Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Są tu jacyś biegacze? Pozamykali siłownie, więc zacząłem biegać w plenerze. Co…

Są tu jacyś biegacze?

Pozamykali siłownie, więc zacząłem biegać w plenerze. Co najmniej raz przy każdym biegu zdarza się, że muszę się zatrzymywać i przygotowywać do obrony, bo biegnie na mnie jakiś duży pies, oczywiście bez kagańca. Nie winię o to psów, tylko idiotów, którzy wychodzą z nimi bez smyczy. Póki co jeszcze żaden mnie nie zaatakował, ale nie jest to komfortowa sytuacja jak biegnie w twoją stronę duże, groźne zwierzę i nie wiesz jakie ma zamiary. Nawet jak to mały pies, to nogawkę może poszarpać, a jak ugryzie to będę musiał bujać się po lekarzach, badać na wściekliznę, itd, a do tego jeszcze użerać z właścicielem, który niewątpliwie jest idiotą, co wnioskuję po tym, że wyprowadza psa bez smyczy.

Noszę gaz pieprzowy, jak mnie jakiś pies zaatakuje to niestety będę musiał się bronić, a nie chcę krzywdzić zwierzęcia. Wolałbym tym gazem psiknąć w oczy jego właścicielowi-ćwokowi.

Doświadczyliście podobnego problemu, biegacze? Jak sobie z tym radzicie? Wytyczanie trasy gdzie nie ma psiarzy odpada, bo próbowałem i okazuje się, w mojej najbliższej okolicy są oni wszędzie - taki urok mieszkania na bardzo dużym osiedlu.

psy psiarze

by ~runforrestrun
Dodaj nowy komentarz
avatar Tallana
33 41

@mruk: Ma czekać aż cos mu się stanie? Pogryzienie to bardzo nieprzyjemna sprawa

Odpowiedz
avatar mofayar
37 45

@mruk: oho, psiarzowi coś pękło. To tak jakbyś szedł ulicą i jakieś sebixy rzucały w twoim kierunku kamieniami. Nie trafili cię, ale kamienie latają centymetry od ciebie. No, ale żaden kamień cię jeszcze nie trafił, więc nie będziesz chyba miał nic przeciwko i nie będziesz marudził na wszelki wypadek, prawda?

Odpowiedz
avatar mofayar
2 4

@mruk: trzymając się twojego porównania - co innego jak idą z naprzeciwka i cię ignorują, a co innego jakbyś przebiegała koło nich, a oni nagle by się zerwali i zaczęli cię gonić. Tak samo co innego jak ktoś idzie z psem, przebiegasz obok, a pies nie reaguje, a co innego jak rzuca się za tobą w pogoń.

Odpowiedz
avatar ampH
6 6

@mruk: chyba nie umiesz w porównania. Pozwól, że poprawię. Idziesz sobie parkiem i jakiś napakowany koleś, większy od Ciebie zaczyna się na Ciebie drzeć, skakać wokół Ciebie i pytać czy chcesz wp...ol. Teraz możesz opisać swoją reakcję – zaręczam, że nawet jeśli Tobie coś takiego nie przeszkadza, to nie jest to społecznie akceptowalne. Tak jak społecznie akceptowalne nie jest bycie obskakiwanym i obszczekiwanym przez psy czy dowolne inne zwierzę.

Odpowiedz
avatar aegerita
-4 4

@ampH: I kto tu nie umie w porównania... W historii stoi jasno: "biegnie na mnie pies". Gdzie widzisz obskakiwanie i obszczekiwanie (bezapelacyjnie piekielne, oczywiście, ale tu NIEOBECNE)? To, że pies sobie biegnie, najłatwiej porównać do... biegacza :-)

Odpowiedz
avatar ampH
4 4

@aegerita: cóż, faktycznie być może za mocno wybiegłem z założeniami, jednak wciąż biegnący na mnie pies jest dla mnie nieakceptowalny. :) Biegnący obok – spoko, niech sobie biegnie. Biegnący na mnie człowiek jest nieakceptowalny – a nikt nie wmówi, że nie umie odróżnic po prostu biegnącego człowieka/psa/dowolnego zwierzęcia od biegnące na mnie, z wlepionymi we mnie oczami. :) No, chyba że to też jest zbyt daleko posunięte założenie i zakładasz, że autor nie ma pojęcia, o czym pisze. :)

Odpowiedz
avatar aegerita
-3 3

@ampH: Nie wiem, o czym pisze autor, bo "pies na mnie biegnie" to informacja szczątkowa. Dlatego zapytałam go o konkrety i jestem serio ciekawa odpowiedzi. "Biegnie na mnie, po czym rzuca się z warczeniem i odgryza mi pół nogi" -> nieakceptowalne. Tylko nic takiego nie miało miejsca (bo autor napisał, że żaden z tych psów nie zaatakował). "Biegnie na mnie, a potem mnie omija i biegnie dalej" -> tak naprawdę wcale na mnie nie biegł, tylko mi się wydawało, bo po prostu biegł tą samą ścieżką ;-) I sto jeden sytuacji pośrednich, które trochę bez sensu analizować, bo nie wiemy, co się stało, poza faktem, że pies biegł. A bieganie (nawet bieganie połączone z patrzeniem) trudno jeszcze uznać za zachowanie społecznie nieakceptowalne.

Odpowiedz
avatar justangela
4 6

@aegerita: znawca psów, a nie wie co znaczy "pies na mnie biegnie" :D

Odpowiedz
avatar aegerita
-4 4

@justangela: Ech, angela... Ja wiem, że mnie nie lubisz, ale spróbuj proszę użyć argumentów jak dorosły człowiek, a nie jak dziecko "bo jesteś gupi i się nie znasz". Wiem, co to znaczy "pies na mnie biegnie". Nie wiem (bo nie ma tego w historii), co ten pies zrobił później. Wiadomo, że ŻADEN nie zaatakował. Czy którykolwiek do autora dobiegł, dotknął go albo w ogóle spojrzał na niego - tego nie wiemy. A to informacja jakby kluczowa dla ocenienia piekielności, bo w bieganiu jako takim nic piekielnego nie ma.

Odpowiedz
avatar justangela
1 3

@aegerita: całe szczęście, już sobie przypomniałaś, co znaczy, że pies na kogoś biegnie. To teraz skup się i pomyśl co znaczy "pies biegnie na biegacza", wyobraź sobie jak to wygląda. Może wtedy zrozumiesz piekielność, bo dla mnie już to jedno zdanie jest absolutnie wystarczające i doskonale wiem o co chodzi autorowi historii. Jako zdeklarowany psiarz ty powinnaś także wiedzieć.

Odpowiedz
avatar aegerita
-1 3

@justangela: To, że pies biegnie na biegacza, znaczy dokładnie tyle, że pies biegnie na biegacza... Ni mniej, ni więcej. To zdanie jest całkowicie samowyjaśniające się, chyba że ktoś potrzebuje, żeby mu wyjaśnić słowo "pies", "biegnie" albo "biegacz". Zdaję sobie sprawę, że jak ktoś nie cierpi psów, to mu przeszkadza, że pies w ogóle oddycha albo depcze ścieżkę, ale pogódź się z tym - psy mają prawo biegać. Opiekun psa jest takim samym użytkownikiem przestrzeni publicznej jak Ty (ani lepszym, ani gorszym) i obie strony obowiązuje ta sama zasada: możesz robić, co chcesz, pod warunkiem, że nie utrudniasz życia innym i przestrzegasz prawa.

Odpowiedz
avatar justangela
0 2

@aegerita: pomyśl jeszcze raz, aż do momentu kiedy zobaczysz psa biegnącego na biegacza.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 2

@justangela: Widziałam już psa biegnącego na biegacza. Widziałam też biegacza biegnącego na spacerowicza. Widziałam również trzylatka biegnącego na kota. No i? Masz jakikolwiek argument czy piszesz o myśleniu, skupianiu i widzeniu bez żadnego związku z tematem?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 maja 2020 o 14:56

avatar justangela
0 2

@aegerita: nadal widać słabo idzie myślenie, skoro nie widzisz związku. Pytanie pomocnicze w takim razie: po co pies biegnie na biegacza?

Odpowiedz
avatar aegerita
1 1

@justangela: Jeśli to nie mój pies - nie wiem. Bez względu na to, jak wielkim znawcą psów mnie mianujesz, nie posiadam zdolności telepatii ;-). Teraz już rozumiesz, dlaczego kluczową informacją jest to, co dany pies zrobił poza bieganiem? Bo gdyby biegł po to, żeby zaatakować, to oczywiście taki pies luzem biegać nie powinien, a opiekunowi należy się solidny mandat. Ale już wiemy, że tutaj nie atak jest celem, bo ŻADEN z psów nie zaatakował autora. Jeśli pies biegnie, żeby się przywitać/pobawić (wchodząc w bezpośredni kontakt z człowiekiem) - to słabo. Niekulturalnie znaczy. Bo ktoś może sobie nie życzyć zaczepiania przez psa. Jeśli dodatkowo pies "wita się" poprzez przewrócenie człowieka, to już piekielność i mandat też może być zasłużony; jeśli po prostu dotknie nosem... no umówmy się, zbrodnia stulecia to to nie jest. Jeśli biegnie, żeby się przywitać/pobawić (bez dotykania jako pierwszy), to co w tym złego? Nie chcesz, to nie dotykasz, i po sprawie. Jeśli biegnie, żeby złapać aport, który poleciał w tym samym kierunku, to co w tym złego? Jeśli biegnie, bo chce biec w tym kierunku, przebiega obok człowieka albo go omija, to co w tym złego? Powtarzasz obraźliwe teksty o myśleniu tudzież jego braku (nie szkodzi, ja się nie gniewam, przyzwyczaiłam się, że bez obrażania nie potrafisz), a zamierzasz powiedzieć coś konkretnego czy tylko bijesz pianę?

Odpowiedz
avatar justangela
-1 1

@aegerita: tyle niby wiesz o psach, a nie wiesz czemu psy biegają za biegaczami? Kurcze, toż to nawet Google podpowie. Instynkt, po prostu. Polowanie, zabawa, zapędzenie owieczki w kozi róg. Dlatego psy gonią za biegaczami. Dla biegacza ŻADNA przyjemność. I nie, żadne bieganie i gonienie, żadnego pieska na osobę biegnącą nie jest ok, czegokolwiek byś nie wymyśliła. Pies biegnący na kogokolwiek powinien być natychmiast odwołany, tyle że niestety w praktyce różnie bywa, bo: "on nie gryzie", "on chce się tylko przywitać" i inne głupoty. I tak, ludzie mają prawo nie chcieć by obcy pies podbiegał do nich w bliżej nieokreślonym celu, mają prawo nie chcieć bawić się z psem, być przez niego oblizywani, obwąchiwani, obszczekani i co tam jeszcze. I nie, nikt nie pisał o psie przypadkiem biegnącym w tym samym kierunku. Piszemy o psach biegnących na kogoś - wybacz, ale ja, jako laik, łatwo potrafię rozpoznać czy pies biegnie na mnie czy obrał ten sam kierunek, a ty udajesz, że nie rozumiesz o co chodzi? Czy może ta twoja wiedza na temat psów jest selektywna i gdy coś ci nie pasuje to udajesz głupią?

Odpowiedz
avatar aegerita
2 2

@justangela: Wiem, jakie MOGĄ być powody (a mogą być, jak sama zauważasz, bardzo różne). Nie wiem, jakie były powody W TYM KONKRETNYM PRZYPADKU. Bo nie ma tego w historii. Dlatego zapytałam autora - bez odpowiedzi na razie. Wiemy tylko, że nie był to atak. Skąd wiesz, że te psy nie zostały odwołane? Ludzie mają prawo nie chcieć być oblizani, obszczekani, obwąchani - oczywista oczywistość, z którą się jak najbardziej zgadzam. Dlatego podbiegnięcie i choćby dotknięcie przez psa uważam za niewłaściwe. Ale żeby od razu włączać agresora "bo mnie dotknął!"? Do mojego kota na przykład notorycznie podbiega (i głaszcze, o zgrozo) trzylatek sąsiadów. Bez pytania, bez kontroli, bez zastanowienia, czy kot chce być macany. Dzieciak nie jest odwoływany. Ja wiem, co mu strzeli do głowy, czy nie spróbuje zrobić krzywdy? To co, mam od razu gazem potraktować? No dzieciak jest irytujący, ale bez przesady, nie będę biła piany, bo tak naprawdę nic strasznego się nie dzieje. I o to mi chodzi, te historie o psach są zwykle panikowaniem na wyrost, sprowadzającym się do "co by było, gdyby" i "nic nie zrobił, no ale mógł". Jest DUŻA różnica między zachowaniem irytującym a niebezpiecznym. Nie wiem, czy potrafisz rozpoznać, czy pies biegnie NA kogoś, czy po prostu biegnie tą samą ścieżką, na której jest dany człowiek. Skoro twierdziłaś, że psów w ogóle nie trzeba wychowywać czy szkolić, tylko wystarczy zabrać na spacer i to już koniec opieki, to widać, że Twoja wiedza na ich temat jest znikoma. Zresztą nie jesteś wyjątkiem, notorycznie spotykam się z tak absurdalnie błędnym odczytywaniem psów, że trudno mi uwierzyć w głupotę ludzi. Widziałam już kretynów pchających łapy do psa "bo on się cieszy" (pies cały napięty, uszy do przodu, sztywno macha uniesionym ogonem) albo "przecież taki spokojny" (pies odwraca głowę, oblizuje się). Albo podnoszących raban, że pies agresywny, bo warczy i szczerzy zęby (dyszy, kły na wierzchu - uchetany po treningu tak, że nie ma siły zamknąć paszczy).

Odpowiedz
avatar justangela
1 3

@aegerita: powtórzę: żaden powód nie tłumaczy psa, który biegnie na kogokolwiek, a na biegacza w szczególności. Jak widać w historii i komentarzach to nie tylko moja opinia. I nie chodzi o to, że pies nikogo nie pogryzł, chodzi o to, że mógł pogryźć i mógł zaatakować, bo durny właściciel nie radzi sobie z psem, a przywoływanie nie zawsze działa. Na marginesie dodam, że nigdy nie twierdziłam, że psa nie trzeba szkolić czy wychowywać. Twierdziłam, że posiadanie psa jest znacznie prostsze niż posiadanie dzieci, a to co piszesz to wyłącznie twoja, błędna, interpretacja. Nie zamierzam dalej polemizować z resztą głupot w tej kwestii, bo coś sobie uroiłaś.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 maja 2020 o 8:37

avatar katem
0 2

@aegerita: Może pies, który na Ciebie biegł nie pogryzł Cię, ale z psów, które na mnie biegły, jeden (duży) skoczył na mnie brudząc mi zabłoconymi łapami kurtkę (nie pogryzł na szczęście, był z tych zbytnio przyjacielskich), a drugi dziabnął w kostkę - ten na szczęście był mały i wyżej nie sięgnął więc uszkodził mi tylko buta. Wcale więc się autorowi nie dziwię - to, że na niego nie skaczą, czy go nie gryzą to właśnie dlatego, że stoi w miejscu i się nie rusza. Diabli wiedzą, co byłoby gdyby dalej biegł. Wiem - dwa psy to żadna próba losowa, ale dla mnie wystarczy, aby zachowywać się podobnie, jak autor historii.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 1

@justangela: Jak sobie człowiek z psem nie radzi, to zawsze źle, naturalnie. Ja mówię o sytuacji, w której człowiek sobie z psem radzi, może go odwołać, ale tego nie robi, bo wie, że pies obcego nie zaczepi - i pies faktycznie nie zaczepia. To nie wymaga w ogóle żadnego tłumaczenia się. Pies ignoruje człowieka, człowiek ignoruje psa - ot, normalne życie w społeczeństwie. A nie "pies nie ma prawa biegać, bo ja sobie nie życzę". No właśnie ma. Żadne prawo nie zabrania biegania, nawet biegania w stronę ludzi. Kulturalny opiekun psa odwoła, owszem, ale mam coraz większe wątpliwości co do sensu bycia kulturalnym wobec ludzi, którzy oczekują zrozumienia dla siebie, a sami mają innych w odwłoku. Pisałam, że (dobra) opieka nad psem wymaga wysiłku, bo socjalizacja, wychowanie, szkolenie, prawidłowe żywienie, zabawa, spacery i sto innych rzeczy. Na co oznajmiłaś, że opieka nad psem to "mały pikuś", bo wystarczy trzy razy dziennie wyprowadzić na spacer i raz w roku zabrać do weterynarza, i fajrant. Więc w sumie nie powinnaś się dziwić niewychowany psom, bo może po prostu to psy ludzi, którzy mają podejście takie jak Ty ;-)

Odpowiedz
avatar aegerita
2 2

@katem: Rozumiem, że masz uprzedzenie po tych sytuacjach. Obie były oczywiście niedopuszczalne, skoro jeden pies zaatakował, a drugi wszedł w niechciany kontakt. W przypadku ataku zawsze należy się mandat, w przypadku skoczenia na pewno przeprosiny i na życzenie czyszczenie ubrania. Złe zachowania należy tępić, a nieodpowiedzialnych opiekunów uczyć odpowiedzialności - najlepiej przez edukację (bo to najskuteczniejsze), ale w przypadku opornych argument doportfelowy bywa lepszy. Jednak czy stosowanie przemocy wobec wszystkich jak leci jest rozwiązaniem? Pretensje i wyzwiska w stosunku do każdego, kto robi coś inaczej niż my byśmy sobie życzyli, nawet jeśli nikogo nie krzywdzi? Mnie akurat nigdy żaden pies nie pogryzł. Za to ludzie trzy razy wpakowali mnie do szpitala, w tym raz byłam całkiem blisko śmierci. Czy to oznacza, że mogę każdego zbliżającego się człowieka traktować jak wroga i atakować gazem na wszelki wypadek? ;-) Nie bardzo. Są agresywni ludzie i są agresywne psy, ale to nie znaczy, że od razu wszyscy...

Odpowiedz
avatar mofayar
21 31

Mandat 5000 zł za wyprowadzanie psa bez smyczy i zaraz by się hołota nauczyła. Inaczej się z buractwem nie da, bo po dobroci nie rozumieją.

Odpowiedz
avatar Tallana
18 20

Jeśli do ciebie podbiega to ostrzegaj właścicieli, że jeśli nie zabiorą psa to potraktujesz go gazem. Powinni brać go na smycz jeśli zauważą kogoś w pobliżu. Przekonałam się już na własnej skórze, że jeśli prosisz bez gazu w ręce to usłyszysz tylko "ale to grzeczny piesek, nic nie zrobi". Zwierzak może być kochany wobec właścicieli, ale nie wiadomo jak zareaguje na obcego i to biegnącego. Jeśli nie biegasz przez psi park to z tego co podpowiada mi Google nawet w lesie nie wolno spuszczać psa ze smyczy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2020 o 12:10

avatar este1
13 15

@Tallana: daleko to szukać? Pies znajomych się na mnie rzucił bo coś mu się nie spodobało. Na szczęście nie gryzł tylko drapał. Wszyscy byli w szoku, a ja do dziś nie podejdę do obcego psa puszczonego luzem. Mój hit "Ale ja go znam, on jest przyjazny!" - "ja go nie, wyczuje mój strach" i nagle da się psa na smyczy zapiąć, pod sklepem, w mieście. Nie wyglądał mi na przyjaznego.

Odpowiedz
avatar Tallana
6 8

@este1: ja z kolei zostałam zaatakowana lata temu na ulicy przez psa w obecności jego właścicieli. Przewrócił mnie i szarpał nogę, skończyło się na 17 szwach i sprawie w sądzie. Uraz na całe życie, i jest niestety tak jak mówisz - wyczują strach, co niestety powoduje błędne koło. Ty boisz się psa, on to wyczuwa i np. zaczyna cię obserwować, ty to widzisz i boisz się jeszcze bardziej, zaczynasz się nietypowo zachowywać bo dostajesz ataku paniki, pies na to reaguje i się rzuca... Noszę przez to przy sobie gaz pieprzowy i jest mi przykro na myśl, że być może kiedyś będę musiała go użyć - ale co innego mogę zrobić jeśli np. leci do mnie pies sięgający mi głową do klatki piersiowej a właściciel zamiast wołać psa to woła do mnie (!), żebym się nie bała (!!) bo on nie gryzie (!!!). Dopiero jak usłyszał, że ma go zabrać albo użyję gazu to go odciągnął. Skąd mam wiedzieć co zrobi obcy pies? I to ciągłe tłumaczenie się przed nieznajomymi dlaczego nie chcę bliskiego kontaktu z ich zwierzęciem. Ech.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2020 o 20:53

avatar este1
0 2

@Tallana: ja na szczęście psy "blokowe" znam i wiem które unikać a przy których właścicielach wyciągać telefon i dzwonić na straż miejska. Jeśli chodzi o obce to nie dyskutuje, na tekst "nie gryzie" odpowiadam że ja już tak ;) Umiem kontrolować strach, ale przy obcym psie bez smyczy nie przejdę. Rzadko się zdarza, ale jednak. Są za to psy które nie sprawiają mi problemów: pies mojego faceta mimo że okazal się większy niż myślałam to... Nie wiem kto kogo szybciej "kupił" on mnie, czy ja jego. Po 10 minutach był moim najlepszym przyjacielem ;)

Odpowiedz
avatar aegerita
-3 5

@Tallana: Masz prawo wymagać, by czyjś pies Cię nie zaczepiał czy w ogóle nie dotykał. Nie masz żadnych podstaw, by wymagać brania psa na smycz (chyba że w danym miejscu jest taki obowiązek). Dla mnie to kwestia kultury. Jeśli ktoś poprosi, by psa zapiąć - żaden problem. Ale jak ktoś mi wyskakuje z żądaniami i co gorsze groźbami - nie ma mowy, żebym na chamstwo zareagowała uprzejmością.

Odpowiedz
avatar Tallana
0 0

@aegerita: Wybacz ścianę tekstu, dla mnie to problem, z którym walczę od lat. Mieszkam na przedmieściach, więc sytuacje w których ludzie wyprowadzają psy bez smyczy są plagą. Miałam za sąsiadów ludzi, którzy potrafili m.in. puścić luzem rottweilera albo dobermana (którego i tak szybko uśpili po tym, jak dotkliwie pogryzł ich dziecko bo bawiło się piszczącą zabawką - wydawało im się, że wystarczy jak pies wychowa się z dzieckiem od szczeniaka, no a tresura i świadomość charakteru psa? Nieważne, ważne że jest śliczny i odstraszy złodziei). Z tego co podpowiada mi Google, pies może biegać bez smyczy tylko jeśli właściciel ma nad nim kontrolę lub jeśli przepis danego miejsca (np. parku) na to pozwala. Większość właścicieli nie tresuje psów, zwierzę nie reaguje na ich komendy w krytycznej sytuacji. Co w praktyce oznacza, że muszę najpierw zostać pogryziona żeby udowodnić, że pies puszczony bez smyczy nie był pod kontrolą właściciela albo zwyczajnie nagrywać i zgłaszać gdzie trzeba. Dla mnie podstawą w takiej sytuacji jest choćby rozmiar psa, wpływający na moją szansę obrony jeśli jego zachowanie eskaluje. Ja nie znam tego psa, ten pies nie zna mnie, nie ma kagańca, może mnie przewrócić albo ugryźć. Duże, silne psy potrafią przewrócić człowieka nawet ze zwykłej radości. Sytuacja, w której pies (szczególnie duży) podbiega samowolnie do obcej osoby jest moim zdaniem niedopuszczalna - fajnie, że większość psów to potulne miśki przy bliższym kontakcie, ale żaden z nich nie ma tego wymalowanego na czole a nie każdy zna się na psiej mowie ciała. Prośby niestety zwykle nie skutkują, przynajmniej w tych przypadkach, z którymi się spotkałam. Trudno jest mi zgodzić się z tym, że prowadzenie psa na smyczy to kwestia tylko kultury, przepisy pozwalają na to jedynie zwierzętom zachipowanym i posłusznym. A właściciele często są absolutnie pewni, że ich pies na pewno nikomu nie zrobi krzywdy nawet jeśli nie przeszedł tresury i nie biorą pod uwagę, że pies inaczej podchodzi do właściciela a inaczej do obcego. A na spacerze może mu się włączyć instynkt obronny. Osobiście nienawidzę sytuacji, w których leci do mnie duży pies, proszę właściciela, żeby go zawołał a właściciel MNIE zaczyna TŁUMACZYĆ, że piesek jest niegroźny i chce się przywitać. No nie, po prostu nie. Teraz jak słyszę taki tekst w odpowiedzi to grożę gazem pieprzowym, w takich sytuacjach nie mam czasu na opowiadanie o traumie i o tym, że psa się panicznie boję, przez co mogę go sprowokować. On już biegnie w moim kierunku. Nigdy nie grożę komuś, kto reaguje od razu. Na przykład sąsiadka ma dużego psa, na moje prośby żeby ściągać go na smycz kiedy przechodzę reagowała zawsze historyjką o dobrym piesku. Więc jak widziałam ich z daleka na spacerze, uciekałam w inną ulicę. Któregoś dnia nie miałam jak, odezwała się panika i stanęłam jak sparaliżowana. Pies to wyczuł i się na mnie rzucił. Nie reagował na krzyki właścicielki, która zaczęła okładać go parasolem żeby mnie zostawił. Dopiero od tamtej pory zaczęli na mój widok brać go na smycz. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie - nie potrafię pogodzić się z tym, że aby wyegzekwować swoje bezpieczeństwo muszę najpierw znaleźć się w niebezpiecznej sytuacji. Ani psu, ani właścicielowi nie stanie się krzywda jeśli na chwilę zwierzę znajdzie się na smyczy. Za to jeśli nagle się okaże, że dobry piesek jednak jest zły to może skończyć się tragedią. Powinny być za to mandaty jak stąd do Bombaju. Do tego pies za głupotę właściciela może zostać potem uśpiony. Ten, który mnie załatwił na 17 szwów resztę życia spędził w ciasnym kojcu - nie na moje życzenie, po prostu taki zapadł wyrok. Właściciele chyba próbowali go uchronić w ten sposób przed zabiciem. Spuszczanie psa ze smyczy kiedy w pobliżu są ludzie i czekanie na ewentualne zwrócenie uwagi to nie tylko brak kultury ale głupota i nieodpowiedzialność.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 maja 2020 o 18:21

avatar Tallana
-1 1

@este1: Ja u okolicznych właścicieli psów mam na pewno kiepską opinię - dyskusji o psie, który na pewno nie gryzie nie zliczę. Jak dotąd wszystko poza gazem prowokowało tylko potok zapewnień, że pies jest spokojny i nie gryzie. Plot twist - to samo mówili właściciele psa, który rozszarpał mi w ich obecności nogę. :d NO PRZECIEŻ ICH NIGDY NIE UGRYZŁ. Teraz już w miarę radzę sobie ze strachem, ale krótko po pogryzieniu nawet małe psy powodowały u mnie ogromny lęk co bywało równie straszne co komiczne (kiedyś np. wlazłam na bramę sąsiada na widok kundelka xD). Golden retriverom ufam już w ciemno. :) Ale nigdy, nawet jak dobrze poznałam psa a był duży nie byłam w stanie przestać się przy nim bać kiedy zostawałam sam na sam. Psy to niestety świetnie wyczuwają. :(

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

@Tallana: Przykro mi, że masz traumę, i rozumiem, że patrzysz na sytuację właśnie przez pryzmat tej traumy. Ale (bez urazy) Twoja trauma nie powinna dyktować wszystkim dookoła, jak mają żyć. Czy jeśli ja mam traumę do ludzi ogólnie po pobiciu albo do kierowców po potrąceniu, mam prawo wymagać, żeby wszyscy ludzie obchodzili mnie szerokim łukiem, na mój widok pokazywali ręce i zawartość kieszeni, że nie mają żadnej broni, a wszyscy kierowcy zwalniali do 5km/h? Przecież żadna krzywda im się nie stanie, jeśli tak zrobią, a ja będę spokojniejsza... Masz całkowitą rację co do kontroli, sama podkreślam na każdym kroku, że kontrola jest DUŻO WAŻNIEJSZA niż smycz. Bo mogę mieć psa na smyczy o długości, na przykład, 20 metrów. I co, wtedy niech sobie podbiega do każdego, a ja mogę mieć w nosie jego zachowanie, bo przecież jest na smyczy? Nie, nie i jeszcze raz nie. Przewodnik nad psem powinien mieć kontrolę niezależnie od smyczy, a jeśli kontrolę ma, to może że smyczy spuścić. I wtedy ma obowiązek skutecznie dopilnować, by pies nikogo nie zaatakował (to na szczęście zdarza się bardzo rzadko) ani nie obszczekał/obskakał/dotknął bez zaproszenia (niestety, częstsze zjawisko). ALE Jeśli pies sobie biega i w ogóle na obcego człowieka nie zwraca uwagi, to owszem, odwołanie go, bo ktoś sobie życzy, jest wyłącznie kwestią społecznej kultury, a nie prawnym obowiązkiem. Sama uważam za naturalne, że jeżeli ktoś się boi, to psa odwołam czy pozwolę pogłaskać, jeśli ktoś chce pracować nad lękiem. Ale na agresję nawet nie mój pies, tylko ja odpowiem agresją, bo obronę przed atakiem też uważam za naturalną. Mam szczerą nadzieję, że większość ludzi nie tresuje psów, bo tresura z założenia opiera się na metodach WYWOŁUJĄCYCH agresję, a uważam, że agresywne psy nie są w społeczeństwie potrzebne. Lepsza jest socjalizacja, wychowanie i szkolenie. Całe szczęście, że psy są z natury naprawdę przyjazne do ludzi, bo mimo masowo złego albo po prostu głupiego traktowania ogromna większość nie jest agresywna. Powodzenia w pracy nad traumą, wiem, jak to utrudnia życie.

Odpowiedz
avatar krzychum4
2 2

Z jednym, dwoma psami poradzisz sobie zatrzymując się, albo po prostu przechodząc obok psa, nie każdy chce ugryźć, ale warto obserwować co chce zrobić. Jeśli biegnie i szczeka możesz udawać, że czymś rzucasz w niego, rozłożyć ręce i krzycząc pobiec za nim kilka kroków. To pomaga. Z gazem to różnie, bo możesz pod wiatr psiknąć i sam sobie krzywdę zrobić. Co do tras bez psów da się, ewentualnie w innych porach biegać.

Odpowiedz
avatar ElfiRasista
-1 1

@krzychum4: Gaz w żelu i problem wiatru załatwiony.

Odpowiedz
avatar ElfiRasista
0 0

Widze że minus od znawcy tematu który nie zna tematu. Kozacka strona, polecam wszystkim ^^

Odpowiedz
avatar Evergrey
4 6

Taka psia natura, że jak coś biegnie to pies to goni. Czasem nawet wieloletnia praca nie jest w stanie tego zachowania oduczyć. I tak, zgadzam się że takie psy powinny być wyprowadzane na smyczy. Ale często nie są. Możesz albo kopać się z koniem (głupim właścicielem, który nie rozumie po co jest smycz) albo po prostu zatrzymać się. Nie jest to idealna sytuacja, o wytrąca z treningu, ale obstawiam że 99% psów przestanie cię gonić gdy przestaniesz biec. Na ten 1% miej gaz do obrony.

Odpowiedz
avatar ampH
2 2

@Evergrey: w sumie nie tylko jak się biega. Ja nie biegam, ale każdego ranka spaceruje po pobliskim parku, który jest też pełen psiarzy. Codziennie to przesada, ale co drugi dzień jestem obszczekiwany i obskakiwany przez psy. Najczęściej jakieś małe kundelki, więc tylko obserwuje, czy psiak nie chce przejść od szczekania do szczękoczynów. Na szczęście nigdy się to jak do tej pory nie zdarzyło. Co ciekawe te duże psy spuszczone ze smyczy mają mnie gdzieś, jak już to podbiegną bez szczekania i obwąchają, po czym idą w swoją stronę. Te, co są na smyczy też praktycznie nigdy na mnie nie szczekają. A te, co nie umieją inaczej niż tylko szczekać na ludzi i ich obskakiwać w niekoniecznie przyjaznych zamiarach, jakoś są regularnie spuszczane ze smyczy.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 5

Nie biegam, ale sobie maszeruję lub jeżdżę na rowerze. Wczoraj miałem właśnie taką sytuację. Idę sobie ścieżką wśród pól, z przeciwka idzie sobie rodzinka z psem marki wilczur. Pies biega sobie luzem, jeden z ludzi trzyma w ręce zwiniętą smycz. Spodziewałem się, że zanim do nich dojdę, uwiążą psa i go przytrzymają na smyczy do momentu, kiedy ich minę i się oddalę. Ale nie, zero reakcji ze strony ludzi, o dziwo pies okazał się mądrzejszy: gdy mnie zobaczył, zrobił w tył zwrot i podszedł do człowieka ze smyczą. Naprawdę wyglądał, jakby oczekiwał, że tamten przyczepi smycz do obroży:) Nic takiego nie nastąpiło, ale pies zachowywał się, jakby był przywiązany.

Odpowiedz
avatar babubabu89
7 7

@Jorn: Może szkolony i dlatego właściciel nic nie zrobił a pies zachował się jak go na szkoleniu nauczyli. Nie bronie właściciela tylko podaje prawdopodobną przyczynę zachowania psa.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 5

@Jorn: tu akurat nie rozumiem w czym problem, nie każdy pies to morderca, którego trzeba gorączkowo łapać na smycz na widok obcej osoby. Sama miałam kiedyś starego psa,pół-ślepy, pół-głuchy, chodził prawie przy nodze. Kogoś idącego dalej niż metr od niego nawet by nie zauważył. Dyskomfort, gdy obcy biegnie w czyjąś stronę rozumiem, ale jednak bez paniki...

Odpowiedz
avatar Tallana
5 11

@digi51: ale nie mają tego wypisanego na czole. Ty znasz swojego psa, druga osoba nie. Twój jest stary i nic nie zrobi, ale kogoś innego będzie zdrowy i sprawny. Przepisy każą wyprowadzać psa na smyczy, więc jeśli kogoś nie stać na uprzejmy gest wobec osób obawiających się zwierzęcia to widać stać je na mandat lub leczenie psa.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 5

@digi51: Ale twój pies trzymał się przy nodze, a w historii mowa o tych, które biegną w twoją stronę. Po pierwsze, skąd masz wiedzieć, czy jest agresywny czy nie? Po drugie, to wytrąca biegacza z rytmu, bo się zatrzyma albo zwolni, żeby ocenić sytuację. I niech taka sytuacja się powtórzy co najmniej kilka razy w ciągu jednego treningu. To jest dość irytujące. Ja nie boję się psów, więc zwykle nie mam z tym problemu i na ogół prędzej pies ucieknie przede mną niż zaatakuje. Ale niech się trafi ktoś, kto boi się psów. Pies to wyczuje i ryzyko ataku wzrasta.

Odpowiedz
avatar Xynthia
1 5

@Tallana: Przepisy nakazują bardzo ogólnie, ze pies ma być pod kontrolą. A ten jak najbardziej był. I nikt też nie ma wypisane na czole, że obawia się psów na tyle, że woli aby w jego pobliżu były na smyczy. Wydaje mi się, że wystarczyło o to poprosić właściciela psa, naprawdę mógł nie mieć pojęcia, że jego zdyscyplinowany, idący grzecznie przy nodze pies może stanowić dla kogoś problem.

Odpowiedz
avatar Tallana
0 4

@Xynthia: ten był, ale czy to jest gwarancja, że następny - inny - zachowa się dokładnie tak samo? Sam wpis dotyczy psów, które podbiegają do ludzi a nie chodzą przy nodze.

Odpowiedz
avatar digi51
2 4

@pasjonatpl: ale ja nie piszę o sytuacji z historii, tylko o sytuacji z komentarza, do którego się odnoszę, gdzie pies na widok obcej osoby wraca do właściciela, a ta osoba jest oburzona, że pies nie został wzięty na smycz, mimo, że nie wykazywał żadnego nawet zainteresowania. Trochę czepialstwo nie?

Odpowiedz
avatar Tallana
0 4

@digi51: ale Jorn z tego co rozumiem nie czepia się, że psa nie podpięli, tylko że pies sam z siebie wykazał się zachowaniem jakiego oczekiwałoby się raczej od człowieka

Odpowiedz
avatar Jorn
1 5

@digi51: Kilka razy bylem świadkiem, jak świetnie wyszkolonym i bardzo przyjaźnie nastawionym psom coś się nie spodobało i niespodziewanie rzucały się z zębami na ludzi. Najbardziej zdziwieni w takich sytuacjach byli ich właściciele.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 6

@Tallana: no i co w związku z tym? @Jorn, a ja byłam świadkiem jak z natury spokojni i mili ludzie wybuchali złością, ale nie traktuje każdego człowieka na ulicy jak potencjalnego agresora. Pies miał Cię w rzyci, więc doprawdy nie rozumiem, na co się skarżysz w komenatrzu, sorry.

Odpowiedz
avatar Habiel
2 6

@digi51: A ja to doskonałe rozumiem. Wyprowadzam kota na smyczy i jak widzę ludzi, którzy prowadzą psy luzem, od razu przygotowuje się do potencjalnego ataku ze strony psa, bo nie wiem jak on zareaguje. A jak już słyszę , że mam się nie bać, bo to pies nie jest agresywny, to biorę kota na ręce. Jakoś dziwnym trafem te spokojne, nieagresywne psy, są najmniej wytresowane i jak widzą kota, to tracą zdolność słuchu, bo komendy mają głęboko w poważaniu. Ja potrafię kota wyprowadzać na smyczy, to dlaczego psiarze nie mogą robić tego samego?

Odpowiedz
avatar Tallana
0 0

@digi51: a co ma być? :) podzielił się po prostu historią, nie widzę tam stawiania jej za czy przeciw głównej historii, ot ciekawostka

Odpowiedz
avatar xlchtloi
19 19

Mieszkam w Anglii, do pracy jeżdżę rowerem. I owszem, zdarza mi się spotykać psy bez smyczy. Ale takie, co chodzą właścicielowi przy nodze i jak właściciel stanie i każe stać, to pies staje i nawet się nie ogląda. Więc nie pierniczcie mi że psia natura, bo psa da się albo wytresować, albo trzymać na smyczy. Tylko najpierw trzeba wytresować właściciela.

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 4

@xlchtloi: Bo problemem wcale nie jest brak smyczy. Ba, problemem bardzo często JEST smycz... Doskonale widać to w porównaniu właśnie Polski i kraju, w którym istnieje kultura puszczania psów luzem prawie wszędzie. Nie chcę tu robić wykładu z psiej behawiorystyki, ale w dużym uproszczeniu: Pies od małego przyzwyczajony do chodzenia luzem i do normalnej komunikacji z przewodnikiem (nie, szarpanie smyczy nie jest normalną komunikacją) jest dobrze zsocjalizowany i pewny siebie, a zatem - nie jest agresywny. Tymczasem pies trzymany głównie na smyczy i okazjonalnie spuszczany nie wie, jak się zachować, więc często jest wkurzający. Dodatkowo - smycz, zwłaszcza napięta, zwłaszcza w połączeniu z obrożą (a nie szelkami) i zwłaszcza u psów niepewnych siebie/lękliwych jest czynnikiem WYWOŁUJĄCYM agresję. Więc jeśli na widok człowieka przywołujesz do siebie psa, by przytrzymać go kurczowo na krótkiej smyczy, to całkiem niezły przepis na wywołanie agresji do przechodzących ludzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@xlchtloi: będzie sobie stał, dopóki, raz na kilka lat instynkt nie weźmie góry i rzuci się na kogoś. pies bez smyczy to patologia, kraj nieważny

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

@Pixi: Gdyby psy były choćby w połowie tak agresywne jak ludzie, to miałbyś rację. W praktyce ogromna większość pogryzień to: - psy na łańcuchu/w kojcu, - psy na swoim własnym terenie, - psy "znajome" na czyimś terenie, - psy trzymane za ogrodzeniem, którym udało się uciec z terenu. Psy wyprowadzane na regularne spacery i na tych spacerach puszczane luzem to niechlubny oczywiście, ale na szczęście rzadki wyjątek.

Odpowiedz
avatar Xynthia
6 6

Nie rozumiem ludzi, którzy spuszczają psy ze smyczy i nawet nie zerkną w jego stronę... Moja Kruszyna bardzo często biega "luzem", ale ja zawsze patrzę, gdzie jest i co robi, a w razie potrzeby ją wołam - przybiega natychmiast. Kruszyna absolutnie nie jest agresywna, ale wychodzi z założenia, że ludzie są od tego, aby ją głaskać, w związku z tym potrafi podbiec do losowo wybranej osoby i domagać się pogłaskania poprzez ocieranie się o jej nogi. To znaczy raczej próbuje to robić, bo jak widzę, że "obiera kurs" na kogoś, to ja wołam. Ja tam akurat rozumiem, że ktoś może: a) nie lubić psów; b) mieć nowe spodnie, które niekoniecznie dobrze zniosą kontakt z psim (niezbyt czystym) pyskiem; c) być na tyle zamyślonym, że przestraszy się szturchnięcia psim pyskiem w okolicach łydki; d) cokolwiek innego.

Odpowiedz
avatar Presti
0 6

Zgodnie z przepisami nie wolno do lasu wchodzi z psem spuszczonym. Do niektórych takich jak puszcza Białowieska nie wolno w ogóle wchodzić z psami. Proponuję sprawdzi kto nadzoruje dany las, a następnie na każdego takiego psiarza wzywać policję. Nikt lepiej nie zadba o Twoje bezpieczeństwo niż Ty sam.

Odpowiedz
avatar Lucka
0 2

@Presti: Co ma piernik do wiatraka? Czy też jak w tym przypadku: las do dużego osiedla.

Odpowiedz
avatar babubabu89
0 0

@Lucka: pewnie gdzieś 3 sosenki na krzyż rosły i dlatego mu się pomyliło :P

Odpowiedz
avatar Presti
-2 2

@Lucka Jestem biegaczem i trenuje kolarstwo mtb. Przy obecnych zasadach większość osób biega w lesie a psiarze notorycznie tam spuszczają psy. Tak trudno pomyśleć?

Odpowiedz
avatar Lucka
0 0

@Presti: A tak trudno czytać historię ze zrozumieniem? Jak byk napisane jest o dużym osiedlu. Gdybyś napisał np "Natomiast w lesie to..." nie byłoby problemu.

Odpowiedz
avatar Bunny
2 2

Biegam od dwóch lat. Głównie po lasach i nad jeziorem ale czasem też po chodniku dookoła osiedla. Jeszcze mi się nie zdarzyło żeby jakiś pies za mną pobiegł. Zawsze kiedy zbliżam się do jakiegoś to troszkę zwalniam i obserwuje co robi. Z drugiej strony jestem psiarą, jednak moje psy zawsze są na smyczy i kiedy ktoś koło nas przebiega to przytrzymuję mocniej smycz.

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 4

Drogi autorze, Nie piszesz NIC o tym, jak zachowują się te psy, więc mógłbyś powiedzieć konkretnie, co Ci przeszkadza? Duże znaczenie ma też miejsce, w którym pies biega luzem. Jeśli to "osiedlowy plener", to według przepisów ogólnych pies wcale NIE MUSI być na smyczy, spuszczony ze smyczy wcale nie musi mieć kagańca (poza nielicznymi wyjątkami), a dopóki nie jest uciążliwy lub niebezpieczny, opiekun nie robi nic złego, więc z jakiej racji wyzywasz go od idiotów?

Odpowiedz
avatar Presti
1 3

@aegerita Masz rację, ale tylko częściowo. Psa można spuścić ze smyczy i bez kagańca, ale tylko i wyłącznie gdy właściciel panuje nad pupilem. Tak więc jeśli pies biegnie w stronę przechodnia/biegacza... I właściciel wydając komendę jest w stanie psa zawrócić to jest ok. Natomiast jeśli pies biegnie dalej i nie ważne czy jest agresywny czy nie, to takiego psa nie masz prawa puszczać swobodnie w miejscu publicznym.

Odpowiedz
avatar aegerita
-3 3

@Presti: Ależ ja cały czas przy podobnych dyskusjach powtarzam, że kontrola jest kluczowa. Sto razy ważniejsza od smyczy, bo smycz może równie dobrze oznaczać 20 metrów linki i... zero panowania nad tym, co robi pies. Możesz sprecyzować "biegnie w stronę"? Bo jeśli biegł wcześniej zupełnie gdzie indziej i dopiero widząc człowieka pędzi w jego kierunku - to jasne, powinien zostać odwołany. Ale jeśli biegnie sobie gdzieś i nagle się okazuje, że w tym "gdzieś" jest jeszcze inny człowiek, a pies ani go nie atakuje, ani przyjaźnie nie obskakuje... to właściwie dlaczego "trzeba" psa zawracać? Owszem, kulturalnie jest go odwołać i w świecie idealnym wszyscy użytkownicy przestrzeni publicznej byliby uprzedzająco mili i uprzejmi. Ale to nie jest świat idealny ;-) i wielu opiekunów psów nie wykazuje jakiejś super-hiper empatii poprzez zakładanie, że każdy przechodzień bierze ich psa za dzikiego mordercę. Co nie zmienia faktu, że jeśli ten pies mordercą (ani natrętem) nie jest, to agresja ludzi w reakcji na biegającego psa jest grubą przesadą.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

zdarzy się taki dzień, że ten jeden, jedyny raz instynkt psa weźmie górę nad wychowaniem. obyście miały na ten moment wysokie oc, bo możecie trafić na kogoś kto was oskubie - i dobrze

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

@Pixi: Ależ często się zdarza, że instynkt (zwłaszcza poparty wieloletnim nawykiem) bierze górę nad wychowaniem, i mój połańcuchowy burek np. zaszczeka, bo ktoś zapukał do drzwi. Tylko po co mi z tego tytułu OC i dlaczego ktoś miałby mnie oskubać?... Bo chyba nie uważasz, że instynktem psa jest zagryźć pierwszego lepszego człowieka i jeśli się nie będzie trzymało tej bestii straszliwej na smyczy, w kagańcu, w klatce na kółkach i pod zaklęciem obezwładniającym, to będzie się całymi latami czaić na okazję, żeby zeżreć niewinnego przechodnia?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Parę lat temu biegałam i niestety potwierdzam - jest to duży problem. Raz nawet zdarzyło mi się przewrócić przez jakiegoś jazgota, który mi się rzucił do kostek - pańciostwo siedziało obok na ławce i miało ubaw.

Odpowiedz
avatar mariaaawaria
-1 1

@metaxa: też mi się zdarzyło, zaplątałam się w smycz z nieuwagi, bo oczywiście była puszczona przez ścieżkę.

Odpowiedz
avatar mariaaawaria
2 2

Jeśli biegniesz w jednym tempie, bez zrywów, większość psów cię zignoruje. Możesz prewencyjnie, kilka dni z rzędu wzywać straż miejską do psów puszczonych luzem, po pewnym czasie ludzie nabierają nawyku. Albo być złośliwym :D ja raz zabrałam psa na spacer :D Dziunia się na niego nie patrzyła, piesek ewidentnie miał ochotę pobiegać, więc klepnęłam w biodro, a piesek ruszył za mną, a ja sobie zrobiłam interwał na 500 metrów :D Piękny był widok, jak na szpileczkach popierdzielała kilometr za psem, pokrzykując słabo "kuleczko/mopsiku/inna cholero do nogi, wracaj".

Odpowiedz
avatar Pawulon
-2 4

Obecnie odnoszę wrażenie ludzie stali się strasznie przewrażliwieni i roszczeniowi. Chodnik nie jest do biegania. Chcesz pobiegać? Idź sobie do lasu albo na bieżnie na stadion.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Pawulon: chodnik nie jest do biegania dla ludzi, za to służy za wybieg i s*alnie dla kundli?

Odpowiedz
avatar Pawulon
0 0

@Pixi: A gdzie napisałem, że służy do srania? Weź głęboki wdech i przeczytaj jeszcze raz dokładnie co napisałem.

Odpowiedz
avatar tea
1 1

Gaz pieprzowy. Ale nie w psa tylko na ziemię, między siebie, a psa. Takie półkole narysuj. Jeżeli pies nie jest bardzo agresywny, tylko zaczepno - szczekająco - uciążliwy, to wystarczy. Stracisz na atrakcyjności, a jeżeli masz stałą trasę, to psy po 1-2 razach nauczą się, że ciebie się nie zaczepia. Do tych, którzy uważają, że wbiegający pod nogi pies, który nie gryzie to nic takiego: a) można się bardzo nieciekawie potknąć o takiego psa b) można - potykając się o takiego psa - zrobić mu krzywdę.

Odpowiedz
avatar nero_marquina
0 0

Zgadzam się w 100%. Mam adoptowanego owczarka niemieckiego po przejściach. Chude to to, mega strachliwe. Czasem w sytuacjach stresowych zdarzało się jej pokazać zęby. Pracujemy z nią od 3 m-cy pod okiem behawiorysty. Za tydzień zaczynamy kurs posłuszeństwa. Pies zawsze na smyczy bo nie znam jej jeszcze za dobrze. Generalnie pies ideał, ale... no własnie nie wiem jak zareaguje kiedy poczuje zagrożenie. Notorycznie , na każdym spacerze, podbiegają do nas psy puszczone samopas. Leci do nas pies, ujada, właściciela nie widać. Już widzę jak moje psisko się stresuje. I nie ma reguł. Raz to małe coś, wielkości szczura a czasem i mastiff... no i standardowe: on się chce tylko pobawić! No szlag! ale my nie chcemy! Nie trafiają żadne argumenty. Za to ja wychodzę na wariatkę.

Odpowiedz
avatar Aarde2
0 0

Biegam od kilku lat i psy puszczone bez smyczy to niestety plaga. Notorycznie zdarza się, że biegną w moim kierunku lub mnie gonią, a ja nie wiem czy chcą się bawić czy mnie zjeść. Właściciele psów chyba nie potrafią zrozumieć, że ktoś może sobie nie życzyć, aby ich kochany pupil do niego podbiegał - niektórzy po prostu się boją.

Odpowiedz
Udostępnij