłowałam jest tu słowem najbliższym prawdzie, bo choć starałam się zrozumiale przekazać, że jej oferta mnie nie interesuje, więc żegnam, miłego dnia, to niewiele z tego wynikało. Niestety pani była najwyraźniej nieźle wyszkolona w te klocki (a ja tego dnia miałam widocznie jakiś niedobór asertywności, /no i byłam przed pierwszą kawą.../), bo skubana tak mi za każdym razem niepostrzeżenie wchodziła w zdanie, że za cholerę nie szło zakończyć tej rozmowy. W takich okolicznościach postanowiłam wykorzystać myk, który pozwala mi zazwyczaj bezproblemowo zakończyć rozmowę, dodatkowo uszczęśliwiając konsultanta (a nawet ze dwa razy zdarzyło mi się rzeczywiście zawrzeć w ten sposób jakąś umowę). Mam osobnego maila na wszelkie cudowne oferty, do zakładania kont na różnych nieistotnych portalach itp., więc zwykle kiedy albo oferta rzeczywiście mnie interesuje, albo kiedy trafię na mocno zdeterminowanego konsultanta, a chcę stosunkowo szybko zakończyć rozmowę, pytam, czy jest możliwość, żeby przesłali mi ogólne warunki na maila, ja sobie poczytam, i wtedy pogadamy. Zadałam to pytanie kobiecie, która do mnie dzwoniła. Podejrzewam, że chyba ją zaskoczyła tak szybka propozycja podania maila, bo wygadała się, a pociągnięta za język nie bardzo miała jak mi naściemniać prosto w ucho, i wyszło, że ona jak najbardziej, z dziką wręcz rozkoszą, prześle mi umowę. Ale zaraz, jaką umowę? "No bo ta oferta działa tak, że zgoda na wysłanie przez nas maila jest jednoznaczna z akceptacją warunków, ale pani się nie martwi, można zrezygnować w ciągu trzech dni od otrzymania maila, i wtedy płaci się tylko pierwszą ratę, a ochrona ubezpieczeniowa i tak trwa 30 dni od otrzymania maila. No to słucham, na jaki adres wysłać umowę?". Wypowiedziane na jednym oddechu. No nie, ja nie chcę żadnej umowy, ja chcę przeczytać, co ewentualnie miałoby się w tej umowie znaleźć. "Niestety, tak się nie da, ale pani się nie martwi, można zrezygnować (...)". Zapętliła się kobieta. Mówię, że w takim razie, to ja podziękuję, wdech, żeby się pożegnać, a tu litania od nowa "ale niech pani się zastanowi! Nie zależy pani na rodzinie? Bo nasze ubezpieczenie nie tylko pokrywa koszty leczenia takich chorób jak x, y i z, czego inne ubezpieczenia zazwyczaj nie zawierają (no patrz, a moje jakoś zawiera...), ale dodatkowo w przypadku pani śmierci, rodzinie wypłacana jest kwota x przy składce a lub kwota y przy składce b" itd. Kiedy zbliżała się do końca zdania (a przynajmniej tak mi się zdawało), zaczerpnęłam powietrza, żeby się z nią definitywnie pożegnać, ale skubana, na końcówce wydechu dorzuciła "a zdaje sobie pani sprawę, ile kosztuje dziś pogrzeb, i jaka jest wysokość zasiłku pogrzebowego?". No i mój wdech zużył się na odpowiedź, że owszem, zdaję sobie sprawę, jednak /wdech, i znowu mi się wcięła/...
I tak wyglądała cała rozmowa od momentu, w którym babka poczuła, że zainteresowany z początku klient wyślizguje jej się z rąk. Całości przysłuchiwał się mój mąż, bo akurat jechaliśmy samochodem, i po skończonej rozmowie powiedział mi, że w sumie osiem razy próbowałam kulturalnie zakończyć tę rozmowę. Tzn. próbowałam więcej, ale tyle razy zdążyłam dojść do słów "dziękuję, do usłyszenia/żegnam/do widzenia" czy tam innego zwyczajowego pożegnania. Bardzo nie lubię tak robić, ale babka była tak nachalna, że ostatecznie pożegnałam się wypluwając słowa w tempie karabinu maszynowego, nie dając jej dojść do słowa, i po prostu się rozłączyłam, nie słuchając tym razem co tam jeszcze ma do powiedzenia, bo oczywiście coś jeszcze mówiła, kiedy wciskałam czerwoną słuchawkę.

Kurczę, rozumiem, że taka praca, ale bez przesady. Kobieta była tak napastliwa, że gdyby to była rozmowa twarzą w twarz, a nie telefoniczna, to pewnie stałaby tak blisko mnie, że czułabym co jadła na śniadanie, i mówiąc do mnie prawie dotykałaby nosem mojej twarzy... Owszem, można próbować przekonać klienta, ale jak po 5 minutach rozmowy potencjalny klient już wie na pewno, że nie chce danego produktu, a na każdy kolejny argument odpowiada "rozumiem, jednak, jak już mówiłam, nie interesuje mnie ta oferta", to ciśnięcie go kolejne 48 minut (serio, sprawdziłam w wykazie połączeń...) jest już nie tylko piekielne, ale i zwyczajnie nierozsądne, bo w tym czasie mogłaby zadzwonić do kogoś, kto rzeczywiście chciałby coś od niej kupić, zamiast zawracać gitarę komuś, kto jeszcze się nie rozłączył tylko dlatego, że nie potrafi być chamem. Dawno już nie dzwonił do mnie tak uparty i upierdliwy wciskacz, zwykle po usłyszeniu odmowy dopytują, czy aby na pewno, i normalnie kończą rozmowę, nieraz nawet życzą miłego dnia, dlatego byłam przekonana, że takie praktyki jak tej pani, zakończyły się już dość dawno, a tu taki psikus. Jej sposób prowadzenia rozmowy to niemal idealna wizualizacja mojego pojęcia "agresywnego marketingu", bo przez 90% czasu czułam się normalnie atakowana jej wspaniałą ofertą, i po chwili miałam serdecznie dość ciągłego bronienia się...

by anulla89
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar anulla89
-1 5

A dla porównania dodam, że kilka dni wcześniej dzwonił do mnie inny człowiek, po głosie sądząc, młody chłopak, i w trakcie rozmowy jakoś napomknęłam o swoim hobby. Okazało się, że chłopak też się odrobinę interesuje tym tematem, i przez dobrych kilkanaście minut nie rozmawiał ze mną na temat swojej oferty, tylko naszych zainteresowań. Wiem, że to też technika sprzedaży (jak się nawiąże z klientem bardziej osobisty stosunek, to potem głupio mu odmówić), ale kiedy wrócił do tematu tego co oferował, to udało mu się nakłonić mnie do zainteresowania się produktem, który normalnie olałabym od razu. Przesłał mi konkrety na maila, zadzwonił w umówionym terminie, i hak tylko powiedziałam, że jednak się nie zdecyduję, to kulturalnie podziękował za rozmowę i dał mi spokój

Odpowiedz
avatar justangela
7 7

Ale dlaczego nie skończyłaś z nią rozmowy wcześniej? Sprzedaję mój patent na takich natrętnych sprzedawców napieprzających jak karabin maszynowy: mówisz "halo, halo, halo" - tak jakbyś nie słyszała co ktoś mówi. Wtedy oni automatycznie przestają gadać, a Ty w domowlny sposób dziękujesz za rozmowę. I już. Po co tracić czas? Oczywiście tacy sprzedawcy są mega irytujący i absolutnie również nie trawie, gdy ktoś w taki sposób ze mną rozmawia.

Odpowiedz
avatar anulla89
3 5

@justangela: Zwykle szybciej kończę takie rozmowy, ale tego ranka najwyraźniej mój umysł nie pracował wystarczająco szybko, bo dałam się zagadać jak gówniara :) @nursteka: Strasznie nie lubię się tak bez słowa rozłączać. Zwykle staram się okazywać rozmówcy taki szacunek jakiego sama oczekuję, a niewiele rzeczy wkurza w rozmowie przez telefon jak takie chamskie rozłączanie sie. Co prawda jeśli mowa o rozowach z wciskaczami obowiązują trochę inne standardy, ale ciężko się tak natychmiast przestawić z codziennych przyzwyczajeń. Zwłaszcza, że gdzieś z tyłu głowy mam zawsze świadomość, że rozmawiam z człowiekiem, a wychowanie (momentami niepraktyczne) nakazuje mi traktować ludzi tak, jak sama chcę być traktowana. Ale tego dnia zdecydowanie za bardzo pozwoliłam sobie wejść na głowę. Co, moim zdaniem, jednak nie usprawiedliwaia aż takiej upierdliwości konsultantki :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2020 o 11:23

avatar justangela
2 2

@anulla89: rozumiem, sama miewam słabe poranki ;) tyle, żenić mi tak nie podnosi ciśnienia jak akwizytor - karabin maszynowy ;) lepszy niż kawa ;)

Odpowiedz
avatar borsuk
4 4

@anulla89: nigdy nic nie kupię przez telefon, więc jeżeli ktoś do mnie dzwoni, to czekam na pierwszy wdech i mówię "dziękuję, nie jestem zainteresowana, do widzenia" i się rozłączam. Najczęściej coś jeszcze wtedy mówią. Następnie dodaję numer do blokowanych. Tylko dla moich usługodawców (bank, tel) jestem milsza, choć też niczego nigdy nie biorę. Dużo spokojniej mi się żyje. Kiedyś dałam się wpedzic w dyskusję na temat spotkania zdrowotnego, bo miałam ochotę zobaczyć jak taka rozmowa wygląda, ale szkoda moich nerwów i mojego i ich czasu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

A nie wiesz, że istnieje przycisk zakończenia rozmowy? Jeżeli konsultant nie rozumie odmowy to wciskam magiczny przycisk i po sprawie. Martwisz sie, że pani konsultanka sie obrazi?

Odpowiedz
avatar misiafaraona
4 4

Co ze mną jest "nie tak" że nigdy żaden telemarketer, domokrążca czy inny uliczny bajerant nie wcisnął mi swojego badziewia. Nawet nie zdołał mnie zatrzymać na dłużej niż powiedzenie "nie dziękuję, nie chcę".

Odpowiedz
avatar Grav
13 13

Uznawanie umowy za podpisana poprzez wysłanie jej na maila brzmi bardzo, ale to bardzo nielegalnie :)

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@Grav: Brzmi, ale nie wiem jak jest teraz, ale kilka lat temu naprawdę tak absurdalnie to działało, wystarczyło wyrazić zgodę przez telefon (a często podczas tych rozmów ciężko jest przecież cokolwiek wychwycić, bo konsultant tak szybko nawija) i umowa była uznawana za zawartą... To jeden z powodów, dla których nigdy nie zgadzam się na żadne oferty telefoniczne (drugim jest fakt, że w internecie oferty są zazwyczaj znacznie korzystniejsze :P ).

Odpowiedz
avatar starajedza
6 6

Wg mnie to lepiej wygląda w CV, jak napiszesz "ku. wa z DK10" niż "telemarketer". Żadna praca nie hańbi bardziej niż wciskanie kitu.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

@starajedza: Wow, czasem napiszesz coś, co nie jest trollingiem.

Odpowiedz
avatar glan
4 4

Po którymś nachalnym wcięciu się w rozmowę powiedziałbym "Pani jest niemiła i wcina mi się w zdania, nic od Pani nie kupię." Ciekawe jakby sobie poradziła.

Odpowiedz
avatar mesing
1 1

Mój ulubiony tekst: Jestem z grupy podwyższonego ryzyka, a to oznacza, że nie jesteście mi Państwo dać lepszej oferty niż mam w ubezpieczeniu grupowym zapewnionym przez pracodawcę przy takiej samej stawce. Wtedy następuje zakończenie połączenia po stronie dzwoniącego.

Odpowiedz
avatar rzepiszka
3 5

Generalnie mam zasadę, że jeśli trzykrotnie próbuję kulturalnie zakończyć rozmowę, ale do konsultanta to nie dociera, to się rozłączam. Czy to jest chamskie? Pewnie tak. Ale ignorowanie odmowy również takie jest.

Odpowiedz
avatar Trepan
3 3

Która część słowa NIE stanowi dla pani wyzwanie intelektualne?

Odpowiedz
avatar dayana
4 4

A po co tak kombinować z mailem, zamiast normalnie powiedzieć "do widzenia" i wcisnąć czerwoną słuchawkę? Jak ktoś mówi, że nie chce rozmawiać, ale rozmawia dalej to znaczy, że istnieje jeszcze jakiś cień szansy, że da sobie coś wcisnąć.

Odpowiedz
avatar wisniery
2 2

ja po prostu dziekuje i sie rozlaczam mimo, ze w tle slysze juz krzyk rozpaczy i gre wstepna do kolejnego zaczepienia by rozmowa byla dalej kontynuowana. Rozlaczenie jest super. Bardzo jasny przekaz, ze ma sie dana propozycje w dupie.

Odpowiedz
Udostępnij