Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pod historią użytkowniczki @paniczniebojesieciemnosci wspomniałam, że miałam podobne doświadczenia z moją przyjaciółką…

Pod historią użytkowniczki @paniczniebojesieciemnosci wspomniałam, że miałam podobne doświadczenia z moją przyjaciółką (teraz już byłą). W sumie dalej się wściekam, ale już bardziej "na zimno", więc spróbuję nakreślić sytuację.

Jak już niektórzy użytkownicy zdążyli zauważyć, mieszkamy z mężem w Anglii i m.in. pracujemy z końmi. Przez ostatnie 5 lat współpracowaliśmy z moją przyjaciółką(P), która prowadzi szkołę jazdy konnej i organizuje pokazy jeździeckie.
Mieliśmy wzloty i upadki, ale ogólnie była to współpraca oparta na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Uzupełnialiśmy się.

Jakiś rok temu ówczesny właściciel posesji, na której znajdowała się stajnia wynajmowana przez P, wypowiedział jej umowę najmu. Przeżyliśmy kilka nerwowych tygodni, ale jakimś dziwnym trafem P znalazła inwestora, dzięki któremu zdołała wynająć nową stajnię i to w dosyć snobistycznym otoczeniu. Ośrodek stał się korpostajnią, z działem kadr, księgowością i innymi bajerami. Jednocześnie zaproponowała mojemu mężowi pracę, a także all inclusive dla naszych koni. Ja w dalszym ciągu pracowałam z nią jako "wolny strzelec". Sielsko, anielsko, luz, blues, w niebie same dziury.

Aż jakieś 2-3 miesiące temu zaczęło się robić...dziwnie. Zatrudnione zostały dwie dodatkowe dziewczyny, które miały podobne zakresy obowiązków co mój mąż. Po jakimś czasie mąż zauważył, że jego lista obowiązków zaczęła się znacząco wydłużać, przy niezmienionych godzinach pracy i pensji oraz P zaczęła mieć uwagi co do jego pracy. Nie jest on ideałem, ale swoje obowiązki wykonywał sumiennie oraz ma trzydziestoletnie doświadczenie w prowadzeniu takich ośrodków. Zatrudnione panienki, jak je widziałam, to głównie siedziały i chichotały z P, spełniając głównie funkcję wielbicielek. Zaczęliśmy więc zwracać baczniejszą uwagę na to co się dzieje w stajni. Mieliśmy takie nieodparte wrażenie, że zaczęliśmy P przeszkadzać.

Po czym spadła bomba. P zaprosiła mnie i męża na rozmowę z nią i inwestorem. Niespecjalnie wiedzieliśmy o co chodzi, ale najpierw inwestor zaczął nas objeżdżać o próbę zdyskredytowania ośrodka (what???), po czym P oskarżyła moją drugą połowę o niedopełnienie obowiązków, m.in. o znaczące błędy w karmieniu. Zarzuty kompletnie niepoparte niczym konkretnym. Niestety tu popełniłam błąd, gdyż w świętym oburzeniu stanowczo zwróciłam jej uwagę, że jako menadżer całego przybytku, to ona ustaliła dawki żywieniowe, które wiszą jak byk, na tablicy w paszarni i sama je kontrolowała np. nie pozwoliła zwiększyć dawek zwierzętom, które tego potrzebowały, gdyż "żarcie i siano kosztuje".
W skrócie - P chciała oczernić nas przed swoim "dojnym krowem" i zwalić na mojego męża, swoją niekompetencję.

Od tamtej chwili stałam się persona non grata i wykluczono mnie z dalszego życia ośrodka. W związku z tym zdecydowaliśmy się zabrać nasze konie, żebym po prostu nie musiała tam bywać. P odebrała to bardzo ambicjonalnie i zdecydowała się w tym momencie "renegocjować" kontrakt mojego męża, czyt. obniżyć mu godziny. Mąż stwierdził, że nie będzie się tak bawił i złożył wypowiedzenie.

Zostało to odebrane źle. Na tyle źle, że tydzień temu spadła kolejna bomba, mianowicie P zdecydowała się wstrzymać mężowi zaległą pensję. Niestety nasze wiadomości do działu kadr były ignorowane, a połączenia odrzucane, więc zdecydowaliśmy się wystosować do nich oficjalne pismo, że jeżeli do następnego tygodnia sytuacja z pensją nie zostanie rozwiązana, to przekazujemy sprawę do HMRC (urząd od podatków i innych takich) oraz do związku zawodowego groomów. Nagle w trybie ekspress, tego samego dnia pieniądze znalazły się na naszym koncie, dostaliśmy też wiadomość od księgowej. Jako powód tego całego bajzlu podano to, że rzekomo nie posprzątaliśmy po sobie odchodząc (bzdura na kiju) i ona nam przecież wysłała wcześniej maila z zasadami zdania boksów (kolejna bzdura).

Na obecną chwilę mąż czeka na papierkologię, ostatnią część wypłaty i wypłatę nadgodzin, a kontakt z kadrami i księgową znowu się urwał. Coś czuję, że będzie wesoło.

P.S. Właśnie dostaliśmy wiadomość, że odejmują mężowi £30 od ostatniej części wypłaty za rzekomy "bajzel, który zostawiliśmy". Nie potrafią jednak wyjaśnić na czym oparli tą "wycenę". Nie mają też na to dowodów.

P.S.2. Z dobrych rzeczy: Jak to się mówi, P właśnie "ch** strzelił", gdyż nasz nowy sąsiad (ten z historii o dziwnym sąsiedzie), otworzył dla naszych koni swoją prywatną stajnię :D

c.d.n.

zagranica

by Bryanka
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
13 13

Mam wrażenie że teraz trzeba każdy swój krok dokumentować za pomocą zdjęć(z datownikiem) żeby móc odpierać jakiekolwiek zarzuty. Za jakiś czas okaże się że konie chorują przez Was bo urok rzuciliście na nie.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

@Balbina: Tak, nie zdziwię się jak usłyszę od wspólnych znajomych, że zrobiliśmy tam rozpierdziel, rujnując jej biznes. Taką akcję już kiedyś zrobiła komuś, bo rzekomo jej zazdrościł. Trudno spodziewać się takich sytuacji po kimś, z kim przebywa się na codzień od kilku lat. Mąż twierdzi, że P jest podatna na manipulacje i że sama tego wszystkiego nie wymyśliła.

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

@Neomica: Myślę, że masz rację. Wprawdzie słyszałam różne plotki już wcześniej, ale rozsiewane przez osoby, które miały wątpliwą reputację, więc niespecjalnie w nie wierzyliśmy.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 3

@Bryanka: Nie ma co usprawiedliwiać byłej znajomej. Ostatecznie to bezpośrednio ona zachowała się wobec Was niesprawiedliwie.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 5

@Bryanka: Mnie, natomiast, mile zaskoczyło, że ten "dziwny sąsiad", w sumie, okazał się całkiem dorzeczny.

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

@Armagedon: A właśnie, o dziwo okazał się sympatyczny i bardzo nam pomógł. A żeby było śmieszniej, to P próbowała z nim wcześniej pertraktować na temat podnajęcia jego stajni, która stała pusta, ale nic z tego nie wyszło. Sąsiad stwierdził do nas, że nie dało się z nią rozmawiać, bo zachowywała się strasznie roszczeniowo.

Odpowiedz
avatar Dominik
-5 11

Konie są dobre. W Katowicach na dworcu dawali kiedyś bułki z kabanosami z koniny. Pycha!

Odpowiedz
avatar Adarq
1 1

Cały czas piłka po waszej stronie, szkoda ze inwestor ślepy

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 2

@Adarq: Rozmawiałam z urzędem i mam do nich dzwonić znowu gdy dostaniemy papierkologię. Jest kilka nieprawidłowości, ale muszę mieć na to na piśmie, a korpostajnia ma obowiązek przesłać te dokumenty inaczej podłożą się w wyjątkowo głupi sposób. A inwestor...powiedzmy, że myśli inną częścią ciała niż głowa.

Odpowiedz
avatar Morog
-3 3

Mało przewidujący jesteście, trzeba było wszystko dokumentować kupują wcześniej dzisiejszą gazetę

Odpowiedz
Udostępnij