Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z pracy w hurtowni spożywczej. Większość naszych klientów to właściciele małych i…

Z pracy w hurtowni spożywczej. Większość naszych klientów to właściciele małych i średnich sklepów. Zawsze myślałam, że są to osoby ogarnięte, rozumiejące pracę z klientem, w końcu sami prowadzą swoje firmy, wiedzą jak trudne czasami to bywa... Prawda? No nie.

Dzisiaj opiszę wam jeden z najbardziej drażniących mnie typów klienta. To taki typ: "UWIERZ MI NA SŁOWO"

1. Skupujemy od naszych klientów puste transportery/butelki po piwie. Zawsze muszę w takim wypadku spisać dokładnie ile jakich butelek przyniósł nam klient. Butelki muszą być w odpowiednich transporterach, posortowane rodzajami.
Najczęstsza sytuacja? Klient wchodzi i rzuca: "Przyniosłem 10 transporterów X". No niestety i tak muszę je sprawdzić. W tym momencie zaczyna się: "No przecież Ci powiedziałem, po co tam idziesz?" albo: "To po co ja ci to podaję, skoro i tak idziesz to sprawdzić?" Wszystko z pretensją, wrogością jakbym ich śmiertelnie obraziła brakiem zaufania.
Tłumaczenia nic nie dają. Wiem, bo przez pierwszy rok pracy tam naprawdę próbowałam. Jak grochem o ścianę.
A zdarza się, że butelki są nieposegregowane albo paru brakuje. Albo przyniósł parę transporterów X i parę Y. I ja za to odpowiadam. Ale nie dociera...

2. Podczas kasowania muszę przeliczyć ilość produktów. Duża ilość klientów wisi nade mną i mówi mi ile czego ma. Ok, rozumiem chcą pomóc, przyśpieszyć proces. Niektórzy gdy zwrócę im uwagę, odpuszczają. Inni nie. Typowa sytuacja: Liczę jakieś pierdółki batoniki, zupki coś w tym stylu. Klient nade mną: "50 jest. No przecież mówię, że 50. Słucha mnie Pani? 50 tego jest. Halo? No mówię, że 50?! Nie wierzy mi Pani? Ma mnie Pani za złodzieja? Co ja nie mam co kraść tylko zupki chińskie?"
Tłumaczę. Muszę to policzyć bez względu na to ile razy mi Pan powtórzy, że jest tego 50. Klient rozumie. Do następnego produktu, który muszę policzyć. I następnego. I jeszcze kolejnego.

3. Przychodzi klient, mówi że wczoraj kupił 3 zgrzewki coli, a nabite na paragonie ma 4 zgrzewki. Ok. Zaraz sprawdzimy na kamerach. COOOOO? Na kamerach? Co ja mu nie wierzę? Mam go za złodzieja? Przecież on by mnie na jedną zgrzewkę nie oszukał!?!
Powinnam mu wierzyć na słowo! On jest stałym klientem!
Na pytanie czy mam iść sprawdzić, czy chce się dalej awanturować, stwierdził, że bez łaski, on nie potrzebuje tej coli. Yhm. Sprawdziłam te kamery. I o dziwo były cztery zgrzewki. Jak zwróciłam mu uwagę przy następnych zakupach to stwierdził, że no tak jak wrócił do sklepu to się okazało, że pracownica zdążyła już sprzedać towar i dlatego mu nie pasowało. Aha.

4. "Kupiłam u was ten towar, był po terminie proszę mi go wymienić" Na pewno u nas Pani to kupiła? "Tak, na sto procent" Poproszę więc paragon. Ona nie ma ale to na pewno u nas, mam uwierzyć na słowo. Dość długo się ze mną kłóciła. W końcu stwierdziłam, ok. Proszę iść i przynieść sobie z półki taki sam produkt to wymienię. Pobiegła między półki, jednak nie wróciła z produktem. Dlaczego? Bo my tego konkretnego smaku nie prowadzimy. Ojej.

5. Dla tych co dotarli aż tutaj wisienka na torcie. Klient robił duże zakupy. Nie pamiętam kwoty ale była spora. 8 tysięcy dajmy na to. Przy kasie okazało się, że ma tylko 4 tysiące przy sobie. I co teraz? No to on sobie weźmie ten towar i zapłaci mi pojutrze. A ja co mam zostać z mankiem? Na cztery tysiące? No przecież on mi zapłaci. Na pewno. No to mam mu zrobić fakturę na przelew. On zapłaci przelewem. No ale my nie mamy nic takiego w naszej firmie. No to mam spisać ten towar i mu go wydać, a nabijemy go za parę dni i on wtedy za niego zapłaci. Taaaaak, no nie.
Ogólnie gościu zdenerwował się nieziemsko i gdzieś to później zgłaszał ale nie miałam z tego powodu kłopotów więc raczej się tylko z niego pośmiali i olali sprawę.

by mejoza
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Tolek
4 8

Matko jedyna !!! Co Ty przeskrobałaś w poprzednich wcieleniach, ze karma tak Cię teraz doświadcza. Szczere wyrazy współczucia z powodu konieczności pracy z idiotami. Ale nie dawaj się. Zapisuj wszystkie zdarzenia. Przynajmniej na esej będzie, a my się pośmiejemy z głupoty ludzkiej.

Odpowiedz
avatar Ata11
2 4

@Tolek: Jakoś tak jest, że o tych miłych i sympatycznych nie piszemy na "Piekielnych", a jak się pracuje z ludźmi, to zawsze ktoś, coś wymyśli... Też pracuję z ludźmi. Robię "coś" - nie zagłębiając się w temat, bo to nieistotne. Ale aby to "coś" zrobić muszę mieć 2 "dane". Są tacy, co z uporem maniaka podają mi tylko 1... I nie wytłumaczysz.

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 8

2. U mnie w pracy też przeliczam co klient kupuje i w co drugim przypadku słyszę: JA PANI POWIEM CO MAM! PO CO PANI LICZY! Muszę przeliczyć m.in. dlatego, że ceny dotyczą gabarytów produktów, a nie gatunków (taka specyfika branży). Potem następuje wielka obraza majestatu. Dodatkowo hitem zawsze są klienci, którzy przychodzą i mówią, że oni zatrudniają ogrodnika tego i tego, a on ma zniżkę, więc oni chcą zrobić zakupy na jego zniżkę. Za to śmieszno - irytujący są klienci, którzy postrzegają kobietę w branży rolno-ogrodniczej jak zło konieczne. Mistrzem jest pewien stały klient, stary dziad, który często przychodzi po porady i notorycznie do każdego pytania każe wzywać mężczyznę i jest mu obojętne, czy wezwany pracownik płci męskiej będzie znał odpowiedź. On z babą gadać nie będzie. Zwykle mamy z niego bekę, bo u nas w załodze jest przewaga kobiet :D

Odpowiedz
avatar Tolek
1 5

@Bryanka: A nie można tego starego imbecyla jakoś usadzić. Stały klient, ale czy dużo zostawia, żeby się z nim tak cackać?

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 6

@Tolek: Ależ on jest często "usadzany" :D Jak już wspomniałam, u nas jest przewaga kobiet, również na stanowiskach kierowniczych, więc jeśli gość chce gadać z facetem, to albo musi czekać (czasami długo), albo wzywamy jednego z pomocników, który pochodzi z jednego z południowych krajów i dopiero uczy się mówić po angielsku. Oczywiście pomocnik jest wtajemniczony i ma niezłą zabawę gadając do dziada częściowo "po swojemu" i nie na temat. Na argument dziada, że chłopak nic nie wie, nadmieniamy, że chciał porozmawiać z mężczyzną, a to na daną chwilę jedyny obecny mężczyzna w zakładzie :D

Odpowiedz
avatar Tolek
1 3

@Bryanka: No to ciśnienie mi troszkę zmalało po Twoim wyjaśnieniu. I dobrze tak głupolowi jednemu. Tak trzymać i gnębić dziada.

Odpowiedz
avatar jass
1 3

To ja ostatnio miałam sytuację odwrotną, zaskakującego zaufania ze strony sklepu - zrobiłam w Biedronce zakupy poprzez kasę samoobsługową, w domu zorientowałam się, że zamiast jednej główki sałaty lodowej nabiło mi ich 10. Poszłam wyjaśnić sprawę, spodziewając się przejrzenia monitoringu czy sprawdzenia stanów magazynowych, tymczasem po wyłożeniu problemu babeczka rzuciła tylko: "ojej, jak to się stało?" i od razu zleciła zwrot nadpłaty :D (swoją drogą faktycznie nie wiem jak to możliwe, sałata lodowa ma kod kreskowy, więc nie wpisywałam ilości ręcznie)

Odpowiedz
avatar Ata11
-3 5

@jass: Taa - prędzej nabili zły kod, a Ty się połapałaś, to zwrócili...

Odpowiedz
avatar mesing
5 5

@Ata11: Kody kreskowe do kasy samoobsługowej wprowadza się przy pomocy skanera. Sam kod kreskowy nadawany jest albo przez producenta danego towaru, albo przez dany punkt handlowy jeśli jest to tzw. kod ważony (najczęściej zaczyna się od 2). Do systemu kasowego w dużych punktach handlowych również kodów nikt nie wprowadza ręcznie bo to po prostu nieergonomiczne, czasochłonne i może generować niepotrzebne błędy.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@mesing: Dokładnie, w samoobsługowych samemu skanuje się kod. Poza tym na paragonie widniała konkretnie pozycja - sałata lodowa x 10, więc o błędnym kodzie nie było mowy. Może kasa miała jakąś dziwną awarię, te w Biedronce w ogóle są strasznie irytujące, prawie przy każdych zakupach wywalają jakiś błąd, że coś się nie zgadza z wagą zakupów. W Carrefourze takich problemów nie ma, chyba zainwestowali w lepsze wagi :P

Odpowiedz
avatar Venefica
5 5

@jass Prawdopodobnie kod od producenta , ktory podaja slepowi, błędnie podpięty pod kod opakowania zbiorczego czyli wbija 10 sztuk na raz. Mam to w sklepie np. Z pakowanymi winogronami czy pieczarkami. Już nawet nie pisze maili, tylko sama poprawiam kody, bo za kilka dostaw jest znów to samo.

Odpowiedz
avatar szafa
5 5

Aż mi się przypomniało, jak babka mi zrobiła awanturę na mięsnym na całą kolejkę, tak żeby wszyscy słyszeli, że sprzedajemy stare mięso. Po czym gdy podała paragon, okazało się, że kupiła u konkurencji... nieraz też są awantury, gdy się pomylę (co rzeczywiście czasem się zdarzy) i nabiję inny towar, że ich oszukuję i naciągam! tyle że później jakoś im mina rzednie, gdy okazuje się, że "naciągnęłam" ich na znacznie niższą cenę. No ale chcieli żebym poprawiła, to poprawiam, pewnie ;).

Odpowiedz
avatar VAGINEER
-3 3

"Tego konkretnego smaku nie prowadzimy"? Co to, jakaś paskudna kalka?

Odpowiedz
avatar Grav
2 2

@VAGINEER: Raczej skrót myślowy od "nie prowadzimy sprzedaży".

Odpowiedz
Udostępnij