Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miał być komentarz a będzie historia. Szkołę skończyłam jakieś 10 lat temu.…

Miał być komentarz a będzie historia.
Szkołę skończyłam jakieś 10 lat temu. Przez cały okres swojej edukacji (6 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum, 3 lata ogólniaka) nie spotkałam ani jednego nauczyciela, który zaszczepiłby we mnie pasję do jakiejkolwiek dziedziny nauki, ani jednego nauczyciela, którego mogłabym wspominać dziś z ogromną sympatią i sentymentem. Przykłady? Proszę bardzo.

Jako dziecko miałam problemy z koncentracją, tzn. ja i moi rodzice tak nie uważali tylko jedna z nauczycielek. Skupienie na lekcji ułatwiało mi rysowanie z tyłu zeszytu. Nauczycielka matematyki uważała, że to nie normalne i na jednej lekcji wzięła mnie do odpowiedzi z zeszytem (2 klasa podstawówki). Kiedy mnie odpytała, a ja na każde pytanie znałam odpowiedź, wzięła mój zeszyt i pokazała całej klasie moje bazgrołki komentując: "Czy tak wygląda zeszyt normalnej uczennicy? Wstyd! Jak można tak bazgrać?" pamiętam jak wszyscy się ze mnie śmiali. Wierzcie lub nie ale dla 8-letniego dziecka jest to szok.

Skończyło się na tym, że w szkole na matematyce nie umiałam nic, dosłownie. Nie umiałam mnożyć, dzielić, dodawać i odejmować. Nie wiedziałam ile to jest 2+2. Żeby nie było, w domu umiałam wszystko. Mama spanikowana zapisała mnie nawet na zajęcia wyrównawcze. Po jednej takiej lekcji nauczycielka, która prowadziła zajęcia kazała mnie wypisać, bo wykraczam poza materiał, wszystko umiem, a na tych zajęciach tylko tracę czas. W końcu przyznałam się w domu co zaszło na lekcji, mama zrobiła ogromną awanturę u dyrekcji. Nauczycielka w obecności Pani Dyrektor mnie po prostu przeprosiła. Przeprosiła mnie również na forum klasy i nagle moja cała wiedza wróciła, w przeciągu jednego dnia. Chociaż matematykę jak bardzo lubiłam tak znienawidziłam do granic możliwości.

Przykład nr 2.
Odkąd pamiętam aktorstwo było moją pasją. Od dziecka marzyłam i wierzyłam, że będę aktorką. Chodziłam na zajęcia teatralne, uczyłam się wielu wierszy, fragmentów scenariuszy, prozy na pamięć. I tak w chwili gdy przyszło wybierać studia i mniej więcej drogę zawodową, ja zdecydowałam się zostać aktorką. Najpierw studia na łódzkiej filmówce, później praca w teatrze.
W ogólniaku byłam na profilu humanistycznym, lubiłam lekcje języka polskiego, uwielbiałam czytać wiersze i je interpretować. Oczywiście każda moja interpretacja, każde moje wypracowanie kończyło się krótkim komentarzem nauczycielki "źle, nie tak jest w kluczu".

Pamiętam, kiedyś napisałam wypracowanie ze zbrodni i kary, zabrakło mi kartek na pisanie i moja praca składała się z 8 stron A4. Dostałam 2 i dopisek nauczycielki "Brak odpowiedzi zgodnych z kluczem. Gdyby nie klucz odpowiedzi byłaby ocena 5". I tak byłam niewolnikiem klucza odpowiedzi do każdego zadania, jednak wciąż wierzyłam w swoje marzenia. Na jednej lekcji nauczycielka każdego pytała na jakie studia się wybiera, jakie ma wstępne plany życiowe. Kiedy usłyszała l, że ja planuje aktorstwo i wybieram się na łódzka filmówkę zaczęła się głośno ze mnie śmiać i mówi "a tak naprawdę? Ooo... Ty tak na poważnie? Wiesz, że to niemożliwe, lepiej wybierz sobie prawdziwe studia niby aktoreczko". I tak do końca roku byłam "niby aktoreczką".

Szkola

by ~Nibyaktorka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar livanir
30 32

Brzmi trochę jakby to nie była wina nauczycieli, tylko ty po jednej nie fajnej akcji zamknęłaś się na próby. Zwłaszcza w przykładzie z matematyką. Co do drugiego- taka prawda. Jak w wypracowaniu każą ci opisac charakter bohatera, a ty napiszesz wypowiedź na 10 stron z 2 cech z 10, to nic dziwnego, że nie pasowało do klucza, nawet jak gdzieś tam opis tych cech był. Ja się nie męczyłam, pisałam na minimum i prawie zawsze trafiałam w klucz. W natłoku notatek bardzo łatwo o pominięcie wielu rzeczy. Choć fakt, tekst polonistki nie na miejscu, ale takich tekstów słyszy się przez całe życie tysiące.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
3 11

@livanir: Akcja z matmą to mnie w ogóle nie dziwi. W podstawówce przeszłam przez podobne "piekło" na jednej lekcji matmy. Nasza matematyczka tak "uczyła", że robiłam wstęp na 3 minuty po czym mieliśmy robić zadania, każdy po kolei na forum klasy. Biada Ci jeśli czegoś nie umiałaś. Najłatwiej oczywiście na początku, ale później zaczynały się bardziej skomplikowane obliczenia, które wprowadzały wykorzystanie dodatkowych własności/równań itp. ale o tych zależnościach matematyczka już nie raczyła wspomnieć. I mi niestety trafiło się takie zadanie, którego rozwiązać nie umiałam i nie miałam pojęcia jak się za to zabrać. Znając podejście nauczycielki już samo to wystarczyło, żeby się zestresować. Potem już były tylko krzyki i gnojenie mnie przez połowę lekcji i parę minut przerwy. Czy muszę mówić, że ze stresu nie byłam już w stanie w ogóle myśleć? Robiłam już tak głupie błędy, że nauczycielka tylko się bardziej nakręcała a klasa ze mnie śmiała (oczywiście długo nie pozwoliła mi o tym zapomnieć). Dla mnie było to wtedy najdłuższe i najbardziej traumatyczne pół godziny życia, które pociągnęły za sobą konsekwencje w postaci dalszego gnojenia przez tę wiedźmę i klasę. A, na tych lekcjach zdania typu "Czy może pani jeszcze raz wyjaśnić", "Nie rozumiem" były zakazane bo ona i tak zamiast wyjaśnić to zaczęła na dziecko krzyczeć, że jest głupie. Sprawa oczywiście była zgłoszona, nie tylko przez moją mamę z resztą, ale dyrekcja to zlała, a ja ostatecznie zmieniałam klasę byleby tej głupiej pi*dy nie widzieć więcej na oczy. Oczywiście brak toksycznej nauczycielki sprawił, że jednak matmy się mogłam nauczyć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

@Imnotarobot: czyli tylko Ty nie potrafiłaś rozwiązać zadań, skoro poświęcała Ci tyle czasu?

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
0 2

@miyu123: Skąd ten wniosek? Powiedziałam o jednym konkretnym przykładzie. Wyzywanie dzieci od głupków jeśli czegoś się nie wiedziało było na porządku dziennym. A gnoiła Cię tak długo póki nie rozwiązałaś zadania lub ktoś cichaczem Ci nie pomógł i na tym nie przyłapała, więc nie był to odosobniony przypadek. Jeśli zadania nie umiało się rozwiązać to nie przechodziło na innych. Ona wolała wrzeszczeć i gnoić póki dziecko nie dozna olśnienia. I nie, ani razu nie wytłumaczyła i nie próbowała nakierować do prawidłowych rozwiązań. Były tylko wrzaski. Więc albo umiesz albo masz przes*ane. Mój przypadek był na tyle "spektakularny", że trwał długo i był wyjątkowo okropny a stres mnie sparaliżował do tego stopnia, że nie byłam w stanie myśleć, a samo zadanie było po prostu trudne. Pedagogiem nie jestem ale wydaje mi się, że choćby dziecko było kompletnym tłukiem to nie powinno się tak znęcać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@Imnotarobot: jeżeli większość klasy tak gnoiła, to wątpię, żebyś była przez to kozłem ofiarnym całej klasy. dod. najwyraźniej tylko Ty tak to przeżyłaś, skoro aż musiałaś zmienć klasę. nie tłumaczę nauczycielki, bo też w szkole trafiłam na kilka podobnych, ale nie róbmy dramatu z tego na pół życia. jednego razu babka mnie ośmieszyła, później kogoś innego.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 2

@miyu123: Po kilkunastu minutach gnojenia zaczęłam robić błędy na poziomie 2+2=5, może w tamtej chwili klasa siedziała cichutko jak mysz pod miotłą, ale potem mi dokuczali ile wlezie za to. Do tego fakt, że trzymała nas na przerwie. Dzieciaki potrafią dręczyć za mniej. A klasę zmieniłam głównie przez to głupie babiszcze, bo ona tamtej sytuacji również nie zapomniała. Cytując autorkę tego wątku: "Brzmi trochę jakby to nie była wina nauczycieli, tylko ty po jednej nie fajnej akcji zamknęłaś się na próby. Zwłaszcza w przykładzie z matematyką." - wyraziłam jedynie, że owszem można się "zamknąć" i przedstawiłam przykład ze swojej przeszłości. Może dla Ciebie to było tylko ośmieszenie. Będąc prawie 30-letnią kobietą bym tę głupią babę wyśmiała. Ale wtedy miałam jakieś 10 lat, na łasce nauczycielki, z którą nic się nie da zrobić, a która tamtego feralnego dnia kompletnie pojechała po bandzie i wyżywała się na mnie z pół godziny. Wtedy, dla 10-letniej mnie, to był dramat. A sama nauczycielka powinna wylecieć na dyscyplinarce.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Imnotarobot: my na geometrii przepisywalismy ksiazke a potem zadania przy tablicy 50 przykladow do domu, zeby "nauczyc sie wzorow" a na sprawdzianie jak wiekszosc klasy napisala na 100% to podostawalismy 4, bo "to nie byly zadania na 5" @miyu123: nawet jesli nie zrozumiala, to nauczycielka nie powinna jej upokarzac publicznie

Odpowiedz
avatar digi51
10 14

Akurat niewolnikami klucza to byli też nauczyciele. Też jestem ok.10 lat po skończeniu szkoły i pamiętam czasy przedmaturalne. Ja akurat miałam bardzo fajną polonistkę, która dyskutowała z nami o omawianych utworach, a na koniec omawiała najważniejsze kwestie według klucza. Równoległa klasa miała polonistkę podobną do tej z historii, zero dyskusji, zero pola do samodzielnego myślenia, tylko "według klucza...". Jak ktoś udzielił odpowiedzi niezgodnej z kluczem mówiła tylko - "źle". W gimnazjum z kolei beznadziejna nauczycielka skutecznie zniechęciła mnie do tego przedmiotu. Z perspektywy czasu uważam, że zwyczajnie nienawidziła dziewczyn. W podstawówce matematyka była moim absolutnym konikiem, zawsze 5 lub 6, wiele osób twierdziło, że jestem bardzo uzdolniona matematycznie. W gimnazjum baba traktowała dziewczyny gorzej niż chłopaków, gadała bzdury o tym, że tylko wyjątkowe kobiety (czyt.ona) rozumieją matematykę. Do dziś pamiętam jak parę osób z klasy pojechało z nią na konkurs matematyczny, który był bardzo trudno i nie poszło nam zbyt dobrze. Komentarz do chłopców - Nie martwcie się, zdarza się, następnym razem będzie lepiej Do dziewcząt: - Jak czegoś nie umiecie to się nie pchajcie i nie kompromitujcie szkoły.

Odpowiedz
avatar niepodam
19 21

Stary jestem, szkołę średnią skończyłem 20 lat temu i co słyszę o kluczu to, stwierdzam, że to największy badziew wprowadzony w polskiej edukacji. Natomiast opierając się na tej historii mam teorię, że zamykasz się w sobie po każdej krytyce. Pracuj nad tym, bo jako aktorka krytykę usłyszysz nie raz.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
8 8

@niepodam: Idea stojąca za kluczem odpowiedzi jest szczytna - dać wszystkim równe szanse. Tyle, że nie da się stworzyć idealnego klucza obejmującego wszystkie przypadki. No i później uczenie się pod klucz a nie pod samodzielne myślenie. (Czyli ten karykaturalny obraz, który jest teraz.) Na moje szczęście maturę pisałem głównie z przedmiotów ścisłych, gdzie liczył się poprawny wynik, a jeśli droga do jego uzyskania była inna niż w kluczu, i tak się dostawało maks punktów.

Odpowiedz
avatar Habiel
1 3

@niepodam: Klucz jest największą brednią mojej edukacji. A matura 2015 jeszcze bardziej go umocniła, zmieniając opcje oceny wypracowań z przedmiotów inny niż j.polski. Albo trafisz w to co egzaminator miał na myśli, albo tracisz punkty, mimo że coś dobrze uargumentujesz i poprzesz innymi przykładami.

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@Habiel: to prawda. Największą bzdurą jaką pamiętam z lekcji polskiego w liceum (i moja polonistka sama przyznała, że to bzdura) to niemal konieczność używania konkretnych słów, a nie ich synonimów, aby wstrzelić się w klucz.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@digi51: koelzance odjeli punkty, bo napisala "niebieski" zamiast "blekitny" i "ogolnie" zamiast "generalnie" no debilizm

Odpowiedz
avatar pinslip
13 17

Zaraz, zaraz. W drugiej klasie podstawówki miałaś osobnego nauczyciela od matematyki?

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
-1 3

@pinslip: a co w tym takiego dziwnego? Na tym z grubsza polegają korepetycje, nie tylko z matmy.

Odpowiedz
avatar pinslip
4 4

@FlyingLotus: ano to, że autorka pisze o nauczycielu w szkole, a w klasach 1-3 jest tzw nauczanie zintegrowane i jeden nauczyciel uczy wszystkich przedmiotów

Odpowiedz
avatar Limek
4 14

Komentarz o niby aktoreczce to jednak taki straszliwie smutny jest...wyobrazacie sobie, jakie kompleksy/problemy musi miec dorosla osoba, by dokuczac mlodej dziewczynie, jeszcze prawie dziecku w ten sposob? Na moje oko to jeden z tuch nauczycieli, ktorzy moze planowali jakas bardziej spektakularna kariere, a skonczyli na posadce w liceum, nie widzac zadnej mozliwosci rozwoju do konca zycia...i widzi dziewczynke na poczatku swojej drogi, z wszystkimi perspektywami, ktora planuje kariere dosyc wyjatkowa, a jesli jej sie poszczesci moze swiat stanie przed nia otworem jak pani Kulig...no i ja boli, ze ona juz takiej szansy nie bedzie miala, dla niej skonczone. Wiec co lozna zrobic? Podciac skrzydelka! Niech smarkula zna swoje miejsce! Smutne, po prostu strasznoe smutne!

Odpowiedz
avatar Chomiczek
2 2

Ja od zawsze uwielbiałam język polski, w gimnazjum trafiłam na polonistkę, która była najlepszym nauczycielem w ciągu trwania całej mojej edukacji szkolnej. Czułam się doceniana, popychana na przód, uwierzyłam w swój talent do pisania. W liceum trafiłam na nauczycielkę, która była ok, nie ten sam poziom ale również potrafiła docenić moje wypracowania, ogólnie przez pierwsze 2 klasy leciałam na samych 6 i 5, w 3 klasie zaczęła się za to nauka do matury. Nagle z 6 uczennicy zeszłam do poziomu 3 i niezdanej próbnej matury z polskiego, okazało się że nie ma znaczenia to jak pięknego języka używam, nie ma znaczenia wyrobiony przez lata styl pisania, tylko to że nie potrafię trafić w klucz. Na tamten moment byłam bardzo rozgoryczona i nawet nie złożyłam papierów na studia polonistyczne. Smutne jak system potrafi podciąć skrzydła, przecież liczą się później tylko procenty na świadectwie, wszystkie pochwały pisane przez nauczycieli na wypracowaniach nie miały już znaczenia.

Odpowiedz
avatar Cut_a_phone
-2 4

Niestety większość nauczycieli to ludzie nienadający się do tego zawodu, bez pasji, bez powołania, nie lubią tego co robią i robią to źle, bo zostali nauczycielami z przypadku, nie mając żadnego pomysłu na życie albo do niczego się nie nadawali. Też takich miałem, ale trafiło się też kilku normalnych.

Odpowiedz
avatar maranocna
2 4

Nie jestem przekonana, zwłaszcza co do przykładu z wypracowaniem. Klucz może i jest głupi, ale zwykle nie aż tak żeby niczego nie trafić. Jeśli napisałaś osiem stron i nie udało ci się zdobyć nawet minimum na tróje, to o czym właściwie napisałaś? Bo mnie to brzmi jak wyznania grafomana, który pisze dużo, szybko i niekoniecznie z sensem. A że niektórzy nauczyciele dadzą się nabrać na ilość i nawet by za to piątkę wstawili, to inna sprawa.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

oooo jak sie ciesze, ze polski mialam jeszcze jak nie bylo tego zas.anego klucza, moglam sobie pisac mature na 20 stron w wolnej interpretacji a nie drzec, czy ludziom ukladajacym ten badziewny klucz skojarzylo sie to samo... tak to sie konczy jak sie dzieci uczy wypelniania testow a nie przedmiotu :(

Odpowiedz
avatar poziomkowePomelo
0 0

Zawsze będą Cię gnoić, trzeba iść po swoje i się nie poddawać.

Odpowiedz
Udostępnij