Nakazy zasłaniania nosa i ust, oraz dezynfekcji rąk i używania rękawiczek w sklepach są już od jakiegoś czasu. I jak widzę ludzie mają tego dość. Maseczki noszą żeby nie dostać mandatu, a dezynfekcja i rękawiczki to jakaś kpina...
Bywam ostatnio w 3 sklepach, Kaufland, Biedronka i Brico (mała Castorama na czerwono). W spożywczych podobna sytuacja. Ludzie w sporej części olewają zakaz. "Brudnymi" rękami nakładają warzywa, owoce czy pieczywo. W Biedronce czasami brakuje rękawiczek, to dają woreczki z oznaczeniami, że to niby na ręce. Obsługa ma wszystko w d... i nikt niczym się nie przejmuje...
Tylko w Brico przy wejściu zawsze siedzi ktoś kto liczy ludzi i nakazuje dezynfekować ręce... Co więcej zwykle trafia mi się ten sam "Sierżant Idealista", który karze zdejmować własne rękawiczki i dezynfekować ręce. Potrafi ganiać ludzi po sklepie i ściągać do punktu dezynfekcji.
I sam już nie wiem. Nawet gdy nie ma pandemii nakładanie pieczywa gołymi rękami uchodzi za nieeleganckie i nietaktowne, a znowu na składzie remontowo-budowlanym środki wydaja mi się grubo przesadzone...
covid w mieście
Kilka lat temu było oburzenie że Bjoergen udaje astmę, inni Norwegowie też... Dzisiaj astmatyków u nas masa. I tych że zbyt delikatnymi dłońmi- taa, szkoda że moja mama jakoś daje rade z rekawiczkami/płynami a naprawdę ma problemy ze skórą
Odpowiedz@Allice: Podejrzewam, że to tylko wymówka... Mi też się to nie podoba. A po dezynfekcji tymi środkami zostaje mi na skórze jakaś dziwna warstwa. Nie mam problemów skórnych, moja skóra toleruje dużo, od zapraw budowlanych, przez oleje i kleje (ostatnio prawie całą kropelkę sobie na łapy rozlałem), po ziemię, nawóz i żywicę (z drewna)... Ale tylko po tych środkach ręce autentycznie mnie swędzą...
Odpowiedz@szczerbus9: Facet opisywany w historii przegina i chce się wyżyć, bo ktoś nieodpowiedniej osobie dał "władzę". Żądanie zdejmowania rękawiczek jednorazowych, nawet swoich, to durne żądanie, i dowodzi, że facet nie wie, po co ta dezynfekcja (dla niego to tylko wykonywanie rozkazu). W normalnych miejscach każą (i nie protestuję) dezynfekować ręce w rękawiczkach - przecież chodzi o to, aby na powierzchni dłoni nie przenosić zarazków, a jeśli ręce są w rękawiczkach, to na powierzchni owych rękawiczek. Nawet, jak jesteś zarażona, a założysz zdezynfekowane rękawiczki (czy też zdezynfekujesz już nałożone) to zarazków nie przeniesiesz. Noszę swoje rękawiczki i je dezynfekuję - dzięki rękawiczkom skóra mi się nie naraża na kontakt z owymi, nieznanego mi składu specyfikami. Facetowi więc nie należy ustępować, tylko zakładać swoje rękawiczki i te rękawiczki dezynfekować wystawionym środkiem. W razie czego żądać kierownika i już - przedstawiając powyższe tłumaczenie.
OdpowiedzMoim zdaniem końcem końców ryzyka zarażenia nawet w markecie budowlanym nie da się wyeliminować całkowicie. Co z tego, że ktoś zdezynfekuje sobie ręce i założy sklepowe rękawice, skoro za chwilę w te rękawice nakicha, a potem wymaca połowę asortymentu. Zamiast takiego rygoru, ważniejsze moim zdaniem jest edukowanie i powtarzanie do bólu, aby nie kichać, nie lluć, nie kaszleć w dłonie i nie dotykać twarzy poza domem. Ludzie są tak przewrotni, że im więcej obostrzeń tym bardziej mają to gdzieś i przestają się tym przejmować.
Odpowiedz@digi51: No niby ludzie przymierzają się do narzędzi "Jak w dłoni leży" czy macają próbniki, ale ręce się od tego też w zwykłym znaczeniu brudzą, a po robocie aż przyjemnie te ręce umyć...
OdpowiedzW "mojej" Biedronce od dobrych dwóch tygodni nie ma jednorazowych rękawiczek, jest tylko płyn do dezynfekcji, z którego mniej więcej połowa ludzi nic sobie nie robi. Albo to ja mam takiego pecha, że przez te 20-30 sekund dezynfekcji dłoni przed wejściem, żadna z mijających mnie osób po płyn nie sięga. Noszenie masek poniżej nosa to norma, poniżej brody - nic nadzwyczajnego. Jednorazowe maski wiszące na lusterku wstecznym w samochodzie - częsty widok, mam nawet zdjęcie samochodu Polsatu z czymś takim...
Odpowiedz@kitusiek: A co zrobić z maseczka? w aucie nie trzeba mieć na twarzy. Wsiadam do auta, zdejmuje maseczke, jadę, wkładam maseczkę, wychodzę. Mam nawet kilka zapasowych maseczek w aucie na wypadek gdybym zapomniała wyjść z domu z maseczka lub uległaby zniszczeniu. Po co miałabym ją mieć cały czas na twarzy?
Odpowiedz@Malibu: W jaki sposob zdejmujesz maseczke? Dbasz o to, zeby nie dotkac jej od srodka? Czy po prostu rzucasz na siedzenie obok? To samo siedzenie, na ktorym wczesniej wyladowala siatka z zakupami. Zsuwanie maski na brode, a potem spowrotem na buzie i nos. Pomijam wirus, ale mozna nabawic sie innych, rownie niefajnych rzeczy. Ja wiem, ze dla wiekszosci maska sluzy do tego, aby uniknac mandatu. Ale jesli nie obchodza was inni to zadbajcie o wlasne zdrowie. Bo zle noszona maseczka moze miec naprawde zle skutki.
Odpowiedz@321123ramtamtam: W tej kwestii się zastanawiałem jaka jest różnica pomiędzy maską przeciwgazową (z pochłaniaczem), maseczką przeciwpyłową i maseczką z pończochy które są roznoszone przez lokalne władze i wykorzystywane podczas pandemii... Bo przecież w 2 pierwszych można chodzić prawie cały dzień... I doszedłem do wniosku, że sposób przylegania do twarzy... Przeciwgazowa i przeciwpyłowa dolegają na obwodzie. Jakby się uparł to można by je nosić całe dnie bez problemu. Jednak pochłaniacz w gazowej dość mocno ogranicza powietrze, przez co maski przeciwgazowe jakie spotkałem (ewakuacyjne) można było nosić chyba przez 15 minut. Ciekawe czy jakby sie uparł dłużej, to by padł z braku tlenu... Przeciwpyłowe podobnie. Maja niby 3 klasy filtrowania, a nosisz aż filtr się zużyje, lub wyjdziesz z zapylenia. Ten sam powód, po co ograniczać dostępność tlenu... A te maseczki przeciw COVID? Sam ponoszę 10 minut i mam dość. Uszy bolą, w nos coś się wgryza. Raz musiałem ponosić ok 1h non stop, to przez resztę dnia głowa mnie bolała... Ewidentnie jest coś o czym piszesz. Maseczka jest zbyt blisko nosa, przez co mogą się w niej rozwijać bakterie, które w końcu mogą nas bardziej wykończyć niż wirus...
Odpowiedz@szczerbus9: Maski przeciwgazowe i przeciwpyłowe posiadają dużo większą powierzchnię filtrowania dzięki czemu wolniej się zapychają. Poza tym filtrują na "wdechu" - zaciągasz czyste powietrze przez filtr, wydychasz wilgotne z dwutlenkiem przez zawór oddechowy zwrotny. Zwykła "szmata na twarz" ma stosunkowo małą powierzchnię filtracji i "filtruje" również na "wydechu" - szybko wilgotnieje od oddechu i staje się trudno-przepuszczalna dla CO2 co prowadzi do szeregu objawów: uczucie duszności, zawroty głowy, przyspieszony oddech (próba pozbycia się nadmiarowego CO2).
Odpowiedz@Malibu: najbardziej rozwalaja mnie ludzie chodzacy po dworze w maskach z odslonietym nosem jak juz zdjeli obostrzenia ani to nie dziala, ani nie wyglada
OdpowiedzDo Brico nie miałbym pretensji. Mamy stan epidemii, środki bezpieczeństwa nie powinny nikogo dziwić. Niemniej to co się dzieje w dyskontach woła o pomstę do nieba...
OdpowiedzObserwuję to samo w "swojej" biedronce. Z maseczek i rękawiczek zregynowała tam już połowa obsługi, zakładają tylko po pracy, na drogę do domu. Serio, byłem przy tym, jak gość bez czegokolwiek zszedł z kasy, ktoś wszedł za niego po przeliczeniu pieniędzy, po czym gość poszedł na zaplecze, wrócił przebrany w masce i rękawiczkach i poszedł po rower. Inna rzecz jest taka, że przy tym jak nasi rodacy mają głęboko w dupie zalecenia, to gdybyśmy mieli masowo wymierać na tę zarazę, to już byśmy wymierali. "Na COVID umarło dzisiaj X ludzi, w USA mają 100k zgonów" - to brzmi groźnie, media chętnie to podają, jest dużo kliknięć. Ale o tym, że zakłady pogrzebowe marudzą na zastój w interesie, bo globalnie w Polsce umiera o wiele mniej ludzi, niż przed lockdownem, to już mało kto słyszał :) W ogóle, cała heca z zamknięciem narodu w domu miała, jak dla mnie, jeden cel - spowolnić rozwój choroby, żeby nie przeciążyć szpitali. I to się faktycznie rządowi udało, a teraz, kiedy już główne zagrożenie poważnym tąpnięciem w służbie zdrowia minęło, można stopniowo odmrozić gospodarkę i pozwolić ludziom dalej żyć.
OdpowiedzZależy od miejsca. W Biedronce jest płyn do dezynfekcji, ale ile osób wchodzi już nie pilnują. Natomiast jak skierowałam się do apteki czy Rossmanna, to już ktoś stał, liczył ludzi i nakazywał ręce dezynfekować przed wejściem.
Odpowiedz@Nugaa: Do aptek na prawdę rzadko chodzę, ale nie pamiętam żebym się spotkał z jakimkolwiek rygorem. Drogerie też, Singri mnie zaciągnęła do dwóch i też nic. Rękawiczki i płyn stały z boku i trzeba było je nieźle szukać żeby znaleźć...
Odpowiedzjakby bylo to kontrolowane i ludzie dostawaliby mandaty to by szybciutko przestali cwaniakowac a tak maja w de
Odpowiedz