Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój przyjaciel ożenił się z moją siostrą, a poniższa historia traktować będzie…

Mój przyjaciel ożenił się z moją siostrą, a poniższa historia traktować będzie o jego ojcu, a jej teściu (którego roboczo nazwę Jan), a dokładniej o jego drugim związku (bo na opisanie tego jegomościa w całej piekielnej "krasie" zabrakłoby miejsca na stronie...).

Teściowa siostry (swoją drogą świetna babka) zmarła na raka, pod koniec 2011r.. Minęło już dość czasu, żeby Janowi sprzykrzyło się samotne życie, więc choć jeszcze ze dwa lata temu twierdził, że nie wyobraża sobie kolejnego związku, i bardzo mocno i stanowczo potępiał takie zachowania wśród rodziny i znajomych, to jednak znalazł swoją drugą drugą połówkę.


Piekielność nr 1: Ta biedna kobieta nie ma pojęcia z jakim człowiekiem się związała, i zamieszkała. Pan Jan ma najwyraźniej jakiś (niewytłumaczalny dla jego bliskich) urok, który sprawia, że potrafi zainteresować sobą zupełnie normalne, sympatyczne kobiety. Przed Jadwigą gra, praktycznie cały czas, kogoś innego niż jest w rzeczywistości. Pan Jan przez większość życia był czynnym alkoholikiem, przestał pić z szoku po stracie żony. Od tamtej pory uważa się za świętszego od papieża, i ma mocno wybiórczą pamięć jeśli chodzi o jego pijackie ekscesy z przeszłości, natomiast Jadwiga w ogóle nie ma pojęcia, że Jan miał kiedykolwiek problem z alkoholem.

To samo tyczy się większości tematów związanych z jego osobą. Np. o tym, że ma padaczkę (wynikającą z nałogu, ale przedstawioną jako powypadkowa) Jadwiga dowiedziała się przypadkiem, z dokumentów znalezionych w czasie sprzątania w jego mieszkaniu. O tym, że miał kiedyś zabrane prawko za jazdę po pijaku oczywiście nadal nie wie. Przez długi czas ukrywał też swoje sympatie polityczne, bo kobieta miała poglądy z przeciwnej strony barykady, teraz trwa "naprostowywanie" jej światopoglądu (mówimy o ludziach 60+, a nie nastolatkach, wbrew pozorom). Przykłady można by mnożyć, ale dość powiedzieć, że manipuluje nią całkiem udanie, bo kobieta nawet nie zauważa, kiedy jego zdanie staje się "jej" zdaniem. Dodatkowo teść uniemożliwia bliższe kontakty nowej partnerki z synową bez jego nadzoru. Całkiem słusznie, patrząc z jego perpektywy, bo siostra chętnie uświadomiłaby kobietę w niektórych kwestiach.

Dwa losowe przykłady traktowania Jadwigi przez Jana:

1. Akurat byłem wtedy u siostry. Teść wpadł na kawę, i poprosił ją o wystawienie na sprzedaż w internecie sporej ilości bibelotów do dekoracji mieszkania, jakichś damskich ciuchów i butów, gadżetów do kuchni, itp. Zapytała skąd on to wszystko wziął (bo na pewno sam nie kupił; raz, że rzeczy były gustowne, a dwa, że znany z dowcipów skąpy szkot, to przy nim rozrzutny burżuj). Dowiedzieliśmy się wówczas, że Jadwiga lubi czasem kupować jakieś drobiazgi, które wpadną jej w oko, ale większości tych rzeczy nie używa na co dzień, a niektórych wcale, więc "postanowili" się ich pozbyć, żeby nie zagracały jej mieszkania. Siostra zażartowała, że fajnie ma ta Jadwiga, ona też by tak chciała móc sobie kupić każdą pierdołę, która jej się akurat spodoba, na co Jan, z obleśnym uśmieszkiem odparł: "nie nie, teraz już jej się to ukróciło"... Rozumiecie? Dorosła kobieta, ma "zakaz" za własne pieniądze kupować co chce do własnego mieszkania! Może jeszcze bym to zrozumiał, gdyby zagracała tym wspólną przestrzeń, albo nałogowo wydawała bajońskie sumy, których nie ma, ale rzeczy przyniesione na sprzedaż leżały dotychczas w jej mieszkaniu, a mieszkają oboje u niego, dzielą się rachunkami, i ogólnie razem prowadzą dom, ona dodatkowo opłaca rachunki za swoje puste mieszkanie, i bynajmniej nie narzeka na finanse, bo nie tylko nadal pracuje (i nieźle zarabia), ale ma też jakiś fundusz po zmarłym mężu.

2. Zeszłoroczne boże narodzenie. Starsi państwo mieszkają razem od połowy października. Na święta, z Niemiec, przyjechała do Jadwigi dorosła córka ze swoimi dziećmi. Panie nie widują się zbyt często, więc naturalnie obie cieszyły się na to spotkanie, córka dodatkowo była ciekawa Jana. Ale Jan wprowadził już swoje porządki, tzn. jak nie ma go w domu (jest taksówkarzem), to Jadwiga może robić co chce, ale kiedy on wraca, ona ma czekać na niego z posiłkiem. Zatem córka Jadwigi spędziła te święta w mieszkaniu matki, ale bez niej, bo ona była z Janem, postawiona pod ścianą przez ultimatum w stylu "jak ci na mnie zależy, to nie zostawisz mnie na święta, przecież twoja córka może do nas wpadać". I Jan się dziwi, że jej córka za nim nie przepada...

Piekielność nr 2: (Zarówno ze strony Jana, jak i mojego szwagra, choć tego drugiego potrafię zrozumieć) Szwagier nie toleruje partnerki swojego ojca. I nie chodzi o tę konkretną kobietę, ale o ogólny koncept. Swoje się chłopak z ojcem przemęczył, za gówniarza nie raz, i nie dwa razy, zdrapywał pijanego tatusia z podwórka do domu, nie raz i nie dwa najadł się wstydu, jak koledzy mówili mu "ej, twój ojciec leży obsikany w piaskownicy, weź go może do domu", nie raz też dosłownie uratował ojcu życie (choć raz, w napadzie goryczy, zdarzyło mu się powiedzieć, że gdyby wiedział jak jego mama będzie się przez ojca męczyć, to może by sobie za którymś razem odpuścił - samo to, że syn potrafił powiedzieć coś takiego o ojcu nie świadczy najlepiej o rzeczonym ojcu...), nie raz od ojca doznał różnych innych nieprzyjemności, ale mimo to utrzymuje z nim kontakt, martwi się o niego, i stara się pomagać. Ma świadomość tego, że jest (a raczej do niedawna był) jedyną bliską ojcu osobą (drugi syn mieszka w Anglii, a rodzeństwo Jana ma go gdzieś przez około 360 dni w roku), i rozumie wiążącą się z tym odpowiedzialność. Jednak ogólnie wyznaje pogląd, że jego ojciec miał już swoje 5 minut szczęścia, powinien się cieszyć z tego co ma, dziękować losowi, że miał taką żonę jaką miał, i (w jego oczach) na więcej szczęścia, poza tym co ma, nie zasługuje.

Siostra ma na tę kwestię nieco inny pogląd, ale przyznaje, że to jej mąż, a nie ona, zna Jana całe swoje życie, a ona z bliska widziała jedynie końcówkę nałogu, i okres "świętości". Szwagier mówi, że w jego odczuciu ponowny związek ojca jest jak zdrada wobec jego matki, i nie wyobraża sobie, że miałby przejść nad tym do porządku dziennego, po prostu nie umie, i nawet nie chce, się z tym pogodzić. Mówienie do niego o drugiej szansie mija się z celem, bo w jego odczuciu ojciec dostał już, i od żony, i od życia, i nawet od własnych synów i synowych, tyle szans, że na kolejne zwyczajnie nie zasługuje. Poza tym szlag go trafia na wszystko co w punkcie pierwszym, bo mówi, że jego ojciec jednej kobiecie już spieprzył życie, i to wystarczy.

Gdzie tu piekielność Jana, zapytacie?
Otóż twierdzi on, że zupełnie nie rozumie takiego podejścia swojego syna, jest nim bardzo zdziwiony i zasmucony, i w ogóle jak to tak, że on zamiast się cieszyć, ma to ojcu za złe. Kompletnie przy tym zdaje się nie ogarniać faktu, że sam osobiście zaszczepił w synu takie poglądy, pielęgnując i podlewając nienawiścią identyczne nastawienie do swojej macochy... Jego ojciec również po śmierci żony związał się z inną kobietą. Większość rodzeństwa pana Jana była wtedy dorosła, ale mieli jeszcze sporo młodszego brata, i to głównie ze względu na niego dziadek szwagra zdecydował się związać po raz kolejny, bo zwyczajnie bał się trudów samotnego ojcostwa, i był wtedy młodszy niż pan Jan obecnie, czyli miał w perspektywie znacznie dłuższy okres samotnego życia. Szwagier dorastając, na co dzień oglądał i słuchał od swojego ojca, jaką to straszliwą zbrodnią jest ponowny związek po śmierci współmałżonka, jak to nie wolno szanować ani kobiety, która się na to godzi, ani mężczyzny, który ośmiela się ponownie związać. Epitety pod adresem "nowej babci" były codziennością, zarówno szwagier, jak i jego brat, oraz całe kuzynostwo mieli zakaz zwracać się do niej inaczej niż "pani druga babko"(serio...). Kobieta w kontaktach ze starszymi pasierbami miała naprawdę przekichane, choć przez wiele lat starała się ich do siebie przekonać. Dziadkowi obrywało się tylko trochę mniej.

I po takiej wieloletniej lekcji poglądowej, pan Jan jest niepomiernie zdziwiony, że jego syn nie akceptuje jego związku, i zupełnie nie uznaje swojego wpływu na takie ukształtowanie światopoglądu syna...

by wrukw
Dodaj nowy komentarz
avatar Meliana
14 16

Najsmutniejsze (i najbardziej piekielne) w tej historii jest dla mnie to, do jakiego stopnia dorosła, było nie było, kobieta daje sobą manipulować. Jeszcze gdyby chodziło o jakąś smarkatą siksę, albo biedną wdowinę, której do pierwszego nie starcza... Ale samodzielna, niezależna finansowo i ciągle pracująca kobieta? Jak niskie poczucie własnej wartości trzeba mieć, żeby rzucać wszystko (w tym własne dziecko, widywane od wielkiego dzwonu) i lecieć podawać wielkiemu panu posiłek pod nos? Żeby pozwolić sprzedać własne rzeczy, bo ktoś uznał, że zagracają jej własne mieszkanie? Żeby posłusznie stosować się do zakazu kupowania sobie czegokolwiek? No nie zrozumiem... edit: A tak swoją drogą - postawa szwagra nadaje się do przepracowania na terapii. To klasyczne DDA.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 maja 2020 o 20:30

avatar wrukw
5 5

@Meliana: To o czym piszesz jest kwestią której najbardziej nie rozumiem w zachowaniu tej kobiety. Nie znam jej dobrze, widziałem ją ze trzy razy, rozmawiałem raz, i zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. W jej ocenie kieruję się bardziej relacjami siostry (choć ona też jej dobrze nie zna, ale przynajmniej rozmawiała z nią więcej niż ja), która twierdzi, że zupełnie nie ogarnia jak to się stało, że nie tylko zaczęli się spotykać, ale, że sensowna wydawałoby się kobieta daje sobą tak manipulować. Jak na razie ten związek nie trwa jakoś bardzo długo, więc możliwe, że Jadwiga jeszcze przejrzy na oczy. Ale jak do tej pory zachowuje się jak zadurzony podlotek, i zupełnie nie dostrzega wad Jana, a przynajmniej nic na to nie wskazuje. A co do szwagra, to widzę, że powoli dojrzewa do decyzji na temat terapii w tym kierunku.

Odpowiedz
avatar Aniela
7 7

@Meliana: Wystarczy bybc samotnym. Bardzo samotnym. Dlatego tyle starszych pan laduje sie w zwiazki z takimi gagatkami albo przelewa pieniadze na amerykanskiego zolnierza, ktory juz zaraz przyjedzie i z nia zamieszka. Jakkolwiek to nazwac glupota, naiwnoscia to mi jest takich kobiet po prostu bardzo zal. Sa okrutnie samotne. Moze warto jej otworzyc oczy a moze warto nie mowic nic, w koncu to ludzie dorosli...

Odpowiedz
avatar Meliana
2 4

@Aniela: Może się nie znam, ale wydaje mi się, że tak dojmująca samotność to przypadłość głównie tej części seniorów, którzy są już zbyt starzy, zbyt biedni i zbyt schorowani, by móc pozwolić sobie na jakąkolwiek aktywność, a z rodziną, z różnych powodów, nie mają kontaktu. Kobieta sześćdziesięcioparoletnia, pracująca i mająca wystarczająco pieniędzy, by chodzić po sklepach i kupować, co tam wpadnie w oko, do której przyjeżdża córka z zagranicy, raczej mi się do tej kategorii nie mieści. Przecież ona chodzi codziennie do pracy, a nocnym stróżem czy innym latarnikiem raczej nie jest, żeby całymi dniami nie miała do kogo gęby otworzyć, prawda? Są kluby seniorów, uniwersytety trzeciego wieku, wycieczki dla osób starszych, turnusy wszelakie... Stać ją na to, nie musi łapać pierwszego lepszego gagatka, który raczył był na nią spojrzeć.

Odpowiedz
avatar BlackCat
19 19

@Jorn: ale w części pierwszej on sprzedawał JEJ rzeczy z JEJ mieszkania. No i przepraszam, mam konsultować kupno każdej pierdółki do domu? O ile nie jest to chorobliwe kupowanie, to co niby piekielnego w kupnie, powiedzmy, świecznika?

Odpowiedz
avatar digi51
14 14

@Jorn: whaaaaat?! To chyba mówisz o przpadkach klincznych zakupoholików i graniarzy, a nie o normalnym kupowaniu pierdół od czasu do czasu, już o ubraniach nie wspominając. Nie wyobrażam sobie, żebym za każdym razem, jak będę chciała kupić, coś czego nie planowałam, a "wpadło w oko" miała dzwonić do faceta i pytać czy się zgadza... A już na pewno nie chciałabym, żeby on do mnie wydzwaniał, żeby spytać czy może se nowe gacie kupić.

Odpowiedz
avatar BlackCat
11 11

@Jorn: ale w dalszym ciągu - to było jej mieszkanie. W dodatku stało puste. Więc ten, no...

Odpowiedz
avatar wrukw
9 9

@Jorn: Co do wspólnego gospodarstwa niby masz rację, ale odpowiadający już wykazali dlaczego tylko niby, więc nie będę powtarzał ich słów. Ale co do ostatniej części nie chodziło mi o zmianę zdania. Chodziło mi o to, że sam zmienił pogląd na tę kwestię i jest niepomiernie zdziwiony i oburzony, że razem z nim tego poglądu nie zmienił jego syn.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 maja 2020 o 21:43

avatar wrukw
10 10

@Jorn: Nie dopisałem, a coś nie mogę normalnie wyedytować poprzedniego komentarza. Poza wszystkim, oni prowadzą razem dom na zasadzie "wspólnie opłacamy rachunki i wspólnie eobimy zakupy" ale pieniądze które zostają ponad to, każde z nich zachowuje dla siebie. To takie przymuszanie do oszczędzania, bo on tak robi, i tylko taki model zarządzania pieniędzmi jest właściwy. Jan nie ma problemu z tym, że partnerka kupi mu np. drogi zegarek, ale gdyby kupiła np. nową lampę do sypialni, bo lubi czytać wieczorami, to już problem by miał. Sam sobie raczej nie kupuje żadnych gadżetów, lepszych ciuchów, czy choćby kompletu ręczników, i uważa, że wszyscy powinni tak robić. Ale np. bardzo dba o swoje auto, i jeśli chodzi o jakieś rzeczy z tym związane, to już ze swoich wydatków się Jadwidze nie spowiada, ani tym bardziej nie pyta jej o pozwolenie, bo to w końcu jego pieniądze. Ale w drugą stronę to już nie działa, ona swoich pieniędzy nie może wydać na co chce, bez ryzyka marudzenia kilkutygodniowego o każdą (jej własną przypominam) wydaną złotówkę, na rzeczy "zbędne". A w jego rozumieniu zbędne jest w zasadzie wszystko poza jedzeniem. Może nie wyraziłem się dostatecznie jesno w historii, przepraszam, ale ona absolutnie nie kupowała tony gratów, tylko przedmioty które od czasu do czasu kupuje do domu każda znana mi kobieta (ozdobne ramki, elegancki przyprawnik, jakąś apaszkę, komplet noży, itp.), jedyna różnica między zakupami tego typu robionymi przez nią, a przez moją siostrę czy żonę, polega na tym, że częściej stać ją na rzeczy naprawdę dobrej jakości, i czasem zdarzało jej się kupić coś z myślą "dam to Kasi/Basi/Stasi w prezencie, zanim nastała okazja na wręczenie takiego prezentu, ale dzięki temu nie musiała później szukać po sklepach, bo miała coś odpowiedniego w domu. Moja mama też tak robi, i bardzo sobie chwali takie podejście, zwłaszcza w czasie świąt, kiedy większość ludzi lata z wywieszonym jęzorem, w stresie szukając prezentów, a ona w tym czasie ewentualnie zastanawia się czy kupione rzeczy zapakować w papier w gwiazdki czy w kokardki ;)

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@BlackCat: OK, to mi umknęło. Cały czas myślałem, że chodziło o jego mieszkanie, w którym oboje mieszkają.

Odpowiedz
avatar katem
13 13

Odniosę się tutaj do fragmentu, dotyczącego niechęci syna do partnerki ojca (choć tu wynika to z wychowania), ale wcale nie będącego takim rzadkim zjawiskiem w przyrodzie. Kompletnie nie rozumiem dzieci, które zabraniają (albo mają za złe) owdowiałemu rodzicowi związać się z kimś ponownie. Miałam w bliskiej rodzinie taki przypadek: mój teść (już nieżyjący) 3 lata po śmierci teściowej poznał panią, z którą po kolejnym roku ożenił się. Z trójki jego dzieci, tylko mój mąż (i ja) byliśmy z tego powodu zadowoleni od samego początku (zwłaszcza, że druga żona teścia była, bez przesady, anielską kobietą, po prostu chodząca dobroć i łagodność). Co prawda, jako dobrze wychowane i posłuszne dzieci, nie mieli odwagi otwarcie się sprzeciwić ojcu, ale wobec nas oporów nie mieli, szwagierka łatwiej to przyjęła, ale szwagier i jego żona byli wręcz oburzeni, i nie umieli sensownie wytłumaczyć swojej niechęci (nie, bo nie, a kto to widział, że taki stary facet i taka stara kobieta (ona 54 i ona 57 lat mieli jakieś potrzeby intymne i osobiste) . I nawet nie chodziło o żaden majątek, bo pani Ania przed ślubem podpisała intercyzę, a po śmierci teścia zrzekła się spadku po nim (przeżyli razem ponad 10 lat), tak jak to uzgodnili z teściem przed ślubem. Była cudowną babcią tak samo dla swoich "rodzonych" wnuków, jak i dla wnuków swojego drugiego męża.

Odpowiedz
avatar Ohboy
13 13

Biedna ta Jadwiga. Niektórzy się tu dziwią, że daje sobą manipulować w tym wieku, ale pamiętajmy, że nic nie wiemy o jej przeszłości. No i taki "urok" manipulacji, że jak się w tym siedzi, to się jej nie zauważa.

Odpowiedz
avatar Meliana
-3 7

@Ohboy: Większość znanych mi przypadków osób, które miały "ciężkie życie" ze współmałżonkiem, po jego śmierci łapie głęboki oddech i wraca do życia. I tak jak człowiek, który prawie się utopił, jest już później ostrożny we wszelkich interakcjach z wodą, tak i oni z reguły nie dają się "złapać na plewy". Ładowanie się z jednego toksycznego związku w drugi, niemalże z marszu, zakrawa na jakieś głębsze zaburzenie. Tym bardziej, że jak pisze autor, to raczej świeży związek, więc kwestia wieloletniego czajenia się, omotywania i ogłupiania ofiary odpada. Ot, on przedstawił jej zasady, a ona na to "yes mastah". No, to nie jest normalne... No, chyba że mamy tu do czynienia z innym przypadkiem - ona po prostu takie traktowanie lubi. A chcącemu nie dzieje się krzywda.

Odpowiedz
avatar Meliana
0 2

@Ohboy: Przeczytałam artykuł, ale nie bardzo wiem, co niby miał on wnieść do dyskusji - ot, wywiad z pracownikiem socjalnym i działaczką z towarzystwa pomocowego. Żadnych konkretnych badań naukowych (poza napomknięciem o teorii przywiązania Bowlby'ego), same przykłady teoretyczne, nawet nie z życia, równie (a może nawet bardziej) anegdotyczne jak te przytoczone przeze mnie, dużo "może", "to zależy", "niekoniecznie" i innych takich. Tyle w tych opiniach więcej merytoryki, że autor to profesor psychologii, a nie jakaś tam ja.

Odpowiedz
avatar Renia
-1 1

@Meliana: Nie przeczytałam artykułu, ale chyba mogę rozwiać twoje wątpliwości biorąc pod uwagę naukowy punkt widzenia, jako że opisałaś normalne i poprawne udzielanie wywiadu jeśli chodzi o nauki społeczne. Dużo "być może" itp.- to konieczne, bo w świecie nie występuje determinizm- chociaż 80% ludzi ma spójny sposób reakcji, to zdarzają się wyjątki, czasem bardzo jaskrawe. Przykłady teoretyczne- nie można podawać prawdziwych przykładów, bo osoba o której mowa mogłaby zostać zidentyfikowana chociażby przez sąsiada czy członka rodziny, lub nawet sama siebie rozpoznać (wtedy w jej oczach traci nie tylko terapeuta, ale też grupa zawodowa ogólnie, nie mówiąc o zniweczeniu efektów terapii wskutek złamania zaufania) a obowiązuje nas tajemnica zawodowa- dlatego zazwyczaj klei się przykłady z różnych osób.

Odpowiedz
avatar spielmitmir
5 7

Można było skrócić całą historię do "Teść siostry (...) jest taksówkarzem" :D

Odpowiedz
avatar shpack
-4 8

Co to za wpieprzanie się w czyjeś życie. Są razem, bo chcą, są dorośli. A syn myśli, że jak ojcie ma 60 lat to swoje przeżył i ma czekać na śmierć. Sądzę, że tak naprawdę to chodzi o pieniądze....

Odpowiedz
Udostępnij