Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja mama jest nauczycielką w przedszkolu. Wraz ze swoją koleżanką z grupy,…

Moja mama jest nauczycielką w przedszkolu. Wraz ze swoją koleżanką z grupy, przez panującego wirusa są skazane na nauczanie online. Jak chyba każdy wie, w przedszkolu oprócz takich typowych zadań do nauki, dzieci rozwijają tez zdolności artystyczne (śpiewanie, rytmika i rysunek). Ostatnio, w związku z Dniem Ziemi, mama zadała dzieciom zrobienie plakatu na to święto. Zapowiedziała, żeby każdy się przyłożył, bo prace będą umieszczone na stronie internetowej i stronie Facebooku przedszkola.

Deadline przesyłania zdjęć prac z dziećmi upływał we wtorek o godzinie 19. Wtedy moja mama zebrała wszystkie zdjęcia i przesłała je mi. Poprosiła abym zrobiła filmik z animowanymi zdjęciami, muzyką i grafikami na początek i koniec. Nie zajęło mi to dużo czasu, gotowe wideo przesłałam koleżance mamy, która miała to umieścić na stronach. Następnego dnia rano po publikacji pojawiły się pozytywne komentarze, jednak do mojej mamy zadzwoniły dwie rodzicielki, których dzieci na filmiku zabrakło. Jedna przyznała, że zapomniała o deadline, ale poprosiła, czy można by było dodać jeszcze zdjęcie jej dziecka.

Druga natomiast odezwała się z awanturą. Stwierdziła, że to złe, że panie wybrały zdjęcia wszystkich dzieci, oprócz jej syna. Żaliła się, ze jej syn jest smutny, bo nie widział na filmiku swojej pracy. Powiedziała, że to jest niesprawiedliwe i niepoważne zachowanie, tak wybierać, które dzieci mają się znaleźć, a które nie.

Mama od razu stwierdziła, ze jak to, ona żadnego zdjęcia od niej nie dostała, więc nie miała jak dodać. Odpowiedziała też, że może je przysłać, to zrobią nową wersję filmiku, bo mają jeszcze jedno zdjęcie dodać, bo inna rodzicielka także zapomniała o przesłaniu.

Przez to stwierdzenie, mamuśka jeszcze bardziej się zdenerwowała. Zaczęła krzyczeć, że ona na pewno tego maila wysłała (moja mama sprawdziła wszystkie zakładki na mailu, tak samo i spam i kosz, nic nie było), że to moja mama nie zna się na tym i nie może pouczać informatyka, jak wysyła się maile. Całą winę zrzuciła na moją mamę, na koleżankę mojej mamy z grupy, a także i na mnie, bo na pewno specjalnie nie chciałyśmy pokazać jej dziecka.

Po całej tej sytuacji moja mama zadzwoniła do mnie. Nigdy nie słyszałam, żeby aż tak na kogoś k... przeklinała. Chciała aby dzieci zobaczyły, że nauczycielki doceniają ich prace i aby zostały one pokazane większemu gronu niż grupa przedszkolna. Przez jedną rodzicielkę moja mama zdecydowała, że nigdy więcej nie będzie wychodzić z taką inicjatywą, bo i tak pojawią się mamuśki, którym to się nie spodoba.

A ja się zastanawiam, czy pani informatyk aż tak ciężko było przyznać się do błędu i zapominalstwa?

by misguided
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Tolek
-3 15

Trzeba było babę równo obsobaczyć i zażądać, zażądać a nie poprosić o przesłanie jeszcze raz maila ze zdjęciem. Jak by nie było takiego maila z odpowiednią datą i godziną to za to , że była taką wredną, to opublikować na fejsie jej wypowiedź, że to Twoja mama nie zna się na tym i nie może pouczać informatyka, jak wysyła się maile. Że całą winę zrzuciła na Twoją mamę, na koleżankę Twojej mamy z grupy, a także i na Ciebie, bo na pewno specjalnie nie chciałyście pokazać jej dziecka. Maksymalna złośliwość za wredotę. Ja tak osobiście uważam, ze głupiej babie taka nauczka się należy. Pozdrowienia dla Twojej Mamy, ze ma anielską cierpliwość.

Odpowiedz
avatar mofayar
1 7

Takie wredne i walnięte babsko nic tylko wychłostać.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 11

Słabe. Ale nie ze względu na treść. Po prostu wkurza mnie, kiedy dorośli podobno ludzie, piszą teksty takim dziecinnym językiem, jakby byli w piątej klasie. Poczytaj sobie trochę książek, albo poważnej prasy, to ci się słownictwo rozwinie i styl poprawi.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 2

@bembenek: Merytorycznie też się odniosłem, tylko bez łopatologii, więc nie zrozumiałaś.

Odpowiedz
avatar digi51
3 7

W tej historii dziwi mnie w sumie jedna rzecz. Nauczanie online, czyli rodzice i nauczyciele są ze sobą zasadniczo tylko w kontakcie internetowym. Internet i media bywają zawodne. Wiem, że chodzi tu o przedszkole i zadań domowych nie bierze się zbyt poważnie, ale jednak moim zdaniem wypadałoby, aby nauczycielka zainteresowała się dlaczego brakuje prac niektórych dzieci. Właśnie dlatego, że praca mogła nie dojść z powodu awarii czy błędu technicznego. Założę się, że gdyby taka sytuacja wystąpiła na żywo to nauczycielka zapytałaby, dlaczego dziecko nie ma zadania domowego, a nie machnęła na to ręką. Niby to tylko prezentacja prac online, ale dla tak małego dziecka pominięcie go jest niemal jednoznaczne z wystawieniem jedynki w szkole. Szczególnie, że umówmy się, że dzieci pod opieką w grupie nie ma tyle, co w klasie w szkole i rodziców zna się raczej dobrze, więc przypomnienie o pracy czy dopytanie o nią, to nie jest jakichś wielki wysiłek. Histeryczna reakcja matki przesadzona, ale jednak nieco większe zainteresowanie ze strony nauczycielki byłoby wskazane, szczególnie w tych okolicznościach.

Odpowiedz
avatar Tolek
-2 6

@digi51: Nauczycielka robi te wszystkie rzeczy tylko i wyłącznie z dobroci serca. Brak służbowego komputera, kodowanego szerokopasmowego łącza, a kasiora za prąd i dostosowania mieszkania do pracy zdalnej. Nie ma takich warunków spełnionych to siema. Nie ma nauczania. Koniec i kropka.

Odpowiedz
avatar digi51
1 3

@Tolek: To niech nie robi, jeśli to tak straszny wysiłek i poświęcenie. Lepiej czegoś nie robić wcale niż robić po łepkach.

Odpowiedz
avatar Tolek
5 7

@digi51: Ale nie robiła po łebkach. Matka - informatyk zrobiła aferę zamiast przesłać ponownie mail z załącznikiem. Widocznie dziecko nie zrobiło i głupio jej się było przyznać, ze sama leniuch jeden nie dopilnowała dzieciaka. Nie broń wrednej, roszczeniowej i na dodatek głupiej baby.

Odpowiedz
avatar digi51
0 2

@Tolek: Od zwrócenia uwagi, że nauczycielka mogła zachować się inaczej i być może uniknąć opisanej w historii sytuacji do bronienia chamstwa matki jeszcze długa droga. Zdaję sobie sprawę, że mówimy o przedszkolu i "pierdołach", ale powtórzę - dla tych dzieci pochwała od pani i zobaczenie swojej pracy w internecie ma nie mniejsze znaczenie niż ocena w szkole. Nie wydaje i się, aby szkolny nauczyciel ot tak wystawiał pały, bo nie dostał zadania domowego bez przypomnienia czy dopytania. To, że inicjatywa była dobrą wolą nauczycielki nic nie tu nie zmienia. To tak jakby dobrowolnie zabrać dzieci na wycieczki, a w dniu wyjazdu odjechać bez jednego z uczniów, bo nie zjawił na miejscu spotkania o ustalonej godzinie. Można? Można, ale większość jednak zadzwoniłaby i dopytała czy uczeń nie przyjdzie, czy się spóźni czy może nie ma go na miejscu, bo błędnie przekazano rodzicom informacje o miejscu spotkania. W obydwu przypadkach winny jest przede wszystkim, nauczyciel trochę zaniedbał, a najbardziej cierpi dziecko. A swoją drogą ani autorka, ani jej matka, ani Ty ani ja nie wiemy, czy praca nie dotarła, bo nie została zrobiona czy matka zapomniała wysłać, czy nie doszła, bo zawiódł serwer poczty. "Matka - informatyk zrobiła aferę zamiast przesłać ponownie mail z załącznikiem. Widocznie dziecko nie zrobiło i głupio jej się było przyznać, ze sama leniuch jeden nie dopilnowała dzieciaka." - w tym stwierdzeniu niczym nie różnisz się od matki-awanturnica, która zarzuciła nauczycielkom złośliwe pominięcie pracy dziecka. Stwierdzasz, że było tak, jak Ci pasuje do Twojego wyobrażenia, żeby piekielność matki była jeszcze większa.

Odpowiedz
avatar digi51
0 2

" W obydwu przypadkach winny jest przede wszystkim, nauczyciel trochę zaniedbał" - oczywiście miało być "winny jest przede wszystkim rodzic" ;)

Odpowiedz
avatar misguided
-1 3

@digi51: Czy moja mama powinna zajmować się rozwiązaniem sprawy ze sprzętem lub internetem, czemu podobno wysłany mail nie dotarł? Sprawdziła wszystkie zakładki w mailu, kosz, spam, sprawdziła też swojego Facebooka, czy na pewno tego nie ma. Co dziwne, przesyłając podobno drugi raz zdjęcie piekielna mamuśka znalazła maila od mojej mamy z całym zadaniem i mogła bez problemu na nie odpowiedzieć. Co do porównania tej sytuacji z nie zjawieniem się na wycieczkę szkolną. To są dwie inne rzeczy. Nauczyciel musi dowiedzieć się czemu dziecko nie zjawiło się o wyznaczonej godzinie przed wyjazdem na wycieczkę, bo ma go na liście. Jeżeli coś by się stało na wycieczce, a dziecka by nie było, to byłaby wina i odpowiedzialność nauczyciela. Tego typu plakat i zdjęcie traktuje się jako pracę domową, a nie dosłanie tego, jako nie wykonanie pracy domowej.

Odpowiedz
avatar digi51
0 4

@misguided: "Czy moja mama powinna zajmować się rozwiązaniem sprawy ze sprzętem lub internetem, czemu podobno wysłany mail nie dotarł? " - nie, ale mogłaby się zainteresować, dlaczego praca danego ucznia nie dotarła. Tyle. Specjalnie napisałam, że chodzi o dobrowolną wycieczkę, czym innym jest wycieczka organizowana przez szkołę w ramach zajęć, a czym innym prywatnie organizowana wycieczka np. w weekend.

Odpowiedz
avatar Ginsei
1 1

Równie dobrze mogło być tak, że matka wysłała, a mail nie dotarł. Tego nikt nie wziął pod uwagę w rozmowie - matka nauczycielka założyła, że matka informatyczka zapomniała, a matka informatyczka założyła, że matka nauczycielka nie dorzuciła zdjęcia, które przecież zostało wysłane. Nigdy wam się nie zdarzyło zapisać się na newsletter i nie otrzymać informacji zwrotnej? Mnie się to nieraz przytrafiło. A jak rozmawiam z kimś oficjalnie (w sensie, że nie jest to koleżanka, której mogę SMSem jeszcze napisać, żeby sprawdziła maila), to zawsze podaję takie rozwiązanie, gdy mail miał przyjść, a nie przyszedł. Ktoś mi powie, że odpowiedź wyśle w poniedziałek (np. lekarz chce mi dosłać jakieś dodatkowe informacje) - nie ma jej? To we wtorek piszę, czy mógłby JESZCZE RAZ wysłać, bo nie dotarło - druga osoba ma wtedy szansę napisać "nie dotarło, bo zapomniałam/em", a jak się wstydzi, że zapomniał, to może stwierdzić "ech te maile, proszę dać znać, czy tym razem doszło.". Nie oskarżam, a podaję nawet "bezwstydliwe" rozwiązanie, z którego można, ale nie musi się skorzystać. Tu tego zabrakło.

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 0

@Ginsei: ale na jakiej zasadzie nie doszło? jeśli serwer docelowy odrzuci twój mail, to nadawca dostaje info zwrotne o błędzie. Jeśli załącznik jest za duży a serwer ma ograniczenie to również większość takich ogólnodostępnych skrzynek pakuje te załączniki do weetransfera, google drvie etc. Takie rzeczy się nie dzieją :D (chyba, że ktoś ma swój, źle skonfigurowany serwer pocztowy) to są głupie tłumaczenia, głupich ludzi...

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@matias_lok: normalnie tak. Ale mi już się np. zdarzył "cud", wysłałam maila z załącznikiem do mojego faceta, u mnie na skrzynce jest w wysłanych, zero informCji i niedostarczeniu, a do niego mail nie dotarł, mimo, że nie mial zapchanej skrzynki. A już nie wiem, ile razy dzarzylo się, że nie dotarły maile z linkiem do zresetowania hasła albo jakies maila z potwierdzeniami i inne generowane automatycznie. Normalnie cuda.

Odpowiedz
avatar Schwanz
5 5

Co za cholera, nie cierpię takich ludzi. Jest problem, z jej winy zresztą, człowiek uczynnie proponuje jego rozwiązanie przy minimalnym wysiłku drugiej strony (wysłać zdjęcie), a tej jeszcze nie pasuje.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 4

to bylo powiedziec pani informatyk podczas rozmowy, niech teraz wysle te prace jeszcze raz, jestesmy ma laczach, wiec bedziemy mogly od razu zlokalizowac problem albo podam innego maila, skoro na ten nie dochodzi wyjscia widze 2 - albo dzieciak namalowal w miedzyczasie i problem zazegnany - albo bedzie kluczyc i zrobi jej sie glupio nawet jak nawrzeszczy i sie rozlaczy i wiecej ie bedzie podejmowac takich durnych akcji

Odpowiedz
avatar szafa
0 2

Współczuję sytuacji, ale reagowanie na zasadzie 'jedna mnie wkurzyła, to ja już nie będę nic robić fajnego" to takie nie halo trochę. Albo szukanie wymówki, żeby robić absolutne minimum, bo nauczyciele tacy biedni.

Odpowiedz
avatar Tolek
0 4

@szafa: Tak. Nauczyciele, lekarze, pielęgniarki sa biedni w porównaniu z innymi grupami zawodowymi. Jak uważasz, że nie dość, ze biedni to na dodatek lenie to ucz i lecz się sama.

Odpowiedz
avatar matias_lok
1 1

bardzo długo pracowałam projektując dla klientów. Takie wmawianie że coś nie doszło czy że on wysłal maila a ja go nie mam, łącznie z załącznikami to jest nagminna praktyka. Typy potrafią robić dym u szefostwa itp. wiesz tyle że te maile nie idą przez jakieś googlowskie portale czy inny syf, tylko serwer, który był fizycznie w firmie i administratorzy byli w stanie przeszukać wszystko dokładnie - jeśli było wysłane, lub odrzucone przez serwer to też jest po tym ślad. Oczywiście to są durne wymówiki i nawet w sądzie by takiej swojej taktyki nie obronili, bo zwyczajnie nie mieliby dowodu na to, że cokolwiek od nich z serwera wyszło w tym czasie. (napisanie maila, grafiki/ większe materiały wgrywane na podany adres ftp). Ludzie myślą, że maile się gubią w magiczny sposób i nie ma tego jak sprawdzić i dlatego tak cwaniakują i to jest niestety częste.

Odpowiedz
avatar czaj
0 0

Deadline. Termin. Akurat w tej historii słowo termin ma lepsze zastosowanie, skoro można było po jego upływie dodać jeszcze dwa zdjęcia. Poza tym krótsze. I nawet nie wspominam, ze polskie.

Odpowiedz
Udostępnij