Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z wczoraj. Posiadam kota Behemota, czy też raczej kot posiada mnie.…

Historia z wczoraj.

Posiadam kota Behemota, czy też raczej kot posiada mnie. Co istotne dla historii, kot jest przybłędą. Gdy go znalazłem był wychudzony, miał przepuklinę i ogólnie żył na ulicy w okolicy miejsca w którym mieszkałem.

Niedługo po zabraniu do weterynarza i ogólnym ogarnięciu zwierza, nie udało się dogadać z właścicielem mieszkania. Tak więc przeprowadzka.

I oto mieszkam ja i Behemot razem z szóstką innych osób w dzielonym domu. Kot akceptuje cztery inne osoby, a dwie ostatnie unika (Odkryłem czemu właśnie wczoraj).

Histria właściwa. Ósma rano. Siedziałem w pokoju. Nagle kot w krzyk. Tylko nie krzyk pt. "Daj żreć niewolniku", a "Ratunku utknąłem i dzieje mi się krzywda niewolniku". Zerwałem się na równe nogi i od razu do przedpokoju.

Moim oczom ukazała się taka scenka. Współlokator(W) właśnie skończył schodzić ze schodów z moim kotem złapanym za kark bez żadnego podparcia*. Współlokatorka, która wyskoczyła spod prysznica słysząc zamieszanie, stała na szczycie schodów. Kot oczywiście krzyczy, miota się i próbuje odgryźć zdradziecką rękę. Najpierw ogarnął mnie szok, potem momentalnie skoczyło mi ciśnienie. Współlokator podał mi kota, którego zabrałem do pokoju (nie wiem co planował z nim zrobić jeśli bym nie wyszedł z pokoju). Po oszacowaniu że kot jest tylko w szoku i ogólnie nic mu się nie stało, ruszyłem za współlokatorem który poszedł do salonu.

(J)a: Co Ty k**** od*********sz?!
W: Narobił w salonie**

Tutaj dokonałem w tył wzrot, żeby zabrać papier, mokre szmatki i sprej do dezynfekcji. Wróciłem do salonu gdzie współlokator był w kuchni (salon jest przejściowy i łaczy się z kuchnią).

J: Może zobaczymy jak się będziesz czuć jak Ciebie powiesimy za skórę?!
W: Nic złego nie zrobiłem
J: Mogłeś mu uszkodzić kark lub skórę!
W: Nie, tak kocie mamy noszą koty
J: Tak tylko kociak waży sto gram a nie sześć kilo!
W: Mieszkałem z kota...
J: Tak ja też, całe moje życie miałem koty.

Tutaj już nie uzyskałem odpowiedzi, więc udałem się posprzątać kocią wpadkę. Współlokator przechodząc za mną rzucił "To odrażające i śmierdzi". Zignorowałem i dalej sprzątałem. Gdy już wszystko ogarnąłem wróciłem do pokoju, kot dostał łakocia na uspokojenie, a ja zacząłem skręcać fajkę. Cała sytuacja postawiła cały dom na nogi. Druga współlokatorka, która wróciła ze sklepu jak tylko usłyszała co się stało wpadła w szał i poszła prosto do pokoju współlokatorka, krzycząc ze ma wyp... z domu, że jest potworem i kilka innych niecenzuralnych słów. Drugi współlokator, który mieszka na samej górze zszedł na pół piętro i zaczął rozmawiać z oprawcą. Nie przytoczę całej rozmowy, byłem wkurzony, a pamięć w takich momentach bywa ulotna. Jedyne co usłyszałem to jakieś zdanie które w moment podniosło mi ciśnienie.

Wybiegłem z pokoju na pół piętro prosto do toczącej się rozmowy.

J: Słuchaj *beep*, wiedziałeś że tutaj mieszka kot zanim się wprowadziłeś***. Wprowadziłeś się mając pełną świadomość tego! Więc nie *beep*.
W: To czemu nie wstawisz kuwety do salonu****
J: Co to zmieni? I tak będzie śmierdzieć, do tego wszędzie będzie żwirek.
W: Bo kuwetę posprzątam, a dywanu nie będę

Tu już ręce mi opadły i po prostu wróciłem do pokoju. Kot niedługo potem poszedł spać, a mnie trzęsło przez cały dzień. Współlokator jest teraz wrogiem domu numer jeden, a agentka która zarządza tym domem, gdy dowiedziała się co się stało (miłośniczka zwierząt swoją drogą) powiedziała że typ zostanie albo przeniesiony gdzie indziej albo eksmitowany jak tylko sytuacja z koroną się unormuje (koleś ma trochę za uszami ale to opowieść na inne historie).

Wyjaśnienia:

* - Każdy kto miał kota lub wie trochę więcej na temat tych futrzaków wie że dorosłych kotów nie nosi się za kark. Można je przytrzymać np. gdy leżą na blacie czy niosąc podpierając ich łapy drugą ręką. Wtedy włącza im się instynkt kocięta i się "wyłączają". Dorosły kot waży 5-8kg, łapiąc go za kark i podnosząc w ten sposób jedyne co się zrobi to zada mu ból.

** - Niestety nie pierwszy raz. Ja rozumiem że nie jest to przyjemne. Fakt śmierdzi i w ogóle. Tylko że koty nie robią takich rzeczy ze złości, a chcą przekazać wiadomość. Wciąż próbuję dojść co jest nie tak z moim kotem. Może stres? Może coś z nim nie tak fizycznie?

*** - Nie jest to pierwsza sytuacja gdy kot mu przeszkadzał. Niedługo po tym jak się wprowadził narzekał że kot miauczy. No wow szokujące. Oczywiście że miauczy bo to kot i tak daje znać niewolnikom że potrzebuje uwagi.

**** - Wstawienie kuwety to jak zagarnięcie problemu pod dywan. Ok nie narobi na podłogę zrobi to do kuwety. Kwestia w tym czemu to robi. To jak leczyć objawy, a nie chorobę. Jeśli znajdzie się przyczynę i się ją rozwiąże to problem zniknie.

by Kurki
Dodaj nowy komentarz
avatar Rammsteinowa
-3 5

Głupi idiota... Rozumiem, że ktoś może kotów nie lubić (zatem po cholerę wprowadzać się do domu gdzie mieszka kot?), ale kuźwa to jest żywe stworzenie. Sama mam kota, który nagle zaczął załatwiać się poza kuwejtem i sporo czasu zajęło dojście do tego, co mu przeszkadzało. Naprawdę trzeba być chorym, żeby nie rozumieć, że zwierz nie powie 'boli mnie to, źle się czuję, stresuję się tym, przeszkadza mi to' i tylko dokładać mu stresu takim zachowaniem. Zrób kotu morfologię + mocz, bo może coś tam się dzieje i go odrobacz. Plus przyjrzyj się bliżej kuwecie - czyść ją częściej, zobacz czy żwirek nie przylepia się kotu do poduszek.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 czerwca 2020 o 14:57

avatar toomex
10 10

Może się nie znam i się czepiam, ale jak kot współlokatora narobi na dywanie w salonie, to zdenerwowanie wydaje się być uzasadnione.

Odpowiedz
avatar Kurki
-3 7

@toomex: zdenerowanie, zdenerwowaniem, znęcanie się nad zwierzęciem, które może doprowadzić do utraty zdrowia zwierzaka to jednak lekkie przegięcie nie sądzisz?

Odpowiedz
avatar Presti
0 0

@toomex W pełni się zgadzam, tylko nie kot zawinił a właściciel. W domu powinna być kuweta chociaż by w łazience. Kot szybko by się nauczył a utrzymanie porządku w kuwecie jak i do o koła to obowiązek właściciela.

Odpowiedz
avatar digi51
10 10

Abstrahując od brutalnego potraktowania kota, akceptowanie w mieszkaniu kota nie oznacza akceptowania gówna na dywanie w salonie.

Odpowiedz
avatar Kurki
-2 6

@digi51: ja jestem tego świadom. Kwestia leży w dojściu dlaczego to robi tak jak napisałem. Takie potraktowanie kota jedyne co zrobi to wywoła u niego stres i co najwyżej pogłebi problem który powoduje takie zachowanie.

Odpowiedz
avatar digi51
7 7

@Kurki: ale co to ma do tego co napisałam. Nie popieram przemocy wobec zwierząt, chyba, że w przypadku obrony czyjegoś życia albo zdrowia. Ale mówienie "wiedziałeś, że jest w domu kot" co ma ba celu? Dać do zrozumienia, że ma go nie dziwić gówno na dywanie?

Odpowiedz
avatar Kurki
-5 5

@digi51: tak jak napisałem właściwie nie pamiętam co dokładnie zostało powiedziane w tamtym momencie, ale był to trafny argument do tego co zostało powiedziane.

Odpowiedz
avatar Etincelle
6 6

@Kurki: czyli "nie wiem, ale na pewno miałem rację". XD

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Kurki: czyli pamiętasz jakiego użyłeś arguemntu ale nie pamiętasz w odpowiedzi na co?

Odpowiedz
avatar Etincelle
9 9

A propos **, ***, **** - wszystko fajnie, ale żeby mieć takie podejście, trzeba mieszkać osobno. Jak na razie to konsekwencje tego, że posiadasz kota i próbujesz znaleźć problem, ponoszą Twoi współlokatorzy. A sama kocham koty, mam jednego, ale z takich właśnie powodów mieszkał w moim pokoju, a do części wspólnych tuptał tylko pod moim nadzorem, kiedy wynajmowałam mieszkanie z kolegą.

Odpowiedz
avatar aka
7 7

Jak dla mnie niepotrzebnie się uprzedziłeś- widać dobrą wolę ze strony współlokatora w rozwiązywaniu problemów z kotem, ok, źle go niósł ale z niewiedzy- mnóstwo ludzi myśli, że tak się nosi koty, a króliki się nosi za uszy i lepiej im to normalnie wytłumaczyć, niż oskarżać o bycie "oprawcami", skoro to nie jest znęcanie się dla jakiejś chorej satysfakcji tylko błędne przekonanie wyniesione z domu. To że posprzątałby kuwetę i w ten sposób pokazuje, że jest gotów jakoś eliminować smród, który mu przeszkadza, to jak dla mnie duża ugodowość z jego strony. No i skoro nie od razu wiesz o tym, że kot się załatwił, to lepiej, żeby te odchody leżały w kuwecie niż niszczyły podłogę.

Odpowiedz
avatar Dominik
0 12

Zrobiło się się modne ostatnio twierdzenie, że kot sr*jąc na dywan daje jakiś sygnał. Kiedyś się kotu dawało sygnał o nieakceptacji takiego zachowania spuszczając mu wp***dol. i o dziwo jakoś to działało.

Odpowiedz
avatar LinaInverse
-2 2

@Dominik Podejście godne psychola. Żryj minusy, świrze.

Odpowiedz
avatar feline1
7 7

"Jeśli znajdzie się przyczynę i się ją rozwiąże to problem zniknie. " Zgoda całkowita. Tylko szukanie przyczyny może trochę potrwać, a przez ten czas kot zniszczy dywan, a może i podłogę. Jeśli to siki, to po kilku razach zostanie trwały smród, którego już tak łatwo się nie pozbędziesz. Kuweta powinna rozwiązać przynajmniej problem zniszczenia. Żeby się nie roznosił żwirek, są specjalne maty przed kuwetę. No i ja osobiście wolę sprzątać kocie "wydaliny" z kuwety niż z podłogi...jest to o wiele łatwiejsze.

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

Mieszkaliśmy kiedyś ze znajomymi. W gruncie rzeczy, to głównie na nas oparło się wynajęcie domu, bo oni nie mieli historii wynajmu. Wiedzieli, że mamy kota, zaakceptowali to. Też po jakimś czasie nasz kot zaczął unikać znajomej i walić klocka w przedpokoju, albo w małym pokoju "wspólnym". Dosyć szybko doszliśmy dlaczego. Znajoma miała niechlubny zwyczaj wchodzenia do domu w ufajdanych butach (ufajdanych stajnią/błotem/itp) i zostawianiu tych butów, z uporem maniaka na jasnej wykładzinie w przedpokoju. My wszyscy, łącznie z jej mężem zostawialiśmy buty w wiatrołapie, gdzie był do tego stojak. Nasz kot, gdy wyczuł zapachy z jej roboczych butów, po prostu zaczął tam robić. Ona wtedy darła na niego ryja. Wtedy kot znikał, ale pojawiał się potem w miejscach gdzie lubiła siedzieć i tam stawiał klocka np. we wspólnym pokoju. Nie było z nią w ogóle dyskusji, żeby trzymała buty tam gdzie wszyscy i przestałą wrzeszczeć na kota. Raz jak nawrzeszczała, to jej nalał do torby (pierwszy i jedyny raz w życiu). Sytuacja się rozwiązała gdy nasze drogi się rozeszły. W nowym domu kot ani razu nie "nawalił" w domu poza kuwetą.

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
5 5

„Nie ma sensu gasić ognia, skoro nie ustaliliśmy przyczyny częstych pożarów” - tak właśnie widzę Twój argument z kuwetą. Nazwijcie mnie potworem, ale jakbym wiedziała, że mój najemca ma kota, który często leje na podłogę, i nie ma zamiaru postawić kuwety „bo nie”, to ten najemca szybciutko musiałby szukać mieszkania gdzie indziej.

Odpowiedz
avatar kudlata111
0 0

Coś mam wrażenie że całość dzieje się za granicą, to raz. A dwa, zaskakująca jest decyzja właścicielki domu że pozwoliła na zwierze w zbiorowisku obcych ludzi. Nigdy nie wiadomo kto ma alergie.

Odpowiedz
avatar alexx3
1 1

Ale co to za problem z postawieniem kuwety w salonie? Jeśli zamiast załatwiać się poza kuwetą zrobi w postawionej kuwecie w salonie to problemem jest twoja kuweta. Problem to byłby gdyby mimo dodatkowej kuwety nadal robiłby poza. Próbowałeś inny żwirek dać, inne miejsce kuwety, otwartą czy zamkniętą? Bo jeśli tak to problem może nie być w kuwecie tylko problem ze zdrowiem.

Odpowiedz
Udostępnij