Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Medycyna to trudny kierunek studiów, nikt chyba nie zaprzeczy. Miałam koleżankę, nazwijmy…

Medycyna to trudny kierunek studiów, nikt chyba nie zaprzeczy. Miałam koleżankę, nazwijmy ją Matylda. Uczyła się właśnie na pewnym uniwersytecie medycznym i afiszowała się tym przy każdej okazji, doprowadzając wszystkich do szału. Można powiedzieć, że była taką stereotypową studentką prawa. Przykłady?

1. Materiał.

Podczas spotkania w kawiarni Matylda powiedziała:

— Wiesz, karmelowa, ciągle muszę się uczyć. Bez przerwy. Jutro mam egzamin, muszę wkuć A, B, C i D, jest tego strasznie dużo...

— Współczuję. Pewnie zaraz po spotkaniu idziesz się uczyć?

— No co ty, przecież umówiłam się jeszcze z Markiem, a potem idę do kina na seans nocny. Nie mam ochoty się tego uczyć.

Rozmawiałyśmy dalej przez chwilę, po czym Matylda znowu zaczęła:

— Strasznie ciężko jest na medycynie. Już się nie wyrabiam. Nie mam czasu na życie towarzyskie.

Czyli cały czas nudziła o tym, ile to musi pracować, ale wziąć się do tego już nie...

2. Najgorzej.

Najgorzej miała zawsze Matylda. Gdy ktoś na jej narzekania o ilości nauki przed sesją odpowiadał coś w stylu "Rozumiem cię, też muszę dużo wkuć", od razu zaczynały się opowieści o tym, że my nie wiemy, co to znaczy mieć naprawdę dużo do nauki. Wszystkie kierunki dla niej były banalne w porównaniu do medycyny. Zgadzam się, większość z nich faktycznie jest łatwiejsza, ale dla Matyldy byliśmy idiotami w porównaniu do przyszłych lekarzy.

3. Plebs.

Po drugim roku stwierdziła, że właściwe to ona nie ma co się zadawać z takim plebsem jak my (czyli znajomymi z klasy w podstawówce i gimnazjum, którzy nie poszli na medycynę). Postanowiła się wyprowadzić z mieszkania (mieszkałam razem z Matyldą i trzema koleżankami).

I co się okazało? Nasza przyszła lekarka wyleciała z uczelni na trzecim roku. Postanowiła rozpocząć studia na kierunku X, czyli moim. Nie zdała.

uniwersytet_medyczny

by ~karmelowa
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
3 5

Tak to często jest ze studentami "elitarnych" kierunków. Znam sporo osób, które studiowały (i ukończyły!) prawo i ludzie, którzy z nimi studiowali doprowadzali mnie do łez (ze śmiechu), gdy przychodzi na zajęcia w garniturach/garsonkach, a jeśli mieli konta w mediach społecznościowych, to w opisie zawsze znajdowała się informacja: student(ka) prawa* *też niekoniecznie wszystkim udało się ukończyć, więc potem dopisek oczywiście znikał. ;)

Odpowiedz
avatar digi51
11 13

@Ohboy: moim zdaniem to domena ludzi, którzy na "elitarne studia" idą z powodu rodzinnych tradycji. Znam doktor prawa - dobra kumpela, sympatyczna dziewucha. Lekarkę - moja siostra, normalna osoba. Obie w trakcie studiów miały ubaw po pachy z "dzieci rodziców", którzy zadzierali nosa, bo tatuś ordynator na chirurgii, a mama znana prawniczka. Tacy ludzie najczęściej mieli spore problemy z zaliczeniem materiału, bywało też, niestety, że mama zna tego profesora, a tatuś rektora, a tak przepychali te owieczki z roku na rok. W przypadku lekarzy to jest tragedia, bo potem taki gląb kogoś jeszcze zabije jak mu dadzą kitel, w przypadku prawników to można się tylko pośmiać jak taki zarozumialec kończy jako szeregowy korposzczurek, a miał być przecież znanym adwokatem.

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 6

@digi51: A to możliwe, bo oczywiście większość osób na tych kierunkach faktycznie była z rodzin prawniczych (wszyscy moi znajomi byli spoza tego kręgu). Znam osobę, która miała nieszczęście trafić na dentystę, którego ojciec jest świetnym fachowcem. Syn bierze tyle samo, co on, tyle że nie ma tych samych umiejętności. :/ No, ale ojciec dalej mu oddaje pacjentów, bo to w końcu jego syn.

Odpowiedz
avatar Jorn
9 9

Ja tam studiowałem co innego, ale słyszałem od kolegów z medycyny, że te ich studia są takie ciężkie tylko przez pierwsze dwa lata i ostatnie cztery.

Odpowiedz
avatar Italiana666
3 3

A mi sie przypominaja hstorie z dziecinstwa o moich rowiesnikach, ktorym wrozono swietna przyszlosc. Dziewczyna, ktora byla uwazana za najlepsza uczennice w szkole, dzisiaj pracuje w magazynie Amazonu. Mam tez kuzynke, ktora w dziecinstwie wedlug jej matki byla matematycznym geniuszem. Dziewczyna teraz pracuje jako asystentka w aptece.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
4 4

@Italiana666: z tego wniosek, że uzdolnienia same w sobie to jeszcze nie wszystko :)

Odpowiedz
avatar Italiana666
1 3

@FlyingLotus: nie do konca sie z tym zgodze. Moj znajomy zostal przez matematyczke nazwany krolem idiotow. Usiadl niefortunnie na koncu klasy z nienajlepszym towarzystwem. Jakies 2 lata temu napisal doktorat z ekonomii. Czasami chodzi tutaj o zle oszacowanie mozliwosci danej osoby lub zwyczajne przechwalanie sie.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

@Italiana666: No ja byłam najlepszą uczennicą w podstawówce, dobrą w elitarnym liceum, jedną z najlepszych w Polsce na studiach, a pracuję w markecie ;). I taka jest prawda, nie przechwalanie się. Różne rzeczy dzieją się ludziom w życiu to jedno, a inna sprawa, że samo bycie "genialnym" wcale nie jest kluczowe dla sukcesu, potrzebne są zupełnie inne umiejętności miękkie niż czyste "jestem w czymś dobry". Mam znajomego, który ma swoją firmę w "mojej" (tej, którą studiowałam) branży. Biznes mu się kręci dobrze, bo ma niesamowitą żyłkę do marketingu, ciągle siedzi na swoim kanale na yt, na blogu, łazi nawet do jakichś programów radiowych czy innych pytań na śniadanie, wszyscy mają go więc za autorytet. I mało kto wie, że niejednokrotnie spiep8zoną robotę po nim poprawiałam po nim ja, pani z marketu ;).

Odpowiedz
avatar Italiana666
2 2

@szafa: twoja historia sie kupy nie trzymy. skad wiesz, ze bylas jedna z najlepszych studentek na studiach w Polsce. Sa do tego jakies rankingi? Podeslij linki. Jesliby tak bylo to uczelnia zaproponowala by ci robienie doktoratu. Co ty robisz w tym markecie? sa rozne stanowiska. Skoro tak czesto ratowalas tego znajomego i on ma swoj biznes to dlaczego cie nie zatrudni. Nie wiem w czym mu pomagasz, ale skoro jestes taka dobra to moglabyc sprobowac jako freelancer. Na poczatek obok pracy w markecie, a pozniej moze juz na caly etat. W mojej bylej pracy kiedys na rozmowe o prace dostal zaproszenie 30-letni pan, ktory lata pracowal jako opiekun w domu starcow. Zrobil jakies kursy biurowe i chcial sie przebranzowic. Wiec dla chcacego nic trudnego.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

Mieszkałam przez rok ze studentami medycyny w ich akademiku - najwięcej z całej ekipy uczyłam się ja. Moja współlokatorka to praktycznie była stale obrażona na mnie za to, że śmiem mieć cięższy kierunek niż jej medycyna!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Historia wygląda mi na naciąganą, mająca na celu udowodnienie, że na medycynie ludzie wcale się zbyt wiele nie uczą, mimo że to elitarny kierunek. Dlaczego mam takie wrażenie? Bo sama znam kilka osób, które studiowały medynę i jeśli ktoś przebrnie pierwszy, najcięższy rok, zazwyczaj radził sobie z całymi studiami. A kto nie uczył się prawie non stop na początku, ten odpadał. Dlatego ciężko mi uwierzyć, że koleżanka przebrnęła bumelując sobie i olewając naukę aż na 3 rok, a potem dopiero odpadła i w dodatku nie dostała się na łatwiejszy kierunek, to mi się jakoś nie klei po prostu. Jeszcze uwierzyłabym gdyby odpadła na samym początku, choć na medycynę ogólnie dostają się raczej osoby, które sporo uczyły się już w liceum bo progi punktowe są bardzo wysokie.

Odpowiedz
Udostępnij