Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniała mi się historia z zamierzchłych czasów, kiedy to pracowałam w magazynie.…

Przypomniała mi się historia z zamierzchłych czasów, kiedy to pracowałam w magazynie. Konkretnie był to magazyn należący do Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych (zwany w okolicy po prostu "wsipem"). Zajmowaliśmy się przygotowywaniem tzw. "boxów" dla dzieci z klas 0-3, przeważnie przy taśmie. ale trafiały się i inne zadania.

Praca była sezonowa, z reguły po kilka miesięcy w czasie roku. Były dwie kategorie pracowników - "stali", czyli ci, którzy pracowali już któryś sezon z rzędu, zazwyczaj w wieku przedemerytalnym (choć do tego grona zaliczałam się i ja) i "nowi" - z reguły młodzież po maturze, a przed studiami, pragnąca sobie dorobić.

Pewnego dnia padło hasło: "Jak skończą się te boxy, będą jeszcze drugie, mniejsze. Podzielcie się w miarę na pół, część zostaje na taśmie, reszta idzie robić co innego. A potem to już będzie redukcja, bo nie ma aż tyle pracy."

Podział nastąpił szybko, ponieważ parę osób spośród "młodzieży" głośno i zawzięcie uświadomiła "starym", że miejsce stałych pracowników jest przy taśmie, nowego zadania na pewno nie ogarną.

OK, co tam nam za różnica, może być i taśma.

Następnego dnia stoimy sobie, układamy książeczki na teczkach (pakiety dla 3, 4, 5 - latków) i mamy widok na to, jak w drugiej części magazynu ustawiono palety i "młodzi" zaczynają pakować "zestawy dla W-Fistów". Były to worki, w których należało umieścić rozmaite W-Fowe przydasie, jak woreczki, piłki czy szarfy, oczywiście w określonych ilościach.

Praca "młodych, zdolnych" wyglądała tak, że każdy brał po worku i krążył od palety do palety, wkładając po kolei rozmaitości. Oczywiście mijali się co chwilę, ktoś musiał kogoś przepuszczać w ciasnych przejściach między paletami, często stawali na pogawędki... Ogólnie my, "starzy wyjadacze", uważaliśmy że można to robić wydajniej. Ale co my się będziemy im wtrącać...

No nie, nie zdzierżyłam, i na przerwie zapytałam jednej członkini zespołu (takiej samozwańczej "brygadzistki"), czy nie byłoby szybciej, gdyby stanęło po jednej osobie przy każdej palecie i tylko sobie worki podawać. Otóż dowiedziałam się, że nie, że mam się nie wtrącać i że ja tu nie jestem od organizowania innym pracy.

Nie to nie, chciałam dobrze...

Trwało to jakieś dwa-trzy dni. W końcu skończyły się nam i teczki, wiedzieliśmy że po pracy ogłoszą listę tych, którzy zostają.

"Młodzi i zdolni" byli ciężko zbulwersowani faktem, że specjalne zadanie jakoś nie ocaliło ich zarobków. Wylecieli wszyscy, co do jednego, a zostali "starzy". Pierwsze co kazano nam zrobić, to dokończyć worki, których nie zdążyli zrobić.

Każdy ogarnął sobie jakąś skrzynkę (walały się w kilku miejscach, doskonale widoczne), siadł przy palecie i ładował do woreczka co tam miał ładować. Woreczki wrzucaliśmy do dużych kartonów (również ogólnie dostępnych) i kartony przesuwaliśmy od palety do palety.

Jednego dnia przygotowaliśmy dwanaście palet tychże worków (8 warstw po 13 sztuk, jeśli dobrze pamiętam). "Młodzież" przez trzy dni przygotowała osiem palet. Prawdopodobnie to stało się przyczyną ich zwolnienia.

Czasami warto posłuchać kogoś... Po prostu kogoś innego. Niekoniecznie zaraz robić dokładnie tak, jak powie, ale wysłuchać jego słów i rozważyć na spokojnie. Bo może on mieć pomysł, który pomoże nam wykonać naszą pracę lepiej.

praca

by singri
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
16 16

Generalnie piekielne jest to, że nie było tam jakiegoś brygadzisty, organizatora etc. Tylko "macie i róbcie".

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
3 7

@bloodcarver: I tak i nie. Są miejsca pracy gdzie brygadzista tylko by przeszkadzał. Nie wiem jak wiele osób było w tym przypadku, ale skoro sami potrafili się dogadać co i jak robić (w trzeciej części historii), to najwyraźniej brygadzista był niepotrzebny.

Odpowiedz
avatar trolik1
4 8

@bloodcarver generalnie piekielne jest to, że dzisiejsza młodzież jest całkowicie oderwana od rzeczywistości. Np ucząc się na logistyce nie potrafi ułożyć skarpetek w szafce czy naczyń na suszarce. Przykre, ale prawdziwe.

Odpowiedz
avatar dayana
1 3

@trolik1: Nie każdy i pytanie czyja to jest wina? Młodzieży, która nie urodziła się z umiejętnościami organizacyjnymi czy rodziców, którzy za dziecko wszystko robią i tym samym nie pozwolili wykształcić pewnych umiejętności? Hmm, kazać się zorganizować grupie pracowników z zerowym doświadczeniem... No przecież to się nie może nie udać.

Odpowiedz
avatar KatiCafe
10 10

Dokładnie taka sama sytuacja była u mojego taty w pracy, kiedy jeszcze pracował na budowach. Tak zwani starzy wyjadacze mieli fach w ręku, wszystko szło jak z płatka, praca wydajna i tak dalej. Ale nie. Musieli zatrudnić bardzo młodziutkiego "kierownika", który na każdym kroku oznajmiał wszystkim, że on jest przecież inżynierem i w ogóle wszystko jest źle. Wyleciał z hukiem kiedy zawaliła się część jakiegoś tam stropu (nie pamiętam dokładnie o co chodziło), bo uparł się, że budowlańcy mają zrobić to inaczej, bo on jest INŻYNIEREM i on wie jak się robi.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
0 2

@KatiCafe: inżynier tylko na papierze :D

Odpowiedz
avatar toomex
-1 1

Proszę o usunięcie tego komentarza, pokićkały mi się historie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2020 o 9:28

Udostępnij