Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Długo zastanawiałam się czy podzielić się tematem pewnej piekielności i zawsze znajdowałam…

Długo zastanawiałam się czy podzielić się tematem pewnej piekielności i zawsze znajdowałam nieco cierpliwości, aby jednak odpuścić. Obecna sytuacja empidemiologiczna i związane z tym przebywanie w domu nakłoniły mnie jednak, aby rozpocząć dyskusję na temat bezsilności wobec sąsiadów.

Z mężem kupiliśmy mieszkanie w bloku. Rozważając różne za i przeciw zdecydowaliśmy, że to rozwiązanie nam odpowiada bardziej niż własny dom gdzieś pod miastem. Oboje całe życie mieszkaliśmy w mieszkaniach i wszystkie związane z tym sprawy były dla nas normalne. Ale z działaniem jakiemu jesteśmy poddawani jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy.

Przechodząc do rzeczy, od pewnego czasu mamy problem z jednymi z sąsiadów, którzy burzą porządek życia w bloku. Pomijając szczegóły, które dla sedna problemu są nieistotne, szukaliśmy rozwiązania tej sytuacji. I okazuje się, że nie ma żadnej możliwości obronienia się przed destrukcyjnym działaniem, jeśli tylko sąsiad nie okaże dobrej woli. Dotyczy to dowolnego konfliktu sąsiedzkiego. Sąsiad hałasuje? Zostawią śmieci gdzie popadnie? Prowadzi remont o dziwnych porach? Klnie ile wlezie na balkonie? Pali papierosy pod twoim oknem? Na żaden z tych problemów nie można NIC poradzić.

Według mojej najlepszej wiedzy ogólna ścieżka rozwiązania problemu zaczyna się od rozmowy z sąsiadem. Nic nie daje? To prosimy o pomoc zarządcę budynku. Ten najczęściej zostawi lokatorów samych i poprosi o rozwiązanie problemu między sobą. W końcu obie strony są właścicielami mieszkania i nie może wywrzeć nacisku na nikogo za wyjątkiem napisania upomnienia. Czymś takim problematyczny sąsiad pewnie się najwyżej podetrze. Policja? Przecież nie ma zniszczenia mienia, teren prywatny, poza ciszą nocną itp. itd., czyli jednym słowem "nie przyjedziemy". Można spróbować sprawy cywilnej, ale to będzie się ciągnąć latami, problem będzie nadal trwał, a nie ma gwarancji na sukces nawet pomimo dowodów. A przynajmniej mnie nie udało się znaleźć żadnego opisanego sukcesu. Dodatkowo w obecnych warunkach sprawa zostanie odroczona na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Efekt tego jest taki, że kupując mieszkanie teoretycznie zapewniasz sobie swój kawałek wyizolowanej przestrzeni i prawa jego niezakłóconego użytkowania, a w praktyce jeden niedostosowany społecznie lokator może zepsuć życie wszystkim innym i nic nie można mu zrobić. Uważam to za piekielne na całej linii.

Sąsiedzi

by ~Sasiadka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar jass
-1 5

A co z zakłócaniem miru domowego? Tego nie można zgłosić na policję?

Odpowiedz
avatar PaniAnonim
-3 3

@jass: teoretycznie tak, ale poproszony o radę dzielnicowy przyznał, że w moim przypadku nie może nic konkretnego poradzić poza spisaniem notatki służbowej. Jak przyznał sam boryka się z analogiczną sytuacją i nie ma możliwości rozwiązać problemu inaczej niż wyprowadzką.

Odpowiedz
avatar jass
3 7

@PaniAnonim: Skoro policjant we własnej sprawie nie może nic zdziałać to faktycznie musi nie być na to sposobów :/ To chyba pozostaje tylko droga mocno nieoficjalna - czyli wymyślenie sprytnych sposobów na to, jak dokuczliwym sąsiadom życie utrudnić, skoro nie da się nic zdziałać drogą legalną, a mieszkanie jest własnościowe, to chyba nie macie innego wyjścia.

Odpowiedz
avatar mesing
6 8

Takie są właśnie uroki zamieszkania w budynku wielorodzinnym. A co do zarządcy - niestety zarządca niewiele może tu zdziałać z jednej prostej przyczyny, zarządca jest na pasku właściciela lokalu a nie na odwrót; innymi słowy mówiąc zarządca jest zleceniobiorcą, który jest od wykonywania poleceń zleceniodawcy a nie stawiania mu zadań. Jest to brutalne ale tak to niestety wygląda.

Odpowiedz
avatar Balbina
6 8

@starajedza: A może inni też mają problem ale juz wiedzą ze z tym sasiadem nie da się wygrać? A ona jest swieżonką i myślała że rozmową coś wskóra? Ona mówi ze swojego punktu widzenia a według ciebie powinna przeprowadzic ankietę wśród sasiadów i tobie przedstawić?

Odpowiedz
avatar PaniAnonim
5 7

@starajedza: jako autorka wyznania pozwolę sobie odpowiedzieć na wątpliwość. Zgodnie z tym, co napisała Balbina, pisałam że swojej perspektywy, ale zgodnie z przeprowadzoną już ankietą problem, z którym się zmagam, ma wpływ na wiele innych mieszkańców. Nie jestem jeszcze gotowa podzielić się wszystkimi szczegółami sytuacji, którymi może kiedyś się podzielę, ale przede wszystkim chciałam zwrócić uwagę na pewną ogólną sprawę bezsilności ludzi wobec piekielnych sąsiadów. Oczywiście można uprzykrzyć życie jakimiś "chałupniczymi" metodami, ale chodziło mi o rozwiązania formalno-prawne.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 9

@PaniAnonim: No, ale jak to sobie właściwie wyobrażasz? Bo nie chcesz dokładnie napisać o co chodzi, za to twierdzisz, że TWÓJ problem ma także WPŁYW na innych mieszkańców. Ale nie piszesz, ani jak duży jest to wpływ, ani, czy pozytywny, czy negatywny. Podejrzewam, że gdyby ten problem można było nazwać typowym zakłócaniem miru domowego (nocne balangi, wiertara przez całą niedzielę, awantury i mordobicie, sranie na schodach), już dawno inni sąsiedzi zrobiliby z tym porządek. Również dzielnicowy wiedziałby co z tym zrobić, bo nie jest - bynajmniej - tak jak sądzisz, że "wolnoć Tomku w swoim domku". Zatem, domniemywam, że musi to być jakieś zachowanie nietypowe, które przeszkadza głównie tobie, a innym w niewielkim stopniu, lub wcale. Powiedzmy, sąsiedzi lubią BDSM i dają temu głośny wyraz, niekoniecznie w nocy. No i tu, istotnie, sprawa byłaby ciężka. Miałam kiedyś podobną sytuację. Facet, całkiem niestary, który mieszkał bezpośrednio nade mną, lubił ostre orgietki i szczać z balkonu na moje parapety. Do tego był biseksem, używał sobie raz z panią, raz z panem, a czasem w trójkącie. Niekiedy dawali czadu tak ostro, że normalnie żyrandol mi się huśtał, a ich wrzaski i wycia zagłuszały mój telewizor. Po jakimś czasie przestałam na to zwracać uwagę, ale - niestety - oszczane parapety doprowadzały mnie do furii. No i nie było tego fiutowi jak udowodnić. Na szczęście, po trzech latach się wyprowadził. Więc jeśli twój problem jest "pokrewny", to FAKTYCZNIE jest to problem. Nie do ugryzienia. Przynajmniej formalno-prawnie.

Odpowiedz
avatar poetka91
-4 4

@starajedza oj mam podobne odczucia. Autorka wymienila kilka przykładów uciążliwości (np. palenie pod oknem halasowanie). No niestety trzeba się z tym liczyc mieszkając w bloku

Odpowiedz
avatar moretta
7 9

Droga przez mękę, ale można się pozbyć takiego uciążliwego sąsiada, (o ile nie jest to mieszkanie komunalne). Wspolnota pozywa sąsiada i żąda sprzedaży lokalu winowajcy. U nas po dwóch latach, sąsiad dostał wyrok sądowy nakazujący sprzedaż mieszkania.

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

współczuję szczerze, choć trudno się ustosunkować, gdy się nie zna konkretnego problemu. Hałas? Wyciszenie ścian. Palenie pod oknem? Wylewaj wodę albo zsypuj popiół ze swojej popielniczki. Śmieci? Rozmazujcie je mu na drzwiach i wdeptujcie w jego wycieraczkę, tudzież ktoś nad nim może próbować mu wrzucać na balkon albo przez okno do mieszkania. Klnie na balkonie? Włączajcie muzykę na maksa albo na słuchawkach albo na głośnikach. No i jest coś takiego jak zakłócanie miru, natomiast nie ma czegoś takiego jak cisza nocna (poza ustaleniami spółdzielni)

Odpowiedz
avatar Trepan
2 2

Więc terroryzuje wszystkich wokół i nikt go nie umie wypionować? Wystarczą drobne uszczypliwości, nic na co byłby paragraf. Zawsze możecie z sąsiadami mieć swoje ulubione pory na słuchanie muzyki. Przez tydzień nie zaśnie to przemyśli sobie temat.

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

To zawsze są pojedyncze osoby. I zawsze reszta daje się terroryzować, bo przecież po co coś zrobić. I nie chodzi tu o kroki prawne, bo faktycznie polskie prawo jest śmieszne. Jak ktoś wynajmie mieszkanie, przestanie płacić i się w nim rozmnoży to już można się z nim pożegnać na lata. Oczywiście cały czas trzeba opłacać rachunki, bo odłączenie mediów niepłacącemu lokatorowi jest nielegalne. Wyrzucenie go ze swojego mieszkania też nie. A z drugiej strony własność jest świętością i nie można komuś zabronić mieszkać w miejscu, w którym ewidentnie nie potrafi mieszkać.

Odpowiedz
avatar AdaToNieWypada
1 1

Jak większość spraw "z boku" wydaje się prosta i oczywista, ale w rzeczywistości to są sprawy trudne. Akurat jestem w podobnej sytuacji więc podzielę się doświadczeniem :-) Po pierwsze: rozmowa z sąsiadami. W znakomitej większości pomaga. Oczywiście największy problem jest z tymi sąsiadami, którzy mają w poważaniu wszystko i wszystkich. Po drugie: wszelka władza (policja, administracja, zarządy, spółdzielnie) niewiele może. Wydawałoby się to dziwne, ale taka jest prawda. O ile sąsiad jawnie nie łamie prawa (częste imprezy po nocach, niszczenie rzeczy, bójki) to niewiele da się zrobić. Ot, Policja przyjedzie, upomni albo i nie, spółdzielnia wyśle pisemko na które sąsiad się zleje. W zasadzie we własnym mieszkaniu można robić wszystko. Co robić, jak żyć? Pierwsza rzecz: pozew sądowy. Prawnik, zbieranie dowodów, pisma itd. Sprawa do ugrania, ale trzeba liczyć się z kosztami i lata może się ciągnąć. A i sądy niekiedy potrafią powiedzieć "no niby racja, no rzeczywiście no jest źle, ale oj tam" Druga rzecz: wyprowadzka. Niestety. Innych opcji nie ma. Są jeszcze inne wyjścia: Pierwsze: znaleźć coś, co pozwoli zdobyć "przyczółek". Sprawa cywilna może się ciągnąć, ale może sąsiad robi coś co można podciągnąć pod inny paragraf? Jak robi grilla na balkonie to może nie pod smrodzenie, ale pod łamanie warunków ppoż i stwarzanie zagrożenia? Jak urządza na górze orgie, to może papieros z maryśką spadł? Jak tłucze ciągle żonę to może dziecko przez to cierpi? A to już sprawa karna która idzie zupełnie inną drogą. Drugie: hmmm, jak to mówił pewien policjant "proszę pani, są inne sposoby na takiego sąsiada, ale pani wie że nie mogę tego wprost powiedzieć". Bycie sąsiadem jest obosieczne i w sumie skoro w swoim mieszkaniu można robić co się chce, to kto zabroni np uczyć się tańca w drewnianych chodakach albo ćwiczyć półmaratony na trasie kuchnia-pokój? I to wszystkie drogi legalne. Tu jeszcze można dodać tzw "..." bo wiadomo że są inne, ale legalnych nie ma więcej. Pozostaje tylko trzymać kciuki. Niestety, część ludzi to debile, część chamy albo prostaki - i z takimi najciężej.

Odpowiedz
avatar Leme
0 0

Też lubię ciszę i spokój, ale chyba coś za coś, wiadomo że mieszkanie w bloku tego nie zagwarantuje. O ile śmieci i hałasy faktycznie mogą być irytujące, tak inne kwestie wydają mi się już trochę przesadzone. Nie wiem co byś chciała uzyskać, zakaz przeklinania na własnym balkonie? Zakaz palenia w pobliżu jakichkolwiek okien? To są takie rzeczy, które można rozwiązywać rozmową, a jak się druga strona uprze to po prostu się zamyka okno na chwilę i po sprawie. Jeśli sąsiad naprawdę mega przesadza to pewnie jest piekielny, ale jeśli nie, to piekielna jesteś Ty z chodzeniem do zarządcy i na policję, bo nie ma idealnej ciszy w bloku.

Odpowiedz
avatar CzarnySnajper
-2 2

co za problem dac na flaszke paru sebixom, niech mu spuszcza lomot "z pozdrowieniami od sasiadow"

Odpowiedz
avatar Badziong
-3 3

Problemy biedaków mieszkających w blokach xD Jak mi was qrw nie żal

Odpowiedz
Udostępnij